rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dlaczego, ach dlaczego Elryk przypomina mi tak bardzo naszego rodzimego Wiedźmina? Ano być może dlatego, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie na nim mistrz Sapkowski mocno się wzorował. Jednak nasz bohater jest o niebo "lżejszy" w odbiorze, a Elryk to przykład wojownika z krwi i kości, który swoimi zachowaniami i charakterem wyrasta tu niemal na postać boską. I to mi się niezwykle podobało.



Trzeba zaznaczyć, że nie mamy tu do czynienia z cukierkową lub romantyzowaną powieścią, a rzetelną, wartką i momentami nawet siermiężną opowieścią pełną grozy, szaleństwa i walk wszelakich, które jednak nie rozciągają się niemożebnie na wiele stronic, a przeskakują raźno z jednej do drugiej.

Moorcock ustawił swoich bohaterów na granicy rozsądku. Są bardzo mocno rozrysowani, pełni ideałów i przekonań, które kierują ich decyzjami, ale nie są idealni. Błędy, które popełniają mają swoje większe lub mniejsze konsekwencje, a to w jaki sposób postaci te porażki przeżywają, są wyjątkowo mocno zaakcentowane. Momentami wydawało się, że dużo tu patosu, ale łatwo się do tego przyzwyczaić i zaakceptować, bo tacy właśnie mieli być. Trudno też zdecydować, czy bohaterowie są pozytywni czy negatywni, a to stanowi przyjemną odmianę od niemal oczywistych i przezroczystych postaci, z którymi mamy do czynienia w innych powieściach.

Początkowo fabuła wydaje się nieco chaotyczna i rozwija się powoli, ale dzięki temu łatwiej jest się przygotować na to, co czeka czytelnika później. A nie jest to opowieść bajkowa z mchu i paproci a solidna, pokomplikowana dawka fantastyki z najwyższej półki.

Trzeba też wspomnieć o tym, że ta książka dialogami stoi. Jest ich tu bardzo dużo i są nie tylko doskonałą ilustracją kolejnych scen, ale też tworzą swoje historie, które gładko przechodzą jedna w drugą i absolutnie nie nudzą. Czasem zaskakują, bawią, szokują, ale też pomagają zrozumieć pewne zachowania bohaterów.

To nie jest łatwa lektura z baśniowymi postaciami i lekko romantycznymi wątkami, których teraz pełno na księgarskich półkach. Jest to opowieść intensywna i dobrze przemyślana.

Dlaczego, ach dlaczego Elryk przypomina mi tak bardzo naszego rodzimego Wiedźmina? Ano być może dlatego, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie na nim mistrz Sapkowski mocno się wzorował. Jednak nasz bohater jest o niebo "lżejszy" w odbiorze, a Elryk to przykład wojownika z krwi i kości, który swoimi zachowaniami i charakterem wyrasta tu niemal na postać boską....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klasyczna, niebanalna, ważna i okaże się na przestrzeni lat, że będzie powieścią ponadczasową, aktualną w każdym kolejnym roku. Porównać ją można nieco do "Procesu" Franza Kafki, do książki, którą żeby zrozumieć, trzeba dojrzeć do niej mentalnie. W przypadku Orwella jest podobnie, ale przekaz jest bardziej dosadny, a konkluzje przerażające.

W czasach, kiedy wojny toczą się na Bliskim Wschodzie i za naszymi granicami, strach przed władzą totalitarną, niekończącym się pasmem działań wojennych i wszechogarniającego zła jest niemal wyczuwalny, a niepewność, która towarzyszy ludziom powoduje, że czujemy, jakby zaciśnięto wokół nas ogromne imadło, które wypycha z płuc powietrze i miażdży z nieprawdopodobną siłą.

Co dzieje się z człowiekiem, na którego wciąż spogląda czujne oko "Wielkiego Brata", który żyje, choć nie wie, w którym roku, ponieważ wszechwiedzące Ministerstwo Prawdy wymazało część przeszłości. Ludzie więc, muszą wierzyć w to, co usłyszą, nie mają prawa o to dopytywać i kierować się zasadą, że ignorancja jest siłą.

Orwell doskonale wypunktował zasady działania ludzkiej psychiki. Jego sugestie dotyczące tego, że człowiek musi być cały czas w pogotowiu wojennym, bez przerwy toczyć bitwy. Nieważne czy są to wojny z bliźnimi, innymi państwami, czy walka z samym sobą. Wojny były, są i będą, i stanowią integralną część człowieczeństwa, kontrolowania i niszczenia siebie nawzajem.

Mnóstwo tu tez mowy o cenzurze ograniczającej dostęp do i tak niewielkich informacji o idei istnienia świata, druga, to ciągła propaganda, popularne i wyjątkowo skuteczne "pranie mózgu" i pokazywanie wciąż i wciąż pewnych idei i przekonań, w które człowiek w końcu zaczyna wierzyć.

Ta książka przywraca "ustawienia fabryczne" w głowie. Przed jej przeczytaniem, wydaje się, że wiesz jakie masz poglądy, czym kierujesz się w życiu i co jest dla ciebie ważne. Po lekturze okazuje się, że zaczynasz wątpić we wszystko to, czym się w życiu kierowałeś i co było dla ciebie ważne. Nie jesteś nawet w stanie powiedzieć, czy wierzysz w cokolwiek.

To ważna powieść, którą powinien przeczytać każdy. Ale powinno się to zdarzyć wtedy, kiedy jesteśmy się gotowi zmierzyć z własnymi demonami i przekonaniami.

Klasyczna, niebanalna, ważna i okaże się na przestrzeni lat, że będzie powieścią ponadczasową, aktualną w każdym kolejnym roku. Porównać ją można nieco do "Procesu" Franza Kafki, do książki, którą żeby zrozumieć, trzeba dojrzeć do niej mentalnie. W przypadku Orwella jest podobnie, ale przekaz jest bardziej dosadny, a konkluzje przerażające.

W czasach, kiedy wojny toczą się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

A cóż słychać u mojego ulubionego skandynawskiego, nieco "odklejonego" od rzeczywistości pisarza? Ano wszystko jest cudownie, gdyż kolejna jego powieść już mnie raduje, a poziom satysfakcji z lektury wzrastał wprost proporcjonalnie do czytanego tekstu. Oto bowiem powieść przewrotna, zabawna i do tego kryminalna!

Pyszni się ta książka wyjątkowym humorem i stoi dowcipem, który wylewa się na czytelnika wartkim strumieniem, a co za tym idzie, niesie ze sobą pokrzepienie i radość. Plącze autor życie wydawałoby się i tak już ogarniętego chaosem bohatera i zmyślnie stawia przed nim kolejne trudności, co powoduje radość ogromną u czytających i konsternację u głównej postaci.

Tuomainen ma wyjątkowy dar do wysublimowanych żartów, absurdu niemal doskonałego i łączenia ze sobą wątków, które na pierwszy rzut oka nie powinny koło siebie funkcjonować, a tu współgrają pięknie. I ta dziwaczna, acz genialna lektura raduje tych, którzy w tym literackim szaleństwie dostrzegają talent.

Pamiętać jednak należy, że jest to kryminał, a nie, jak wskazują moje wcześniejsze słowa komedia kryminalna. Pomimo galopującego wprost chaosu i mnogości gagów, kontekst kryminalny utrzymany jest na wysokim poziomie i niełatwo jest bohaterowi wyplątać się z tego węzła. To niekonwencjonalne i pyszne połączenie kryminału z farsą i historią romantyczną, pogmatwaną jednocześnie komediowymi gagami, które zachwycają surrealizmem.

Można by rzec, że w tym szaleństwie jest metoda, bo koniec końców autor logicznie i całkiem zmyślnie wyplątuje się z całego tego kolorowego ambarasu i wskazuje końcówką swojego pisarskiego pióra, że to jeszcze nie koniec i kolejną część widać już na horyzoncie.

Polecam wszystkim lubiącym niejednoznaczne, świeże i absurdalne podejście do literatury.

A cóż słychać u mojego ulubionego skandynawskiego, nieco "odklejonego" od rzeczywistości pisarza? Ano wszystko jest cudownie, gdyż kolejna jego powieść już mnie raduje, a poziom satysfakcji z lektury wzrastał wprost proporcjonalnie do czytanego tekstu. Oto bowiem powieść przewrotna, zabawna i do tego kryminalna!

Pyszni się ta książka wyjątkowym humorem i stoi dowcipem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem zdarza się tak, że gorące uczucie pojawia się wtedy, kiedy człowiek najbardziej go potrzebuje, choć wcale o to nie prosi. Samotność, zrabowane przez los nadzieje i walka o przyszłość powodują, że człowiek się zatraca, ale wsparcie w postaci silnej więzi może go uratować.

Jest to opowieść o uzdolnionej Serene, która marzy, by zostać projektantką mody jak jej mama. Uczy się pilnie, szkicuje, projektuje. Wydawać by się mogło, że kolejne szczeble kariery są na wyciagnięcie ręki, ale okazuje się, że dziewczyna musi kilka z nich przeskoczyć i zająć miejsce mamy, która boryka się z nowotworem. Jest to też historia nieco zagubionego Liama, którego marzeniem jest, by w przyszłości zostać stund-uperem. Niestety jego marzeń nie bierze pod uwagę rodzicielka, która narzuca mu studia na prestiżowej uczelni. Ścieżki tych dwojga skrzyżują się podczas trwania jednego z kółek edukacyjnych, a to na zawsze odmieni ich życia.

Ta książka to nielukrowana opowieść o romansie dwojga ludzi, ale podprawiona goryczą historia pełna skrajnych emocji. To opowieść zderzająca ze sobą dwa rodzicielstwa: czułości, wspierania i uważności oraz narzucania własnego zdania i bezwzględnego wykonywania zadań narzuconych przez rodzicielkę. To momentami upiorna historia o tym, czego jako nastolatkowie sami doświadczaliśmy i jak trudno było wielokrotnie przeforsować własne zdanie. To książka, która będzie ważna zarówno dla nastolatków jak i ich rodziców.

Trzeba przyznać, że autorka do końca trzymała w ryzach swój zamysł. Nie zboczyła z obranej ścieżki ani razu, tworząc powieść wyjątkową i nietuzinkową, którą warto przeczytać.

Czasem zdarza się tak, że gorące uczucie pojawia się wtedy, kiedy człowiek najbardziej go potrzebuje, choć wcale o to nie prosi. Samotność, zrabowane przez los nadzieje i walka o przyszłość powodują, że człowiek się zatraca, ale wsparcie w postaci silnej więzi może go uratować.

Jest to opowieść o uzdolnionej Serene, która marzy, by zostać projektantką mody jak jej mama....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pecha miałam ostatnio do romansów. Albo były niedopracowane i mierziły infantylną treścią, albo były po prostu tanim erotykiem, który fabuły nie miał w ogóle. I tak działo się już od paru tygodni, aż nagle pojawiła się Anna Sczypczyńska, dzierżąc w dłoni swoją książkę i odczarowała romanse.

Rzecz dzieje się w Szklarskiej Porębie, miejscu, w którym mieszkańcy walczą o zachowanie kultury danego miejsca, o szacunek dla przyrody i przyszłość związaną z widokiem na góry, których nie przysłaniają deweloperskie kolosy. Jedną z takich osób jest Mila, pracująca w miejscowej księgarni. Na jej drodze staje tajemniczy syn dewelopera, Alex z Warszawy, do którego dziewczyna odczuwa galopującą antypatię. Szybko jednak okazuje się, że od nienawiści do miłości jest jeden krok...

To była bardzo przyjemna lektura, która pięknie i logicznie przedstawiała kolejne etapy zauroczenia: od niechęci, poprzez nienawiść, aż do gorącego uczucia, które możee zranić, ale też dać nadzieję na lepsze jutro.

Powieść lekka jak piórko, ale napisana bardzo ładnie, z szacunkiem do czytelniczek. Zawiera w sobie nie tylko piękną i przesiąkniętą chemią relację pomiędzy głównymi bohaterami, ale też nienachalną garść informacji o problemach zdrowia psychicznego, walką z demonami i wypaleniem zawodowym. Najwięcej jednak miejsca, autorka poświęciła rozbuchanej do granic możliwości, szeroko pojętej deweloperce, która nastawiona li i jedynie na zysk, nie patrzy na przyrodę, zabytki, kulturę i stawia swoje apartamentowce, zabijając tym samym to, co dała przyroda i co kochają ludzie.

Bardzo polecam tę książkę wszystkim wielbicielkom romansów, relacji międzyludzkich, ale też tym, którzy nie umieją odpoczywać i borykają się z problemami. Świetna alternatywa wypoczynkowa do wyjazd do Szklarskiej Poręby i wycieczka po ametysty lub szlakiem starego budownictwa.

Pecha miałam ostatnio do romansów. Albo były niedopracowane i mierziły infantylną treścią, albo były po prostu tanim erotykiem, który fabuły nie miał w ogóle. I tak działo się już od paru tygodni, aż nagle pojawiła się Anna Sczypczyńska, dzierżąc w dłoni swoją książkę i odczarowała romanse.

Rzecz dzieje się w Szklarskiej Porębie, miejscu, w którym mieszkańcy walczą o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Solidna garść kultury słowiańskiej, kilka stworów, w które niegdyś wierzono, wiara w wielobóstwo, silna żeńska bohaterka i całkiem zmyślne przygody to przepis na powieść doskonałą! Nieco młodzieżową, choć i starszym sprawi radochę, ale też wyważoną i nie napisaną "po łebkach".



Opowieść utkana z pięknych słów, które czyta się jak bajanie najprzedniejszego barda. Niezwykle plastyczny język, barwne opisy i dialogi są składową tej książki. Autorka rzetelne przygotowała się do pisania, przebrnęła przez niezliczone tomy pozycji naukowych i kronik historycznych, które miały wpływ na to, w jakiej formie książka trafiła w ręce czytelników.

Bohaterowie są barwni, plastyczni, często swoimi zachowaniami wzbudzają w czytelniku cały wachlarz emocji; od wściekłości po rozczulenie. Losy ich nie są przejaskrawione, autorka nie wyniosła ich na piedestał. Lawirowała ich życiem niczym zaskroniec w gęstwinie, zaczepiała, ciężko doświadczała, wodziła za nos. Wszystkie te zabiegi doprowadziły do zaskakującego zakończenia, które nie pozwala ot tak przestać myśleć tej książce.

Znajdziecie tu wierzenia słowiańskie, zanurzycie się w historii stworów, o których słucha się i teraz, ale też (co z pewnością ukontentuje romantyczne dusze), poznacie stan określany jako młodzieńcze zakochanie. Nie będą to jednak dominujące rzeczy, bowiem najważniejsze są tu przygody i to właśnie kręgosłup fabularny jest tutaj wyjątkowo mocny.

To wspaniała pozycja dla młodzieży, ale i starszych czytelników. Wystarczy tylko lubić skomplikowane powieści fantasy z cudownymi dialogami i opisami, które zdobią książkę, a nie męczą oczu. Zajrzyjcie!

Solidna garść kultury słowiańskiej, kilka stworów, w które niegdyś wierzono, wiara w wielobóstwo, silna żeńska bohaterka i całkiem zmyślne przygody to przepis na powieść doskonałą! Nieco młodzieżową, choć i starszym sprawi radochę, ale też wyważoną i nie napisaną "po łebkach".



Opowieść utkana z pięknych słów, które czyta się jak bajanie najprzedniejszego barda. Niezwykle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieści pisane na kanwie prawdziwych wydarzeń to dla mnie zawsze ogromna radość i szczęście, że mogę poczytać coś pasjonującego i po części prawdziwego. Wszystko zależy jednak od rzetelności wykonania i pieczołowitości z jaką autor czy autorka podeszli do tematu. Joanna Jodełka zrobiła to brylantowo, czym zaskarbiła sobie moją wdzięczność.



Rzecz dzieje się w czasie II wojny światowej, kiedy to Niemcy oprócz mordowania niewinnych, zajęli się też grabieżą dzieł sztuki i niestety próbą zniszczenia części zbiorów należących do Polski. Dzieje się tak ze słynnym obrazem Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem", który najeźdźca pragnie zniszczyć. Rzesza wyznacza więc dwa miliony marek nagrody w zamian za wskazanie miejsca, gdzie ukryte jest dzieło mistrza. W tym momencie rozpoczyna się szaleńcza gra.

To była pyszna i drobiazgowo skonstruowana historia, która ciekawi jak najlepszy thriller. Każdy element tej trudnej opowieści żyje ze sobą w symbiozie. Fakty historyczne przeplatają się tutaj płynnie z wytworem wyobraźni autorki, ale nie odstają od siebie, a współgrają dzielnie i zachwycają.

Obraz Jana Matejki jest wyjątkowy, już samo jego tworzenie wzbudzało zaciekawienie wśród ludności, a kiedy powstało, zachwycało go oglądających. Później wielokrotnie ratowano go przed kradzieżą i szczęśliwie do dziś cieszy oczy w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Okazuje się, że przed czytelnikiem nie leży podręcznik do historii, a wspaniała książka przygodowa. Zawiera bowiem w sobie tyle kapitalnych przygód i opowieści, że czyta się je jednym tchem i podąża krok za krokiem za krnąbrnymi i czupurnymi bohaterami. A ci, wyszli autorce wybornie.

Jeśli zaś chodzi o opisy, które w tego rodzaju powieści są nieodzowne, to muszę przyznać, że opowiedziane są w tak wysublimowany i lekko gawędziarski sposób, że czyta się je z olbrzymią przyjemnością i osobiście przyznam, że jeśliby w ten sposób pisano podręczniki, wiedza przyswajała by się samoistnie.

Serdecznie polecam. I tym, którzy lubują się w historycznych opowieściach, i tym, którym jednak bardziej książki przygodowe w duszy grają. To powieść wyjątkowa i warta uwagi.

Powieści pisane na kanwie prawdziwych wydarzeń to dla mnie zawsze ogromna radość i szczęście, że mogę poczytać coś pasjonującego i po części prawdziwego. Wszystko zależy jednak od rzetelności wykonania i pieczołowitości z jaką autor czy autorka podeszli do tematu. Joanna Jodełka zrobiła to brylantowo, czym zaskarbiła sobie moją wdzięczność.



Rzecz dzieje się w czasie II...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rodzeństwo Bridgertonów wyczerpało swój zapas romansów, dlatego też Julia Quinn postanowiła otworzyć nowy przewód miłosny za sprawą cyklu o Rodzinie Rokesby. I rzec muszę, że był to całkiem smakowity kąsek, bardzo przewidywalny, ale przyjemny w odbiorze.

Jest to opowieść o Cecilii, która na wieść o zranionym w czasie wojny bracie, wbrew apodyktycznej ciotce i narzeczonemu z piekła rodem, rzuca się na głęboką wodę i wyrusza do USA, po to by zająć się bratem. Na miejscu okazuje się, że brata nie ma, ale jest jego ranny przyjaciel, któremu kobieta chce pomóc ze wszech miar. Podaje się więc za jego żonę i trwa przy nim aż do momentu odzyskania przez niego przytomności. Wtedy bowiem sprawy nieco się komplikują.

Jak to u Julii Quinn bywa, jest tu krnąbrna i inteligentna kobieta, przystojny mężczyzna i przygody, które aż kipią od pożądania. I jak zwykle, powieść wyszła koncertowo. Nic tu nie nudzi, niczego nie można zarzucić, bo wszystko się tu zgadza. Fajne dialogi, uroczy bohaterowie i historia miłosna, do której chętnie się wraca.

To powieść, którą czyta się na rozluźnienie, na wyciszenie nerwów lub poprawę humoru. Nie ma tu górnolotnych treści, a po prostu opowieść o miłości bajkowej, która nie zdarza się w prawdziwym życiu. Fanki romansów będą ukontentowane – ja byłam!

Rodzeństwo Bridgertonów wyczerpało swój zapas romansów, dlatego też Julia Quinn postanowiła otworzyć nowy przewód miłosny za sprawą cyklu o Rodzinie Rokesby. I rzec muszę, że był to całkiem smakowity kąsek, bardzo przewidywalny, ale przyjemny w odbiorze.

Jest to opowieść o Cecilii, która na wieść o zranionym w czasie wojny bracie, wbrew apodyktycznej ciotce i narzeczonemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantasy to nie tylko uniwersa pełne świetlistych wróżek, przystojnych fae czy goblinów kopiących złoto. To też mroczne, fascynujące i niebezpieczne światy, w których dobro ściera się ze złem, miecze uderzają o siebie mocno, a trup ściele się gęsto. Czy tak jest w przypadku serii o "dzieciach starych bogów" Agnieszki Mieli? Rzecz jasna!

Uplotła autorka powieść wieńczącą serię i starła swoich bohaterów z okrutnym i nieuniknionym przeznaczeniem, które kiedyś ktoś dla nich zaplanował. Nie oszczędzała ich wcale i wiodła tą trudną ścieżką, doświadczając ich raz po raz solidnie, ale ciesząc za to czytelnicze oko. Nie ma tu bowiem cukierkowatości i przaśnej miłości, ale jest za to siermiężna i solidnie skonstruowana walka, pyszne przepychanki słowne i opisy tak soczyste, że gardło ściska ten ogrom "cudownej" potworności.

I niech nie zwiedzie Was ta przepięknie wydana seria książek, które mogą wskazywać na lekką i niemal baśniową opowieść. To nie bajka na dobranoc, a cymes wśród książek fantastycznych, który aż rwie się do tego, by jakiś mądry scenarzysta nakłonił jakiegoś producenta na film czy serial. Wspaniale by się to oglądało!

Książka ukwiecona jest intrygami niczym na dworze Stanisława Augusta, knowania plączą fabułę, kierują ją pozornie w drugą stronę, po to by zmylić czytelnika i ostatecznie uderzyć z zimną precyzją w zupełnie nieosłonięte miejsce. Ta "surowizna", przez niektórych odbierana za brak ogłady i kultury w książce, jest potrzebna. Pozwala na wyrobienie sobie zdania o tym, że polskie fantasy może być doskonałe w każdym względzie i nie trzeba go porównywać z zagranicznymi twórcami.

To nie jest łatwa lektura z baśniowymi postaciami i lekko romantycznymi wątkami, których teraz pełno na księgarskich półkach. Jest to opowieść intensywna, dobrze przemyślana, brutalna, ale wykwintna. I wyląduje sobie na półce koło J. R. R. Martina, bo tak!

Fantasy to nie tylko uniwersa pełne świetlistych wróżek, przystojnych fae czy goblinów kopiących złoto. To też mroczne, fascynujące i niebezpieczne światy, w których dobro ściera się ze złem, miecze uderzają o siebie mocno, a trup ściele się gęsto. Czy tak jest w przypadku serii o "dzieciach starych bogów" Agnieszki Mieli? Rzecz jasna!

Uplotła autorka powieść wieńczącą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wróżda" to kawał dobrze skonstruowanego kryminału, który zachęcił do przeczytania kolejnej powieści. A, że nie trzeba było długo na nią czekać, toteż z głowy nie wyparowały mi jeszcze zdania z tegoż debiutu. Tym razem jednak autorka wskoczyła w głębokie tonie wód czerwonych i zachwyciła, a trzeba Wam wiedzieć, że ta książka jest dużo mroczniejsza i bardziej skomplikowana od poprzedniej.

Ta kojarząca się z reportażem Wojtka Bojanowskiego historia o "Wodach czerwonych" ma miejsce w niewielkim, malowniczym, uzdrowiskowym miasteczku. Szybko jednak okazuje się, że sielankę tego uzdrawiającego miejsca przerywa tragiczne w skutkach odkrycie. Ktoś znajduje w lesie beczki z niebezpiecznymi substancjami, a w jednej z nich zostają ujawnione zwłoki, a właściwie szkielet. Rozpoczyna się walka z czasem i próba rozwiązania tragicznej zagadki.

Świetnie to autorka wszystko rozpisała. Najpierw zderzyła ze sobą dwa światy: małomiasteczkowy i wielkomiejski, potem skonfrontowała ze sobą głównych bohaterów i na tej kanwie postawiła solidne fundamenty pod kryminalne śledztwo, które wcale z początku nie rusza z kopyta.

To świetna, rzutka i ciekawa historia, która plącze się ciągle niczym węzeł gordyjski i wcale nie da jej się rozpłatać jednym stanowczym cięciem. Tu trzeba tak zwanego pomyślunku i cofnięcia się do przeszłości, a potem składania wszystkich elementów w całość. Bo oprócz śledztwa, autorka władowała tu też potężną bombę emocjonalną w postaci mobbingu, problemów alkoholowych i chorób psychicznych, z którymi można i trzeba walczyć, trzeba tylko poprosić o pomoc.

To naprawdę dobra powieść. Nie doszukałam się tutaj dziur fabularnych, ani sztucznych wypełniaczy, podobali mi się bohaterowie i to w jaki sposób cała historia się rozgrywa. Nie było nudno, śledztwo nabierało rumieńców, akcja przyspieszała, by koniec końców zaskoczyć i ukontentować.

Polecam gorąco z całego mojego kryminalnego serca.

"Wróżda" to kawał dobrze skonstruowanego kryminału, który zachęcił do przeczytania kolejnej powieści. A, że nie trzeba było długo na nią czekać, toteż z głowy nie wyparowały mi jeszcze zdania z tegoż debiutu. Tym razem jednak autorka wskoczyła w głębokie tonie wód czerwonych i zachwyciła, a trzeba Wam wiedzieć, że ta książka jest dużo mroczniejsza i bardziej skomplikowana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie da się ukryć, że Żaneta Pawlik pisze powieści wyjątkowe. Często niewygodne, trudne w odbiorze, dające do myślenia, ale i niosące potrzebną często nadzieję na to, że będzie lepiej. I tym razem autorka nie zawiodła, a jej najnowsza opowieść i zaskakuje, i zachwyca jednocześnie.

Historia dwóch różnych kobiet. Jedna rezygnuje z życia w zakonie, druga wychodzi na wolność z zakładu karnego. Z pozoru nie łączy ich nic, ale po głębszej analizie okazuje się, że wszystko. Obie są pogubione, obie pamiętają świat zupełnie inaczej i muszą rozpocząć życie w nowym, nieznanym środowisku, co nie jest ani miłe ani przyjemne.

Autorka lubuje się w lekko onirycznych i przydługich opisach, wprowadza czytelnika w meandry umysłu swoich bohaterów, pozwala ich poznawać i smakować ich charaktery. Nie oszczędza tutaj nikogo. Dogłębnie analizuje umysły, sprawdza zachowania i doświadcza bohaterki w sposób nieraz brutalny, ale zawsze realny.

Jasno i wyraźnie mówi o samotności, zagubieniu i walce o lepsze jutro i swoje życie. Nie podaje jednak dania ciężkostrawnego, a lekkostrawną i kolorową porcję. Na wszystko jest tutaj pora i miejsce, nic nie jest przypadkowe, losy dwóch dość doświadczonych przez życie bohaterek łączą się ze sobą wyjątkowo ładnie, a ich dusze splatają się w solidnym uścisku.

To powieść pełna emocji, którą czyta się z zachwytem i niesłabnącym zainteresowaniem.

Nie da się ukryć, że Żaneta Pawlik pisze powieści wyjątkowe. Często niewygodne, trudne w odbiorze, dające do myślenia, ale i niosące potrzebną często nadzieję na to, że będzie lepiej. I tym razem autorka nie zawiodła, a jej najnowsza opowieść i zaskakuje, i zachwyca jednocześnie.

Historia dwóch różnych kobiet. Jedna rezygnuje z życia w zakonie, druga wychodzi na wolność z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś napisałam, że romanse są dla mnie odskocznią od poważniejszych tematów i zdanie podtrzymuję. Gorzej jednak, jeśli trafi się taki romans, którego nie da się czytać. Wtedy zamiast miłego tete a tete z książką jest mordęga i narzekanie.

Opowieść o bogatej dziedziczce potężnej fortuny i dość ubogim mężczyźnie z przeszłością, to pomimo wyraźnej sztampy zawsze jest przepis na sukces. Niestety trzeba to jeszcze ubrać w słowa i pochylić się nieco nad relacją damsko-męską. Tu się to nie udało, ba, autorka poniosła całkowitą klęskę.

Próżno tu szukać jakiejkolwiek relacji czy uczuć. Wszystkie sceny między dwojgiem głównych bohaterów ograniczają się do współżycia w przeróżnych konfiguracjach i pyskowania do siebie. I miałam nadzieję, że może chociaż dialogi "podciągną" nieco fabułę, ale szybko się okazało, że są niezrozumiałe albo zupełnie mdłe i zamiast ilustrować daną scenę, jedynie wypełniają ją sztucznie.

Dużo tu chaosu, niezrozumiałych dla czytelniczek opisów struktur i działania "firmy", przynależności do odpowiednich kast i władzy jaką dają pieniądze i przemoc. Błędy i dziury fabularne kłują w oczy, rozmowy bohaterów męczą i są bardzo dziwne, a cały świat, który tutaj autorka wykreowała jest niezwykle pogmatwany i kompletnie nic z niego nie wynika.

To bardzo słaba pozycja pod wszystkimi względami i ze wszech miar zła pod względem literackim. Niestety bardzo ładne i estetyczne wydanie w żaden sposób nie uratuje tej książki.

Kiedyś napisałam, że romanse są dla mnie odskocznią od poważniejszych tematów i zdanie podtrzymuję. Gorzej jednak, jeśli trafi się taki romans, którego nie da się czytać. Wtedy zamiast miłego tete a tete z książką jest mordęga i narzekanie.

Opowieść o bogatej dziedziczce potężnej fortuny i dość ubogim mężczyźnie z przeszłością, to pomimo wyraźnej sztampy zawsze jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mamy tu cały wachlarz uczuć. Czytelnik i wzruszy się, i zaśmieje w głos, ale też poczuje szybsze bicie serca, albo irracjonalną złość, którą spowodują oczywiście bohaterowie.

Poza tym, reszta się zgadza. Jest ognisty romans z fajnym zakończeniem, są emocje i gorące sceny łóżkowe, które zawsze się sprawdzają w romansach, no i są bohaterowie, którzy na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasują. To przyjemna lektura na długie jesiienne wieczory i nie tylko.

Mamy tu cały wachlarz uczuć. Czytelnik i wzruszy się, i zaśmieje w głos, ale też poczuje szybsze bicie serca, albo irracjonalną złość, którą spowodują oczywiście bohaterowie.

Poza tym, reszta się zgadza. Jest ognisty romans z fajnym zakończeniem, są emocje i gorące sceny łóżkowe, które zawsze się sprawdzają w romansach, no i są bohaterowie, którzy na pierwszy rzut oka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wtedy, kiedy trwa konflikt zbrojny, zawsze cierpią niewinni. Kobiety, starcy i przede wszystkim dzieci. W czasie II wojny światowej, naziści wyjątkowo brutalnie, ale i z olbrzymią precyzją obmyślili plan, by jak najwięcej zyskać dla III Rzeszy, bez względu na koszty. Dopuszczali się więc zbrodni i okrutnych eksperymentów, aż do momentu, kiedy Himmler wpadł na szatański pomysł zgermanizowania polskich dzieci, po to, by służyły dumnemu narodowi niemieckiemu. O wielu okrucieństwach II wojny światowej mówi się głośno. O najmłodszych, którzy przeżyli gehennę, opowiada się niewiele. Zmieniła to Nina Zawadzka w swojej najnowszej, poruszającej wszystkie zmysły powieści.

Wojna przychodzi do małej miejscowości pod Kielcami w momencie, kiedy ludzie mają wykopki i przygotowują się do nadchodzącej zimy. Wszyscy mężczyźni z rodziny Antoszewskich wyruszają na front, pozostawiając w domu matkę i dwie siostry. Najstarsza z rodu, pamiętając jeszcze potworności I wojny światowej, drży o życie najbliższych, Magdalena, najstarsza córka szybko angażuje się w działania konspiracji, a Adelka nie wie jeszcze, że wkrótce przeżyje najgorsze w życiu chwile, które odbiją się piętnem nie tylko na jej psychice, ale też na losach jej najbliższych.

Nina Zawadzka umieściła swoją "wymyśloną" rodzinę w najkrwawszych dla Polski czasach i aby oddać emocje towarzyszące wówczas wielu ludziom, doświadczyła familię tak bardzo, że wyszła z tej zawieruchy zniszczona fizycznie i psychicznie.

Dużo uwagi autorka poświęciła więzom rodzinnym, tym, co dla każdego człowieka jest najważniejsze; oddaniu, miłości rodzicielskiej i siostrzanej czułości. I po tym szalenie ważnym początku jęła coraz intensywniej doświadczać swoich bohaterów, ale pilnując, by pamiętali, że to rodzina jest najważniejsza, daje siłę do przetrwania.

Mnóstwo tu bólu, żalu i narastającego lęku o wszystko. Szalenie trudno czyta się pierwszą połowę tej powieści, bowiem uczucia, które towarzyszą lekturze są niewyobrażalnie silne. Zawadzka celnie zaatakowała czytelników, spowodowała szok i rozbuchała wewnątrz taką trwogę, że trudno było się skupić.

Ta książka to hołd oddany najmłodszym ofiarom tej potwornej wojny. To namiastka uczuć, które targały malutkimi duszami, poddawanymi cały czas srogim karom i próbom wykrzewienia z nich polskości. To też dogłębna analiza ludzkich wyborów i ich wpływu na dalsze życie.

Zachęcam do czytania. To wyjątkowa, wielopoziomowa i niezwykle ważna powieść po przeczytaniu której nie będziecie w stanie dojść do siebie.

Wtedy, kiedy trwa konflikt zbrojny, zawsze cierpią niewinni. Kobiety, starcy i przede wszystkim dzieci. W czasie II wojny światowej, naziści wyjątkowo brutalnie, ale i z olbrzymią precyzją obmyślili plan, by jak najwięcej zyskać dla III Rzeszy, bez względu na koszty. Dopuszczali się więc zbrodni i okrutnych eksperymentów, aż do momentu, kiedy Himmler wpadł na szatański...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Elle Kennedy potrafi w romanse. Czasem zdarzają się jej potknięcia, w których wyczuć można pośpiech lub niedopracowanie, ale w większości jej książki spełniają swoją rolę. Odstresowują, dają wytchnienie po ciężkim dniu i dodają trochę pikanterii do czasem dość przewidywalnego życia książkoholika.

Jest to opowieść o dwojgu pogubionych młodych ludziach, którzy byli parą od liceum. Główna bohaterka – Genevieve, porzuca jednak ukochanego dość niespodziewanie i wyjeżdża na rok. Wraca dopiero na pogrzeb mamy. Niebawem spotyka też swojego byłego – Evana. Szybko okazuje się, że pomiędzy tym dwojgiem miłość i pożądanie nie wygasło. Muszą tylko znaleźć do siebie drogę powrotną.

To była bardzo lekka i odprężająca lektura, mimo, że dotyczyła dość burzliwych relacji pomiędzy dwojgiem ludzi. Wskazywała bowiem destrukcyjny wpływ na drugą osobę i konsekwencje jakie ze sobą niosły pewne wspólne zachowania. Dopiero po zdaniu sobie sprawy z tego, że niszczy się siebie i ukochaną osobę, można zacząć budować relację od początku, co nie jest łatwe, ale może być przyjemne.

Po trosze tu wszystkiego. I radości i smutku, ale też miłości, oddania i czułości, a wszystko to składa się na całkiem przyzwoity romans, czy tak zwane czytadełko do popołudniowej kawy. Fajna, odświeżająca historia z kilkoma gorącącymi scenami.

Elle Kennedy potrafi w romanse. Czasem zdarzają się jej potknięcia, w których wyczuć można pośpiech lub niedopracowanie, ale w większości jej książki spełniają swoją rolę. Odstresowują, dają wytchnienie po ciężkim dniu i dodają trochę pikanterii do czasem dość przewidywalnego życia książkoholika.

Jest to opowieść o dwojgu pogubionych młodych ludziach, którzy byli parą od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To, co zwykle przekonuje mnie do sięgnięcia po drugi tom cyklu, to nie tylko historia, ale też postaci. W pierwszej części przekonała mnie do siebie Deka, która była silną, kobiecą postacią walczącą z złem i usiłującą odnaleźć w sobie magię. Proces ten był niezwykle fascynujący i wieloetapowy, a autorka dała do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec zmian.


Deka dała wolność uwięzionym boginiom, sama przeżyła ogromny szok odkrywając w sobie ogromne pokłady magii, a teraz, wraz ze swoją armią czeka na bitwę, która lada moment ma wybuchnąć. Jej zdolności jednak ewoluują i dziewczyna sama nie wie czy pozwolą na uratowanie Otery, czy wręcz przeciwnie – na jej ostateczna klęskę.

To, co niezmienne w tym cyklu to silne i charakterne postaci kobiece (Britta, Keita, Belcalis), które momentami są bardziej wyraziste od głównej bohaterki. Widać, że autorka rozwija te postaci, daje im swego rodzaju literacką frywolność, którą konsekwentnie i z namysłem prowadzi. Rzecz jasna doświadcza jej też solidnie i nie wskazuje jasnych rozwiązań, ale to tylko nadaje powieści jakości. A podczas budowania postaci głównej bohaterki, stawiła sobie za cel, by dziewczyna miała w sobie tyle determinacji i samozaparcia, że przezwycięży presję, którą narzuciła sobie sama, byleby nieść ze sobą pokój i równość.

Cała ta historia jest opisana szalenie plastycznie i wręcz magicznie. Zachwyca opisami, buduje napięcie, czasem wycisza czytelnika, po to by uderzyć ze zdwojoną siłą. I to zawiera w scenach walk. Pysznie skonstruowanych, momentami makabrycznych i krwawych, ale niezmiennie fascynujących.

Czytelnicy czekający na to, czy wśród tych wielu składników znajdzie się miejsce na odrobinę romansu, uspokajam. Tak, jest odrobinę niepewnie i delikatnie, ale uczucia rozkwitają i mają się dobrze. Pamiętać jednak należy, że jest to wątek poboczny. Najważniejsze są tu postaci i walka o lepsze jutro. Gorąco polecam!

To, co zwykle przekonuje mnie do sięgnięcia po drugi tom cyklu, to nie tylko historia, ale też postaci. W pierwszej części przekonała mnie do siebie Deka, która była silną, kobiecą postacią walczącą z złem i usiłującą odnaleźć w sobie magię. Proces ten był niezwykle fascynujący i wieloetapowy, a autorka dała do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec zmian.


Deka dała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasami oceniam książki o okładce, bo wiele mówią o tym, co kryje się we wnętrzu. Oniryczna, subtelna i nostalgiczna okładka, wskazywała, że oto przede mną lekka powieść obyczajowa o utraconej miłości. Trochę w tym prawdy było, ale nie wszystko, bowiem ta powieść to strukturalna, wielopoziomowa historia o życiu i wyborach, których dokonuje się często pod wpływem chwili.

Jest to opowieść, która dzieje się w dwóch ramach czasowych; na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku i w roku 2022. Tuż po wojnie, do niewielkiej miejscowości posadowionej gdzieś w południowej Polsce dwie młode kobiety rodzą dzieci tego samego dnia. Krótko po narodzinach, rodzice jednego z dzieci giną w pożarze remizy strażackiej, a maluch zostaje pod opieką sąsiadów, którzy traktują go jako własne dziecko. W czasach współczesnych, jedna z młodziutkich dziennikarek otrzymuje od szefa i narzeczonego zlecenie napisania jako ghostwriterka biografii pewnego sportowca celebryty. Wyjeżdża więc w Bieszczady do miejscowości, którą doskonale znała jej rodzina...

Ta książka to doskonały przykład na to, że po latach los może rzucić człowieka tam, skąd jego bliscy niegdyś uciekali. A goniło ich i poczucie winy i to, by prawda nigdy nie wyszła na jaw. Historia jednak zatacza koło i drwi z przodków, ale też daje szansę na wybaczenie i odkupienie win.

Katarzyna Grzebyk napisała powieść wspaniałą. Cudownie poplątaną, pełną zagadek i niedomówień, łącząc ze sobą dwa zdawałoby się całkiem różne światy. Każdy element opowieści ze sobą współgra, nic nie jest tu przypadkowe, a postaci, które autorka rozrysowała po mistrzowsku, dzielnie stawiają czoła wszystkim trudnościom, które zostały dla nich przygotowane.

Gorąco polecam tę niezwykłą powieść. Gwarantuję Wam podróż w czasie i obcowanie z ludźmi szalenie honorowymi, ale też pogubionymi w swoich postanowieniach.

Czasami oceniam książki o okładce, bo wiele mówią o tym, co kryje się we wnętrzu. Oniryczna, subtelna i nostalgiczna okładka, wskazywała, że oto przede mną lekka powieść obyczajowa o utraconej miłości. Trochę w tym prawdy było, ale nie wszystko, bowiem ta powieść to strukturalna, wielopoziomowa historia o życiu i wyborach, których dokonuje się często pod wpływem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachwycona pierwszym i drugim tomem cyklu o utraconych córkach, sięgnęłam po kolejny i tom. I muszę przyznać, że w greckiej odsłonie podoba mi się jeszcze bardziej! Ba! Jestem nim totalnie zauroczona.







Rzecz jasna, fabuła rozpoczyna się podobnie jak w części pierwszej, czyli od głównej bohaterki, która od tajemniczego prawnika otrzymuje dwa niewielkie przedmioty, które pomogą jej rozwikłać zagadkę z przeszłości i zaprowadzą prosto do Kuby i rozpostarte szeroko ramiona miłości.

To urzekająca fikcja literacka, osadzona w pewnych ramach czasowych, które rządzą się swoimi prawami i są zupełnie inne od tych, znanych nam w czasach współczesnych. Mimo wszystko, podczas lektury szeroki wachlarz emocji przetacza się przez organizm osoby czytającej i jednocześnie potrafi zadbać o szybsze bicie serca, jak i przyprawić o potężne wzruszenie.

Nie jest to lekki romans do kawki, a cudowna, wielopoziomowa i złożona powieść obyczajowa, w którą autorka wplotła ważny element historyczny. Książka nie jest przekombinowana, fabuła skupia się na kontaktach międzyludzkich, społeczeństwie, uczuciach towarzyszących ludziom na co dzień.

Muszę też wspomnieć o tym, że książka w żadnym razie nie jest melodramatyczna, a czytelnik nie zostaje unurzany w oparach smutku i rozpaczy. To jest powieść, z której można wysnuć mnóstwo wniosków, ale jakie one będą zależy od indywidualnych preferencji odbiorcy.

Jest to książka, która sprawia przyjemność. Lekki, nieco bajarski styl autorki, wprowadza w odpowiedni nastrój, a przedstawiane postaci i ich życiowe perypetie pochłaniają bez reszty, tworząc odprężający kokon, w którym zapomina się o całym świecie.

Soraya Lane ma swego rodzaju łatwość tworzenia niemal doskonałych powieści obyczajowych. Wykorzystała tę cechę i tutaj. Zawiłe i skomplikowane losy swoich bohaterów potrafi utkać z najpiękniejszych nici swojej wyobraźni. Ta historia jest oryginalna, wielopoziomowa i niepowtarzalna, co powoduje u czytelnika głęboką chęć odkrywania jej do końca. Jej postaci są wyraziste. Albo krnąbrne, nieznośne i bezczelne, albo wręcz odwrotnie – pełne spokoju i wewnętrznego ciepła. Nigdy za to nie są mdłe i nijakie. Co najważniejsze, najbardziej lubię tu postaci drugoplanowe, które nadają historii sensu i pięknie podkreślają jej odbiór. I tutaj właśnie nie zabrakło wspaniałych bohaterów, którzy nadawali historii rytmu.


Serdecznie polecam wszystkim wielbicielkom obyczajówek z historią w tle.

Zachwycona pierwszym i drugim tomem cyklu o utraconych córkach, sięgnęłam po kolejny i tom. I muszę przyznać, że w greckiej odsłonie podoba mi się jeszcze bardziej! Ba! Jestem nim totalnie zauroczona.







Rzecz jasna, fabuła rozpoczyna się podobnie jak w części pierwszej, czyli od głównej bohaterki, która od tajemniczego prawnika otrzymuje dwa niewielkie przedmioty,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W powieściach obyczajowych często upatruję swego rodzaju swojskości i uniwersalności, bowiem jest to rodzaj literatury, który trafić ma do wielu ludzi o różnych poglądach, statusie materialnym i światopoglądzie. I książka Joanny Tekieli taka właśnie jest, Trafia tam, gdzie i do kogo trzeba i to w sposób łagodny i bezbolesny.

Jest to opowieść o grupie przyjaciół, którzy odnajdują drogę do siebie gdzieś w jakiejś niewielkiej miejscowości przed Bieszczadami. Tam pensjonat prowadzi młode małżeństwo, wkrótce dołącza do nich pomysłowa i twarda jak stal była żołnierka Nina oraz eteryczny i może nieco gapowaty wykładowca literatury – Eryk. Cała czwórka na pierwszy rzut oka jest szczęśliwa i zadowolona, ale każde z nich niesie na plecach pewien bagaż doświadczeń, który trudno zrzucić. Czy pomoże im w tym skomplikowanym zadaniu przyjaźń?

To był szalenie ciekawy wstęp do kolejnych tomów. Dużo tu mowy o problemach, które się nawarstwiają i nie dają o sobie zapomnieć, o zaszłościach wlokących się za człowiekiem jak cień i próbie bagatelizowania ich, mimo jasnych sygnałów od organizmu, że jeśli nie poprosi się o pomoc będzie tylko gorzej.

Dzięki temu, czytelniczki zwracają uwagę na fakt, jak ważne w życiu jest wsparcie najbliższych, a czasem i specjalisty. A wszystko po to, by odpędzić demony i zacząć żyć, przeżywać, czuć, odczuwać satysfakcję i być może nawet się zakochać.

Nie jest to jednak powieść patetyczna lub epatująca li i jedynie problemami. To też wyjątkowo ładnie opisana, rodzinna i przyjazna historia kilkorga ludzi, którzy odnajdują się gdzieś pośrodku niczego i stają się sobie bliżsi niż rodzina.

Gorąco i niezmiennie polecam. Niech się Wam tak przyjemnie czyta jak mnie.

W powieściach obyczajowych często upatruję swego rodzaju swojskości i uniwersalności, bowiem jest to rodzaj literatury, który trafić ma do wielu ludzi o różnych poglądach, statusie materialnym i światopoglądzie. I książka Joanny Tekieli taka właśnie jest, Trafia tam, gdzie i do kogo trzeba i to w sposób łagodny i bezbolesny.

Jest to opowieść o grupie przyjaciół, którzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W powieściach obyczajowych szuka się zwykle wytchnienia, czasem jednak trafiają się takie historie, które czemuś służą i warto, żeby czytelnik/czytelniczka na nie trafili. To tzw. książki drogowskazy, ale nie nakazujące, a sugerujące i podsuwające pewne rozwiązania. Tego rodzaju powieść zaserwowała Ilona Ciepał-Jaranowska, czym zaskarbiła sobie moją wdzięczność.

Jest to opowieść o młodej, szaleńczo zakochanej dziewczynie, której życie zmienia się diametralnie w momencie, kiedy jej ukochany ginie w katastrofie lotniczej. Kobieta nie może poradzić sobie ze stratą, popada w depresję, z której wyciągnąć ją mogą tylko najbliżsi i skrzętnie ukrywana pasja.

Opowieści o stracie, przeżywaniu kolejnych etapów żałoby i smutku, który temu towarzyszy zwykle są bardzo depresyjne i trudne w odbiorze. Ilona Ciepał napisała o tym z taką lekkością i niemal czułością, że lektura nie jest ciężkostrawna i wymagająca. Owszem – wzrusza, daje też do myślenia, zwraca uwagę na fakt, że człowiek po stracie bliskiej osoby może odciąć się od świata, zanurzyć w depresyjnych odmętach własnych myśli i nie chcieć po prostu żyć, ale też daje nadzieję. Nadzieję na wyzdrowienie, powolne ale sukcesywne leczenie ran i dochodzenie do równowagi duchowej i fizycznej.

Autorka zwraca też uwagę na fakt posiadania rodziny czy przyjaciół, którzy po prostu są i w odpowiednim momencie czekają z wyciągniętą dłonią, by pomóc w powrocie do życia sprzed traumatycznych wydarzeń. Skłania tu uwagę czytelników także na zajęcie, które pomoże wyrzucić z siebie złość i frustrację i nie wiedzieć kiedy, może się stać swego rodzaju hobby.

Nie jest to powieść dołująca i depresyjna, choć może się taka wydawać. Ta historia pełna jest promyków nadziei na to, że po każdej burzy wychodzi słońce, trzeba tylko ją przetrwać! Polecam gorąco wszystkim, którzy stracili kogoś bliskiego i nie mogą ruszyć do przodu.

W powieściach obyczajowych szuka się zwykle wytchnienia, czasem jednak trafiają się takie historie, które czemuś służą i warto, żeby czytelnik/czytelniczka na nie trafili. To tzw. książki drogowskazy, ale nie nakazujące, a sugerujące i podsuwające pewne rozwiązania. Tego rodzaju powieść zaserwowała Ilona Ciepał-Jaranowska, czym zaskarbiła sobie moją wdzięczność.

Jest to...

więcej Pokaż mimo to