-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2017-02-05
2020-06-08
2017-10-18
2017-12-28
2017-12-17
2017-12-13
2017-12-11
Nie sądziłam, że ta książka tak mi się spodoba. Oczarował mnie język i styl autorki. Można narzekać na przewidywalność czy teatralne wypowiedzi bohaterów, ale równocześnie warto zwrócić uwagę na gotycki klimat oraz tragiczne postacie: potwora i Frankensteina. Shelley opisała wszystko bardzo realistycznie; jej opowieść wciągnęła mnie od samego początku. Podczas czytania czułam się tak, jakbym była obok pojawiających się bohaterów. Myślę, że to dzięki barwnemu językowi i szczegółowym opisom. Wyobrażenie sobie wszystkiego nie sprawiło mi najmniejszej trudności. I choć kojarzyłam już tę historię, bo oglądałam kiedyś film, to i tak przekręcałam kolejne strony z zapartym tchem. Lektura porusza też ważne tematy i skłania do przemyśleń, co niewątpliwie jest plusem. Mrok, potwór, strach i zemsta, czyli coś, co gwarantuje dobrą rozrywkę. Bardzo mi się podobało, polecam!
Nie sądziłam, że ta książka tak mi się spodoba. Oczarował mnie język i styl autorki. Można narzekać na przewidywalność czy teatralne wypowiedzi bohaterów, ale równocześnie warto zwrócić uwagę na gotycki klimat oraz tragiczne postacie: potwora i Frankensteina. Shelley opisała wszystko bardzo realistycznie; jej opowieść wciągnęła mnie od samego początku. Podczas czytania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-12-05
2017-11-29
2017-11-25
Zastanawiam się, co mnie skłoniło do skończenia tej pozycji. Z pewnością nie prosty styl i niewyszukany język. Na pewno nie nierealny rozwój wypadków i przewidywalność fabuły. Nie były to postacie, często przerysowane i prowadzące sztuczne rozmowy. Wreszcie nie próba zszokowania pewnymi kontrowersyjnymi decyzjami, podjętymi w tej książce. Zatem co? Chyba po prostu potrzebowałam jakiejś niewymagającej lektury, którą czyta się szybko i bez większych emocji. „Kwiaty na poddaszu” to właśnie taka książka; strony przekręcają się praktycznie same, a treść, która miała być miejscami szokująca jest równocześnie tak nierealna, że trudno się zaangażować emocjonalnie w czytanie. Od pierwszych rozdziałów wiedziałam, że mnie to nie zachwyci, nie wciągnie, nie wywoła głębszych refleksji, a mimo to uparcie brnęłam dalej i chyba nie żałuję. Książka nie powaliła mnie na kolana, ale dzięki temu, że nie miałam w stosunku do niej wielkich wymagań, nie czuję rozczarowania. Porusza trudne i kontrowersyjne tematy, a mimo wszystko czytało mi się ja całkiem dobrze i przyjemnie spędziłam nad nią czas, bo nie miałam szansy się zaangażować i przeżywać tragedii bohaterów. Może to też wina bardzo prostej fabuły i zwyczajnego języka. Na pewno znajdą się osoby, które będą zszokowane tą lekturą, mnie jednak nie ruszyła. Taki sobie zwykły średniak.
Zastanawiam się, co mnie skłoniło do skończenia tej pozycji. Z pewnością nie prosty styl i niewyszukany język. Na pewno nie nierealny rozwój wypadków i przewidywalność fabuły. Nie były to postacie, często przerysowane i prowadzące sztuczne rozmowy. Wreszcie nie próba zszokowania pewnymi kontrowersyjnymi decyzjami, podjętymi w tej książce. Zatem co? Chyba po prostu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-21
2017-11-18
2017-11-16
Książkę można uznać za lekko kontrowersyjną. Jednak każdy, kto miał do czynienia z państwową służbą zdrowia (czyli pewnie zdecydowana większość społeczeństwa) wie, jak to wygląda. Ta pozycja utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że cały system jest zły.
Na tę książkę składają się krótkie wypowiedzi anonimowych lekarzy czy pracowników NFZ. Posługują się oni raczej prostym językiem, więc nie znajdziemy tutaj wyszukanego słownictwa. Autor zatrudnił się jako sanitariusz w szpitalu. Wstawkami są więc notatki z „dziennika sanitariusza”. Tekst (a w szczególności wspomniany pamiętnik) jest rozciągnięty, porozdzielany sporymi przerwami, więc książkę czyta się naprawdę szybko. Dzięki krótkim fragmentom można po nią sięgnąć nawet, kiedy ma się niewiele czasu. Można przeczytać krótki fragmencik bez obawy, że czegoś się zapomni czy zgubi się wątek.
Minusem jest to, że autor dopuszcza do głosu tylko jedną stronę. Lekarze oczywiście zdają sobie sprawę z położenia pacjentów, ale moim zdaniem oni sami powinni mieć szansę się wypowiedzieć. Nie podoba mi się ta stronniczość i próba udowodnienia, że doktorzy to tytułowi mali bogowie i nie w nich leży wina.
Dla mnie to nic odkrywczego. Traktowałam książkę raczej jako przerywnik niż literaturę, która wymaga skupienia i siedzi człowiekowi w głowie nawet, gdy nie czyta. Taki sobie zwyczajny średniak.
Książkę można uznać za lekko kontrowersyjną. Jednak każdy, kto miał do czynienia z państwową służbą zdrowia (czyli pewnie zdecydowana większość społeczeństwa) wie, jak to wygląda. Ta pozycja utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że cały system jest zły.
Na tę książkę składają się krótkie wypowiedzi anonimowych lekarzy czy pracowników NFZ. Posługują się oni raczej prostym...
2017-11-12
2017-11-08
Intrygująca trylogia, która przyciągnęła mnie tajemniczym klimatem. Cały czas czułam niepokój, czasami było mi wręcz niewygodnie, co okazało się ciekawym doświadczeniem i myślę, że chciałabym mierzyć się z podobnymi uczuciami jak najczęściej w literaturze. Niestety za dużo tu niewyjaśnionych spraw.
Z jednej strony podobają mi się wszystkie niedopowiedzenia, bo dzięki nim Strefa X do końca została tajemnicą. Z drugiej wiele wątków pozostało niewyjaśnionych, powiedziałabym nawet, że porzuconych. Kilka z nich aż się prosi o jakieś domknięcie. Po przeczytaniu serii czuję się po prostu niedoinformowana, co budzi frustrację i poczucie, że historia nie jest skończona. Domyślam się, że to celowe zagranie autora i tak właśnie miało być. Czytelnik miał być zdezorientowany, przestraszony, zaciekawiony. Nie do końca to do mnie trafia, ale rozumiem taki zabieg.
To bardzo ciekawa opowieść, która zupełnie zaskoczyła mnie swoją nietypowością. Nie przypominam sobie, żebym spotkała się wcześniej z czymś podobnym, ale nie czytam za dużo tego typu literatury, więc nie mogę jednoznacznie stwierdzić, czy jest to coś świeżego i wyjątkowego. Nie wiedziałam, czego się po niej spodziewać i tak chyba zostało do ostatniej strony. Szkoda, że autor nie pokusił się o rozbudowę fabuły i wskazanie czytelnikowi konkretnych zakończeń pewnych wątków, ale i tak odbieram całość pozytywnie. Jeśli ktoś lubi wszelkie dziwności i oczekuje czegoś innego, to myślę, że mu się spodoba. Ja polecam, fajnie się przy tym bawiłam.
Intrygująca trylogia, która przyciągnęła mnie tajemniczym klimatem. Cały czas czułam niepokój, czasami było mi wręcz niewygodnie, co okazało się ciekawym doświadczeniem i myślę, że chciałabym mierzyć się z podobnymi uczuciami jak najczęściej w literaturze. Niestety za dużo tu niewyjaśnionych spraw.
Z jednej strony podobają mi się wszystkie niedopowiedzenia, bo dzięki nim...
2017-11-05
2017-11-03
Intrygująca pozycja. Od początku niewiele wiadomo i zostaje tak właściwie do końca, a mimo wszystko książkę czyta się lekko i szybko (sporą rolę odgrywa tu też dosyć prosty język). Strefa X jest dziwaczna, pełna zagadek, niejasności, budzi strach, ale jednocześnie przyciąga. Bohaterki nie używają imion, przez co wszystko jest jeszcze bardziej tajemnicze. Wspólnie z nimi zadajemy pytania i próbujemy zrozumieć o co w tym wszystkim tak właściwie chodzi. Autor przedstawia nam ledwie jakieś strzępki informacji, co zachęca do przeczytania drugiego tomu. Mnóstwo tu niedopowiedzeń, zagadek, udziwnień. W przypadku jakiejś innej książki pewnie narzekałabym na tak okrojony opis przedstawionego świata, ale tutaj to się sprawdza – tajemniczość budzi apetyt na więcej, każe przekręcać kolejne kartki. Jedna z dziwaczniejszych książek, jakie ostatnio przeczytałam. Mam ochotę na więcej, więc sięgam po drugi tom!
Intrygująca pozycja. Od początku niewiele wiadomo i zostaje tak właściwie do końca, a mimo wszystko książkę czyta się lekko i szybko (sporą rolę odgrywa tu też dosyć prosty język). Strefa X jest dziwaczna, pełna zagadek, niejasności, budzi strach, ale jednocześnie przyciąga. Bohaterki nie używają imion, przez co wszystko jest jeszcze bardziej tajemnicze. Wspólnie z nimi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-29
2017-10-27
2017-10-23
W „W komnatach Wolf Hall” trzeba było się wgryźć, zrozumieć styl pisania autorki, pozorny chaos, sposób prowadzenia narracji. Natomiast ciąg dalszy historii w „Na szafocie” jest łatwiejszy w odbiorze, bardziej klarowny. Oczywiście Mantel wciąż ma specyficzny styl opowiadania o Cromwellu oraz wprowadza do bieżącej fabuły wspomnienia. Obrazy tych dwóch światów, przeszłości i teraźniejszości Tomasza, nakładają się na siebie, przenikają, tworząc melancholijną opowieść. Myśli głównego bohatera, jego wspomnienia, działania dla króla, tęsknoty, plany, polityczne zagrywki zlewają się w jeden fascynujący obraz. Cromwell, główny uczestnik wydarzeń jest jakby od tych wydarzeń oddzielony, zdystansowany. I to również czyni z niego ciekawego bohatera – jest jednocześnie w centrum, ale i zupełnie z boku, chowający się głąb siebie samego.
Czy Mantel idealizuje Cromwella? Być może. Nie jest to jednak nachalne. Autorka nie krzyczy do czytelnika: „Patrz! Patrz! Masz przed oczami świętego!”. Główny bohater do świętych nie należy, na swoje grzechy na sumieniu. Nie jest jednoznaczny, dlatego wydaje się tak bardzo pociągający. Czytelnik po prostu ma ochotę zajrzeć w głąb tego tajemniczego człowieka, który wpiął się na sam szczyt. Wersja wydarzeń ukazana przez autorkę trafia do mnie, chociaż wcześniej nie powiedziałabym, że Cromwell miał aż taki wpływ na upadek Anny Boleyn; że kierowały nim takie, a nie inne pobudki. Było to miłe zaskoczenie, bo wydawało mi się, że w tej historii już nic mnie nie zdziwi.
Język powieści jest wciąż piękny, a styl unikatowy. Mantel zachwyca mnie po raz drugi, a ja z niecierpliwością czekam na ostatnią część tej interesującej opowieści. Jako wielka fanka Tudorów wprost nie mogę się tego doczekać! ;)
W „W komnatach Wolf Hall” trzeba było się wgryźć, zrozumieć styl pisania autorki, pozorny chaos, sposób prowadzenia narracji. Natomiast ciąg dalszy historii w „Na szafocie” jest łatwiejszy w odbiorze, bardziej klarowny. Oczywiście Mantel wciąż ma specyficzny styl opowiadania o Cromwellu oraz wprowadza do bieżącej fabuły wspomnienia. Obrazy tych dwóch światów, przeszłości i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to