Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Lepsza niż się spodziewałem. Bardzo przyjemna w czytaniu, niegłupia, plus autor lubi Hermanna Hessego, co jest dodatkowym atutem.

Lepsza niż się spodziewałem. Bardzo przyjemna w czytaniu, niegłupia, plus autor lubi Hermanna Hessego, co jest dodatkowym atutem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Generyczna powieść, trochę jak z przepisu na książkę fantasy, gdzie trzeba odhaczyć konkretne podpunkty, z dosyć oklepanym wątkiem romantycznym i kompletnie zbędnymi scenami intymnymi, a jednak niezwykle wciągająca i przyjemna w czytaniu. Oceniając ją jedynie jako podstawową fantastykę rozrywkową, jest fantastyczna. Nic ponad to, ale w swojej kategorii - świetna.

Generyczna powieść, trochę jak z przepisu na książkę fantasy, gdzie trzeba odhaczyć konkretne podpunkty, z dosyć oklepanym wątkiem romantycznym i kompletnie zbędnymi scenami intymnymi, a jednak niezwykle wciągająca i przyjemna w czytaniu. Oceniając ją jedynie jako podstawową fantastykę rozrywkową, jest fantastyczna. Nic ponad to, ale w swojej kategorii - świetna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niekoniecznie zła, ale widać, że pisała to siedemnastolatka. Chaotyczna, trochę drętwa, często nudna. Czarująca, szczególnie na początku, bo jak na wiek autorki to postacie są przyzwoite i autorka jest pewna tego, co chce powiedzieć, tylko sposób w jaki to robi jeszcze nie jest doskonały.

Niekoniecznie zła, ale widać, że pisała to siedemnastolatka. Chaotyczna, trochę drętwa, często nudna. Czarująca, szczególnie na początku, bo jak na wiek autorki to postacie są przyzwoite i autorka jest pewna tego, co chce powiedzieć, tylko sposób w jaki to robi jeszcze nie jest doskonały.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na terapię. Już. Wszyscy. Dosyć bycia złym wobec siebie, bo efekt będzie taki, że będzie więcej książek takich jak ta.

Na terapię. Już. Wszyscy. Dosyć bycia złym wobec siebie, bo efekt będzie taki, że będzie więcej książek takich jak ta.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Szumnie na okładce wydawca zapowiada "Najnowszą książkę mistrza gatunku", ale bez względu na gatunek, w żadnym z nich ta powieść sobie nie radzi.
Żaden z niej kryminał. Brak jakiejkolwiek zagadki, zero napięcia, nic nie zostaje czytelnikowi do rozwikłania.
Żadna z niej powieść sensacyjna. Znikome wątki w zakończeniu są zdecydowanie niewystarczające, żeby była blisko przyzwoitej powieści sensacyjnej.
No i fantastyka. Po co? Nie wie nikt. Czyżby największą zaletą tej książki było, niezbyt potrzebne tak naprawdę, wspomnienie o miejscu z innej, faktycznie dobrej książki Kinga? Możliwe.
Drętwy, płaski, nieudany główny bohater; bohaterka ex machina wrzucona w połowie książki znikąd i po nic, której pojawienie się sprawia, że ma się wrażenie, że pierwsza i druga połowa książki to dwie różne powieści oraz nuda, która trzyma czytelnika przez 500 na 600 stron to główne cechy tej powieści.
Zakończenie jest świetne, ostatnie 100 stron czyta się fantastycznie, szkoda, że wcale nie warto do nich docierać. Dwie z pięciu gwiazdek dorzucam za zakończenie.
Zamiast "Leona Zawodowca" mamy Leona Zawód-Czytelniczy.

Szumnie na okładce wydawca zapowiada "Najnowszą książkę mistrza gatunku", ale bez względu na gatunek, w żadnym z nich ta powieść sobie nie radzi.
Żaden z niej kryminał. Brak jakiejkolwiek zagadki, zero napięcia, nic nie zostaje czytelnikowi do rozwikłania.
Żadna z niej powieść sensacyjna. Znikome wątki w zakończeniu są zdecydowanie niewystarczające, żeby była blisko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tom 1 - 3/10
Tom 2 - 4/10
Tom 3 - 3.5/10

Tom 1 - 3/10
Tom 2 - 4/10
Tom 3 - 3.5/10

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Za każdym razem, gdy czytam coś Patti Smith, mam wrażenie, że coś od niej kradnę. Zawsze coś biorę sobie z jej nastawienia do ludzi, fascynacji sztuką. Nikt inny nie umie opisać wyjścia po mleko jak przygody życia i przygody życia jak wyjścia po mleko.

Za każdym razem, gdy czytam coś Patti Smith, mam wrażenie, że coś od niej kradnę. Zawsze coś biorę sobie z jej nastawienia do ludzi, fascynacji sztuką. Nikt inny nie umie opisać wyjścia po mleko jak przygody życia i przygody życia jak wyjścia po mleko.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autor ma bardzo ciekawe pomysły, jednak brak pomysłu na to, co z nimi zrobić. Doprowadza to do sytuacji, gdzie ciekawi bohaterowie umierają w nieciekawy sposób, a inteligentni i obyci nie mają niczego do powiedzenia.
Dotyczy to również świata przedstawionego, którego szczegóły poznajemy, jednak żadnych ogólnych cech niestety nie. System magii jest, ale jak działa, nie wiadomo właściwie. Kraina jakoś wygląda, ma lasy, rzeki, jeziora i góry, ale gdzie właściwie to wszystko jest, to zdaje się nie mieć znaczenia. Sporo ciekawych miejsc, takich jak żyjące labirynty, wieże ze smokami, areny, ale to wszystko jakby unosiło się w powietrzu.
Jeśli chodzi o przekaz, całość zakrawa odrobinę o jakiś rodzaj incel fantasy, gdzie wszystko co złe to wina kobiet, a biedny bohater jedynie się poświęca, ale nie jest to klarowne na tyle, żeby dojść do jakichś jednoznacznych wniosków w tym aspekcie.
Mimo wszystko akcja się klei, zwroty akcji następują systematycznie, sensownie i naprawdę są zwrotami akcji.
Jeśli wyjdzie drugi tom, ja chętnie.

Autor ma bardzo ciekawe pomysły, jednak brak pomysłu na to, co z nimi zrobić. Doprowadza to do sytuacji, gdzie ciekawi bohaterowie umierają w nieciekawy sposób, a inteligentni i obyci nie mają niczego do powiedzenia.
Dotyczy to również świata przedstawionego, którego szczegóły poznajemy, jednak żadnych ogólnych cech niestety nie. System magii jest, ale jak działa, nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowite igranie z metaforycznością zdarzeń. Rozdzielenie akcji na wspomnienie i czas właściwy wprowadza na koniec niezwykle intensywny efekt jednoczesnego zmieszania i zaangażowania. Przez niemal całą książkę autor budował historię uniwersalną i realną, jednak zauważalnie wykreowaną, pokazaną w sposób bardzo subtelny i poetycki. Zakończenie jednak jest strzałem w mordę. Brutalnym przebudzeniem.
Mam nadzieję, że wrócę do niej, gdy już ochłonę.

Niesamowite igranie z metaforycznością zdarzeń. Rozdzielenie akcji na wspomnienie i czas właściwy wprowadza na koniec niezwykle intensywny efekt jednoczesnego zmieszania i zaangażowania. Przez niemal całą książkę autor budował historię uniwersalną i realną, jednak zauważalnie wykreowaną, pokazaną w sposób bardzo subtelny i poetycki. Zakończenie jednak jest strzałem w mordę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czasami mało precyzyjna, czasami przykłady zbyt wydumane, ale ogólnie cudowna, przygnębiająca książka, którą czyta się jak powieść. Polecam serdecznie wszystkim.

Czasami mało precyzyjna, czasami przykłady zbyt wydumane, ale ogólnie cudowna, przygnębiająca książka, którą czyta się jak powieść. Polecam serdecznie wszystkim.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Największym szelmostwem niegrzecznego Llosy było wrzucenie bohaterów, życiowej ciamajdy i bezwzględnej oportunistki, w świat Paryża, który nawet nie zostaje opisany, okraszenie tego zdecydowanie zbyt wieloma zdrobnieniami i mimo tego, zbudowanie z tylu szkaradnych elementów niezwykle dobrej, przemyślanej i satysfakcjonującej książki!

Fabuła opiera się na życiu głównego bohatera, Peruwiańczyka Ricarda. Siedem rozdziałów powieści poświeconych jest siedmiu etapom jego życia, od czasów nastoletnich aż do niemalże starczych. W każdym z nich znajduje się, jakżeby inaczej, Niegrzeczna Dziewczynka. Z krążenia wokół siebie tych dwóch charakterów powstaje opowieść o niezwykłej sile woli, jaką prezentują bohaterowie, mimo że każdy tę siłę okazuje w zupełnie różny sposób. Ona, jak zwą ją recenzenci, famme fatale, prostytutka; jak zwie ją sam bohater, nieszczęście. I on, Grzeczny Chłopczyk. Dupek, pantoflarz. A mimo to łączy ich niezwykła siła przyciągania.

Największym błędem w interpretacji tej powieści wydaje mi się niezwykła pokusa, by oceniać ją jedynie po fabule i skrajnościach bohaterów. W ten sposób dojdziemy do wniosku, że to przewidywalny romans o zakochanym, głupim człowieku, który przez całe życie uganiał się za jedną kobietą, a w życiu miał ich tylko trzy, oraz o wstrętnej wyzyskiwaczce, która dążyła jedynie do luksusów i wygody bez wahania idąc po trupach. Jest to, rzecz jasna, w stu procentach prawda, jednak spłycanie tej powieści w tak banalny sposób świadczy o niezwykłym braku wyobraźni.

Gdy skończyłem czytać tę książkę piosenka, jaka przyszła mi na myśl, to utwór zespołu alt-J - Pusher, gdzie jeden z wokalistów śpiewa „are you a pusher or are you a puller?”. Gdyby kategoryzować ludzi w związkach Niegrzeczną Dziewczynkę i Grzecznego Chłopca zdecydowanie określić jako pusherów i pullerów, ale co ciekawe, ich role, mimo że na pierwszy rzut oczywiste, z czasem wydają się zmieniać. Dynamizm postaci następuje w bardzo ciekawy i nieoczekiwany sposób, otóż w powieści schemat, w którym dziewczyna spotyka chłopca, dziewczyna wykorzystuje chłopca i dziewczyna rzuca chłopca powtarza się niemal w każdym z rozdziałów, jednak zawsze byłem zaskoczony tym jak to się stało. Llosa niezwykle umiejętnie gra na przewidywaniach czytelnika.

Nad tym, czy jest to opowieść o miłości, można się spierać. Czy w ogóle miłość tam występuje? On ma obsesję, ona jest oportunistką. Dopełniają się w każdym calu wyniszczając się wzajemnie. Ona morduje go szybko, wielokrotnie, jej ciosy następują spodziewanie, ale zawsze dla głównego bohatera boleśnie. On wyniszcza ją długo. Pozbawia ją hardości powoli, systematycznie, wytrwale. Określanie ich mianem ognia i wody jest o tyle banalne, o ile trafne. Ich siła woli przejawia się w tym, że mimo bólu jaki sprawia im to, jacy są, trwają w tym. Zmienia się ich podejście, ich doświadczenia, ale nie ich natura.

Wadą samej powieści, mimo pięknego języka, jest natłok zdrobnień. Odniosłem wrażenie, że miało to charakteryzować postać Grzecznego Chłopca, ewentualnie odzwierciedlać ich niedoświadczone młodzieńcze lata, niemniej trudność z jaką znosiłem kilka zdrobnień, nawet w jednym zdaniu, niełatwo opisać. Do niewielkich, acz zauważalnych zawodów, zmuszony również jestem dodać dosyć przewidywalne zakończenie. Przez całą powieść autor niezwykle umiejętnie przeplatał charaktery bohaterów, jednak przez to, że robił to tak przemyślanie, zakończenie wydawało się oczywiste i niestety takie było. Nie twierdzę, że wypadło źle, przeciwnie, doskonale wieńczy dzieło, ale mogło wstrząsnąć bardziej.

Niegłupi romans, wielowymiarowy dramat, który dzieje się praktycznie na całym świecie, trochę komentarz polityczny, momentami powieść psychologiczna. Książkę tę można określać wieloma gatunkami, ale chyba żaden doskonale nie odda zawiłości i głębi, jaką stworzył autor. Rozciągnął fabułę na połowę Ziemi, od Peru, przez Francję, aż po Japonię, ale zmniejszył skalę, jakby świat był podwórkiem i wydaje się, że bohaterowie ganiają się po świecie jak gdyby grali w berka. Polecam głównie ze względu na niezwykle ciekawe postacie. Kombinację tych charakterów bez wątpienia warto poznać.

Największym szelmostwem niegrzecznego Llosy było wrzucenie bohaterów, życiowej ciamajdy i bezwzględnej oportunistki, w świat Paryża, który nawet nie zostaje opisany, okraszenie tego zdecydowanie zbyt wieloma zdrobnieniami i mimo tego, zbudowanie z tylu szkaradnych elementów niezwykle dobrej, przemyślanej i satysfakcjonującej książki!

Fabuła opiera się na życiu głównego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przy wcześniejszych tomach serii o Myronie kolejność czytania nie miała znaczenia, traciło się jedynie obeznanie w tym z kim główny bohater akurat sypia, co kompletnie nie miało znaczenia. W tym tomie jednak podejście do bohaterów jest nieco inne i uważam, że przed przeczytaniem należy znać przynajmniej kilka tomów o Myronie (niekoniecznie wszystkie, byle naprawdę wiedzieć jacy są bohaterowie) oraz trylogię o Mickey'u. W innym wypadku straci się wiele z lektury.
Sama książka dosyć średnia. Zaskakująca, to fakt, jednak napięcie nie jest zbudowane wystarczająco dobrze, by te zaskoczenia wywarły na czytelniku faktyczne wrażenie. Książka ma jedynie dwa naprawdę mocne momenty i jeden z nich jest mocny jedynie wtedy, gdy zna się poprzednie tomy, które bardzo polecam.
Dla fanów Myrona pozycja obowiązkowa. Dla reszty znośne czytadło.

Przy wcześniejszych tomach serii o Myronie kolejność czytania nie miała znaczenia, traciło się jedynie obeznanie w tym z kim główny bohater akurat sypia, co kompletnie nie miało znaczenia. W tym tomie jednak podejście do bohaterów jest nieco inne i uważam, że przed przeczytaniem należy znać przynajmniej kilka tomów o Myronie (niekoniecznie wszystkie, byle naprawdę wiedzieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo treściwy i inteligentny romans, niestety również bardzo banalny. Bohaterowie są kreowani na ludzi niezwykle inteligentnych poprzez rozmowy o poezji i muzyce klasycznej, jednak w gruncie rzeczy w tych rozmowach nie mówią niczego wartościowego, przez co kreacja jest niewiarygodna. Całość, która teoretycznie składa się z czterech części, tak naprawdę składa się tylko z dwóch, które nazwałem "Chłopiec chce" i "Chłopiec dostaje". Pierwsza to monotematyczne zarzynanie bólu i strachu. Kompletnie nic się w niej nie dzieje. Część druga to właściwie typowy romans. Całość ratuje bardzo spójna forma i kilka ciekawych uwag. Czytało mi się to z umiarkowaną przyjemnością.

Bardzo treściwy i inteligentny romans, niestety również bardzo banalny. Bohaterowie są kreowani na ludzi niezwykle inteligentnych poprzez rozmowy o poezji i muzyce klasycznej, jednak w gruncie rzeczy w tych rozmowach nie mówią niczego wartościowego, przez co kreacja jest niewiarygodna. Całość, która teoretycznie składa się z czterech części, tak naprawdę składa się tylko z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Death Note #12: Koniec Takeshi Obata, Tsugumi Ohba
Ocena 8,1
Death Note #12... Takeshi Obata, Tsug...

Na półkach: , , ,

[SPOILER]





Nie jestem usatysfakcjonowany zakończeniem ze względu na to, że Light, który właściwie wygrał, którego plan był doskonały, przegrał nie przez własny błąd. Niestety nastąpiło to, co z mojego niewielkiego acz wystarczającego doświadczenia z mangami nie następuje już pierwszy raz i nie jest niczym wyjątkowym, czyli zakończenie na zasadzie "deus ex machina". To kto ostatecznie powinien wygrać w potyczce jest dla mnie mniej ważne niż to w jaki sposób osiągnąłby zwycięstwo, a tutaj zostało osiągnięte w mizerny sposób. Na tę piękną partię szachów wleciał gołąb, nasrał i się cieszy, że wygrał. Cała seria jest fantastyczna, chociaż nie bez wad, niestety zakończenie jej nie dorównuje. Co prawda rekompensuje je cała reszta, ale nadal. Poza tym liczyłem, że Light po śmierci zostanie prawdziwym bogiem, co jednak zostało tylko zasugerowane. Wielka szkoda.

[SPOILER]





Nie jestem usatysfakcjonowany zakończeniem ze względu na to, że Light, który właściwie wygrał, którego plan był doskonały, przegrał nie przez własny błąd. Niestety nastąpiło to, co z mojego niewielkiego acz wystarczającego doświadczenia z mangami nie następuje już pierwszy raz i nie jest niczym wyjątkowym, czyli zakończenie na zasadzie "deus ex machina"....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opowieść o sile ludzkiej woli. O tym, co to znaczy być dobrym człowiekiem, o granicach dobra, skutkach i walce z samym sobą.
Niezwykle treściwa, przejmująca i bardzo inteligentna.

Opowieść o sile ludzkiej woli. O tym, co to znaczy być dobrym człowiekiem, o granicach dobra, skutkach i walce z samym sobą.
Niezwykle treściwa, przejmująca i bardzo inteligentna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Odrobinę lepsza od części pierwszej.
Zasadniczym mankamentem jest tak zwane "lanie wody". Gdyby skrócić książkę o sto, może nawet sto pięćdziesiąt stron, czytelnik niczego by nie zauważył. W formie jaka jest obecnie wszystko dzieje się swoim powolnym acz regularnym, rzecznym rytmem, ale mogło być lepiej.
Bohaterowie nadal mnie do siebie nie przekonują. Ich kreacja nie wybiła się poza pierwszą część, gdzie miałem ich za sztucznych i niewiarygodnych.
Zachęcające z opisu "Igrzyska żywiołów" również okazały się wydmuszką. Są, owszem, ale jeden rozdział to jednak trochę mało. Fakt, to najlepsza część książki, jednak również jedyna, która mogła trwać dłużej, a nie trwała.
Po trzeci tom sięgnę raczej dla spokoju sumienia i satysfakcji z ukończonego cyklu, niż zafascynowania.

Odrobinę lepsza od części pierwszej.
Zasadniczym mankamentem jest tak zwane "lanie wody". Gdyby skrócić książkę o sto, może nawet sto pięćdziesiąt stron, czytelnik niczego by nie zauważył. W formie jaka jest obecnie wszystko dzieje się swoim powolnym acz regularnym, rzecznym rytmem, ale mogło być lepiej.
Bohaterowie nadal mnie do siebie nie przekonują. Ich kreacja nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Illuminae. Illuminae Folder_01 Amie Kaufman, Jay Kristoff
Ocena 8,2
Illuminae. Ill... Amie Kaufman, Jay K...

Na półkach: , ,

Z całą sympatią, jaką posiadam do Jaya Kristoffa, którego uwielbiam za "Tancerzy burzy", "Illuminae" to nie jest dobra książka.
Jak wiadomo, powieść zawiera w sobie bardzo wiele dodatków w postaci raportów, maili, opisów z kamer i wielu innych ilustracji, nie byłem jednak przygotowany na to, że będzie się z nich składała w stu procentach. Trudno właściwie tę książkę nazwać powieścią, to raczej składnica tego, co normalnie jest zapychaczem.
W związku z formą, nie można mówić również o jakimś konkretnym stylu. Całość jest sucha i lakoniczna. W trakcie czytania co prawda coraz mniej, jednak całość wypada naprawdę blado. Tragedię wieńczy fatalne podejście do czytelnika, którego autorzy mają za imbecyla, i tłumaczą mu absolutnie każdy możliwy zwrot akcji.
Największą wadą jednak są bohaterowie. Ezra i Kady to esencje "typowych nastolatków". Ich fatalna konstrukcja irytuje bardziej z każdą stroną, tłumiąc nawet mękę czytania kolejnych raportów.
Całością jestem raczej rozczarowany. Przy tej książce można się dobrze bawić, jednak tylko w momencie, gdy zapomni się jak irytujący są bohaterowie i gdy zaakceptuje się tę, nieznośną na dłuższą metę, formę.

Z całą sympatią, jaką posiadam do Jaya Kristoffa, którego uwielbiam za "Tancerzy burzy", "Illuminae" to nie jest dobra książka.
Jak wiadomo, powieść zawiera w sobie bardzo wiele dodatków w postaci raportów, maili, opisów z kamer i wielu innych ilustracji, nie byłem jednak przygotowany na to, że będzie się z nich składała w stu procentach. Trudno właściwie tę książkę nazwać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę przeczytałem w formie egzemplarza recenzenckiego, bez wiedzy o tym jaki ma tytuł i kto jest autorem.
Przede wszystkim - dobrze bawiłem się przy tej powieści. Stanowiła inteligentną rozrywkę, tego odmówić jej nie mogę. Mnogość poruszanych tematów była na prawdę zaskakująca, dobrze również wykonane było dostosowanie trudnych zagadnień z dziedziny fizyki do czytelnika. Bez zarzucania zbędnymi terminami, ale z wyjaśnieniem tych niezbędnych.
Pozytywnym zaskoczeniem był również styl autorki, który rekompensował wady w konstrukcji. Powieść jest napisana niezwykle sprawnie, niestety nie na tyle, by zatuszować niedoskonałości.
Struktura historii jest niestety jedną ze słabszych stron powieści. Pierwsze sto stron nudziło, kolejne natomiast gnało zbyt szybko. Nie wiedząc kim jest autorka założyłem wówczas, że powieść jest debiutem, bowiem jest to u debiutantów nad wyraz częste.
Najbardziej zaskakującym elementem po tym, jak dowiedziałem się kim jest autorka, była rola kobiet w tej powieści. Otóż odniosłem wrażenie, że główna bohaterka z ciekawej studentki psychologii przechodzi do lochy w rui, żeby skończyć jako chodząca macica bez własnego zdania.
Cała książka to niewątpliwie ciekawa propozycja, coś nowego na polskim rynku wydawniczym. Warto dać jej szansę, żeby samemu przekonać się o jej treści.

Książkę przeczytałem w formie egzemplarza recenzenckiego, bez wiedzy o tym jaki ma tytuł i kto jest autorem.
Przede wszystkim - dobrze bawiłem się przy tej powieści. Stanowiła inteligentną rozrywkę, tego odmówić jej nie mogę. Mnogość poruszanych tematów była na prawdę zaskakująca, dobrze również wykonane było dostosowanie trudnych zagadnień z dziedziny fizyki do czytelnika....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Godna kontynuacja "Stalowego serca".
Nadal szybka akcja, ponownie wypełniona nieprzewidywalnymi zwrotami, znowu prowadzi czytelnika do zaskakującego zakończenia książki.
Jak to u Sandersona, wszystko bardzo dobre. I to jest problematyczne, bo bardzo dobry schemat na powieść, jaki wymyślił sobie Sanderson, z czasem przestaje taki być, bo staje się zużyty. Czytelnik wyłapuje momenty, w których powinien być zaskoczony, ale już nie jest, bo się ich spodziewał. Ale to jeszcze nie jest ten moment i (jak ja to nazywam) "syndrom Harlana Cobena" jeszcze tu nie wystąpił. Meteriał jest naciągnięty, ale trzyma się dobrze i daleko mu do pękania.
Bohaterowie wciąż zabawni, zaskakujący, dobrze skonstruowani, naturalni. David znowu nie umie w metafory, Megan znowu piękna. Wszystko na swoim miejscu.

Godna kontynuacja "Stalowego serca".
Nadal szybka akcja, ponownie wypełniona nieprzewidywalnymi zwrotami, znowu prowadzi czytelnika do zaskakującego zakończenia książki.
Jak to u Sandersona, wszystko bardzo dobre. I to jest problematyczne, bo bardzo dobry schemat na powieść, jaki wymyślił sobie Sanderson, z czasem przestaje taki być, bo staje się zużyty. Czytelnik wyłapuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeden wieczór, a tyle emocji!
Króciutka książka Boyne'a stwarza według mnie bardzo wiele możliwości, by ją błędnie zinterpretować. Poruszana przez nią tematyka, opowiedziana wcześniej na milion sposobów, świadczy o odwadze autora. Ale tą tematyką nie jest holokaust.
Jest nią przyjaźń.
Motyw obozu śmierci został potraktowany odrobinę po macoszemu, jednak wziąwszy pod uwagę fakt, że historia jest opowiadana z perspektywy dziewięciolatka nie ma się czemu dziwić, przeciwnie. Niedoświadczone dziecko odebrało to na swój własny sposób, co autor bardzo dobrze wykorzystał.
Oświęcim występujący w książce odbieram raczej jako tło dla cudownej historii dwóch młodych chłopców, niż nowy głos w sprawie tragedii, jaka miała tam miejsce. Boyne nie sili się na oceny, nie krytykuje, jedynie przedstawia, resztę robi czytelnik.
Bardzo ciekawa powieść, chociaż mogłaby być odrobinę bardziej rozwinięta. Niemniej, polecam wszystkim.

Jeden wieczór, a tyle emocji!
Króciutka książka Boyne'a stwarza według mnie bardzo wiele możliwości, by ją błędnie zinterpretować. Poruszana przez nią tematyka, opowiedziana wcześniej na milion sposobów, świadczy o odwadze autora. Ale tą tematyką nie jest holokaust.
Jest nią przyjaźń.
Motyw obozu śmierci został potraktowany odrobinę po macoszemu, jednak wziąwszy pod uwagę...

więcej Pokaż mimo to