Etyka wolności Murray Newton Rothbard 7,8
ocenił(a) na 32 lata temu Powiedzieć że nie lubię Rothbarda, to nie powiedzieć nic.
Jakkolwiek przysłowiowe "bicie" libertarian jest domyślnym poglądem w kręgach akademickich, nie oznacza to że uważam że powinno się po prostu porzucić jakąkolwiek recepcję ich poglądów. Robert Nozick, w swojej książce Anarchia, państwo i utopia wyłożył stosunkowo solidną argumentację i wiele ciekawych eksperymentów myślowych które nadal mają wpływ na teorię gier, etykę czy filozofię polityki.
Nie zmienia to faktu że etyka wolności jest po prostu książką niedoprecyzowaną, która popada w tak wiele sprzeczności ze sobą że ciężko samemu ruchowi libertariańskiemu powiedzieć jaka postawa jest poprawna.
Całość argumentacji Rothbarda opiera się na dwóch podstawowych konceptach: koncepcji samo-stanowienia i własności. Oba są ze sobą związane i nie można o nich mówić oddzielnie. Pomińmy fakt że nie zgadzam się z tą koncepcją i wydaje mi się ona szczególnie naiwna.
Koncepcja ta doprowadza do tak wielu problemów że ciężko mi wyobrazić sobie że ktoś uważa że w rzeczywistych sytuacjach. Można to rozbić na parę punktów.
1. Prawa własności.
Paradoksalnie jak na filozofię opartą na prawie własności, wcale nie jest łatwo określić co należy do kogo, ponieważ nie jest jasno powiedziane jak ktoś uzyskuje prawo własności i od jakiego momentu do danej rzeczy. Geo-libertarianie czy Nozick ominęli ten problem przez odwołanie się do laborystycznej teorii pracy czyli tzw. lockowskiego proviso.
W tych teoriach również jest problem dotyczący co trzeba zrobić aby uzyskać konkretną ilość rzeczy, ale to już jakieś rozwiązanie. Geo-libertarianie też dopuszczają opodatkowanie ziemi (gdyż jest rzeczą wspólną wszystkim ludziom) i przez to można by zwalczyć wiele nierówności związanych z posiadaniem ziemi. Rothbard po prostu to ignoruje.
2. Problem przemocy psychicznej i nie-fizycznej agresji w ogóle.
Rothbardowski NAP ignoruje agresję nie-fizyczną. Może się to w świecie gdzie jasno określone są przestępstwa z nienawiści, zniesławienia, zniewagi, groźby czy inne wydawać dosyć dziwne. W końcu uznajemy pewne dobra osobiste których naruszenie niekoniecznie wynika z fizycznego ich naruszenia, a naruszenia świata subiektywnych uczuć człowieka (np. godność osobista, cześć itp.). Tutaj tego nie ma. Jestem świadomy że część libertarian odrzuca taki pogląd, ale nie odnoszę się do nich, tylko do pracy Rothbarda.
3. Prawa zwierząt.
Rothbard odrzuca całkowicie prawa zwierząt, w oparciu na argument że "naruszają między sobą prawa, a więc nie ma sensu przyznawać im praw". Ta argumentacja jest oparta na paru dziwnych błędach. Po pierwsze zakłada że jeżeli jakiś X podmiot nie przestrzega praw zwierząt, to i my nie musimy. Nie tylko to się kłóci z całą ideą praw naturalnych które są niezależne od konsekwencji, ale też nie jest fizycznie do utrzymania. Przykład przemysłowej hodowli zwierząt od razu mi przychodzi do uwagi. Przyjmując argument Rothbarda, ta praktyka przez którą niewinne istoty są torturowane i zabijane dla posiłku (który nie jest wymagany do przeżycia w większości cywilizowanych krajów) nie jest zła, ponieważ jakiś teoretyczny lew je antylopę. Masakra.
Nie trzeba tu nawet wspominać o naszych zwierzętach domowych i naszej relacji do nich.
4. Prawo środowiskowe.
Tu nie trzeba dużo mówić dużo, w tej koncepcji nie da się tak naprawdę podjąć jakiegokolwiek działania na rzecz karania zanieczyszczających środowisko, gdyż ta teoria nie przewiduje takiego związku przyczynowo-skutkowego aby to osiągnąć. W czasach gdy potrzebne jest systemowe, kolektywne działanie, etyka libertariańska jak ta po prostu nie pozwoli na ratowanie naszej planety.
5. Sądownictwo
Komercjalizacja jurysdykcji i administracji? xD po prostu.
Nie da się inaczej na to odpowiedzieć.
6. Dzieci
O matko... Rothbard miał bardzo CIEKAWE poglądy na dzieci. Po pierwsze rodzice nie mają stricte żadnych obowiązków wobec dzieci i jeżeli by teoretycznie po urodzeniu zostawili na ulicy, to mają do tego prawo. Rothbard jasno podkreśla tu rolę urynkowienie handlu dziećmi. Po prostu masakra.
7. "Dylemat wagonika"
NAP nie pozwala defacto na jakiekolwiek działanie będące stanem wyższej konieczności, jeżeli to narusza prawo jakiejś innej jednostki bezpośrednio. Więc w ewentualnej sytuacji nie można uratować np. 30 osób, jeżeli by się to wiązało z naruszeniem (nawet znikomym) własności prywatnej. Z tego też naturalnie wynika że nie istnieje w libertarianizmie jakakolwiek subsydiarna zasada proporcjonalności.
Libertariańska zasada proporcjonalności, w przeciwieństwie do tej która obecnie dominuje, jest teorią samoistną w najczystszej formie. Z tego wynika problem ekscesów do których taka teoria pozwala. Ale dla jej zwolenników nie wydaje się to problemem.
8. Kolektywne działanie jako wspólnota.
Problemem który zauważył Robert Nozick po napisaniu Anarchii, utopi i państwa, jest to że kolektywne działanie może przynieść więcej korzyści przy pewnym przymusie niż jednostkowe ujęcie. Z tego powodu w ogóle ostatecznie porzucił libertarianizm. Rothbard ignoruje ten problem, odwołując się do naiwnych koncepcji typu "Tragedy of the commons" albo wypaczonej wersji argumentacyjnej etyki by wykazać że i) musimy tak postępować (gdy nie musimy) lub ii) to podejście maksymalizuje wolność i dobro ogółu. Tradycyjnie jak w takich argumentacjach, nie ma na to żadnych powodów. Najlepiej to widać na przykładzie krzywy Kuznetsa, na której oparta jest duża część argumentacji środowiskowej libertarian. Nie ma na nią prawie w ogóle żadnych dowodów albo po prostu podważają ją (jak w przypadku gazów cieplarnianych).
A to tylko kilka (!) przykładów które mogę wymienić aby nie uczynić mojego wywodu zbyt długim.
Jak widać po moim długim wywodzie, czytanie tej książki było dla mnie po prostu katorgą. Niewyobrażalną.
I odradzam każdemu czytanie tej książki, chyba żeby tylko wiedzieć o co chodzić Rothbardzistom. Ja nie mam zamiaru do niej wracać, gdyż są po prostu ciekawsze rzeczy do czytania. Ale napisanie tej recenzji było wręcz moim moralnym obowiązkiem. Aby odradzić czytanie tego filozoficznego kmiota.