rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Bieszczady to synonim spokoju i życia zgodnie z naturą i jej rytmem. Wielu wydaje się, że to raj na ziemi, który jest ziemią obiecana dla wszystkich zmęczonych życiem i szukających wytchnienia w ciszy co doskonale ilustruje powszechnie znane powiedzenie zachęcające, aby rzucić to wszystko co nas tłamsi, ogranicza i stresuje i wyjechać w Bieszczady. Ukojenia w tym miejscu, z dala od cywilizacji, szuka również komisarz Igor Brudny, bohater powieści "Smolarz" autorstwa Przemysława Piotrowskiego, szóstej już książki z cyklu o niepokornym stróżu prawa.

"Smolarz" od razu przykuwa wzrok, a to za sprawą przerażającej, demonicznej, upiornej (niepotrzebne skreślić) okładki. W trakcie czytania musiałam ją zakrywać, a książkę odkładać w taki sposób aby nie natknął się na nią mój syn, który przypłaciłby to zapewne sennymi koszmarami.
Trzeba jednak trzeba przyznać, że ten projekt graficzny doskonale koresponduje z treścią powieści, która co wrażliwszych czytelników może doprowadzić do mdłości i zniechęcić do sięgania po tego typu tytułu.

Od razu zaznaczę, że nie jestem fanką historii, gdzie krew leje się hektolitrami, a wnętrzności wylewają się z otwartych powłok brzusznych. A "Smolarz" ociera się o taką konwencję. Zresztą to chyba jakiś trend we współczesnej powieści kryminalnej gdzie coraz więcej twórców ściga między sobą na najbardziej makabryczną fabułę wymyślając coraz to okrutniejsze scenariusze zbrodni. I mimo, że tak jest w tym przypadku to muszę przyznać, że wciągnęła mnie ta opowieść, pełna mroku, lokalnych legend i przemilczanych zbrodni sprzed lat.
Igor Brudny, mimo przerwy w pracy i planów aby dać sobie czas na przemyślenie tego co dalej z jego karierą w policji, angażuje się w lokalne śledztwo, które ma wykazać co się stało z dwiema młodymi turystkami, które zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego determinacja i bezkompromisowość nie są w smak miejscowym stróżom prawa, którzy chcą szybko zamknąć śledztwo. Szybko wychodzi na jaw, iż ich działania kryją miejscowych notabli, których łączy tajemnica sprzed lat. Rozbicie tej sieci powiązań i odkrycie prawdy może kosztować Igora Brudnego wiele, jednak ten nie cofnie się w swych działaniach dopóki nie rozwiąże sprawy zniknięcia studentek.

Dałam się wciągnąć w tę historię, choć dla mnie była jednak zbyt krwawa. Niestety finał, groteskowy i utrzymany w konwencji filmów klasy B, okrutnie mnie rozczarował. Mam jednak słabość do postaci głównego bohatera więc spuszczę na końcowe rozdziały zasłonę milczenia. Zdaję sobie sprawę, że takie powieści mają swoje wierne grono czytelników. Jak głosi łacińska sentencja: de gustibus non est disputandum.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Bieszczady to synonim spokoju i życia zgodnie z naturą i jej rytmem. Wielu wydaje się, że to raj na ziemi, który jest ziemią obiecana dla wszystkich zmęczonych życiem i szukających wytchnienia w ciszy co doskonale ilustruje powszechnie znane powiedzenie zachęcające, aby rzucić to wszystko co nas tłamsi, ogranicza i stresuje i wyjechać w Bieszczady. Ukojenia w tym miejscu, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubię ciszę. Męczy mnie hałas, nieustanne trajkotanie, głośna muzyka. Lubię pobyć sam na sam ze swoimi myślami i dobrze czuje się w towarzystwie, gdzie milczenie nikogo nie krępuje. Wielu jednak boi się ciszy. Włączony telewizor, grające w tle radio czy rozmowy o niczym powodują, że ludzie czują się mniej samotni, choć w głębi serca wiedzą, że to tylko złudne wrażenie.

Bohaterowie książki Merethe Lindstrom, Eva i Simon, są małżeństwem w wieloletnim stażem. Ich życie z pozoru wydaj się spełnione i szczęśliwe. Doczekali się trzech dorosłych już córek, mają piękny dom i bezpieczeństwo finansowe. Jednak każde z nich skrywa tajemnice, przykryte grubą warstwą milczenia hołdując zasadzie, że to co niewypowiedziane nie istnieje. Z czasem jednak zaczynają one ciążyć i odgradzać ich od siebie. Simon coraz bardziej wycofuje się z życia, szukając schronienia w ciszy. Całymi dniami milczy, czym doprowadza swoją żonę na skraj rozpaczy. Panująca w domu cisza sprawia, że kobieta stara się dociec, kiedy ich życie tak bardzo się zmieniło. Czy początkiem tego była tajemnicza wizyta intruza sprzed lat, którego Eva wpuściła do domu, nagłe odejście pomocy domowej z która udało im się zaprzyjaźnić czy też nieprzepracowana trauma jej męża z dzieciństwa? W jej głowie mnożą się pytania, jednak jedyną odpowiedzią na nie jest dojmująca cisza.

"Dni w historii ciszy" i intymny portret małżeństwa, trudnej relacji dwójki ludzi, którzy przez całe życie unikali konfrontacji z własnymi demonami, tłumiąc w sobie lęki i poczucie winy. To bardzo przygnębiająca historia, opowiedziana w sposób chłodny i rzeczowy, pozbawiony emocji. Niech Was nie zwiedzie różowa okładka z uśmiechniętą buzią dziecka. Świat Simona i Evy jest pogrążony w mroku, z którego może ich wyrwać jedynie spojrzenie w oczy prawdzie. Pytanie jednak czy na to nie jest już jednak za późno?
Polecam Wam tę książkę, choć nie jest to łatwa lektura. Zostaje w głowie na długo zostawiając czytelnika z mnóstwem pytań, na które odpowiedź nie jest oczywista.

Lubię ciszę. Męczy mnie hałas, nieustanne trajkotanie, głośna muzyka. Lubię pobyć sam na sam ze swoimi myślami i dobrze czuje się w towarzystwie, gdzie milczenie nikogo nie krępuje. Wielu jednak boi się ciszy. Włączony telewizor, grające w tle radio czy rozmowy o niczym powodują, że ludzie czują się mniej samotni, choć w głębi serca wiedzą, że to tylko złudne wrażenie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Joanna Jax jest jedną z ulubionych pisarek mojej mamy, a że wzięłam na siebie (przyjemny) obowiązek dostarczania jej książek z mojej biblioteki to od czasu do czasu przeglądam stosik lektur, które mam dla niej przygotowany. Osobiście nie jestem wielką fanką powieści obyczajowych, ale mam słabość , do wielotomowych rodzinnych sag dlatego swego czasu sięgnęłam po cykl "Dziedzictwo von Becków". Nie zachęcił mnie on jednak specjalnie specjalnie do lektury kolejnych książek autorki. Kiedy jednak natknęłam się na książkę "Kair. Czwarta rano", której opis wyraźnie sugerował iż jest to historia z pogranicza kryminału i powieści szpiegowskiej postanowiłam zrobić kolejne podejście do twórczości Joanny Jax.
Literatura sensacyjna jest dla mnie swoistym wentylem bezpieczeństwa. Najlepiej się przy niej relaksuję, przy okazji angażują szare komórki do pracy, uwielbiam bowiem rozwiązywać zagadki kryminalne i tropić niebezpiecznych przestępców. Liczyłam więc na solidną porcję rozrywki i niestety odrobinę się przeliczyłam.

Już po kilku pierwszych strona zdałam sobie sprawę, że jestem w środku jakiejś historii i nie mam co liczyć na to, że ktoś mi, choć w zarysach, wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi. Oczywiście, że biorąc do rąk tę książkę zauważyłam, iż jest ona drugim tomem z serii "Czas zapomnienia" jednak w swej naiwności myślałam, że nie trzeba ich czytać w porządku chronologicznym. Szybko się okazało, że niestety trzeba.
W tracie lektury włożyłam ogromny wysiłek intelektualny aby ze strzępków informacji złożyć sobie tę historię w całość. Poległam jednak z kretesem. Postanowiłam skupić więc na tym co tu i teraz. Akcja powieści rozgrywa się na kilku planach czasowych: w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (1912), Arabii (1918), Kairze (1937) czy powojennym Berlinie. To właśnie tam dochodzi do tajemniczych zgonów, których powodem mogą być wydarzenia sprzed lat, które rozegrały się w Afryce Północnej. Komisarz Erik Weber jest zdania, że ich powodem jest kradzież dużej ilości diamentów należących do spadkobierczyni rodziny Schneiderów, która teraz stara się odzyskać swoja własność. Zaczyna więc gorączkowo poszukiwania kobiety w czym pomaga mu były oficer brytyjskiego wywiadu Connor Evans. Nie przypuszcza jednak, że tajemnicza nieznajoma jest bliżej niż mu się wydaje, skrywając swoją prawdziwą tożsamość, obawiając się oskarżeń o zbrodnie, których nie popełniła.
Ann - Katrin Schneider wraz zakochanym w niej Connorem starają się sami rozwikłać tę sprawę.

Już po kilku rozdziałach przytłoczył mnie ogrom postaci, miejsc i wątków. Chaos, to pierwsze skojarzenie, jakie mam z tą książką. Z racji przeskoków czasowych akcji brakowało płynności, a relacja między głównym bohaterami (love-hate), która była osią tej powieści, była schematyczna i przewidywalna. Ogrom wydarzeń historycznych, o których wspomina autorka w sposób przypominający podręcznik szkolny, także nie ułatwia czytania.
Po lekturze czułam się zmęczona, nie zrelaksowana. Nie polecam.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Joanna Jax jest jedną z ulubionych pisarek mojej mamy, a że wzięłam na siebie (przyjemny) obowiązek dostarczania jej książek z mojej biblioteki to od czasu do czasu przeglądam stosik lektur, które mam dla niej przygotowany. Osobiście nie jestem wielką fanką powieści obyczajowych, ale mam słabość , do wielotomowych rodzinnych sag dlatego swego czasu sięgnęłam po cykl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Już po wysłuchaniu pierwszego rozdziału tej książki wiedziałam, że popełniłam błąd. Sięgając po "Szóste dziecko" założyłam, że to kryminał, z bohaterem, którego miałam okazję poznać kilka lat temu, przy okazji lektury "Czwartej małpy". Nie przyszło mi do głowy, że to trzecia część trylogii i bez znajomości drugiego tomu z cyklu, "Piąta ofiara", jej czytanie będzie jak układanie puzzli, których połowa rozsypała się na dywanie a kilka wciągnął odkurzacz.
Przez początek tej historii przebrnęłam jak ślepiec, później było już odrobinę łatwiej ale jestem zła na siebie, iż nie doczytałam, że serię tą należy czytać w porządku chronologicznym i najlepiej w niewielkich odstępach czasu. Zawiłość fabuły, mnogość bohaterów i ofiar sprawiają, że łatwo się zgubić w tej historii.

A jest w niej wszystko, co w dobrych kryminałach być powinno: seryjny morderca, wyrównujący rachunki z przeszłości, policjant w roli oskarżonego, który musi dowieść swojej niewinności, groźny wirus zagrażający całemu miastu i skorumpowani stróże prawa. Są też zbrodnie krwawe i okrutne, które wyglądają jak tajemniczy rytuał. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że autorowi zabrakło umiaru i pewnie zupełnie niezamierzenie zamiast wciągającej opowieści powstał pastisz powieści kryminalnej. Czytelnikowi trudno sobie wyobrazić, że ta historia mogłaby wydarzyć się naprawdę. Najbardziej irytująca jest tu postać głównego bohatera, detektywa Sama Portera, który sprawnie lawiruje między rolą ofiary, głównego podejrzanego i ostatniego sprawiedliwego, w zależności od tego, która wersja w danym momencie pasuje autorowi. Brak realizmu to dla mnie największy minus, jeśli chodzi o tego typu literaturę.
Zastanawiam się, czy moja ocena "Szóstego dziecka" byłaby inna gdybym czytała tę trylogię po kolei. Wydaję mi się, że nie. Nie lubię epatowania przemocą, mierzi mnie, kiedy obraża się inteligencję czytelnika, fundując mu akcję, która trzyma się razem tylko na wątłych nitkach a tak jest w tym przypadku. Wiem, że seria ta ma swoich zagorzałych wielbicieli ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. Na mnie powieść J.D. Barkera nie zrobiła na mnie wrażenia.

Audiobook (czytał Marcin Hycnar)

Już po wysłuchaniu pierwszego rozdziału tej książki wiedziałam, że popełniłam błąd. Sięgając po "Szóste dziecko" założyłam, że to kryminał, z bohaterem, którego miałam okazję poznać kilka lat temu, przy okazji lektury "Czwartej małpy". Nie przyszło mi do głowy, że to trzecia część trylogii i bez znajomości drugiego tomu z cyklu, "Piąta ofiara", jej czytanie będzie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Co by było gdyby...? Jestem pewna, że to pytanie każdy z nas zadał sobie choć raz w życiu. Okrągłe urodziny, niespodziewane zdarzenie, które nagle burzy nasz spokój i każe zmierzyć się z trudną rzeczywistością czy jesień życia to sytuacje, w których pada ono najczęściej. Czy gdybym wybrała inne studia, innego mężczyznę z którym miałabym spędzić życie, inną ofertę pracy (i to gdybanie można tak ciągnąć w nieskończoność) to byłabym szczęśliwsza, bardziej spełniona? Czy żyjąc innym życiem osiągnęłabym więcej?

Z takimi pytaniami mierzy się bohaterka książki Matta Haiga "Biblioteka o Północy". Nora Seed jest zmęczona życiem, przytłoczona problemami, pogrążona marazmie. Wzbiera w niej ból i zniechęcenie. Kiedy umiera jej kot, którego bezgranicznie kochała, postanawia odejść z tego świata. Jakież jest jej zdziwienie kiedy budzi się w przedziwnym miejscu: bibliotece pełnej książek, z których każda opowiada inną wersję jej życia.
Dziewczyna ma szansę sprawdzić jak mogłyby potoczyć się jej losy kiedy zdecydowałaby się kontynuować karierę pływacką, wyjechać do Australii z ukochaną przyjaciółką czy zostać glacjolożką. Mnogość możliwości kusi... Jednak czy któryś z tych żywotów jest tym, w którym Nora Seed poczułaby się szczęśliwa?
Pomysł autora, genialny w swej prostocie, zachwycił mnie i ze zniecierpliwienie czekałam na kolejne rozdziały, aby przeżywać z bohaterką jej koleje życia, bo jak twierdzą niektórzy naukowcy istnieje miliony rzeczywistości, w których jesteśmy zupełnie kimś innym.

Wbrew pozorom "Biblioteka o Północy" to nie jest książka o śmierci lecz o życiu i docenianiu tego co mamy tu i teraz, bo szczęście można odnaleźć w rzeczach prostych i zwyczajnych: uśmiechu nieznajomej osoby, mruczeniu kota, zielonej trawie za oknem czy w cieple ulubionego swetra, który wyszedł z mody dwie dekady temu.
To trudne, czasami wręcz niemożliwe w danym momencie. Pamiętać należy jednak, że zawsze "po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój". Życie to droga pełna zakrętów i ślepych uliczek i kiedy zdarzy nam się zgubić w tym labiryncie trzeba pamiętać, że gdzieś tam jest z niego wyjście, choć czasami jego znalezienie wymaga ogromnej pracy i wsparcia. Nie bójmy się prosić o pomoc, bo każdy może się zagubić. To nie jest oznaka słabości a siły. I takiej siły Wam życzę.

Audiobook (czytała Agnieszka Krzysztoń)

"Co by było gdyby...? Jestem pewna, że to pytanie każdy z nas zadał sobie choć raz w życiu. Okrągłe urodziny, niespodziewane zdarzenie, które nagle burzy nasz spokój i każe zmierzyć się z trudną rzeczywistością czy jesień życia to sytuacje, w których pada ono najczęściej. Czy gdybym wybrała inne studia, innego mężczyznę z którym miałabym spędzić życie, inną ofertę pracy (i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bytomska rzeźba śpiącego lwa ma ciekawą historię. Została wykonana na zamówienie władz miasta i stanowiła część pomnika upamiętniającego mieszkańców powiatu bytomskiego poległych w wojnie francusko-pruskiej. Od 1873 roku kilkakrotnie zmieniała przenoszona z miejsca na miejsce ciesząc oczy mieszkańców Bytomia. W 1953 roku nagle zniknęła w tajemniczych okolicznościach i odnalazła się dopiero na początku XXI wieku w Warszawie, przy bramie Ogrodu Zoologicznego. Po długich pertraktacjach z włodarzami stolicy wróciła na bytomski rynek (co ciekawe w formie depozytu), gdzie po dziś dzień wyleguje się na postumencie.

Tę i inne opowieści o Bytomiu, śląskim mieście do niedawna kojarzącym się z kopalniami węgla i hutami żelaza możemy znaleźć w książce Agaty Listoś-Kostrzewy "Ballada o śpiącym lwie". Autorka w niezwykle eklektyczny sposób opowiada historię tego miasta przywołując na kartach książki postacie, które przyczyniły się do jego rozwoju takie jak gónośląski przedsiębiorca Karol Godula czy Joanna Gryczik zwana śląskim Kopciuszkiem.
Przyglądamy się także trudnej historii Bytomia, który dla wielu mieszkańców narodowości niemieckiej zawsze nazywał się Beuthen.
Wędrujemy po kopalnianych szybach, kiedyś tętniących życiem, dziś już nieczynnych. Spotykamy mieszkańców, opowiadających jak żyje się w mieście, gdzie upadek przemysłu spowodował bezrobocie i ucieczkę młodych ludzi do większych miast w poszukiwaniu pracy i lepszego życia.
Patrzymy na budynki zagrożone zawaleniem z powodu tąpnięć i dramat ludzi, którzy w kilka godzin musieli spakować się do jednej walizki i opuścić zagrożone miejsca.
I chciałoby się powiedzieć, że wszystko to składa się w wartką opowieść o tym mieście założonym w XII wieku ale tak niestety nie jest.
Agata Listoś-Kostrzewa za nic ma chronologię i na jednej stronie możemy nagle XIX wieku przenieść się do 2006 by po kilku zdaniach oglądać to miasto w przededniu II wojny światowej. Dla mnie było to niezwykle męczące. Wielokrotnie traciłam wątek i trudno było mi się skupić na lekturze.

Niemniej to pozycja, która warta uwagi, a dla Bytomian lektura obowiązkowa czuć w niej bowiem miłość do tego miasta i ludzi, którzy tworzyli je przez wieki.

Audiobook (czytał Andrzej Ferenc)

Bytomska rzeźba śpiącego lwa ma ciekawą historię. Została wykonana na zamówienie władz miasta i stanowiła część pomnika upamiętniającego mieszkańców powiatu bytomskiego poległych w wojnie francusko-pruskiej. Od 1873 roku kilkakrotnie zmieniała przenoszona z miejsca na miejsce ciesząc oczy mieszkańców Bytomia. W 1953 roku nagle zniknęła w tajemniczych okolicznościach i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mówi się, że psy mają właścicieli, koty zaś poddanych. Ja w tym poddaństwie tkwię już długie lata, oddając posługi puszystej kotce tricolor (już trzeciej z kolei), która wybrała mnie i mój dom na swoje miejsce do życia.
Te stworzenia mają w sobie magię, tajemnice a ich indywidualizm sprawia, że nigdy nie wiesz czy trafi pod twój dach uroczy mruczek czy koci introwertyk.
Nie wyobrażam sobie domu bez mruczącego czworonoga, bo to lekarstwo na wszelkie smutki i złe humoru, którego nie można przedawkować.

Koci bohaterowie są obecni również na kartach książek. Pewnie każdemu od razu przychodzi na myśl demoniczny kot Behemot z powieści "Mistrz i Małgorzata" Bułchakowa. Ja zaś miałam ostatnio okazję spędzić kilka wieczorów z tajemniczym kotem, a właściwie kotami z Tokio podczas lektury książki Nicka Bradley'a.

Oryginalna koncepcja tej opowieści, choć w literaturze już wcześniej praktykowana, intryguje i zadziwia, a każdy przeczytany rozdział daje czytelnikowi nadzieję iż uda mu się rozplątać skomplikowaną sieć powiązań między bohaterami i wyprostować ich losy. "Kot w Tokio" to bowiem zbiór opowiadań, w których przeplatają się historie osób których łączą wzajemne relacje czy wspólne doświadczenia.
Żyjąc obok siebie kroczą ścieżkami, które meandrują, przecinają się lub biegną obok siebie. Z fascynacją
zanurzyłam się historie bohaterów, których sportretował Nick Bradley: ludzi samotnych, poturbowanych przez życie, nie tracących jednak cały czas nadziei na lepsze jutro i odmianę swojego losu.
Zachwyca mnie wrażliwość autora na losy ludzi często wyrzuconych na margines życia: mierzących się z trudnościami, pogrążonych w rozpaczy, pogubionych i samotnych. Jego bohaterowie jednak walczą, najczęściej w ciszy, aby godnie żyć: na swoich zasadach i w zgodzie z własnym sumieniem.
Kunszt pisarza jest także widoczny w kompozycji tej powieści, która przypomina kolorowy kilim, gdzie przypadkowe nitki tworzą oszałamiającą całość. To swoisty spacer po mieście, w którym żyje blisko 14 milionów ludzi. Dla czytelnika to możliwość poznania kultury i obyczajów Japończyków, tak odmiennych od tych, które znamy.
Koty, które są naszymi przewodnikami w tej książce z gracją oprowadzają nas po zaułkach Tokio a ich cicha obecność dodaje bohaterom siły do walki z przeciwnościami. Polecam!

Mówi się, że psy mają właścicieli, koty zaś poddanych. Ja w tym poddaństwie tkwię już długie lata, oddając posługi puszystej kotce tricolor (już trzeciej z kolei), która wybrała mnie i mój dom na swoje miejsce do życia.
Te stworzenia mają w sobie magię, tajemnice a ich indywidualizm sprawia, że nigdy nie wiesz czy trafi pod twój dach uroczy mruczek czy koci introwertyk....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mnogość tytułów, zapowiedzi kolejnych premier, wypełnione setkami książek półki w bibliotece często wpędzają mnie w zły nastrój. Zdaję sobie wówczas sprawę, że po większość z nich nie będę nawet szansy sięgnąć, no chyba że w kolejnym życiu bo tego mi nie starczy. Ta myśl nurtuje chyba wszystkich nałogowych czytelników, którzy za Stephenem Kingiem mogliby powtórzyć: Tak dużo książek, tak mało czasu".

Nie sposób przeczytać wszystkie pozycje, które nas interesują, poznać autorów, których nazwiska mamy gdzieś zapisane w pamięci, że warto sięgnąć po ich powieści.
Dlatego też nie zdziwiłam się za bardzo gdy uświadomiłam sobie, iż książka "Bez winy" to pierwsza przeczytana przeze mnie pozycja od Charlotte Link, niemieckiej autorki, w której kryminałach zaczytuje się pół świata.
Po Waszych rekomendacjach i wysokich ocenach spodziewałam się wiele, jednak odrobinę się zawiodłam. Trudno oceniać czyjś warsztat po jednej książce, ale jak na razie Charlotte Link bardziej mnie wynudziła niż zafascynowała.

Ta historia zaczyna się z przytupem. Jej bohaterką jest sierżant sierżant Kate Linville, londyńska policjantka, która po latach zdecydowała się zakończyć pracę w Scotland Yardzie i przenieść w rodzinne strony, by tam stać na straży porządku. Nie będzie jej jednak dane złapać odrobiny oddechu, gdyż zupełnie przypadkowo zostaje wplątana w historię, która swe korzenie ma w dalekiej przeszłości. Śledztwo w które się zaangażuje, pokaże, że nie ma zbrodni bez kary, a zemsta, nawet po latach, smakuje doskonale. Dwie spawy kryminalne, których pozornie nic nie łączy, opowiedzą historię rodziny, która to lata temu podjęła decyzję, za które teraz przyjdzie im zapłacić.
Ta książka to opowieść o ludzkich słabościach i błędach przeszłości ukazująca też problemy z którymi jako społeczeństwo musimy się mierzyć.

Samej fabule nie mam wiele do zarzucenia: jest intrygująca i trzymająca czytelnika w napięciu, ale tylko do połowy. Kiedy zagadka zostaje rozwiązana (a dzieje się to relatywnie szybko) autorka nie zamierza wcale kończyć historii tylko ciągnie ją jeszcze przez następne rozdziały, które niewiele wnoszą do tej opowieści.
To dla mnie to duży minus, obniżający ocenę tej książki, która jest przegadana, rozwlekła i urywa się zupełnie niespodziewanie. Nie jestem fanką otwartych zakończeń, a w kryminałach są one niezwykle irytujące.

Może sięgnę jeszcze kiedyś po inne pozycje tej autorki, ale z pewnością nie prędko.

Audiobook (czytała Joanna Jeżewska)

Mnogość tytułów, zapowiedzi kolejnych premier, wypełnione setkami książek półki w bibliotece często wpędzają mnie w zły nastrój. Zdaję sobie wówczas sprawę, że po większość z nich nie będę nawet szansy sięgnąć, no chyba że w kolejnym życiu bo tego mi nie starczy. Ta myśl nurtuje chyba wszystkich nałogowych czytelników, którzy za Stephenem Kingiem mogliby powtórzyć: Tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nauki zmarłego w 2020 roku księdza Piotra Pawlukiewicza przyciągały tłumy. Kazania, które głosił w kościele św. Anny w Warszawie zmuszały do refleksji nad kondycją własnej wiary. Duchowny nie bał się mówić wprost o ludzkich słabościach, wytykał błędy i zaniechania, obnażając nasze lenistwo, konformizm i głupotę.
Dzięki Wydawnictwu Znak jego nauki są nadal żywe i docierają do nowych odbiorców dzięki systematycznej publikacji tekstów duchownego w jak zawsze w pięknej oprawie graficznej.

Każdej książce, która jest zbiorem kazań i artykułów księdza przyświeca pewna myśl przewodnia, temat wokół którego toczy się narracja. Tym razem jest to pojęcie wolności, bo
Wolność, możliwość działania zgodnie z własną wolą jest według niego największym darem jaki ludzie otrzymali od Boga. Korzystając z niej trzeba jednak pamiętać, że wybory, których dokonujemy mają swoje konsekwencje.
Papież Jan Paweł II swego czasu powiedział: "Wolność nie polega na robieniu tego, co chcemy, ale na posiadaniu prawa do robienia tego, co powinniśmy" i ta myśl przewija się w książce ks. Piotra Pawlukiewicza od pierwszego do ostatniego rozdziału.

"Droga do wolności. Wskazówki na każdy dzień" to nie jest książka dla wątpiących, dla tych którzy zagubili się gdzieś na drodze swojej wiary i nie wiedzą jak i czy w ogóle chcą wrócić na łono Kościoła.
To lektura dla tych, którzy tylko na chwilę się gdzieś zagapili, stracili cel z oczu i potrzebują odpowiedniej motywacji aby dalej iść ścieżką wiary, będąc mądrzejszym o nowe doświadczenia i świadomi błędów jakie popełnili (by się ich w przyszłości móc wystrzegać).
Mówiąc o różnych aspektach wolności ks. Piotr Pawlukiewicz, przytacza liczne historie ze swojej posługi kapłańskiej, okraszone często dużą dawką humoru.

Piękne i mądre teksty ks. Pawlukiewicza doczekały się równie przyciągającej wzrok. oprawy. Książka jest pięknie wydana: każdy rozdział opatrzony jest cytatem z Biblii, a oryginalne ilustracje i szata graficzna nadają jej rys nowoczesności.
Dla osób wierzących i praktykujących będzie to doskonała lektura umacniająca ich w wierze i dodająca sił do tego aby żyć zgodnie z bożymi przykazaniami.
Tym którzy dopiero szukają swojego miejsca w Kościele może wydać się wydać jednak zbyt zasadnicza. Tym polecam teksty ks. Jana Kaczkowskiego.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

Nauki zmarłego w 2020 roku księdza Piotra Pawlukiewicza przyciągały tłumy. Kazania, które głosił w kościele św. Anny w Warszawie zmuszały do refleksji nad kondycją własnej wiary. Duchowny nie bał się mówić wprost o ludzkich słabościach, wytykał błędy i zaniechania, obnażając nasze lenistwo, konformizm i głupotę.
Dzięki Wydawnictwu Znak jego nauki są nadal żywe i docierają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdy pada nazwa ADHD to razu przed oczami staje nam nadpobudliwe ruchowo dziecko, które ma problemy z koncentracją uwagi, nadmierną impulsywnością i zachowaniem norm społecznych. Podaje się, że przybliżeniu jedno na 100 dzieci cierpi na to zaburzenie, diagnozowane najczęściej wtedy, gdy taki młody człowiek zaczyna naukę w szkole podstawowej.
Od lat pokutuje też błędne przekonanie, że zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi
się wyrasta. Stąd wielu osób dorosłych borykających się na co dzień z podobnymi problemami nie przypuszcza nawet, iż przyczyną tego może być niezdiagnozowane w dzieciństwie, a więc i nie leczone ADHD.

Wszystkim zainteresowanym tym tematem polecam książkę Tamary Rosier "ADHD. Twój mózg jest OK". Jest ona napisana nie tylko z perspektywy fachowca, który specjalizuje się w tym temacie, ale też osoby nieneurotypowej, u której dopiero w wieku dojrzałym zdiagnozowano ADHD. Co ciekawe na to zaburzenie cierpi również jej mąż jak i trzy z czterech córek.
No właśnie, od razu po lekturze nasuwa się pytanie czy słowo "cierpi" jest tutaj najodpowiedniejsze. Autorka bowiem, opowiadając o ADHD w sposób niezwykle rzetelny, zaczynając od różnych fachowych definicji, mówiąc o trudnościach z jakim spotykają się osoby u których zostało on zdiagnozowane (bądź co gorsza, nie zostało) skupia się na strategiach radzenia sobie w życiu codziennym z ADHD, przekonując nas, iż diagnoza nie musi być piętnem i przy odpowiednim podejściu terapeutycznym i farmakologicznym można prowadzić życie pełne satysfakcji i sukcesów. Autorka bazując na własnych doświadczeniach, doświadczeniach swojej rodziny i pacjentów z którymi styka współpracuje od lat krok po kroku pokazuje jak radzić sobie z trudnościami dnia codziennego w sposób metodyczny i dający widoczne rezultaty. Opisuje stopnie drabiny psychologicznej, na której wszyscy funkcjonujemy a także przedstawia plansze operacyjne, których dogłębne poznanie uławia radzenie sobie ze swoimi emocjami.

Polecam tę pozycję wszystkim dla których temat jest bliski. To porcja solidnej wiedzy i wskazówek podana w przystępny i atrakcyjny sposób.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.

Gdy pada nazwa ADHD to razu przed oczami staje nam nadpobudliwe ruchowo dziecko, które ma problemy z koncentracją uwagi, nadmierną impulsywnością i zachowaniem norm społecznych. Podaje się, że przybliżeniu jedno na 100 dzieci cierpi na to zaburzenie, diagnozowane najczęściej wtedy, gdy taki młody człowiek zaczyna naukę w szkole podstawowej.
Od lat pokutuje też błędne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kto chce zrozumieć, czym jest wojna, niech nie poszukuje jej wyłącznie na polach bitewnych, w bagnetach, w działach. Wojna to przede wszystkim miliony męczarni, cierpień, nędzy i śmierci" powiedział lata temu Wincenty Pol, polski poeta, kawaler orderu Virtuti Militari.
Wydawać by się mogło, że wojna to historia naszych dziadków, temat zamknięty po wsze czasy i mrok, który już nie wróci. Jak pokazują ostatnie lata nigdy nie byliśmy chyba bliżej wybuchu konfliktu zbrojnego na tak dużą skalę.
Dotarło do do mnie ze zdwojoną mocą, podczas lektury książki Roberta Harrisa "Monachium". Bo niby mowa w niej o miesiącach przed wybuchem II wojny światowej, a cały czas miałam wrażenie jakbym czytała o czasach współczesnych i próbach powstrzymania rozlania się wojny rosyjsko-ukraińskiej na całą Europę.

Robert Harris z dokładnością i pasją historyka opowiada czytelnikom o konferencji monachijskiej z 1938 roku, kiedy to przywódcy współczesnego świata reprezentujący Niemcy, Włochy, Wielką Brytanię i Francję zawarli porozumienie części terytoriów Czechosłowacji do Rzeszy Niemieckiej (dodajmy, że przy nieobecności Czechosłowacji, o której terytorium i suwerenności była mowa).
Przyjaciele z młodości, Hugh Legat bystry i doceniany przez przełożonych przedstawiciel brytyjskiej służby dyplomatycznej i Rikard von Holz pracujący w sztabie niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, stoją teraz po dwóch stronach barykady. Ryzykując własne kariery a być może i życie starają się wspólnie przekonać premiera Wielkiej Brytanii Neville'a Chamberlaina, że układ ten to odwleczenie wojny tylko na jakiś czas. Tajne dokumenty do których udało im się dotrzeć wyraźnie pokazują, że Kraj Sudetów i zaanektowana wcześniej Austria, to tylko początek drogi Hitlera, który szykuje już plan na nowe podboje.

Teraz gdy wiemy jak dalej potoczyła się historia trudno nam uwierzyć w naiwność i ufność ówczesnych mężów stanu. Jednak wtedy pragnienie utrzymania pokoju na świecie było silniejsze niż zdrowy rozsądek. Oddalenie od siebie wizji wybuchy wojny było świętowane jako dyplomatyczny sukces. Gdy wszyscy wiwatowali Niemcy kreślili już swoje plany podboju świata.
Robert Harris zachowując niezwykła dokładność historyczną stworzył fascynującą powieść szpiegowską pełną napięcia i emocji. I mimo, iż wiemy jaki będzie finał tej opowieści to i tak trzymamy kciuki, wierząc, że bohaterom uda się odwrócić losy świata.
"Monachium" czytane teraz to cenna lekcja dla współczesnych, z której warto wyciągnąć wnioski. Polecam!

Audiobook (czytał Marcin Popczyński)

"Kto chce zrozumieć, czym jest wojna, niech nie poszukuje jej wyłącznie na polach bitewnych, w bagnetach, w działach. Wojna to przede wszystkim miliony męczarni, cierpień, nędzy i śmierci" powiedział lata temu Wincenty Pol, polski poeta, kawaler orderu Virtuti Militari.
Wydawać by się mogło, że wojna to historia naszych dziadków, temat zamknięty po wsze czasy i mrok, który...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Diabelska góra Lincoln Child, Douglas Preston
Ocena 7,4
Diabelska góra Lincoln Child, Doug...

Na półkach: , ,

Jako młoda dziewczyna uwielbiałam serial "Z Archiwum X". Dzisiaj zapewne już trąci myszką. ale swego czasu był to hit, który gromadziło tłumy przed telewizorami. To opowieść o dwójce agentów FBI, którzy prowadzą komórką komórkę Federalnego Biura Śledczego, do której trafiają wszystkie sprawy nie dające się wyjaśnić na drodze konwencjonalnego myślenia. Agent Mulder wierzy w istnienie istot pozaziemskich i innych zjawisk, które opierają się logice. Jego partnerka Scully jest naukowczynią i z początku sceptycznie podchodzi do spraw, którymi się zajmują. Jednak z biegiem czasu sama także zaczyna wierzyć w zjawiska paranormalne. To właśnie oglądając "Z Archiwum X" pierwszy raz usłyszałam o incydencie w Roswell. To właśnie w okolicach tego miasta na pustyni w amerykańskim stanie Nowy Meksyk, miał rozbić się niezidentyfikowany obiekt latający. Armia błyskawicznie zdementowała te pogłoski i przekazała mediom informację, że rzekomy statek kosmiczny jest balonem meteorologicznym. Nieliczni jednak w to uwierzyli. Roswell zyskało przydomek "miasta kosmitów" i po dziś dzień dyskusja o tym co się tam stało jest ciągle żywa fascynując ufologów z całego świata oraz filmowców i pisarzy.

Zainspirował on również znany i lubiany przez czytelników duet Douglas Preston i Lincoln Child, czego owocem jest książka "Diabelska Góra". To opowieść od próbie dotarcia do prawdy o wydarzeniach sprzed dziesięcioleci gdzie rolę sceptyczki gra archeolożka Nora Kelly a w skórę entuzjasty amerykański miliarder Lucas Tappan zafascynowany zjawiskami paranormalnymi i opowieściami o UFO. Po wielu próbach udaje mu się namówić naukowczynię aby wzięła udział w jego ekspedycji i badaniach w Roswell. Żadne z nich jednak nie przypuszcza, że pierwszym odkryciem, którego dokonają będzie znalezienie zwłok zakopanych głęboko w piasku. Na miejscu natychmiast pomawia się FBI, która stara się wyjaśnić czy zbrodnia jest jako związana z rzekomą katastrofą statku kosmicznego. Nie wszystkim jednak podoba się wzmożone zainteresowanie tym miejscem, które od lat strzegło swoich tajemnic. Bohaterowie zostają wciągnięci w tajemną grę pełną kłamstw, zacierania śladów i tajemnic, której stawką jest ich życie.

Dałam się porwać tej opowieści od pierwszych stron. Opowieść jest bardzo dynamiczna, pełna zwrotów akcji i napięcia. Świadomość, że wydarzy się coś złego narasta wraz z czytaniem. Finał jak dla mnie może zbyt "filmowy": za dużo wybuchów, strzelania i farta, który nie opuszcza głównych bohaterów, ale jestem w stanie przymknąć na to oko. "Diabelska Góra" to czysta rozrywka nie tylko dla wielbicieli zielonych ludzików i niewyjaśnionych zjawisk. Polecam!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.

Jako młoda dziewczyna uwielbiałam serial "Z Archiwum X". Dzisiaj zapewne już trąci myszką. ale swego czasu był to hit, który gromadziło tłumy przed telewizorami. To opowieść o dwójce agentów FBI, którzy prowadzą komórką komórkę Federalnego Biura Śledczego, do której trafiają wszystkie sprawy nie dające się wyjaśnić na drodze konwencjonalnego myślenia. Agent Mulder wierzy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieści szpiegowskie, dopiero od niedawna zaczęły zapełniać moją bibliotekę. Stało się to za sprawą książek Vincenta V. Severskiego, które niespodziewanie dla mnie samej wciągnęły mnie w świat tajnych operacji, podwójnych agentów i wielkiej polityki.
Te historie pozwalają czytelnikowi z perspektywy wygodnego fotela przeżywać wraz z bohaterami ekscytujące przygody oraz brać udział w niebezpiecznych akcjach, gdzie każda decyzja może oznaczać życie albo śmierć. Nie ma tu czas na złapanie tchu, gdyż akcja pędzi do przodu z zawrotną prędkością, a szpiedzy obcych wywiadów robią wszystko aby zdestabilizować wewnętrzną politykę państw, które ich mocodawcy uważają za wrogie.

Z dużymi oczekiwaniami więc zasiadłam do lektury książki Marcina Falińskiego "Ostatni azyl". Autor nie jest debiutantem. Ma na koncie już kilka wydanych pozycji i już po pierwszych rozdziałach zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam w ręku kolejnej części jakiegoś cyklu tego autora, bo książka ta sprawia takie wrażenie. Bohaterowie, rozmawiając między sobą, nieustannie powołują się na jakieś wcześniejsze operacje, pojawiają się nazwiska osób z przeszłości, które bezpośrednio miały wpływ na obecną sytuację, które jednak czytelnikowi nic nie mówią. To bardzo irytująca, gdyż powoduje poczucie zagubienia, które towarzyszyło mi już do końca lektury.

Ukryte skarby i dokumenty z czasów II wojny światowej to zawsze temat, który się obroni. I tak jest również w przypadku "Ostatniego azylu", gdzie śledzimy poszukiwania bezcennych medalionów z czasów Wikingów, fragmentu Bursztynowej Komnaty a także ściśle tajnych akt niemieckich, które nawet teraz kilkadziesiąt lat po wojnie mają ogromną siłę rażenia. Zadanie to zostaje powierzone byłemu oficerowi Agencji Wywiadu Marcinowi Łodynie, który swoim doświadczeniem wspiera oficerkę brytyjskiej Służby Specjalnej. Ich działania nie pozostają bez echa gdyż do wyścigu po bezcenne skarby dołącza rosyjski wywiad.
Szybie tempo akcji to na pewno duży atut tej książki. Zmieniająca się co chwila sceneria, od Seszeli po Lidzbark Warmiński, również sprawia, że czytelnik ma poczucie bycia w środku wydarzeń. Jednak chaos i relacje między bohaterami, niby przyjazne czy wręcz przyjacielskie, a tak naprawdę pozbawione głębszych emocji (pisze się oni jednak w ogóle ich nie czuć) sprawiają, iż książki tej nie zaliczę do moich ulubionych.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Powieści szpiegowskie, dopiero od niedawna zaczęły zapełniać moją bibliotekę. Stało się to za sprawą książek Vincenta V. Severskiego, które niespodziewanie dla mnie samej wciągnęły mnie w świat tajnych operacji, podwójnych agentów i wielkiej polityki.
Te historie pozwalają czytelnikowi z perspektywy wygodnego fotela przeżywać wraz z bohaterami ekscytujące przygody oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lektura "Pianistki" mocno odcisnęła się na mojej psychice. Nie pamiętam już kiedy, czytałam książkę, która po skończonej lekturze od tygodni "siedzi" mi w głowie. Lektura tej powieści była bolesna, przejmująca a miejscami wręcz drastyczna. Wielokrotnie musiałam przerywać czytanie i robić sobie dłuższą przerwę aby ochłonąć. Książka ta ma w sobie jednak pewien magnetyzm, który nie pozwalał odłożyć jej na długo.
Nie widziałam ekranizacji "Pianistki", ale wielokrotnie czytałam intrygujące opinie o tej książce: że mocna, poruszająca, brutalna. Na sięgnięcie po nią miał również wpływ fakt, iż austriacka pisarka Elfrieda Jelinek to laureatka literackiej Nagrody Nobla, a powieść o której mowa została okrzyknięta przez krytyków jedną z najgłośniejszych powieści XX wieku. Smaczku dodaje też fakt, iż oparta jest na wątkach autobiograficznych.

Bohaterką "Pianistki" jest dobiegająca 40-tki nauczycielka muzyki, która musiała porzucić marzenia o wielkiej karierze i sławie. Jeden nieudany egzamin przekreślił jej plany i skazał na nudne i przewidywalne życie, gdzie nie ma miejsca na radość, miłość czy spontaniczność. Erika Kohut nie lubi nie lubi swojej pracy w wiedeńskim konserwatorium, nienawidzi swoje matki z którą mieszka od lat: kobiety władczej, kontrolującej każdy aspekt życia córki i od której kobieta jest w pełni uzależniona psychicznie. Jedynym sposobem aby wyrwać się choć na moment spod jej rządów są rzadkie samotne spacery po parku, gdzie z ukrycia podgląda prostytutki i ich klientów uprawiających płatną miłość. To dla niej swoisty wentyl bezpieczeństwa pozwalający pozbyć się napięcia seksualnego, tłumionego od lat.
Jej życie jednak pewnego dnia zmienia się gwałtownie. Przyczyną tego jest nowy uczeń Walter Klemmer, pragnący zdobyć względy Eriki Kohut. Nie robi tego ponieważ jest szaleńczo zachowany. Traktuje to raczej jako wyzwanie, rozrywkę, chęć pokazania swojej dominacji nad kobietą, która zdaje się jest zimna jak lód. Związek ten, rozwijający się w tajemnicy przed matką kobiety, to fascynujący obraz walki o władzę, którą ktoś niechybnie musi przegrać.

Książka od lat budzi wiele kontrowersji. Wielu razi wulgarny język, naturalistyczne opisy seksu i przemocy. Kontrowersyjny jest też sposób przedstawienia postaci matki, która zazwyczaj w literaturze funkcjonuje jako postać pozytywna, kojarząca się z bezwarunkową miłością, dobrocią i opiekuńczością.
Mnie "Pianistka" uwiodła od pierwszej linijki i choć brnęłam przez tę powieść nie bez trudu to cieszę się, że po nią sięgnęłam.

Audiobook (czytał Michał Skolmowski)

Lektura "Pianistki" mocno odcisnęła się na mojej psychice. Nie pamiętam już kiedy, czytałam książkę, która po skończonej lekturze od tygodni "siedzi" mi w głowie. Lektura tej powieści była bolesna, przejmująca a miejscami wręcz drastyczna. Wielokrotnie musiałam przerywać czytanie i robić sobie dłuższą przerwę aby ochłonąć. Książka ta ma w sobie jednak pewien magnetyzm,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Okres II wojny światowej jest nieustającą inspiracją dla pisarzy, którzy w swoich książkach przywołują nie tylko mrok i okrucieństwo tamtych czasów ale także życie zwykłych ludzi, którzy w tej pożodze i ciemności starają się jakoś funkcjonować mimo strachu i obawy o najbliższą przyszłość. Równowagę pozwala zachować im codzienna rutyna: praca, życie rodzinne, spotkania ze znajomymi. Bo wojna to nie tylko śmierć i smutek ale też drobne radości, nadzieja czy miłość, która często wybucha niespodziewanie i pozwala przetrwać ten trudny czas.

Kristin Harmel jest autorką, którą ogromnie cenię za to iż nie traktuje historii jako tła w swoich książkach, interpretując ją dowolnie. Z uwagą i drobiazgowością przytacza zdarzenia znane i miej znane, które stają się kanwą jej powieści.
Tak też jest w przypadku jej najnowszej książki "A gdy znów się spotkamy", które rozgrywa się pod koniec II wojny światowej w Stanach Zjednoczonych w jednym z obozów jenieckich. Okazuje się że w 700 obozach działających na obszarze 46 stanów rozlokowano blisko 400 000 niemieckich żołnierzy, którzy pracowali na rzecz lokalnej ludności: na farmach, plantacjach czy w zakładach pracy.
Jeden z nich zakochuje się, z wzajemnością, w młodziutkiej Amerykance. Młodzi obiecują sobie, że po wojnie zrobią wszystko aby być razem. Jednak los im nie sprzyja i ich drogi nigdy więcej się nie przecinają. Dziewczyna jest przekonana, że została porzucona przez ukochanego, który po powrocie do ojczyzny rozpoczął nowe życie. Nie wie jednak jak bardzo się myli.
Opowieść o Margaret i Peterze przeplatana jest wątkiem współczesny, którego bohaterką jest wnuczka Margeret Emily. To kobieta po przejściach, która zmaga się z poczuciem odrzucenia przez własnego ojca, który wiele lat temu zostawił rodzinę by zacząć nowe życie z inną kobietą. Sama również popełniła wiele błędów, które rozpamiętuje do dziś i które nie pozwalają jej zostawić przeszłości za sobą.
Z tego marazmu wytrąca ją tajemnicza przesyłka zawierające obraz młodej Margaret, do którego dołączona jest karta z wiadomością która, zmusi kobietę by skonfrontować się z historią rodziny i dzięki temu uwolnić się od własnej traumy. Bo nigdy nie jest za późno by zacząć życie od nowa.

Aż wstyd przyznać, ale do tej pory nie słyszałam o obozach jenieckich w Stanach Zjednoczonych, mimo że II wojną światową interesuję się od lat. Dzięki autorce na pewno sięgnę po literaturę, która pozwoli mi zgłębić ten temat. I to jest najcenniejsze, co zostanie mi po lekturze tej książki.
Ciekawy był też wątek współczesny, pokazujący jak przeszłość może rzutować na życie przyszłych pokoleń. Jak pokazują liczne badania traumę dziedziczy się co najmniej do trzeciego pokolenia. To fascynujące zagadnienie, któremu od dłuższego czasu się przyglądam.
Nie zachwycił mnie natomiast wątek romansowy: zbyt przesłodzony i egzaltowany, ale to pewnie dlatego, że nie jestem wielką fanką takich historii. Zakładam jednak, że romantyczne dusze pokochają tę powieść całym sercem.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Okres II wojny światowej jest nieustającą inspiracją dla pisarzy, którzy w swoich książkach przywołują nie tylko mrok i okrucieństwo tamtych czasów ale także życie zwykłych ludzi, którzy w tej pożodze i ciemności starają się jakoś funkcjonować mimo strachu i obawy o najbliższą przyszłość. Równowagę pozwala zachować im codzienna rutyna: praca, życie rodzinne, spotkania ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Sadyzmowi niemieckiemu, podłości polskiej i tchórzostwu żydowskiemu”. Taka dedykacja znajduje się na pierwszej stronie wspomnień Calka Perechodnika, które po jego śmierci zostały wydane pod tytułem "Spowiedź". To wstrząsająca relacja polskiego Żyda pisana w formie pamiętnika przez kilkanaście miesięcy 1943 roku, ukazująca okrucieństwo wojny, która obraca wniwecz cały świat a w ludziach zazwyczaj wyzwala najgorsze cechy i zachowania.

Autor, wychowany w polskiej kulturze i tradycji po studiach we Francji wraca do Polski aby przejąć rodzinny interes w Otwocku. Żeni się, ciężko pracuje ciesząc się drobnymi przyjemnościami: spacerem ze swoją ukochaną, wieczorem spędzonym w kinie, spotkaniami z przyjaciółmi.
Tę sielankę przerywa wybuch wojny. Niemiecka okupacja dla ludności żydowskiej oznacza pogardę, odczłowieczenie i nieuchronną śmierć. Niewielu jednak wierzy w taki scenariusz. Wydaje się im nierealny, no bo jak to możliwe, że Niemcy, naród tak kulturalny, oczytany i twórczy, może dopuścić się czynów niegodnych i przeczących idei humanizmu.
W 1940 roku na terenie Otwocka zostaje utworzone getto, drugie do do wielkości w dystrykcie warszawskim. Calek Perechodnik zostaje tam policjantem, co ma nadzieję zwiększy szansę jego i jego rodziny na przetrwanie. Bo przecież wojna niedługo się skończy, aby do wiosny... Zapewnienie żonie i malutkiej córeczce względnego spokoju staje się niego priorytetem. Jednak jego wysiłki na nic się zdaję. Systematycznie bowiem mają miejsce wysyłki ludzi w nieznane. Między mieszkańcami getta krążą już słuchy, że pociągi jadą w jednym kierunku, obozu zagłady Majdanek. Taki los spotyka też najbliższych Calka Perechodnika, który do końca życia będzie miał do siebie pretensję, że nie udało mu się uratować żony Anki i córki Alusi, przed śmiercią.
Te wyrzuty sumienia, które nie odstępujące go nawet na moment przeleje na papier a zapiski te cudem ocaleją z wojennej zawieruchy.

"Spowiedź" to z jednej strony książka bardzo osobista, z drugiej zaś obdarta ze złudzeń relacja człowieka rozczarowanego postawą własnego narodu, zachowaniem Polaków i bezwzględnością okupanta. Żydom zarzuca tchórzostwo i brak sprzeciwu wobec agresji Niemców (argument ten będzie się pojawiać także po zakończeniu wojny, szczególnie wśród Żydów palestyńskich) a Polakom chciwość i wykorzystanie sytuacji dla własnych korzyści (należy jednak przyznać, że w tej opowieści oprócz szmalcowników pojawiają się postacie szlachetne udzielające schronienia i pomocy czasami bezinteresownie, częściej za odpowiednią opłatą).
Ta relacja bezpośredniego świadka Zagłady to jedno z najcenniejszy świadectw tamtych dni. Zachęcam Was do lektury.

Audiobook (czytał Maciej Więckowski)

"Sadyzmowi niemieckiemu, podłości polskiej i tchórzostwu żydowskiemu”. Taka dedykacja znajduje się na pierwszej stronie wspomnień Calka Perechodnika, które po jego śmierci zostały wydane pod tytułem "Spowiedź". To wstrząsająca relacja polskiego Żyda pisana w formie pamiętnika przez kilkanaście miesięcy 1943 roku, ukazująca okrucieństwo wojny, która obraca wniwecz cały świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytuję debiuty, choć nie robię tego często. Szkoda mi czasu na książki, które zazwyczaj są niedopracowane, pełne błędów merytorycznych, kopiujące styl popularnych pisarzy, którym udało się zyskać uznanie czytelników.
Czasami zdarzają się jednak wyjątki od tej reguły, prawdziwe perełki, które od pierwszych stron przykuwają uwagę i od których trudno się oderwać.

Taką propozycją niewątpliwie jest książka Hanny S. Białys "Robaki w ścianie", która rozpoczyna serię kryminałów z komisarzem Bondysem, bydgoskim policjantem tropipącym zło i ścigającym przestępców dokonujących najokrutniejszych zbrodni. Co ciekawe akcja powieści rozgrywa się w latach 90-tych ubiegłego wieku, czyli w czasach sprzed ery powszechnie dostępnych telefonów komórkowych, testów DNA i najnowszego oprogramowania, wspomagającego pracę organów ścigania.
I tu od razu trzeba wspomnieć, że autorka zadbała o to aby klimat i realia tamtych czasów zostały wiernie oddane. Pokusiła się nawet o to aby sprawdzić jakie puzzle, które w ramach odprężenia układa komisarz Bondys, były wtedy dostępne na rynku, co wyjaśnia w podziękowaniach umieszczonych na końcu książki (tak, wiem że to może rzadko spotykane, ale podziękowania też zawsze czytam).

Śledczy wraz z zespołem musi wykryć sprawcę morderstw, których ofiary są brutalnie okaleczane a na ich ciele zostaje wyryte słowo "homo". To pierwszy trop, którym podąża ekipa szukając w przeszłości zamordowanych wątków wskazujących na to iż ich orientacja seksualna miała wpływ na ich śmierć. Co ciekawe każda z ofiar ma przy sobie kartkę zostawioną przez mordercę z imieniem i nazwiskiem. To znak, że sprawca zaczyna z policjantami wyrafinowaną grę podsuwając im kolejne tropy. Krok po kroku komisarz Bondys zbliża się do prawdy aby na końcu zadać sobie pytanie czy są czasami okoliczności, które mogą usprawiedliwiać sprawcę, czy są zbrodnie, które można próbować wytłumaczyć?
Wciągnęła mnie ta historia. Podążałam tropem komisarza i jego ekipy próbując sama rozwiązać zagadkę, która w tej powieści jest najważniejsza. Gdzieś tle (dalekim tle) są wątki obyczajowe, co akurat mi bardzo przypadło do gustu. Zakładam, że w kolejnych tomach autorka przybliży nam postać komisarza Bondysa i jego przeszłość, którą na razie skrywa mrok.
Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę z cyklu, a Was zachęcam do lektury "Robaków w ścianie".

Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN

Czytuję debiuty, choć nie robię tego często. Szkoda mi czasu na książki, które zazwyczaj są niedopracowane, pełne błędów merytorycznych, kopiujące styl popularnych pisarzy, którym udało się zyskać uznanie czytelników.
Czasami zdarzają się jednak wyjątki od tej reguły, prawdziwe perełki, które od pierwszych stron przykuwają uwagę i od których trudno się oderwać.

Taką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Obserwując opinie znajomych i nieznajomych zaważyłam, że wielu z Was zdecydowało się na lekturę "Dżumy Alberta Camusa w trakcie pandemii COVID-19. To był dla mnie wyjątkowo trudny czas pełen trosk i rozczarowań i choć bardzo mnie kusiło postanowiłam odłożyć tę książkę na lepszy moment. Bałam się, że powieść ta dodatkowo mnie przytłoczy a tego chciałam uniknąć.
Pewnie jak wszyscy "Dżumę" czytałam w latach młodzieńczych. Jeśli się nie mylę była to lektura w szkole średniej. Jakiś czas temu postanowiłam sobie, że będę wracać do książek przeczytanych lata temu, szczególnie klasyków literatury by sprawdzić ja teraz, bogatsza życiowe doświadczenia odbiorę te powieści. I tak jak się spodziewałam nie miała już ona takiej siły rażenia jak czytana za pierwszym razem.
Na jej odbiór teraz nałożyły się też przeżycia pandemii, która na długie miesiące zatrzymała świat.
W książce nie dostrzegłam strachu, paniki czy zbytniej obawy co przyniesie kolejny dzień.

Epidemia, która nawiedziła algierski Oran jest jedynie pretekstem do tego aby obserwować ludzi i ich postawy w mieście odciętym od świata gdzie szaleje zaraza. Choroba to zło, a ci co się z nią stykają prezentują całą paletę ludzkich postaw wobec tego zła: od odwagi i determinacji poprzez chciwość, która pozwala na ludzkiej tragedii budować prestiż i bogactwo czy też bezradność i poddanie się losowi.
Doktor Rieux, od początku zarazy robiący wszystko aby nieść ulgę chorym jest jednym z niewielu, którzy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Mimo choroby miasteczko żyje swoim tempem: ludzie beztrosko spacerują po ulicach, spotykają się w kawiarniach i przekazują sobie plotki o sytuacji w mieście. Żyją swoim nudnym, przewidywalnym życiem i czekają na koniec epidemii, która pochłania coraz więcej ofiar.

Dużo jest w "Dżumie" chaosu, sporo fragmentów nużących jednak nie sposób odmówić autorowi znajomości psychiki ludzkiej. To właśnie ten motyw przemówił do mnie najmocniej. Książka, którą trzeba przeczytać, w końcu Albert Camus to laureat literackiej Nagrody Nobla z 1957 roku.

Audiobook (czytał Adam Ferency)

Obserwując opinie znajomych i nieznajomych zaważyłam, że wielu z Was zdecydowało się na lekturę "Dżumy Alberta Camusa w trakcie pandemii COVID-19. To był dla mnie wyjątkowo trudny czas pełen trosk i rozczarowań i choć bardzo mnie kusiło postanowiłam odłożyć tę książkę na lepszy moment. Bałam się, że powieść ta dodatkowo mnie przytłoczy a tego chciałam uniknąć.
Pewnie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie spodziewałam się po tej książce wiele dobrego. Ot kolejny kryminał z serii przeczytać, zrecenzować, zapomnieć. Jednak moje przewidywania się nie sprawdziły gdyż "Dobra dziewczyna, zła dziewczyna" Michaela Robohtama okazała się lekturą niezwykle wciągającą, ze świetnie zarysowaną intrygą kryminalną i bohaterami, których losy wciągają czytelnika już od pierwszego rozdziału. Mgła tajemnicy, ukrywająca ich przeszłość sprawia, że powieść ta ma wyjątkowy klimat, trzymający czytelnika w napięciu aż do ostatniej strony.

Evie to nastolatka po przejściach. Nikt nie wie jak się nazywa, skąd pochodzi, dlaczego kilka lat temu została znaleziona w kryjówce, w domu człowieka, który został zamordowany w okrutny sposób.
Kolejne rodziny zastępcze nie mogą sobie poradzić z dziewczyną, która w niczym nie przypomina słodkiego podlotka. Trafia więc do ośrodka wychowawczego i odlicza dni do wyjścia. Evie - zbuntowana i pałająca złością na cały świat ma pewien dar, z którym się nie zdradza: potrafi ze 100% pewnością zgadnąć czy ktoś kłamie czy mówi prawdę.
Kiedy pewnego dnia na jej drodze staje psycholog współpracujący z policją jej mur obronny, który budowała przez lata, zaczyna powoli pękać. To pierwszy od dawna człowiek, który ją szanuje, słucha i któremu może zaufać. Gdy Cyrus Haven angażuje się w śledztwo dotyczące śmierci młodej, dobrze zapowiadającej się łyżwiarki Evie stara się mu pomoc. Ofiara morderstwa, z pozoru spokojna i skupiona wyłącznie na treningach, miała swoje tajemnice, których rozwiązanie zburzy spokój wielu osób.

"Dobra dziewczyna, zła dziewczyna" to opowieść o dwoistości ludzkiej natury. Nikt nie jest do końca zły ani kryształowo dobry. Każdy z nas ma na sumieniu rzeczy, o których wolałby zapomnieć bo błądzić jest rzeczą ludzką. Tutaj każdy z bohaterów ma coś za uszami, a światu pokazuje tylko tę wyidealizowaną twarz. Muszę wspomnieć, że bardzo wciągnął mnie sam wątek kryminalny: świetnie rozpisany i z zaskakującym finałem a to dla mnie zawsze sprawa najważniejsza jeśli chodzi o powieści kryminalne. Mam jednak pewne "ale".
Nie jestem fanką otwartych zakończeń. Zazwyczaj sugerują one, że ciąg dalszy nastąpi jednak w przypadku tej książki jakoś nie mam wiary, że tak będzie. Autor zostawił czytelników z pytaniami na temat przeszłości głównej bohaterki, które rodzą wiele możliwych scenariuszy. Liczyłam, że ta tajemnica zostanie pod koniec ujawniona, tak się jednak nie stało. Nie ukrywam, że poczułam się z tego powodu odrobinę rozczarowana, bo ten wątek był jednym z bardziej interesujących.

Nie spodziewałam się po tej książce wiele dobrego. Ot kolejny kryminał z serii przeczytać, zrecenzować, zapomnieć. Jednak moje przewidywania się nie sprawdziły gdyż "Dobra dziewczyna, zła dziewczyna" Michaela Robohtama okazała się lekturą niezwykle wciągającą, ze świetnie zarysowaną intrygą kryminalną i bohaterami, których losy wciągają czytelnika już od pierwszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są takie książki, które się nie starzeją. Są autorzy, których twórczość, mimo upływu lat, nadal cieszą się uznaniem czytelników na całym świecie. Do tego grona niewątpliwe należą mistrzowie kryminału - Agatha Christie i Arthur Conan Doyle. Wykreowane przez nich historie postacie nietuzinkowych detektywów: Herkulesa Poirot i Sherlocka Holmesa to bohaterowie inspirują współczesnych twórców i podbijają serca kolejnych pokoleń wielbicieli literatury sensacyjne.
Ja z przyjemnością sięgam po książki tych pisarzy, w których to zaczytywałam się w młodości a ich lektura niezmiennie sprawia mi ogromną radość.

Nie przypominam sobie, abym wcześniej czytała "Dolinę Strachu" Arthura Conan Doyle'a więc mając w głowie doskonałe "Studiom w szkarłacie" i "Psa Baskerville’ów" sięgnęłam po tę powieść. Niestety, ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, nie mogę powiedzieć o niej wiele dobrego. Mój podstawowy zarzut jest taki, że niewiele tu genialnego detektywa Sherlocka Holmesa i jego wiernego towarzysza doktora Watsona. To właśnie te postacie i interakcje między nimi sprawiają, że historie z ich udziałem są tak wstrząsające.
W tej opowieści pojawiają się dosłownie na chwilę, na jej początku.
Zostają oni poproszeni o pomoc w rozwiązaniu zagadki morderstwa Pana Douglasa. Na miejscu zastają zwłoki z tajemniczym symbolem wypalonym na przedramieniu, poruszonych domowników i wdowę, która zdaję się niezbyt przejęta śmiercią męża. Pytanie na które muszą sobie odpowiedzieć brzmi: kto i dlaczego zabił tego człowieka. Przesłuchując świadków i zbierając informacje w trakcie śledztwa trafiają na trop tajemniczej "Dolina Strachu", gdzie wszystko się zaczęło... Kiedy Sherlock Holmes jest już pewny rozwiązania zagadki przenosimy się kilka lat wstecz do Doliny Vermissy wsłuchując się w opowieść tajemniczego Johna McMurdo, członka lokalnej mafii działające pod przykrywką loży masońskiej, która opowieść powoli (a nawet bardzo powoli) przybliża nas do poznania prawdy o dokonanym morderstwie.

Początek tej powieści bardzo mnie wciągnął jednak druga część wręcz uśpiła. Była nudna, przewidywalna i jakby oderwana od całości.
Trzeba przyznać, że rozwiązanie zagadki było logiczne jednak droga dojścia to tego rozwiązania okupiona ziewaniem i przysypianiem w trakcie lektury. "Dolina Strachu na pewno nie będzie moją ulubioną książką Arthura Conan Doyle'a.

Audiobook (czytał Janusz Zadura)

Są takie książki, które się nie starzeją. Są autorzy, których twórczość, mimo upływu lat, nadal cieszą się uznaniem czytelników na całym świecie. Do tego grona niewątpliwe należą mistrzowie kryminału - Agatha Christie i Arthur Conan Doyle. Wykreowane przez nich historie postacie nietuzinkowych detektywów: Herkulesa Poirot i Sherlocka Holmesa to bohaterowie inspirują...

więcej Pokaż mimo to