-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-09-16
2022-12-27
2021-04-27
2021-08-23
Ależ mnie ta część wynudziła... I jeszcze ta okropna maniera, żeby o wszystkim czytelnikowi przypominać, wszystko pokazywać palcem, jak gdyby sam nie potrafił myśleć.
Ugh... Czytam wciąż tylko ze względu na sentyment do serii.
Ależ mnie ta część wynudziła... I jeszcze ta okropna maniera, żeby o wszystkim czytelnikowi przypominać, wszystko pokazywać palcem, jak gdyby sam nie potrafił myśleć.
Ugh... Czytam wciąż tylko ze względu na sentyment do serii.
2021-05-03
2020-08-29
2019-08-14
2019-03-04
2017-06-10
Sięgając po tę książkę, spodziewamy się dobrego historycznego fantasy z ciekawym pomysłem - zakon zabójczyń, służących samemu bogu śmierci. Brzmi super!
Niestety - nic bardziej mylnego. Historia dość nudna i przewidywalna. Jedynie postać Sybelli zdołała mnie zaintrygować, ale obawiam się, że "Mroczny triumf" bardzo mnie rozczaruje w tym temacie. Głębia postaci w książce dorównuje głębokości kałuży. Mamy wrażenie, że wszyscy bohaterowie są biedni, słabi, ociężali umysłowo i w ogóle na żadnej płaszczyźnie nie są w stanie dorównać głównej bohaterce, która oprócz boskiego pochodzenia, niesamowitej błyskotliwości, odporności na trucizny, posiada jakiś dar jasnowidzenia, bo zawsze wie gdzie, w jakim celu powinna się udać i co zrobić. Ismae zachowuje się jak dziecko z bardzo niepokojącymi skłonnościami sadystycznymi. Niemal skacze z radości, kiedy może kogoś zabić i dąsa się, kiedy nie może. Zero w niej jakiejkolwiek moralności w tym temacie. Nie tylko w niej zresztą - sam Duval wydaje się bardzo rozbawiony tym problemem.
Książka ponadto od pierwszych stron podsuwa wrażenie, że napisała ją czternastolatka śmiertelnie obrażona na całą płeć przeciwną, jednocześnie - naturalnie marząca o wielkiej miłości. Tę też postawę autorka przelała na główną bohaterkę, która mimo nienawiści, jaką żywi wobec mężczyzn poprzez doświadczenia z przeszłości, jednocześnie w Duvalu zakochuje się niemal od pierwszego wejrzenia. Jego dotyczy dokładnie to samo. Pałał do naszej bohaterki zimną nienawiścią... przez pierwsze 20 stron ich znajomości. W ułamek sekundy, tuż po opuszczeniu zakonu, nagle jedno i drugie zakochuje się po uszy. I tutaj mamy początek tragedii. Wątek miłosny tak płytki, tak niedorzeczny i tak przyćmiewający całą historię, że aż odechciewa się czytać. Czytelnik zastanawia się, czy wciąż czyta historyczne fantasy, czy to już jednak słaby romans skierowany do odbiorców w wieku 11-14 lat.
Zbierając wszystko: to nie było tragiczne... ale dobre też nie. Czyta się szybko i bezboleśnie, tylko można się załamać w trakcie.
Sięgając po tę książkę, spodziewamy się dobrego historycznego fantasy z ciekawym pomysłem - zakon zabójczyń, służących samemu bogu śmierci. Brzmi super!
Niestety - nic bardziej mylnego. Historia dość nudna i przewidywalna. Jedynie postać Sybelli zdołała mnie zaintrygować, ale obawiam się, że "Mroczny triumf" bardzo mnie rozczaruje w tym temacie. Głębia postaci w książce...
2016-05-11
2020-02-22
2019-11-07
2019-04-14
2019-02-09
Pomysł fajny, ale bezczelnie ukradziony z Battle Royale. Cała reszta do wywalenia.
Język to dramat, tak płaskich, prostych, bezpłciowych zdań to ja jeszcze nie widziałem. Ekspresji w nich tyle, że scena zabójstwa jest równie emocjonująca, co scena obiadu. Portrety postaci są tak wspaniale nakreślone, że oprócz naszej głównej parki, z areny kojarzę może dwie osoby - i to głównie po tym, jak zginęły. Katniss jest tak irytująca, że średnio pięć razy na stronę modliłem się, żeby zamknęła mordę, a wątku miłosnego nawet nie będę komentować, bo jest krindżowy mniej więcej na stałym poziomie młodzieżówek.
Może z dziesięć lat i setki dużo lepszych książek temu mogłoby mi się spodobać, natomiast dziś - jestem na nie.
Pomysł fajny, ale bezczelnie ukradziony z Battle Royale. Cała reszta do wywalenia.
więcej Pokaż mimo toJęzyk to dramat, tak płaskich, prostych, bezpłciowych zdań to ja jeszcze nie widziałem. Ekspresji w nich tyle, że scena zabójstwa jest równie emocjonująca, co scena obiadu. Portrety postaci są tak wspaniale nakreślone, że oprócz naszej głównej parki, z areny kojarzę może dwie osoby - i to...