-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-01-13
2021-04-11
Niespodziewana nocna wizyta oficera w żeńskim klasztorze snuje się wolno przez strony "Czarnego brodu". Dwa zupełnie nieprzystające do siebie światy - żołnierza i przeoryszy przez chwilę znajdują się na wspólnej orbicie. To niekoniecznie potrzebne obojgu spotkanie przy herbacie budzi na króciutki moment dawne demony ale nie są one w stanie wybić tych dwojga z obranego toru, jednak chwile szczerości pomogą im uważniej przyjrzeć się drugiemu człowiekowi a nawet lepiej zrozumieć źródło jego obecnego położenia.
Opowiadanie nie porywa ale też nie odrzuca. Brakowało mi w nim pogłębienia portretów psychologicznych postaci, niby trochę tej głębi jest ale jakoś tak nie za dużo. Oceniam nieco wyżej niż poprzednicy, bo mam słabość do motywu klasztornych rozmów w literaturze.
Niespodziewana nocna wizyta oficera w żeńskim klasztorze snuje się wolno przez strony "Czarnego brodu". Dwa zupełnie nieprzystające do siebie światy - żołnierza i przeoryszy przez chwilę znajdują się na wspólnej orbicie. To niekoniecznie potrzebne obojgu spotkanie przy herbacie budzi na króciutki moment dawne demony ale nie są one w stanie wybić tych dwojga z obranego toru,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-31
Niby nie moja bajka, bo to jest taka szorstka poezja-niepoezja, ale w sumie wciągnęła mnie i byłem ciekaw kolejnych wierszy aż do końca tomiku. Dlaczego nie moja bajka? Bo jakoś nie lubię wierszy, w których padają wulgaryzmy, no chyba, że jest to utwór humorystyczny w stylu Fredry czy odgryzienie się za krytykę, jak to miał w zwyczaju Tuwim. Tutaj humoru raczej jest niewiele, no może wisielczy i to dosłownie. Inna rzecz, która jakoś nie współgra z tym, czego oczekuję od poezji, to opisy wydzielin ciała, choć niektórzy i z tego potrafią zrobić całkiem sensowny wiersz.
Ponarzekałem sobie, więc przejdę do tego, co jednak sprawiło, że wcale nie męczyłem się z tym tomikiem. Andruchowycz jest wnikliwym obserwatorem współczesnej rzeczywistości, zarówno w skali jednostek, jak i narodów, czy wręcz kontynentów. W wielu wierszach zabiera czytelnika w podróż. Przejeżdżamy z nim Europę i zapatrzeni w szybę pociągu, żeby niepotrzebnie nie ujawnić swojej wschodniości szukamy lepszego miejsca do życia, albo przynajmniej do zarabiania. Odwiedzamy miasta, dworce i hotele, gdzie tuż po naszym wyjeździe zacierane są wszelkie ślady naszej bytności. Krajobrazy przesuwają się i znikają gdzieś w tyle ledwo muśnięte wzrokiem i niekiedy nieco dłużej zatrzymane myślą.
Na stronach tomiku pojawiają się przyjaciele i znajomi Andruchowycza. Poeta przedstawia ich nieraz w sytuacjach z pogranicza intymności, gdzie widzimy ich dość mocno obnażonych, bardziej duchowo niż fizycznie, choć i takie rzeczy się zdarzały. Ale przedstawienie tych osób i sytuacji wcale nie trąci plotkarstwem czy celebryckim lansem. Na jednym z najlepszych portretów znalazł się Andrzej Stasiuk.
Chociaż z wierszy Andruchowycza wionie wyziewami tanich barów piwnych i ich mocno nieświeżych klientów, to dajemy się prowadzić przez te spelunki i inne, nie zawsze bezpieczne miejsca przewodnikowi, który wzbudza nasze zaufanie. A to, że wędrując po miejscach, których nie ma w przewodnikach turystycznych, nieco się ubrudzimy, to już inna sprawa, w końcu wiedzieliśmy, co bierzemy do rąk.
Niby nie moja bajka, bo to jest taka szorstka poezja-niepoezja, ale w sumie wciągnęła mnie i byłem ciekaw kolejnych wierszy aż do końca tomiku. Dlaczego nie moja bajka? Bo jakoś nie lubię wierszy, w których padają wulgaryzmy, no chyba, że jest to utwór humorystyczny w stylu Fredry czy odgryzienie się za krytykę, jak to miał w zwyczaju Tuwim. Tutaj humoru raczej jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-14
Daję siedem gwiazdek za całość. Byłoby więcej gdyby książka składała się z tylko z pierwszej części, która jest zbiorem krótkich bardzo plastycznych impresji dotyczących głównie życia na wsi. Druga część, czyli leksykon jakoś zupełnie na mnie nie podziałała. Trzecia jest trochę lepsza, naprawdę dobra ale i tak nie dorównuje pierwszej, która od razu mnie urzekła.
Daję siedem gwiazdek za całość. Byłoby więcej gdyby książka składała się z tylko z pierwszej części, która jest zbiorem krótkich bardzo plastycznych impresji dotyczących głównie życia na wsi. Druga część, czyli leksykon jakoś zupełnie na mnie nie podziałała. Trzecia jest trochę lepsza, naprawdę dobra ale i tak nie dorównuje pierwszej, która od razu mnie urzekła.
Pokaż mimo to
Przy mnóstwie autorów, treść i poziom opowiadań prezentują się bardzo różnie. Kilka świątecznych historii napisanych jest po mistrzowsku, inne bardzo łatwo ulatują z pamięci zaraz po przeczytaniu, niemniej jednak warto przeczytać i wyrobić sobie własną opinię.
Przy mnóstwie autorów, treść i poziom opowiadań prezentują się bardzo różnie. Kilka świątecznych historii napisanych jest po mistrzowsku, inne bardzo łatwo ulatują z pamięci zaraz po przeczytaniu, niemniej jednak warto przeczytać i wyrobić sobie własną opinię.
Pokaż mimo to