Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Gdy Rebis wznowił "Czarną chmurę" Hoyle'a postanowiłem sięgnąć na półkę i z tylnego rzędu książek wyciągnąć jej 1-sze polskie wydanie z 1981 roku (ukazało się w zacnej serii Fantastyka i Groza firmowanej przez Wyd. Literackie). Nie pamiętałem już zbyt wiele z tej powieści, przeczytanej wiele lat temu, poza tym że historia dotyczyła kontaktu z obcą cywilizacją, która znajdowała się w obłoku wędrującym przez otchłanie Kosmosu. No i, że tytuł ten zrobił na mnie wtedy bardzo dobre wrażenie.

Powtórna lektura utwierdza mnie w przekonaniu, że książka należy do tych ponadczasowych i wpisuje się w absolutny kanon SF. Jedyne co trochę razi naiwnością, to nierealne tempo rozwiązywania problemów przez naukowców i przekuwania idei w gotowy produkt.

Książka, niezbyt gruba, jest istną kopalnią pomysłów eksploatowanych przez pokolenia pisarzy SF. Mamy więc nieśmiertelne dylematy: czy istnieje życie w Kosmosie (poza tym na Ziemi oczywiście); czy może ono wykształcić się tylko na planetach; czy musi być oparte na białku; czy możliwy jest kontakt z pozaziemską cywilizacją, jaka będzie jej relacja w stosunku do nas (wroga, przyjazna, obojętna); czy możemy dowiedzieć się czegoś od takiej cywilizacji, co przyśpieszy z kolei nasz rozwój, itd. Przewija się dodatkowo wątek teologiczny, pytanie o cywilizacje nadrzędne (umykające naszej zdolności poznania i zrozumienia). Jest też konfrontacja świata naukowców (trochę idealistycznie przedstawionego jako ten bezinteresowny, mający na celu tylko rozwój ku chwale ludzkości) i świata polityków (w większości buce, przekonani o własne wielkości, a każdy innych to potencjalny wróg, któremu trzeba przyłożyć). Dzieje się zatem dużo, ale nie ma jakiś rażących niespójności logicznych, poza wspomnianą już trochę naiwną wiarą w sprawczość i ideowość naukowców. Sporo jest prób wyjaśnienia zachodzących procesów poprzez odwołanie się do fizyki i astronomii, ale nie przekracza to progu bólu.

Podsumowując: warto, a nawet trzeba przeczytać, bo książka jest napisana sprawnie, bawi, uczy i pobudza do myślenia.

Gdy Rebis wznowił "Czarną chmurę" Hoyle'a postanowiłem sięgnąć na półkę i z tylnego rzędu książek wyciągnąć jej 1-sze polskie wydanie z 1981 roku (ukazało się w zacnej serii Fantastyka i Groza firmowanej przez Wyd. Literackie). Nie pamiętałem już zbyt wiele z tej powieści, przeczytanej wiele lat temu, poza tym że historia dotyczyła kontaktu z obcą cywilizacją, która...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kroki w nieznane. Almanach fantastyczno-naukowy 5 Isaac Asimov, Ray Bradbury, Arthur C. Clarke, Victor Contoski, Andrzej Czechowski, Terry Dixon, Philip José Farmer, Bruce Jay Friedman, Aleksander Gorbowski, Stanisław Lem, Krzysztof Wiesław Malinowski, Dean McLaughlin, Wiaczesław Moroczko, Rick Norwood, Michaił Puchow, Robert Sheckley, Robert Silverberg, Clifford D. Simak, Henry Slesar, Andrzej Trepka, Kurt Vonnegut, Ilja Warszawski, Laurence Yep, Janusz A. Zajdel
Ocena 7,4
Kroki w niezna... Isaac Asimov, Ray B...

Na półkach:

"Słowa te ryję na glinianych tabliczkach przed moją jaskinią".

Czyż to zdanie z opowiadania Lema "Profesor A. Dońda" nie powinno trafić do zbioru najsłynniejszych pierwszych zdań otwierających utwory literackie? Przecież to genialny początek opowiadania SF.

Literatura science fiction, szczególnie w swojej krótkiej formie, to przede wszystkim zaskakujący pomysł, poruszająca idea, niepokojąca wizja. Opowiadania zawarte w tej antologii idealnie do tego pasują. Oczywiście jedne są rewelacyjne a inny tylko po prostu dobre, każde zaś na pewno jest wart przeczytania.

Do tych najlepszych (subiektywnie) należą "Hart ducha" Vonneguta - jeszcze jedna zwariowana i niepokojąca wariacja na temat szalonego naukowca (jeden z głównych bohaterów nazywa się zresztą Frankenstein); "Gambit von Gooma" Contoskiego - opowiadanie w duchu Monty Phytona (odpowiednik skeczu "Najśmieszniejszy kawał na świecie" przeniesiony do środowiska szachistów); "Szczęśliwy dzień w roku 2381" Silverberga - wizja społeczeństwa, którego głównym celem jest rozmnażanie (trochę przerażająca antyutopia); "Ognie wewnątrz" Clarke'a - a co jeśli wewnątrz Ziemi istnieje jakaś cywilizacja?; "Raport z piwnicy" Zajdla - konsekwencje eksperymentu, nad którym traci się kontrolę; "Dzieci Selcheya" Yepa - znowu o eksperymentach naukowych i ich cenie (smutne, gorzkie, ale jednak z nutką optymizmu na koniec); "Strzała czasu" Clarke'a - o podróżach w czasie (bez jakiegoś przesłania, ale z fajną, zaskakującą końcówką); "Schizochronia" Malinowskiego - wzruszające (kto pamięta jeszcze tego autora?); "Ostatnie pytanie" Asimova - ciekawy głos na temat sztucznej inteligencji i przyczynek do odpowiedzi na pytanie o powstanie wszechświata (przewrotne); "Tylko we wtorek" Farmera - czasem do czegoś usilnie dążymy i jak już to osiągniemy to... spotyka nas rozczarowanie.

Tylko usiąść i czytać, bo stare jest piękne. Szczególnie w SF.

"Słowa te ryję na glinianych tabliczkach przed moją jaskinią".

Czyż to zdanie z opowiadania Lema "Profesor A. Dońda" nie powinno trafić do zbioru najsłynniejszych pierwszych zdań otwierających utwory literackie? Przecież to genialny początek opowiadania SF.

Literatura science fiction, szczególnie w swojej krótkiej formie, to przede wszystkim zaskakujący pomysł,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Śmierć trawy" przedstawia losy ludzkości po zaatakowaniu i zniszczeniu przez wirusa traw, a więc i zbóż. Państwa postawione przed problemem wszechogarniającego głodu ulegają rozkładowi. Zaczyna rządzić chaos. Prawo, solidarność, współczucie stają się wspomnieniem, a ci, którzy chcą kierować się tymi wartości skazują siebie i najbliższych na zagładę.
W książce śledzimy grupę osób, które przedzierają się z Londynu, do doliny znajdującej się na północy Anglii, w której liczą na przetrwanie. Żeby tam jednak dotrzeć muszą być bardziej bezwzględni niż inni. Powoduje to u czytelnika ciągłą walkę serca z rozumem. Ten emocjonalny rollercoaster zdziera kolejne warstwy złudzeń na temat ludzi i ciągle domaga się odpowiedzi na pytanie: a jak ty byś postąpił?
W tle przewija się wątek rodzącego się przywództwa, zrazu przypadkowego a potem coraz bardziej wciągającego i uzależniającego, chociaż cena jest niemała.
Książka warta przeczytania, warta przemyślenia. Dołuje. Czy daje trochę nadziei? - to zależy od indywidualnych priorytetów.

"Śmierć trawy" przedstawia losy ludzkości po zaatakowaniu i zniszczeniu przez wirusa traw, a więc i zbóż. Państwa postawione przed problemem wszechogarniającego głodu ulegają rozkładowi. Zaczyna rządzić chaos. Prawo, solidarność, współczucie stają się wspomnieniem, a ci, którzy chcą kierować się tymi wartości skazują siebie i najbliższych na zagładę.
W książce śledzimy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnich kilka miesięcy życia żołnierza, którego celem jest naciśnięcie przycisków odpalających rakiety przenoszące ładunki nuklearne.

Ostatnich kilka miesięcy istnienia życia na Ziemi.

Ta książka, jak mawiał pewien bohater filmów, może człowieka rozmontować.

Tylko brak dostatecznej wyobraźni sprawia, że jeszcze istnieje broń nuklearna. Czy możemy jednak wyobrazić sobie absolutnie pustą Ziemię? Nie! Nie wystarczy wybrać się samotnie w góry, nie wystarczy zamknąć się w pustym mieszkaniu i zasłonić okien. Nie wystarczy nawet, co zdarzyło się kilku wybrańcom, stanąć na księżycu - globie martwym i absolutnie pustym. Zawsze możemy wrócić, a po globalnej wojnie atomowej, nie ma tej możliwości.

Po lekturze można albo machnąć ręką i sobie powiedzieć: "bajki, nam się to nie przydarzy", albo pozwolić by każde przeczytane zdanie ryło nam mózg, doprowadzało na przemian do gniewu, apatii, frustracji... Może lepiej nie czytać tej książki?

Ostatnich kilka miesięcy życia żołnierza, którego celem jest naciśnięcie przycisków odpalających rakiety przenoszące ładunki nuklearne.

Ostatnich kilka miesięcy istnienia życia na Ziemi.

Ta książka, jak mawiał pewien bohater filmów, może człowieka rozmontować.

Tylko brak dostatecznej wyobraźni sprawia, że jeszcze istnieje broń nuklearna. Czy możemy jednak wyobrazić sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzeczywista ocena: 6,5.
Książkę czyta się szybko, przyjemnie i z zaciekawieniem, tylko bez większych emocji.
Jest stwór, mieszkający wewnątrz góry, zwany bogiem przez właścicieli (i ich krewnych) ziemi, na której znajduje się ta góra. Bóg ten kontaktuje się z ludźmi poprzez młode (nawet bardzo) kobiety w rytuale zwanym komunią. Po takim kontakcie, kobiety dochodzą do siebie przez kilka dni, a w tym czasie ich przeżycia są spisywane i interpretowane tworząc tzw. objawienia (stąd objawicielki). W pewnym momencie bóg ma się objawić bez pośredniczek, a jego wyznawcy otrzymają nagrodę. Oczywiście nie ma nic za darmo, ale co jest tu walutą zdradzić nie mogę. Skąd się wziął ten stwór, tu nazywany bogiem, ku czemu dąży i dlaczego jest w tym taki niemrawy i mało opresyjny trzeba sobie samemu dopowiedzieć. Podsumowując, motyw boga jest całkiem OK, tylko dramatyzmu mało.
Jak jest bóg, to oczywiście muszą być jego wyznawcy. Początkowo jest to najbliższa rodzina (? - znak zapytania uzasadniony) objawicielek. Później, spisujący objawienia postanawia poszerzyć ten krąg i stworzyć własny kościół. Założyciel kościoła i jego wierni, jak na neofitów przystało, powinni gryźć ziemię, żeby się przypodobać bogu, a generalnie to z nich trochę ciepłe kluchy.
Jest też konflikt - szczegóły i finał pominę - na linii jedna z objawicielek, bóg, założyciel kościoła. Tu już jest trochę bardziej dramatycznie, ale nadal, jak na horror, to poziom dobranocki.
Za co zatem wysoka ocena książki? Ano za: klimat (USA, lata 30-te i 40-te ubiegłego wieku), motyw gorzelniczy, relacje kobiety-mężczyźni, biali-czarni (urażonych za zwrot przepraszam, ale jest on zgodny z czasem akcji), klarownie poprowadzoną fabułę, kilka zagadek ładnie się rozplątujących i zakończenie dające duże pole do własnych interpretacji / będące punktem wyjścia do ulubionego ciągu dalszego.
Szkoda, że autor bardziej nie wykorzystał wątków do stworzenia horroru przez duże H. Do tego nie były potrzebne wiadra krwi, wystarczyło trochę więcej osaczenia, presji psychicznej, jakiegoś porządnego czarnego charakteru.
Na marginesie, książka jest niezłą podstawa do zrobienia z niej filmu. Bardzo dobrego filmu.

Rzeczywista ocena: 6,5.
Książkę czyta się szybko, przyjemnie i z zaciekawieniem, tylko bez większych emocji.
Jest stwór, mieszkający wewnątrz góry, zwany bogiem przez właścicieli (i ich krewnych) ziemi, na której znajduje się ta góra. Bóg ten kontaktuje się z ludźmi poprzez młode (nawet bardzo) kobiety w rytuale zwanym komunią. Po takim kontakcie, kobiety dochodzą do siebie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny sentymentalny powrót do książki przeczytanej wiele lat temu.
Nadal czyta się ją płynnie i szybko, ale jednak rozczarowanie. Nazbyt naiwna, nazbyt powierzchowna, za mało trzyma w napięciu.

Kolejny sentymentalny powrót do książki przeczytanej wiele lat temu.
Nadal czyta się ją płynnie i szybko, ale jednak rozczarowanie. Nazbyt naiwna, nazbyt powierzchowna, za mało trzyma w napięciu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sentymentalny powrót po wielu, wielu latach do książek lubianego pisarza. Powrót udany - nadal wciąga i trzyma w napięciu. Jedna z najlepszych książek MacLeana (szkoda, że aktualnie autora raczej zapomnianego). Klasyka powieści sensacyjnej.

Sentymentalny powrót po wielu, wielu latach do książek lubianego pisarza. Powrót udany - nadal wciąga i trzyma w napięciu. Jedna z najlepszych książek MacLeana (szkoda, że aktualnie autora raczej zapomnianego). Klasyka powieści sensacyjnej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Aż wstyd się przyznać, że to moja pierwsza przeczytania książka Simmonsa - na półce leży jeszcze 9, jak wyrzut sumienia.
Wydrążony człowiek - tragedia osoby mogącej czytać myśli i emocje innych. Dla mnie rewelacja. Warto przeczytać i skonfrontować z "Umierając, żyjemy" Silverberga.
Muza ognia - twórczość Szekspira, jako szansa na odzyskanie wolności i przetrwanie ludzkości zniewolonej przez Obcych. Szalony pomysł, lekko zakręcona realizacja, ale wciąga. Widać, że Simmonsa ciągnie (składa hołd?) do literackich klasyków ("Drood", "Piąty kier").

Aż wstyd się przyznać, że to moja pierwsza przeczytania książka Simmonsa - na półce leży jeszcze 9, jak wyrzut sumienia.
Wydrążony człowiek - tragedia osoby mogącej czytać myśli i emocje innych. Dla mnie rewelacja. Warto przeczytać i skonfrontować z "Umierając, żyjemy" Silverberga.
Muza ognia - twórczość Szekspira, jako szansa na odzyskanie wolności i przetrwanie ludzkości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na plus: pomysł, lokacja (przestrzenna i czasowa), odwołania do słowiańskiego folkloru, atrakcyjne wydanie.
Na minus: czasami uciekał mi wątek - może to moja winna, a nie autorki, drobne niezręczne sformułowania, np. zaszedł się kaszlem.
Podsumowując: 6,5.

Na plus: pomysł, lokacja (przestrzenna i czasowa), odwołania do słowiańskiego folkloru, atrakcyjne wydanie.
Na minus: czasami uciekał mi wątek - może to moja winna, a nie autorki, drobne niezręczne sformułowania, np. zaszedł się kaszlem.
Podsumowując: 6,5.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminał od mistrza fantastyki naukowej. Tym razem bez elementów fantastyki, ale to nie znaczy, że jest to książka gorsza od innych Asimova.
Akcja jest osadzona w jednym z amerykańskich uniwersytetów i ciekawie portretuje środowisko akademików. Z pozoru stawik porastający dostojnie rzęsą, ale pod wodą się kotłuje.
Zgrabnie pokazany wątek osaczania głównego podejrzanego przez śledczego z dosyć zaskakującą woltą w finale.
Jednym słowem przyjemna, oldschoolowa powiastka z lat 50-tych ubiegłego wieku.

Kryminał od mistrza fantastyki naukowej. Tym razem bez elementów fantastyki, ale to nie znaczy, że jest to książka gorsza od innych Asimova.
Akcja jest osadzona w jednym z amerykańskich uniwersytetów i ciekawie portretuje środowisko akademików. Z pozoru stawik porastający dostojnie rzęsą, ale pod wodą się kotłuje.
Zgrabnie pokazany wątek osaczania głównego podejrzanego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo interesująca książka o nietuzinkowej postaci okresu międzywojnia. Jest ciekawie zarówno od strony artystycznej, jak i obyczajowej.
Można zastanawiać się na ile wykreowała S.I.W. twórczość, a na ile skandale. Do skandalistów niektórzy lgną namiętnie, bo potem można pochwalić się wśród znajomych, poplotkować, obrobić to i owo za plecami, jednym słowem poczuć się lepszym i ważniejszym. A jak X się pochwali, to Y nie chce być gorszy i tworzy się całkiem zgrabny fanklub.
Rodzi się też pytanie, czy S.I.W. to zwykły drań, mistrz samousprawiedliwień, czy może przypadek dla psychiatrów i terapeutów.

Bardzo interesująca książka o nietuzinkowej postaci okresu międzywojnia. Jest ciekawie zarówno od strony artystycznej, jak i obyczajowej.
Można zastanawiać się na ile wykreowała S.I.W. twórczość, a na ile skandale. Do skandalistów niektórzy lgną namiętnie, bo potem można pochwalić się wśród znajomych, poplotkować, obrobić to i owo za plecami, jednym słowem poczuć się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żeby napisać horror jedni potrzebują wybrać się w Kosmos na pokładzie "Nostromo" innym wystarczy przejażdżka po USA.
Kolejna książka z prostym, krótkim przesłaniem: mrok tkwi w nas. Jedni autorzy pokazują go lepiej inni gorzej. Tym razem udało się to dobrze a nawet bardzo dobrze.

Żeby napisać horror jedni potrzebują wybrać się w Kosmos na pokładzie "Nostromo" innym wystarczy przejażdżka po USA.
Kolejna książka z prostym, krótkim przesłaniem: mrok tkwi w nas. Jedni autorzy pokazują go lepiej inni gorzej. Tym razem udało się to dobrze a nawet bardzo dobrze.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając tę książkę czułem się jak na wycieczce po historycznych zaułkach nieznanego miasta bez przewodnika. Było ciekawie, miałem ochotę zobaczyć, co kryje się za kolejnym rogiem, ale umykał kontekst, znaczenie i symbolika tego co oglądane. Dlaczego? Autor poprowadził tak narrację, że czułem się zbędnym dodatkiem do książki. Główne postaci prowadziły dialogi, ale na poziomie niedomówień, półsłówek i wiedzy niedostępnej dla czytelnika. Zupełnie jak na przyjęciu, gdzie jesteś jedynym obcym - wszyscy relacjonują jakąś im znaną historię, a ty łapiesz pojedyncze zdania i na tej podstawie próbujesz domyślić się o co chodzi. Szkoda, bo zamiast 6 gwiazdek mogło być dużo lepiej.

Warto jeszcze wspomnieć o wstępie, który napisał Scott Lynch (nazwisko pewnie nieobce miłośnikom fantasy). Jeśli przebrniecie przez ten bełkot to z książką dacie radę.

Czytając tę książkę czułem się jak na wycieczce po historycznych zaułkach nieznanego miasta bez przewodnika. Było ciekawie, miałem ochotę zobaczyć, co kryje się za kolejnym rogiem, ale umykał kontekst, znaczenie i symbolika tego co oglądane. Dlaczego? Autor poprowadził tak narrację, że czułem się zbędnym dodatkiem do książki. Główne postaci prowadziły dialogi, ale na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia alternatywna, w której Kościół rzymskokatolicki rządzi w Europie i jest skutecznym hamulcowym postępu. Nie wszystkim się to podoba i chcą zmian.
Mogła z tego być książka emocjonująca, szarpiąca bebechy, a poza paroma mocniejszymi fragmentami, wyszła zupełnie nijaka.
Warto przeczytać, choć szkoda zmarnowanego potencjału.
Autor świetnie dobrał tytuł książki do treści i sposobu jej przedstawienia.

Historia alternatywna, w której Kościół rzymskokatolicki rządzi w Europie i jest skutecznym hamulcowym postępu. Nie wszystkim się to podoba i chcą zmian.
Mogła z tego być książka emocjonująca, szarpiąca bebechy, a poza paroma mocniejszymi fragmentami, wyszła zupełnie nijaka.
Warto przeczytać, choć szkoda zmarnowanego potencjału.
Autor świetnie dobrał tytuł książki do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Porywająca historia o wyprawie w poszukiwaniu bieguna południowego, zakończona połowicznym sukcesem, bo za sukces należy uznać to, że większość jej uczestników przeżyła. A jacy to byli uczestnicy! Praktycznie każdy zasługuje na oddzielną książkę.
W wyprawie brali udział Arctowski i Dobrowolski, więc to dodaje dodatkowego smaczku opisywanym wydarzeniem, choć nie są tu pierwszoplanowymi postaciami.
Z tym połowiczym sukcesem, to pewnie trochę przesadzam, bo choć faktycznie biegun południowy był tym razem nieosiągalny, to podobnież opracowanie przywiezionego przez wyprawę materiału badawczego zajęło 40 lat.
Książka ma jeszcze tę zaletę, że wywołuje natychmiastowy głód wiedzy o innych zdobywcach południowych i północnych krańców Ziemi.
Świetna lektura.

Porywająca historia o wyprawie w poszukiwaniu bieguna południowego, zakończona połowicznym sukcesem, bo za sukces należy uznać to, że większość jej uczestników przeżyła. A jacy to byli uczestnicy! Praktycznie każdy zasługuje na oddzielną książkę.
W wyprawie brali udział Arctowski i Dobrowolski, więc to dodaje dodatkowego smaczku opisywanym wydarzeniem, choć nie są tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa książka o osobie wybitnej, której nie doceniła historia a współcześni nie potrafili wykorzystać jej talentów i wiedzy.
Obok przedstawionych losów Mariana Rejewskiego wiele interesujących uwag na temat czasów, w których żył i uwarunkowań, które miały wpływ na te losy.
O samej enigmie niewiele, ale nie o tym przecież miała być ta książka.

Bardzo ciekawa książka o osobie wybitnej, której nie doceniła historia a współcześni nie potrafili wykorzystać jej talentów i wiedzy.
Obok przedstawionych losów Mariana Rejewskiego wiele interesujących uwag na temat czasów, w których żył i uwarunkowań, które miały wpływ na te losy.
O samej enigmie niewiele, ale nie o tym przecież miała być ta książka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W zasadzie pisząc o Spektrum powinien również coś napisać o Łzach Mai, ale górę bierze lenistwo. Książki przeczytałem kilka lat po ich premierach i stwierdzam, że autorka i to co napisała jest dla mnie odkryciem na rodzimym poletku SF. Bardzo dickowski klimat, bardzo fajny pomysł z pokazaniem tej samej historii z dwóch punktów widzenia. Tego ostatniego trochę się obawiałem, ale obydwie historie świetnie się uzupełniają a nie powielają. Wiarygodnie przedstawione emocje targające głównymi bohaterami. Mam nadzieję, że p. Raduchowska dopisze kolejną część, bo są pod to przygotowane podstawy.
Dałem 8 gwiazdek, ale w rzeczywistości oceniam książkę na 7,5. Ta dodatkowa gwiazdka, to za nadzieję na 3 tom i rozwinięcie przedstawionego świata.

W zasadzie pisząc o Spektrum powinien również coś napisać o Łzach Mai, ale górę bierze lenistwo. Książki przeczytałem kilka lat po ich premierach i stwierdzam, że autorka i to co napisała jest dla mnie odkryciem na rodzimym poletku SF. Bardzo dickowski klimat, bardzo fajny pomysł z pokazaniem tej samej historii z dwóch punktów widzenia. Tego ostatniego trochę się obawiałem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo czekałem na tę książkę. Bardzo się nią rozczarowałem. Rozczarowałem się nie tym, co pani MacBird napisała, bo tu jest wszystko OK, rozczarowałem się tym, jak dobrą robotę autora zmasakrował tłumacz i wydawnictwo. Ale taki jest efekt, jak tłumacz się pewne śpieszy, a wydawnictwo chce oszczędzić na korekcie i redakcji tekstu. Wiele można wybaczyć, ale nie tego, że z kontekstu niektórych zdań wynika, iż Holmes jest kobietą.

Bardzo czekałem na tę książkę. Bardzo się nią rozczarowałem. Rozczarowałem się nie tym, co pani MacBird napisała, bo tu jest wszystko OK, rozczarowałem się tym, jak dobrą robotę autora zmasakrował tłumacz i wydawnictwo. Ale taki jest efekt, jak tłumacz się pewne śpieszy, a wydawnictwo chce oszczędzić na korekcie i redakcji tekstu. Wiele można wybaczyć, ale nie tego, że z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tidhar konsekwentnie buduje w kolejnych książkach wizję światów wzajemnie się przenikających. Warto szukać w powieściach Osama, Stacja centralna i Ziemia nieświęta drobnych zdań, uwag i wskazówek, które wszystkie te trzy pozycje ze sobą łączą.

Nie jest to lektura najłatwiejsza w czytaniu, ale daje satysfakcję, gdy przewracamy ostatnią stronę.

Tidhar konsekwentnie buduje w kolejnych książkach wizję światów wzajemnie się przenikających. Warto szukać w powieściach Osama, Stacja centralna i Ziemia nieświęta drobnych zdań, uwag i wskazówek, które wszystkie te trzy pozycje ze sobą łączą.

Nie jest to lektura najłatwiejsza w czytaniu, ale daje satysfakcję, gdy przewracamy ostatnią stronę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry przykład, jak się powinno pisać zaangażowaną SF. Bierzemy problemy, zagrożenia, lęki, trendy z teraźniejszości, podkręcamy je do ekstremów i akcję przenosimy w przyszłość. Proste, tylko trzeba to zrobić tak jak Brunner potrafił.
Ciekawie wygląda również strona formalna. Są rozdziały złożone z jednego zdania, jednego wyrazu a nawet jego fragmentu.
Warto przeczytać.

Bardzo dobry przykład, jak się powinno pisać zaangażowaną SF. Bierzemy problemy, zagrożenia, lęki, trendy z teraźniejszości, podkręcamy je do ekstremów i akcję przenosimy w przyszłość. Proste, tylko trzeba to zrobić tak jak Brunner potrafił.
Ciekawie wygląda również strona formalna. Są rozdziały złożone z jednego zdania, jednego wyrazu a nawet jego fragmentu.
Warto przeczytać.

więcej Pokaż mimo to