Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

"Nie rób sobie bałaganu w życiu, Mojżeszu. Musisz znaleźć sposób, by ocalić samego siebie. Nikt tego za ciebie nie zrobi."

"Prawo Mojżesza" jest cudowną i mądrą powieścią o życiu i śmierci, o przebaczeniu i drugiej szansie, o odkupieniu i ocaleniu, o miłości i przyjaźni, o niezwykłym talencie i pasji. Znajdziemy w tej powieści wszystko co ważne i istotne. Autorka poruszyła chyba każdą ważną, życiową kwestię. Rozczarowana byłam tylko tym, że ta historia była taka krótka. Przyjemność spędzona podczas czytania minęła zdecydowanie zbyt szybko. Bardzo polubiłam głównych bohaterów.

Mojżesz zauroczył mnie wszystkimi swoimi pęknięciami. Spokojny i jednocześnie szalony chłopak, naznaczony cierpieniem już właściwie od urodzenia, kiedy został znaleziony w pralni, porzucony w koszu przez matkę narkomankę. Dziecko cracku, ciemnoskóry chłopiec od początku skazany na życie w samotności. Odtrącany i przekazywany od jednego członka rodziny do drugiego. Zagubiony i wpadający co chwila w kłopoty. Wytykany palcami i obgadywany przez wszystkich. A przy tym przystojny i niezwykle uzdolniony, obdarzony cudownym talentem malarskim.

Georgię polubiłam za jej charakter i osobowość. Silna, wesoła, dobra dziewczyna kochająca zwierzęta, a najbardziej konie. Pomagająca rodzicom w leczeniu ludzi hipoterapią - psychoterapią przy współpracy z końmi. Szkoląca najbardziej wymagające konie. Piękna blondynka nie zdająca sobie sprawy ze swojej urody. Dla niej liczą się tylko praca z końmi, książki i kowbojskie zawody.

Losy tej dwójki skrzyżują się kiedy on w wieku 18 lat przeprowadzi się na stałe do babci, której ziemie graniczą z ziemiami rodziny Georgie. On zamknięty i wycofany, ona otwarta i szukająca towarzystwa. Z początkowej niechęci zrodzi się przyjaźń, a może i coś więcej? Jednak czy uczucie przetrwa przy jego poważnych problemach ze sobą? Chłopak nie radzi sobie z silnym i obsesyjnym pragnieniem malowania i robi to wszędzie gdzie tylko może, przez co nieustannie pakuje się w kłopoty. Nikt tego nie rozumie, nawet Georgie.

Bardzo spodobało mi się połączenie dwójki tak odmiennych bohaterów. On ciemnoskóry, zamknięty w sobie, z artystyczną duszą, kochający sztukę i unikający emocji. Ona blondynka, otwarta na ludzi i świat, prosta farmerka, uwielbiająca konie, westerny i rodeo, pragnąca przyjaźni i miłości. Niestety wydarzy się coś co rozdzieli tych dwoje na długi czas. Zostaną doświadczeni przez los w okrutny sposób. Spotkają ich tragedie i dramaty. Czy odnajdą się ponownie? Czy przebaczą sobie? I najważniejsze, czy Mojżesz upora się ze swoimi problemami?

W tej historii nic nie jest pewne. Pierwszy raz spotkałam się z takim elementem historii będącym powodem problemów Mojżesza i jego szalonych epizodów niekontrolowanego malowania. Nie zdradzę jednak o co chodzi, bo sama byłam bardzo zaskoczona takim wyjaśnieniem. Jest to zdecydowanie duży pozytyw tej powieści, sprawiający że jest ona wyjątkowa i unikatowa.

Kolejnym plusem jest przedstawienie koni jako terapeutów, jako powierników dusz. Autorka w piękny sposób przedstawiła przyjaźń z tymi pięknymi i mądrymi stworzeniami. Relację Georgie z końmi, jej przywiązanie do nich, pracę z nimi. Do tego piękne farmerskie krajobrazy i kowbojski świat.

Minusem jest właściwie tylko, że powieść jest za krótka i z góry wiadomo, że coś im się nie uda. Może gdybym się tego nie spodziewała, byłabym bardziej poruszona, wzruszona. A tak czytałam ze ściśniętym sercem, ale obyło się bez emocjonalnego wybuchu. Mimo to, uważam że jest to jedna z piękniejszych i mądrzejszych książek jakie czytałam. Zdecydowanie polecam! A teraz zabieram się za drugą część "Pieśń Dawida" :)

"Nie rób sobie bałaganu w życiu, Mojżeszu. Musisz znaleźć sposób, by ocalić samego siebie. Nikt tego za ciebie nie zrobi."

"Prawo Mojżesza" jest cudowną i mądrą powieścią o życiu i śmierci, o przebaczeniu i drugiej szansie, o odkupieniu i ocaleniu, o miłości i przyjaźni, o niezwykłym talencie i pasji. Znajdziemy w tej powieści wszystko co ważne i istotne. Autorka poruszyła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przed lekturą "Co kryją jej oczy?" nastawiłam się na raczej wciągającą i zaskakującą historię. Zaskakująco było, jednak myślałam, że książka bardziej mnie porwie. Czytałam ją 4 dni, a normalnie jeśli historia bardzo mnie wciągnie, to wystarczy mi kilka godzin. Zabrakło mi napięcia, bo pomysł jest bardzo ciekawy.

Z tyłu okładki znajdujemy słowa:
"Nie ufaj tej książce. Nie ufaj tej historii. Nie ufaj sobie."
Dodałabym jeszcze - Nie ufaj bohaterom.

Wraz z początkiem historii zostajemy wplątani w tajemniczy trójkąt Adele - Louise - David. Nie wiadomo kto mówi prawdę, komu ufać i kto ma paranoję. Louise wdaje się w romans z David'em i dziwną przyjaźń z Adele, jego żoną. Kto ucierpi w tej chorej relacji?

Bardzo podobało mi się, że autorka stopniowo zdradzała elementy układanki i rzeczywiście dopiero na sam koniec czytelnik układa wszystko w logiczną całość. Totalnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania tej historii. Podczas czytania ostatnich kilku zdań przeszedł mnie dreszcz.

Przed lekturą "Co kryją jej oczy?" nastawiłam się na raczej wciągającą i zaskakującą historię. Zaskakująco było, jednak myślałam, że książka bardziej mnie porwie. Czytałam ją 4 dni, a normalnie jeśli historia bardzo mnie wciągnie, to wystarczy mi kilka godzin. Zabrakło mi napięcia, bo pomysł jest bardzo ciekawy.

Z tyłu okładki znajdujemy słowa:
"Nie ufaj tej książce. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety trylogia o Morfeuszu jest dla mnie sporym rozczarowaniem. Może miałam zbyt duże oczekiwania, albo po prostu czytanie takich erotycznych romansów już mi się przejadło. Nie mogłam znieść głównych bohaterów. I o ile postać Morfeusza czy też Adama w pewnym stopniu mnie intrygowała i do samego końca byłam ciekawa co ukształtowało go takim jakim jest, o tyle postać Cassandry irytowała mnie tak mocno, że miałam ochotę przyłożyć tej kobiecie w twarz, żeby wreszcie się obudziła i zaczęła myśleć głową, a nie waginą. Zdecydowanie jest to jedna z najgłupszych i najmniej dojrzałych kobiecych postaci z literatury tego typu. Nawet nie chce mi się szerzej rozwinąć mojej opinii, bo szkoda mi słów. Mimo wszystko jednak cała historia mnie zaciekawiła na tyle, że nie chciałam się oderwać i musiałam doczytać do końca. Nie sądzę jednak, żebym zechciała sięgnąć po ostatnią trzecią część, która będzie miała swą premierę w tym roku.

Niestety trylogia o Morfeuszu jest dla mnie sporym rozczarowaniem. Może miałam zbyt duże oczekiwania, albo po prostu czytanie takich erotycznych romansów już mi się przejadło. Nie mogłam znieść głównych bohaterów. I o ile postać Morfeusza czy też Adama w pewnym stopniu mnie intrygowała i do samego końca byłam ciekawa co ukształtowało go takim jakim jest, o tyle postać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety trylogia o Morfeuszu jest dla mnie sporym rozczarowaniem. Może miałam zbyt duże oczekiwania, albo po prostu czytanie takich erotycznych romansów już mi się przejadło. Nie mogłam znieść głównych bohaterów. I o ile postać Morfeusza czy też Adama w pewnym stopniu mnie intrygowała i do samego końca byłam ciekawa co ukształtowało go takim jakim jest, o tyle postać Cassandry irytowała mnie tak mocno, że miałam ochotę przyłożyć tej kobiecie w twarz, żeby wreszcie się obudziła i zaczęła myśleć głową, a nie waginą. Zdecydowanie jest to jedna z najgłupszych i najmniej dojrzałych kobiecych postaci z literatury tego typu. Nawet nie chce mi się szerzej rozwinąć mojej opinii, bo szkoda mi słów. Mimo wszystko jednak cała historia mnie zaciekawiła na tyle, że nie chciałam się oderwać i musiałam doczytać do końca. Nie sądzę jednak, żebym zechciała sięgnąć po ostatnią trzecią część, która będzie miała swą premierę w tym roku.

Niestety trylogia o Morfeuszu jest dla mnie sporym rozczarowaniem. Może miałam zbyt duże oczekiwania, albo po prostu czytanie takich erotycznych romansów już mi się przejadło. Nie mogłam znieść głównych bohaterów. I o ile postać Morfeusza czy też Adama w pewnym stopniu mnie intrygowała i do samego końca byłam ciekawa co ukształtowało go takim jakim jest, o tyle postać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Niektórych słów Jack po prostu nie używał, nigdy nie wypowiadał ich głośno, a mimo to ciągle je słyszałam - niedoskonała, nieodpowiednia. Zła matka i żona. Pełna wad."

Rzadko kupuję książki "w ciemno". Wolę raczej być pewna swojego zakupu. Czasami jednak zdarzy się, że podczas zakupów spożywczych wpadnie mi w oko regał z książkowymi promocjami. Tak było właśnie tym razem. Wzięłam do ręki tę książkę i przeczytałam opis z okładki, który bardzo mnie zaciekawił. I co? I absolutnie nie żałuję swojego wyboru. Trafiłam idealnie. Książka tak mnie wciągnęła, że podczas czytania nie zrobiłam sobie chwili przerwy. Odłożyłam ją dopiero jak skończyłam ostatnią stronę.

"Gdzie jest Mia?" jest według mnie trochę thrillerem, trochę dramatem psychologicznym. Jest tu obszerny wątek psychologiczny - depresja poporodowa głównej bohaterki, oraz wątek kryminalny - zniknięcie dziecka, śledztwo. Połączenie tych wątków stworzyło naprawdę świetną historię, trzymającą w napięciu. Właściwie przez 3/4 książki nie wiadomo do końca co się stało. Czytamy szybko, żeby tylko rozwiązać tę zagadkę. Dopiero ostatnie rozdziały robią się lekko przewidywalne.

Historia rozpoczyna się kiedy główna bohaterka - Estelle - budzi się w szpitalu po tym jak została odnaleziona na dnie wąwozu, we wraku swojego samochodu, z raną postrzałową i w stanie bliskim śmierci. Kobieta nie wie co się stało, nie pamięta jak doszło do wypadku. Po chwili dociera do niej, że nie pamięta całego tygodnia poprzedzającego wypadek. Pierwszą rzeczą, która jej się przypomina jest fakt, że jej siedmiomiesięczna córka Mia zniknęła na kilka dni przed wypadkiem.

Estelle zadaje sobie wiele pytań. Co się działo w tym czasie? Gdzie jest jej dziecko? Czy ona sama ma coś wspólnego z zaginięciem córki? Jak doszło do wypadku? Żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania kobieta trafia do szpitala psychiatrycznego i poddaje się terapii z doktorem Arim, który zajmuje się pacjentami z amnezją. Codzienne sesje i długie rozmowy z doktorem wywołują u Estelle przebłyski wspomnień. Początkowo są one bezsensowne i niepoukładane. Ale z czasem wszystkie fragmenty, jak puzzle, układają się w przerażającą całość.

Estelle opowiada psychiatrze o pierwszych miesiącach życia Mii, o swojej depresji, o braku chęci do życia, o swoich irracjonalnych obawach i makabrycznych myślach. Chorobę kobiety pogłębiały brak wsparcia męża i jego nieobecność. Natomiast dziwne rzeczy dziejące się w domu, wrażenie obserwowania i brak snu powodowały, że kobieta sama nie wiedziała już co było prawdą, a co wytworem jej umysłu. Autorka tak wiarygodnie nakreśliła kobietę z depresją poporodową, że czuło się te wszystkie emocje. Podczas lektury mogłam wyobrazić sobie tę rozpacz i niemoc kobiety nad nieustająco płaczącym niemowlęciem. Czułam jej niechęć do życia, do codziennych obowiązków, do dbania o siebie. Zrozumiałam jak ciężkie jest życie kobiety z depresją poporodową, uwięzionej w klatce przytłaczających emocji.

Rozwiązanie tej historii jest naprawdę zaskakujące, mimo że niektórych rzeczy można domyślić się już przed samym zakończeniem. Jestem pozytywnie zaskoczona tą lekturą i jeśli autorka napisze kolejną książkę, to również po nią sięgnę. Wniosek jest taki, że jednak można czasami trafić na dobrą historię, tak zupełnie przypadkowo, podczas codziennych zakupów :)

"Niektórych słów Jack po prostu nie używał, nigdy nie wypowiadał ich głośno, a mimo to ciągle je słyszałam - niedoskonała, nieodpowiednia. Zła matka i żona. Pełna wad."

Rzadko kupuję książki "w ciemno". Wolę raczej być pewna swojego zakupu. Czasami jednak zdarzy się, że podczas zakupów spożywczych wpadnie mi w oko regał z książkowymi promocjami. Tak było właśnie tym razem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Dzieci nie powinny cierpieć. Nie powinny być samotne. Nie powinny czuć się niekochane."

Po przeczytaniu "Margo" mam taki mętlik w głowie, jak chyba nigdy po żadnej lekturze. Sama nie wiem co napisać w tej opinii, żeby przypadkowo nie zaspojlerować czegoś istotnego. Chciałabym Wam tylko oznajmić, że jeśli spodziewacie się powieści New Adult, to otrzymacie coś kompletnie innego. Bo chociaż główni bohaterowie są młodzi, to nie ma w tym świecie, nakreślonym przez Tarryn Fisher, miłości, kolorów i słodkiej historii. W mojej opinii jest to thriller, dramat. Dawno książka tak mną nie wstrząsnęła. I nie mam tutaj na myśli wylewania łez. Przeciwnie. Czytałam tę historię jak skamieniała, zszokowana. Świat Margo jest bardzo ponury i brutalny. W tej książce wiele jest poruszających, prawdziwych, obdartych z kolorów fragmentów, które skłaniają człowieka do myślenia.

Bone jest tak okropnym miasteczkiem, że chyba nawet sam diabeł nie postawiłby tam nogi. Bieda, głód, handel narkotykami, alkoholicy, byli więźniowie, przemoc i prostytucja. I w tym wszystkim niewinne, zaniedbywane dzieci. Dlatego wybrałam ten cytat, bo w tej historii to właśnie los dzieci najbardziej mnie poruszył. Margo jest jednym z tych dzieci, które dorasta przy matce prostytutce z zaawansowaną depresją. Jej życie jest przygnębiające, a wraz z kolejnymi mijającymi latami dziewczyna zauważa coraz więcej gówna w swoim otoczeniu. "Pożeracz" jak nazwała swój rozpadający się dom ją przytłacza, a matka ignoruje i traktuje jak służącą. Pociechę znajduje w nowym przyjacielu, Judahu, będącym na wózku, przystojnym chłopaku oraz w uroczej dziewczynce, którą często spotyka w autobusie. Niestety pewnego dnia dziewczynka ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. I to sprawia, że w Margo coś przeskakuje. Chce odnaleźć i ukarać sprawców. Chce uzyskać sprawiedliwość dla małej. Kiedy jakiś czas później jest świadkiem znęcania się nad niemowlęciem, budzi się w niej coś morderczego. Zamiast przemijać chyłkiem obok cierpienia, Margo zaczyna stawiać mu czoła. Mierzy się z przemocą i niesprawiedliwością w Bone. Od tego zdarzenia dziewczyna postanawia polować na złych ludzi, nie zauważając jednak, że ścigając ich, po drodze gubi samą siebie.

Czytając tę historię przede wszystkim głęboko współczułam Margo okropnego życia. Współczułam wszystkim dzieciom, które miały tego pecha urodzić się w Bone. Współczułam wszystkim ludziom, którzy naprawdę żyją w takich miastach, zapomnianych, pozostawionych w bezprawiu i biedzie. Bo przecież takie miejsca istnieją, co jest przerażające. Było mi żal dziewczyny. Byłam też jednak wstrząśnięta jej postępowaniem. I gdzieś w głębi duszy podziwiałam ją. To ten fragment duszy, który ma każdy z nas, ten niewielki zalążek zła, który normalny człowiek w sobie dusi.

Choć momentami brzydziło mnie, to również cieszyło to, w jaki sposób Margo karała winnych. I chociaż wiem, że każdy powinien zostać osądzony prawomocnym wyrokiem, to ile razy jest tak, że sprawca unika kary. Czy nie wkurza nas oglądanie wiadomości, słuchanie o okropieństwach tego świata? Gwałciciele, pedofile, mordercy, dzieciobójcy. Czyż nie pojawia się nam w głowach myśl "jakbym dorwała go w swoje ręce, zabiłabym gnoja"? Czy nie zdarzało się Wam zabić kogoś w myślach? Ja zabijałam, nie raz. Bo widząc cierpienie, które zadawane jest przez bydlaków w ludzkiej skórze, czasami ogarnia mnie wściekłość, bezsilność i głęboki żal. Mężczyźni gwałcą kobiety, pedofile gwałcą dzieci, ludzie mordują ludzi, rodzice katują swoje dzieci, inni znęcają się i dla zabawy mordują zwierzęta. Czyż nie chcielibyśmy wymierzyć sprawiedliwości na własną rękę?

Margo pozwoliła swojemu wewnętrznemu katu wydostać się na zewnątrz. Jednak pragnienie zemsty zaczynało ją pochłaniać. Jedyną jasną stroną jej życia była postać Judaha, który wyciągał z niej to co dobre. Tylko, że pewnego dnia Judah wyjeżdża do ojca i zostawia dziewczynę samą. Od tego momentu Margo musi radzić sobie sama ze swoimi demonami.

Czy dziewczyna wyrwie się ze szponów Bone? Czy będzie potrafiła żyć z tym co zrobiła? Jednak moje najważniejsze pytania to: Czy to wszystko w ogóle się wydarzyło? Co jest prawdą, a co wymysłem chorego umysłu? Skończyłam tę książkę zdezorientowana. Tarryn Fisher ostro namieszała i totalnie nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Koniecznie musicie zapoznać się z tą historią i przekonać na własne oczy do czego zdolny jest człowiek, dorastający w brutalnym świecie, będący świadkiem prawdziwych okropieństw.

"Dzieci nie powinny cierpieć. Nie powinny być samotne. Nie powinny czuć się niekochane."

Po przeczytaniu "Margo" mam taki mętlik w głowie, jak chyba nigdy po żadnej lekturze. Sama nie wiem co napisać w tej opinii, żeby przypadkowo nie zaspojlerować czegoś istotnego. Chciałabym Wam tylko oznajmić, że jeśli spodziewacie się powieści New Adult, to otrzymacie coś kompletnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Seria "Sea Breeze" jest serią zdecydowanie lekką i nadaje się do przeczytania po jakichś trudniejszych pozycjach. Uważam, że czwarty tom "Dotknij mnie" jest gorszy od poprzednich. Albo ja po prostu mam już wyższe oczekiwania od książek, które czytam. Na tle innych książek ta wypadła dosyć słabo, ale żeby się odprężyć i mieć chwilę przyjemności warto ją przeczytać.

W "Dotknij mnie" poznajemy historię Amandy i Prestona, którzy przewijali się w poprzednim tomie. Amanda jest młodszą siostrą Marcusa, a Preston jest jego przyjacielem. Ona jest trochę głupiutką dziewczyną, zadurzoną w Prestonie od lat, a on przystojnym chłopakiem, który może mieć każdą. Jednak to jest powierzchowny opis tej dwójki. Ich myśli i serca skrywają o wiele więcej. Zwłaszcza jeśli chodzi o chłopaka. Jego życie jest bardzo skomplikowane. Preston musi się zmagać z wieloma problemami, które ukrywa pod maską mającego wszystko gdzieś kobieciarza.

Historia tej dwójki jest lekko przesłodzona i przewidywalna. Właściwie, poza drobnymi szczegółami, już na początku odgadłam jak potoczy się akcja. Mimo wszystko lektura była przyjemnością, która skończyła się nieco za szybko. Było kilka gorących scen, a postaci Prestona po prostu nie da się nie lubić.

Moja rada: Nie oczekujcie zbyt wiele od tej książki, to się nie zawiedziecie :)

Seria "Sea Breeze" jest serią zdecydowanie lekką i nadaje się do przeczytania po jakichś trudniejszych pozycjach. Uważam, że czwarty tom "Dotknij mnie" jest gorszy od poprzednich. Albo ja po prostu mam już wyższe oczekiwania od książek, które czytam. Na tle innych książek ta wypadła dosyć słabo, ale żeby się odprężyć i mieć chwilę przyjemności warto ją przeczytać.

W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kiedy znajdziesz kogoś, kto rozśmieszy Cię w chwili, w której twoje serce chce płakać - trzymaj się go. Będzie tym, który zmieni twoje życie na lepsze."

"Ogień, który ich spala" jest czwartą książką od Brittainy C. Cherry, którą przeczytałam. Jest jednak pierwszą, która poruszyła mnie tak bardzo. Może dlatego, że główny problem w niej poruszony jest dla mnie dość osobisty. Bardzo wczułam się w tę historię i wzruszyłam nie raz.

Logan Silverstone od dziecka dorasta w środowisku narkotykowych uzależnień, przemocy i biedy. Matka jest narkomanką, a ojciec dilerem. Jego życie jest beznadziejne i chłopak sam uzależnia się od narkotyków. Niczego innego nie zna. Pociechę odnajduje w gotowaniu, bo jest to jedyna rzecz, która mu naprawdę wychodzi.

Alyssa Walters jest młodą uzdolnioną pianistką, która dorasta w pozornie dobrym domu, w którym jednak brakuje miłości. Ojciec odszedł od rodziny, a matka jest zimną kobietą. Dziewczyna uwielbia grę na pianinie, czego jej mama kompletnie nie akceptuje.

Pewnego dnia losy tej dwójki skrzyżują się w sklepie, w którym dziewczyna dorabia jako kasjerka. Od tej chwili ich życie nabierze barw, bo zyskali bratnią duszę. Oboje przejdą jednak wiele prób, wiele trudnych i smutnych chwil. Ich historia nie raz złamie serce czytelnikowi, po to by po chwili je łatać.

Wcześniej to "Kochając pana Danielsa" była moją ulubioną książką tej autorki, ale po lekturze "Ogień..." zmieniam zdanie. Ta książka jest przepiękna! Daje nadzieję, wiarę i siłę. Udowadnia, że czasami potrzebne jest osiągnięcie dna, żeby móc się od niego odbić i zacząć żyć na nowo. Pokazuje, że niezachwiana wiara w kogoś, może pomóc tego kogoś uleczyć i że siła drzemie w każdym z nas, musimy ją w sobie tylko odnaleźć. Niesie przekaz, że nigdy nie można rezygnować z marzeń, że nawet małymi kroczkami trzeba cały czas dążyć do ich spełniania.

Każdy z bohaterów tej historii ma swoje problemy i każdy walczy ze swoimi demonami na swój sposób. My jako czytelnicy od początku do końca obserwujemy tę walkę. Bywa różnie. Jest lepiej, by za chwilę było gorzej. Jednak każda z postaci wie, że nie można się poddawać i tracić wiary. Właśnie to w tej historii tak mi się podoba, kiedy któryś z bohaterów spada w dół, inny ciągnie go ku górze.

Brittainy C. Cherry w swojej książce poruszyła dwa bardzo ważne problemy - uzależnienie od narkotyków i śmiertelna choroba. Perfekcyjnie ukazała jak trudna jest walka o życie w obu tych przypadkach. Bohaterowie są skonstruowani wyjątkowo, autorka zadbała o każdy szczegół ich charakterów, i doskonale ze sobą współpracują. Niczego nie zabrakło w ich relacjach. Ogromny podziw budzi to co może zrobić przyjaciel dla przyjaciela, czy brat dla brata, w obliczu życiowych tragedii. Emocje w tej książce są niesamowicie silne ukazane. Czujesz ból, strach i smutek poznając kolejne fakty. Ale czujesz również nadzieję, wzruszenie i podziw.

Czytam wiele książek z gatunków New Adult czy Young Adult, ale rzadko zdarza się, że podczas czytania tak bardzo utożsamiam się z bohaterami i tak przeżywam ich problemy. "Ogień, który ich spala" poruszyła mnie wyjątkowo. Wiem jak podłe jest uzależnienie od narkotyków i miałam również do czynienia z chorobą kogoś w rodzinie. W takiej sytuacji najważniejsze jest nie poddawać się i wspierać siebie nawzajem. Dlatego wiem, że w tej książce, chociaż jest ona fikcją literacką, nie ma kłamstwa, przeciwnie jest najczystsza prawda. Prawdziwe są emocje i prawdziwe są problemy. Uwielbiam Brittainy C. Cherry za tę historię. Jeśli jeszcze jej nie znacie to koniecznie się z nią zapoznajcie. Ja na pewno przeczytam ją ponownie.

"Kiedy znajdziesz kogoś, kto rozśmieszy Cię w chwili, w której twoje serce chce płakać - trzymaj się go. Będzie tym, który zmieni twoje życie na lepsze."

"Ogień, który ich spala" jest czwartą książką od Brittainy C. Cherry, którą przeczytałam. Jest jednak pierwszą, która poruszyła mnie tak bardzo. Może dlatego, że główny problem w niej poruszony jest dla mnie dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Czasami otaczamy się murem nie tylko po to, by nie dopuszczać do siebie innych, ale i po to, by się przekonać, komu zależy na nas na tyle, by zechciał go zburzyć."

Do lektury "Złego Romea" przyciągnęły mnie pozytywne opinie i bardzo ciekawe cytaty pojawiające się tu i ówdzie. Między innymi właśnie ten powyżej. Nie jest to jakaś wybitna książka, ale szybko się ją czyta i kiedy można przysiąść do niej i na spokojnie czytać, to historia dwójki głównych bohaterów okazuje się bardzo wciągająca.

"Zły Romeo" jest powieścią pierwszoosobową. Narratorem jest główna bohaterka - Cassie. Historię poznajemy naprzemiennie z pamiętnikowych wspomnień dziewczyny lub z teraźniejszych wydarzeń. Bohaterów poznajemy w momencie przesłuchania do szkoły teatralnej. Wyczuwalna chemia pojawia się między nimi od pierwszego spojrzenia, aż do końca.

Cassandra Taylor - dziewczyna pochodząca z małego miasteczka, wychowywana przez dość konserwatywnych rodziców, przyjeżdża do Nowego Jorku na egzaminy do Grove - szkoły artystycznej. Ten wyjazd jest dla niej zerwaniem się ze smyczy rodziców i okazją do życia pełną parą oraz robienia tego czego naprawdę chce. Dziewczyna, która zawsze przystosowywała się do otoczenia i "grała pod publiczkę" w dzień prób poznaje grupę aktorów, przy których znów odgrywa rolę wyluzowanej pozerki. Do czasu kiedy jej wzrok napotka milczącego chłopaka stojącego pod ścianą i wpatrującego się w nią z pogardą. Z niewiadomych powodów, akurat przed nim, Cassie nie chce udawać.

Ethan Holt - zamknięty w sobie, wycofany, unikający relacji międzyludzkich chłopak, który w Grove jest już trzeci raz. Jest to jego ostatnia szansa, żeby dostać się do wymarzonej szkoły. Nie może tego zawalić, bo wtedy musiałby stawić czoła ojcu, który od początku nie pochwala jego zamiłowania do aktorstwa. Na najważniejszej próbie jego partnerką zostaje Cassie, dziewczyna która wzbudziła jego irytację upodobniając się do bandy idiotów na korytarzu. Ku zdumieniu obojga nawiązują ze sobą niezwykłą nić porozumienia. To spotkanie i wspólna walka o realizowanie pasji jest początkiem trudnej relacji pełnej namiętności, chemii, przyjaźni, miłości i strachu.

"Zły Romeo" jest jedną z wielu powieści, w których jedna z głównych postaci ma poważny problem z zaufaniem drugiej osobie, z otworzeniem się, z zaufaniem, ze strachem przed zranieniem. Wycofuje się, zamyka, odpycha, rani siebie i wszystkich wokół. Czytając mamy wrażenie, że to już było, jednak za każdym razem taka historia uczy nas czegoś nowego. Poznając wszystkie karty historii znajdujemy zrozumienie dlaczego ludzie są tacy jacy są. Co ukształtowało ich takimi? Jak wydarzenia z przeszłości mogą odcisnąć piętno na człowieku? "Zły Romeo" jest książką jakich wiele, a jednocześnie jest unikatowa. Nie znam jeszcze historii, w której bohaterowie są umiejscowieni w światku aktorów i sztuki. W której ludziom łatwiej jest odgrywać emocje na scenie, niż okazywać te prawdziwe.

Jak już wcześniej wspomniałam możemy znaleźć wiele ciekawych cytatów. Mnie szczególnie przypadł do gustu ten, który napisałam na górze. Według mnie jest idealnym przesłaniem tej opowieści. Bo jeśli komuś naprawdę zależy na jakiejś osobie, to przedrze się przez każdy mur otaczający tę osobę. Drugi cytat pojawił się na samym początku historii:

"- Czemu chcesz być aktorką?
- Chcę grać, bo nie wiem kim właściwie jestem. Czuję się lepiej, kiedy wcielam się w kogoś innego."

Ilu z nas tak miewa? Życie dla nas jest sceną, a my jesteśmy aktorami. Każdego dnia odgrywamy jakąś rolę.

Po przeczytaniu ostatniego zdania byłam jednak lekko rozczarowana. Spodziewałam się efektu "wow", ale obyło się bez wybuchu fajerwerków. "Zły Romeo" był przyjemną lekturą, aczkolwiek nie zachwycił mnie na dłużej. Nie wywołał fali emocji. Myślę, że jednak z chęcią sięgnę po drugi tom z tej serii. Chciałabym przeczytać tę historię napisaną z perspektywy Ethana, poznać jego myśli i motywy jego postępowania. Ale to dopiero we wrześniu :)

"Czasami otaczamy się murem nie tylko po to, by nie dopuszczać do siebie innych, ale i po to, by się przekonać, komu zależy na nas na tyle, by zechciał go zburzyć."

Do lektury "Złego Romea" przyciągnęły mnie pozytywne opinie i bardzo ciekawe cytaty pojawiające się tu i ówdzie. Między innymi właśnie ten powyżej. Nie jest to jakaś wybitna książka, ale szybko się ją czyta i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Dręczyciel" jest pierwszym tomem z serii "Fall Away". Jest to powieść New Adult, z lekkim wątkiem erotycznym. Po lekturze stwierdzam, że z wielką ochotą sięgnę po kolejne części tej serii. Czas spędzony na czytaniu tej książki był przyjemny, lekki i odprężający. Książka jest napisana w formie narratora pierwszoosobowego, którym jest Tate. Pochłania się ją naprawdę szybko, bo jest napisana lekko, prostym językiem. Co nie oznacza, że jest słaba. Mnie bardzo się podobała, bo bardzo lubię takie historie, w których jedna postać - zazwyczaj dziewczyna - próbuje dotrzeć do drugiej, skrzywdzonej, zamkniętej w sobie - zazwyczaj chłopaka. Lubię czuć chemię istniejącą między obojgiem i iskry przy burzliwych konfrontacjach, które przeskakują nawet na czytelnika. A w tej opowieści iskier nie brakowało. Oj nie.

Jared i Tatum przyjaźnili się od dzieciństwa. Kiedy ona, jako 10 letnia dziewczynka, przeprowadziła się z tatą, po śmierci mamy, do domu w sąsiedztwie. Chłopiec, którego wychowywała tylko mama, szybko odnalazł wspólny język z dziewczynką. Stali się nierozłączni. Byli sobie najbliżsi. Tak było przez 4 lata. Jednak w wakacje, tuż przed rozpoczęciem liceum, coś się zmieniło. Nagle Jared odtrącił Tate, zaczął jej dokuczać, znienawidził ją. Zamienił jej życie w małe piekło. Dziewczyna nie rozumiała dlaczego to robił. Po roku szkolnej udręki zdecydowała się wyjechać na kolejny rok do liceum we Francji. Wróciła stamtąd odmieniona, z mocnym nastawieniem, że nie pozwoli, aby ostatni rok liceum był równie koszmarny co pierwszy. Była gotowa stawić czoła Jaredowi i każdemu kto ośmieliłby się jej dokuczyć. Nie wiedziała tylko, że otwarta wrogość, którą okaże wobec chłopaka, zaboli ją równie mocno, jak Jareda.

Od początku byłam zaintrygowana zachowaniem chłopaka. Uwielbiam w książkach takich buntowników o seksownym wyglądzie, z postawą "mam w dupie wszystko, nic mnie nie obchodzi". Bo zazwyczaj jest to fasada, skrywająca zagubioną i skrzywdzoną duszę. Bardzo mnie ciekawiło postępowanie Jareda, chociaż niejednokrotnie w myślach powiedziałam sobie: "co za idiota", kiedy czytałam o kierujących nim motywach.

Natomiast zachowanie Tate po jej powrocie z Francji bardzo mi imponowało. Jej siła, odwaga i radzenie sobie z chamskimi zaczepkami zasługiwało na brawa. Stała się takim bad-ass'em. Myślałam sobie "kurczę, ta laska ma jaja, też chciałabym taka być". Dopóki nie zaczęła być zbyt śmiała i nieprzyjemna. W pewnym momencie nawet zaczęło mi być żal Jareda, a wkurzałam się na Tate. Jednak od początku do końca żarliwie kibicowałam obojgu, bo chociaż nienawiść ich rozdzielała, to pożądanie przyciągało. Śmiało można stwierdzić, że na kartach tej historii nie brakuje emocji.

Czy Tate i Jared znajdą nić porozumienia? Jakie tajemnice skrywa chłopak? Kto zagraża dziewczynie? Te i inne pytania rodzą się w głowie podczas czytania. Poznacie je dopiero kiedy dotrzecie do ostatniego rozdziału. Ja już nie mogę doczekać się tej historii z perspektywy Jareda, mam nadzieję, że zostanie u nas wydana. Czuję, że to będzie gorąca opowieść.

"Dręczyciel" jest pierwszym tomem z serii "Fall Away". Jest to powieść New Adult, z lekkim wątkiem erotycznym. Po lekturze stwierdzam, że z wielką ochotą sięgnę po kolejne części tej serii. Czas spędzony na czytaniu tej książki był przyjemny, lekki i odprężający. Książka jest napisana w formie narratora pierwszoosobowego, którym jest Tate. Pochłania się ją naprawdę szybko,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Poprzednie części tej serii - "Tak blisko" i "Tak krucho" zachwyciły mnie i od razu trafiły do grona moich ulubionych książek. Co do "Tak słodko", to początkowo myślałam, że będzie to gorsza część, jednak wraz z postępującą akcją zmieniałam zdanie. Trzecia książka oczarowała mnie jak pozostałe i już nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po kolejne autorstwa Tammary Webber.

"Tak słodko" opowiada o Boyce'ie i Pearl, których znamy z poprzednich części. Boyce jest najlepszym przyjacielem Lucasa Maxfielda, a Pearl cichą, spokojną dziewczyną, która chodziła razem z nimi do szkoły. Ich historię poznajemy raz z perspektywy Boyce'a, raz z perspektywy dziewczyny. Rozdziały są prowadzone narracją pierwszoosobową, naprzemiennie, gdzie teraźniejszość miesza się ze wspomnieniami wspólnej przeszłości tej dwójki.

Boyce Wynn to zaradny 23 letni mężczyzna, który dorastał w małej przyczepie z ojcem pijakiem, od którego zaznał jedynie bólu, krzywdy, przemocy i wyzwisk. Matka uciekła kiedy miał 7 lat, a ukochany brat zginął w Iraku, kiedy chłopak był nastolatkiem. Od tamtego czasu musiał dbać o przyczepę i warsztat samochodowy należący do ojca. Musiał dbać o siebie. W młodości popełnił kilka błędów, wdawał się w bójki, przygodne romanse, imprezy. To była jego ucieczka od samotnego i przygnębiającego życia u boku ojca. Nigdy nie wyjechał z małego nadmorskiego miasteczka. Ciężko pracował na swoje utrzymanie, a odkąd ojciec nagle zachorował, odbudował warsztat i stał się dla siebie szefem. Jedyną jasną stroną jego życia była Pearl. Kobieta, która trafiła do jego serca już w dzieciństwie, kiedy on miał 7 lat, a ona 5 lat i uratował ją tonącą w oceanie.

Pearl Frank, 21 letnia młoda kobieta, która wyjechała do collegu, mając w planie studiować medycynę. Planie, który był jej narzucony przez rodziców. Teraz dziewczyna wróciła do miasteczka, by poinformować mamę, że nie podejmie studiów medycznych i zostaje w miasteczku, by studiować biologię morską. Bliskość oceanu daje jej poczucie bezpieczeństwa i szczęście. Ale jest jeszcze coś, a może ktoś, kto sprawia, że myśl o ponownym zamieszkaniu w rodzimym mieście jest taka przyjemna. Jej bohater i pierwsza miłość - Boyce Wynn.

Najlepsi przyjaciele, ukryte miłości, znów we dwoje w jednym miasteczku. Ponownie się do siebie zbliżą. Otworzą swoje dusze i serca. Wspomnienia wspólnych chwil z przeszłości na nowo rozgrzeją tlące się uczucia. Jednak czy odnajdą drogę do wspólnego życia? Czy znajdą odwagę, by otwarcie powiedzieć o swoich uczuciach? Co zrobią gdy przeszłość chłopaka zwali mu się na głowę?

Po pierwszych rozdziałach spodziewałam się, że ta część będzie gorsza, bardziej schematyczna. Wydawałoby się, że od początku wiadomo jak historia się potoczy - na nowo się zejdą, wielka miłość wybuchnie, potem się rozstaną i będzie wielki happy end. Takie były moje oczekiwania i na szczęście przyjemnie się rozczarowałam. Wraz z kolejnymi rozdziałami historia coraz bardziej mnie wciągała. A już ostatnie były wielkim zwrotem akcji, którego kompletnie się nie spodziewałam.

"Tak słodko" Tammary Webber jest taką słodko gorzką historią. Słodka może być miłość, ale życie nieprzyjemnie gorzkie. Młody chłopak już od nastoletnich lat zostaje sam sobie głową rodziny i jedynym żywicielem. Musi pracować na swoje utrzymanie i znosić baty od ojca. Dość szybko musi wydorośleć i odpowiedzialnie kierować firmą. Szybko spotkał się z odrzuceniem, kiedy matka odeszła, i bolesną śmiercią ukochanego brata. Młoda dziewczyna odważy się zawalczyć o swoje marzenia i przeciwstawić się rodzicom. Przyzwyczajona do wygód, nagle zostanie zmuszona szukać mieszkania i pracy. Poczuje się osamotniona i przyparta do muru. Wtedy tych dwoje będzie dla siebie oparciem. Jednak życie przygotuje dla nich jeszcze wiele przykrych i gorzkich niespodzianek.

Tammara Webber wspaniale skonstruowała głównych bohaterów, ukazując ich jako zaradnych, odpowiedzialnych i dojrzałych młodych ludzi. Uwielbiałam sposób w jaki przedstawiła stopniowe zbliżanie się Boyce'a i Pearl, jak budowała napięcie między nimi. Uwielbiałam Boyce'a i jego pełen szacunku stosunek do Pearl. Bardzo podobał mi się też upór dziewczyny do robienia tego co kocha. To nie takie łatwe, w tym bogatym światku, przeciwstawić się rodzinie i robić to co się chce.

Zaczynałam czytać tę książkę z wątpliwościami, ale skończyłam z uśmiechem na twarzy, choć nie brakowało przykrych momentów i chwil pełnych obaw. Śmiało mogę polecić całą serię.

Poprzednie części tej serii - "Tak blisko" i "Tak krucho" zachwyciły mnie i od razu trafiły do grona moich ulubionych książek. Co do "Tak słodko", to początkowo myślałam, że będzie to gorsza część, jednak wraz z postępującą akcją zmieniałam zdanie. Trzecia książka oczarowała mnie jak pozostałe i już nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po kolejne autorstwa Tammary...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W zeszłym roku przeczytałam dwie książki autorstwa Jessici Sorensen, była to historia o Callie i Kaydenie. Bardzo podobała mi się ta lektura i miło ją wspominam. Aczkolwiek bynajmniej historia tej dwójki miła nie była. "Przeznaczenie Violet i Luke'a" jest kontynuacją serii, równie trudną i opowiadającą o trudnych przeżyciach, co poprzednie dwie książki, jednak postacie Callie i Kaydena pojawiają się w niej tylko epizodycznie.

Violet jest uzależniona od adrenaliny. Tylko ona pozwala jej jakoś przetrwać. Dziewczyna ma za sobą traumatyczne przeżycia. Kiedy miała 6 lat znalazła swoich rodziców zastrzelonych w ich sypialni. Przesiedziała 24 godziny przy ich ciałach łudząc się, że może ten koszmar się skończy, a rodzice obudzą się i wszystko będzie w porządku. Niestety koszmar nie skończył się. Nawet teraz kiedy dziewczyna ma 19 lat koszmar trwa w jej snach, myślach i wspomnieniach. Ostatnie 13 lat jej życia to niekończące się osamotnienie. Błąkanie od jednej rodziny zastępczej do kolejnej. Nikt nie rozumiał tej cierpiącej dziewczyny, która każdego dnia odtwarzała w głowie tamtą przerażającą noc. Myślami przenosiła się do chwili, kiedy do jej domu włamali się mordercy jej rodziców, nigdy nie ukarani za ten okropny czyn. Nikt nawet nie próbował jej zrozumieć. Dlatego dziewczyna rzuca się w ryzykowne sytuacje. Igra ze swoim życiem, robiąc różne szalone rzeczy, nie dbając o to czy któraś nie skończy się tragicznie. Handluje narkotykami, czasami okrada klientów, udaje że jest prostytutką, że jest twarda, zimna, obojętna. Jednak to tylko zewnętrzna fasada. Stwarza sobie wizerunek, który ma sprawić, że nikt nie będzie chciał nawiązać z nią bliższej relacji. Dziewczyna nie zna czegoś takiego jak bliskość, troska, zainteresowanie. Udaje jej się trzymać dystans do ludzi do czasu, aż wpada na Luke’a, który wywraca jej dotychczasowe życie do góry nogami. Chłopak zbliża się do niej, staje się jej adrenaliną. I wtedy policja wznawia śledztwo w sprawie morderstwa rodziców Violet. Dziewczyna znów musi stawić czoła koszmarnym wspomnieniom.

Luke jest uzależniony od alkoholu i jedno nocnych panienek. Każdego dnia spija się, żeby przytępić zmysły i nie myśleć o swoim życiu. Kiedy miał 8 lat ojciec odszedł, a matka przeszła załamanie nerwowe. Starsza siostra znikała na całe dnie, a on zostawał z niezrównoważoną matką, uzależnioną od narkotyków, która zmuszała chłopca do siedzenia przy niej, podawania jej narkotyków i innych strasznych i niezrozumiałych dla dziecka rzeczy. Pić zaczął kiedy miał 13 lat. Tylko to pomagało przetrwać mu przy matce. Kiedy jego siostra popełniła samobójstwo, to do końca załamało chłopaka. Trwał w swojej samotni i odrętwieniu, nie przywiązując się do nikogo. Aż do spotkania z Violet. Nigdy wcześniej nie czuł nic do dziewczyn. Nigdy nie chciał. Przy tej dziewczynie zaczął jednak czuć się inaczej, chciał się nią opiekować. Polubił przebywanie w jej towarzystwie.

W konsekwencji wielu wydarzeń oboje będą ze sobą bliżej, niż z początku chcieli. Powoli, dzień po dniu, zaczną otwierać się przed sobą i wyłaniać sekrety skrywane przed wszystkimi. Czy rodzące się uczucia i więź między nimi uleczą ich złamane dusze i poranioną psychikę? Jak Violet i Luke poradzą sobie z przerażającymi faktami, które wyjdą na jaw, wtedy kiedy wydawałoby się, że wszystko będzie dobrze? Przeczytajcie koniecznie tę książkę, a otrzymacie odpowiedzi na te pytania.

Autorka przedstawiła obie postacie jako młodych załamanych ludzi, nie posiadających nadziei na lepsze jutro, udręczonych przeszłością, nie potrafiących żyć normalnie, bez ciężaru wydarzeń z dzieciństwa. Postacie, które nie żyją, a trwają w tym smutnym, pozbawionym uczuć życiu. Każde jest takie z innego powodu, każde pomaga sobie innym uzależnieniem. Osamotnieni, wycofani, zagubieni. Z tego powodu "Przeznaczenie Violet i Luke'a" nie jest łatwą i wesołą powieścią. Co prawda podczas lektury znajdziemy mnóstwo kąśliwych dialogów, pełnych erotycznych podtekstów, które momentami są zabawne, to jednak zmagania bohaterów są raczej przygnębiające. Autorka przedstawia nam bohaterów w ich najgorszym momencie życia, w którym wydawałoby się, że nic im nie pomoże. Jednak okazuje się, że zrozumienie i chęć pomocy drugiemu człowiekowi można znaleźć w najmniej oczekiwanym momencie, w zupełnie przypadkowej osobie. "Przeznaczenie Violet i Luke'a" jest powieścią właśnie o zrozumieniu, akceptacji, walce z przytłaczającymi wspomnieniami, wsparciu, pomocy drugiej osobie, uzależnieniach i sposobach radzenia sobie z nimi, motywach kierującymi ludźmi uzależnionymi. Jest też również o trudnym i często zawodzącym dzieci systemie, który wchłania je, przerzuca z rodziny do rodziny, a na końcu wyrzuca odrzucone, osamotnione, niezrozumiane. Autorka poruszyła wiele trudnych zagadnień, więc jeśli ktoś lubi takie historie, to będzie zadowolony z tej lektury.

A zakończenie wbiło mnie w fotel. Autorka przerwała w takim momencie, że nie mogłam uwierzyć, że to ostatnia strona. Bardzo żałuję, że kontynuacja nie została jeszcze wydana w Polsce. Jak tylko będzie dostępna, od razu po nią sięgnę! Lektura "Przeznaczenia..." jest jedną z lepszych w ostatnim czasie.

W zeszłym roku przeczytałam dwie książki autorstwa Jessici Sorensen, była to historia o Callie i Kaydenie. Bardzo podobała mi się ta lektura i miło ją wspominam. Aczkolwiek bynajmniej historia tej dwójki miła nie była. "Przeznaczenie Violet i Luke'a" jest kontynuacją serii, równie trudną i opowiadającą o trudnych przeżyciach, co poprzednie dwie książki, jednak postacie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostrzegano mnie przed "Raze" i "Reap" autorstwa Tillie Cole, pisano że są to książki mocne, brutalne, pełne przemocy, że nie każdemu się spodobają. Zgadzam się, są takie jak mówiono, ale mnie zachwyciły, bo chociaż opowiadały brutalną historię, to są napisane ze smakiem. Główni męscy bohaterowie odnoszą się do swoich kobiet z szacunkiem i nie krzywdzą ich, a potrafią być przecież okropnie brutalni.

Do lektury "Niepokornej" podeszłam z podobnym podejściem, jak przy powieściach Tillie Cole. Po przeczytaniu opisu, spodziewałam się mrocznego światka motocyklowych gangów, wiedziałam że nie będzie kolorowo. Jednak to co znalazłam w tej książce niekoniecznie mnie zachwyciło. To, że faceci w gangach mają dziwne podejście do wierności i szacunku wobec kobiet, to jedno. Ale żeby kobiety tak się szmaciły i to nawet nie te zajmujące się prostytucją, a kobiety uchodzące za moralne, normalne i prawe, to już przesada. Mężczyźni w co drugiej wypowiedzi zwracający się do nich per "suka". Wierność, szacunek i małżeństwo są w tej historii totalną abstrakcją. Seks i miłość zostały tutaj przedstawione w tak ohydny sposób, że zdecydowanie wolę czytać te moje ulubione słodkie love story.

W "Niepokornej" uprzedmiotowywanie kobiety, traktowanie jej jak własność, zdradzanie, nieszanowanie jest normalne, co najgorsze nie tylko dla mężczyzn, ale również dla samych kobiet. Akceptują swoją rzeczywistość i przyjmują, że tak musi być. Główny bohater, Deuce jest według mnie skończonym draniem i idiotą. Niby taki bardzo zakochany w Evie, a nieustannie ją zdradza. Traktuje o szacunku do kobiet, swoich ziomków często rozstawia po kątach, kiedy usłyszy, że nieodpowiednio wyrażają się o kobietach, a po chwili sam tak się zachowuje. Kiedy tylko Eva mu się sprzeciwia, od razu przestaje być jego "Dziecinką" i nazywana jest suką, jak reszta kobiet.

Co do samej Evy. Zawiodłam się na niej. Tę postać poznajemy od samego początku, kiedy jeszcze jest małą dziewczynką. Widzimy jej transformację w dorosłą kobietę. Wydaje nam się, że będzie inna, twardsza, że będzie siebie szanować. Niedoczekanie. Z każdym kolejnym przeskokiem w czasie widzimy, jak dziewczyna coraz bardziej upodabnia się do reszty kobiet obracających się w świecie gangów. Mimo, że w całym swoim życiu miała tylko trzech partnerów seksualnych, to i tak jej podejście do życia i związków jest naganne.

Oczywiście poza tą dwójką są jeszcze poboczne postacie, jak najlepsza przyjaciółka Evy - Kami, czy członkowie gangu Deuce'a. Wszyscy mający równie urocze podejście do szacunku, miłości, seksu i wierności. Naprawdę głupszych postaci chyba nie poznałam w całej mojej zaczytanej karierze. Pokręcona logika ich postępowania, tłumaczenie się ze zdrad i innych niemoralnych uczynków jest kompletnie idiotyczne. Przeczytałam już sporo książek podchodzących pod gatunek erotyczny, niektóre z nich nie były wcale pasjonującą, ani dobrą lekturą. W niektórych seks był brutalny i ostry. Ale nigdy nie czytałam o głównej bohaterce, która do takiego stopnia nie szanowałaby samej siebie, czy o mężczyznach tak przedmiotowo traktujących kobiety.

Zdecydowanie szybko zapomnę o tej lekturze. Dowodem na to jest, że przy pisaniu tej opinii musiałam zerkać do książki, żeby przypomnieć sobie imiona bohaterów, a lekturę skończyłam parę godzin temu.

Ostrzegano mnie przed "Raze" i "Reap" autorstwa Tillie Cole, pisano że są to książki mocne, brutalne, pełne przemocy, że nie każdemu się spodobają. Zgadzam się, są takie jak mówiono, ale mnie zachwyciły, bo chociaż opowiadały brutalną historię, to są napisane ze smakiem. Główni męscy bohaterowie odnoszą się do swoich kobiet z szacunkiem i nie krzywdzą ich, a potrafią być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

" - O wiele więcej niż dziękuję.
- O wiele więcej niż dziękuję? - pyta zaciekawiona.
- Samo "dziękuję" nie jest wystarczające, by wyrazić moją wdzięczność - odpowiadam szczerze.
W jej oczach pojawia się zrozumienie, a zagubienie znika z jej twarzy zastąpione powolnym uśmiechem.
- O wiele więcej niż proszę."

Jestem świeżo po lekturze najnowszej powieści Kim Holden "O wiele więcej". Chociaż umieściłam tę książkę na półce "New Adult, Young Adult" (chcę mieć wszystkie Kim Holden obok siebie), to gatunek tej powieści określiłabym raczej pod dramat obyczajowy. Dramat o dorosłych bohaterach dla dorosłych czytelników.

Od pierwszego przeczytanego zdania byłam zaskoczona sposobem w jaki autorka poprowadziła narrację i akcję powieści. Jest on kompletnie inny niż w serii o Promyczku. Jak już wyżej wspomniałam, jest doroślej i poważniej. Powieść zrobiła na mnie mniejsze wrażenie i lekko się rozczarowałam, co nie znaczy, że lektura nie była dobra i że nie warto jej przeczytać. Warto, chociażby dlatego, że napisała ją Kim Holden, ale również dlatego, że zostały w niej poruszone ważne i trudne problemy czyhające na nas w dorosłym życiu. Nieudane małżeństwo, nieudane rodzicielstwo, niedopasowane osobowości, rozwód, walka o dzieci, porzucone dziecko, niespodziewana choroba, żądza pieniądza i kariery, poszukiwanie sensu w życiu.

Nigdy nie zdarzyło się, żebym od początku tak znienawidziła książkową postać, w dodatku główną postać. Miranda w moich oczach jest tak wyrachowaną i egoistyczną suką (przepraszam za wyrażenie, ale nie znajduję innego określenia), która bezwzględnie rani bliskich, żeby zrealizować swoje cele, że początkowo nie umiałam znaleźć w sobie choć cienia sympatii do jej osoby. Kilka jej dobrych uczynków nie są w stanie wymazać całego zła, które sączyło się z niej przez całe życie, jednak wystarczają żeby ten cień ostatecznie się pojawił. Jej były mąż, Seamus, natomiast jest poczciwym i dobrym człowiekiem, fantastycznym ojcem i atrakcyjnym mężczyzną. Czytając rozdziały napisane z jego perspektywy czułam do niego ogromny podziw i w duchu powtarzałam słowa otuchy, żeby się nie poddawał, walczył z chorobą i z byłą żoną. I kompletnie nie mogłam pojąć jak tak dobra, pełna uczuć dusza mogła związać się z tak złą i nieczułą. Jest jednak jeszcze trzecia postać - Faith. Pełna dobroci, kolorowa jak tęcza, poszukiwaczka życia. Dziewczyna z bagażem doświadczeń zbyt dużym i ciężkim, jak na 24-latkę. Dziewczyna rozdająca uściski ludziom samotnym, sama skrywająca głęboką samotność i pragnienie bycia kochaną.

Każda z tych trzech postaci dzięki sobie lub przez siebie odnajdzie siłę do walki (każde z czym innym), zrozumienie, akceptację, wiarę, miłość, nadzieję, wybaczenie. Przejdą głęboką przemianę lub odnajdą nową wersję siebie. Stawią czoła swoim wewnętrznym demonom. I również dlatego warto zapoznać się z tą powieścią. Myślę, że dla każdego skrywa ona "o wiele więcej" ponad główny wątek.

Na przykład ja odniosłam wrażenie, że istotą tej powieści są Wiara i Nadzieja przypominające, że nigdy nie można tracić wiary w drugą szansę i nadziei na odnalezienie tego co jest dla nas w życiu ważne. Niezależnie od tego, że dla każdego tym "czymś" jest coś innego.

Na początku napisałam, że lekko się rozczarowałam. Tak, jestem rozczarowana, bo chociaż powieść jest dobra i tworzą ją złożone postacie o różnych charakterach i problemach, to nie wzbudziła we mnie jakichś szczególnie głębszych emocji. Czyta się ją szybko, ale bez większych poruszeń. Być może jestem też trochę zawiedziona tym, że wątek Seamusa i Faith jest mało rozwinięty. Czytelnik podczas czytania zbyt mocno skupia się na nienawidzeniu Mirandy i próbuje zrozumieć jej postępowanie, tak że wątek tych dwojga przechodzi jakoś tak obok, bez echa. Mimo to, powtarzam, że warto poznać tę historię i jej zakończenie, które swoją drogą, w pewien sposób jest bardzo zaskakujące.

Teraz pozostaje mi czekać do 24 maja na premierę "Franco", kontynuację serii o Promyczku i mieć nadzieję, że lektura wzbudzi we mnie "o wiele więcej" emocji :)

" - O wiele więcej niż dziękuję.
- O wiele więcej niż dziękuję? - pyta zaciekawiona.
- Samo "dziękuję" nie jest wystarczające, by wyrazić moją wdzięczność - odpowiadam szczerze.
W jej oczach pojawia się zrozumienie, a zagubienie znika z jej twarzy zastąpione powolnym uśmiechem.
- O wiele więcej niż proszę."

Jestem świeżo po lekturze najnowszej powieści Kim Holden...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo wciągnęła mnie ta historia, aczkolwiek nie mogłam zrozumieć jak z własnej głupoty główni bohaterowie mogli powodować takie nieporozumienia 😐 Polubiłam Elyasa, wydał mi się strasznie fajnym, uzdolnionym i inteligentnym chłopakiem. Natomiast Emely momentami jest aż za bardzo sarkastyczna i wredna. Moja ulubiona scena to ta kiedy Emely upiła się na imprezie Halloween'owej 😂 Zdarza mi się często płakać ze smutku podczas czytania, ale łzy ze śmiechu rzadko się pojawiają. W tej scenie nie mogłam pohamować śmiechu, to było przezabawne. Było wiele fajnych momentów, kilka bardzo romantycznych. Ogólnie klimat studenckiego życia i paczki przyjaciół był przyjemny. Dobrze się czułam w tej historii.

Bardzo wciągnęła mnie ta historia, aczkolwiek nie mogłam zrozumieć jak z własnej głupoty główni bohaterowie mogli powodować takie nieporozumienia 😐 Polubiłam Elyasa, wydał mi się strasznie fajnym, uzdolnionym i inteligentnym chłopakiem. Natomiast Emely momentami jest aż za bardzo sarkastyczna i wredna. Moja ulubiona scena to ta kiedy Emely upiła się na imprezie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Gdyby moje Morze Spokoju było prawdziwe, to znajdowałoby się tutaj, w tym miejscu.” ❤

Nie od dziś wiadomo, że książki potrafią pochłonąć człowieka. Robią to jednak w różny sposób. Są książki, które pochłaniają człowieka lekkim stylem, prostym tekstem, szybko się je właśnie “pochłania”. Ale te nie zapadają nam w pamięć, nie poruszają do głębi. I są książki, które pochłaniają nas, bo czytana historia jest tak głęboka, tajemnicza, ciekawa, trudna i pełna pytań, na które może odpowiedzieć tylko zakończenie, że nie można się po prostu oderwać. Historia o wiele bardziej złożona niż mogłoby się wydawać.

“Morze spokoju” zdecydowanie należy do tej drugiej grupy. Uwielbiam tę książkę. Od razu trafiła do grupy tych najbardziej lubianych. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że przebija powieści Hoover i Sheridan. Przynajmniej w moim osobistym rankingu jest na czele razem z “Promyczkiem” Kim Holden. Aż żałuję, że tak szybko ją przeczytałam. Myśli o bohaterach nie opuszczają mnie całą dobę,tak wpłynęła na mnie ta powieść.

Od początkowych rozdziałów czytałam jak zahipnotyzowana. Chciałam coraz bardziej poznać główną bohaterkę, odkryć jej sekrety. Co najbardziej podoba mi się w tej historii, to fakt, że Nastyję czytelnik poznaje w takim samym tempie jak poznają ją pozostali bohaterowie z książki. Nie znamy z góry jej przeszłości, nie wiemy co ukształtowało jej osobę taką, jaka jest w momencie kiedy rozpoczyna się ta historia. “Morze spokoju” różni się tym od wielu książek, które czytałam. Zazwyczaj od razu mamy opis bohaterów, zawierający zarówno cechy zewnętrzne, jak i wewnętrzne oraz poznajemy ich przeszłość. To jest wielkim pozytywem tej powieści, ta niewiadoma. Ciekawość powoduje, że czyta się rozdział za rozdziałem nie zauważając upływu czasu.

“Morze spokoju” nie jest łatwą, kolorową, wesołą, pozytywną powieścią. Ta historia jest w różnych odcieniach czerni jak ubrania głównej bohaterki. Jest to powieść o bólu, strachu, stracie, opuszczeniu, utraconych marzeniach, nienawiści do samego siebie. Jednak jest to też powieść dająca nadzieję na odkupienie i drugą szansę od życia. Powieść pokazująca, że prawdziwą przyjaźń i rodzinę można znaleźć w przypadkowych osobach, w ogóle się tego nie spodziewając. Powieść udowadniająca, że siła miłości i przyjaźni jest większa od nienawiści i strachu. Historia jest napisana wyjątkowo, bez romantyzmu, bez zbędnych erotycznych wstawek. Autorka zamiast tego skupiła się dokładnie na emocjach i problemach Nastyi i Josha. Opisała je w sposób bardzo psychologiczny, jednak nie nużący. Rozdziały pisane są naprzemiennie, raz z perspektywy Nastyi, raz z Josha. Od pierwszego słowa do ostatniego byłam zachwycona stylem pisania. A ostatnia scena sprawiła, że miałam gęsią skórkę na całym ciele. Taka piękna historia ❤

“Gdyby moje Morze Spokoju było prawdziwe, to znajdowałoby się tutaj, w tym miejscu.” ❤

Nie od dziś wiadomo, że książki potrafią pochłonąć człowieka. Robią to jednak w różny sposób. Są książki, które pochłaniają człowieka lekkim stylem, prostym tekstem, szybko się je właśnie “pochłania”. Ale te nie zapadają nam w pamięć, nie poruszają do głębi. I są książki, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Bądź silny. Pozostań silny."

O rety. Tillie Cole potrafi poruszyć czytelnika. I to w zdecydowanie odmienny sposób od innych znanych w obecnym czasie autorek. Książki z ostatnich miesięcy wzruszają i poruszają przykrą przeszłością, wielką miłością, pięknymi scenami. Tillie Cole w swojej serii "Poranione dusze" wzbudza w człowieku przerażenie, szok i niedowierzanie. Brutalność, przemoc i beznadzieja otaczające głównych bohaterów spływają na czytelnika z każdym słowem. Kolejne rozdziały czyta się z zapartym tchem, poznając te historie, po prostu nie można oderwać się od nich.

"Raze" była mocną książką, wzbudziła we mnie gamę emocji, jednak nie wzruszenie. "Reap" wywołała łzy. Siła braterskiej i rodzinnej więzi jest niesamowicie opisana w tej historii. Myślę, że w pewnym momencie nie idzie się nie wzruszyć.

Z początku sądziłam, że "Reap" to będzie odrębna historia, nie mająca z poprzednią wiele wspólnego, poza postacią Talii. Na szczęście myliłam się. Podoba mi się, że poza głównym wątkiem Talii i kolejnego skrzywdzonego, złamanego wojownika - numeru 221, z boku toczy się życie bohaterów z poprzedniej części. W "Reap" autorka wykroczyła poza podziemne, pełne okrucieństwa walki w klatkach, bardziej skupiła się na więzi rodzinnej rosyjskiej Braci, poszczególnych klanach i podziałach. A także wrogości i nienawiści między rosyjską a gruzińską mafią.

Talia, z pozoru buntowniczka, jednak w głębi duszy marzycielka i kobieta spragniona miłości. Córka jednego z szefów mafii. Chroniona i pilnowana każdego dnia, pragnąca wolności i odmiany. Wierna przyjaciółka Kisy z pierwszej części tej serii.

I on, numer 221, mężczyzna z tak złamaną duszą i ciałem tak pokiereszowanym wieloletnimi torturami, że przypomina bardziej zwierzę, niż człowieka. Więziony przez potwora w ludzkiej skórze. Poddawany eksperymentom, zmuszany do nieludzkiego zabijania wrogów swojego Pana. Człowiek kompletnie pozbawiony uczuć i wspomnień.

Pewnego dnia w konsekwencji wielu zdarzeń ich życiowe ścieżki się przecinają. Kiełkuje zakazana miłość, która nigdy nie powinna się narodzić. Zewsząd czyhają zagrożenia - jego przeszłość, konserwatywne podejście jej rodziny do honoru Braci i wreszcie wrogowie nieustannie próbujący osłabić pozycję rosyjskiej mafii. W tym wypadku uczucie nie ma szans na przetrwanie. A może jednak?

"Reap" to powieść pełna przeciwności i sprzeczności, cierpienia i nadziei, smutku i radości, nienawiści i miłości. Ponownie nie jest to słodka historia miłosna. Jest brutalnie, mrocznie, erotycznie i szokująco.

Nadal jestem pozytywnie zaskoczona klimatem powieści z tej serii, a także tym, że autorce udało się utrzymać poziom napięcia, nie powielając przy tym schematu z poprzedniej części. Książkę czytało się dobrze, niecierpliwie, z szybko bijącym sercem i z zapartym tchem. Pozostaje tylko czekać na kolejne powieści serii "Poranione dusze" i mieć nadzieję, że i one będą tak dobre.

"Bądź silny. Pozostań silny."

O rety. Tillie Cole potrafi poruszyć czytelnika. I to w zdecydowanie odmienny sposób od innych znanych w obecnym czasie autorek. Książki z ostatnich miesięcy wzruszają i poruszają przykrą przeszłością, wielką miłością, pięknymi scenami. Tillie Cole w swojej serii "Poranione dusze" wzbudza w człowieku przerażenie, szok i niedowierzanie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na "Raze'a" trafiałam wielokrotnie na książkowych Instagramach, jednak wciąż odsuwałam lekturę na rzecz innych książek. Ostatecznie skusiła mnie opinia jednej z Instagramerek i nie mogłam oprzeć się poznaniu tej historii.

Czytałam opinie, że będzie mrocznie. Nie spodziewałam się tylko jak bardzo mroczne, okrutne i brutalne wydarzenia są spisane na kartach tej przygnębiającej, strasznej, ale zarazem pięknej historii.

Pełen brutalnej przemocy podziemny świat, w którym rządzą rosyjscy mafiozi, pieniądze i hazard, a najlepszą rozrywką jest oglądanie przelewania krwi podczas okrutnych walk w klatkach. Walk, w których wygraną jest życie, a przegraną śmierć. Walk, w których nie ma zasad, przerw, ani sędziego. Wydawałoby się, że w takim świecie nie może być miejsca na miłość. A jednak w tej historii to właśnie miłość jest jedynym pozytywnym elementem. Jest odkupieniem, ratunkiem i wyzwoleniem.

Kisa, córka bossa rosyjskiej mafii jest narzeczoną następcy swego ojca - bezwzględnego, szalonego Alika. Alik traktuję ją jak własność, jest wobec niej zaborczy, porywczy, agresywny i trzyma ją wciąż w pobliżu. Pilnuje ją sam lub zleca to ochroniarzom. Próbują przemocą zawładnąć tą kobietą, jej duszą i ciałem. Nie wie jednak, że od 12 lat serce Kisy bije dla innego, tego którego kochała całym sercem, a który zginął.

Raze, 818. Bezimienny, złamany mężczyzna bez wspomnień, wyszkolony jak zwierzę, maszyna do zabijania, mistrz w podziemnych walkach. Przeszedł przez prawdziwe piekło. Robiono mu potworne rzeczy i zmuszano go do robienia jeszcze okropniejszych. Jego życie to nieprzerwane cierpienie, ból i śmierć. Jedyne co zna to śmiertelne walki, mordercze treningi i nieustające pragnienie zemsty na tym, przez którego tak właśnie wygląda jego życie.

Pewnego dnia te dwie złamane dusze spotkają się i to spotkanie odmieni ich los na zawsze. Jednakże ich relacja jest zakazana i grozi śmiercią obojga. Czy poradzą sobie, czy ich okaleczone dusze zostaną uleczone? Jakie tajemnice kryje umęczony, zamknięty umysł Raze'a? Czy ten wyszkolony morderca znajdzie w sobie ukrytą miłość i dobroć? Z zapartych tchem czytałam losy głównych bohaterów, żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania.

Lektura skłania czytelnika do przemyśleń. Przerażający jest fakt, że takie rzeczy mogą dziać się naprawdę. Temat rosyjskich gangów, mafii, nielegalnych więzień, walk w klatkach często jest wykorzystywany w filmach czy książkach. Skądś to się przecież wzięło. Historia z tej książki pokazuje do czego prowadzą człowieka władza, pieniądze i hazard. Do oglądania jak dzieci, nastolatkowie, młodzi mężczyźni wypruwają sobie flaki na macie w klatkach, do obstawiania który tym razem przeżyje, do zmuszania ich do okrutnych treningów. W książce poznajemy, być może przekoloryzowane, być może bliskie prawdzie, życie członków rosyjskiej mafii z Nowego Jorku. Życie, w którym zabójstwa, narkotyki, prostytutki są na porządku dziennym. Życie, w którym rodzina jest najważniejsza, a wrogowie likwidowani bez mrugnięcia okiem. I wreszcie książka zwraca też uwagę na przemoc wobec kobiet, o której wie wielu, ale nikt nie reaguje, prawdopodobnie ze strachu.

"Raze" to książka zdecydowanie wciskająca w fotel, jednocześnie przerażająca jak i cudowna. Dobrze się ją czyta, bohaterowie nie drażnią. Z pewnością nie jest to cukierkowa i słodka historia, o równie cukierkowej miłości, jakie zwykle czytuję. Lektura tej książki była kompletną odmianą. Mogłabym powiedzieć miłą odmianą, ale przymiotnik "miły" jest nie do końca trafiony w odniesieniu do tej przepełnionej cierpieniem historii.

Na zakończenie mogę tylko polecić tę książkę innym czytelnikom słodkich historii, tym razem pragnącym czegoś gorzkiego. "Raze" będzie zdecydowanie gorzką i cierpką odmianą.

Na "Raze'a" trafiałam wielokrotnie na książkowych Instagramach, jednak wciąż odsuwałam lekturę na rzecz innych książek. Ostatecznie skusiła mnie opinia jednej z Instagramerek i nie mogłam oprzeć się poznaniu tej historii.

Czytałam opinie, że będzie mrocznie. Nie spodziewałam się tylko jak bardzo mroczne, okrutne i brutalne wydarzenia są spisane na kartach tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jest to ta sama historia, lecz tym razem widziana z perspektywy Lucasa. I ponownie jestem zachwycona sposobem w jaki została napisana ta książka. Zazwyczaj to nie wychodzi zbyt dobrze. Druga książka o tym samym, z tymi samymi scenami? - nuda i nic odkrywczego. W "Tak krucho" Tammara Webber znów pokazała swoją wyjątkowość. Jest to po prostu odrębna historia Lucasa, która odkrywa wiele szczegółów nieznanych z poprzedniej części. Sceny dotyczące Jacqueline są umiejętnie wplecione w opowieść o Lucasie i nie są identycznie napisane. Bardzo, bardzo mi się to podoba ❤

Jest to ta sama historia, lecz tym razem widziana z perspektywy Lucasa. I ponownie jestem zachwycona sposobem w jaki została napisana ta książka. Zazwyczaj to nie wychodzi zbyt dobrze. Druga książka o tym samym, z tymi samymi scenami? - nuda i nic odkrywczego. W "Tak krucho" Tammara Webber znów pokazała swoją wyjątkowość. Jest to po prostu odrębna historia Lucasa, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Tak blisko” jest cudowną książką, w której wykreowane są naprawdę interesujące postacie. Poza głównymi - Lucasem i Jacqueline, jest też wspaniała przyjaciółka Erin, dobry profesor Heller i poboczne, negatywne postacie, aczkolwiek istotne dla fabuły.

Lucas od razu skradł moje serce, kiedy nawet nie znałam jeszcze jego historii. Urzekł mnie ten tajemniczy, skryty, szarmancki chłopak z artystyczną duszą i dobrym sercem. Niosący pomoc kobietom i angażujący się w ich naukę samoobrony.
I ona - Jacqueline - zdobyła moją sympatię. Inteligentna i uzdolniona, skromna dziewczyna. Jakże mnie cieszy, że trafiłam na kolejną autorkę podobną do Sheridan, czy Hoover, która w swojej książce stworzyła kobietę mądrą, silną, czerpiącą siłę ze swoich negatywnych doświadczeń i nie wylewającą żali nad sobą. Uwielbiam takie bohaterki.

Lucas i J. poznają się podczas przykrego incydentu - próby gwałtu. Ona jest ofiarą, on jej wybawicielem. Po tym zdarzeniu powoli, powoli zbliżają się do siebie. Ich relacja rozwija się niespiesznie. Jednak uczelniane życie wciąż krzyżuje ich losy ze sobą. Chociaż chłopak skrywa swoje tajemnice, a dziewczyna dochodzi do siebie po nieprzyjemnym wydarzeniu, to J. coraz bardziej podoba się przebywanie w towarzystwie Lucasa. W pewnym momencie przygnębiające tajemnice zaczynają wychodzić na jaw, jedna po drugiej. Czy to zbliży, czy oddali tę parę od siebie, musicie dowiedzieć się sami.

Jeszcze tylko parę zdań o tym niesamowitym chłopaku, który trafił do grona moich ulubionych książkowych “facetów”. Podoba mi się jakim Lucas jest dojrzałym mężczyzną. Jak traktuje J., jak chroni ją, dba, szanuje. Zauroczył mnie tą szarmanckością, swoim lekkim, skrytym uśmieszkiem i rysowaniem pełnym pasji w nieodłącznym szkicowniku.

Mam chyba słabość do skrytych, tajemniczych, artystycznych, dobrych, silnych, pomocnych, skrzywdzonych bohaterów po tragicznych przejściach. Natomiast drażnią mnie puści bohaterowie, postępujący nielogicznie, rozstający się co chwilę, błyszczący żenującym dowcipem, z jedynym atutem - urodą.

W tej książce tego nie ma, więc jeśli również drażni Was to co wymieniłam, przejadły Wam się już historie o bogatych, napakowanych kolesiach błyskających perfekcyjnym uśmiechem oraz o słodkich, drobnych, wielkookich, użalających się nad sobą kretynkach, gdzie schemat akcji jest taki: poznanie - flirt - zakochanie - rozstanie - złamane serca - pogodzenie - happy end, słodkie dzieciaczki, ślub; to zdecydowanie powinniście sięgnąć po “Tak blisko”. To książka dla Was.

“Tak blisko” jest cudowną książką, w której wykreowane są naprawdę interesujące postacie. Poza głównymi - Lucasem i Jacqueline, jest też wspaniała przyjaciółka Erin, dobry profesor Heller i poboczne, negatywne postacie, aczkolwiek istotne dla fabuły.

Lucas od razu skradł moje serce, kiedy nawet nie znałam jeszcze jego historii. Urzekł mnie ten tajemniczy, skryty,...

więcej Pokaż mimo to