-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać10
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2021-04-29
2021-04-18
Naprawdę podobała mi się. Rzeczywiście nie jest to najlepsza książka Kinga. Ale czy musi być? Czyta się ją szybko. Język jest bardzo przyjemny, postać Jamiego została świetnie wykreowana. Niby nic się nie dzieje, a jednak nie nuży, a momentami wisi w powietrzu pewna złowroga siła.
Naprawdę podobała mi się. Rzeczywiście nie jest to najlepsza książka Kinga. Ale czy musi być? Czyta się ją szybko. Język jest bardzo przyjemny, postać Jamiego została świetnie wykreowana. Niby nic się nie dzieje, a jednak nie nuży, a momentami wisi w powietrzu pewna złowroga siła.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-27
Ale to było dobre... Ale od początku.
Pierwsze strony mnie nie zachwyciły. Odniosłam wrażenie, że ten język jest zbyt infantylny, ale zakładam, że to prędzej wina tłumacza niż autora. Tak czy siak, po kilkunastu stronach albo się już przyzwyczaiłam, albo łatwiej już szło pani Agnieszce z tłumaczeniem.
+ Pierwszy plus książki jest taki, że akcja trwa 2 dni. Nie ma zbędnego przedłużania, wywodów. Jest po prostu wartka, cały czas coś się dzieje, brak opisów, które mają często na celu zapełnienie pustych stron.
+ Humor. Można go nazwać wręcz subtelnym, bo pojawia się tylko w dialogach pomiędzy policjantami, przyjaciółmi, po prostu zgraną ekipą. Może nie jest na tyle duży, żeby człowiek zaczął tarzać się po ziemi ze śmiechu, ale wywołał u mnie nie jeden raz uśmiech- już od pierwszych stron, gdzie Porter hejtuje, kolokwialnie pisząc, Apple'a i IPhone'a.
+ Krótkie rozdziały, dzięki czemu akcja jest dynamiczna.
+ Narracja, która składa się z perspektywy 4 osób i tu każdą zajmę się osobno. Przede wszystkim wzbogacenie historii i możliwość poznania jej z każdej strony.:
-> Porter- można rzec, że to główny bohater, który od 5 lat próbuje złapać mordercę 4MK, tak w ogóle czemu zazwyczaj w książkach detektywistycznych i thrillerach policjantami są ludzie po 50. King, Mankell, oprócz chyba Beckett'a to, co rusz spotykam się z wiekowymi osobami, czy to źle? Raczej nie, ale u Kinga <spojler> detektyw umiera niestety. Fajnie przedstawiona jego historia, dlaczego nie był w czynnej służbie i jego żony.
-> Clair, policjantka, która pokazywała nam losy śledztwa, kiedy Porter miał inne zajęcia. Traktowałam to jako dopełnienie historii po prostu.
-> Emory, bardzo fajnie przedstawione przetrzymywanie ofiary i co się z nią dzieje, halucynacje, strach, omdlenia, pragnienie, wykończenie, człowiek doprowadzony do granicy. Cały czas kibicowałam jej, żeby wyszła stamtąd żywa i na szczęście się udało.
-> Pamiętnik, można rzec klucz do całej sprawy, umysł psychopaty, bardzo na plus, można było poznać historię mordercy, jego dzieciństwo, psychopatycznych rodziców, porzucenie i to wszystko na koniec zamienia się nawet w lekkie zrozumienie. Bo jak obwiniać człowieka, który przeszedł przez takie dzieciństwo, widząc i robiąc tyle złych rzeczy, a na koniec zostawiwszy z tym bagnem sam. Jego motyw też był uzasadniony, karać złych ludzi, szkoda, że w taki sposób.
+ Historia- mam namyśli historię 4 małp, która została bardzo ładnie wytłumaczone pomiędzy dialogiem ojca z synem i panią Carter. To, co ojciec wpoił naszemu mordercy, odcisnęło piętno w jego dorosłym życiu i chciał kierować się w nim jego zasadami. Widać było, że ojciec był dla niego autorytetem. Pewnie poniekąd się obwiniał przez całe życie o jego śmierć i może tak chciał odkupić swoje winy, chciał, żeby ojciec był z niego dumny. 3 małpy symbolizujące 3 rzeczy i pozbawianie tych 3 narządów- języka, oczu i ucha i na koniec przy ofierze pozostawianie słów "Nie czynię nic złego". Tego jeszcze nie było.
+ Plot twist- na samym początku, wręcz na tacy, dają nam naszego zabójcę, który zginął śmiercią samobójczą, po czym pod koniec książki dowiadujemy się, że to nie był on, tylko dobry znajomy naszych policjantów. Tego się nie spodziewałam.
+ Relacje. Widać, że Clair i Nash bardzo lubią naszego policjanta i vice versa, że aż miło na sercu się robiło, wiedząc, że wszyscy się tak wspierają. Ale spodobała mi się również relacja Portera z Watsonem. Najpierw niewinna pomoc przy dochodzeniu, a po odkryciu prawdy, gra, gdzie każda minuta jest na wagę złota. Miło, że 4MK nie planował go zabić, naprowadził go na Emory, po czym znowu go nie zabił. Czy w prawdziwym życiu tak by postąpił? Średnio to widzę, ale tutaj wszystko zgrabnie poszło. Można rzec, że Bishop go nawet polubił i w następnej części po prostu odda mu się w ręce xd
+ Końcówka. Nie można jej pominąć w tych moich wywodach. To, że pozbył się albo planuje się pozbyć zabójcy Portera żony, super sprawa. Prawo znowu zawaliło, spokojnie, 4MK jest na swoim posterunku. Poniekąd wyświadczył mu przysługę. I jedno konkretne zdanie: "Pomóż mi znaleźć moją matkę." Tego się nie spodziewałam. I te ostatnie słowa nasuwają tyle pytań do głowy. Czy Porter rzeczywiście mu pomoże, jak to zrobi, czy będzie z nim szukać ramię w ramię, czy może będzie prowadzony przez kolejne trupy? No i na koniec jak będzie wyglądać spotkanie 2 psychopatów- matki i syna, krwi z krwi po tylu latach. Powiem Wam, że ja nie mogę się doczekać. Jeżeli 2 część będzie napisana w podobnym klimacie, to będzie kolejna perełka.
Podsumowując, to była naprawdę dobra lektura. Jestem świeżo po przeczytaniu i szczerze, nie jestem w stanie znaleźć minusów tej opowieści. Na pewno kiedyś wrócę do tej książki, żeby zobaczyć, czy znając prawdziwego zabójcę czwartej małpy, będę mogła wyczytać 2 dno ze słów Watsona. Co mnie cieszy, że jego opowieść nie jest jeszcze skończona, więc czekam na kolejną część.
Jedyny minus może jest taki, że za wcześnie tę książkę przeczytałam i nie wiadomo, ile trzeba będzie czekać na sequel.
Ale to było dobre... Ale od początku.
Pierwsze strony mnie nie zachwyciły. Odniosłam wrażenie, że ten język jest zbyt infantylny, ale zakładam, że to prędzej wina tłumacza niż autora. Tak czy siak, po kilkunastu stronach albo się już przyzwyczaiłam, albo łatwiej już szło pani Agnieszce z tłumaczeniem.
+ Pierwszy plus książki jest taki, że akcja trwa 2 dni. Nie ma zbędnego...
2021-04-10
8,5
Idealne zwieńczenie trylogii. Trzymała w napięciu do ostaniej chwili. Będę tęsknić za tymi bohaterami. Mam nadzieję, że autor kiedyś wróci do nich, nawet przy jakimś krótkim opowiadaniu jak zrobił to King przy "Outsiderze".
8,5
Idealne zwieńczenie trylogii. Trzymała w napięciu do ostaniej chwili. Będę tęsknić za tymi bohaterami. Mam nadzieję, że autor kiedyś wróci do nich, nawet przy jakimś krótkim opowiadaniu jak zrobił to King przy "Outsiderze".
2019-12-09
6,5
Książka okazała się naprawdę miłym zaskoczeniem. Świetnie się bawiłam czytając ją- i się pośmiałam i wzruszyłam.
Uważam się za fankę "Przyjaciół", która obejrzała ten serial w całości co najmniej 10 razy, ale nigdy nie czułam potrzeby szukania informacji, ciekawostek o nim. Dlatego też w końcu mogłam się dowiedzieć, jak np. nagrywane były sceny z Ursulą i Phoebe. Autorka nie tylko skupiła się na samym serialu, ale też na tym, jak w tamtych latach wyglądał Nowy Jork, jak "Przyjaciele" wpłynęli na niego i na resztę świata, jak życie aktorów się zmieniło. Poznałam ich początki w aktorstwie, czy dowiedziałam się, jaka długa droga czekała Kauffman i Crane'a, by ten serial powstał. Zobaczyłam, że główna szóstka aktorów była naprawdę ze sobą zżyta i byli w stanie skoczyć za sobą w ogień lub razem zrezygnować z tej produkcji. W końcu też zrozumiałam, dlaczego Jennifer Aniston różnie się zachowywała, gdy po latach wspominano przy niej ten serial.
Jednakże książka ta daje również do zrozumienia, że w "Przyjaciołach" dużo było homofobii czy rasizmu i pewnych rzeczy na pewno by teraz nie pokazano.
Sądzę, że ta pozycja nie jest tylko dla miłośników tego sitcomu. Osoby ciekawe, jak wtedy rozwijał się show biznes w NY też skorzystają. Widzimy tu początki wielu aktorów, ile różnych seriali było niewypałem (nawet jak durne pomysły niektóre miały), bezkarność mężczyzn, rasizm i szowinizm w pracy.
Myślę, że K. Miller pokazała mi tyle rzeczy, że na "Przyjaciół" będę patrzyła już trochę inaczej.
6,5
Książka okazała się naprawdę miłym zaskoczeniem. Świetnie się bawiłam czytając ją- i się pośmiałam i wzruszyłam.
Uważam się za fankę "Przyjaciół", która obejrzała ten serial w całości co najmniej 10 razy, ale nigdy nie czułam potrzeby szukania informacji, ciekawostek o nim. Dlatego też w końcu mogłam się dowiedzieć, jak np. nagrywane były sceny z Ursulą i Phoebe....
2021-02-04
Ta część podobała mi się mniej od poprzedniej. W zasadzie do momentu zaginięcia Marie wszystko było okej, sam pomysł też mnie zaintrygował, ale ten motyw zejścia do tunelu w celu uratowania jej, tylko po to by się dowiedzieć, że przez ten cały czas tak naprawdę nic złego jej nie groziło (niby jej coś groziło, ale w sumie nie wiadomo co konkretnego) i ukrywała się w domu Menshikiego. Trochę się zawiodłam, liczyłam na coś więcej, że jednak podobnie jak główny bohater utknęła gdzieś pomiędzy światem ludzi a tym należącym do pojęć i metafor i tylko on jest w stanie jej pomóc. W końcu, by to osiągnąć musiał zabić Komandora. A tutaj zostaje nam to przedstawione, że prędzej czy później wydostałaby się z tego domu, ekipa sprzątająca i tak miała się pojawić, więc w zasadzie nie wiem, jaki wpływ miała ta cała wędrówka.
Miałam problem z dokończeniem tej części, ale mimo wszystko podobała mi się albo po prostu bardzo polubiłam bohaterów. Szkoda się z nimi rozstawać. Cieszę się, że nasz bohater dostał swoje szczęśliwe zakończenie, wrócił do żony, ma dziecko, ale myśl, że dom Tomohika Amady spłonął, zabolała. To było naprawdę magiczne miejsce i świadomość, że ani my jako czytelnicy, ani bohater do niego nie wróci, trochę mnie smuci.
Ale pamiętajmy, że "Komandor naprawdę istniał, lepiej w to uwierz."
PS Miałam jednak nadzieję, że dowiemy się, czy Marie jest prawdziwą córką Menshikiego. I teraz jestem ciekawa, czy wprowadzi się do niego wraz z ciotką.
Ta część podobała mi się mniej od poprzedniej. W zasadzie do momentu zaginięcia Marie wszystko było okej, sam pomysł też mnie zaintrygował, ale ten motyw zejścia do tunelu w celu uratowania jej, tylko po to by się dowiedzieć, że przez ten cały czas tak naprawdę nic złego jej nie groziło (niby jej coś groziło, ale w sumie nie wiadomo co konkretnego) i ukrywała się w domu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-01
2014-12-01
2020-07-26
Ciekawa książka. W sposób przystępny pokazuje historię Einsteina od dzieciaka, co i kto na niego wpłynął, jacy uczeni mieli wpływ na ostateczną wersję jego teorii. Dużo rzeczy zrozumiałam, ale nadal wiele jest dla mnie skomplikowanych, szczególnie gdy wchodzą dosyć bogate wzory. Ale fajna sprawa przeczytać coś takiego. Daje namiastkę wiedzy z fizyki o jednej z ważniejszych teorii w niej. Komiksowa wersja tego sprawiła, że szybko i przyjemnie się czyta. Pewnie nie sięgnęłabym po książkę czysto naukową o tej tematyce.
Ciekawa książka. W sposób przystępny pokazuje historię Einsteina od dzieciaka, co i kto na niego wpłynął, jacy uczeni mieli wpływ na ostateczną wersję jego teorii. Dużo rzeczy zrozumiałam, ale nadal wiele jest dla mnie skomplikowanych, szczególnie gdy wchodzą dosyć bogate wzory. Ale fajna sprawa przeczytać coś takiego. Daje namiastkę wiedzy z fizyki o jednej z ważniejszych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-18
Tę część przeczytałam dzień przed powrotem do domu na święta i nie znalazłam czasu, by świeżo po lekturze napisać swoją recenzję. Teraz mamy koniec lutego i nie pamiętam już szczegółów, ale wiem na pewno, że mi się podobała i nie wiem, czy potrafię ocenić, która była lepsza.
Akcja tej części zaczyna się od snu Portera, który zapewne jest wspomnieniem ostatniego spotkania z Bishopem. Okazuje się, że wcale nie został bohaterem, gdyż Bishop uciekł i wiele osób obwinia go za to. Historia rozpoczyna się naprawdę ciekawie- ciało dziewczyny pod lodem, gdzie ktoś je tam specjalnie umieścił już po śmierci. Potem pojawia się kolejne zaginięcie. Po czym Porter zostaje odsunięty od śledztwa, ale i tak postanawia działać na własną rękę.
+ Znowu mogliśmy poznać przetrzymywaną osobę, tym razem była to Larissa, której naprawdę kibicowałam, by przeżyła, a potem dołączyła do niej Kati.
+ Motyw karania rodziców nadal przetrwał- a ciało w bałwanie sprawiło, że włos może się zjeżyć na głowie. Reszta zbrodni i ich pomysłowość też robiła wrażenie.
+ Fajnie, że mogliśmy zobaczyć, jak radzi sobie Emory.
+ Kolejna postać, którą mogliśmy obserwować- agent FBI Poole- jako jedyny wierzył w intuicję Portera. Dobra postać, która naprawdę pomogła śledztwu.
+ Perspektywa zabójcy- jego motyw, to wszystko potem nabiera sensu, to jak łączy on się ze wszystkimi ofiarami.
+ Historia od początku do końca ciekawa, trzymająca w napięciu i miłym zaskoczeniem było rozwinięcie wątków z poprzedniej części- np. Libby McInley. Mogliśmy w końcu poznać matkę Bishopa, która w zasadzie pojawiła się wcześniej niż można było się spodziewać. Dodatkowo niespodziewane spotkanie Poola z Bishopem. Tego chyba nikt nie mógł przewidzieć. Potem Bishop daje ultimatum Samowi albo przyprowadzi do niego matkę albo dwie dziewczyny zginą.
+ Cieszę się, że nadal pozostał motyw z tablicą dowodów i zadaniami, które stopniowo były wykreślane. Czytelnik dzięki temu mógł się bardziej wczuć w rolę detektywa.
+ Współpraca Poola i reszty detektywów
+ Znowu mogliśmy wejść w umysł Bishopa tym razem dowiedzieliśmy się, co się z nim działo po ucieczce matki i skąd znał zabójcę tych nastolatków.
Z jednej strony od razu w tej Sarah wydawało się coś nie tak, ale z 2 szkoda, że okazała się matką Bishopa. Widać było, że Sam w końcu coś poczuł do kogoś po śmierci żony.
+ No i zakończenie super- wszczepienie wirusa SARS dziewczynom, gdzie tyle osób już miało kontakt z wirusem przez Clair. Tym bardziej robi wrażenie, jak ktoś przeczytał to w okresie, kiedy kolejny koronawirus zaatakował. Dodatkowo to zdjęcie Sama z młodym Bishopem? Jak to się stało i czemu Sam o tym nie pamiętał. I na sam koniec- że Bishop znał też Libby, więc nic dziwnego, że chciał się zemścić. Sam teraz znalazł się w beznadziejnej sytuacji, bo znowu pozwolił uciec Bishopowi. Mam tylko nadzieję, że nie zamkną go w więzieniu ani nie wyrzucą za samodzielne prowadzenie śledztwa i ponowną ucieczkę Bishopa.
Reasumując, jak przypomniałam sobie wszystkie wątki to myślę sobie, że ta część jest lepsza. Więcej się dzieje nieoczywistych rzeczy i zakończenie jest ciekawsze. Więc ode mnie takie 8,5.
Znowu trzeba czekać na kolejną część, ale sądzę, że będzie warto i liczę na happy end.
Tę część przeczytałam dzień przed powrotem do domu na święta i nie znalazłam czasu, by świeżo po lekturze napisać swoją recenzję. Teraz mamy koniec lutego i nie pamiętam już szczegółów, ale wiem na pewno, że mi się podobała i nie wiem, czy potrafię ocenić, która była lepsza.
Akcja tej części zaczyna się od snu Portera, który zapewne jest wspomnieniem ostatniego spotkania z...
2019-07-15
Książkę tę czytałam ponad pół roku temu i nie pamiętam już jej dobrze, ale wiem, że naprawdę mi się podobała. Na początku można było się pogubić, o co w niej chodzi i czemu główny bohater budzi się jako inne osoby. Dodatkowo trzeba było spamiętać te wszystkie konotacje między bohaterami, ale gdy już się zrozumiało i zaczęło płynąć z prądem, mnie ta książka kupiła.
Dodatkowo na plus rysunek posiadłości, gdzie sami mogliśmy zobaczyć, gdzie, jakie pomieszczenie się znajduje.
Książkę tę czytałam ponad pół roku temu i nie pamiętam już jej dobrze, ale wiem, że naprawdę mi się podobała. Na początku można było się pogubić, o co w niej chodzi i czemu główny bohater budzi się jako inne osoby. Dodatkowo trzeba było spamiętać te wszystkie konotacje między bohaterami, ale gdy już się zrozumiało i zaczęło płynąć z prądem, mnie ta książka kupiła....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-11
Naprawdę mi się podobała. Klimat zawarty w tej książce jest świetny.
Corso, który jest łowcą książek dostaje zlecenie, by porównać 3 książki ze sobą, żeby jego zleceniodawca mógł przywołać diabła. Księga "Dziewiąte wrota" tak naprawdę nie istnieje, ale ryciny, które zostały nam przedstawione trzykrotnie, żeby czytelnicy mogli sami znaleźć i porównać różnice, sprawiły, że aż chce się wierzyć, że ona naprawdę istnieje. Oprócz tego książka odwołuje się do bardzo wielu dzieł- tych prawdziwych jak i nie. Dużo jest cytatów, fragmentów, najwięcej odnoszących się do "Trzech muszkieterów" i do samego Dumas'a. Corso podróżuje przez Hiszpanię, Portugalię aż do Paryża zarzucając nas opisami otoczenia, co również jest na plus.
Corso dwukrotnie znajduje księgę w innym wydaniu i ktoś dwukrotnie przypłaca to życiem, a "Dziewiąte wrota" zostają zniszczone. Akcja gdzieś od połowy nabiera tempa, poznajemy mężczyznę z blizną, który śledzi Corso i próbuje go zabić, również poznajemy młodą kobietę, która jest po to, by chronić naszego bohatera. W tle pojawia się konspiracja, niepewność co do następnego dnia, a to wszystko kończy się nagle i niespodziewanie. Okazuje się, że to była po prostu gra, pewien test, który Corso wziął zbyt poważnie, bo koniec końców nikt nie chciał wyrządzić mu krzywdy.
Koniec książki jest dla mnie trochę niejasny. Corso sfabrykował jedną rycinę z pierwszej księgi, a w 3 egzemplarzach ostatnia była fałszywa. Dowiadujemy się o tym w ostatnim akapicie i można w ten sposób założyć, że Varo Borja nie przywołał diabła, tylko sam zginął śmiercią bolesną (wnioskując po jego krzykach). Szkoda, że ten motyw, dlaczego Corso to zrobił i kiedy, nie został wyjaśniony. Przecież nie wierzył, że przywołanie diabla jest w ogóle możliwe. Zakończenie filmu bardziej mi się podobało, byliśmy obserwatorami aż do samego końca. Książka ma natomiast bardziej otwarte zakończenie. Tak samo nadal nie wiadomo, skąd się wzięła ta kobieta. Czy to naprawdę upadły anioł, który walczył z archaniołami? Po co chroniła Corso, czy ktoś jej kazał? Czy zostanie już z nim na zawsze? Ta książka pozostawia mnie z wieloma pytaniami, ale na te najważniejsze uzyskałam odpowiedź. Reszta będzie po prostu domysłem.
Reasumując, podobał mi się mroczny klimat, historia, odwołania do literatury, postacie, zagadka, ryciny, akcja. Moje jedyne zastrzeżenie dotyczy niejasności i braku odpowiedzi przy niektórych wątkach.
Naprawdę mi się podobała. Klimat zawarty w tej książce jest świetny.
Corso, który jest łowcą książek dostaje zlecenie, by porównać 3 książki ze sobą, żeby jego zleceniodawca mógł przywołać diabła. Księga "Dziewiąte wrota" tak naprawdę nie istnieje, ale ryciny, które zostały nam przedstawione trzykrotnie, żeby czytelnicy mogli sami znaleźć i porównać różnice, sprawiły, że...
2012-05
2012-05
2012-06
2012-06
2012-07
2012-08
2012-09
2018-08-14
O "Alchemiku" usłyszałam będąc dzieckiem dzięki mojej mamie, która swojej przyjaciółce zrobiła album i na pierwszą stronę dała cytat z tej książki: "Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka, czy to na dalekiej pustyni, czy w samym sercu gwarnego miasta.(...)". Od tego momentu polubiłam go, ale zawsze myślałam, że to książka o miłości, takiej typowej, między dwójką ludzi, a nie lubię o tym czytać. Chciałam ją zawsze przeczytać, ale nawet nie miałam zamiaru jej kupować w sklepie. Myślałam bardziej o antykwariacie. W te wakacje byłam w Warszawie i zauważyłam pana, który rozstawiał się z pudłami, w których było pełno książek. Nie byłabym sobą, gdybym ich nie przejrzała i znalazłam tę książkę oraz Weronika postanawia umrzeć (którą też miałam na liście do przeczytania) i stwierdziłam, że to znak, więc ją kupiłam.
Przeczytałam ją całą w pociągu i rzeczywiście pod koniec mnie już męczyła.
Mimo to zrobiła na mnie dobre wrażenie, bo po prostu spodziewałam się czegoś innego. A tu dostałam dosyć ciekawą, trzymającą się kupy historię o mężczyźnie, który wędruje w poszukiwaniu skarbu. Jego zaparcie i wiara, że mu się uda pchnie go do przodu. A koniec koców dowiaduje się, że często to, co jest naprawdę ważne, znajduje się bliżej nas niż nam się to wydaje. Żeby znaleźć skarb, czymkolwiek on jest, wcale nie trzeba jechać na drugi koniec świata. Ta podróż dała mu o wiele więcej niż mógł się spodziewać- znalazł miłość, przyjaciela, przeżył przygody, nabrał doświadczeń, siły i pewności siebie.
Momentami był to filozoficzny bełkot. Zaczęła mnie już denerwować w momencie, gdy miał się zamienić w wiatr. To już było dla mnie niepotrzebne i zbyt fikcyjne.
Ale uważam, że warto ją przeczytać, bo w tym filozoficznym bełkocie każdy może pobrać lekcję, którą zinterpretuje po swojemu. Dodatkowo jest tu kilka naprawdę dobrych cytatów.
O "Alchemiku" usłyszałam będąc dzieckiem dzięki mojej mamie, która swojej przyjaciółce zrobiła album i na pierwszą stronę dała cytat z tej książki: "Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka, czy to na dalekiej pustyni, czy w samym sercu gwarnego miasta.(...)". Od tego momentu polubiłam go, ale zawsze myślałam, że to książka o miłości, takiej typowej, między dwójką ludzi, a nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
7,5
Naprawdę dobra książka, która prostym językiem opisuje szczegółowo stanfordzki eksperyment więzienny, możemy dowiedzieć się o wielu eksperymentach czy sytuacjach na świecie w warunkach deindywiduacji, dehumanizacji czy wpływu autorytetu. Zimbardo dość szczegółowo opisuje również to, co wydarzyło się za murami więzienia Abu Ghraib.
Polecam.
7,5
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNaprawdę dobra książka, która prostym językiem opisuje szczegółowo stanfordzki eksperyment więzienny, możemy dowiedzieć się o wielu eksperymentach czy sytuacjach na świecie w warunkach deindywiduacji, dehumanizacji czy wpływu autorytetu. Zimbardo dość szczegółowo opisuje również to, co wydarzyło się za murami więzienia Abu Ghraib.
Polecam.