Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

W przeciwieństwie do pierwszej części, którą pochłonęłam błyskawicznie, drugą co rusz odkładałam na dłużej bo mnie zwyczajnie nudziła.

W przeciwieństwie do pierwszej części, którą pochłonęłam błyskawicznie, drugą co rusz odkładałam na dłużej bo mnie zwyczajnie nudziła.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W ogóle nie mogłam się przedrzeć przez pierwszą część aż do [SPOILER] porwania żony. Wtedy dopiero w moim odczuciu akcja nabrała tempa i dopiero wtedy zaczęłam czytać z wypiekami na twarzy. Wcześniej męczyłam książkę ponad tydzień. Końcówka ją na szczęście uratowała, ale trochę odczekam przed sięgnięciem po drugi tom.

W ogóle nie mogłam się przedrzeć przez pierwszą część aż do [SPOILER] porwania żony. Wtedy dopiero w moim odczuciu akcja nabrała tempa i dopiero wtedy zaczęłam czytać z wypiekami na twarzy. Wcześniej męczyłam książkę ponad tydzień. Końcówka ją na szczęście uratowała, ale trochę odczekam przed sięgnięciem po drugi tom.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zabierałam się do tej książki trzy razy, trudno było przebrnąć przez początek, ale potem było coraz lepiej. Zakończenie natomiast strasznie pobieżne i "po łebkach", jakby autora gonił deadline a miał napisane tylko 3/4 książki. Z tego powodu pozostał lekki niedosyt.

Zabierałam się do tej książki trzy razy, trudno było przebrnąć przez początek, ale potem było coraz lepiej. Zakończenie natomiast strasznie pobieżne i "po łebkach", jakby autora gonił deadline a miał napisane tylko 3/4 książki. Z tego powodu pozostał lekki niedosyt.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pudełko z guzikami Gwendy Richard Chizmar, Stephen King
Ocena 6,7
Pudełko z guzi... Richard Chizmar, St...

Na półkach: , ,

Nie dajcie się zwieść, to opowiadanie wydane w formie książki. Czas czytania podany na tej stronie znacznie zawyżony ze względu na format książki, wielkość czcionki i wszystkie ozdobniki. To jest godzina czytania, maksymalnie półtora.
Wszystkie części powinny być wydane jako jedna pozycja - inaczej traktuję to jak skok na kasę. Mój egzemplarz wyłowiłam z kosza w supermarkecie, więc nie czuję się oszukana.
Treść - niezła, ale szału nie ma. Nieco płytka i pobieżna. W sumie ocena to naciągane 5/10.

Nie dajcie się zwieść, to opowiadanie wydane w formie książki. Czas czytania podany na tej stronie znacznie zawyżony ze względu na format książki, wielkość czcionki i wszystkie ozdobniki. To jest godzina czytania, maksymalnie półtora.
Wszystkie części powinny być wydane jako jedna pozycja - inaczej traktuję to jak skok na kasę. Mój egzemplarz wyłowiłam z kosza w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetne, wielowymiarowe postacie. Fajnie, że książka nie trzyma się tylko jednego wątku (głównego, kryminalnego), ale przy okazji roztrząsa prywatne sprawy i kawałek życia śledczych. Są dzięki temu bliżsi i prawdziwsi. Jedno nie daje mi spokoju, bo chyba w końcu nigdzie nie było wyjaśnione - skąd znajomi na facebooku ? (bez spojlerów ;)

Świetne, wielowymiarowe postacie. Fajnie, że książka nie trzyma się tylko jednego wątku (głównego, kryminalnego), ale przy okazji roztrząsa prywatne sprawy i kawałek życia śledczych. Są dzięki temu bliżsi i prawdziwsi. Jedno nie daje mi spokoju, bo chyba w końcu nigdzie nie było wyjaśnione - skąd znajomi na facebooku ? (bez spojlerów ;)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dokładnie to, co w przedmowie - kawałek internetu (czytaj: treść dostępna za darmo) wydrukowana na papierze. Nie kupiłabym raczej, ściągnęłam w ramach abonamentu w ebooku i tylko dlatego przeczytałam w tej formie. Lektura na 2-3 godziny.

Dokładnie to, co w przedmowie - kawałek internetu (czytaj: treść dostępna za darmo) wydrukowana na papierze. Nie kupiłabym raczej, ściągnęłam w ramach abonamentu w ebooku i tylko dlatego przeczytałam w tej formie. Lektura na 2-3 godziny.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klasyk.

Klasyk.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem, jak ta książka znalazła się na moim czytniku - prawdopodobnie losowo ją ściągnęłam bo spodobała mi się okładka albo opis na legimi. Komedia romantyczna (według okladki) to nie jest gatunek, po jaki zazwyczaj sięgam, więc być może moja ocena nie jest sprawiedliwa, być może jest to perełka wśród romantycznych komedii a ja się po prostu nie znam.
Zacznę od tego, że miałam wrażenie, że czytam książkę dla młodzieży, poza scenami erotycznymi i pijackimi (chociaż, po namyśle, w dzisiejszych czasach to o niczym nie przesądza), ponieważ główna bohaterka zachowuje się na piętnaście a nie dwadzieścia pięć lat. Albo może ja, prawie czterdziestoletnia matrona, straciłam dystans? Dziewczyna jest wkurzająca, niestabilna, pyskata (oprócz chwil, kiedy powinna odpyskować swojemu bucowatemu chłopakowi, wtedy nagle zamienia się w rozlazłą rozdziawę), egoistyczna i czasem zwyczajnie głupia. Czemu jej sąsiad zakochał się w niej i świata poza nią nie widzi - trudno powiedzieć. Czemu ona zakochała się w sąsiedzie - zgadnąć równie trudno, bo poza jego zewnętrznymi cechami fizycznymi koleś praktycznie nie istnieje. Ma piękny uśmiech, dołeczki w policzkach, niski głos, a dotykiem doprowadza główną bohaterkę niemal do orgazmu.
Pozostałe postacie w tej książce również istnieją w zasadzie szczątkowo, jako tło dla dziwnego miotania się głównej bohaterki między przygłupim obecnym chłopakiem a sąsiadem ciasteczkiem z dołeczkami w policzkach. Dziewczyna dosiada sąsiada, a następnego dnia wmawia sobie i wszystkim, którzy z jakiegoś powodu chcą tego słuchać, że go nienawidzi. Potem wraca do swojego chłopaka i tłumaczy sobie, że nienawidzi tego pierwszego, bo ją zdradził. No nie klei mi się to. Nie tylko to zresztą, w tej książce mało co ma sens.
Chłop, który obsesyjnie chodzi na siłkę, zamiast szejków proteinowych trzyma w lodówce tubę bitej śmietany a w knajpie zamawia wegańskie danie. Potem chla wódę do ululania. W zasadzie mam wrażenie, że wszyscy w tej książce chlają jakieś koszmarne ilości wódki. Na zmianę z rypaniem się po kątach, krzakach i sadach.
Sceny erotyczne mogłyby być jakimś urozmaiceniem od tego chłamu, jakimś powodem, żeby sięgnąć po tę książkę, ale są równie fatalne jak reszta treści. Na dowód posłużę się cytatami: "Zapach jego perfum łechtał Paulinę najbardziej w okolicach podbrzusza. Był to dobry zapach." Oraz "Cichutko jęczała. Że też nie mogła głośniej. Że też Tomek nie dał jej wcześniej znać, że przyjdzie. Wygłuszyłaby pokój opakowaniami od jajek, a tak to musiała jej wystarczyć własna pięść i poduszka."
No dziewczyna rypie się z typem i jedyne jajka, o jakich myśli, to te w wytłaczankach.
Komedia owszem, wyszła, ale mam wrażenie, że smiałam się nie z tego, z czego autorka by sobie życzyła.

Nie wiem, jak ta książka znalazła się na moim czytniku - prawdopodobnie losowo ją ściągnęłam bo spodobała mi się okładka albo opis na legimi. Komedia romantyczna (według okladki) to nie jest gatunek, po jaki zazwyczaj sięgam, więc być może moja ocena nie jest sprawiedliwa, być może jest to perełka wśród romantycznych komedii a ja się po prostu nie znam.
Zacznę od tego, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam dwie teorie, jak powstała ta książka.
Pierwsza teoria - było sobie opowiadanie, ale wydawca bardzo mocno zażyczył sobie pełnometrażowej książki i kazał na kolanie dopisać więcej zdań i szczegółów. Niestety nie żadnych przemyśleń ani wewnętrznych monologów, ale po prostu szczegółów. Ile kosztowało pokrycie dachu, jakie narzędzia zapakowali panowie wykonujący pokrycie dachu, jakie artykuły kupili panowie budwlańcy do pokrycia dachu... Ile łyżeczek kawy sypał bohater do szklanki, ile łyżeczek cukru, w którą stronę mieszał i ile razy.
Druga teoria - to miało być love story między Markiem i Antonim, takie polskie prowincjonalne Brokeback Mountain, ale wydawca nie zgodził się na wątki miłosne, gdyż polski czytelnik mógłby nie być na to gotowy. W efekcie kazał wykreślić wszystkie zdania, w których autor jakkkolwiek nawiązał do owego uczucia, dodawszy za to na kolanie historię zmory z okna.
TL;DR: Dialogi niedobre… bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.

Mam dwie teorie, jak powstała ta książka.
Pierwsza teoria - było sobie opowiadanie, ale wydawca bardzo mocno zażyczył sobie pełnometrażowej książki i kazał na kolanie dopisać więcej zdań i szczegółów. Niestety nie żadnych przemyśleń ani wewnętrznych monologów, ale po prostu szczegółów. Ile kosztowało pokrycie dachu, jakie narzędzia zapakowali panowie wykonujący pokrycie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pratchett niezmiennie najlepszy na jesienną chandrę. Kiedy dorosnę, chcę zostać Nianią Ogg.

Pratchett niezmiennie najlepszy na jesienną chandrę. Kiedy dorosnę, chcę zostać Nianią Ogg.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytałam wcześniej Sławka Michorzewskiego i odpowiada mi to absurdalne poczucie humoru (jeśli przyjmiemy, że to bajka, nie traktujemy nic z tego co się wydarzyło poważnie), ale ta książka mnie trochę wymęczyła, zwłaszcza końcówka. Lekki przesyt.

Czytałam wcześniej Sławka Michorzewskiego i odpowiada mi to absurdalne poczucie humoru (jeśli przyjmiemy, że to bajka, nie traktujemy nic z tego co się wydarzyło poważnie), ale ta książka mnie trochę wymęczyła, zwłaszcza końcówka. Lekki przesyt.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bez wątku "żywego" obrazu powieść wcale nie straciłaby na wartości, a może nawet paradoskalnie mogłaby zyskać. Świetnie opisane psychologiczne zależności przemocowego związku, świetny obraz psychopaty, tylko to fantasy w tym wszystkim mi nie podeszło. Miałam wrażenie, że wątek obrazu został dodany po to, żeby łatwo było uśmiercić Normana. Był na tyle przebiegły, silny i opętany żądzą mordu, że żeby go unicestwić trzebaby było albo porządnie się wysilić twórczo i wymyślić logiczny i prawdopodobny sposób na "przechytrzenie" psychopaty o nadludzkiej sile, albo wprowadzić deus ex machina w postaci kobiety-czarnej wdowy, która go zżera. No cóż, można i tak.

Bez wątku "żywego" obrazu powieść wcale nie straciłaby na wartości, a może nawet paradoskalnie mogłaby zyskać. Świetnie opisane psychologiczne zależności przemocowego związku, świetny obraz psychopaty, tylko to fantasy w tym wszystkim mi nie podeszło. Miałam wrażenie, że wątek obrazu został dodany po to, żeby łatwo było uśmiercić Normana. Był na tyle przebiegły, silny i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Druga powieść Macieja Marcisza po niezwykle udanym debiucie. "Książka o przyjaźni" opowiada o chwili, w której orientujesz się, że z przyjaciółmi na dobre i złe z liceum łączy was już niewiele, prawe nic. Rozczarowanie? Porażka? Tragedia? Czy element dorastania, dojrzewaniia i odnajdywania siebie? Przeczytajciie, fajne i bezpretensjonalne.

Druga powieść Macieja Marcisza po niezwykle udanym debiucie. "Książka o przyjaźni" opowiada o chwili, w której orientujesz się, że z przyjaciółmi na dobre i złe z liceum łączy was już niewiele, prawe nic. Rozczarowanie? Porażka? Tragedia? Czy element dorastania, dojrzewaniia i odnajdywania siebie? Przeczytajciie, fajne i bezpretensjonalne.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czasami trochę zbyt stylistyczne nachalna.

Czasami trochę zbyt stylistyczne nachalna.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Billy Summers to książka niezła. Obiecywano mi jednak, że będzie to western i King nie pokusi się o wrzucanie wątków paranormalnych, natomiast znalazł się wątek dotyczący Hotelu Panorama i obrazu przedstawiającego zwierzęta wycięte z żywopłotu. Sam wątek nie wniósł niczego do fabuły, był jedynie nawiązaniem do Lśnienia, autor znany jest zresztą z tego, że wplata różne nawiązania z książek do innych powieści, jednak bardziej cieszyłabym się z dyskretnego "mrugnięcia okiem" (scena, w której Alice wychodzi na pierwszy spacer i patrzy w miejsce, gdzie stał hotel - w zasadzie by wystarczyła) niż z takiej przydługiej, topornej, nic nie wnoszącej sekwencji scen. Billy wiesza obraz, Billy zdejmuje obraz, Billy wiesza obraz, Billy odwraca obraz do ściany, Billy zdejmuje obraz.
Poza tym, jak to King, serwuje nam sporo klisz, ale wszystkie podane w takim sosie, że są wyjątkowo strawne. Weteran wojenny, flashbacki z przeszłości, ostatnia misja, coś idzie nie tak, wybijamy wszystkich złych, końcówka dość przewidywalna. Jednak mimo wszystko czyta się dobrze, choć nie rewelacyjnie.

Billy Summers to książka niezła. Obiecywano mi jednak, że będzie to western i King nie pokusi się o wrzucanie wątków paranormalnych, natomiast znalazł się wątek dotyczący Hotelu Panorama i obrazu przedstawiającego zwierzęta wycięte z żywopłotu. Sam wątek nie wniósł niczego do fabuły, był jedynie nawiązaniem do Lśnienia, autor znany jest zresztą z tego, że wplata różne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie do końca mi ta książka podeszła, męczyłam ją dość długo. Sprawiała wrażenie, jakby była pisana dla nastolatków (gdyby nie kilka przekleństw, ale niezbyt soczystych). Dość naiwna i szablonowa. W walce dobra ze złem dobrzy są niemal aniołami, a źli są zepsuci do cna. Zakończenie bez sensu. Warsztatowo kiepska, ale widziałam gorsze.

Nie do końca mi ta książka podeszła, męczyłam ją dość długo. Sprawiała wrażenie, jakby była pisana dla nastolatków (gdyby nie kilka przekleństw, ale niezbyt soczystych). Dość naiwna i szablonowa. W walce dobra ze złem dobrzy są niemal aniołami, a źli są zepsuci do cna. Zakończenie bez sensu. Warsztatowo kiepska, ale widziałam gorsze.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka "rozkręcała się" bardzo powoli. Dwie - jak mogłoby się wydawać - odrębne historie, oddzielone w czasie o trzydzieści lat. Na początku nie wiedziałam, kto jest kim, postacie nakreślone były bardzo pobieżnie, potem zrozumiałam, że to prawdopodobnie dlatego, żebym nie przywiązywała się do żadnej - bohaterowie w większości po kolei umierali. Mniej więcej w połowie akcja nabrała trochę tempa, zżyłam się z głównym bohaterem - Yalem, kibicowałam mu i wierzyłam, że on jeden pozostanie przy życiu. Niestety, choroba, która siała spustoszenie w kręgach chicagowskich gejów dosięgnęła i jego. Nie doczekał lekarstwa. Scena, w której wjeżdżał na wózku z butlą ukradzionego tlenu, na ukradzionym czasie, do galerii, rozłożyła mnie na łopatki.
Historia Fiony i jej związku z córką była świetnym uzupełnieniem historii, pokazała, jak daleko idące konsekwencje w życiach tak wielu ludzi wywołała ta epidemia.

Książka "rozkręcała się" bardzo powoli. Dwie - jak mogłoby się wydawać - odrębne historie, oddzielone w czasie o trzydzieści lat. Na początku nie wiedziałam, kto jest kim, postacie nakreślone były bardzo pobieżnie, potem zrozumiałam, że to prawdopodobnie dlatego, żebym nie przywiązywała się do żadnej - bohaterowie w większości po kolei umierali. Mniej więcej w połowie akcja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trudno nie oceniać tej książki przez pryzmat innych, bo Małecki przyzwyczaił mnie do pewnej jakości, tutaj czegoś mi niestety zabrakło. Szkoda mi trochę, bo o ile poprzednie książki trochę odkrywałam, to tej już towarzyszył spory szum medialny i spore oczekiwania po tych wszystkich zachwyconych recenzjach. Być może to po prostu nie moja historia, być może to pompowanie balonika nastawiło mnie na coś więcej.

Trudno nie oceniać tej książki przez pryzmat innych, bo Małecki przyzwyczaił mnie do pewnej jakości, tutaj czegoś mi niestety zabrakło. Szkoda mi trochę, bo o ile poprzednie książki trochę odkrywałam, to tej już towarzyszył spory szum medialny i spore oczekiwania po tych wszystkich zachwyconych recenzjach. Być może to po prostu nie moja historia, być może to pompowanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytanie książek Żulczyka jest trochę jak oglądanie filmów Smarzowskiego. Nie podoba ci się to, co widzisz, ale wiesz, że to jest prawdziwe. Bardzo dobra, prawdziwa, smutna książka.

Czytanie książek Żulczyka jest trochę jak oglądanie filmów Smarzowskiego. Nie podoba ci się to, co widzisz, ale wiesz, że to jest prawdziwe. Bardzo dobra, prawdziwa, smutna książka.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Srogi gniot.
Na początku było śmiesznie, kierowca z umiejętnościami godnymi Jamesa Bonda, zabili go i uciekł, wrzucony do kontenera Caritasu wydostał się z niego (jak???) i wrócił przez garaż (czemu nie frontem???) żeby powiadomić swoją chlebodawczynię, że oto jej córka została porwana, ale niech się nie lęka, bo kierowca jest właściwie eks-agentem specjalnym i eks-gangsterem i właściwie eks-znajomym wszystkich członków mafii w mieście, polskiej i rosyjskiej, zna wszystkich i wszystko, ale jakoś nie zna porywaczy i nie zorientował się, że cały dzień go śledzili, ale to jest do naprawienia, ponieważ...
To powyższe zdanie, przydługie i nad wyraz chaotyczne, jest niejako metaforą tej książki, przydługiej (nie z powodu objętości - każdą książkę tej jakości czyta się zbyt długo) i chaotycznej. Miał być amerykański sen, wyszedł scenariusz dla Papryka Vege.
Kobieta, która przyznaje, że nigdy w życiu nie trzymała broni, następnego dnia strzela gangsterowi precyzyjnie w głowę, serce i jaja (nie żartuję, w te miejsca celowała i trafiła raz za razem). Kobieta, która przy każdej możliwej okazji przechadza się po domu nago, nie bacząc na świadków w postaci rzeczonego kierowcy czy jakichś tam kurierów (no bo co ma do stracenia miliarderka, gdyby jej nagie zdjęcia gdzieś wypłynęły? No przecież nic). Kobieta, która, by ukoić zszargane nerwy, bo gdzieś tam porywacze biją i gwałcą jej córkę, by utulić swój smutek, korzysta z jedynego znanego jej sposobu rozładowania stresu, mianowicie wskakuje na pal swojemu kierowcy i ujeżdża go wielokrotnie, całą noc, krzycząc "pieprz mnie, nic nie mów tylko mnie pieprz". Kobieta, która jest miliarderką, przebudowała swój dom tak, że ma w nim basen, ma z tuzin osób które dla niej w domu pracują (pokojówka, sprzątaczka, kucharz, stylistka, wyżej wymieniony kierowca...), ma w łazience dziesięć stojących w rzędzie zestawów szczoteczek do zębów dla gości, ale swojego kierowcę pierwszej nocy kładzie spać gdzie? Na kanapie w salonie. Drugiej nocy już oczywiście na sobie, pod sobą i w sobie, ale ta pierwsza noc, kiedy uświadamiamy sobie, że miliarderka ma 10 zestawów toaletowych dla gości ale żadnych pokoi gościnnych... Bezcenna.
Co jeszcze?
Aaa, tytułowy lockdown. Pandemia, jak sam autor przyznaje w posłowiu, ma być jedynie pretekstem do tego, żeby miliarderka nie mogła wypłacić pieniędzy na okup, z powodu wprowadzenia stanu wyjątkowego i limitów wypłat. Ale, ludzie drodzy, koniec końców okazuje się, że porwanie zleciła osoba, która de facto mogła użyć wpływów politycznych by jej pomóc w wypłaceniu pieniędzy, bo zresztą zrobiła to na początku (to znaczy inną sumę i jeszcze przed porwaniem, ale fakt jest faktem). Więc skoro zależało jej na pieniądzach z okupu, dlaczego nie pomogła ich wypłacić za tym drugim razem? Miałaby kasę dużo szybciej.
Ale, wracając do pandemii, bo gdzieś tam ona się przewija w tle. Co prawda miasto jest ogarnięte chaosem, gdzieniegdzie snuje się dym, grupy szabrowników napadają na sklepy, policja nie jest w stanie nad tym zapanować, ale jak jakiś biedny Albercik chce sobie ukraść jedną paczkę fajek, natychmiast materializuje się przy nim patrol policji w liczbie sztuk trzy (w tej książce zawsze, ale to zawsze policjanci pojawiają się albo trójkami albo całym batalionem) i Albercik dostaje kulkę. Kim jest Albercik, zapytacie, i czym zasłużył sobie na to żeby być rozstrzelanym, oprócz chęci kradzieży papierosów ze sklepu? Otóż - nie wiadomo. Albercik nie pojawił się nigdy wcześniej ani nie przewinie się nigdy później. Jest jednym z przerywników, scenek, które nie są zupełnie powiązane z fabułą, ale mają pokazać chaos opanowujący stolicę. Zniszczenie, degrengolada, strzelaniny, histeria, zezwierzęcenie. Zamknięte całe ulice i dzielnice. No, z wyjątkiem oczywiście ulic na trasie przejazdu naszych głównych bohaterów. Wydają się cały dzień jeździć z punktu A do punktu B, od jednego gangstera do drugiego i nigdy nie natrafiają na blokadę, na korek, na - chociażby - bójkę batalionu policji z rozszalałym tłumem, bo takie scenki-przerywniki też się przewijały. Nie, nasi bohaterowie jeżdżą sobie spokojnie po mieście załatwiając swoje brudne interesy, a jedyne strzelaniny, jakimi są uczestnikami, to te wokół siedzib gangów i mafijnych burdeli.
Na początku było nawet śmiesznie i każda kolejna scena przebijała absurdem poprzednią, ale im dłużej to czytałam, tym większe czułam znużenie i przesyt tym pędzącym dramatyzmem.
Ogólnie mam wrażenie, że tę powieść napisał zawodowy kierowca i to jest jakiś jego mokry sen o idealnej pracy i pracodawczyni. Jest w niej jakaś wartość, niewątpliwie humorystyczna, dla takich osób jak ja, które potrafią odnaleźć prostą radość w czytaniu turbo żenady. Im bliżej końca, tym bardziej irytująco, a mniej śmiesznie, jednak jeśli są tu jacyś miłośnicy książek tak złych, że aż dobrych (coś jak kinomaniacy oglądający najgorsze filmy świata), warto się zapoznać choć z fragmentami tego dzieła.

Srogi gniot.
Na początku było śmiesznie, kierowca z umiejętnościami godnymi Jamesa Bonda, zabili go i uciekł, wrzucony do kontenera Caritasu wydostał się z niego (jak???) i wrócił przez garaż (czemu nie frontem???) żeby powiadomić swoją chlebodawczynię, że oto jej córka została porwana, ale niech się nie lęka, bo kierowca jest właściwie eks-agentem specjalnym i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to