-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014-08
2014-08
2014-08
2014-08
2014-08
2014-08
2014-08
Jakbyście się czuli, drodzy czytelnicy, będąc młodą, naiwną, dziewiętnastowieczną dziewczyną, która dowiaduje się iż nie spełni swoich romantycznych aspiracji, albowiem jest córką kurtyzany? Do tego pytania mniej więcej sprowadza się maupassantowska „Iwetta”. Można się oczywiście w książce doszukiwać elementów jakichś głębszych dywagacji, charakterystycznych dla twórczości tego autora – dotyczących trudnej sytuacji kobiet pochodzących z niższych warstw w XIX wieku, hipokryzji mieszczańskiego i arystokratycznego środowiska, a także różnych standardów stosowanych w ocenie moralności istniejących klas społecznych. Jednak „Iwettę” uważam stanowczo, za jedną ze słabszych pozycji w dorobku Maupassanta.
Znany z trafnych szkiców psychologicznych kreślonych zwięzłym słowem, pisarz w „Iwettcie” nie rozwija nawet ułamka swoich możliwości. Opisana sytuacja niczego nieświadomej dziewczyny, wychowywanej przez matkę-kurtyzanę, stanowi oczywiście przede wszystkim pretekst dla budowania typologii bohaterów. Jest jednak na tyle niewiarygodna, że szkodzi zarówno postaciom jak i opowiadaniu jako całości. Charakterystyka bohaterów i bohaterek jest co prawda jasno zarysowana, brakuje jej jednak autentyczności. Toposowość opisywanych postaci nie pozostawia miejsca na budowanie ich wiarygodności psychologicznej.
Mamy więc matkę – sprytną, zmysłową, folgującą swym żądzom kurtyzanę, cynicznych, pozbawionych skrupułów adoratorów oraz Iwettę – niewinne dziewczę, którego beztroskie zachowanie dyktowane jest naśladownictwem, nie zaś wewnętrznym zepsuciem. Niezrozumienie własnego położenia prowadzi do nierealistycznych w świetle panujących konwenansów oczekiwań względem jednego z adoratorów i brutalnego zderzenia z rzeczywistością. Konfrontacja niewiedzy Iwetty z cynizmem otoczenia prowadzi ją do podjęcia drastycznych działań.
W dramat dziewczyny – mimo mistrzowskiego języka Maupassanta – ciężko jest się wczuć, nawet zaś traktując nowelkę jako obrazek stosunków panujących w epoce (w środowisku – zaznaczmy – dość specyficznym, bo „półświatkowym”) nie wyniesiemy z niej zbyt wiele, mamy bowiem do czynienia z postaciami archetypowymi. Puenta byłaby zapewne mocniejsza, gdyby jej uzasadnienie było bardziej rozbudowane – pobieżność szkiców charakterologicznych niestety uniemożliwiła to. Książkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie, równie szybko, lekko i przyjemnie zapewne się o niej zapomni. Inne pozycje Maupassanta są z pewnością dużo bardziej godne polecenia.
Jakbyście się czuli, drodzy czytelnicy, będąc młodą, naiwną, dziewiętnastowieczną dziewczyną, która dowiaduje się iż nie spełni swoich romantycznych aspiracji, albowiem jest córką kurtyzany? Do tego pytania mniej więcej sprowadza się maupassantowska „Iwetta”. Można się oczywiście w książce doszukiwać elementów jakichś głębszych dywagacji, charakterystycznych dla twórczości...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08
2014-08
2014-08
2014-08
całość do przeczytania na: http://gotowelektury.wordpress.com
„Niewidzialne potwory” to książka, która wprowadziła mnie w stan nielichej konfuzji – tak duży był rozdźwięk między dominującą o niej opinią a moim jej odbiorem. Mówiąc językiem bajkowej metafory – zastanawiałam się usilnie, czy to ja mam problemy ze wzrokiem, czy jednak – jak podpowiadał rozum – to król jest zupełnie nagi.
Podczas lektury towarzyszyło mi przemożne wrażenie, że Palahniuk rozpaczliwie chciałby poczynić jakiś kontrowersyjny „statement” na temat straszliwej współczesności, ale sam nie do końca wie, jak miałby to zrobić. Stara się więc zaszokować odbiorcę na wszelkie możliwe sposoby, wrzucając do jednego worka transwestytów, homoseksualistów, świat blichtru i bogactwa, dyktaturę mediów, narkotyki i niespełnione modelki. Znacznie zaś mniej uwagi poświęca uzasadnieniom i pogłębionej analizie psychologicznej bohaterów. W rezultacie dzieło Palahniuka odczytałam jako wielobarwny korowód wymuszonych dziwactw, „szokujących” zwrotów akcji i przećpanych wizji – i absolutnie nic więcej.
Oczywiście, intencje autora dotyczące zawartego w książce przesłania, można odczytać dość jasno. To miała być książka o szaleństwie współczesnego konsumpcyjnego świata, o spaczonym systemie wartości, o ludziach nie radzących sobie z wymogami brutalnej rzeczywistości, o poszukiwaniu wrażeń za wszelką cenę. Ale kreślony przez Palahniuka sztuczny świat wzdętych silikonem ciał i przytępionych narkotykami zmysłów jest pusty i takim pozostaje. Nie tylko ciała opisywanych bohaterów idą pod skalpel – zdaje się że razem z nimi na stół operacyjny wędrują ich mózgi i emocje. Redukcji i błahych ulepszeń dokonuje się na obiektach niezwykle plastycznych, pozbawionych określonej formy. W szponach niejasnej współczesności, bohaterowie kreśleni przez Palahniuka są tacy, jak otaczający ich świat – powierzchowni, nie potrafiący nadać swojemu życiu kierunku, zaś swoim emocjom – wiarygodności.
całość do przeczytania na: http://gotowelektury.wordpress.com
„Niewidzialne potwory” to książka, która wprowadziła mnie w stan nielichej konfuzji – tak duży był rozdźwięk między dominującą o niej opinią a moim jej odbiorem. Mówiąc językiem bajkowej metafory – zastanawiałam się usilnie, czy to ja mam problemy ze wzrokiem, czy jednak – jak podpowiadał rozum – to król jest...
2014-08
2014-08
Gdybym miała dokonać krótkiego opisu twórczości Moravii, wypracować sformułowanie najlepiej ją podsumowujące, wybrałabym zapewne paradoksalny „poetycki naturalizm”. Nikt tak jak Moravia nie potrafi z eufemiczną gracją oddać paskudnego charakteru ludzkiej natury, przedstawić pełnego, nieupiększonego spektrum naszych małostkowych intencji i zachowań. Tworzony przez pisarza świat jest jednocześnie nasycony poezją i przerysowaniami, ale także spójny z rzeczywistością, pełen trafnych diagnoz. Autor „Konformisty” to mistrz słowa, potrafiący z łatwością przekuć swoje myśli na precyzyjne opisy, ubrane w język niezwykle bogaty i zahaczający o poezję właśnie. Dużą rolę w budowaniu przyjemności obcowania z jego książkami odegrały z pewnością naprawdę dobre polskie tłumaczenia, choć i tak trudno mi nie marzyć o czytaniu książek Moravii w oryginale.
„Konformista” zazwyczaj odczytywany jest jako studium „zła, okrucieństwa i zepsucia moralnego” - takie w każdym razie opinie dominują zarówno w okładkowych opisach jak i w ramach (nielicznych!) recenzji internetowych. Nie jestem pewna czy właśnie tutaj stawiałabym punkt ciężkości książki. Siła wyrazu bohaterów dzieł Moravii, polega nie na ich odstępstwie od normy, amoralnym rozbuchaniu – ale właśnie na nieco przerysowanym autentyzmie, psychologicznej wiarygodności ich światopoglądów i działań. Słowem: jego książki dążą do analizy nie tyle natury zła, co wiązałoby się z próbą wyabstrahowania go z postępowania czy myśli człowieka, co właściwie: natury ludzkiej, traktowanej jako skomplikowana całość – raz zła, raz dobra – ambiwalentna do szpiku kości.
CAŁOŚĆ NA: http://gotowelektury.wordpress.com
Gdybym miała dokonać krótkiego opisu twórczości Moravii, wypracować sformułowanie najlepiej ją podsumowujące, wybrałabym zapewne paradoksalny „poetycki naturalizm”. Nikt tak jak Moravia nie potrafi z eufemiczną gracją oddać paskudnego charakteru ludzkiej natury, przedstawić pełnego, nieupiększonego spektrum naszych małostkowych intencji i zachowań. Tworzony przez pisarza...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to