rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wiem, że nie wypada pisać o takich tematach, że są nudne, ale obwiniam autorkę za to, że położyła tę historię i uczyniła z niej absolutną wydmuszkę. Płaska narracja, zupełnie nie wciągający sposób prowadzenia akcji, brak opisów, bardzo prosty język... Naprawdę ciężko było zmusić się, żeby doczytać do końca, choć całość czyta się wręcz błyskawicznie. Jest tyle dobrych pozycji opisujących wspomnienia obozowe, zatem do tej na pewno nie wrócę.

Wiem, że nie wypada pisać o takich tematach, że są nudne, ale obwiniam autorkę za to, że położyła tę historię i uczyniła z niej absolutną wydmuszkę. Płaska narracja, zupełnie nie wciągający sposób prowadzenia akcji, brak opisów, bardzo prosty język... Naprawdę ciężko było zmusić się, żeby doczytać do końca, choć całość czyta się wręcz błyskawicznie. Jest tyle dobrych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę spodziewałam się czegoś więcej i z ogromną radością zanurzyłam się w tej powieści. Po wciągającym początku fabuła zaczęła mocno pikować w dół. Ostatecznie najzwyczajniej w świecie nie rozumiem zachwytów nad tą pozycją. Dużo prostych opisów i za dużo dialogów. Zdecydowanie nic odkrywczego. Szkoda!

Naprawdę spodziewałam się czegoś więcej i z ogromną radością zanurzyłam się w tej powieści. Po wciągającym początku fabuła zaczęła mocno pikować w dół. Ostatecznie najzwyczajniej w świecie nie rozumiem zachwytów nad tą pozycją. Dużo prostych opisów i za dużo dialogów. Zdecydowanie nic odkrywczego. Szkoda!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo źle napisana. Bardzo banalna i nietrzymająca się kupy. "Zmierzch" edycja o aniołach.

Bardzo źle napisana. Bardzo banalna i nietrzymająca się kupy. "Zmierzch" edycja o aniołach.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawsze zaglądam w bibliotece na półkę "do wzięcia za darmo". Ostatnio udało mi się wyszperać dwie świetnie książki i dwie marne: "Hopeless" o której będzie mowa, i "Losing Hope", czyli niezrozumiała przeze mnie ta sama historia tym razem opowiedziana oczami Holdera. Nie wiem dlaczego czytanie czegoś, co już czytałam, z innej perspektywy miałoby mieć sens. Nieistotne, bo to nie o "Losing Hope" będzie mowa.

Na marginesie, jeśli ktoś ma ochotę przeczytać coś prostego po angielsku, to zdecydowanie te dwie pozycje są doskonałe.

Wiele osób chwali okładkę "Hopeless". Moja jest inna, więc nie mogę powiedzieć, że to ona mnie zachęciła do przygarnięcia porzuconej książki. Swoją drogą powieść jest w doskonałym stanie. Ktoś ewidentnie raz ją przeczytał i postanowił oddać do biblioteki. Ja sama zastanawiam się, czy puścić ją dalej w obieg wśród koleżanek, czy raczej oddać na półkę "do wzięcia za darmo".
O New Adult zostało powiedziane już bardzo wiele. Ja z reguły nie rozumiem się dobrze z tym gatunkiem, nie sięgam po niego, zrozumiałym więc będzie fakt, że doświadczenie mam niewielkie. Wiedziałam jedynie, że mogę się spodziewać wielkiego uczucia pomiędzy dwojgiem bohaterów, jednakże nie byłam przygotowana na rozmiar dramatu jaki wysmarowała autorka.
Sky ma opinię puszczalskiej. Holder ma opinię homfoba o twardej pięści. Sky nie czuje żadnych emocji w kontaktach z facetami. Holder jest bardzo męski i przystojny i to on - niespodzianka - wyzwala w niej uczucia, których nigdy wcześniej nie czuła.
Wszystko ładnie-pięknie. Nie mam problemu ze sztampą. Romanse znam od podszewki. Ani mnie grzeją, ani chłodzą. Do pewnego momentu historia wciąga, jest nawet intrygująca, bo ewidentnie kryje się gdzieś jakiś sekret. Niestety, gdy powoli zaczynamy się dowiadywać, o co tak naprawdę chodzi, autorka przystępuje do ataku i bombarduje biednego czytelnika, - czy raczej czytelniczkę, konia z rzędem mężczyźnie, który przebrnął przez tę powieść, - nawałem wydarzeń. Drama goni dramę. Kakofonia to dobre słowo opisujące to, co się dzieje. Litości, już wystarczy, pani Hoover, mogła pani zostawić część tych wydarzeń na kolejne książki.
Na zakończenie dodam, że szalenie irytowało mnie zachwycanie się bieganiem Sky. Dziewczyna przebiegła 5 mil, a zostało to tam tak podkreślone tak jakby przebiegła maraton na pustyni. Albo autorka nigdy nie biegała, albo 5 milowy bieg to dla niej szczyt możliwości. Może czas odejść od komputera i zamiast pisać, iść poćwiczyć?

Zawsze zaglądam w bibliotece na półkę "do wzięcia za darmo". Ostatnio udało mi się wyszperać dwie świetnie książki i dwie marne: "Hopeless" o której będzie mowa, i "Losing Hope", czyli niezrozumiała przeze mnie ta sama historia tym razem opowiedziana oczami Holdera. Nie wiem dlaczego czytanie czegoś, co już czytałam, z innej perspektywy miałoby mieć sens. Nieistotne, bo to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zola jest genialny.
Już przy "W matni" zorientowałam się, że nadajemy na podobnych falach, ale dopiero "Wszystko dla pań" przypieczętowało moje oddanie temu autorowi.
"Wszystko dla pań" jest powieścią, która zachwyca ilością bardzo szczegółowych opisów. Pozornie wydawać by się mogło, że to przepis na spektakularną klapę, bo komu chce się czytać o wystroju centrum handlowego?
Nic bardziej mylnego. Zola z właściwą sobie gracją i kunsztem, udowadnia jak wielką ma wyobraźnię i lekkim piórem szkicuje obraz domu towarowego XIX wieku. Wyobraźnia czytelnika buzuje przez cały czas, podgrzewana coraz to nowymi opisami.
Oczywiście jest to historia wyidealizowana, choć wielokrotnie zaskoczona byłam trafnością spostrzeżeń autora. Pięknie - i porażająco - przedstawia upadek starego handlu, rozwój kapitalizmu, apogeum konsumeryzmu, a nawet początek prawdziwej miłości.
Myślę, że nie jest to książka tylko dla pań. To absolutnie ponadczasowa klasyka, do której na pewno będę wracać.

Zola jest genialny.
Już przy "W matni" zorientowałam się, że nadajemy na podobnych falach, ale dopiero "Wszystko dla pań" przypieczętowało moje oddanie temu autorowi.
"Wszystko dla pań" jest powieścią, która zachwyca ilością bardzo szczegółowych opisów. Pozornie wydawać by się mogło, że to przepis na spektakularną klapę, bo komu chce się czytać o wystroju centrum...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wybór" pozostawiło mnie z pytaniem: czym jest miłość? Czy ja również taką miłość odnajdę? Czy w miłości powinnam być gotowa na wszelkie poświęcenia?
Żartuję! Jedyne pytanie z jakim pozostawił mnie "Wybór" to: dlaczego w ogóle sięgnęłam po tę książkę?!

Sparks to powieściopisarz o upodobaniach zdecydowanie infantylnych. Nie można mu jednak odmówić tej odrobiny sprytu i wyobraźni, które pozwoliły mu stworzyć wzór, uniwersalny schemat powieści do którego podkłada bohaterów, zmieniając im jedynie imiona i zawody. Zmienia się także zakończenie. Wyjścia są dwa: raz śmierć jest, a raz jej nie ma. Natomiast zawsze musi być bardzo dramatycznie. Rozstania, niefortunne zrządzenia losu, nieszczęśliwe wypadki czy złe wybory.
A właśnie. O czym jest ten tytułowy wybór? Brzmi enigmatycznie. Tak musi właśnie pozostać, ponieważ autor postanawia przez ponad pół powieści nie uchylać rąbka tajemnicy. Ach ekscytacjo! Żądzo przygody i poznania prawdy! Żartuję. Tani chwyt, mocno przy tym naciągany.
Powieść składa się z dwóch części. Niezwykle ciężko jest mi zadecydować, która z nich jest gorsza. W pierwszej niespodziewanie natykamy się na sztampowy i bardzo naiwny harlequin. Jest ona: ładna, miła, inteligentna. Jest on: przystojny, wysportowany, inteligenty. Zrozumiałe jest więc, że miłość wybucha już po pierwszym spotkaniu. Od tej cukierkowej miłości można dostać skrętu kiszek i próchnicy.
Druga część to ta w której jest przede wszystkim melodramatycznie. Autor chce wycisnąć z nas krokodyle łzy i wzbudzić drżenie serca, jak zawsze zresztą.
"Wybór" to powieść, której przeczytanie grozi łzawienie oczu kwasem, skręt wszystkich narządów wewnętrznych, frustrację, a nawet - żeby nie było, że nie ostrzegałam - chwilowe zatrzymanie funkcji wartościowego oceniania słowa pisanego.
Nie warto, bo ten schemat znamy już z innych książek Sparksa. Zamiast czytać "Wybór" polecam poczytać pudelka. Literatura na podobnym poziomie.

"Wybór" pozostawiło mnie z pytaniem: czym jest miłość? Czy ja również taką miłość odnajdę? Czy w miłości powinnam być gotowa na wszelkie poświęcenia?
Żartuję! Jedyne pytanie z jakim pozostawił mnie "Wybór" to: dlaczego w ogóle sięgnęłam po tę książkę?!

Sparks to powieściopisarz o upodobaniach zdecydowanie infantylnych. Nie można mu jednak odmówić tej odrobiny sprytu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przeciętnie napisana powieść o fabule, która mogłaby być ciekawa, gdyby autor wiedział o czym chce pisać.
Moim głównym zarzutem jest kiepsko wyegzekwowana podwójna kompozycja szkatułkowa, która bardziej przeszkadzała niż wciągała w historię. W kompozycji szkatułkowej lubię to, że zapominam o tym, że to druga historia jaką poznaję. Tutaj miałam trzy różne (a w zasadzie nawet cztery!) i czytając byłam boleśnie świadoma jak koślawo autor się za to zabrał i jak bardzo tego nie kupuję.
Poza tym miałam wrażenie, że autor zagubił sens powieści, zaczął mocnym uderzeniem, które dawało apetyt na naprawdę świetną powieść, a zakończył jakimś rozmemłanym bełkotem, który nie miał nic wspólnego z początkiem historii. Jestem mocno zawiedziona, bo spodziewałam się czegoś lepszego, a książka jest po prostu przeciętna. Słabo, momentami nudno, zdecydowanie nie warto.

Bardzo przeciętnie napisana powieść o fabule, która mogłaby być ciekawa, gdyby autor wiedział o czym chce pisać.
Moim głównym zarzutem jest kiepsko wyegzekwowana podwójna kompozycja szkatułkowa, która bardziej przeszkadzała niż wciągała w historię. W kompozycji szkatułkowej lubię to, że zapominam o tym, że to druga historia jaką poznaję. Tutaj miałam trzy różne (a w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przepłakałam pół książki. Dla mnie to była bolesna i smutna podróż po historii Powstania. Jednocześnie jestem bardzo wdzięczna, że taka książka powstała. Ilu Powstańców, tyle historii. Cieszę się, że autorka postanowiła uhonorować kobiety i pokazać jak silne i niezwyciężone były.
Czytając próbowałam sobie wyobrazić jak ja bym się czuła, co ja bym zrobiła, czy dałabym radę. Od pierwszych stron miałam gulę w gardle i płakałam, opłakując śmierć tylu ludzi, tylu młodych ludzi, polskich elit i zniszczenia naszej przepięknej stolicy.
Dla mnie to bardzo ważna książka. Te wspomnienia pozwalają nabrać nowej perspektywy, zrozumieć Powstanie i Powstańców. Pozycja obowiązkowa, naprawdę warto.

Przepłakałam pół książki. Dla mnie to była bolesna i smutna podróż po historii Powstania. Jednocześnie jestem bardzo wdzięczna, że taka książka powstała. Ilu Powstańców, tyle historii. Cieszę się, że autorka postanowiła uhonorować kobiety i pokazać jak silne i niezwyciężone były.
Czytając próbowałam sobie wyobrazić jak ja bym się czuła, co ja bym zrobiła, czy dałabym radę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem niezła, choć moim zdaniem nieco za krótka, jakby niedopracowana.
Bardzo podobał mi się pomysł "Londynu nad" i "Londynu pod" i całej fabuły oplecionej wokół tego pomysłu. Świetny zabieg rozdzielenia tych dwóch światów bardzo zdecydowaną linią: jeśli nie należysz do "Londynu nad" to nie należysz niemalże w sensie fizycznym, ludzie nie zwracają na ciebie uwagi, a ty nie masz wręcz powodów by istnieć na powierzchni.
U Gaimana podobają mi się bohaterowie. Każdy z nich miał indywidualny sznyt. Pomijając już bohaterów pozytywnych, świetnie zostali przedstawieni pan Croup i pan Vandemar, naprawdę się śmiałam przy ich fragmentach.
Nie uważam, żeby była to najoryginalniejsza powieść, brakowało mi pociągnięcia wątku poszukiwania klucza, takiego płynnego rozwinięcia fabuły w całą podróż po podziemnym świecie, ale mimo wszystko doceniam pomysł i po prostu polecam, bo warto.

Całkiem niezła, choć moim zdaniem nieco za krótka, jakby niedopracowana.
Bardzo podobał mi się pomysł "Londynu nad" i "Londynu pod" i całej fabuły oplecionej wokół tego pomysłu. Świetny zabieg rozdzielenia tych dwóch światów bardzo zdecydowaną linią: jeśli nie należysz do "Londynu nad" to nie należysz niemalże w sensie fizycznym, ludzie nie zwracają na ciebie uwagi, a ty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krótka, ale zapadająca w pamięć książka. Zapadająca w pamięć bynajmniej nie ze względu na porywającą treść czy oryginalny sposób pisania, ale ze względu na ogromnie irytujących bohaterów i fabułę, która bardzo męczy.
Treść jest prosta: dwoje ludzi, młoda dziewczyna i mężczyzna w starszym wieku porywają małe dziecko, by później żyć z nim przez kilka lat jak rodzina, tułając się po całych Stanach.
I w porządku.
Ale u licha, ten główny bohater, upośledzony czy nie, sprawiał, że czytanie tej książki było wyjątkową męką. Główna bohaterka, zdecydowanie niepoczytalna, wcale nie poprawiała sytuacji. Przez całą książkę miała ochotę nimi mocno potrząsnąć, ale i tak pewnie nic by to nie dało.
Rozumiem, że autorka z premedytacją zrobiła z głównego bohatera niemotę, ale w połączeniu z dziewczyną-furiatką i porwanym, naprawdę biednym w tym wszystkim dzieckiem, ta książka jest nie do zniesienia.
Nie miałam najmniejszej przyjemności z czytania. Wszystko w tej książce było patologiczne, brudne, śmierdzące i swędzące (te wszy!).
Wymęczyłam się, więc nie polecam (choć czytałam do końca, bo byłam ciekawa czy to się skończy tragedią jaką było całe ich życie).

Krótka, ale zapadająca w pamięć książka. Zapadająca w pamięć bynajmniej nie ze względu na porywającą treść czy oryginalny sposób pisania, ale ze względu na ogromnie irytujących bohaterów i fabułę, która bardzo męczy.
Treść jest prosta: dwoje ludzi, młoda dziewczyna i mężczyzna w starszym wieku porywają małe dziecko, by później żyć z nim przez kilka lat jak rodzina, tułając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Aż mi wstyd, że przeczytałam do końca to słowo pisane, którego powieścią nazwać nie mogę, bo "Przytul mnie" absolutnie na tę nazwę nie zasługuje.
Nie ma tu nic, co mogłoby obronić tę książkę przed najsurowszą opinią. Bohaterowie są płascy i papierowi do bólu, a fabuła nie trzyma się kupy. Nie znajduję tutaj związku przyczynowo-skutkowego, pewne rzeczy się dzieją, czas płynie, bohaterowie żyją, prowadzą płytkie i nic nieznaczące rozmowy, podejmują nieistotne decyzje i tyle. Bzdura goni bzdurę wywołując uśmiech politowania. Całość zbudowana jest z prostych, krótkich zdań, bez najmniejszego śladu epitetów i opisów. Zdania są twardo ciosane, jakby napisane w pięć minut bez ładu i składu przez pierwszoklasistę.
To straszne, że ktoś to wydał. Nawet nie wiem czemu poświęcam czas na napisanie jak bardzo to było złe.

Aż mi wstyd, że przeczytałam do końca to słowo pisane, którego powieścią nazwać nie mogę, bo "Przytul mnie" absolutnie na tę nazwę nie zasługuje.
Nie ma tu nic, co mogłoby obronić tę książkę przed najsurowszą opinią. Bohaterowie są płascy i papierowi do bólu, a fabuła nie trzyma się kupy. Nie znajduję tutaj związku przyczynowo-skutkowego, pewne rzeczy się dzieją, czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbliżają się wakacje, więc znów nabieram ochoty na przeczytanie kilku głupiutkich romansideł. Zważywszy na to, że przeczytałam "Tak blisko", pomyślałam, że druga część również mi się spodoba.
Jednakże nie do końca niestety rozumiem sens powstania tej książki. Najprawdopodobniej autorka, na fali popularności pierwszej części, postanowiła nabić kiesę i łatwym sposobem sklecić pozornie nową książkę. Nic bardziej mylnego. To ta sama czekoladka tylko owinięta w inne sreberko.
Oczywiście w "Tak krucho" dowiadujemy się więcej o Lucasie (czy też właściwie Landonie), poznajemy bliżej jego historię po okrutnych wydarzeniach, których był świadkiem. Tylko... dlaczego? Dlaczego autorka serwuje nam dokładnie taką samą historię, którą przecież już znamy, tyle, że oczami Lucasa? Zostajemy zarzuceni masą, MASĄ zbędnych informacji. Autorka szyje przed nami historię, która jest nudna i przez którą przeskakuje się oczami byle bliżej do końca.
O ile jeszcze czytanie o Landonie miało jakiś sens, bo to była ta część nieznana (choć nudna, naprawdę nudna), o tyle ponowne zagłębianie się w wątek Lucas-Jacqueline było zwyczajnie niepotrzebne.
Idealna, cudowna i wspaniała w oczach Lucasa Jacqueline irytowała bardziej niż Bella ze "Zmierzchu". Ja doprawdy nie rozumiem jak można było obrzydzić postać, która w pierwszej części wydawała się w miarę sensowna. Nie mówiąc już o Lucasie o którym po pierwszej części pisałam:
"Siłą napędową "Tak blisko" jest oczywiście główna postać męskoosobowa. Wprowadzana już od pierwszych stron, konsekwentnie miesza czytelniczkom w głowie. Lucas to taki typowy książę. Tylko, że zamiast białego rumaka ma motor, jego zbroją są tajemnicze tatuaże, a umięśnione ciało i ogólnie przystojna aparycja dopełniają dzieła. Lucas jest też niezwykle inteligentny, ale o tym dowiadujemy się później (...)".
Już nie moje drogie panie. Już nie. Lucas w "Tak krucho" objawia się nam jako neurotyczny, miaukliwy i irytujący w swym obłąkaniu Jacqueline.
Naprawdę żałuję, że przeczytałam tę książkę. Po "Tak blisko" miałam niejaki szacunek do tego gatunku. A teraz po prostu nie mam ochoty sięgać po kolejną powieść z tej serii.

Zbliżają się wakacje, więc znów nabieram ochoty na przeczytanie kilku głupiutkich romansideł. Zważywszy na to, że przeczytałam "Tak blisko", pomyślałam, że druga część również mi się spodoba.
Jednakże nie do końca niestety rozumiem sens powstania tej książki. Najprawdopodobniej autorka, na fali popularności pierwszej części, postanowiła nabić kiesę i łatwym sposobem sklecić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskakująco dobra, wciągająca powieść od której naprawdę nie potrafiłam się oderwać.
Bardzo podobał mi się sposób narracji. Z jednej strony oszczędny w słowach, ale z drugiej obfitujący w trafne opisy. Bez zbędnych przenośni, niepasujących i sztucznych porównań główna bohaterka kreśliła swoją historię i postać człowieka, który ją porwał.
Podobało mi się jak Gemma walczy, jak nie potrafi się poddać, ale jednocześnie powoli zmienia swoje nastawienie, wbrew sobie angażując się coraz bardziej.
Podobał mi się Tyler: zaprzeczenie popularnej we współczesnej literaturze sylwetki idealnego faceta. Dziwny, szalony, niebezpieczny, odstający od facetów tak dobrze nam już znanych z innych powieści.
Jest to książka, która zaskakuje. Czytając nie znałam zakończenia i dlatego też uparcie parłam do przodu zadając sobie pytanie jaki może być finał tej szalonej, otoczonej słońcem i czerwonym piaskiem historii. Czułam też ogromny smutek. Czytając tę koślawą, nieidealną historię miłosną w przededniu walentynek nie poprawiłam sobie nastroju. Niemniej jest to zdecydowanie powieść warta polecenia. Tak więc polecam. Nie wierzę, że komuś się nie spodoba.

Zaskakująco dobra, wciągająca powieść od której naprawdę nie potrafiłam się oderwać.
Bardzo podobał mi się sposób narracji. Z jednej strony oszczędny w słowach, ale z drugiej obfitujący w trafne opisy. Bez zbędnych przenośni, niepasujących i sztucznych porównań główna bohaterka kreśliła swoją historię i postać człowieka, który ją porwał.
Podobało mi się jak Gemma walczy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Gwiazd naszych wina", czyli powieść wokół której zrobiło się bardzo dużo szumu. Nie zabijcie, ale moim zdaniem nieco na wyrost.
Powieść to jakich wiele. Chora dziewczyna + chory chłopak = wielka miłość. To naprawdę wciąga, to naprawdę wzrusza, to jest schemat, który chyba nigdy się nie znudzi. Choroba opisana bez wielkiego patosu, ale to już znamy z kilku innych podobnych historii.
Niemniej czuję jednak, że jestem już chyba trochę za stara na romanse szesnastolatków, chorych czy zdrowych. Obronną ręką wychodzą świetnie zbudowane zdania, nawiązania do Szekspira i innych angolojęzycznych pisarzy. Rzeczywiście mnogość trafionych cytatów tworzy niepowtarzalny klimat filozoficznych rozmyślań nad życiem. Mnie się podobało.
I podoba mi się również to, że każdy w tej książce znajdzie coś dla siebie. Ja z przyjemnością zanurzałam się w pięknych zdaniach, moja młodsza siostra natomiast pochlipywała nad fatum wiszącym nad miłością dwójki pięknych i inteligentnych bohaterów.
Przy okazji: jakże przyjemnie czyta się powieść w której bohaterowie są tak błyskotliwi, a jednocześnie zabawni i szczerzy. Nie da się nie lubić Hazel i Augustusa.
Zatem nie jest to może wielka literatura, ale na pewno wrażliwszych czytelników chwyci za serce.

"Gwiazd naszych wina", czyli powieść wokół której zrobiło się bardzo dużo szumu. Nie zabijcie, ale moim zdaniem nieco na wyrost.
Powieść to jakich wiele. Chora dziewczyna + chory chłopak = wielka miłość. To naprawdę wciąga, to naprawdę wzrusza, to jest schemat, który chyba nigdy się nie znudzi. Choroba opisana bez wielkiego patosu, ale to już znamy z kilku innych podobnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam. Nie umarłam. Nie wypaliło mi mózgu. Nie miałam żadnych oczekiwań, więc się nie zawiodłam.

Oczywiście "Inicjały zbrodni" wystawione w księgarni oszukały mnie kusząc nazwiskiem Christie. Ale nie byłabym sobą gdybym ominęła obojętnie powieść w której występuje - w tej czy innej postaci - mój ulubiony Poirot.
Gdybym nie wiedziała, że "Inicjały..." nie są napisane przez Agathę Christie oceniłabym je jako jedną z najsłabszych książek tej autorki. Wiedząc, że tylko zostały napisane na modłę tej słynnej pisarki stwierdzam, że imitacja jest całkiem niezła.
Poirot został podrobiony zmyślnie, lecz z wyczuwalnym fałszem. Nie jestem w stanie stwierdzić o co mi dokładnie chodzi, ale momentami czułam, że Poirot Christie nie zachowałby się w ten sposób.
Odrębną kwestią jest oczywiście fabuła, która najzwyczajniej w świecie nie wciąga. Cechą wszystkich kryminałów brytyjskiej autorki jest absolutnie wciągająca historia. Tutaj na początku się nudziłam, nieco gubiąc w paradzie wątków. Po przeczytaniu całej powieści, która w ostateczności okazała się "nie taka zła" stwierdzam, że to jednak nie moja bajka. Fabuła mi się nie podoba. Nie podoba i już. Nawet gdyby była to "oryginalna Christie" czułabym się nieco zawiedziona.

Ale cóż. Przeczytałam. Odhaczyłam. Może kiedyś powrócę.

Przeczytałam. Nie umarłam. Nie wypaliło mi mózgu. Nie miałam żadnych oczekiwań, więc się nie zawiodłam.

Oczywiście "Inicjały zbrodni" wystawione w księgarni oszukały mnie kusząc nazwiskiem Christie. Ale nie byłabym sobą gdybym ominęła obojętnie powieść w której występuje - w tej czy innej postaci - mój ulubiony Poirot.
Gdybym nie wiedziała, że "Inicjały..." nie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miernota i grafomania w jednym. Ale potwierdza się reguła, że gdy coś zaczyna być modne to znajdują się szybko inni, gotowi wskoczyć na fali sukcesu w morze marności.
W porządku, rozumiem i szanuję. Kobiety potrzebują miłosnej otoczki, by móc czytać o tym jak to maczo (oczywiście bogaty, wysportowany, ale jednocześnie czuły i inteligentny) uczy sierotkę, ciemną jak tabaka w rogu, tego jak być wyuzdaną w łóżku.
Sądzę, że jest to genialny temat, który powinien być powielany jak najwięcej razy, by zalać rynek zastraszającą tandetą.

Miernota i grafomania w jednym. Ale potwierdza się reguła, że gdy coś zaczyna być modne to znajdują się szybko inni, gotowi wskoczyć na fali sukcesu w morze marności.
W porządku, rozumiem i szanuję. Kobiety potrzebują miłosnej otoczki, by móc czytać o tym jak to maczo (oczywiście bogaty, wysportowany, ale jednocześnie czuły i inteligentny) uczy sierotkę, ciemną jak tabaka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna i smutna. Głęboka i porażająca. Zdecydowanie warta przeczytania.

To historia, która wzbudza wiele emocji. Od ciekawości, co będzie dalej, poprzez złość, a na kompletnym braku nadziei kończąc. Czytając, niejednokrotnie miałam wielką gulę w gardle, a w mojej głowie kołatała się myśl: "To zbyt brutalne, to zbyt tragiczne".
Lecz takie historie działy się naprawdę. Bardzo zabolały mnie słowa jednej z bohaterek książki:

- Przywoływanie przeszłości nigdy nie jest dobrym pomysłem, a szczególnie wydarzeń z czasów wojny. Nikt nie chce, aby mu o tym przypominać, nikt nie chce o tym myśleć.

Właśnie dla takich ludzi, właśnie z powodu takich słów, powinno być więcej wojennej literatury. By nikt nigdy nie mógł czuć się dumny z tego, że nie zna historii, by nikt nigdy nie mógł zasłaniać się minionym czasem.
Myślę, że ta powieść pozostawiła we mnie maleńkie ziarnko nadziei. Myślę, że jeszcze długo będę trawić tę historię i myślę, że nigdy o niej nie zapomnę.

Piękna i smutna. Głęboka i porażająca. Zdecydowanie warta przeczytania.

To historia, która wzbudza wiele emocji. Od ciekawości, co będzie dalej, poprzez złość, a na kompletnym braku nadziei kończąc. Czytając, niejednokrotnie miałam wielką gulę w gardle, a w mojej głowie kołatała się myśl: "To zbyt brutalne, to zbyt tragiczne".
Lecz takie historie działy się naprawdę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry horror.
Czytałam go w starym domu, co potęgowało efekt. Każde stuknięcie nad moją głową, każde skrzypnięcie schodów powodowało paradę mrówek na plecach i gęsią skórkę.
Jest to dobrze skonstruowana historia w której napięcie rośnie stopniowo, by w ostatecznym momencie pogrążyć czytelnika w literackim zadowoleniu. Ta książka nie epatuje strachem w oczywisty sposób. Podprogowo daje do zrozumienia, że istnieje strach większy niż możemy sobie wyobrazić, maluje sugestywny obraz duchowego życia o którym nie mamy pojęcia.
Nie jestem naiwniarą, a jednak ta powieść była dla mnie niezwykle wiarygodna. Czytałam z zaciekawieniem, przerażeniem i smutkiem. To dobra historia, która wrażliwego dotknie. Niewrażliwy stwierdzi, że to wcale nie horror, a bajka dla dzieci.

Bardzo dobry horror.
Czytałam go w starym domu, co potęgowało efekt. Każde stuknięcie nad moją głową, każde skrzypnięcie schodów powodowało paradę mrówek na plecach i gęsią skórkę.
Jest to dobrze skonstruowana historia w której napięcie rośnie stopniowo, by w ostatecznym momencie pogrążyć czytelnika w literackim zadowoleniu. Ta książka nie epatuje strachem w oczywisty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie można odmówić tej książce pewnego rodzaju zainteresowania które wzbudza w czytelniczce (nie podejrzewam, żeby jakikolwiek mężczyzna wciągnął się w tę powieść). Niemniej jest to historia z niskiej czytelniczej półki.
Blair, główna bohaterka, to nudna i oczywiście bardzo piękna, nieobyta w świecie dziewczyna z małej wioski. Po śmierci matki jedzie do ojca. Poznaje tam swojego przyszywanego (bardzo mocno przyszywanego, nie łączą ich żadne więzy krwi) brata. Reszty możemy się domyślać.
Rush, główny bohater, to bardzo tendencyjna postać: tajemniczy, przystojny, z dziarami. Oczywiście zalicza laski dzień i noc, ale gdy poznaje Blair... tak, wtedy wszystko się w nim zmienia.

Nie ujmuję tej powieści pewnej przyjemności z jaką zgłębiałam miłosną historię tej pary. Niemniej nie jest to wysokich lotów literatura. Ot taka wakacyjna powieść z zakończeniem, które jednych rozczaruje, a drugim da nadzieję na ciąg dalszy.

Nie można odmówić tej książce pewnego rodzaju zainteresowania które wzbudza w czytelniczce (nie podejrzewam, żeby jakikolwiek mężczyzna wciągnął się w tę powieść). Niemniej jest to historia z niskiej czytelniczej półki.
Blair, główna bohaterka, to nudna i oczywiście bardzo piękna, nieobyta w świecie dziewczyna z małej wioski. Po śmierci matki jedzie do ojca. Poznaje tam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie do końca rozumiem tę książkę. Złożona z dwóch nieklejących się ze sobą historii jest dla mnie sporym rozczarowaniem.
Jest to moja pierwsza książka Anne Rice. Zaczęłam czytać "Pokutę" po wywiadzie w którym autorka wyznała, że się nawróciła. Pomyślałam, że to może być dobra powieść o Bogu i Jego miłości, więc z chęcią po nią sięgnęłam.
Jednak zawiodłam się. Książka dość lekko traktuje temat Boga i skupia się na aniołach w sposób, który nie do końca mnie przekonuje.

W pierwszej części poznajemy Toby'ego, płatnego mordercę o duszy wrażliwej na piękno muzyki i świata zewnętrznego. Nie do końca jest to obraz wiarygodny, ale mimo wszystko łatwy do przełknięcia. Toby spotyka swojego anioła, który proponuje mu odpokutowanie morderstw dokonywanych przez głównego bohatera na przestrzeni dziesięciu lat. Do tego momentu wszystko brzmi dobrze. Natomiast druga część, która toczy się w trzynastowiecznej Anglii i opowiada o konflikcie Żydów z chrześcijanami, a ściślej: o odwiecznej nienawiści tych drugich do narodu wybranego jest po prostu jak ni przypiął ni przyłatał. Historia Żydówki zakochanej w chrześcijaninie była bardzo ciekawa. Czytałam o tym z ogromną przyjemnością, bowiem fascynuję się tematem Izraela i Żydów. Natomiast zupełnie nie rozumiem w jaki sposób te dwie historie się ze sobą łączą. Nie widzę pokuty, nie widzę sensu. Widzę zafascynowanie autorki aniołami i Żydami i ogromną chęć, by połączyć to w jedną całość. Nieskutecznie.
Osobno te historie są bardzo dobre, ale razem kompletnie się nie zgrywają. Jestem bardzo zawiedziona, bo miałam duże oczekiwania wobec tej pozycji. Szkoda, bo Anne Rice pisze świetnie i "Pokutę" czytałam na początku z zapartym tchem.

Nie do końca rozumiem tę książkę. Złożona z dwóch nieklejących się ze sobą historii jest dla mnie sporym rozczarowaniem.
Jest to moja pierwsza książka Anne Rice. Zaczęłam czytać "Pokutę" po wywiadzie w którym autorka wyznała, że się nawróciła. Pomyślałam, że to może być dobra powieść o Bogu i Jego miłości, więc z chęcią po nią sięgnęłam.
Jednak zawiodłam się. Książka dość...

więcej Pokaż mimo to