Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Rzeczywistość nie istnieje. Nie ma szans na sens. Dziękuję, można się rozejść być nihilistami gdzie indziej.

Rzeczywistość nie istnieje. Nie ma szans na sens. Dziękuję, można się rozejść być nihilistami gdzie indziej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zacznę od aspektu, co do którego nie mam wątpliwości - książka Łukasza Lamży jest nam dzisiaj bardzo potrzebna. Fakt, że wyszła na początku roku 2020, jeszcze przed rozgoszczeniem się pandemii w Polsce, więc przed wysypem teorii o tym, że wirusa wypuścił Bill Gates albo że spowodowały ją maszty 5G, a w ogóle to w szczepionkach będą czipy, paradoksalnie działa na jej korzyść.

Autor rozprawia się bowiem z najpopularniejszymi teoriami (do roku 2019), o których z pewnością coś słyszeliście, może nawet nie wiedząc, że jest to część szerszego zjawiska. Lamżę nie interesuje natomiast bagatelizowanie czy wyśmiewanie ich, przeciwnie, we wszystkich 13 rozdziałach stara się prześledzić genezę danego poglądu, sprawdza jego naukowe podstawy (na które powołują się sami głosiciele teorii) i oferuje krytyczną analizę, popartą źródłami. Czytelnik otrzymuje dzięki temu nie tylko rozprawienie się z poszczególnymi teoriami, ale pewnego rodzaju kompendium naukowych narzędzi, które możemy i powinniśmy stosować za każdym razem, gdy ktoś zaproponuje obraz świata radykalnie sprzeczny z tym co znamy lub do czego skłania nas zdrowy rozsądek.

W tym kontekście ciekawy jest zwłaszcza rozdział 10 zatytułowany "Powiększanie piersi w hipnozie czyli co się dzieje na peryferiach nauki". W odróżnieniu od pozostałych rozdziałów nie kończy się on zdyskredytowaniem teorii. Nie oznacza to oczywiście, że Lamża zgadza się z istnieniem zjawiska. Szukając jednak naukowych podstaw i dowodów oraz nie mogąc w pewnym sensie dokończyć tej wędrówki autor nie potwierdza, ale i nie zaprzecza, kończąc myślą, że "Świat jest dziwny, naprawdę dziwny".

To czego zabrakło mi w książce "Światy równoległe" to perspektywy psychologicznej. Mam wrażenie, że o teoriach spiskowych nie da się mówić, nie wchodząc na grunt tego, co dają one ich "wyznawcom", a jedną z tych rzeczy jest z pewnością uczucie swoistego "domknięcia". Nasz świat jest niesamowicie skomplikowany, pełen zależności, od których mózg paruje. Niektórym ten brak domknięcia nie przeszkadza i potrafią z nim żyć, inni potrzebują odpowiedzi, które najczęściej upraszczają dane zjawisko. Bo skoro Bill Gates zrealizował w październiku 2019 roku Event 201, który skupiał się na naszej gotowości radzenia sobie z globalną pandemią, a w listopadzie w Wuhan odnotowano pierwsze przypadki zakażenia SARS-CoV-2, to przecież musi istnieć związek między tymi wydarzeniami. Jak mawiał klasyk: "Przypadek? Nie sądzę". Korzystając z narzędzi, których używa Lamża można jednak inaczej połączyć kropki, tworząc obraz nie spisku, a działań prewencyjnych, które w tym przypadku okazały się spóźnione.

Mam szczerą nadzieję, że za kilka lat doczekamy się kolejnej części, w której autor rozprawi się z teoriami powstałymi od roku 2020. Jeśli kuszą, a przynajmniej ciekawią was teorie płasko i młodoziemskie, jesteście ciekawi o co chodzi z tą całą "pamięcią wody" i jej żyłami, których szuka się różdżką i czy faktycznie istnieją chemtrailsy (no przecież je widać!) to zainteresujcie się "Światami równoległymi". Łukasz Lamża ma dla was kilka odpowiedzi.

Zacznę od aspektu, co do którego nie mam wątpliwości - książka Łukasza Lamży jest nam dzisiaj bardzo potrzebna. Fakt, że wyszła na początku roku 2020, jeszcze przed rozgoszczeniem się pandemii w Polsce, więc przed wysypem teorii o tym, że wirusa wypuścił Bill Gates albo że spowodowały ją maszty 5G, a w ogóle to w szczepionkach będą czipy, paradoksalnie działa na jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najlepszy Mazur.

"Incel" to podobnie jak "Koniec świata w Makowicach" dłuższa opowieść, tym razem o mniejszym zasięgu, bo skupiamy się na losach Bartka, tytułowego incela, któremu życie upływa na pisaniu bloga o byciu przegrywem, pracowaniu w Żabce i tworzeniu mixtape'ów z beatami do popełniania samobójstwa.

W toku lektury Mazurowi udaje się zbudować zrozumienie dla bohatera, wywołać w czytelniku współczucie, stworzyć ciekawe konflikty i wszystko to sprawnie i w miarę realistycznie rozwiązać.

Autor potrafi uchwycić internetową rzeczywistość, język i dynamikę ulotnych relacji, a także trawiące współczesne, polskie społeczeństwo napięcie na tle płci kulturowej.

"Incel" mnie poruszył i chętnie kiedyś jeszcze do niego wrócę, bo choć świat Bartka nie jest atrakcyjny, to przed światotwórstwem Jana chylę czoła.

Najlepszy Mazur.

"Incel" to podobnie jak "Koniec świata w Makowicach" dłuższa opowieść, tym razem o mniejszym zasięgu, bo skupiamy się na losach Bartka, tytułowego incela, któremu życie upływa na pisaniu bloga o byciu przegrywem, pracowaniu w Żabce i tworzeniu mixtape'ów z beatami do popełniania samobójstwa.

W toku lektury Mazurowi udaje się zbudować zrozumienie dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Krótka historia czasu" Stephena Hawkinga to książka niełatwa, wymagająca dużego skupienia, choć ma raptem 170 stron. To jednak lektura wciągająca i poszerzająca horyzonty, nie tylko przez "uczenie" nowych teorii i pojęć, ale sam fakt zwracania uwagi na pewne zjawiska i zachęcanie do stawiania pytań.
Stwierdzam, że takie publikacje to rzeczy niezwykle ożywcze dla mózgu, nawet jeśli nie rozumiem wszystkiego, co przeczytam. Chcę jednak zrozumieć więcej, a zasługa Hawkinga jest w tym nieoceniona.

"Krótka historia czasu" Stephena Hawkinga to książka niełatwa, wymagająca dużego skupienia, choć ma raptem 170 stron. To jednak lektura wciągająca i poszerzająca horyzonty, nie tylko przez "uczenie" nowych teorii i pojęć, ale sam fakt zwracania uwagi na pewne zjawiska i zachęcanie do stawiania pytań.
Stwierdzam, że takie publikacje to rzeczy niezwykle ożywcze dla mózgu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nieznośna lekkość bytu" Kundery to literatura wielka, bo mądra i ważna, a jednocześnie lekka i przyjemna.

Tematy - moje ulubione: seks, związki i ludzka natura. Wszystko to z perspektywy czterech postaci, z czego z dwiema głównymi, Tomaszem i Teresą, spędzamy najwięcej czasu.

Dużo tu zmian planów czasowych, często też narrator wychodzi z cienia, by przemówić osobiście. Jest to jednak bardzo składne i angażujące.

"Nieznośna lekkość bytu" Kundery to literatura wielka, bo mądra i ważna, a jednocześnie lekka i przyjemna.

Tematy - moje ulubione: seks, związki i ludzka natura. Wszystko to z perspektywy czterech postaci, z czego z dwiema głównymi, Tomaszem i Teresą, spędzamy najwięcej czasu.

Dużo tu zmian planów czasowych, często też narrator wychodzi z cienia, by przemówić osobiście....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiedziałem czego spodziewać się po "Całym życiu", a tytuł mówi właściwie wszystko. To historia Andreasa Eggera, która zaczyna się na początku ubiegłego wieku i obejmuje całe jego życie w małej miejscowości w górach.

Codzienne, niekiedy rutynowe wręcz zajęcia głównego bohatera, przerywane są wydarzeniami znaczącymi czy to z perspektywy osobistej czy historycznej.
Choć książka ma niewiele ponad 150 stron, a życie ludzkie kilkadziesiąt lat, to nie czuć tu luk czy wielkich przeskoków czasowych. Robertowi Seethalerowi (którego możecie kojarzyć z roli alpinisty w "Młodości" Paolo Sorrentino) udaje się stworzyć iluzję pełnej biografii zwykłego człowieka. To wyciszająca lektura, która oswaja z byciem zwyczajnym i daje tym pewną pociechę.

Krótkie, lekkie, niesilące się na wielkie refleksje i w tym mające swoją siłę.

Nie wiedziałem czego spodziewać się po "Całym życiu", a tytuł mówi właściwie wszystko. To historia Andreasa Eggera, która zaczyna się na początku ubiegłego wieku i obejmuje całe jego życie w małej miejscowości w górach.

Codzienne, niekiedy rutynowe wręcz zajęcia głównego bohatera, przerywane są wydarzeniami znaczącymi czy to z perspektywy osobistej czy historycznej.
Choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czarne dziury..." to zbiór esejów i przemówień, które Hawking wygłaszał na różnych uniwersytetach na przestrzeni lat. Najczęściej zwracał się do ludzi takich jak ja, którzy nie siedzą w zagadnieniach fizyki teoretycznej i tłumaczył teorie ostatniego stulecia oraz to czym sam się zajmuje. Jedno z przemówień było skierowane do studentów z branży i w tym, przyznaję, zgubiłem się bez problemu.

Książkę Hawkinga czyta się jednak szybko i sprawnie, a przez to, że w kilku esejach zagadnienia się powtarzają można nauczyć się i utrwalić sobie killa rzeczy jak na przykład teorię nieoznaczoności, czy zrozumieć ideę czarnej dziury.

Przyjemna odskocznia od beletrystyki, która nie jest za bardzo "hard science", żeby przeciętny czytelnik nie dał rady jej zrozumieć.

"Czarne dziury..." to zbiór esejów i przemówień, które Hawking wygłaszał na różnych uniwersytetach na przestrzeni lat. Najczęściej zwracał się do ludzi takich jak ja, którzy nie siedzą w zagadnieniach fizyki teoretycznej i tłumaczył teorie ostatniego stulecia oraz to czym sam się zajmuje. Jedno z przemówień było skierowane do studentów z branży i w tym, przyznaję, zgubiłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Krótkie wywiady z paskudnymi" ludźmi Davida Fostera Wallace'a to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, co może sie wydawać dziwne, zważywszy, że kupiłem jego opus magnum, "Infinite Jest" w oryginale. "Krótkie wywiady..." to swoiste wyzwanie. Wallace miesza tu gatunki i style narracji, sprawiając, że czasem przez kawałki/utwory przepływa się błyskawicznie, a czasem ślęczy nad nimi czytając w kółko jedno zdanie, czytajac w kółko jedno zdanie.

Wbrew tytułowi nie jest to rzecz podszyta dziennikarstwem. Nie są to też opowiadania fikcyjne sensu stricte. Niekonkretny termin "kawałka" nadaje się do ich określenia znakomicie. Wallace co krok wytrąca czytelnika ze strefy komfortu, zmuszając go do refleksji nad trudnymi sytuacjami i postaciami. Sprawia tym samym, że każde obcowanie z jego "paskudnymi ludźmi" w jakimś sensie wzbogaca wewnętrznie. Trudno opisać doświadczenie lektury "Krótkich wywiadów...", na pewno jednak warto po nie sięgnąć, choćby po to, by poczuć się odrzuconym.

PS. Chciałem tylko dodać, że to samo wydawnictwo wydało "Wspaniałe życie" Ziębińskiego. Co za rozziew!

"Krótkie wywiady z paskudnymi" ludźmi Davida Fostera Wallace'a to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, co może sie wydawać dziwne, zważywszy, że kupiłem jego opus magnum, "Infinite Jest" w oryginale. "Krótkie wywiady..." to swoiste wyzwanie. Wallace miesza tu gatunki i style narracji, sprawiając, że czasem przez kawałki/utwory przepływa się błyskawicznie, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś myślałem o poezji i poetach, że to takie wydumane utwory o dupie Maryny. Jakieś rymy, jakieś metafory, a zasadniczo chodzi o to, że ktoś się nieszczęśliwie zakochał. Nieliczne przykłady trafiających do mnie wierszy, z którymi zetknąłem się przez lata edukacji nie odwiodły mnie od tej opinii.

A potem trafiam na Bukowskiego
Który pisze wiersz
O parkowaniu
I myślę
"Kurcze"
C'est la vie

Moja kumpela stwierdziła, że po przeczytaniu jego wierszy masz ochotę zrobić dwie rzeczy:
Napić się
I pójść obstawić gonitwę
Nie sposób się z tym nie zgodzić.

Kiedyś myślałem o poezji i poetach, że to takie wydumane utwory o dupie Maryny. Jakieś rymy, jakieś metafory, a zasadniczo chodzi o to, że ktoś się nieszczęśliwie zakochał. Nieliczne przykłady trafiających do mnie wierszy, z którymi zetknąłem się przez lata edukacji nie odwiodły mnie od tej opinii.

A potem trafiam na Bukowskiego
Który pisze wiersz
O parkowaniu
I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem", to pierwsze moje spotkanie z prozą tego autora. Muszę przyznać, spotkanie bardzo udane. Narracja Pilchowego narratora Jurusia wciąga. Choć jest to często pijacki bełkot lub biografie współtowarzyszy z odziału deliryków. Choć kwieciste frazy średnio pasują do zachlanych życiorysów, to przez tę powieść się płynie. Niby bywa grafomańsko, a jest o sednie. Niby filozoficzne refleksje spod bramy, a jest w nich jakaś mądrość. Niby nie wiadomo o co chodzi, a wszystko jest jasne.

Film nie ma do książki startu. Więcej Pilcha!

Jest to też pierwsza polska powieść, w której przywołany zostaje Bukowski, a podczas czytania której ja, jako fan, nie byłem zażenowany. Ale zdziwiłbym się, gdybym był. To w końcu Pilch.

Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem", to pierwsze moje spotkanie z prozą tego autora. Muszę przyznać, spotkanie bardzo udane. Narracja Pilchowego narratora Jurusia wciąga. Choć jest to często pijacki bełkot lub biografie współtowarzyszy z odziału deliryków. Choć kwieciste frazy średnio pasują do zachlanych życiorysów, to przez tę powieść się płynie. Niby bywa grafomańsko, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby tylko 140 stron, a męczyłem je przez tydzień. Mam problem z przygodami Sherlocka. Największym z nich jest narracja. Przygody najsłynniejszego detektywa prowadzone są z perspektywy jego przyjaciela Watsona. Watson darzy swojego towarzysza uwielbieniem i rozpływa się nad jego zdolnościami, kiedy tylko może. O wydarzeniach, będących w toku śledztwa, dowiadujemy się za pośrednictwem listów i kartek z jego dziennika. Nie wiem jak wy, ale ja gdy relacjonuję rozmowy, zapisuję bądź opowiadam je w formie mowy zależnej. Watson jest raczej z tych osób, które przedstawiają to w formie "i ja wtedy do niego, a on do mnie, a ja do niego, a on do mnie..." itd z tym, że oszczędza nam potocznych wtrąceń, więc przypomina to narrację trzecioosobową, co niby czyta się lepiej, ale kłóci się z kontekstem tej narracji.

Innym problem w pisarstwie Doyle'a jest intryga i ekspozycja. Jak wiadomo w większości kryminałów poszlaki są poukrywane między innymi wydarzeniami, które w ostatecznym rozrachunku nie mają znaczenia. Same poszlaki też powinny wydawać się nieważne i z tego względu umykać uwadze widza/czytelnika. U Doyle'a działa to zupełnie inaczej. Wszystko co się dzieje jest ważne, bo składa się na ostateczne rozwiązanie. Ewentualne luki w intrydze wypełnione zostają w końcowej mowie Holmesa, w której okazuje się, że poszlak było więcej, po prostu nie o wszystkich nas, czytelników poinformowano. Rzeczy, które mają nas zaskoczyć są celowo deprecjonowane czy to przez naiwność Watsona czy przez celowe działanie Holmesa. Efekt jest taki, że chociaż stron jest 140, to gdyby wyciąć wszystkie momenty, w których czytelnik jest łopatologicznie wodzony na manowce, intryga zajęłaby jakieś 80 stron maks.

Podsumowując, przygody Holmesa się mocno zestarzały i muszę zgodzić się z moją koleżanką, że ich przetworzenie przez popkulturę jest obecnie znacznie ciekawsze.

Niby tylko 140 stron, a męczyłem je przez tydzień. Mam problem z przygodami Sherlocka. Największym z nich jest narracja. Przygody najsłynniejszego detektywa prowadzone są z perspektywy jego przyjaciela Watsona. Watson darzy swojego towarzysza uwielbieniem i rozpływa się nad jego zdolnościami, kiedy tylko może. O wydarzeniach, będących w toku śledztwa, dowiadujemy się za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z oryginalnymi opowieściami o Sherlocku Holmesie i... zawód niestety. Narracja Doyle'a jest raczej prosta, zaś intrygi wpisują się w formę kryminału, za którą nie przepadam. Zagadki nie da się rozwiązać przed Holmesem, bo poszlaki są przed czytelnikiem skrzętnie ukrywane. Genialność detektywa też nie jest wcale zachwycająca, bo jego teorie są bardzo naciągane i gdyby nie piejący z zachwytu Watson, który zagłusza wszelkie wątpliwości, to ich ocena mogłaby być bardziej negatywna

Moje pierwsze spotkanie z oryginalnymi opowieściami o Sherlocku Holmesie i... zawód niestety. Narracja Doyle'a jest raczej prosta, zaś intrygi wpisują się w formę kryminału, za którą nie przepadam. Zagadki nie da się rozwiązać przed Holmesem, bo poszlaki są przed czytelnikiem skrzętnie ukrywane. Genialność detektywa też nie jest wcale zachwycająca, bo jego teorie są bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O "Hollywood" mogę napisać tyle, że zdecydowanie lepiej czyta się je, gdy zna się kontekst, a kontekst zna się lepiej, gdy oglądało się "Ćmę barową", do której Bukowski pisał scenariusz. I o tym to jest. Bukowski pisze o sobie piszącym do filmu. O samym filmie i o jego produkcji. Chociaż widziałem film niedawno, to korci mnie, żeby przejrzeć go ponownie i posprawdzać sceny, które wspomina w książce.

O "Hollywood" mogę napisać tyle, że zdecydowanie lepiej czyta się je, gdy zna się kontekst, a kontekst zna się lepiej, gdy oglądało się "Ćmę barową", do której Bukowski pisał scenariusz. I o tym to jest. Bukowski pisze o sobie piszącym do filmu. O samym filmie i o jego produkcji. Chociaż widziałem film niedawno, to korci mnie, żeby przejrzeć go ponownie i posprawdzać sceny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast" to niezwykła podróż, bo byłych miastach wojewódzkich, w których Filip Springer spotyka się z ludźmi i zbiera ich opowieści. To portret innej części kraju, tej mniej medialnej, czasami mniej bezpiecznej, ale może bardziej rzeczywistej, bo, tak jak w życiu, nie wszystko się w niej zawsze udaje. Czytając reportaże Springera ma się ochotę wsiąść w pociąg, czy nawet rozklekotanego busa i odwiedzić niektóre z tych miast, poczuć ich atmosferę, zetknąć się z tymi ludźmi. Książka jest tylko częścią większego projektu, ale jeśli reszta jest równie zajmujaca co lektura tych 300 stron oraz wpisów autora na fejsbuku, to chyba się zainteresuję.

"Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast" to niezwykła podróż, bo byłych miastach wojewódzkich, w których Filip Springer spotyka się z ludźmi i zbiera ich opowieści. To portret innej części kraju, tej mniej medialnej, czasami mniej bezpiecznej, ale może bardziej rzeczywistej, bo, tak jak w życiu, nie wszystko się w niej zawsze udaje. Czytając reportaże Springera ma się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wyspa kobiet" Zanzima, to krótka i prosta historia o pilocie, który rozbija się na tytułowej wyspie. Głównym walorem komiksu jest humor i komediowo-erotyczne obrazki. Przyjemne na szybką rozrywkę, ale raczej na jedno podejście bez bisów.

"Wyspa kobiet" Zanzima, to krótka i prosta historia o pilocie, który rozbija się na tytułowej wyspie. Głównym walorem komiksu jest humor i komediowo-erotyczne obrazki. Przyjemne na szybką rozrywkę, ale raczej na jedno podejście bez bisów.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Z szynką raz!" opowiada o dzieciństwie i dorastaniu Henry'ego Chinaskiego, więc mało tu seksu i tymczasowych prac. Dużo za to egzystencjalnych dylematów charakterystycznych dla wieku dojrzewania i pierwszych, erotycznych fascynacji. Im dalej w dorastanie bohatera, tym ciekawiej, zakończenie to chyba jedno z lepszych jakie u Bukowskiego czytałem. Z każdą kolejną książką mam wrażenie, że dostrzegam więcej w tym autorze, a może po prostu dobrze dobieram tytuły. Fanów Charlesa nie muszę zachęcać, ale jeśli ktoś chce dopiero gościa poznać, to dziabnijcie sobie piwko i sięgnijcie po coś innego.

"Z szynką raz!" opowiada o dzieciństwie i dorastaniu Henry'ego Chinaskiego, więc mało tu seksu i tymczasowych prac. Dużo za to egzystencjalnych dylematów charakterystycznych dla wieku dojrzewania i pierwszych, erotycznych fascynacji. Im dalej w dorastanie bohatera, tym ciekawiej, zakończenie to chyba jedno z lepszych jakie u Bukowskiego czytałem. Z każdą kolejną książką mam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Codzienna walka" Manu Larceneta, to komiks, który kupiłem, bo naczytałem się o nim zachwytów, ale który wsadziłem na półkę i nie śpieszyłem się by po niego sięgnąć.
Tymczasem to opowieść, która wciąga od pierwszych stron mimo, a może właśnie głównie przez swoją zwyczajność. Larcenet opowiada o codzienności, o relacjach, małych konfliktach i dylematach. O życiowych tragediach i próbach poradzenia sobie z nimi, a we wszystkim tym jest absolutnie szczery i nie silący się na żadne diagnozy. Pokazuje sytuacje, które znamy i zostawia nas z nimi, czasem dając jedynie przeczynek do głębszej refleksji. Szkoda, że tak wiele osób myśli, że nie lubi czytać komiksów, bo jest to lektura, o której chce się rozmawiać. Dlatego gorąco ją wam polecam.

"Codzienna walka" Manu Larceneta, to komiks, który kupiłem, bo naczytałem się o nim zachwytów, ale który wsadziłem na półkę i nie śpieszyłem się by po niego sięgnąć.
Tymczasem to opowieść, która wciąga od pierwszych stron mimo, a może właśnie głównie przez swoją zwyczajność. Larcenet opowiada o codzienności, o relacjach, małych konfliktach i dylematach. O życiowych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Totalnie nie nostalgia. Memuar Jacek Frąś, Wanda Hagedorn
Ocena 7,3
Totalnie nie n... Jacek Frąś, Wanda H...

Na półkach: ,

"Totalnie nie nostalgia. Memuar" to taka polska odpowiedź na "Persepolis" Satrapi i "Fun Home" Bachdel. Wanda Hagedorn opowiada o swoim dorastaniu, od lat najmłodszych po czasy licealne, przybliżając czytelnikowi relacje rodzinne, ale i społeczne. To komiks feministyczny, ale nie bójcie się tego słowa, w kontekście opowieści Hagedorn "feminizm" to normalność, to odpowiedź na patologie, które narratorka i jej młodsze siostry przeżyły w dzieciństwie, nie tylko ze strony mężczyzn, ale także niereagujących, dorosłych kobiet.
Z pewnością warto zainteresować się tą lekturą, nawet jeśli komiks nie jest waszym "medium of choice". Autorka prowadzi bardzo rozbudowaną narrację, opisy są bogate, a język bardzo osobisty. Rysunki Jacka Frąsia dobrze korespondują z tekstem, uzupełniając go tam, gdzie słowa nie wystarczą i dopełniając czytelnicze przeżycie. Polecam gorąco i cieszę się, że znajdzie sie w moich zbiorach, bo to kolejna po "Najgorszym człowieku..." opowieść, starająca się wejrzeć wgłąb ludzkiej psychiki, z którą każdy powinien się zmierzyć.

"Totalnie nie nostalgia. Memuar" to taka polska odpowiedź na "Persepolis" Satrapi i "Fun Home" Bachdel. Wanda Hagedorn opowiada o swoim dorastaniu, od lat najmłodszych po czasy licealne, przybliżając czytelnikowi relacje rodzinne, ale i społeczne. To komiks feministyczny, ale nie bójcie się tego słowa, w kontekście opowieści Hagedorn "feminizm" to normalność, to odpowiedź...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przytulam Panią Małgorzatę. "Najgorszy człowiek na świecie" to mocna rzecz. Nie tylko dlatego, że jest o uzależnieniach. Także dlatego, że skłania do zmierzenia się z samym sobą, ze swoimi lękami, słabościami z własną niemocą i oczekiwaniami wobec siebie, które wielokrotnie lokujemy w presji otoczenia, ale które bywają presją nakładaną przez nas samych. To taka książka jaką chciałbym podarować swoim rodzicom i powiedzieć im "Przeczytajcie, to w dużym stopniu o mnie, ale ja nie umiem wam o tym powiedzieć". Dziękuję Pani Małgorzato. Bohater to jedno, ale tą książką sięgnęła Pani do głębi.

Przytulam Panią Małgorzatę. "Najgorszy człowiek na świecie" to mocna rzecz. Nie tylko dlatego, że jest o uzależnieniach. Także dlatego, że skłania do zmierzenia się z samym sobą, ze swoimi lękami, słabościami z własną niemocą i oczekiwaniami wobec siebie, które wielokrotnie lokujemy w presji otoczenia, ale które bywają presją nakładaną przez nas samych. To taka książka jaką...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Brud Piotr C.
Ocena 6,1
Brud Piotr C.

Na półkach:

Kolejna po "Wspaniałym życiu" książka, w której kobiety głównie wyglądają i uprawiają seks, a faceci robią rzeczy. Trochę szantaż emocjonalny pod koniec i niestety znowu pojawia się nawiązanie do Bukowskiego, co, przy wrażeniach z całokształtu, sprawia, że trochę wstydzę się lubienia go. Nie polecam. Nie zmieniło to mojego zdania o pisarstwie pana Piotra C, które kojarzę z bloga, chociaż czyta się szybko. Tylko, że żeby zrozumieć kompozycyjną klamrę na końcu, musiałem przypomnieć sobie początek, bo już mi wyleciał z głowy. Tak mało znaczące są tam wydarzenia. A przemycane niby mimochodem życiowe mądrości? Give me a break.

Kolejna po "Wspaniałym życiu" książka, w której kobiety głównie wyglądają i uprawiają seks, a faceci robią rzeczy. Trochę szantaż emocjonalny pod koniec i niestety znowu pojawia się nawiązanie do Bukowskiego, co, przy wrażeniach z całokształtu, sprawia, że trochę wstydzę się lubienia go. Nie polecam. Nie zmieniło to mojego zdania o pisarstwie pana Piotra C, które kojarzę z...

więcej Pokaż mimo to