rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sporo przydatnych porad

Sporo przydatnych porad

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wiek niewinności" Edith Wharton to spojrzenie na klaustrofobiczny, zamknięty Nowy Jork, zbudowany z fasady niewinności, prawości, moralności. Jest ciekawie, bo raczej nie tak kojarzy nam się dziś ta amerykańska metropolia.

XIX wiek, snobistyczne, elitarne nowojorskie kręgi i nieodłączny w takich historiach trójkąt miłosny. Archer zaręcza się z niewinnym, poczciwym dziewczątkiem, ubranym przez rodzinkę w gorsecik tradycji i gotowych poglądów na świat. Wówczas poznaje jej kuzynkę, przybyłą z Europy Madame Olenską, która uciekła od męża, by "schronić się" w ramionach dawnych znajomych, którzy jej postępowania bynajmniej nie pochwalają. Madame Olenska nie przejmuje się konwenansami i przestaje z ludźmi spoza elity, do których należą na przykład (o zgrozo) artyści. Stara dobra Europa zepsuła ją i przyzwyczaiła do rozrywek, których w Nowym Jorku brakuje. Rodzina i Archer muszą więc zaznajomić Madame z miejscowymi zasadami, bo w Ameryce niektórych rzeczy robić nie wypada. Historia miłosna stara jak literatura, początkowo mnie śmieszyła, ale w końcu nie było tak banalnie i na pewno nie lukrowo. Raczej racjonalnie.

"Wiek niewinności" to niespieszna opowieść o ograniczonych ludziach oraz o ich bezsensownej egzystencji i rolach, jakie odgrywają w teatrze miejscowej elity. O negowaniu i uleganiu schematom oraz o zmianach, które zachodzą z czasem, w swoim własnym tempie. Jeśli ktoś lubi zagłębiać się w to wyperfumowane elitarne bagienko, nie powinien doznać zawodu. Książka raczej nie wyróżnia się z kręgu sobie podobnych, ale czyta się przyjemnie.

"Wiek niewinności" Edith Wharton to spojrzenie na klaustrofobiczny, zamknięty Nowy Jork, zbudowany z fasady niewinności, prawości, moralności. Jest ciekawie, bo raczej nie tak kojarzy nam się dziś ta amerykańska metropolia.

XIX wiek, snobistyczne, elitarne nowojorskie kręgi i nieodłączny w takich historiach trójkąt miłosny. Archer zaręcza się z niewinnym, poczciwym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Mit o Alarze" Ryszarda Feina to jedna z ambitniejszych pozycji z półki fantastyki, na którą udało mi się ostatnio trafić. Świetnie skonstruowany świat, w którym nie wszystko jest dopowiedziane, ale nie wszystko musi takie być: to świat mitologiczny, który sami bohaterowie poznają i oswajają - a czytelnik wraz z nimi. Dzięki temu wiedza o nim jest dawkowana i nie nuży, a samo znaczenie tytułu wyjaśnione jest pod koniec. Ale samo powołanie do życia fantastycznego świata to nie wszystko. I tutaj też Ryszard Fein pozytywnie mnie zaskoczył.

W powieści pojawiają się trzy krainy. Jedną z nich jest pierwotny Raj. Rajanie żyją w zgodzie ze sobą nawzajem i z naturą, są szczęśliwi, a z każdego negatywnego uczucia oczyszczają się, uważając je za demona. Żyją niemalże beztrosko, dopóki w ich kraju nie pojawią się nieznane demony - tym razem przybyłe z zewnątrz. Pomysł na opisanie Raju najbardziej mnie chyba zaskoczył. Ale to nie jedyny z wątków. Na południe od tego miejsca leżą wyspy Baleary, toczące wojnę z rozległym Imperium Słońca. Wyspiarze, wśród nich dzielny Andrygon i przebiegły Mesmefal, stawiają czoło wyznawcom Słońca, którym w walce pomaga... magia. Powieść jest wielowątkowa, a bohaterowie reprezentują każdą z krain i różnią się pod względem religii, frazeologii, a nawet sposobu mierzenia czasu. Konfrontacja paru wierzeń i światopoglądów wywołuje konflikty zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Rozterki i problemy bohaterów nie są wcale schematyczne, choć wiele z nich nawiązuje do mitologii i podań: egipskich, greckich, słowiańskich oraz do Biblii. Historie te są bardzo... ludzkie, a bohaterowie są niejednoznaczni i nie zawsze podążają w dobrą stronę. Dawno nie czułam potrzeby dokończenia cyklu, ale tym razem będę czekać na kontynuację, bo ciekawa jestem, jak autor rozwinie dalej akcję. Dla Rajan i dla Andrygona! Z całym przekonaniem mogę polecić 😃

"Mit o Alarze" Ryszarda Feina to jedna z ambitniejszych pozycji z półki fantastyki, na którą udało mi się ostatnio trafić. Świetnie skonstruowany świat, w którym nie wszystko jest dopowiedziane, ale nie wszystko musi takie być: to świat mitologiczny, który sami bohaterowie poznają i oswajają - a czytelnik wraz z nimi. Dzięki temu wiedza o nim jest dawkowana i nie nuży, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Lodowiec" J. V. Jensena to druga z sześciu powieści z serii "Długa podróż", która przyczyniła się do przyznania duńskiemu autorowi Nagrody Nobla. To jego własna reinterpretacja historii świata, tłumacząca powstanie mitów i biblijnych historii od pojawienia się człowieka, aż do wyprawy Kolumba. Akcja "Lodowca" ma miejsce w czasie epoki lodowcowej. Ludzie nie znają jeszcze ognia, a tropikalny raj znacząco się ochładza. Wędrują na południe, ale wypędzony z plemienia banita postanawia stawić czoło nadciągającemu lodowcowi. Bardzo to darwinowskie, naturalistyczne i opisowe, przez co nudzi okropnie.

"Lodowiec" J. V. Jensena to druga z sześciu powieści z serii "Długa podróż", która przyczyniła się do przyznania duńskiemu autorowi Nagrody Nobla. To jego własna reinterpretacja historii świata, tłumacząca powstanie mitów i biblijnych historii od pojawienia się człowieka, aż do wyprawy Kolumba. Akcja "Lodowca" ma miejsce w czasie epoki lodowcowej. Ludzie nie znają jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Biały pejzaż" to zbiór krótkich (i paru dłuższych) opowiadań o ludziach. Ludziach pozornie normalnych, coś w sobie kryjących, duszących. Wystarczy jedna chwila, by ich życie ukazało się im i nam w innych barwach, by podjęli decyzję o zmianie lub by zmiana przyszła do nich. Czasem zakręcone, czasem nudnawe, czasem na pograniczu rzeczywistości i świata mentalnego bohaterów (te najlepsze). Bardzo różne. Warto przebrnąć przez początek, bo dalej jest lepiej. Ale mniej w nich tego stylu Boulangera znanego mi z jego dwóch pozostałych, przetłumaczonych na język polski książek: "Lustra" i "Czy zna pan Maronne" (od nich lepiej jest zacząć).
Sposób pisania Boulangera jest specyficzny, często trzeba się trochę skupić by nadążyć za akcją, za bohaterami, by zrozumieć, co się w ogóle dzieje i czy dalej patrzymy na nich z zewnątrz, czy może już z ich perspektywy, widząc rzeczy, których nie dane jest ujrzeć osobom postronnym. Mi ta dynamika, którą lepiej widać w innych jego książkach, bardzo odpowiada, choć po ocenach widać, że nie każdemu.

"Biały pejzaż" to zbiór krótkich (i paru dłuższych) opowiadań o ludziach. Ludziach pozornie normalnych, coś w sobie kryjących, duszących. Wystarczy jedna chwila, by ich życie ukazało się im i nam w innych barwach, by podjęli decyzję o zmianie lub by zmiana przyszła do nich. Czasem zakręcone, czasem nudnawe, czasem na pograniczu rzeczywistości i świata mentalnego bohaterów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Sto lat samotności" jest książką, jednym słowem, genialną. Nawet nie wiem, jak ją opisać, bo ciężko jest napisać coś, co odda jej wielowymiarowość, klimat i zawrze choć trochę tych emocji, których doświadczałam podczas czytania. A jaki jest ten klimat? Realno-baśniowy, liryczno-brutalny, zwyczajnie-nadzwyczajny. Duszny, odległy nieco, mitologiczny, zamknięty w sobie. Peryferia stają się tu centrum Wszechświata, a czas zatacza koło, stoi w miejscu i płynie własnym rytmem. Bohaterowie wydają się być nam wyjątkowo bliscy, a jednocześnie jakby mitologiczni. Całą powieść wypełniają echa przeszłości, dla nas - echa odległego świata. Dla mnie, mieszkanki Starego Kontynentu, który na świat wydał niosących postęp odkrywców i kolonizatorów, powieść ta wydaje się nieść zwłaszcza smutny przekaz zapomnienia i samotności krajów postkolonijnych. Bo "plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi”.

"Sto lat samotności" jest książką, jednym słowem, genialną. Nawet nie wiem, jak ją opisać, bo ciężko jest napisać coś, co odda jej wielowymiarowość, klimat i zawrze choć trochę tych emocji, których doświadczałam podczas czytania. A jaki jest ten klimat? Realno-baśniowy, liryczno-brutalny, zwyczajnie-nadzwyczajny. Duszny, odległy nieco, mitologiczny, zamknięty w sobie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marcovaldo" to perypetie nawinego, prostego człowieka w wielkim betonowym mieście. Główny bohater, Marcovaldo (tak, to stąd ten dziwny tytuł, choć dalej niewiele to mówi), tęskni za naturą i poszukuje jej wokół siebie. Dostrzega to, na co inni uwagi nie zwracają. Czy to dlatego, że na pieniądzach mu nie zbywa i w wyścigu o dobra materialne uczestniczyć nie może? Książka prostsza od innych autorstwa Calvino, zarówno w konstrukcji, jak i w odbiorze. Ale ma w sobie coś uroczego. Bohater przypomina miejskiego Don Kichota, a przestrzeń wokół niego - kafkowski labirynt.

Marcovaldo" to perypetie nawinego, prostego człowieka w wielkim betonowym mieście. Główny bohater, Marcovaldo (tak, to stąd ten dziwny tytuł, choć dalej niewiele to mówi), tęskni za naturą i poszukuje jej wokół siebie. Dostrzega to, na co inni uwagi nie zwracają. Czy to dlatego, że na pieniądzach mu nie zbywa i w wyścigu o dobra materialne uczestniczyć nie może? Książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie Casanovy to wprost wymarzona materia na powieść, a spisane przez niego pamiętniki czyta się lekko i przyjemnie. Najciekawsze były jego wyprawy po Europie. Życie prowadził dość awanturnicze, więc często zmuszony był do opuszczenia krajów, w których się zatrzymał. Jak można się domyślić, mnie zainteresowały najbardziej opisy dziwacznych zwyczajów Anglików i pobytu w Polsce, skąd niestety dość szybko musiał zwiewać (po pojedynku z Branickim, król Poniatowski wymusił na nim opuszczenie kraju). Jakoś przypomniały mi te pamiętniki "Dekameron", choć czytało się je o wiele lepiej. Najgorsze było to pokawałkowanie, fragmenty poprzedzielane skrótami i nagle znajdujemy się w innym momencie życia i dużo nas omija. W Wikipedii znalazłam informację, że pamiętniki na polski przetłumaczono we fragmentach, stąd te braki. I teraz żałuję, że nie znam włoskiego...

Życie Casanovy to wprost wymarzona materia na powieść, a spisane przez niego pamiętniki czyta się lekko i przyjemnie. Najciekawsze były jego wyprawy po Europie. Życie prowadził dość awanturnicze, więc często zmuszony był do opuszczenia krajów, w których się zatrzymał. Jak można się domyślić, mnie zainteresowały najbardziej opisy dziwacznych zwyczajów Anglików i pobytu w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Sto lat samotności" mnie oczarowało i dlatego i tym razem spodziewałam się czegoś... więcej, głębiej, magiczniej. Nie żeby było źle, jeśli ktoś czyta dla romansu, bo bohaterowie są naprawdę skomplikowani i niejednoznaczni, a narrator osądu nie ułatwia i myślę, że można się spierać, czy Fermina była szczęśliwa z Urbino czy nie, czy Florentino był wrażliwym marzycielem, czy zdeprawowanym zdobywcą kobiecych ciał, bo o serca raczej się nie troszył. Czytałam, że Marquez powiedział w jakimś wywiadzie, że trzeba czytać ostrożnie, aby nie wpaść w jego pułapkę. Cokolwiek tą pułapką było. Miałam tę fabułę jeszcze przemyśleć, przeanalizować, ale właściwie to mi się jakoś nie chce. Nie wiem więc, czy pozostanę w tej pułapce, czy jednak udało mi się ją ominąć.

"Sto lat samotności" mnie oczarowało i dlatego i tym razem spodziewałam się czegoś... więcej, głębiej, magiczniej. Nie żeby było źle, jeśli ktoś czyta dla romansu, bo bohaterowie są naprawdę skomplikowani i niejednoznaczni, a narrator osądu nie ułatwia i myślę, że można się spierać, czy Fermina była szczęśliwa z Urbino czy nie, czy Florentino był wrażliwym marzycielem, czy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W świetle i w mroku. Opowiadania inspirowane malarstwem Edwarda Hoppera Megan Abbott, Jill D. Block, Lawrence Block, Robert Olen Butler, Lee Child, Nicholas Christopher, Michael Connelly, Jeffery Deaver, Craig Ferguson, Stephen King, Joe R. Lansdale, Gail Levin, Warren Moore, Joyce Carol Oates, Kristine Kathryn Rusch, Jonathan Santlofer, Justin Scott
Ocena 6,6
W świetle i w ... Megan Abbott, Jill ...

Na półkach:

Pomysł Lawrence'a Blocka na ten zbiór opowiadań był świetny: jeden pisarz, jeden obraz Hoppera, jedno opowiadanie. To ten pomysł mnie zaciekawił - i Hopper. Jego obrazy aż się proszą o opowiedzenie o nich historii. I one były tu najlepsze. Co do samego zbioru - dużej wartości literackiej to on nie przedstawia. Dobry pomysł nie wystarczy. A wykonanie w wielu przypadkach było byle jakie (poza może dwoma opowiadaniami, które mi się spodobały). A pomysłodawca jakby ratuje się przed krytyką swojej osoby: a to ten nie dostarczył opowiadania na czas, stąd jakiś obraz w przedmowie, a to notatka o niezgodności tytułu opowiadania z obrazem, którą tak bym przeoczyła, a to wiadomość, że Stephen King nie miał czasu napisać opowiadania, a potem jednak napisał. Jakby to miało je w jakikolwiek sposób usprawiedliwić: to jedno z najgorszych, okrutny obrazek bez żadnej puenty. W ogóle dużo tu sensacji, kryminału, przemocy, gwałtu. To nie piękne słowa, to nie obrazy Hoppera: to XXI-wieczna wyobraźnia rozwinięta na bazie "Kryminalnych zagadek Miami" i czego tam jeszcze nie wyprodukowano.

Pomysł Lawrence'a Blocka na ten zbiór opowiadań był świetny: jeden pisarz, jeden obraz Hoppera, jedno opowiadanie. To ten pomysł mnie zaciekawił - i Hopper. Jego obrazy aż się proszą o opowiedzenie o nich historii. I one były tu najlepsze. Co do samego zbioru - dużej wartości literackiej to on nie przedstawia. Dobry pomysł nie wystarczy. A wykonanie w wielu przypadkach było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez połowę czasu przekonana byłam, że rzecz dzieje się w Anglii, z racji jej zimnego, nieco mrocznego klimatu - a to Massachusetts! Nie słuchajcie lubimyczytac, bo ono też dało się na to nabrać. Romatyczno-tragiczna historia i tajemniczy przy pierwszym spotkaniu bohater. Trochę w klimacie "Wichrowych wzgórz", ale historia i bohaterowie o wiele prostsi. Choć na tę prostotę narzekać nie można. A to dlatego, że we wstępie autorka wyjaśnia, o czym pisze, czemu tak, czemu tak jest, jej zdaniem, lepiej. Podoba mi się taki wstęp, dzięki niemu spokojniej się można powierzyć w ręce autorki.

Przez połowę czasu przekonana byłam, że rzecz dzieje się w Anglii, z racji jej zimnego, nieco mrocznego klimatu - a to Massachusetts! Nie słuchajcie lubimyczytac, bo ono też dało się na to nabrać. Romatyczno-tragiczna historia i tajemniczy przy pierwszym spotkaniu bohater. Trochę w klimacie "Wichrowych wzgórz", ale historia i bohaterowie o wiele prostsi. Choć na tę prostotę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nasze dusze są płótnem, na które artysta kładzie farby; ich odcienie są naszymi uczuciami, ich światłocień - światłem radości i cieniem smutku"

" Księga herbaty" autorstwa Kakuzo Okakury to wytchnienie dla zmęczonej duszy. To spojrzenie na otaczającą nas codzienność w nowy sposób, w poszukiwaniu piękna w prostocie, szczęścia w tym, co nieidealne. Przypomnienie o szacunku do drugiego człowieka i do natury. Metaforyczny, bardzo obrazowy język pozwala zanurzyć się nie tylko w herbacie, ale także w mentalności Wschodu, w innej religijności, innym spojrzeniu na życie. Okakura krytykuje Zachód, brak chęci zrozumienia Japonii i Chin. Przybliża je nam, kropla po kropli sączy w uszy czytelnika opowieść pełną miłości i sentymentu do rodzinnego kraju. Poprzez herbatę, opis towarzyszących jej parzeniu ceremonii, ich mistrzów, wystroju herbacianego pokoju, Okakura prowadzi nas w stronę metafizyki. Tego, co w naszej kulturze z herbatą się nie wiąże. Sposobu na życie.

"Nasze dusze są płótnem, na które artysta kładzie farby; ich odcienie są naszymi uczuciami, ich światłocień - światłem radości i cieniem smutku"

" Księga herbaty" autorstwa Kakuzo Okakury to wytchnienie dla zmęczonej duszy. To spojrzenie na otaczającą nas codzienność w nowy sposób, w poszukiwaniu piękna w prostocie, szczęścia w tym, co nieidealne. Przypomnienie o szacunku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Proszę mi doradzić. Czyje życie mam sobie wybrać?" mówi, wchodząc do biblioteki, jedna z bohaterek "Lustra". "Aby nie nasze" odpowiada bibliotekarz. Czyżby? Okazuje się, że takie też w tej bibliotece podają. Ale od początku...

Akcja powieści Daniela Boulangera dzieje się w prowincjonalnej mieścinie Ici, miasteczku "tak niedużym, że wyjść do niego można było tylko w głąb". Pewnego dnia ginie w wypadku miejscowy bibliotekarz, trochę dziwak, trochę samotnik, nieodkryty autor, który do biblioteki podrzucił bezimienny rękopis. Natrafiają na niego następcy bibliotekarza, którzy odkrywają, że opowieść tam zawarta jest o nich i o ich miasteczku, oglądają w nim samych siebie jak w lustrze, a jednocześnie dowiadują się, co ma się zdarzyć za chwilę. W rękopisie zawarta została bowiem przyszłość.

Akcja dość interesująca i prowokująca wiele pytań. Czym tak naprawdę jest rękopis? Czy stary bibliotekarz przewidywał, czy kreował przyszłość? Czy następuje ona sama z siebie, czy zostaje wyzwolona podczas czytania? Czym tak naprawdę jest rzeczywistość i kto ją tworzy? I kim są ludzie, którzy mieszkają obok nas, czego w nich nie dostrzegamy?

To, co zachwyciło mnie w książce to nie sama jej materia. To też sposób jej opowiedzenia. Czytałam ją celowo wolniej niż mam w zwyczaju, żeby po prostu rozkoszować się tym językiem, jego plastycznością i łatwością, z jaką narrator zdaje się opisywać zdarzenia, przeskakiwać od rzeczywistości do rękopisu, od jednego bohatera do drugiego, wszystko jest bardzo płynne i dynamiczne. Czytając recenzje, zauważyłam, że wielu osobom to łączenie różnych płaszczyzn i bohaterów sprawiało trudność i zniechęcało. Moim zdaniem jednak warto po prostu dać się ponieść narracji, a ten oniryczny klimat i gra prowadzona z czytelnikiem, pomieszanie światów rzeczywistego i powieściowego to największa zaleta tej krótkiej książki.

"Proszę mi doradzić. Czyje życie mam sobie wybrać?" mówi, wchodząc do biblioteki, jedna z bohaterek "Lustra". "Aby nie nasze" odpowiada bibliotekarz. Czyżby? Okazuje się, że takie też w tej bibliotece podają. Ale od początku...

Akcja powieści Daniela Boulangera dzieje się w prowincjonalnej mieścinie Ici, miasteczku "tak niedużym, że wyjść do niego można było tylko w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W "Jeziorze Księżycowym", zbiorze dwóch opowiadań połączonych ze sobą miejscem akcji i bohaterami, Eudora Welty serwuje nam smak dzieciństwa i gorącego, południowoamerykańskiego lata. Dziecięce zabawy, zamknięta społeczność prowincjonalnego miasteczka i plastyczne opisy przyrody tworzą nostalgiczny klimat.

Pierwsze opowiadanie to "Koncert Czerwcowy". Jego bohaterkami są dziewczęta uczęszczające na lekcje gry na pianinie u panny Ekhart, cudzoziemki, która szczególną miłością darzy jedną ze swoich uczennic, utalentowaną Virgie. Gdy po latach powraca do miasteczka i udaje się do opustoszałego dawnego studia, w którym udzielała lekcji, obserwuje ją mieszkający naprzeciwko Loch. Chłopiec podgląda też Virgie, która w tym samym domu spotkała się właśnie potajemnie z marynarzem.

Akcja "Jeziora Łabędziego" rozgrywa się w obozie letnim nad tytułowym jeziorem. Obserwujemy dziecięce figle, postać wyróżniającej się spośród dziewcząt sierotki Easter i ponownie pojawiającego się Locha. Opisany jest bohaterski czyn, ratowanie życia, przypominające uprawianie miłości (ciekawy opis).

Ta krótka książeczka jest naprawdę dobra. Zbyt krótka, żeby porządnie zachwycić, ale czytało się przyjemnie.

W "Jeziorze Księżycowym", zbiorze dwóch opowiadań połączonych ze sobą miejscem akcji i bohaterami, Eudora Welty serwuje nam smak dzieciństwa i gorącego, południowoamerykańskiego lata. Dziecięce zabawy, zamknięta społeczność prowincjonalnego miasteczka i plastyczne opisy przyrody tworzą nostalgiczny klimat.

Pierwsze opowiadanie to "Koncert Czerwcowy". Jego bohaterkami są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przeciwieństwo między morzem a ziemią żyło w nim zawsze w postaci niepokoju i przyciągania: kiedy jest na morzu, tęskni za domem, a gdy zanurzy palce w ziemi, stale przyłapuje się na spoglądaniu ku rybom i głębinie".

Roy Jacobsen i jego "Niewidzialni"... no cóż. Mam mieszane odczucia. Z jednej strony powieść klimatyczna, prosta, oszczędna w środkach. Emocje buzują pod powierzchnią, wypływają w postaci zachowania i słów bohaterów, nigdy nie dają się jednak poznać jednoznacznie za pośrednictwem narratora. To czytelnik musi uważnie obserwować. Piękny język, smakowanie słów; i to w tym języku i w bohaterach dzieje się najwięcej, bo akcja nie jest jakoś mocno rozbudowana. Ale jak może być rozbudowana, skoro "Niewidzialni" to opowieść o życiu na wyspie. Jedna rodzina, samotny dom na wyspie i ludzie, którzy nie dość, że muszą mierzyć się z siłami przyrody, to muszą także stale mierzyć się z samymi sobą, kłócić i pomagać sobie nawzajem, razem walczyć o przetrwanie.

Muszę przyznać, że czyta się dość monotonnie. Ma swój klimat, ale płynie dość leniwie, nie porywa. Właściwie to płynie w rytmie takiego samowystarczalnego niemalże życia, życia na skrawku ziemi porzuconym gdzieś na morzu. Choć w sumie, jak widać w powieści, nie da się być zupełnie samowystarczalnym, nawet będąc w posiadaniu własnej wyspy. Kolejna skandynawska powieść o krańcu świata i walce z żywiołem.

"Przeciwieństwo między morzem a ziemią żyło w nim zawsze w postaci niepokoju i przyciągania: kiedy jest na morzu, tęskni za domem, a gdy zanurzy palce w ziemi, stale przyłapuje się na spoglądaniu ku rybom i głębinie".

Roy Jacobsen i jego "Niewidzialni"... no cóż. Mam mieszane odczucia. Z jednej strony powieść klimatyczna, prosta, oszczędna w środkach. Emocje buzują pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzecz o obsesjach, próbach uporządkowania chaosu, ułożenia gwiazd w konstelacje, nadania sensu szczegółom, wyznaczenia jakiejś drogi, odkrycia analogii.

Dwóch studentów, narrator i jego znajomy, wyruszają do Zakopanego. Na miejscu próbują rozwiązać zagadkę, która nie wiadomo, czy istnieje, czy jest jedynie wytworem ich wyobraźni, próbują ułożyć szczegóły w znaczącą całość. A każdy z nich ma swoje powody, dla których oddają się tej grze, która może zaprowadzić ich donikąd.

Książka nie przypadła mi do gustu, choć Gombrowicza lubię. A to wszystko przez kota! Po kocie już stracił mnie i moją uwagę i skreśliłam "Kosmos", choć do końca doczytałam.

Rzecz o obsesjach, próbach uporządkowania chaosu, ułożenia gwiazd w konstelacje, nadania sensu szczegółom, wyznaczenia jakiejś drogi, odkrycia analogii.

Dwóch studentów, narrator i jego znajomy, wyruszają do Zakopanego. Na miejscu próbują rozwiązać zagadkę, która nie wiadomo, czy istnieje, czy jest jedynie wytworem ich wyobraźni, próbują ułożyć szczegóły w znaczącą całość....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor podjął się literackiego przedstawienia mającej faktycznie miejsce walki islandzkich rybaków ze sztormem u wybrzeży Nowej Funlandii. Temat wydaje się być obiecujący, morze, walka o życie, człowiek kontra siły natury. Niestety nie jest i nie rozumiem zachwytów nad tą książką. Proza nie zachwyca, akcja nie wciąga, wszystko jest jakieś takie sztuczne, sztywne, naszpikowane marynarską frazeologią. Czuję duży zawód, bo mogłam po prostu sięgnąć po jakiś artykuł opowiadajacy o całej tej sytuacji, zaoszczędziłabym sporo czasu i może bardziej by mnie to uderzyło i nie byłoby mi żal tego świata i tych bohaterów, bo są po prostu nijacy, naprędce skreśleni. Krótko mówiąc, nie polecam. Chyba, że ktoś szykuje się do zawodu marynarza.

Autor podjął się literackiego przedstawienia mającej faktycznie miejsce walki islandzkich rybaków ze sztormem u wybrzeży Nowej Funlandii. Temat wydaje się być obiecujący, morze, walka o życie, człowiek kontra siły natury. Niestety nie jest i nie rozumiem zachwytów nad tą książką. Proza nie zachwyca, akcja nie wciąga, wszystko jest jakieś takie sztuczne, sztywne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Najsilniejszą straż ustawia się przy wrotach prowadzących do niczego. Może dlatego, że pustka sama przez się jest zbyt wstydliwym widokiem, żeby go odsłaniać"

"Czuła jest noc" F. S. Fitzgeralda to powieść, w której autor wykorzystał wiele wątków autobiograficznych. Podobno korzystał też z pamiętnika swojej żony. Jest to historia małżeństwa psychiatry Dicka i byłej pacjentki szpitala psychiatrycznego, chorej na schizofrenię Nicole. Konkretniej jest to studium jego rozpadu oraz doskonała powieść psychologiczna: toksyczne relacje, zdrady, wampiryzm energetyczny, alkoholizm, upadek moralny. Świetny temat i świetnie napisana. Najpierw dostajemy błyszczącą powłoczkę, opisaną przez obserwatora z zewnątrz. Potem zaglądamy do środka i dostrzegamy rdzę, pustkę i samotność. A potem wszystko zaczyna się staczać, spadać w dół.

"Najsilniejszą straż ustawia się przy wrotach prowadzących do niczego. Może dlatego, że pustka sama przez się jest zbyt wstydliwym widokiem, żeby go odsłaniać"

"Czuła jest noc" F. S. Fitzgeralda to powieść, w której autor wykorzystał wiele wątków autobiograficznych. Podobno korzystał też z pamiętnika swojej żony. Jest to historia małżeństwa psychiatry Dicka i byłej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ostatni z wielkich" F. S. Fitzgeralda to niedokończona powieść, opublikowana po śmierci pisarza. Tytuł, trzeba przyznać, jak na taką publikację idealny. Sama historia zaś nie do końca. Ciężko ją jakkolwiek oceniać, gdyż, mimo że dostajemy jakieś 200 stron tekstu, historia nie zdążyła się tak naprawdę na dobre zacząć. Z notatek na końcu książki możemy dowiedzieć się, na jaki tor autor chciał popchnąć historię i brzmi to obiecująco, może w końcu by ruszyła. To, co mamy, to dość rozwlekły opis Hollywood i "ostatniego z wielkich", czyli Stahra, producenta filmowego, postaci, jak to u Fitzgeralda, charyzmatycznej. Mam wrażenie, że Fitzgerald zawsze faworyzuje męskich bohaterów, a jego kobiety są niestałe, chwiejne, albo podlotki i flirciarki z nich. No cóż...
▪️Ogólnie, jak ktoś lubi Fitzgeralda, albo interesuje go Hollywood lat trzydziestych, to może sobie poczytać. Ja jestem na nie, ale z pełną świadomością, że mogło być inaczej, gdyby tylko powieść została dokończona. Choć wątpię. Jakoś brakuje mi tu głębszego sensu i tego czegoś, co inne powieści Fitzgeralda mają. Parafrazując wypowiedź Stahra o jednym z zaproponowanych mu filmów: to nie jest interesujące i nie obchodzi mnie, co stanie się z tymi bohaterami.

"Ostatni z wielkich" F. S. Fitzgeralda to niedokończona powieść, opublikowana po śmierci pisarza. Tytuł, trzeba przyznać, jak na taką publikację idealny. Sama historia zaś nie do końca. Ciężko ją jakkolwiek oceniać, gdyż, mimo że dostajemy jakieś 200 stron tekstu, historia nie zdążyła się tak naprawdę na dobre zacząć. Z notatek na końcu książki możemy dowiedzieć się, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czas przeszły" Baniera to historia zakazanej, egoistycznej miłości, uczucia, które izoluje i staje się więzieniem. Uczucia, które przenoszone jest z jednej osoby na drugą, bo wydaje się tak podobna do tej utraconej. A także historia o samotności, tragedii i szaleństwie.

Przyznam, że początek mocno mnie zniechęcił. Nie podobał mi się styl, poszatkowane zdania i czas teraźniejszy. Nie lubię książek pisanych w czasie terazniejszym. Na to jednak znalazłam usprawiedliwienie, bo co jest najnowsze pisane jest jako teraz, a to, co jest "czasem przeszłym", pisane jest jako wtedy, i ten kontrast ma tu sens, choć go nie lubię. Po przeczytaniu tej minipowieści zaczęły jednak do mnie docierać różne aspekty jej treści i teraz mogę szczerze powiedzieć, że podziwiam Baniera. W tak krótkim dziełku zdołał zawrzeć tyle dziwnych, mieszanych uczuć. Myślę, że kolejne czytania pozwoliłyby o wiele lepiej odkryć psychikę bohaterów, bo to nie jest książka na jedno czytanie, może stąd taka a nie inna jej długość.

"Czas przeszły" Baniera to historia zakazanej, egoistycznej miłości, uczucia, które izoluje i staje się więzieniem. Uczucia, które przenoszone jest z jednej osoby na drugą, bo wydaje się tak podobna do tej utraconej. A także historia o samotności, tragedii i szaleństwie.

Przyznam, że początek mocno mnie zniechęcił. Nie podobał mi się styl, poszatkowane zdania i czas...

więcej Pokaż mimo to