rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kolejne spotkanie z John'em Glatt'em. Nie powinnam tak pisać ale się nie zawiodłam.

O tej historii również wcześniej nie słyszałam.
Idealne małżeństwo z dwójką dzieci. Ale tylko z pozoru. Niestety takie są social media - często ludzie pokazują swoje idealne życie a w rzeczywistości jest całkiem inaczej. I tutaj właśnie mamy taką sytuację.
Glatt przedstawiam nam nie tylko sprawę morderstwa ale również jakie relacje panowały w domu Watts'ów. Idealni na Facebooku ale w życiu prywatnym już nie. Postać Chrisa jest opisywana przez całe jego otoczenie jako tytułowy "Idealny tata" i moim zdaniem był nim. Tym bardziej ciężko jest pojąć dlaczego. Dlaczego popełnił taką straszną zbrodnię nie dość że na swojej ciężarnej żonie to jeszcze na dwóch małych niewinnych córkach. Ta sprawa jest tak opisana że tak naprawdę każdy może wysnuć jakąś teorię, ale czy będzie ona prawdziwa? Niestety prawdy nigdy się nie dowiemy. Chris zapowiedział, że prawdziwy powód zabierze ze sobą do grobu.

Ta książka wywołała u mnie dużo emocji. Glatt jest naprawdę świetny w swoim fachu i mimo że historie które opisuje są makabryczne to czekam na kolejne jego książki w Polsce.

Kolejne spotkanie z John'em Glatt'em. Nie powinnam tak pisać ale się nie zawiodłam.

O tej historii również wcześniej nie słyszałam.
Idealne małżeństwo z dwójką dzieci. Ale tylko z pozoru. Niestety takie są social media - często ludzie pokazują swoje idealne życie a w rzeczywistości jest całkiem inaczej. I tutaj właśnie mamy taką sytuację.
Glatt przedstawiam nam nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak wielu innym recenzentom tak i mi naprawdę ciężko oceniać takie książki...
Historie takich porwań są wstrząsające i smutne. A na przykładzie tego co opisuje Jaycee możemy dowiedzieć się jaki wpływ na osobę, na jej psychikę ma oprawca. I tak, mogła pewnie uciec wiele razy, ale przy tak wieloletniej manipulacji od dziecka nikt nie byłby w stanie skorzystać z takich okazji... Nie można sobie wyobrazić przez jakie piekło przeszła fizycznie i psychicznie. Niepojęte jest to ile takich dzieci zostało porwanych na świecie...

Jak wielu innym recenzentom tak i mi naprawdę ciężko oceniać takie książki...
Historie takich porwań są wstrząsające i smutne. A na przykładzie tego co opisuje Jaycee możemy dowiedzieć się jaki wpływ na osobę, na jej psychikę ma oprawca. I tak, mogła pewnie uciec wiele razy, ale przy tak wieloletniej manipulacji od dziecka nikt nie byłby w stanie skorzystać z takich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu “Sprawy Josefa Fritzla” od razu zaczęłam szukać czy są jeszcze inne książki tego autora wydane u nas Polsce. Okazało się, że są jeszcze trzy, więc następną wybrałam “Rodzina z domu obok”. Tu mamy historię małżeństwa, które zniewoliło i maltretowało trzynaściorga swoich dzieci. Dzieci w wieku od 2 aż do 29 lat. Ta historia pokazuje jak bardzo można zniszczyć psychikę osoby, żeby nawet w dorosłym już wieku całkowicie ją sobie podporządkować. Te dzieci miały okazję uciec wcześniej ale tak bardzo były zastraszone… Nie będę dalej się rozpisywać na temat samej historii bo ciężko cokolwiek na takie tematy powiedzieć.
Przy tej książce widać, że autor pospieszył się z jej publikacją. Był to świeży temat więc jak się mówi trzeba kuć żelazo póki gorące. Tak jak poprzednią jego książkę pochłonęłam tak tą trochę męczyłam. Niestety ale parę opisów i wypowiedzi się powtarza, tak jakby na siłę były podane tylko, żeby było więcej słów.
Na plus jak zawsze
Niemniej jest to tytuł warty zapoznania. Zwłaszcza dla osób, które tak jak ja nie słyszały o tej historii.

Po przeczytaniu “Sprawy Josefa Fritzla” od razu zaczęłam szukać czy są jeszcze inne książki tego autora wydane u nas Polsce. Okazało się, że są jeszcze trzy, więc następną wybrałam “Rodzina z domu obok”. Tu mamy historię małżeństwa, które zniewoliło i maltretowało trzynaściorga swoich dzieci. Dzieci w wieku od 2 aż do 29 lat. Ta historia pokazuje jak bardzo można zniszczyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Swoją przygodę z tym autorem zaczęłam od “Sprawy Josefa Fritzla”. Historia była mi już wcześniej znana (no bo kto o niej nie słyszał) ale nie znałam jej w takich szczegółach.
Przez ponad 20 lat Joseph Fritzl więził i gwałcił swoją własną córkę Elizabeth w piwnicy swojego domu jednocześnie prowadząc normalne życie z żoną na powierzchni.
Historia jest doprawdy porażająca. Autor przybliża nam cały życiorys Fritzla aby potem ze szczegółami przedstawić nam nieludzkie warunki (i nie tylko) w jakich przyszło żyć Elizabeth z jej dziećmi. Aż strach pomyśleć ile jeszcze by tam siedziała gdyby jej córka poważnie nie zachorowała.
Pomimo ciężkiego tematu książkę czyta się bardzo dobrze. Widać, że autor zrobił porządne badania dotyczące tej sprawy i że niejedną taką książkę napisał.
Jeśli ktoś tak jak ja lubi książki typu true crime to polecam.

Swoją przygodę z tym autorem zaczęłam od “Sprawy Josefa Fritzla”. Historia była mi już wcześniej znana (no bo kto o niej nie słyszał) ale nie znałam jej w takich szczegółach.
Przez ponad 20 lat Joseph Fritzl więził i gwałcił swoją własną córkę Elizabeth w piwnicy swojego domu jednocześnie prowadząc normalne życie z żoną na powierzchni.
Historia jest doprawdy porażająca....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Tę książkę czyta się jednym tchem." Tak jest napisane w opisie książki i nie jest to niestety prawda. Przynajmniej w moim przypadku. Nie jest to długa książka a trochę ją męczyłam. Historia sama w sobie jest nawet ciekawa, dzieje się na tle autentycznej zdarzeń. Czasy wojen napoleońskich na Śląsku kiedy to Polacy widzą szanse na wyrwanie się spod władzy niemieckiej.
Książka zaczyna się od historii Wacława który zostanie agentem do zadań specjalnych. Później poznajemy Szynką, huzara który odwiedza często jedną krawcową, u której mieszka stary księgarz Ignacy, czyli nasz ostatni bohater tej opowieści. Wszyscy trzej w normalnych okolicznościach pewnie nigdy w życiu by się nie spotkali, ale los tak splątał ich drogi, że ostatecznie zostają przyjaciółmi chcąc nie chcąc.
Nie będę się rozpisywać na temat tego co dzieje się w książce (a na tak krótką książkę dzieje się nawet sporo). I jak pisałam na początku historia owszem jest ciekawa i mnie nawet wciągnęła (byłam ciekawa czy wszyscy przeżyją, czy Wacław i Wisia będą razem i takie tam 😉) ale przez język jakim została ta książka napisana strasznie ciężko mi się ją czytało. Akcja książki dzieje się na terenach śląskich w czasach wojny napoleońskiej więc mamy tu starą gwarę śląską. Często musiałam sprawdzać co znaczy dane słowo bo nigdy w życiu go nie słyszałam 😅
Ale jeśli komuś nie przeszkadza taki język to mogę polecić. Nie jest wybitna ale nawet dość dobra przygodówka.

"Tę książkę czyta się jednym tchem." Tak jest napisane w opisie książki i nie jest to niestety prawda. Przynajmniej w moim przypadku. Nie jest to długa książka a trochę ją męczyłam. Historia sama w sobie jest nawet ciekawa, dzieje się na tle autentycznej zdarzeń. Czasy wojen napoleońskich na Śląsku kiedy to Polacy widzą szanse na wyrwanie się spod władzy niemieckiej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krótka historia inspirowana mitem o Pigmalionie. Mężczyzna który zakochał się w swojej idealnej rzeźbie.
Tutaj autorka pokazała nam punkt widzenia właśnie rzeźby.
Początek przyznam nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero im dalej w las tym bardziej rozumiałam historię, ale w pełni pojęłam ją dopiero po przeczytaniu końcowych słów autorki.
Historia krótka, ale mądra i dająca do myślenia. Niestety ale nadal kobiety są tak postrzegane. Idealne wtedy kiedy całkowicie podporządkują się mężczyźnie. I jedyna ucieczka to śmierć... Aż straszne, że do tej pory takie poglądy i zachowania istnieją.
Na pewno zostanie ze mną ta historia na dłużej...

Krótka historia inspirowana mitem o Pigmalionie. Mężczyzna który zakochał się w swojej idealnej rzeźbie.
Tutaj autorka pokazała nam punkt widzenia właśnie rzeźby.
Początek przyznam nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero im dalej w las tym bardziej rozumiałam historię, ale w pełni pojęłam ją dopiero po przeczytaniu końcowych słów autorki.
Historia krótka, ale mądra i dająca do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koniec. Całe szczęście.
W tej części dzieje się dużo. Aż za dużo. Mam wrażenie że autorka wpakowała tutaj wszystkie pomysły jakie tylko przyszły jej do głowy co sprawiło, że akcje urywają się nagle i ogólnie trochę to wszystko chaotyczne było.
Ale od początku. Xavier i Beth biorą ślub nie myśląc o konsekwencjach (bo po co) i zaczyna się efekt domino. Ksiądz który udzielił im ślubu zmarł w ramach kary. Zaczynają ich ścigać Siódmi aby ich ukarać. Więc muszą uciekać...
Szczerze, to ten wątek "uczucia łamiącego reguły Nieba" stał się już nudny. No ile można? Bethany w żaden sposób nie dojrzała. Nawet stała się gorsza niż w poprzednich tomach. Ksiądz zmarł z ich powodu, a ona nie odczuwała żadnego żalu. Nic. "To nie jest ich wina" i tyle. Tutaj przytoczę cytat Gabriela który idealnie podsumował tą sytuację: "Ty nie doświadczasz emocji, Bethany, ty się w nich pławisz. Działasz wyłącznie pod ich wpływem, a przy tym wszystko, co robisz, wynika z czysto egoistycznych pobudek." Czytając to byłam z niego dumna 🙂 w sumie to tak można skwitować całą trylogię. Jej postać dalej nie rozczarowuje. Cały tom zachowuje się dziecinnie i momentami nawet okrutnie (jak w tej scenie z Mary która widziała jak całuje się z Xavierem, zszokowała mnie). Mimo że jest aniołem to szybko traci wiarę, nie słucha ani trochę swojego rodzeństwa i jeszcze ulega Diabłowi. Dramat. Zwłaszcza że przez nią Gabriel prawie traci skrzydła 🤦
Dobra zostawmy już Beth i przejdźmy to idealnego Xaviera. Nagle w tym tomie magicznie zamiast orzechowych włosów ma miodowe 🤣 Już się cieszyłam, że umarł ale nie. Przywrócono go do życia i jeszcze opętał go Lucyfer. Typowe. A jak okazał się pół aniołem i pół człowiekiem to już miałam ochotę zakończyć tą książkę. No przecież Xavier też musi być wyjątkowy. Broń Boże żeby był zwykłym człowiekiem. Wcześniej mnie nawet nie irytował ale tu już zaczął. Jedyne co w jego postaci było dobrego to to, że potrafił czasem przemówić Beth do rozsądku. I to by było na tyle z jego postaci.
Siódmi mnie rozczarowali. Wyglądali jak faceci w czerni. I jak na tak duży zastęp aniołów to słabo im szło szukanie Beth a tym bardziej walki z nimi.
Rafael miał beznadziejne poczucie humoru i jak dla mnie mogło go tam wcale nie być.
Jedyny wątek który podobał mi się w całej trylogii to Gabriel i Molly. I gdyby historia skupiła się bardziej na nich to była by to lepsza książka. Naprawdę im kibicowałam i chciałam się dowiedzieć czy faktycznie będą razem na końcu ale nie jest nam dane się tego dowiedzieć. Ciekawa była też historia Molly i Wade'a. Dobrze było pokazane jak sekta może zmienić człowieka. I była to idealna okazja dla Gabriela aby pokazać że jednak mu zależy na niej.
A najgorsze co autorka mogła zrobić (i zrobiła) to niedokończyć wątków. Pozaczynała ich tyle i żadne nie miały żadnego rozwiązania. Co się stało z Ivy? Co z Gabrielem i Molly? Co z Tuckerem i Hanną? Brakowało też jakiejś rozmowy Beth z jej rodzeństwem po jej powrocie z Nieba. Słabe to zakończenie.
Autorka nie popisała się z jeszcze jedną rzeczą. Nie powinna pokazywać nastolatkom, że seks bez zabezpieczenia to w porządku bo przecież wasza miłość jest tak wielka 🤦 Wielkie nie. Taki przekazów nie powinno być w książkach dla młodzieży.
Kończąc, książki są skierowane do młodszych czytelników więc gdybym była te 15-17 lat młodsza to MOŻE by mi się spodobało. Ale nie, to nie jest jedna z tych młodzieżówek co w każdym wieku możesz przeczytać i się w niej zakochać. Ot, taka historyjka miłosna przesycona słodyczą. Jak komuś nie przeszkadzają błędy logiczne i idiotyzm postaci to może po nią sięgnąć. W innym wypadku odradzam (no chyba żeby się pośmiać). Chociaż okładki mają ładne 😉

Koniec. Całe szczęście.
W tej części dzieje się dużo. Aż za dużo. Mam wrażenie że autorka wpakowała tutaj wszystkie pomysły jakie tylko przyszły jej do głowy co sprawiło, że akcje urywają się nagle i ogólnie trochę to wszystko chaotyczne było.
Ale od początku. Xavier i Beth biorą ślub nie myśląc o konsekwencjach (bo po co) i zaczyna się efekt domino. Ksiądz który udzielił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako że nie przerywam serii kontynuujemy przygodę. W drugim tomie nasza ukochana para żyje i ma się dobrze. Do czasu... Podczas niewinnej imprezy Halloweenowej Beth wraz z przyjaciółkami postanawiają urządzić sobie seans za pomocy ranking Ouja. Niestety ale uwolniły zło... I Beth trafia do piekła 😱 DUM DUM DUUUUM
W tym tomie jest ździebko lepiej - mamy tutaj troszkę więcej akcji ale i tak mamy masę zgrzytów.
Po pierwsze. Scena z seansem. Czy tylko ja to zauważyłam? Przeczytałam tą scenę aż dwa razy. Najpierw każda z dziewczyn kładzie po jednym palcu na kieliszku. Następnie NiePamiętamJejImienia każe wszystkim dziewczynom złapać się za ręce i pod żadnym pozorem nie mogą przerwać kręgu. A w następnej scenie jakimś cudem robią jedno i drugie? 🤣 Chyba trzecia ręka im wyrosła 🤣 ah bardzo ładny plot hole.
Po drugie. Bethany. No niestety, jest ona największym problemem tych książek. Od poprzedniego tomu nic się nie nauczyła. Nadal jest lekkomyślna, naiwna i fochami rzuca na lewo i prawo (nawet będąc w Piekle). Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak to bez jakiegokolwiek wahania wsiadła na motocykl z chłopakiem którego znała tylko dlatego że według niego jej mysio pysio się upił i skoczył do jeziora rozwalając sobie głowę. Raz, tylko raz powiedziała "Xavier przecież tyle nie pije" a zaraz był hop na motor i heja. 🤦 Nie jestem też zadowolona z tego jak potoczyła się jej historia w Piekle. Została porwana i nic jej się nie stało? Nic a nic? A nie przepraszam. O mało co nie została zmuszona do przespania się z Jake'iem. I to jej ciągle zachwycanie się ciałem Xaviera i o zgrozo! jej brata Gabriela? Ugh, męczące. Zresztą, Beth cała w sobie jest męcząca.
Po trzecie: serio, żadnego zakończenia co do Hanny i Tuck'a? Tak poprostu ich tam zostawiła? Po tym wszystkim co dla niej zrobili? Rozumiałam całą sytuację, że w momencie jak ekipa ratownicza przybyla po Beth nie było czasu aby po nich wrócić, ale mogłaby chociaż spróbować już jak wróci na Ziemię. A do końca trylogii nie usłyszymy już o nich słowa 😞 Nieładnie.
Po czwarte: relacja Molly-Gabriel. Akurat tu miałam nadzieję, że coś między nimi będzie. Nie zrozumcie mnie źle, Molly jest również irytująca ale nie w takim stopniu co Beth i chciałam zobaczyć jak Gabriel przekonuje się aby obdarzyć uczuciem człowieka 😉
Co mi się nawet jako tako podobało: sceny z tego co działo się na Ziemii. Tylko wielka szkoda, że wszystko i tak było pokazana z perspektywy Beth. Wolałabym od niej odpocząć a poznać to chociażby z punktu widzenia Xaviera. Przynajmniej nie zachwycał by się czyimś ciałem. 🤷
Trochę się rozpisałam więc czas zakończyć. Jak pisałam tutaj było trochę lepiej niż w poprzednim tomie ale szału nadal nie ma. Naprawdę ciężko polubić książkę gdzie główna bohaterka jest głupią nastolatką (gdzie powinna być mądrym aniołem) i co chwilę gloryfikuje się postacie. Wystarczy napisać raz, że ktoś jest cudowny. Nie musi nam nikt o tym przypominać co kilka stron.
Mimo że tyle tu wypisałam to nadal niestety czytałam gorsze książki. Brnę w to dalej dla śmiechu 😉
Edit: Zapomniałam dodać jeszcze jedną rzecz która nie ma sensu podobnie do sceny z seansem. W epilogu Molly twierdzi, że spędziła w tej szkole 13 lat.... Jakim cudem? Stronę wcześniej było zaznaczone, że stoją przed budynkiem LICEUM. Nigdzie nie było powiedziane, że jest to zespół szkół. A poza tym to musiałoby znaczyć, że zaczęła chodzić do szkoły w wieku 5 lat? Według systemu nauczania w szkołach amerykańskich w takim wypadku musiałaby skończyć szkołę w wieku 16 lat a nie 18 🤣 kolejny plot hole 😉

Jako że nie przerywam serii kontynuujemy przygodę. W drugim tomie nasza ukochana para żyje i ma się dobrze. Do czasu... Podczas niewinnej imprezy Halloweenowej Beth wraz z przyjaciółkami postanawiają urządzić sobie seans za pomocy ranking Ouja. Niestety ale uwolniły zło... I Beth trafia do piekła 😱 DUM DUM DUUUUM
W tym tomie jest ździebko lepiej - mamy tutaj troszkę więcej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem świeżo po skończeniu całej trylogii, a pierwszy tom przeczytałam grubo ponad miesiąc temu ale tym razem nie zrobię tylko podsumowania całości a skupię się na każdym tomie osobno.
Z powodu rozszerzającego się zła i zepsucia na Ziemii pojawiają się wysłannicy niebios. Do sennego miasteczka Venus Cove trafiają archanioł Gabriel, serafin Ivy oraz młodszy anioł Bethany. Muszą oczywiście ukrywać swoje pochodzenie i pomagać ludziom skierować się na dobrą stronę mocy. Ivy pomaga w domu opieki, Gabriel zostaje nauczycielem muzyki a Bethany jako że jest najmłodsza zostaje nastoletnią uczennicą. Na swojej drodze spotyka przystojnego Xaviera i jak to się mówi "reszta, to już historia".
Jak to niestety często bywa przy młodzieżówkach, pomysł dobry - wykonanie niekoniecznie. W pierwszej kolejności styl pisania: nie powalił mnie. Momentami był męczący. Taki zbyt... pompatyczny. Opisy też były przydługie, a historia trochę przewidywalna. No i zdecydowanie za dużo oh'ów i ah'ów.
Ze wszystkich postaci najbardziej irytuje główna bohaterka czyli Bethany. Jako że jest to jej pierwsza wizyta za Ziemii to czuje więcej jak człowiek niż jak anioł. No nie kupuje tego. Schodząc na Ziemię dostali tylko ciało, nie serce ani umysł człowieka. A Beth z chwilą jak tylko trafiła na Ziemię praktycznie z miejsca stała się z krwi i kości nastolatką. Rozkapryszona, naiwna i skupiona tylko na sobie. Miała pomagać ludziom a tak naprawdę to tylko ciągle się obrażała na Gabriela i Ivy że zabraniają jej spotykać się z Xavierem. Serio? Rozumiem że żyje mniej lat niż inne anioły ale jak można tak szybko odwrócić się od całego swojego jestestwa? Argument że ma więcej empatii nie przemawia do mnie. No nie przypadła mi do gustu.
Co do antagonisty aż dziw bierze że żaden z aniołów nie wyczuł wysłannika piekła. No ależ oczywiście, tak wymagała fabuła. Aczkolwiek od momentu jak się pojawił jakoś mi się lepiej to czytało. Przynajmniej działo się coś innego niż wyznania miłosne.
Ale muszę przyznać że jedna scena mnie zaskoczyła. Spoiler alert! To że zginęła Taylah. I w jaki sposób. No tego zupełnie się nie spodziewałam.
Generalnie to nie jest aż tak zła książka (niestety czytałam gorsze dlatego daję 5), ale nie jest też na tyle dobra abym miała ją komuś polecać. Ja się za nią zabrałam bo już ładne kilka lat stała na półce. Myślę że gdyby nie główna bohaterka i to że faktycznie autorka skupiła się tu na historii miłosnej a nie na anielskiej misji to byłoby znacznie lepiej.

Jestem świeżo po skończeniu całej trylogii, a pierwszy tom przeczytałam grubo ponad miesiąc temu ale tym razem nie zrobię tylko podsumowania całości a skupię się na każdym tomie osobno.
Z powodu rozszerzającego się zła i zepsucia na Ziemii pojawiają się wysłannicy niebios. Do sennego miasteczka Venus Cove trafiają archanioł Gabriel, serafin Ivy oraz młodszy anioł Bethany....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie lubię zostawiać niedokończonych serii, więc katowałam się dalej “cudnymi” Dworami. Aż nie wiem od czego zacząć…
No dobrze, ta część opowiada o Neście i Kasjanie. Jak to Nesta nie może poradzić sobie z traumą, jak to oboje nie mogą poradzić sobie z pożądaniem. No i w sumie z fabuły to by było tyle. Gdzieś tam w tle mamy wątek z jedną ludzką królową (tą która weszła do Kotła) i ciążą Feyry, ale jakoś tak człowiek czytając tą książkę zupełnie nie zwracał na to uwagę. Jeśli sami główni bohaterzy nie przejmują się tym to dlaczego czytelnik ma się tym przejąć.
No nadal nie mogę polubić żadnej z postaci. No każda jest irytująca. Wszyscy są tam tak piękni i dobrzy, żadnych wad - poza Nestą oczywiście. Nesta jest zła i samolubna bla bla bla. Taa, a Rhysand utrzymujący prawdę przed Feyrą i chęcią zamordowania Nesty za to, że powiedziała swojej siostrze czym grozi jej ciąża jest bez skazy. Serio? Boże każda z tych postaci jest tak denna że aż śmieszna.
Tylko Lucien, tylko jego jest mi żal. I domyślam się, że autorka nie sprawi, że będzie z Elainą. Ewidentnie widać, że Elaina go odrzuci dla Azriela. Bo czemu nie? Przecież siostry muszą wybrać “braci” (i tu właśnie przewracam oczami). I rozumiem, że może będzie chciała przez to pokazać, że “jesteś Panią własnego losu” ale na siłę parować wszystkie siostry ze świętą trójcą? Bicz pliz.
Bardziej niż książkę z rodzaju fantastyki czułam, że czytam porno. Scen seksu było dużo, scen wspominających seks, pożądanie itp. było jeszcze więcej. I jak już wspominałam przy recenzji poprzednich tomów, naprawdę nie mam problemu z takimi rzeczami, ale Pani Maas serio przesadza. “Dwór srebrnych płomieni” powinien być oznaczony jako 18+.
Męczyłam się z tą książką. Fabuła słaba, postaci irytujące w sumie jeszcze bardziej niż poprzednio. Ta seria powinna zostać zakończona po trzech tomach. Nie widzę sensu ciągnąć tego dalej. Ale mają być kolejne części (na które nie wiem czy będę miała siły aby przeczytać) - ewidentny skok na łatwą kase.
A, mam jeszcze jeden problem z tą książką. W sumie ten sam co z poprzednimi. Nie czytałam tego w oryginale i nie wiem do końca czy to jest wina autorki, że ma bardzo słaby warsztat pisarski, czy wina tłumaczy. Liczne literówki to na pewno wina tłumaczy (których tu było aż pięciu!) i korektorów (nawet jest literówka w imieniu… Jurien…). A niektóre zdania były tak napisane, że ciężko było zrozumieć o co chodzi.
A jedno zdanie to już moja osobista wisienka na torcie (dzieci nie czytajcie tego): “Jego jądra łaskotały ją przy każdym mocarnym pchnięciu”. No padłam. Już dawno nic mnie tak nie rozbawiło jak to ;)
Czy polecam? Absolutnie nie.

Nie lubię zostawiać niedokończonych serii, więc katowałam się dalej “cudnymi” Dworami. Aż nie wiem od czego zacząć…
No dobrze, ta część opowiada o Neście i Kasjanie. Jak to Nesta nie może poradzić sobie z traumą, jak to oboje nie mogą poradzić sobie z pożądaniem. No i w sumie z fabuły to by było tyle. Gdzieś tam w tle mamy wątek z jedną ludzką królową (tą która weszła do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. No, coś w tym jest.

Wiedziona ciekawością czemu to praktycznie wszyscy bookstagramerzy zachwycają się twórczością Sarah J. Maas postanowiłam sama się o tym przekonać i sięgnęłam po Dwory. Czy był to dobry wybór? Otóż niestety nie.

Miał to być retelling baśni o Pięknej i Bestii osadzony w świecie fae. No niech jej będzie. Pierwszy tom był powiedzmy… znośny. I gdyby na tym cała historia się skończyła to pewnie dałabym większą ocenę. Ale nie… Sam pomysł na książkę nie był zły. Człowiek trafia na dwór fae i się w sobie zakochują i okazuje się, że ich miłość może zdjąć klątwę nałożoną na cały lud Prythianu. Ot taka historyjka miłosna. I serio, gdyby to skończyło się na jednym tomie…
Ale zacznijmy od początku:
Sceny seksu. Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że ja mam jakiś problem z takimi scenami. Broń Boże, ale im dalej się to czytało to odnosiło się wrażenie, że staje się to głównym celem tych książek i bohaterowie o niczym innym nie myślą. No i co mnie najbardziej wkurza? To samo co w przypadku książek o Grey’u - niech mi ktoś wyjaśni dlaczego oni się wszyscy uparli na jedno określenie spełnienia? Feyry świadomość roztrzaskuje się na milion kawałków… Rhysand ryczy tak, że aż góry drżą… I nie zapomnijmy o kurczących się palcach Feyry. Błagam niech już ona skończy z takimi opisami bo mnie już brzuch od śmiechu boli. Jednym słowem są kiczowate.
Scena w Dworze Koszmarów w drugim tomie. Jak nazwa wskazuje - koszmar. Bardzo niesmaczna scena. I nawet biorąc pod uwagę charakter Feyry i to co przeżyła w pierwszej części aż dziw bierze, że zgodziła się odegrać taką scenę. No ale jak widać każdy moment jest dobry aby się pomacać z Rhysandem..
Pomijam piękno praktycznie każdej postaci, ale do diaska czy cała świta Dworu Nocy musi być najpotężniejsza w historii (tu przewracam oczami). Pozostawię to bez komentarza.
Plot twisty. Ojezu! Dramat. Najbardziej bawił mnie fakt, że szykując się do wojny nagle okazywało się, że prawie wszyscy co sprzyjali z Hybernią, nagle stawali po ich stronie (ekhm ekhm np. Jurian) No bardzo wygodne. A ta cała historia z tą szóstą królową co to niby była uwięziona przez kogoś tam i dziwnym trafem po zakończeniu wojny została tymczasowo zwolniona z klątwy… Serio?
Tamlin. Nigdy nie zrozumiem dlaczego autorka tak potraktowała tą postać - zrobiła z niego największego drania tylko po to aby Feyra była jednak z Rhysandem. Współczuje mu.
Rhysand. Czym się tu zachwycać? Tym, że non stop chodził i robił z siebie męczennika? Jaki to on nie był biedny kiedy Feyra kochała kogoś innego. Jaki to on nie jest potężny? Jak jego umysł przeniósł się z mózgu do krocza? Jaki on nie jest wspaniałomyślny ale jakoś nikomu nie potrafi wybaczyć bo “w przeszłości skrzywdził Feyrę”? Że tak powiem bicz plis.
Lucien. Tak naprawdę to była jedyna postać którą polubiłam i autentycznie jest mi jej żal. Był przyjacielem Feyry. Pod górą zaryzykował i starał się jej pomóc jak mógł (nie będąc najpotężniejszym fae w historii jak Rhys). Próbował przemówić Tamlinowi do rozsądku. A i tak w trzeciej części wszyscy traktowali go jak trędowatego. “Bo mógł zrobić więcej” no właśnie, że nie, nie mógł. Żałuje, że autorka dała mu Elaine za towarzyszkę bo już to widać, że to nigdy nie będą razem - czyli kolejna kara za jego “przewinienia”. Eh.
Feyra. Ah ta nasza Feyra. Zmieniła się najbardziej ze wszystkich i to wcale nie na lepsze. Taki drugi Rhysand się z niej zrobił. Jedyne co było w niej ciekawe to jej droga do wyleczenia swojego zdrowia mentalnego. I to wszystko.
Resztę postaci pominę bo nie mam nic ciekawego o nich do dodania. Po prostu sobie są. A robienie tak nagle z Mor lesbijkę… widać, że nie ma na nią pomysłu.
Towarzysz. Tak wiele razy to słowo się przewinęło.. W Dworze szronu i blasku gwiazd słowo to padło aż 49 razy na 227 stron… Tak, wiemy, że jesteście sobie przeznaczeni. Nie musicie o tym co chwilę nam przypominać.

I mogłabym tak jeszcze dużo wymieniać, ale już przestanę was męczyć ;)
Jeśli chodzi i styl pisania… ciężko mi go określić bo nie wiem czy w tym przypadku nie jest to wina samego tłumaczenia, ale momentami składnia to leżała i kwiczała. Oraz osoby odpowiedzialne za korektę nie wywiązały się ze swojego zadania - dużo literówek.

Przede mną ostatni (na tą chwilę) tom tej serii. Ciekawość nadal mną kieruje. Tym razem jestem ciekawa jak bardzo badziewna będzie następna część. I trzy kolejne które podobno mają być :D Co mnie cieszy, że tym razem superpara nie będzie głównym tematem.

Czy na tą chwilę polecam? Nie, chyba, że ktoś tak jak ja lubi takie szmiry poczytać od czasu do czasu :) i nie porzuca serii ;) tym wszystkim życzę powodzenia w lekturze :D

Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. No, coś w tym jest.

Wiedziona ciekawością czemu to praktycznie wszyscy bookstagramerzy zachwycają się twórczością Sarah J. Maas postanowiłam sama się o tym przekonać i sięgnęłam po Dwory. Czy był to dobry wybór? Otóż niestety nie.

Miał to być retelling baśni o Pięknej i Bestii osadzony w świecie fae. No niech jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

12 lat...
12 lat temu sięgnęłam po pierwszy tom Ulysses'a. Ah co za wspaniała podróż to była. Z niecierpliwością sięgałam po kolejne tomy i do teraz się to nie zmieniło. Bolało mnie to że tak długo musieliśmy czekać na ostatnie części ale w końcu jest.
Ostatnia, a zarazem pierwsza ponieważ to tutaj dowiadujemy się jak tytułowy bohater zostaje posiadaczem tajemniczej Willi Argo i jej magicznych drzwi. Jak poznaje swoich wiernych przyjaciół. Jakie przygody oni przeżywali kiedy byli dziećmi...
Książka jak zawsze nie rozczarowuje. Czyta się ją przyjemnie, historia jak zawsze wciąga. Smutno tylko z jednego powodu - że nie będzie już kolejnych przygód. A tą częścią autor dał nam smaka na więcej (np. pierwsze spotkanie z Miejscami z Wyobraźni).
Niezmiennie - gorąco polecam. I nie tylko młodszym, ale tym starszym czytelnikom też :)

12 lat...
12 lat temu sięgnęłam po pierwszy tom Ulysses'a. Ah co za wspaniała podróż to była. Z niecierpliwością sięgałam po kolejne tomy i do teraz się to nie zmieniło. Bolało mnie to że tak długo musieliśmy czekać na ostatnie części ale w końcu jest.
Ostatnia, a zarazem pierwsza ponieważ to tutaj dowiadujemy się jak tytułowy bohater zostaje posiadaczem tajemniczej Willi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie była to tragiczna lektura, aczkolwiek jakoś wyszło, że nie doczytałam jej do końca.

Nie była to tragiczna lektura, aczkolwiek jakoś wyszło, że nie doczytałam jej do końca.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Ballada ptaków i węży" sprawiła, że mam mieszane uczucia co do niej. Czy mi się spodobała? I tak i nie. Fabuła jest bardzo ciekawa i wciągająca. Poznajemy Kapitol jeszcze odczuwający skutki wojny sprzed 10 lat, kiedy nie jest piękny i kolorowy i bogaty jak w trylogii "Igrzysk Śmierci". To miasto odbudowuje się powoli i zachowuje pozory bogactwa tak jak nasz główny bohater Coriolanus Snow, który za wszelką cenę chce odbudować dobre imię rodziny.
Autorka pokazuje nam również jak wyglądały pierwsze Głodowe Igrzyska. Dość prymitywne, nieludzkie (jak np. trzymanie trybutów w klatce w ZOO) i dobitnie pokazane, że były karą dla Dystryktów za rebelię. Na naszych oczach Igrzyska ewoluują w te, które każdy z fanów dobrze zna - w wielkie show którym żyje cały Kapitol.
Na dożynkach poznajemy trybutów, w tym Lucy Gray, niezwykłą dziewczynę z najbiedniejszego 12 Dystryktu, która wywraca życie Coriolanusa do góry nogami.
No i wszystko fajnie, pięknie ale. Rozumiem co autorka chciała przekazać robiąc głównym bohaterem przyszłego prezydenta Snow'a. Nie każdy człowiek rodzi się zły, że czasami to sytuacja życiowa, różne doświadczenia popychają kogoś do złych czynów. I ok, jakby to była inna postać to nie miałabym z tym problemy bo przemiana jaką przeszedł w tej książce była świetnie pokazana. Mam problem z tym, że według mnie na siłę próbuje trochę wybielić okrutnego Snow'a. Niestety ale ja tego nie kupuję. Przykro mi bardzo ale takie jest moje zdanie.
Pomimo tego książkę czytało mi się bardzo dobrze. Jak pisałam na początku mocno mnie wciągnęła tylko mnie ten Corio kuł w oczy. I w sumie jeszcze ten ostatni rozdział. Nie pasuje kompletnie do całej przemiany bohatera i zrobiony byle jak byle by zakończyć wątek.
Niemniej książkę polecam wszystkim fanom "Igrzysk" bo naprawdę warto przeczytać choćby dlatego aby zobaczyć jak kiedyś organizowano Igrzyska.

"Ballada ptaków i węży" sprawiła, że mam mieszane uczucia co do niej. Czy mi się spodobała? I tak i nie. Fabuła jest bardzo ciekawa i wciągająca. Poznajemy Kapitol jeszcze odczuwający skutki wojny sprzed 10 lat, kiedy nie jest piękny i kolorowy i bogaty jak w trylogii "Igrzysk Śmierci". To miasto odbudowuje się powoli i zachowuje pozory bogactwa tak jak nasz główny bohater...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Już dawno nie czytałam książki, która tak mocno mnie wciągnęła. Jedyne o czym myślałam to tylko o tym aby jak najszybciej wrócić do domu i dowiedzieć się jak historia potoczyła się dalej.
Książka opowiada o klasie gimnazjalistów losowo wybranych do wzięcia udziału w rządowym "programie". Otóż zostali porwani i potajemnie wysłani na wyspę gdzie odbyć się miała brutalna gra - aby wygrać musisz zabić swoich kolegów i koleżanki. Tylko jedna osoba może przeżyć…
Aż ciężko mi opisać swoje wrażenia po lekturze. Książka jest przegenialna (tak wiem, nie ma takiego słowa). Autor ma bardzo przyjemne pióro dzięki czemu gładko mi się ją czytało. Ciekawie przedstawiona została cała fabuła. Prawie każdy rozdział był z perspektywy innego ucznia co pozwala poznać nam wszystkie uczucia uczniów - i tych dobrych i tych złych. Przez co poznajemy również nieszczęsny koniec każdej postaci.
Jedyny lekki niedosyt jaki odczułam to fakt, że autor zostawił otwarte zakończenie. Po tylu emocjach i zżyciu się z niektórymi postaciami miałam nadzieję na coś więcej, ale to tylko lekki niedosyt. Nie zepsuło mi to frajdy z całej książki.
Z chęcią poleciłabym ją każdemu, ale ma bardzo szczegółowe, brutalne opisy i nie każdy może coś takiego znieść. (Mnie tylko ruszyła scena z oczami 😨)
I nie, nie uważam że "Igrzyska Śmierci" to plagiat. Owszem, Suzanne Collins zapewne się inspirowała "Battle Royale" ale to jednak zupełnie dwie inne książki.

Już dawno nie czytałam książki, która tak mocno mnie wciągnęła. Jedyne o czym myślałam to tylko o tym aby jak najszybciej wrócić do domu i dowiedzieć się jak historia potoczyła się dalej.
Książka opowiada o klasie gimnazjalistów losowo wybranych do wzięcia udziału w rządowym "programie". Otóż zostali porwani i potajemnie wysłani na wyspę gdzie odbyć się miała brutalna gra -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie nastawiałam się na dużo przy tej kontynuacji Kronik i całe szczęście bo mocno bym się rozczarowała. Rozumiem, że wplątując Kobalosów w głównej serii to trzeba było to teraz rozwiązać, ale jak dla mnie ta trylogia mogłaby w ogóle nie powstać. Zakończenie pierwszej serii było całkiem dobre.
Całą trylogię generalnie czytało się bardzo przyjemnie jak zawsze a to dzięki stylowi pisana Josepha Delaneya. Fabularnie i postaciowo miała swoje wzloty i upadki. Trochę czuje niedosyt po tym jak Kobalosi poddali się po upadku Talkosa. Za to bitwy były ciekawie opisane. Fajnie, że wróciła postać Wijca, ale jednak nie został wykorzystany w pełni. Mam wrażenie, że autor zaczął wątek z Haizdanami przeciwstawiających się inwazji i porzucił go w trakcie. Natomiast podobały mi się wątki Grimalkin w Mroku.
Co do postaci. Naprawdę nie wiem dlaczego autor postanowił stworzyć Jenny i "siódmą córkę siódmej córki". Chyba tylko po to aby na siłę wcisnąć żeńską postać. Była postacią nudną i irytującą. Niby chciała się uczyć od Toma a miała go w głębokim poważaniu. Nie płakałam po niej.
Alice. Szczerze przeżyłabym bez niej. Już na końcu pierwszej serii ciężko było mi ją strawić to tu wraca jak gdyby nigdy nic i jeszcze taki kit wciska. A potem się obraża, że Tom jej nie ufa. A niby na jakiej podstawie ma nagle znowu bezgranicznie jej ufać? Ech.
O dziwo Tom jako nowy stracharz spodobał mi się. Trochę rzucony w głęboką wodę po śmierci mistrza ale jak dla mnie dał radę. Aczkolwiek to co stało sie na sam koniec trylogii to już lekkie przegięcie. Tutaj autor już popłynął nieźle.
Generalnie nie są to złe książki, ale po genialnej pierwszej serii człowiek oczekiwał czegoś innego. I szkoda, że wydawnictwo wybrało amerykańskie okładki, które są trochę szpetne.

Nie nastawiałam się na dużo przy tej kontynuacji Kronik i całe szczęście bo mocno bym się rozczarowała. Rozumiem, że wplątując Kobalosów w głównej serii to trzeba było to teraz rozwiązać, ale jak dla mnie ta trylogia mogłaby w ogóle nie powstać. Zakończenie pierwszej serii było całkiem dobre.
Całą trylogię generalnie czytało się bardzo przyjemnie jak zawsze a to dzięki...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Po drugiej stronie Lauren Affe, Aleksi Briclot, Keith Champagne, Jody Houser, Stefano Martino
Ocena 5,9
Po drugiej str... Lauren Affe, Aleksi...

Na półkach: ,

Niestety komiks szału nie robi. Serial jak dla mnie jest genialny i wiem, że miało być tu pokazane jak Will radził sobie po drugiej stronie, ale jakoś mnie to bie przekonało. Akcja działa sie bardzo szybko (za szybko jak na to ile czasu minęło w serialu podczas jego zniknięcia), ma zdecydowanie za mało dymków z dialogami, no i kreska. Miała sprawić że bohaterowie będą wyglądać identycznie jak w rzeczywistości ale nie wyszło. Joyce w ogóle siebie nie przypomina.
Taka sobie opowiastka na 20 minut... to już Giganty z Kaczorem Donaldem dłużej się czyta.

Niestety komiks szału nie robi. Serial jak dla mnie jest genialny i wiem, że miało być tu pokazane jak Will radził sobie po drugiej stronie, ale jakoś mnie to bie przekonało. Akcja działa sie bardzo szybko (za szybko jak na to ile czasu minęło w serialu podczas jego zniknięcia), ma zdecydowanie za mało dymków z dialogami, no i kreska. Miała sprawić że bohaterowie będą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po długim czasie nareszcie doczekałam się kolejnego tomu. I nie powiem trochę mnie on zaskoczył. Otóż mimo, że został jeszcze jedna część do wydania to tutaj tak naprawdę zakończyła się cała historia. (Z tego co się zorientowałam ostatni tom będzie się rozgrywał na długo przed startem całej serii)
Jak zawsze książka generalnie mi się podobała ale odczuwam lekki niedosyt. Ciągle miałam nadzieję, że jednak któreś z bliźniaków pojawi się na sam koniec. Niestety mimo iż byli bohaterami przez 12 części to tutaj autor już ich nie wprowadził. Nie przypadł mi gustu wątek romantyczny między Miną a Rickiem - jak dla mnie trochę na siłę zrobiony.
Z kolei ostatnia bitwa w obronie Kilmore Cove była bardzo pomysłowa. Na plus również pomysł wyprawy Murray'a śladami Huxley'a.
Jako że historia ma tutaj swój koniec moim zdaniem wszystkie wątki zostały zamknięte. Ale to tak na prawdę okaże się jak przeczytam wszystkie książki jeszcze raz i to jednym ciągiem :)
Oceniając całą serię - jest to bardzo ciekawa przygodówka dla młodszych czytelników jak i starszych :) i mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na ostatni tom kolejnych dwóch lat.

Po długim czasie nareszcie doczekałam się kolejnego tomu. I nie powiem trochę mnie on zaskoczył. Otóż mimo, że został jeszcze jedna część do wydania to tutaj tak naprawdę zakończyła się cała historia. (Z tego co się zorientowałam ostatni tom będzie się rozgrywał na długo przed startem całej serii)
Jak zawsze książka generalnie mi się podobała ale odczuwam lekki niedosyt....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I dotarliśmy do końca. Zarwałam pół nocy żeby dowiedzieć się jak skończyła się cała seria.
W tym tomie mieliśmy dużo zwrotów akcji. I mam wrażenie, że w końcu Tom dojrzał.
Historia jak zawsze wciągająca, ale jedna kwestia mnie rozczarowała. A mianowicie Alice. Jakoś nigdy specjalnie mnie nie urzekła jej postać (po prostu była i czasami irytowała), ale w tej części kompletnie mnie rozczarowała. I nie, nie chodzi mi o to, że oddała się Mrokowi bo to akurat było do przewidzenia, ale o coś innego (nie będę spoilerować).

Ale pomijając to to cała seria jest bardzo ciekawa. Często siedziałam po nocy żeby skończyć tom bo nie zasnęłabym nie wiedząc jak się kończy. Dzięki tej serii poznałam też dużo stworów z różnych wierzeń ludowych. Książki skierowane bardziej do młodszych odbiorców ale dorośli też powinni znaleźć w niej coś dla siebie ;) Niekiedy sceny są dość makabryczne więc zastanowiłabym się czy dałabym ją do czytania 10-latkowi :D Styl pisania jest bardzo fajny - czyta się łatwo i przyjemnie.

I na pewno sięgnę po kolejne tytuły Josepha Delaneya :) właśnie sięgam po kontynuację Kronik. Trochę się obawiam że może nie dorównać ale sie przekonamy :)

I dotarliśmy do końca. Zarwałam pół nocy żeby dowiedzieć się jak skończyła się cała seria.
W tym tomie mieliśmy dużo zwrotów akcji. I mam wrażenie, że w końcu Tom dojrzał.
Historia jak zawsze wciągająca, ale jedna kwestia mnie rozczarowała. A mianowicie Alice. Jakoś nigdy specjalnie mnie nie urzekła jej postać (po prostu była i czasami irytowała), ale w tej części...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W tej części przenosimy się daleko od Hrabstwa gdzie Stracharz jeszcze nigdy nie był. Jak co książkę i tu poznajemy nowe stworzenia Mroku - potężnych Kobalosów i masę innych stworów. Poznajemy tutaj historię jednego z Kobalosów - Wijca. Opowiada jak jedna umowa ze starym farmerem sprowadza na niego wyrok śmierci wydany przez Triumwirat jego ludu.
Historia bardzo ciekawa ale jednak dałabym ją jako osobną książek a nie jako kontynuacje w serii. Bo oprócz jednej już nam znanej postaci, która się tu pojawia, ten tom nie wnosi nic do głównej fabuły.
Pomimo to jak zawsze polecam :)

Edit: mały spoiler. Po przeczytaniu Kroniki Gwiezdnej Klingi ten tom nabiera więcej sensu. Ale nadal obstaje przy swoim - na moje powinien to być jako osobny tom ;)

W tej części przenosimy się daleko od Hrabstwa gdzie Stracharz jeszcze nigdy nie był. Jak co książkę i tu poznajemy nowe stworzenia Mroku - potężnych Kobalosów i masę innych stworów. Poznajemy tutaj historię jednego z Kobalosów - Wijca. Opowiada jak jedna umowa ze starym farmerem sprowadza na niego wyrok śmierci wydany przez Triumwirat jego ludu.
Historia bardzo ciekawa ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to