-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-03-04
2023-05-17
2022-12-11
2022-10-07
2022-09-06
2022-08-07
2021-09-28
2021-09-19
2021-09-05
2021-09-02
2021-08-28
2021-07-16
2021-07-15
Ta część jest o niebo lepsza od poprzedniej. Niestety wciąż nie oznacza to, że jest dobra, bo o ile pierwsza część szorowała po dnie żenady, ta odbiła się i dryfuje gdzieś w jej odmętach. Zdaje się, że największym problemem tej historii jest mnogość wprowadzanych wątków. Niestety ich ilość sprawia, że żadnemu z nich nie jest poświęcane dość dużo czasu, a co za tym idzie - nie ma napięcia. Okej, czasami można się było uśmiechnąć, wątek Rebecci też wprowadził nieco tajemnicy do tej historii, ale jego dziecinne rozwiązanie pozostawia niesmak. Zresztą całe zakończenie sprawiało wrażenie jakby było pisane na kolanie w siedzibie wydawnictwa w dniu ostatecznego terminu oddania. Historia zakończyła się też w taki sposób, że spokojnie można byłoby zrobić z tej serii trylogię. Kto wie, skoro pierwsza część była słaba, druga trochę lepsza, może trzecia miałaby potencjał na 4 gwiazdki. Jednak dobrze, że nie powstała, bo czasu straconego na dwie pierwsze już nie odzyskam.
Ta część jest o niebo lepsza od poprzedniej. Niestety wciąż nie oznacza to, że jest dobra, bo o ile pierwsza część szorowała po dnie żenady, ta odbiła się i dryfuje gdzieś w jej odmętach. Zdaje się, że największym problemem tej historii jest mnogość wprowadzanych wątków. Niestety ich ilość sprawia, że żadnemu z nich nie jest poświęcane dość dużo czasu, a co za tym idzie -...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-06
Główna bohaterka nie ma osobowości. Tak, nie ma osobowości. Jest bezbarwna. Najpierw pomyśleć, później coś zrobić? Nie, po co, lecimy na żywioł. Ogólny prawie całkowity brak opisów przeżyć głównej bohaterki to jakaś pomyłka.
Nie rozumiem wysokiej oceny tej książki, ta historia opisana jest tak słabo, że mogłaby się podobać co najwyżej młodszym dzieciom. Rozdziały pocięte są na małe kawałki, jak ciasto... tyle że to ciasto nawet nie jest specjalnie smaczne. To fajnie, że coś dzieje się cały czas, ale co z tego, jak jeden wątek goni kolejny, kończąc się równie szybko, co zaczął, przez co czytelnik nie zdąży się nawet zaangażować.
Podróże w czasie to mój ulubiony motyw, dlatego nie mogę przeżyć tego, jak autorka zmarnowała potencjał tej historii. Wszystko zaczęło kręcić się wokół wątku miłosnego, któremu też autorka nie pozwoliła się rozwijać... Gdy bohaterzy się spotkali od razu byli szaleńczo zakochani, bo przecież wcześniej widywali się w snach (w których nawet ze sobą nie rozmawiali, po prostu się widzieli...) i mogli wszystko dla siebie rzucić.
Coś strasznego. Wystawiam ocenę 2, tylko dlatego że pojawiają się podróże w czasie. Książka niczym nie zaskakuje, nie polecam.
Główna bohaterka nie ma osobowości. Tak, nie ma osobowości. Jest bezbarwna. Najpierw pomyśleć, później coś zrobić? Nie, po co, lecimy na żywioł. Ogólny prawie całkowity brak opisów przeżyć głównej bohaterki to jakaś pomyłka.
Nie rozumiem wysokiej oceny tej książki, ta historia opisana jest tak słabo, że mogłaby się podobać co najwyżej młodszym dzieciom. Rozdziały pocięte...
2021-06-27
Jeśli ktoś jeszcze nie miał do czynienia z Kingiem, to jest książka dobra na pierwszy raz. Nie jest przydługa, nie ma rozdziałów, które są zbędne, za to czytając ma się uczucie powolnego wchłaniania w ten świat, bo budowany jest tak niesamowicie dobrze. Ma się uczucie, że autor naprawdę wie, o czym pisze. Czyta się przyjemnie, dość szybko, mimo 500+ stron. Cały czas coś się dzieje, intryga też jest dość ciekawa, zwłaszcza motyw z wróblami. Może samo wytłumaczenie skąd wziął się Stark jest dość lakoniczne, King nie zagłębiał się zbytnio w tą kwestię, niemniej, stworzył godnego swojego horroru potwora. Najbardziej chyba można przyczepić się do zakończenia. Akcja rozwiązała się w momencie, gdy niewiadomo, co dalej z Beamontami? Jak Alan wytłumaczył zajście w Castle Rock? Czy policja łyknęła przedstawioną wersję? Niewiadomo. Mimo to, polecam Mroczną połowę nawet tym, którzy niekoniecznie są fanami gatunku ;)
Jeśli ktoś jeszcze nie miał do czynienia z Kingiem, to jest książka dobra na pierwszy raz. Nie jest przydługa, nie ma rozdziałów, które są zbędne, za to czytając ma się uczucie powolnego wchłaniania w ten świat, bo budowany jest tak niesamowicie dobrze. Ma się uczucie, że autor naprawdę wie, o czym pisze. Czyta się przyjemnie, dość szybko, mimo 500+ stron. Cały czas coś się...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-06
2021-03-30
UFF! O ile pierwsza część pozostawiła po sobie niesmak kryzysu tożsamości Feyry (po jej przejściach to zrozumiałe, ale i tak wkurzało, no sorry) i trywialnej końcówki (trzy zadania? serio? i zagadka, która była tak banalnie prosta, że aż chciało się płakać... istna masakra), o tyle po lekturze Dworu mroku i furii mogę już spokojnie wygładzić tę zmarszczkę zażenowania, pojawiającą się za każdym razem, gdy tylko pomyślę o pierwszej części. Odtąd Dwór cierni i róż traktuję jako epilog do właściwej historii.
Ale tak właściwie, dlaczego ta historia miałaby mieć ciąg dalszy? Zła królowa nie żyje, Prythian został zbawiony, a Feyra zyskała nieśmiertelność i może wrócić na Dwór ze swoim Księciem.
I żyli długo i szczęśliwie. Happy end.
No nie do końca.
Tutaj historia się komplikuje. Dwór mgieł i furii rzuca całkowicie nowe światło na to, czego dowiadywaliśmy się, czytając poprzednią część. Jak niewiele tak naprawdę wiedzieliśmy. Bo i perspektywa się zmieniła.
Tym razem mamy okazję poznać tajemniczy Dwór Nocy i jej okrutnego (ach ta reputacja bad boya) księcia Rhysanda, który upomina się o Feyre w najmniej oczekiwanym momencie i zabiera ją ze złotej klatki, w której chciał zamknąć ją Tamlin.
A więc tak! Nowy Dwór, nowi bohaterowie i oczywiście, jak to zwykle bywa: nowe kłopoty. Ale dzięki temu książka się nie nudziła, wręcz przeciwnie. Akcja może rozwijała się powoli, sama kulminacja nastąpiła gdzieś przy końcu, ale zdecydowanie nie było nudno. Działo się więcej niż w poprzedniej części. Niektóre rzeczy dało się przewidzieć, jednak nastąpiło też kilka baaaardzo interesujących zwrotów akcji, zwłaszcza na koniec.
Sama bohaterka też wreszcie nabrała kolorów, których używała do malowania obrazów, ale nie dostrzegała u siebie. Zyskała... wszystko. Siłę. Charakter. Cel. I o wiele więcej. Można powiedzieć, że zmiana otoczenia dobrze jej posłużyła. Zresztą nie tylko jej, a całej historii. Feyra daje świetny przykład tego, jak kształtujemy samych siebie i rozwijamy skrzydła (niektórzy dosłownie, no cóż), gdy otaczają nas właściwi ludzie. To taka lekcja dla każdego, aby nie trzymać się kogoś, kto nas ogranicza, ergo: podcina nam skrzydła.
A Rhysand? Co kryje się za fasadą tego, którego wyprzedza własna reputacja? Tragiczna reputacja. Tak jak Tamlin, Rhys też ukazuje się nam w całkiem nowym świetle. Zdecydowanie warto poświęcić uwagę Księciu Nocy i jego poczynaniom, bo może nie wszystko co robił było aż tak niegodziwe, jak mówią fae? Warto przeczytać tę książkę choćby po to, by poznać go lepiej, bo jest prawdopodobnie jej najciekawszą postacią.
Mamy tu kolejne tajemnice, nowe uczucia, osobliwych bohaterów. W baśniowym świecie pięknych istot i bezwzględnych kreatur. Bardzo polecam wszystkim fanom fantasy i romansów, bo mimo że książka ma kilkaset stron czyta się ją naprawdę lekko i przyjemnie, a sama historia zostaje poprowadzona w kierunku dość nietypowym i rzadziej spotykanym dla tego gatunku.
UFF! O ile pierwsza część pozostawiła po sobie niesmak kryzysu tożsamości Feyry (po jej przejściach to zrozumiałe, ale i tak wkurzało, no sorry) i trywialnej końcówki (trzy zadania? serio? i zagadka, która była tak banalnie prosta, że aż chciało się płakać... istna masakra), o tyle po lekturze Dworu mroku i furii mogę już spokojnie wygładzić tę zmarszczkę zażenowania,...
więcej Pokaż mimo to