-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2017-10-08
2017-10-09
Zaczynamy dryfować w trochę inne rejony niż "o mój Boże, jestem księżniczką, muszę teraz nosić cienkie rajstopy", a są to rejony momentami irytujące, szczególnie dla czytelnika dorosłego, bo nie pamiętam, żebym aż tak męczyła się czytaniem jako nastolatka.
Większość części szóstej Mia będzie się zajmować tym, czy Michael chce z nią TO w najbliższym czasie zrobić. Przecież jest już studentem, a studenci muszą TO robić, a jak ich własna dziewczyna odmawia, to znajdą sobie taką, która TO zrobi.
Czy ja w wieku piętnastu lat byłam tak głupia, żeby wierzyć w "dowody miłości" i teorie, według których on musi, bo inaczej zejdzie z tego świata? Nie przypominam sobie.
I jeszcze te wybory na przewodniczącą samorządu... ta część stanowczo nie trafiła w moje upodobania.
Zaczynamy dryfować w trochę inne rejony niż "o mój Boże, jestem księżniczką, muszę teraz nosić cienkie rajstopy", a są to rejony momentami irytujące, szczególnie dla czytelnika dorosłego, bo nie pamiętam, żebym aż tak męczyła się czytaniem jako nastolatka.
Większość części szóstej Mia będzie się zajmować tym, czy Michael chce z nią TO w najbliższym czasie zrobić. Przecież...
2017-10-11
Oj, nuda straszna. I Mia coraz bardziej irytująca. To jej absurdalne już momentami biadolenie "olaboga Michael na pewno mnie porzuci" zaczyna mnie strasznie drażnić. Zamiast rozmawiać ze swoim facetem - bajki sobie wymyśla. Taka stereotypowa kobieta, co wszystko między wierszami wyczyta i później płacze. No nie, normalni ludzie ze sobą rozmawiają.
Akcji z bankructwem samorządu i wystrzałowej imprezy komentować już nawet nie zamierzam. Ciekawe pomysły autorce się skończyły? Na to wygląda.
Oj, nuda straszna. I Mia coraz bardziej irytująca. To jej absurdalne już momentami biadolenie "olaboga Michael na pewno mnie porzuci" zaczyna mnie strasznie drażnić. Zamiast rozmawiać ze swoim facetem - bajki sobie wymyśla. Taka stereotypowa kobieta, co wszystko między wierszami wyczyta i później płacze. No nie, normalni ludzie ze sobą rozmawiają.
Akcji z bankructwem...
2017-10-10
Gwiazdkowa intryga prawie jak u Agathy Christie, tylko trupa brak.
I talentu pani Agathy, niestety.
Krótka opowiastka o gwiazdkowym prezencie jest bardziej zabawna niż poprzednia "połówka" o dramatycznym nocowaniu pod namiotem (bez prysznica, wyobrażacie sobie?!). Mimo wszystko wydzielanie dodatkowych historii z książek o tak nikłej objętości wygląda strasznie podejrzanie.
Gwiazdkowa intryga prawie jak u Agathy Christie, tylko trupa brak.
I talentu pani Agathy, niestety.
Krótka opowiastka o gwiazdkowym prezencie jest bardziej zabawna niż poprzednia "połówka" o dramatycznym nocowaniu pod namiotem (bez prysznica, wyobrażacie sobie?!). Mimo wszystko wydzielanie dodatkowych historii z książek o tak nikłej objętości wygląda strasznie...
2017-10-12
"No cóż. Stało się. Mam szesnaście lat. Nareszcie. Mogę teraz legalnie uprawiać seks w większości państw europejskich, włącznie z Genowią, i prawie we wszystkich stanach USA. Poza tym, w którym akurat mieszkam".
Jak mi przykro. Michael będzie niepocieszony i pewnie zostawi naszą księżniczkę dla jakiejś rozwiązłej studentki. Przynajmniej idąc tokiem rozumowania Mii. W końcu od części szóstej gdzieś tam ciągle przewija się TEN temat. Za naukę by się małolata wzięła, a nie.
Słodka szesnastka księżniczki jest takim ważnym wydarzeniem, że musiała zostać opisana w odrębnej książce. Żal mi drzew, które straciły życie, żeby świat mógł poznać tę historię.
"No cóż. Stało się. Mam szesnaście lat. Nareszcie. Mogę teraz legalnie uprawiać seks w większości państw europejskich, włącznie z Genowią, i prawie we wszystkich stanach USA. Poza tym, w którym akurat mieszkam".
Jak mi przykro. Michael będzie niepocieszony i pewnie zostawi naszą księżniczkę dla jakiejś rozwiązłej studentki. Przynajmniej idąc tokiem rozumowania Mii. W...
2017-10-13
"Twoje pierwsze walentynki z Michaelem muszą być wyjątkowe, bo inaczej wylądujesz w końcu z Lwem, nieważne kto to jest. Albo, co gorsza, zostaniesz sama".
Nastolatki zastanawiają się jak zatrzymać przy sobie faceta. Faceta, z którym chodzą od kilku miesięcy. Serio? To co mają powiedzieć małżeństwa z dwudziestoletnim stażem.
Powtórka z rozrywki z balu maturalnego. Jak Michael może bojkotować walentynki? Najcudowniejsze święto zakochanych?! Zamiast cieszyć się, że ma normalnego chłopaka, to Mia będzie nad tym rozpaczać przez całą książkę. Straszliwie irytujące.
"Twoje pierwsze walentynki z Michaelem muszą być wyjątkowe, bo inaczej wylądujesz w końcu z Lwem, nieważne kto to jest. Albo, co gorsza, zostaniesz sama".
Nastolatki zastanawiają się jak zatrzymać przy sobie faceta. Faceta, z którym chodzą od kilku miesięcy. Serio? To co mają powiedzieć małżeństwa z dwudziestoletnim stażem.
Powtórka z rozrywki z balu maturalnego. Jak...
2006
Niestety, zakończenie całego cyklu było chyba najnudniejszą jego częścią. Od samego początku nie mogłam się wczytać. Ostatnia z przygód, z jaką miałam się zapoznać, okazała się najmniej zajmującą. Nawet tak samo sympatyczny jak głupiutki osioł Łamigłówek nie uratował sytuacji.
Bo pewnie wiecie, ale od ratowania sytuacji w tej serii jest pewien duży kot. Tak będzie również w ostatniej książce - na koniec pojawi się Aslan i cała plejada gwiazd z poprzednich części. Oprócz Zuzanny, bo ją niby interesują teraz tylko nylonowe pończochy, szminki i przyjęcia, więc Narnia nie jest już dla niej. Słyszałam o zarzutach, jakie niektórzy stawiają Lewisowi i mimo to starałam się nie być uprzedzona, ale jednak przez całą serię byłam wyczulona na stereotypowość, z jaką autor przedstawia postacie żeńskie. Wydaje mi się, że J.K. Rowling miała trochę racji mówiąc:
"There comes a point where Susan, who was the older girl, is lost to Narnia because she becomes interested in lipstick. She's become irreligious basically because she found sex. I have a big problem with that".
Cóż, ja chyba też mam z tym problem.
"Opowieści z Narnii" nie zostaną moimi ulubionymi książkami, i chociaż nie żałuję czasu spędzonego z nimi, mimo wszystko jestem jednak troszeczkę rozczarowana. Spodziewałam się czegoś bardziej porywającego po tak znanej w świecie serii. Może byłam już zbyt stara, żeby ją docenić. Malowałam się już wtedy szminką! :)
Niestety, zakończenie całego cyklu było chyba najnudniejszą jego częścią. Od samego początku nie mogłam się wczytać. Ostatnia z przygód, z jaką miałam się zapoznać, okazała się najmniej zajmującą. Nawet tak samo sympatyczny jak głupiutki osioł Łamigłówek nie uratował sytuacji.
Bo pewnie wiecie, ale od ratowania sytuacji w tej serii jest pewien duży kot. Tak będzie również...
2016-05-27
Gdy jeszcze bardzo młody, ale wojowniczy Vendel został zesłany na Syberię i postanowił uciec z obozu jenieckiego, liczyłam na pełną przygód wędrówkę w stylu "Tak daleko jak nogi poniosą". Początek był niezły, brawurowa ucieczka, spływ wielkimi rzekami, walka o przetrwanie - to właśnie lubię! Płynął sobie Vendel, płynął i niestety w końcu wylądował w krzakach, gdzie odnalazło go... stadko pięknych, młodziutkich kobiet. Oczywiście Sandemo nie byłaby sobą, gdyby nie wstawiła nam w międzyczasie małej orgietki.
Zapoznanie się z nieznaną gałęzią Ludzi Lodu - niby zaskakujący zwrot akcji, ale jak dla mnie naciągana jest ta historia. Płynący z prądem rzeki nieprzytomny z wyczerpania Vendel musiał wylądować akurat w miejscu, gdzie żyją jego dalecy krewniacy. I jeszcze ta głupia, irytująca dziewuszka Sinsiew, z którą od pierwszego wejrzenia się nie polubiłam. To są dwa największe minusy tej części. Jedyne co ratuje ten pomysł to nowe informacje na temat przekleństwa Ludzi Lodu i Tengela Złego. Chyba czas na małą przerwę od SoLL, bo zaczyna mnie już trochę męczyć.
Gdy jeszcze bardzo młody, ale wojowniczy Vendel został zesłany na Syberię i postanowił uciec z obozu jenieckiego, liczyłam na pełną przygód wędrówkę w stylu "Tak daleko jak nogi poniosą". Początek był niezły, brawurowa ucieczka, spływ wielkimi rzekami, walka o przetrwanie - to właśnie lubię! Płynął sobie Vendel, płynął i niestety w końcu wylądował w krzakach, gdzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
"Dobrze wiedzieli, co czynią, ci wszyscy liberałowie i ci wszyscy zagorzali demokraci, gdy walczyli o wyrwanie kierunku nauczania z rąk Kościoła. Wiedzieli oni (i wiedzą) dobrze, iż odsuwali w ten sposób jedynego stróża prawdy od wpływu na młode pokolenia i że odsunąwszy Kościół, mogli już całkiem swobodnie przeinaczać i fałszować historię".
"Dzisiaj do umyślnych błędów historii, przybyły silne na umysłowość działające, celowe fałsze: powieści, teatru i kina; byle więcej niezdrowej sensacji, byle bardziej w oczach ogółu zohydzić Kościół katolicki".
Bo Kościół katolicki przepełniony jest wyłącznie uduchowionymi ludźmi, nie ma w nim ani odrobiny fałszu, obłudy czy hipokryzji, brzydzimy się tym! Obrońcy jedynej słusznej prawdy się znaleźli. Trochę samokrytyki, a nie stale ten irytujący samozachwyt, czy dla odmiany wieczne pokrzywdzenie. I nie jestem tutaj złośliwym ateistą - byłam człowiekiem bardzo wierzącym, przez lata regularnie uczęszczałam do kościoła. Ta instytucja, tak strasznie uskarżająca się na szykany i zohydzenie, w większości sama ukręciła sobie bat.
"Ale wśród setek przekręconych faktów historycznych, wśród tych całych bibliotek różnorodnych fałszów, są niektóre specjalnie ulubione tematy - gdzie już nie wiadomo co należy bardziej podziwiać: czy bezczelność "historyków", czy też naiwność publiczności, bezkrytycznie powtarzającej podawane jej brednie! W każdym razie stwierdzić należy pierwszorzędny spryt i przebiegłość kierującej tym wszystkim masonerii i jedynej prawdziwej międzynarodówki - żydowskiej.
Jednym z takich znakomitych tematów dla bezkrytycznych harców historycznych, zwróconych przeciwko Kościołowi, są zazwyczaj Wieki Średnie, a przede wszystkim Inkwizycja!"
Tak, powyższy cytat wzbudza we mnie nieskończone pokłady zaufania dla jego twórcy. Wielki spisek mający na celu zdyskredytowanie autorytetu KK, zaczynam łapać!
"Przede wszystkim więc epokę owych Wieków Średnich zupełnie nam mylnie przedstawiano. Te czasy, które dziś jeszcze u olbrzymiej większości ludzi uważanymi są za okres zastoju, nieładu i ciemnoty - to całkiem odwrotnie, przepyszna epoka ludzkości w swej wysokości ideałów, w swej harmonii społecznej i w swoim zjednoczeniu. Jest to epoka, w której cała cywilizowana ludzkość nosiła zaszczytne miano Chrześcijaństwa, gdy wszelka władza i czyn wszelki - tak zbiorowy jak i jednostki, stosował się do praw etyki i moralności: to epoka, w której ludzie szli przez całe życie w ramach Dekalogu, ku jedynemu celowi każdego człowieka, ku doskonałości i Bogu!"
Po przeczytaniu tych słów powinnam się natychmiast teleportować do średniowiecza. Toż to idealne czasy były, wszyscy byli dla siebie mili, przyjaźnie nastawieni, nikt nie kłamał, nie mordował, wszyscy prowadzili idealne życie przepełnione dobrem. Masz coś do powiedzenia? Nie ma dyskusji, świetnie w średniowieczu było i koniec! Jak tylko ktoś spróbuje coś złego na temat średniowiecza powiedzieć to Żyd i mason, tylko spróbujcie, a powiem mamie!
Ojej, wszyscy fałszują historię, tylko KK zna jedną i słuszną wersję, przecież to takie oczywiste. Nie kupuję tej teorii spiskowej. W tym momencie, dla dobrego stanu mojego układu nerwowego, powinnam raczej zakończyć czytanie tej książki, ale byłam twarda.
Zresztą i teraz KK chciałby narzucić swoje jedyne słuszne teorie, aż ich łapki świerzbią. Najpierw całkowity zakaz aborcji, później całkowity zakaz antykoncepcji i oczywiście zakaz znieczuleń w trakcie porodu, przecież baby są z natury grzeszne i muszą cierpieć. Huuurraaaa, powrócimy pędem do tego cudownego średniowiecza. Zatrzymajcie tę kolejkę, ja wysiadam. A resztą, co mi tam. Praca dentysty w średniowieczu musiała być cudowna, ząbek kowalskimi kleszczykami pyk bez znieczulenia. O tak!
"Na próżno gdzie indziej szukać źródeł tej zawziętej, niewytłumaczalnej, anormalnej wprost nienawiści, którą widzimy wszędzie, gdy mowa o Inkwizycji Hiszpańskiej. Trybunał skutecznie uraził - wszechpotężne żydostwo!"
A to uważam już za bezczelne. Nigdy nie zrozumiem jak można w ogóle próbować bronić inkwizycji jako instytucji. Moim zdaniem inkwizycja była zła i jak już wcześniej napisałam - nie chodzi mi tylko o sądzenie niewinnych ludzi. Jak można chwalić instytucję, która w tak drastyczny sposób ograniczała wolność jednostki? Chyba tylko wtedy, gdy samemu marzy się o podobnych uprawnieniach. Nie jestem żydówką, a nie mam zamiaru dobrego słowa powiedzieć na jej temat. Może jestem masonem? Ewentualnie kryptomasonożydówką.
"Najczęściej się jednak zdarzało, że oskarżony zaprzeczał, upierał się przy swym błędzie i wtedy rozpoczynała się walka o duszę tego człowieka. Oskarżony, wbrew temu, co dziś powszechnie twierdzą, nie był pozbawionym obrony i chociaż w pierwszych czasach trudno było znaleźć adwokatów, bo żaden ówczesny prawnik nie chciał bronić jawnych przestępców i uniewinniać zbrodnię [...]".
Brawo. Ten cytat pięknie pokazuje na czym polega obrona inkwizycji, przez ten biedny szykanowany KK - szczególnie moje ulubione dwa fragmenty: "oskarżony zaprzeczał, upierał się przy swym błędzie i wtedy rozpoczynała się walka o duszę tego człowieka" = oskarżony zawsze był w błędzie i trzeba go było zmusić do zmiany zdania żeby ocalić jego duszę, plus "żaden ówczesny prawnik nie chciał bronić jawnych przestępców i uniewinniać zbrodnię" = nie ma nawet cienia wątpliwości, że wszyscy "heretycy" byli winni. Koniec i kropka. Byli winni i zostali ukarani, nie rozumiecie takich oczywistości?
Na zakończenie tej opinii dodam tylko, że jednego jestem pewna - gdyby w obecnych czasach powstała nowa inkwizycja, zostałabym heretykiem recydywistą ;) Inkwizycja zaś mogłaby wyprowadzić mnie z błędu i ocalić moją duszę, lekko tylko wysmażoną w płomieniach, aż się łezka w oku kręci, że nie ma już Świętego Oficjum!
Poza tym, wbrew temu co obiecuje tytuł, sprawa Inkwizycji hiszpańskiej to tylko ułamek treści. Nieładnie. Reszta to historia KK, dywagacje na temat wolności i woli - jak sprzeciwiasz się ograniczeniom jesteś złym człowiekiem i takie tam, nie będę się już nad tym "dziełem" pastwić.
P.S. Nie chciałam być złośliwa, ale autor zaczął pierwszy. Jeżeli to jest według niego obiektywne przedstawienie faktów, to aż się boję, jak mogłoby wyglądać przedstawienie stronnicze.
"Dobrze wiedzieli, co czynią, ci wszyscy liberałowie i ci wszyscy zagorzali demokraci, gdy walczyli o wyrwanie kierunku nauczania z rąk Kościoła. Wiedzieli oni (i wiedzą) dobrze, iż odsuwali w ten sposób jedynego stróża prawdy od wpływu na młode pokolenia i że odsunąwszy Kościół, mogli już całkiem swobodnie przeinaczać i fałszować historię".
"Dzisiaj do umyślnych błędów...
2008
"Należy także zaznaczyć, że kota uważa się za zwierzę, które "pochłania duchy", i dlatego niekiedy złe duchy pojawiają się w postaci kota".
Z doświadczenia wiem, że taki kot to potrafi pochłonąć wiele rzeczy, tony karmy suchej i mokrej, kurczaka, tuńczyka, ogórka... może i złe duchy również. Od wieków ciągnie się ten krzywdzący zabobon, nie wiem co się wszyscy tak czepili tych biednych stworzeń.
A tak już najzupełniej poważnie to najpierw przytoczę cytat ojca Candido Amantiniego:
"Niewielu jest uczonych, którzy myślą poważnie o możliwości wpływania i działania sił obcych, inteligentnych i bezcielesnych, jako o przyczynie pewnych zjawisk.
Niewielka jest również liczba lekarzy, którzy stając wobec przypadków chorób z zadziwiającymi objawami i niewytłumaczalnymi klinicznie skutkami, sądzą spokojnie, że mają do czynienia z pacjentami tego drugiego rodzaju"
Coś jest w tym, co powiedział Amantini, a przytoczyłam w w/w cytacie - chociaż jestem tylko dentystą to bliżej byłoby mi do poszukiwania racjonalnych wyjaśnień niż przypisywania objawów opętaniu przez demona.
W książkach o egzorcyzmach nie szukam prawd wiary, raczej czytam je z ciekawości. Ciężko jest mi bowiem bezwarunkowo akceptować głoszone przez np. Orygenesa teorie dotyczące demonów jeżeli wiem, że ten sam człowiek wysnuł świetny pomysł, żeby w każdym przypadku trudnego porodu bez zastanowienia poświęcać matkę, bo kobieta jest z natury grzeszna, a dziecko musi przyjść na świat, żeby mogło być ochrzczone.
Rzucanie uroku wzrokiem, gusła, czarna magia, złowieszcze napoje "z domieszką: krwi menstruacyjnej", mordercze kukiełki i lalki... to wszystko znajdziecie w tej książce, przez co jest z jednej strony podobna do Młota na czarownice, ale z drugiej dotyczy zjawisk nam współczesnych - egzorcyzmy nie są przecież przeżytkiem w stylu inkwizycji. Kto wie, co będzie za kilka wieków, może ta książka wyląduje na półce obok Malleus Maleficarum? Tego już się niestety nie dowiemy.
Ciężko jest ocenić książkę, która moim zdaniem skierowana jest raczej do ludzi głęboko wierzących. Inaczej jej czytanie jest dość specyficzne, gdyż nie przewiduje ona miejsca na wątpliwości, które oczywiście u mnie się pojawiły. Jeżeli chodzi o opis samych egzorcyzmów to sporo się z niej można dowiedzieć. Za to daję 5 gwiazdek.
"Należy także zaznaczyć, że kota uważa się za zwierzę, które "pochłania duchy", i dlatego niekiedy złe duchy pojawiają się w postaci kota".
Z doświadczenia wiem, że taki kot to potrafi pochłonąć wiele rzeczy, tony karmy suchej i mokrej, kurczaka, tuńczyka, ogórka... może i złe duchy również. Od wieków ciągnie się ten krzywdzący zabobon, nie wiem co się wszyscy tak czepili...
2003
Te wszystkie kartki osobiste i inne ozdobniki, wiersze i wklejone zdjęcia - jako nastolatka je uwielbiałam. Teraz już trochę mniej to cieszy, lata dają o sobie znać to i człowiek nie potrafi docenić takich najprostszych przyjemności. Bardziej zaczęłam zazdrościć autorce możliwości spędzenia czasu w górach, nawet jeżeli miałaby to być praca nad książką. Może powinnam rzucić wszystko i wynająć gabinet z widokiem na Bieszczady?
Książka odbiega od poprzedniczek, ale dla mnie ta jej oryginalność nie stanowi szczególnej zalety. Tęsknię za dekoracjami na rocznicę Rewolucji Październikowej.
Te wszystkie kartki osobiste i inne ozdobniki, wiersze i wklejone zdjęcia - jako nastolatka je uwielbiałam. Teraz już trochę mniej to cieszy, lata dają o sobie znać to i człowiek nie potrafi docenić takich najprostszych przyjemności. Bardziej zaczęłam zazdrościć autorce możliwości spędzenia czasu w górach, nawet jeżeli miałaby to być praca nad książką. Może powinnam rzucić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2003
"Jeżeli potraficie wyobrazić sobie drewniany, jednopiętrowy dom ukryty pośród gęstych drzew iglastych, otoczony wieczną zielenią świerków i jodeł, owiany żywicznym zapachem lasu, przytulony czule do niewielkiego pagórka, jeżeli potraficie zamknąć oczy i w wyobraźni stworzyć sobie obraz tego domu - będziecie wiedzieli, jak wyglądała leśniczówka starego Prota".
Leśniczówka Prota musiała być wspaniałym miejscem, bardzo chętnie spędziłabym tam wakacje albo... życie. Piękne i spokojne schronienie. Idealne na przykład do pracy nad książką, o czym pomyślał również główny bohater. Nie przewidział jednak, że Prot może mieć trzy tak żywiołowe wnuczki, których obecność może roznieść ciszę i spokój w drobny mak.
Tym razem nawet tajemnica się znajdzie, ale to tylko maluśki dodatek do całej historii. Trochę szkoda, że aż tak skromny.
"Jeżeli potraficie wyobrazić sobie drewniany, jednopiętrowy dom ukryty pośród gęstych drzew iglastych, otoczony wieczną zielenią świerków i jodeł, owiany żywicznym zapachem lasu, przytulony czule do niewielkiego pagórka, jeżeli potraficie zamknąć oczy i w wyobraźni stworzyć sobie obraz tego domu - będziecie wiedzieli, jak wyglądała leśniczówka starego Prota".
Leśniczówka...
2003
"Uważam, że nasz fizyk jest człowiekiem o gołębim sercu, bo nawet kiedy usiadł na kawałku chleba z dżemem, który to chleb dowcipnie położył mu na krześle Heniek Królik, to zamiast wyrzucić Heńka za drzwi, powiedział ze szczerą skruchą: "Bardzo mi przykro, Królik, ale usiadłem niechcący na twoim drugim śniadaniu!" Gdyby na miejscu pana od fizyki był pan od wuefu, to myślę, że kazałby Heńkowi zjeść ten chleb i na dokładkę uprać zaplamione spodnie, co w końcu byłoby zupełnie zgodne z prawem i nawet Sąd Najwyższy z pewnością odrzuciłby apelację Heńka".
Kolejny raz zajrzałam przez dziurkę od klucza w zupełnie inny świat. "Fotoplastykon" to książka z 1969 roku, więc dzieli nas już 50 lat, ale dla mnie to raczej zaleta. Oczywiście znajdziemy, jak i w innych książkach autorki, socjalistyczne wtręty typu pogadanki w szkole o odpowiedzialność za kraj, ale mi to nie przeszkadza, bardziej ciekawi. Tym razem będziemy mogli przyjrzeć się otoczeniu z perspektywy osoby, której głównym zajęciem w ostatnim czasie będzie przypatrywanie się otoczeniu, co troszeczkę wyostrzy jej zmysł obserwacji. Plus trochę filozofowania nad obieraniem ziemniaków, za co właśnie lubię panią Siesicką.
"Uważam, że nasz fizyk jest człowiekiem o gołębim sercu, bo nawet kiedy usiadł na kawałku chleba z dżemem, który to chleb dowcipnie położył mu na krześle Heniek Królik, to zamiast wyrzucić Heńka za drzwi, powiedział ze szczerą skruchą: "Bardzo mi przykro, Królik, ale usiadłem niechcący na twoim drugim śniadaniu!" Gdyby na miejscu pana od fizyki był pan od wuefu, to myślę,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2003
Historia na wsi to zawsze u mnie plus, bo ja dziewczyna ze wsi jestem i z wielkim sentymentem wspominam dziecięce lata. Tylko jakoś ta cała heca z Katarzyną i Rafałem nie do końca mi przypadła do gustu. Oczywiście pani Siesicka wplotła też problem poważniejszy niż szczenięce uczucie, ale jakoś tak bez przekonania, albo za delikatnie, żeby przypadkiem nie przesadzić. Pozostałe wątki też jakieś takie mało wyraziste, sprawa między dawnymi przyjaciółkami czy między osobami, które łączyło dawniej jakieś uczucie - można było z tego wycisnąć więcej.
"Zapach rumianku" nigdy nie należał do moich ulubionych książek.
Historia na wsi to zawsze u mnie plus, bo ja dziewczyna ze wsi jestem i z wielkim sentymentem wspominam dziecięce lata. Tylko jakoś ta cała heca z Katarzyną i Rafałem nie do końca mi przypadła do gustu. Oczywiście pani Siesicka wplotła też problem poważniejszy niż szczenięce uczucie, ale jakoś tak bez przekonania, albo za delikatnie, żeby przypadkiem nie przesadzić....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2003
Jako nastolatka uwielbiałam książki autorki i ostatnio postanowiłam ponownie do nich zajrzeć i sprawdzić, czy przetrwają próbę czasu. Nie pamiętam już dokładnie w jakiej kolejności czytałam je wtedy, teraz postanowiłam przypomnieć je sobie w kolejności w jakiej powstawały.
Pierwszą książką pani Siesickiej jest "Zapałka na zakręcie", czyli opowieść o letnim uczuciu wystawionym na próbę. Pierwsze wrażenie było jak najbardziej pozytywne, szczerze mówiąc byłam tym nawet trochę zaskoczona, przy powtórce z Musierowicz nie było już tak kolorowo, a tu proszę. Prawdą jest jednak, że zawsze bardziej lubiłam Siesicką niż autorkę Jeżycjady.
Sama historia ciekawa, nie przesadnie cukierkowa i oczywiście z morałem, ale przecież książki dla młodzieży powinny takie być. Jedyne co obecnie mi odrobinę przeszkadza to nikła objętość, chciałoby się poczytać więcej.
Jako nastolatka uwielbiałam książki autorki i ostatnio postanowiłam ponownie do nich zajrzeć i sprawdzić, czy przetrwają próbę czasu. Nie pamiętam już dokładnie w jakiej kolejności czytałam je wtedy, teraz postanowiłam przypomnieć je sobie w kolejności w jakiej powstawały.
Pierwszą książką pani Siesickiej jest "Zapałka na zakręcie", czyli opowieść o letnim uczuciu...
2017-10-15
Autorka zafiksowała się na temat inicjacji seksualnej, ale nie potrafiła, przynajmniej moim zdaniem, rozegrać tego w zręczny sposób. Wyszło z tego coś pokroju słabego harlequina. Czytałam to jako osoba dorosła i dziękowałam, że jako nastolatka było mi to odpuszczone. Bo nie uważam za coś dziwnego, że dziewczyna chciałaby, aby jej pierwszy raz był decyzją przemyślaną, a człowiek, któremu się oddaje był kimś więcej, niż przypadkową zdobyczą. A fakt, że Michael, który tak "subtelnie" namawiał Mię do seksu, zapomniał powiedzieć, że pierwszy raz ma za sobą, i jeszcze stwierdził, że to wina Mii, bo ona nie zapytała o to wprost, uważam za kiepski żart.
Osoby z diametralnie różnymi poglądami na pewne sprawy nie powinny wiązać się ze sobą. Próby udowadniania kto ma rację nie prowadzą nigdy do niczego dobrego. Całe to przekonywanie Mii, że popełnia błąd, rozstając się z Michaelem uważam za żenujące. Dziewczyna miała swoje zasady, a wszyscy uprali się, żeby ją przekonać, że się myli. Jeżeli sprawa utraty dziewictwa była dla niej taka ważna - miała prawo do takiego zdania. Jeżeli dla Michaela nie miało to znaczenia - powinien znaleźć sobie dziewczynę, której również to nie przeszkadza. A przede wszystkim powinien jasno określić swoje stanowisko. Nie róbmy z licealnej "miłości" uczucia, dla którego należy wszystko bezrefleksyjnie zmieniać i wybaczać.
"W jakiś sposób, to było o wiele gorsze, niż to, co mi zrobił Michael. Bo Michael tylko przespał się z Judith Gershner i okłamał mnie w tej sprawie, i tak dalej.
Ale nigdy mi nie powiedział, że mnie nie kocha".
Książko, ty tak na serio?! Uważam, że to szkodliwe.
Koniec z "Pamiętnikiem księżniczki", nie mam zamiaru czytać tego dalej.
Autorka zafiksowała się na temat inicjacji seksualnej, ale nie potrafiła, przynajmniej moim zdaniem, rozegrać tego w zręczny sposób. Wyszło z tego coś pokroju słabego harlequina. Czytałam to jako osoba dorosła i dziękowałam, że jako nastolatka było mi to odpuszczone. Bo nie uważam za coś dziwnego, że dziewczyna chciałaby, aby jej pierwszy raz był decyzją przemyślaną, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2004
"Grandmére pokręciła głową.
- Po raz ostatni wstałam o szóstej rano, kiedy Niemcy bombardowali pałac, w czasie wojny. Nic poza ostrzałem artyleryjskim nie powinno wyrywać księżniczki z łóżka przed ósmą".
Zaczynam żałować, że zamiast księżniczką zostałam dentystką. Ja również uważam wstawanie przed ósmą za barbarzyństwo!
Króciutka i raczej nudna historyjka o tym, że Mia wyrusza na szkolny wyjazd, który nie do końca spełni jej oczekiwania. A te miała spore - pięć dni z Michaelem Moscovitzem, gwiaździste niebo, romantyczne spacery i czułe pocałunki. Spanie w namiocie i brak łazienki raczej nie pasują do tego idealnego zestawu, więc nasza księżniczka z ulgą powita swój dom. Pomoc potrzebującym nie zastąpi własnego łóżka i gorącego prysznica.
"Grandmére pokręciła głową.
- Po raz ostatni wstałam o szóstej rano, kiedy Niemcy bombardowali pałac, w czasie wojny. Nic poza ostrzałem artyleryjskim nie powinno wyrywać księżniczki z łóżka przed ósmą".
Zaczynam żałować, że zamiast księżniczką zostałam dentystką. Ja również uważam wstawanie przed ósmą za barbarzyństwo!
Króciutka i raczej nudna historyjka o tym, że Mia...
2004
"Ja sama zawsze napełniam miseczkę Grubego Louie po wrąbek, bo nigdy nie wiadomo, kiedy na Manhattanie zapanuje nagła zaraza i zabije wszystkich poza kotami. Gruby Louie nie może sam sobie nasypać jedzenia, jako że kocie łapki są pozbawione kciuków, więc trzeba mu wsypywać trochę jedzenia na zapas, na wypadek gdybyśmy wszyscy umarli i w pobliżu nie byłoby nikogo, kto by mógł otworzyć mu torbę z kocimi chrupkami".
Koty może i są pozbawione kciuków, ale za to mają ostre ząbki i pazury, możecie mi wierzyć - otworzenie torby z kocimi chrupkami to dla nich żaden problem.
Perypetii uczuciowych księżniczki ciąg dalszy. Chłopak jest, ale czy kocha? Może tylko lubi jak przyjaciółkę? A tak w ogóle to jak można kochać kogoś tak beznadziejnego jak ja?! Księżniczka czy nie, Mia koniecznie powinna popracować nad pewnością siebie.
"Ja sama zawsze napełniam miseczkę Grubego Louie po wrąbek, bo nigdy nie wiadomo, kiedy na Manhattanie zapanuje nagła zaraza i zabije wszystkich poza kotami. Gruby Louie nie może sam sobie nasypać jedzenia, jako że kocie łapki są pozbawione kciuków, więc trzeba mu wsypywać trochę jedzenia na zapas, na wypadek gdybyśmy wszyscy umarli i w pobliżu nie byłoby nikogo, kto by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2004
"Gdybyście byli na miejscu Michaela Moscovitza - no wiecie, prymusa, którego przyjęto na uniwersytet Columbia jeszcze przed normalnymi zapisami - z kim byście woleli się spotykać? Z dziewczyną, która potrafi klonować muszki owocowe we własnej sypialni, czy z dziewczyną, która ma ledwie tróję z algebry w pierwszej licealnej, i to mimo że JEJ MATKA JEST ŻONĄ NAUCZYCIELA TEGO PRZEDMIOTU?"
Problemy miłosne nastolatków, nagminnie zresztą przez zainteresowanych wyolbrzymiane, bywają naprawdę urocze :) Anonimowe wyznania miłosne, wielotygodniowe podchody do powiedzenia "cześć" i inne tego typu sprawy nie ominęły i mnie, więc czytając o perypetiach głównej bohaterki miałam okazję trochę powspominać. Wiem, brzmię jak osiemdziesięcioletnia staruszka, ale jeżeli dożyję tak sędziwego wieku, zapewne przeczytam jeszcze raz "Pamiętnik księżniczki" żeby powspominać stare czasy.
Część trzecia przepełniona jest problemami sercowymi młodej księżniczki, a zakończenie... miód i orzeszki.
"Gdybyście byli na miejscu Michaela Moscovitza - no wiecie, prymusa, którego przyjęto na uniwersytet Columbia jeszcze przed normalnymi zapisami - z kim byście woleli się spotykać? Z dziewczyną, która potrafi klonować muszki owocowe we własnej sypialni, czy z dziewczyną, która ma ledwie tróję z algebry w pierwszej licealnej, i to mimo że JEJ MATKA JEST ŻONĄ NAUCZYCIELA TEGO...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-30
"Dojrzałe samce są wędrowcami i gdy znajdą partnerkę sygnalizują swe zamiary miłosne, tupiąc pierwszą parą odnóży w podłoże. Samica, jeśli jest gotowa na jego przyjęcie odpowiada mu w ten sam sposób. Wówczas samiec blokuje jej szczękoczułki kolcami na pierwszej parze nóg, unosi ją do góry i narządami kopulacyjnymi na nogogłaszczkach umieszcza nasienie w jej otworze płciowym. Po zakończeniu aktu, jeżeli dopisze mu szczęście, samiec oddala się w poszukiwaniu następnej partnerki".
A jeżeli nie dopisze, to zostaje dołączony do karty dań samiczki, czy to nie urocze?
Jakiś czas temu w odmętach internetu natrafiłam na filmy o amatorskich hodowlach ptaszników. Zaczęło się od filmu, w którym autor wypakowuje takiego pajączka (a dokładniej bydlę wielkości ciężarówki) z... paczki pocztowej. Chociaż strachliwa nie jestem, szczególnie jeżeli w grę wchodzi wróg dający się zgnieść glanem, to trochę pobladłam na widok tych praktyk. A jak na poczcie ktoś się kiedyś pomyli i z paczki zamiast książeczki wyciągnę pudełko z wielkim, owłosionym pająkiem?
Gdy pierwszy szok minął zaczęłam oglądać coraz to kolejne filmiki i szczerze mówiąc zaczęło mnie to fascynować. Nawet gatunki już zaczęłam trochę rozpoznawać: Brachypelma, Avicularia, Lasiodora parahybana, a nawet ten wredny Pterinochilus murinus. Najładniejszym zaś jest dla mnie Heteroscodra maculata, w końcu to ptasznik śnieżny, musiał mi się spodobać. Wiem, wiem, ocenianie ptasznika po "wyglądzie" wydaje się być dość dziwne, ale one naprawdę nie są aż takie obrzydliwe, jakie się mogą w pierwszej chwili wydawać. Nawet trochę futerka mają, to nic, że jak sobie je ze stresu wyczeszą to bywa nieprzyjemnie.
Hodowli ptaszników nie zamierzam zakładać, ale z zainteresowaniem przeczytałam tę książkę, uzupełniła ona moją wiedzę na temat. Można się z niej dowiedzieć kilku ciekawostek. Wiecie, że w Polsce w naturze żyją ptaszniki? Taki Gryziel tapetnik (Atypus piceus) na przykład, dość ohydna to poczwara, szczególnie dla arachnofobów, odważnym polecam wpisać jego nazwę w google, można zobaczyć jaki to straszny zwierz.
Ja jednak zostanę przy hodowli kotów, wolę się obudzić rano z czterema kończynami na twarzy i mruczeniem w gratisie.
"Dojrzałe samce są wędrowcami i gdy znajdą partnerkę sygnalizują swe zamiary miłosne, tupiąc pierwszą parą odnóży w podłoże. Samica, jeśli jest gotowa na jego przyjęcie odpowiada mu w ten sam sposób. Wówczas samiec blokuje jej szczękoczułki kolcami na pierwszej parze nóg, unosi ją do góry i narządami kopulacyjnymi na nogogłaszczkach umieszcza nasienie w jej otworze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W tej części będziemy się użalać z Mią nad tym, że Michael Moscovitz jeszcze nie zaprosił jej na swój bal maturalny, który ma odbyć się za niecałe dwa tygodnie. To przecież taka tragedia, że poświęcić jej trzeba całą książkę!
Oj, tym razem nie bardzo jestem w stanie zrozumieć biadolenia naszej księżniczki. Sama opuściłam swą studniówkę zaraz po obowiązkowym odtańczeniu poloneza i skonsumowaniu wliczonego w cenę obiadu, a decyzji tej nie żałuję ani odrobinę. Nie dla mnie takie imprezy.
W tej części będziemy się użalać z Mią nad tym, że Michael Moscovitz jeszcze nie zaprosił jej na swój bal maturalny, który ma odbyć się za niecałe dwa tygodnie. To przecież taka tragedia, że poświęcić jej trzeba całą książkę!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOj, tym razem nie bardzo jestem w stanie zrozumieć biadolenia naszej księżniczki. Sama opuściłam swą studniówkę zaraz po obowiązkowym odtańczeniu...