-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2019-09-21
2008
"Przez pierwsze 253 lata istnienia Inkwizycji czarownice palono w sposób nie skodyfikowany, panował w tej dziedzinie ogólny bałagan i chaos. Dopiero gdy Sprenger przekonał papieża Innocentego VIII o potrzebie uregulowania tych spraw i kiedy wspólnie z Kramerem wydali swe wielkie dzieło, kościół mógł przystąpić do polowania metodycznie i w sposób uporządkowany".
Jak dobrze, że ktoś pomyślał o uporządkowaniu problemu, jak można było tak chaotycznie palić te tłumy kobiet na stosach?! Skandal! Na pewno były one tym oburzone!
Zabrałam się za tę książkę kilka lat temu żeby sprawdzić, jakie miałabym szanse na stos kilka wieków temu. Myślę, że raczej spore, w co pewnie już nikt z Was nie wątpi. Z resztą nawet przy okazji lektury "Ginekologów" Thorwalda ponownie doszłam do podobnych wniosków.
Jaki jest legendarny MM? W obecnych czasach raczej śmieszy niż przeraża. Szczególnie na początku jest zabawnie, można się nie raz uśmiechnąć pod wąsem czytając zbiór takich głupot i zabobonów. Po chwili jednak przychodzi refleksja - przez takie właśnie uświęcone teorie spalono na stosie setki niewinnych kobiet. Bo zupa była za słona i krowa mniej mleka dała. O nieocenionej pomocy akuszerek, traktowanych z zasady jako złe (bo kobieta w bólu ma rodzić i koniec!) nie wspominając. Przecież jedna z drugą na pewno porywała noworodka i albo go zżerała, albo oddawała szatanowi. Piękny pokaz jak manipulować ciemnym ludem.
"Kobiety bardzo często fantazjują na temat obcowania z szatanem. Taki stan rzeczy jest wynikiem ich melancholijnego sposobu bycia (tak określił to Wilhelm) i po prostu bycia kobietą".
Po prostu bycia kobietą, przecież to takie oczywiste. Idę sobie trochę pofantazjować, trzeba nadrobić zaległości.
Szkoda tylko, że miałam przyjemność zapoznać się wyłącznie z fragmentami "Młotu na czarownice" w opracowaniu pani Elżbiety Paprockiej. Trochę mi było mało. Jednak warto się zapoznać nawet tylko z fragmentami, bo to jedna z najważniejszych książek dotyczących polowań na czarownice.
"Przez pierwsze 253 lata istnienia Inkwizycji czarownice palono w sposób nie skodyfikowany, panował w tej dziedzinie ogólny bałagan i chaos. Dopiero gdy Sprenger przekonał papieża Innocentego VIII o potrzebie uregulowania tych spraw i kiedy wspólnie z Kramerem wydali swe wielkie dzieło, kościół mógł przystąpić do polowania metodycznie i w sposób uporządkowany".
Jak dobrze,...
2013
"Dobrze wiedzieli, co czynią, ci wszyscy liberałowie i ci wszyscy zagorzali demokraci, gdy walczyli o wyrwanie kierunku nauczania z rąk Kościoła. Wiedzieli oni (i wiedzą) dobrze, iż odsuwali w ten sposób jedynego stróża prawdy od wpływu na młode pokolenia i że odsunąwszy Kościół, mogli już całkiem swobodnie przeinaczać i fałszować historię".
"Dzisiaj do umyślnych błędów historii, przybyły silne na umysłowość działające, celowe fałsze: powieści, teatru i kina; byle więcej niezdrowej sensacji, byle bardziej w oczach ogółu zohydzić Kościół katolicki".
Bo Kościół katolicki przepełniony jest wyłącznie uduchowionymi ludźmi, nie ma w nim ani odrobiny fałszu, obłudy czy hipokryzji, brzydzimy się tym! Obrońcy jedynej słusznej prawdy się znaleźli. Trochę samokrytyki, a nie stale ten irytujący samozachwyt, czy dla odmiany wieczne pokrzywdzenie. I nie jestem tutaj złośliwym ateistą - byłam człowiekiem bardzo wierzącym, przez lata regularnie uczęszczałam do kościoła. Ta instytucja, tak strasznie uskarżająca się na szykany i zohydzenie, w większości sama ukręciła sobie bat.
"Ale wśród setek przekręconych faktów historycznych, wśród tych całych bibliotek różnorodnych fałszów, są niektóre specjalnie ulubione tematy - gdzie już nie wiadomo co należy bardziej podziwiać: czy bezczelność "historyków", czy też naiwność publiczności, bezkrytycznie powtarzającej podawane jej brednie! W każdym razie stwierdzić należy pierwszorzędny spryt i przebiegłość kierującej tym wszystkim masonerii i jedynej prawdziwej międzynarodówki - żydowskiej.
Jednym z takich znakomitych tematów dla bezkrytycznych harców historycznych, zwróconych przeciwko Kościołowi, są zazwyczaj Wieki Średnie, a przede wszystkim Inkwizycja!"
Tak, powyższy cytat wzbudza we mnie nieskończone pokłady zaufania dla jego twórcy. Wielki spisek mający na celu zdyskredytowanie autorytetu KK, zaczynam łapać!
"Przede wszystkim więc epokę owych Wieków Średnich zupełnie nam mylnie przedstawiano. Te czasy, które dziś jeszcze u olbrzymiej większości ludzi uważanymi są za okres zastoju, nieładu i ciemnoty - to całkiem odwrotnie, przepyszna epoka ludzkości w swej wysokości ideałów, w swej harmonii społecznej i w swoim zjednoczeniu. Jest to epoka, w której cała cywilizowana ludzkość nosiła zaszczytne miano Chrześcijaństwa, gdy wszelka władza i czyn wszelki - tak zbiorowy jak i jednostki, stosował się do praw etyki i moralności: to epoka, w której ludzie szli przez całe życie w ramach Dekalogu, ku jedynemu celowi każdego człowieka, ku doskonałości i Bogu!"
Po przeczytaniu tych słów powinnam się natychmiast teleportować do średniowiecza. Toż to idealne czasy były, wszyscy byli dla siebie mili, przyjaźnie nastawieni, nikt nie kłamał, nie mordował, wszyscy prowadzili idealne życie przepełnione dobrem. Masz coś do powiedzenia? Nie ma dyskusji, świetnie w średniowieczu było i koniec! Jak tylko ktoś spróbuje coś złego na temat średniowiecza powiedzieć to Żyd i mason, tylko spróbujcie, a powiem mamie!
Ojej, wszyscy fałszują historię, tylko KK zna jedną i słuszną wersję, przecież to takie oczywiste. Nie kupuję tej teorii spiskowej. W tym momencie, dla dobrego stanu mojego układu nerwowego, powinnam raczej zakończyć czytanie tej książki, ale byłam twarda.
Zresztą i teraz KK chciałby narzucić swoje jedyne słuszne teorie, aż ich łapki świerzbią. Najpierw całkowity zakaz aborcji, później całkowity zakaz antykoncepcji i oczywiście zakaz znieczuleń w trakcie porodu, przecież baby są z natury grzeszne i muszą cierpieć. Huuurraaaa, powrócimy pędem do tego cudownego średniowiecza. Zatrzymajcie tę kolejkę, ja wysiadam. A resztą, co mi tam. Praca dentysty w średniowieczu musiała być cudowna, ząbek kowalskimi kleszczykami pyk bez znieczulenia. O tak!
"Na próżno gdzie indziej szukać źródeł tej zawziętej, niewytłumaczalnej, anormalnej wprost nienawiści, którą widzimy wszędzie, gdy mowa o Inkwizycji Hiszpańskiej. Trybunał skutecznie uraził - wszechpotężne żydostwo!"
A to uważam już za bezczelne. Nigdy nie zrozumiem jak można w ogóle próbować bronić inkwizycji jako instytucji. Moim zdaniem inkwizycja była zła i jak już wcześniej napisałam - nie chodzi mi tylko o sądzenie niewinnych ludzi. Jak można chwalić instytucję, która w tak drastyczny sposób ograniczała wolność jednostki? Chyba tylko wtedy, gdy samemu marzy się o podobnych uprawnieniach. Nie jestem żydówką, a nie mam zamiaru dobrego słowa powiedzieć na jej temat. Może jestem masonem? Ewentualnie kryptomasonożydówką.
"Najczęściej się jednak zdarzało, że oskarżony zaprzeczał, upierał się przy swym błędzie i wtedy rozpoczynała się walka o duszę tego człowieka. Oskarżony, wbrew temu, co dziś powszechnie twierdzą, nie był pozbawionym obrony i chociaż w pierwszych czasach trudno było znaleźć adwokatów, bo żaden ówczesny prawnik nie chciał bronić jawnych przestępców i uniewinniać zbrodnię [...]".
Brawo. Ten cytat pięknie pokazuje na czym polega obrona inkwizycji, przez ten biedny szykanowany KK - szczególnie moje ulubione dwa fragmenty: "oskarżony zaprzeczał, upierał się przy swym błędzie i wtedy rozpoczynała się walka o duszę tego człowieka" = oskarżony zawsze był w błędzie i trzeba go było zmusić do zmiany zdania żeby ocalić jego duszę, plus "żaden ówczesny prawnik nie chciał bronić jawnych przestępców i uniewinniać zbrodnię" = nie ma nawet cienia wątpliwości, że wszyscy "heretycy" byli winni. Koniec i kropka. Byli winni i zostali ukarani, nie rozumiecie takich oczywistości?
Na zakończenie tej opinii dodam tylko, że jednego jestem pewna - gdyby w obecnych czasach powstała nowa inkwizycja, zostałabym heretykiem recydywistą ;) Inkwizycja zaś mogłaby wyprowadzić mnie z błędu i ocalić moją duszę, lekko tylko wysmażoną w płomieniach, aż się łezka w oku kręci, że nie ma już Świętego Oficjum!
Poza tym, wbrew temu co obiecuje tytuł, sprawa Inkwizycji hiszpańskiej to tylko ułamek treści. Nieładnie. Reszta to historia KK, dywagacje na temat wolności i woli - jak sprzeciwiasz się ograniczeniom jesteś złym człowiekiem i takie tam, nie będę się już nad tym "dziełem" pastwić.
P.S. Nie chciałam być złośliwa, ale autor zaczął pierwszy. Jeżeli to jest według niego obiektywne przedstawienie faktów, to aż się boję, jak mogłoby wyglądać przedstawienie stronnicze.
"Dobrze wiedzieli, co czynią, ci wszyscy liberałowie i ci wszyscy zagorzali demokraci, gdy walczyli o wyrwanie kierunku nauczania z rąk Kościoła. Wiedzieli oni (i wiedzą) dobrze, iż odsuwali w ten sposób jedynego stróża prawdy od wpływu na młode pokolenia i że odsunąwszy Kościół, mogli już całkiem swobodnie przeinaczać i fałszować historię".
"Dzisiaj do umyślnych błędów...
2008
"Należy także zaznaczyć, że kota uważa się za zwierzę, które "pochłania duchy", i dlatego niekiedy złe duchy pojawiają się w postaci kota".
Z doświadczenia wiem, że taki kot to potrafi pochłonąć wiele rzeczy, tony karmy suchej i mokrej, kurczaka, tuńczyka, ogórka... może i złe duchy również. Od wieków ciągnie się ten krzywdzący zabobon, nie wiem co się wszyscy tak czepili tych biednych stworzeń.
A tak już najzupełniej poważnie to najpierw przytoczę cytat ojca Candido Amantiniego:
"Niewielu jest uczonych, którzy myślą poważnie o możliwości wpływania i działania sił obcych, inteligentnych i bezcielesnych, jako o przyczynie pewnych zjawisk.
Niewielka jest również liczba lekarzy, którzy stając wobec przypadków chorób z zadziwiającymi objawami i niewytłumaczalnymi klinicznie skutkami, sądzą spokojnie, że mają do czynienia z pacjentami tego drugiego rodzaju"
Coś jest w tym, co powiedział Amantini, a przytoczyłam w w/w cytacie - chociaż jestem tylko dentystą to bliżej byłoby mi do poszukiwania racjonalnych wyjaśnień niż przypisywania objawów opętaniu przez demona.
W książkach o egzorcyzmach nie szukam prawd wiary, raczej czytam je z ciekawości. Ciężko jest mi bowiem bezwarunkowo akceptować głoszone przez np. Orygenesa teorie dotyczące demonów jeżeli wiem, że ten sam człowiek wysnuł świetny pomysł, żeby w każdym przypadku trudnego porodu bez zastanowienia poświęcać matkę, bo kobieta jest z natury grzeszna, a dziecko musi przyjść na świat, żeby mogło być ochrzczone.
Rzucanie uroku wzrokiem, gusła, czarna magia, złowieszcze napoje "z domieszką: krwi menstruacyjnej", mordercze kukiełki i lalki... to wszystko znajdziecie w tej książce, przez co jest z jednej strony podobna do Młota na czarownice, ale z drugiej dotyczy zjawisk nam współczesnych - egzorcyzmy nie są przecież przeżytkiem w stylu inkwizycji. Kto wie, co będzie za kilka wieków, może ta książka wyląduje na półce obok Malleus Maleficarum? Tego już się niestety nie dowiemy.
Ciężko jest ocenić książkę, która moim zdaniem skierowana jest raczej do ludzi głęboko wierzących. Inaczej jej czytanie jest dość specyficzne, gdyż nie przewiduje ona miejsca na wątpliwości, które oczywiście u mnie się pojawiły. Jeżeli chodzi o opis samych egzorcyzmów to sporo się z niej można dowiedzieć. Za to daję 5 gwiazdek.
"Należy także zaznaczyć, że kota uważa się za zwierzę, które "pochłania duchy", i dlatego niekiedy złe duchy pojawiają się w postaci kota".
Z doświadczenia wiem, że taki kot to potrafi pochłonąć wiele rzeczy, tony karmy suchej i mokrej, kurczaka, tuńczyka, ogórka... może i złe duchy również. Od wieków ciągnie się ten krzywdzący zabobon, nie wiem co się wszyscy tak czepili...
2007
"Dziś jednak diabeł posługuje się innymi narzędziami niż za czasów św. Piotra Chryzologa, a może i tymi samymi, tyle że w nowej postaci. Wspominaliśmy już o kinie, i to powinno wystarczyć. Nie ma potrzeby rozpisywać się na temat straszliwego upodlenia powieści, ulubionego gatunku literackiego tak wielu naszych bliźnich - powieści, których popularność wydaje się zależeć od wpisanej w nie szpetoty.
Dla prawdziwego chrześcijanina oczywistym jest fakt, iż większość poczytnych współczesnych powieści, nasyconych ponurym i opacznym "realizmem", nader wiele wspólnego ma z satanizmem.
Jak najbardziej zasadne będzie więc przypomnienie proroczych słów, jakie św. Paweł skierował do Tymoteusza, swojego ucznia: "Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom." (2 Tm 4, 3-4),
Ad fabulas convertentur! Język łaciński określa zmyślone opowiadania i romanse jednym słowem: fabulae - bajki.
Iluż naszych bliźnich sposobu na życie poszukuje wyłącznie w takich powieściach, częstokroć służących jedynie podrażnieniu zmysłów i niezdrowej wyobraźni".
Tak sobie myślę, że ten portal jest pełen satanistów. Czytania powieści się zachciało, bezbożnicy! Ja to już w ogóle mam przechlapane, bo jeszcze słucham złej muzyki i mam dwa koty w domu. No i zadaję za dużo pytań, to nie jest mile widziany kierunek.
Książka ta jest, podobnie jak dzieła Amortha, przeznaczona raczej dla ludzi wierzących, chociaż tytuł mógłby sugerować co innego - miało być przecież przedstawienie dowodów na obecność szatana we współczesnym świecie. Coś chyba nie wyszło, albo po prostu mnie nie przekonują niektóre argumenty. Nie uznałabym jej też za rzetelne źródło informacji o czymkolwiek, a już na pewno nie o opętaniach, demonach i nawet samym szatanie, o którym przecież miała być głównie mowa. W tym temacie to już chyba lepiej przeczytać "Wyznania egzorcysty". Chociaż niektóre tezy z obydwu książek się wzajemnie wykluczają, więc już sama nie wiem.
"Dzisiaj mówi się tylko o podboju, i to nie tylko świata, ale nawet przestrzeni międzygwiezdnych. I wszystko to jest jedynie mędrkowaniem, próżną demonstracją siły, gdyż mamy do czynienia tylko z marnością i rozpaczą.
Liczba ludzi wzrasta w takim tempie, że niepokoi to mężów stanu, a naukowców liczących ilu nas jeszcze zdoła wykarmić ta planeta, przeraża myśl, iż za czterdzieści lat, a może i wcześniej, do zaspokojenia potrzeb samych tylko Chin potrzeba będzie "miliona milionów misek ryżu". [...] Taki jest efekt ubóstwienia człowieka. Choć raczej należałoby tu mówić o jego "uszatanowieniu". Fałsz i sprzeczności, oto pierwsze znaki obecności szatana we współczesnym świecie".
Oj tam, oj tam, zaraz niepokojąco wzrastająca liczba ludności na świecie. Dobrze, że kiedy tworzono tę książkę, nikt jeszcze nie słyszał o programie 500+, pewnie też byłby ogłoszony "szatańskim".
A tak w ogóle to Chiny według tej książki są opętane. Serio, cytuję: "Chiny są opętane. Włada nimi szatan". Ma rozmach, nie da się ukryć.
"Dziś jednak diabeł posługuje się innymi narzędziami niż za czasów św. Piotra Chryzologa, a może i tymi samymi, tyle że w nowej postaci. Wspominaliśmy już o kinie, i to powinno wystarczyć. Nie ma potrzeby rozpisywać się na temat straszliwego upodlenia powieści, ulubionego gatunku literackiego tak wielu naszych bliźnich - powieści, których popularność wydaje się zależeć od...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-07
"A jednak nie jest powszechnie wiadome, że egzorcyzm przez telefon również może być korzystny...
Potwierdzam, że jest skuteczny, ale osoba egzorcyzmowana musi być obecna przy telefonie".
Czyli jednak idziemy z duchem czasu, niedługo pewnie będzie można ściągnąć sobie apkę na smartfona.
Dobra, już bez żartów, żebym przypadkiem nie obraziła niczyich uczuć religijnych. Mimo średnich wrażeń po poprzednich książkach przeczytałam ten wywiad z Gabrielem Amorthem, który niestety jest popłuczynami po jego poprzednich książkach i nic nowego nie wnosi.
Na koniec, wisienka na torcie, kolejne zabobony o kotach:
"Pamiętam pewnego maga, który wykorzystywał swojego kota, żeby wprowadzać klątwę do domów. To wydarzyło się w Colli Albani.
Tak, demon może posługiwać się zwierzętami. Przychodzi mi na myśl przypadek pewnej kobiety, która pojechała dokądś samochodem, potem wysiadła, zamknęła samochód i poszła sobie, a gdy wróciła, na tylnym siedzeniu w zamkniętym samochodzie siedział czarny kot".
Kot czarownicy, tak, stanowczo zbliżyliśmy się do malleus maleficarum. Może już zamilknę i na jakiś czas porzucę książki, które są w jakikolwiek sposób związane z Amorthem. Nie polecam.
"A jednak nie jest powszechnie wiadome, że egzorcyzm przez telefon również może być korzystny...
Potwierdzam, że jest skuteczny, ale osoba egzorcyzmowana musi być obecna przy telefonie".
Czyli jednak idziemy z duchem czasu, niedługo pewnie będzie można ściągnąć sobie apkę na smartfona.
Dobra, już bez żartów, żebym przypadkiem nie obraziła niczyich uczuć religijnych. Mimo...
2008
"Nowe wyznania egzorcysty" wbrew temu co sugeruje tytuł, do zbyt nowych nie należą. Cała książka to powtórka z rozrywki, plus kilka świadectw wiernych. O ile pierwszą książkę autorstwa Amortha traktowałam jako swoiste źródło informacji na temat egzorcyzmów, tak w tej części zbyt wiele rzeczy mi po prostu nie pasowało. Podtrzymuję swoje zdanie, że to książki skierowane raczej do ludzi głęboko wierzących. Wystarczy, że ma się jakiekolwiek wątpliwości, a zaczyna się patrzeć na nią krytycznie, tak jak i ja - stąd tak niska ocena.
Do moich ulubionych teorii tym razem należy jedna z przyczyn opętań: "wpływ środków masowego przekazu przez takie formy, jak [...] filmy zawierające gwałt i horror, propagowanie muzyki rockowej [...]".
Książka dalej sporo mówi o takiej muzyce, przykładowo:
"W kompozycjach muzycznych używana jest określona intensywność dźwięku [...] przewyższających tolerancję systemu nerwowego. Wszystko jest dokładnie zaplanowane: kiedy ktoś poddaje się tej muzyce przez pewien czas, narasta w nim pewien typ depresji, buntu, agresji. [...] Jest to natomiast przewidziana i dobrze zaplanowana metoda do osiągnięcia konkretnego rezultatu: doprowadzenia słuchaczy do stanu zmieszania i nieporządku [...]".
Słucham rocka i metalu od lat, jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym odczuwała przez nie depresję, bunt czy agresję - wręcz przeciwnie, nic tak dobrze nie ładuje baterii jak kawałek niezłego gitarowego jazgotu. Może tylko nieporządek mi się zdarza, w końcu mam na co zwalić swoje bałaganiarstwo. Nie sprzątam pod łóżkiem, bo słucham metalu :) A po ostatnim maratonie koncertowym - Black Sabbath i Iron Maiden - powinnam właśnie znajdować się w stanie głębokiej depresji i mordować ludzi. Najlepiej takich, co do których można uzasadnić mój bunt, może do osobników niemyjących zębów?
Niestety, o ile kilka lat temu ta książka wywarła na mnie pewne wrażenie, obecnie nie potrafię jej już docenić w żaden sposób. Mam też wrażenie, że Amorth jest przekonany o własnej nieomylności, a to strasznie działa mi na nerwy.
"Nowe wyznania egzorcysty" wbrew temu co sugeruje tytuł, do zbyt nowych nie należą. Cała książka to powtórka z rozrywki, plus kilka świadectw wiernych. O ile pierwszą książkę autorstwa Amortha traktowałam jako swoiste źródło informacji na temat egzorcyzmów, tak w tej części zbyt wiele rzeczy mi po prostu nie pasowało. Podtrzymuję swoje zdanie, że to książki skierowane...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
"Należy rozróżniać między kłamstwem a kłamstwem, między podstępem a podstępem. Przebiegłość, której jedynym celem jest oszustwo, zawsze jest zakazana i nie ma na nią miejsca w praktyce sądowej; jednakże kłamstwo służące prawu, porządkowi i dobru powszechnemu jest w sądzie całkowicie godne pochwały".
Nicolau Eimeric, inkwizytor
Wokół inkwizycji przez lata nagromadziło się wiele legend, które nie zawsze są zgodne z prawdą. Instytucja ta owiana jest mroczną aurą tajemniczości, często można spotkać się z nieprawdziwymi przekonaniami o rzekomym okrucieństwie każdego z przedstawicieli Świętego Oficjum, o wymyślnych krwawych torturach i ogromnej ilości ofiar, jakie pochłonęła. Prawda dotycząca inkwizycji jest trochę mniej spektakularna i szokująca, niż mogłoby się wydawać słysząc te wszystkie makabryczne historie na jej temat. Inkwizytorami często byli zwykli, wykształceni ludzie, nie żadni fanatycy i sadyści:
"Wbrew rozpowszechnionej legendzie, inkwizytorzy hiszpańscy nie byli też szczególnymi fanatykami, a procent ewidentnych sadystów nie był wśród nich zapewne wyższy niż w jakimkolwiek innym środowisku zawodowym. Zdarzali się między nimi intelektualiści, ludzie o zamiłowaniach artystycznych, barwne osobowości, łączące w sobie typowe zalety i przywary tamtej epoki".
Nie można jednak bezrefleksyjnie wybielać tej sprawnie działającej przez lata machiny, która pod przykrywką walki z niewiernymi wyrządziła wiele zła i nie chodzi tylko o mordowanie rzekomych heretyków. Uwięziła i ograbiła setki niewinnych ludzi, których jedynym przewinieniem była wiara inna niż katolicka. Promowała ideę "czystej krwi", stwarzała i pogłębiała istniejące podziały społeczne, hamowała rozwój intelektualny, ograniczała wolność jednostki. Kontrola myśli spowodowała upadek czytelnictwa i strach przed samodzielnym myśleniem. Jedyne co się liczyło to pobożność na pokaz i gęba na kłódkę. Straszne to były czasy i oby nigdy już się nie powtórzyły.
Jest jeszcze jedna sprawa - odcinanie się Kościoła katolickiego od inkwizycji hiszpańskiej, instytucji rzekomo wyłącznie świeckiej. Nie zgadzam się z tym. To, że Inkwizycja hiszpańska była też, poza walką z heretykami, organem państwowym i podlegała władzy świeckiej nie sprawia, że Kościół katolicki może nazwać ją instytucją wyłącznie świecką i odciąć się od jej działalności:
"Z tym wszystkim nie należy jednak zapominać, że owa czysto teoretyczna zwierzchność Rzymu nad hiszpańską Inkwizycją mogła stać się znacznie bardziej realna, gdyby tylko któremuś z papieży naprawdę na tym zależało. W końcu jeśli Syskstus IV powołał tę instytucję do życia, każdy z jego następców mógł ją zlikwidować i najprawdopodobniej żadne protesty Korony hiszpańskiej nie mogłyby mu w tym przeszkodzić, jeśli tak się nie stało, to tylko dlatego, że również z punktu widzenia Rzymu [...], istnienie i działalność tej instytucji niosły ze sobą, w ostatecznym rachunku, więcej plusów niż minusów".
Historię inkwizycji należy po prostu znać, szczególnie żeby nie powielać nieprawdziwych informacji. Nie powinno się demonizować jej nadmiernie, ale również nie wolno próbować jej wybielać i na siłę starać o niej zapomnieć.
"Czarnej legendzie otaczającej Inkwizycję hołdowali po części także wybitni XIX-wieczni historycy i hispaniści, żeby wymienić tylko tak znanych jak Hefele, Ranke, Prescott czy Motley. Obrona Świętego Oficjum, przeprowadzana z pozycji katolickich i patriotycznych przez takich pisarzy i historyków jak de Maistre, Amador de los Rios czy Menendez Pelayo, wnosiła wprawdzie nieco cennych spostrzeżeń do toczącej się polemiki, zbyt często jednak nosiła cechy apologii za wszelką cenę i pobrzmiewały w niej nuty urażonej dumy narodowej".
Z historią trzeba się pogodzić, jej negowanie nic nie da.
"Należy rozróżniać między kłamstwem a kłamstwem, między podstępem a podstępem. Przebiegłość, której jedynym celem jest oszustwo, zawsze jest zakazana i nie ma na nią miejsca w praktyce sądowej; jednakże kłamstwo służące prawu, porządkowi i dobru powszechnemu jest w sądzie całkowicie godne pochwały".
Nicolau Eimeric, inkwizytor
Wokół inkwizycji przez lata nagromadziło się...
2016-07-12
"Opisana na tych stronach tragedia Salem rozwinęła się z paradoksu, w którego cieniu nadal żyjemy, i nic nie wskazuje, że kiedykolwiek potrafimy się z niego wyzwolić. Chodzi po prostu o to, że ze względu na zbożne, wręcz wzniosłe cele, ludność Salem zaakceptowała teokrację - kombinację władzy państwowej i religijnej.
Do zadań osób rządzących należało utrzymywanie jedności społeczeństwa i zapobieganie wszelkim działaniom destrukcyjnym ze strony nieprzyjaciół zarówno materialnych, jak i ideologicznych. Zasada ta powstała z konieczności i osiągnęła swój cel. Ale tak jak dwa obiekty nie mogą zajmować tej samej przestrzeni, podobnie każda organizacja opiera się na koncepcji wykluczenia i zakazu. Najwyraźniej w Nowej Anglii nastał czas, kiedy sankcje karne okazały się poważniejsze niż zagrożenia, przeciw którym je ustanowiono. Polowanie na czarownice było perwersyjną manifestacją paniki, która zapanowała wśród wszystkich klas, kiedy balans zaczął przechylać się na stronę większej indywidualnej wolności."
Polowanie na czarownice, które rozegrało się w Salem, to piękny przykład zbiorowej histerii, w której każdy przejaw zdrowego rozsądku traktowany był jako zamach na autorytet. Ten, kto wskazał że król jest nagi, a proces to farsa obłąkańców, lądował automatycznie na ławie oskarżonych jako wróg. I gdyby nie to, że niewinni ludzie stracili w tych "procesach" życie, można by je uznać za komedię.
Nie można też pominąć perfidnych osobników, którzy wykorzystywali nagonkę do własnych celów. Nie lubisz sąsiada? Mały donosik na pewno pomoże się z nim rozprawić! Masz chrapkę na męża koleżanki? Wbij sobie igłę w brzuch i biegnij do sądu ogłosić, że jest ona czarownicą i właśnie chciała cię zabić. Jak ją powieszą będziesz mogła wskoczyć do jego łóżka na jej miejsce.
"Czarownice z Salem" to dramat oparty na faktach, można jednak śmiało przenieść jego realia i do czasów nam współczesnych. Nie ma gwarancji, że makkartyzm i podobne twory nigdy się nie powtórzą. Wystarczy tylko, że znów ktoś zacznie siać panikę i tworzyć atmosferę podejrzeń, a opozycję będzie traktował tylko i wyłącznie jako wroga. Stąd już blisko do fanatyzmu, jedynych słusznych rozwiązań i decyzji, a ten kto nie jest z nami - jest przeciw nam. Obyśmy nigdy nie stali się świadkami podobnych scen.
"Opisana na tych stronach tragedia Salem rozwinęła się z paradoksu, w którego cieniu nadal żyjemy, i nic nie wskazuje, że kiedykolwiek potrafimy się z niego wyzwolić. Chodzi po prostu o to, że ze względu na zbożne, wręcz wzniosłe cele, ludność Salem zaakceptowała teokrację - kombinację władzy państwowej i religijnej.
Do zadań osób rządzących należało utrzymywanie jedności...
"- Głos nakazał mi cię poślubić, Lois. Odpowiedziałem więc: tak, Panie.
- Aliści ów głos, jak go nazywasz - odrzekła - do mnie nie przemówił ani słowem".
Kogo to obchodzi, wbijaj się w białą sukienkę, montuj welon - będzie ślub! Ale jak to, że panna nie chce za mąż, że może innego kocha, co to za durne babskie fanaberie? Wybrać sobie przyszłego męża zgodnie z własną wolą? Oszalała. Albo złe moce ją opętały...
Jednak przymuszanie do niechcianego małżeństwa to, w porównaniu do procesów o czary, nic nie znacząca błahostka. Lois Barclay była ofiarą - systemu, obyczajów, bezrefleksyjnej ślepej wiary. Po śmierci rodziców, oddana pod opiekę dalekiej rodziny, trafia do Salem, by uczestniczyć w jednym z najbardziej znanych polowań na czarownice. Przerażającym teatrze absurdu, w którym wystarczyła zawiść, żeby niewinną osobę skazać na śmierć, przy aplauzie bogobojnej widowni. Ta niepozorna, króciutka książeczka Elizabeth Gaskell, moim zdaniem wiernie oddała realia tamtych wydarzeń, a we mnie wywołała całą gamę uczuć - od gniewu po smutek i współczucie dla biednej dziewczyny.
"- Głos nakazał mi cię poślubić, Lois. Odpowiedziałem więc: tak, Panie.
więcej Pokaż mimo to- Aliści ów głos, jak go nazywasz - odrzekła - do mnie nie przemówił ani słowem".
Kogo to obchodzi, wbijaj się w białą sukienkę, montuj welon - będzie ślub! Ale jak to, że panna nie chce za mąż, że może innego kocha, co to za durne babskie fanaberie? Wybrać sobie przyszłego męża zgodnie z własną wolą?...