-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2019-07-31
2019-07-11
2019-09-10
2019-12-11
2019-10-17
2020-01-15
2020-01-24
2019-03-20
2019-03-11
Znajomi patrzą na mnie dziwnie (tylko trochę bardziej niż zazwyczaj), bo od tygodnia opowiadam im o muchach, osach, pszczołach, chrząszczach i żukach. Wiem, że niektóre są paskudne, a u niektórych przeraża mnie to, że mają więcej nóg niż ja (nawet kiedy chodzę na czworakach). No i przede wszystkim boję się pająków, bo mogą mnie pożreć w całości, ale te przecież nie są owadami. A to będzie o przepięknych owadach.
Jest taka scena w jednym z filmów dokumentalnych Davida Attenborough, w której w Muzeum Historii Naturalnej pokazuje ogromne szafy z szufladami, a w każdej z nich inne gatunki chrząszczy. Uwielbiam takie zbiory, bardzo lubię wszelkie kolekcje i ta scena zrobiła na mnie ogromne wrażenie. A przecież według ocen nie znamy prawdopodobnie jeszcze połowy gatunków owadów, więc te ogromne pokoje, gdzieś w niedostępnych rejonach brytyjskiego muzeum są tylko wycinkiem tego co można znaleźć nie tylko w lesie tropikalnym, ale nawet w podmiejskim lasku.
“Terra insecta. Planeta owadów” Anne Sverdrup-Thygeson to opowieść o tych zwierzątkach. Opowieść fantastyczna, bo na ponad 200 stronach upakowanych jest tysiąc ciekawostek o owadach, a mimo to zachowany jest pewien porządek i nie ma mowy o zbieraninie niepowiązanych faktów, ale właśnie o opowieści. Czytając tę książkę co chwilę szukałem kogoś z kim mógłbym się podzielić kolejną ciekawostką, począwszy od wielkości owadów (są mniejsze od przekroju włosa ludzkiego, ale i takie wielkości ramienia), poprzez nazwy (jak Polemistus chewbacca), fakt, że uczą się od siebie w obrębie gatunków (poczytajcie fragment o mrówkach), osę wirusologa i inną osę, której nieobca jest chirurgia mózgu (mózgu karalucha co prawda), zjadaczy banknotów (trzymajcie majątek w kruszcach), po cykady, które nie tylko potrafią liczyć do 17, ale znalazły ciekawe zastosowanie dla liczb pierwszych.
Trudno cokolwiek napisać o tej książce nie zdradzając szczegółów, a nie chcę psuć wam zabawy, bo zaczyna się ona na pierwszej stronie i kończy na ostatniej. Nie ma tu przydługiego wstępu, który “wprowadzi nas w temat”, o owadach autorka opowiada przez całą książkę, a mam wrażenie, że zaledwie skacze po tematach na pewno ich nie wyczerpując. Całość pisana jest przyjemnym językiem, a i tłumacz wykonał dobrą robotę (i zapewne redakcja) dodając wątki dotyczące rodzimych robaczków. Jedynym minusem wydawał mi się brak obrazków, jakichkolwiek zdjęć tych stworzeń, więc najpierw próbowałem znaleźć je w sieci, ale potem zorientowałem się, że większość jest na tyle do siebie podobna, że bez głębokich studiów nie będę w stanie ich od siebie odróżnić. Dlatego w zupełności wystarczało mi określenie kogoś chrząszczem, świetlikiem, osą, muchą lub patyczakiem.
Na początku napisałem, że przeraża mnie ilość nóg u owadów, ale ta jest stała i wynosi sześć. Łatwo je dzięki temu odróżnić od pajęczaków, które mają zasadniczo sześć par odnóży (choć tylko 4 kroczne). Specjalnym dodatkiem ułatwiającym poruszanie się są oczywiście skrzydła. Ten genialny wynalazek powstał w epoce, gdy nikt i nic nie unosiło się w powietrzu i pozwoliły one owadom opanować cały świat.
Świetna książka, po jej przeczytaniu zaczniecie gapić się na much owocówki i przyglądać komarom zamiast ganiać za nimi ze zwiniętą gazetą.
Znajomi patrzą na mnie dziwnie (tylko trochę bardziej niż zazwyczaj), bo od tygodnia opowiadam im o muchach, osach, pszczołach, chrząszczach i żukach. Wiem, że niektóre są paskudne, a u niektórych przeraża mnie to, że mają więcej nóg niż ja (nawet kiedy chodzę na czworakach). No i przede wszystkim boję się pająków, bo mogą mnie pożreć w całości, ale te przecież nie są...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
2018
2017
2018-11-18
Specyficzna, dobra proza. Może wydawać się dziwna, ale warto dać autorce szansę i przemyśleć to o czym pisze.
Specyficzna, dobra proza. Może wydawać się dziwna, ale warto dać autorce szansę i przemyśleć to o czym pisze.
Pokaż mimo to2018-10-15
Przyjemne kolory okładki, twarda oprawa, świeżo pachnące 300 stron z okładem i przypisy. Wszystko to co lubię. A w środku historia o tym jak ludzie „widzieli” świat w różnych skalach od swoich początków do dzisiaj. „Widzieli” w cudzysłowie, bo tak naprawdę przed erą samolotów i lotów kosmicznych nikt nie widział kontynentów, oceanów i Ziemi w całości, a mimo to każda mapa była widokiem „z góry”. Niekiedy nawet obejmowała, to czego z kosmosu nie widać, czyli zaświaty. Thomas Reinertsen Berg opowiada o nazwach, skąd się mogły brać, o najstarszych mapach, o potrzebie ogarnięcia przestrzeni coraz dalej i dalej. Opowiada legendy i mity opisujące świat jakim go widzieli starożytni, pisze o pomiarach, podróżnikach, tajemniczych wyspach, pierwszych atlasach, szlakach lądowych i morskich, sposobach pokazywania rzeźby terenu. To niemalże podręcznik geografii, ale zupełnie niepodręcznikowy – czyli nie nudny, ale pełen opowieści i anegdot, przygód i szalonych przedsięwzięć. Nie będę ich opisywał, bo po to jest ta książka. Kończy historię na Google Earth i Google Maps. Ale czy to koniec historii map? Skoro cały świat można odwzorować na serwerach w skali 1:1? Może jednak nie, bo czyż nie czeka nas opisanie innych, nowych światów nie tych pod naszymi stopami, ale tych wysoko nad naszymi głowami.
I mapy! Są w niej oczywiście mapy, bardzo ładnie wydrukowane, choć brakuje mi obszerniejszych opisów w jakiejś dodatkowej tabelce (mapy opisane są w tekście książki).
Przyjemne kolory okładki, twarda oprawa, świeżo pachnące 300 stron z okładem i przypisy. Wszystko to co lubię. A w środku historia o tym jak ludzie „widzieli” świat w różnych skalach od swoich początków do dzisiaj. „Widzieli” w cudzysłowie, bo tak naprawdę przed erą samolotów i lotów kosmicznych nikt nie widział kontynentów, oceanów i Ziemi w całości, a mimo to każda mapa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Spokojne, przewidywalne, ale dobrze napisane opowiadanie.
Spokojne, przewidywalne, ale dobrze napisane opowiadanie.
Pokaż mimo to