rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

https://florareadsbooks.blogspot.com/2021/08/recenzja-mezczyzni-w-potrzasku.html

"Sytuacje bez wyjścia



"Mężczyźni w potrzasku" to kolejny tom cyklu Kazimierza Kyrcza - popularnego pisarza grozy i kryminałów, który ma na swoim koncie samodzielne powieści, zbiory opowiadań oraz liczne teksty stworzone z innymi autorami. Jakiś czas temu opublikowałam tu recenzje poprzednich części serii - "Dziewczyny, które miał na myśli", "Chłopcy, których kochano za mocno" i "Kobiety, które nienawidzą", a teraz przyszedł czas na najnowszą. Jeśli dobrze pamiętacie, we wcześniejszych pozycjach najbardziej doceniłam ich naturalizm, bezkompromisowość oraz wartką, niejednokrotnie nieprzewidywalną, akcję. Sięgając po "Mężczyzn..." nastawiałam się więc na wciągającą jazdę bez trzymanki, licząc na to, że spodoba mi się równie mocno, co poprzedniczki. Co zastałam? Czy najświeższa książka Kyrcza dorównuje poziomem poprzednim i ponownie potrafi czymś zaskoczyć?

Fabuła "Mężczyzn w potrzasku" kontynuuje dzieje Sebastiana Bednarskiego i jego policyjnych znajomych. Tym razem Bednarski awansuje na szefa krakowskiego Archiwum X. W efekcie dostaje jedynie symboliczną podwyżkę, a tak naprawdę ląduje na bardziej pracochłonnym, mniej opłacalnym stanowisku. Jego służbowe przesunięcie wpływa ponadto na dotychczasowych współpracowników, którzy zostają oddelegowani do grupy zadaniowej Kosturka. Wszystko rozpoczyna się więc szczególnie niewesoło, w atmosferze rozczarowania i zamieszania. Tymczasem na naszych bohaterów czekają kryminalne sprawy do rozwikłania - Sebastian zajmuje się samobójstwem nastolatka z Suchej Beskidzkiej, a jego wcześniejsza część zespołu zabójstwem profesora Kornela Udanieckiego z radomskiego uniwersytetu. Jakby tego było mało, na horyzoncie pojawia się też zagadka związana z seryjnym mordercą i gwałcicielem kobiet - tzw. "Mleczarzem", ze względu na to, że jego narzędziem zbrodni staje się... butelka mleka. Czytelnik spotka się również z wątkami związanymi z życiem prywatnym służbistów - istotny jest tu m.in. rozwój relacji Bednarskiego z Edytą Fortuną. Jeśli chcecie poznać gorszące i ciekawsze szczegóły, zapoznajcie się z czwartym tomem cyklu Kazimierza Kyrcza.

Większość bohaterów "Mężczyzn..." powinna być świetnie znana czytelnikom poprzednich części serii, nie brakuje też jednak nowych, intrygujących twarzy, zwłaszcza wśród przestępców. Odbiorca może obserwować rozwój postaci Bednarskiego, zmagającego się aktualnie z ogromnymi wątpliwościami odnośnie działań własnej córki, która, pomimo niezbyt pozytywnych doświadczeń swojego ojca, również zamierza wstąpić do policji. Podobnie jednak jak i w prawdziwym życiu, tak i w powieści, rodzicielskie troski nie mają ogromnego wpływu na decyzje podjęte przez już dorosłe dziecko. Wśród przedstawionych w fabule policjantów nie brakuje wypalenia, traum i osobistych komplikacji wszelkiej maści, na co bezpośrednio wpływa kiepska organizacja instytucji, w jakiej przyszło im pracować. Mocniej zarysowana została tu zwłaszcza sytuacja związane z awansem, ewentualnymi podwyżkami i przeniesieniem pracownika policji na inne stanowisko. Wiele zdarzeń oraz decyzji bohaterów zaskakuje, stopniowo odkrywając kolejne tajemnice i nieszczęścia.

Akcja czwartego tomu serii dzieli się głównie na trzy najważniejsze wątki ekscentrycznych zbrodni. Gdzieniegdzie miałam wrażenie, że całość została nakreślona w nieco mniej brutalny sposób niż w poprzednich częściach, niemniej wciąż jest tu całkiem sporo naturalistycznych i drastycznych opisów. Przedstawione w powieści wydarzenia nieraz szokują i sprawiają, że czytelnik zadaje sobie wiele pytań - zarówno tych dotyczących ludzkiej natury, jak i licznych uchybień związanych z działalnością publicznych instytucji w Polsce. Wydźwięk historii ponownie wybrzmiewa dość pesymistycznie, choć są w niej też bardziej optymistyczne fragmenty. Język powieści charakteryzuje zaś obfitość kolokwializmów i bezkompromisowość. Zakończenie pozostawia czytelnika w stanie niedosytu i oczekiwania na dalszy ciąg w kolejnym tomie.


"Mężczyźni w potrzasku" to powieść wykreowana na bardzo wysokim poziomie, nastrojem przypominając ten znany odbiorcy z poprzednich części. Kazimierz Kyrcz znowu udowodnił, że nieszablonowych, nieprzewidywalnych pomysłów na fabułę wciąż mu nie brakuje. Bardzo chętnie sięgnę po kolejny tom cyklu o krakowskich policjantach. Do tej pory ani razu się na nim nie zawiodłam, więc jestem bardzo ciekawa, w jakim kierunku rozwinie się ich historia.





Moja ocena:



9.5/10, 6-"


https://florareadsbooks.blogspot.com/2021/08/recenzja-mezczyzni-w-potrzasku.html

https://florareadsbooks.blogspot.com/2021/08/recenzja-mezczyzni-w-potrzasku.html

"Sytuacje bez wyjścia



"Mężczyźni w potrzasku" to kolejny tom cyklu Kazimierza Kyrcza - popularnego pisarza grozy i kryminałów, który ma na swoim koncie samodzielne powieści, zbiory opowiadań oraz liczne teksty stworzone z innymi autorami. Jakiś czas temu opublikowałam tu recenzje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://florareadsbooks.blogspot.com/2020/11/recenzja-kobiety-ktory-nienawidza.html

"Oblicza nienawiści"


"Kobiety, które nienawidzą" to trzeci tom cyklu Kazimierza Kyrcza - krakowskiego pisarza grozy, literatury kryminalnej, autora licznych opowiadań i oficera policji. Dwie poprzednie części serii - "Dziewczyny, które miał na myśli" oraz "Chłopcy, których kochano za mocno" wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie, więc byłam niezwykle ciekawa dalszych losów ekipy komisarza Bednarskiego. W "Kobietach..." spodziewałam się ponownie zastać ponury klimat Krakowa, pogrążonych w swych traumach i problemach bohaterów, naturalistyczne opisy i okraszone czarnym humorem dialogi. Miałam nadzieję, że fabuła niejednokrotnie zaskoczy mnie bezkompromisowością i krwawymi zbrodniami antagonistów. Co otrzymałam? Czy mój czas spędzony przy kontynuacji dziejów małopolskiej policji będę wspominać równie znakomicie, co ten przy poprzednich?

Akcja "Kobiet, które nienawidzą" została osadzona głównie w Małopolsce i na Górnym Śląsku. Tym razem sprawa kryminalna związana z Kubą Szpikulcem ląduje w Archiwum X i wkrótce pojawia się nowy seryjny morderca - "Bob Zabójca", który skupia się na zabijaniu osób związanych z policją. Motywacja sprawcy może być związana z chęcią zemsty bądź żywioną wobec policjantów urazą, na co wskazywałyby jego bezlitosne, makabryczne poczynania. Tymczasem w życiu osobistym naszych bohaterów ponownie dochodzi do radykalnych zmian, tragedii i konfliktów. Przyszłość rysuje się raczej w ponurych barwach, a systemowe ułomności sprowadzają na ludzi ogromne problemy, zarówno emocjonalne, jak i zdrowotne. To odbija się także na związkach i rodzinach policjantów. Również przeszłość protagonistów i antybohaterów odkrywa przed czytelnikiem wiele traum oraz sekretów, które czasem lepiej, żeby nie wyszły na jaw. Nie brakuje także rozterek moralnych w wyjątkowo trudnych wydarzeniach, pokazując, że niekiedy tak naprawdę nie ma pozytywnych wyjść z niektórych sytuacji. O jakie sytuacje i tajemnice chodzi w tym przypadku? Jeśli chcecie się dowiedzieć, zapoznajcie się z trzecią częścią cyklu Kazimierza Kyrcza.

Bohaterowie trzeciego tomu serii to osoby, które pojawiły się już w tych wcześniejszych, ale także wiele nowych, fascynujących postaci. Podobnie jak w "Chłopcach...", raczej nie spotkamy się tu z podziałem na jednoznacznie czarne i białe charaktery. Praktycznie każdy ma jakieś wady, potworną przeszłość lub spotyka się z tragedią. Nie brakuje takich wyraźnie przełamujących wszelkie stereotypy bądź na własne życzenie zamykających się w ramach własnych uproszczeń i ograniczeń. Niektórzy potrafią budzić sympatię odbiorcy, osobiście jednak nie odnalazłam takiego, któremu potrafiłabym naprawdę mocno kibicować - moim zdaniem nie jest to książka dla osób czujących, że podczas lektury muszą bardzo polubić głównego bohatera/bohaterów. Nie brakuje tu za to nieprzewidywalnych antybohaterów, którzy zaskakują oraz intrygują czytelnika swoim zachowaniem i licznymi intrygami.

Tym razem akcja jest bardziej płynna i odrobinę mniej wielowątkowa. Fabuła zaskakuje, obfitując w barwne opisy, nieco cyniczny humor i nawiązując do faktycznych ułomności odgórnego systemu polskiej policji oraz ochrony zdrowia. Bezkompromisowe dialogi dodają całości realizmu i sprawiają, że przy powieści nie sposób się nudzić. Odbiorca znowu dostaje od autora mocny, naturalistyczny thriller. Całość ponownie ma pesymistyczny, melancholiczny wydźwięk, wstrząsa i skłania czytelnika do refleksji, choć miałam wrażenie, że została podana w odrobinę lżejszy sposób, niż we wcześniejszych częściach cyklu Kazimierza Kyrcza. Sięgając po nią lepiej dobrze znać wydarzenia z poprzednich części, gdyż nieraz bezpośrednio się do nich odnosi.


Czas spędzony przy "Kobietach, które nienawidzą" wspominam podobnie wyśmienicie, co ten spędzony przy poprzednich tomach. Śledztwo ekipy Bednarskiego śledziłam z ogromną ciekawością i, niejednokrotnie, sporym zaskoczeniem. Naturalizm i pesymistyczny wydźwięk powieści bardzo przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że kolejna będzie równie znakomita.







Moja ocena:



9.5/10, 6-"


https://florareadsbooks.blogspot.com/2020/11/recenzja-kobiety-ktory-nienawidza.html mniej

https://florareadsbooks.blogspot.com/2020/11/recenzja-kobiety-ktory-nienawidza.html

"Oblicza nienawiści"


"Kobiety, które nienawidzą" to trzeci tom cyklu Kazimierza Kyrcza - krakowskiego pisarza grozy, literatury kryminalnej, autora licznych opowiadań i oficera policji. Dwie poprzednie części serii - "Dziewczyny, które miał na myśli" oraz "Chłopcy, których kochano za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2020/06/recenzja-chopcy-ktorych-kochano-za-mocno.html

"Granice zostały przekroczone


Dwa lata temu przeczytałam "Dziewczyny, które miał na myśli" - nietypowy, emocjonujący thriller pióra Kazimierza Kyrcza, autora kojarzonego głównie z literaturą grozy i kryminałami. Ponieważ powieść posiadała zaskakujące, otwarte zakończenie, miałam nadzieję, że wkrótce doczekam się jego kolejnej (nawiązującej do rozpoczętych we wcześniejszej wątków) książki i poznam dalsze losy ekscentrycznych, zagubionych w miejskim chaosie bohaterów. Sięgając po "Chłopców, których kochano za mocno", spodziewałam się naturalistycznej, miejscami obrazoburczej lektury, powrotu do sprawy tajemniczych morderstw i mierzących się z systemowymi ułomnościami policjantów, którym los nie szczędził cierpienia i tragedii. Co zastałam? Czy "Chłopcy..." faktycznie okazali się pasjonującą przeprawą przez wielkomiejskie zbrodnie?


Akcja "Chłopców, których kochano za mocno" toczy się w Krakowie. Częściowo kontynuuje historie bohaterów poprzedniej powieści, ale nie są to na tyle szczegółowe wątki, żeby czytelnik musiał znać historie z "Dziewczyn...". Artur Porudzki, młody, mieszkający z matką mężczyzna, z pewnych względów schodzi na złą drogę, swoim cierpieniem motywując bunt, gniew i zbrodnię. Tropi go grupa pod przywództwem policjantki Edyty Fortuny. Tym razem główną osią fabuły zdają się wydarzenia z życia policjantów, a sam morderca zostaje trochę zepchnięty na poboczny tor, stając się tylko jednym z ich ogromnych, niezmiernie licznych problemów. Funkcjonariusze mierzą się z wypaleniem zawodowym, depresją, nieszczęściem rodzinnym i zawodowym. Czasami sprzyja im los, umożliwiając uzyskanie wsparcia ze strony bliskich i znajomych. Świat nie jest jednak czarno-biały, więc nie brakuje tu też opisów wszelkich "szarości", przewrotnych, zaskakujących, zmieniających postrzeganie niektórych bohaterów fragmentów, a także emocji - miłości i nienawiści we wszelkich jej przejawach, i tych mieszczących się w pewnych granicach normalności, i tych wyraźnie ją przekraczających, niszczących oraz patologicznych. Jeśli chcecie przeczytać książkę nieschematyczną, obrazoburczą i podejmującą naprawdę ważki, choć często pomijany milczeniem temat - przemoc ze strony kobiet i wyniszczające relacje rodzinne, sięgnijcie po najnowszy cykl Kazimierza Kyrcza.

Postacie wykreowane przez Kyrcza są tu zazwyczaj ludźmi po przejściach, z doświadczeniem traumy bądź innymi bolesnymi przeżyciami. Miałam wrażenie, że zachowują się mniej ekscentrycznie niż w jego poprzedniej książce, stając bardziej ludzcy i przeciętni, z wyjątkiem samych morderców. Choć wątki związane ze zbrodnią schodzą tu na nieco dalszy plan, motywacje zabójców są nakreślone bardzo wyraźnie. Historia seryjnego mordercy jest wstrząsająca i z pewnością nie będzie to powieść odpowiednia dla ludzi o słabych nerwach, lecz dosadny, naturalistyczny obraz przedłużającej się patologii. Nie brakuje też gorzkiego, czarnego humoru i scen groteskowych, częściowo wywołujących w odbiorcy poczucie rozbawienia, szoku bądź obrzydzenia. Bardzo podobało mi się to, że sporo bohaterów mocno przełamuje stereotypy - np. córka jednego z policjantów, stanowiącą dla niego raczej opokę, niż potrzebującą ciągłego nadzoru nastolatkę.

Perypetie policji i przestępców ponownie zostały osadzone w Krakowie. Tym razem jest to raczej jego przygnębiający, szarobury, niż nieprzewidywalny obraz. Lektura niejednokrotnie wprawiała mnie w stan melancholii. Całość miała dla mnie dość depresyjny, realistyczny wydźwięk, choć uważam, że jest on jednym z największych zalet tej książki, zostawiając odbiorcę z poczuciem, że będzie o niej pamiętał i zmuszając do refleksji. Na uwagę zasługuje też język - barwny, lecz raczej minimalistyczny, przystępny i nieszczędzący wulgaryzmów, szczególnie w dialogach częściowo pogrążonych w marazmie funkcjonariuszy. Dzięki niemu całość staje się spójna i odbiorca ma poczucie, że została odarta ze zbędnego lukru, pokazując mu sceny, które faktycznie mogłyby odegrać się w praktycznie każdym dużym mieście.


"Chłopcy, których kochano za mocno" jest zaskakującym, naturalistycznym thrillerem. Częściowo nawiązuje do fabuły z "Dziewczyn, które miał na myśli", ale osoba, która ich nie czytała, również swobodnie odnajdzie się historii. Poruszony przez Kazimierza Kyrcza problem przełamuje społeczne tabu i na długo pozostaje w pamięci. Chętnie sięgnę po kolejny tom cyklu o krakowskich policjantach.




Moja ocena:



9.5/10, 6-"

http://florareadsbooks.blogspot.com/2020/06/recenzja-chopcy-ktorych-kochano-za-mocno.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2020/06/recenzja-chopcy-ktorych-kochano-za-mocno.html

"Granice zostały przekroczone


Dwa lata temu przeczytałam "Dziewczyny, które miał na myśli" - nietypowy, emocjonujący thriller pióra Kazimierza Kyrcza, autora kojarzonego głównie z literaturą grozy i kryminałami. Ponieważ powieść posiadała zaskakujące, otwarte zakończenie, miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/11/recenzja-kroniki-marsjanskie-czowiek.html


Recenzja została napisana dla portalu Game Exe, można ją przeczytać również tu:

https://gexe.pl/kroniki-marsjanskie-czlowiek-ilustrowany-zlociste-jablka-slonca/art/6847,recenzja






"Futurystyczne wizje Bradbury'ego"



"Ray Bradbury to pisarz ponadczasowy, wszechstronny i wizjonerski, laureat licznych nagród literackich, autor m.in. powieści "451 stopni Fahrenheita", "Jakiś potwór tu nadchodzi" oraz wielu opowiadań, które stanowią kanon literatury fantastycznej i po dziś dzień inspirują nowych twórców. Jako miłośniczka ambitnego science fiction nie mogłam przejść obok jego "Kronik marsjańskich..." obojętnie. Miałam nadzieję, że oprócz refleksji zapewnią rozrywkę wysokich lotów. Wydanie ich w serii "Artefakty" wydawnictwa MAG stanowiło dla mnie gwarancję wspaniałej oprawy graficznej, co zapowiadała niezwykle klimatyczna okładka autorstwa Dark Crayon.

W siedemnastym już tomie "Artefaktów" zgromadzone zostały właściwie trzy najpopularniejsze dzieła Bradbury'ego z pogranicza fantasy, science fiction i literatury grozy – zbiory opowiadań "Kroniki marsjańskie", "Człowiek ilustrowany" i "Złociste jabłka słońca". Książki te można generalnie umieścić w nurcie fantastyki socjologicznej, w których wątki naukowe nie odgrywają znaczącej roli, a ważniejsze są nawiązania do problemów społecznych i trafne spostrzeżenia na temat ludzkiej natury. "Kroniki marsjańskie" ukazują człowieka jako kolonizatora, mogącego doprowadzić do zagłady nie tylko Ziemi, ale także innych planet. W ogólnym rozrachunku krytykują powszechny konsumpcjonizm i egocentryzm, w przejmujący oraz pesymistyczny sposób pokazując odbiorcy ich możliwe konsekwencje. Historie przedstawione w "Człowieku ilustrowanym" łączy jedynie postać głównego bohatera, który niejako posiada je wytatuowane na swoim ciele. W "Złocistych jabłkach słońca" autor snuje nieco bardziej optymistyczne i zróżnicowane pod względem tematycznym wizje, dzięki czemu wydźwięk zgromadzonych w tomie utworów nie jest tak dołujący dla czytelnika.

Sięgając po "Kroniki marsjańskie..." można oczekiwać niezwykle proroczych, częściowo już spełniających się, filozoficznych, czasem wręcz metafizycznych historii o miejscu człowieka i jego działalności we wszechświecie. Technologia jest wyraźnie na drugim planie. To proza, która nie traci aktualności, odważnie stawiając pytania dotyczące ludzkiej natury i nie boi się udzielania trudnych, niekiedy skrajnie pesymistycznych, odpowiedzi. Choć styl Raya Bradbury'ego – miejscami nieco archaiczny – może męczyć, wymagając od odbiorcy skupienia i cierpliwości, ma swoje zalety. Plastyczne, rozbudowane, nastrojowe opisy i bardzo trafne komentarze dotyczące ludzkich działań zapadają w pamięć. Bohaterowie natomiast, nawet jeśli teoretycznie stanowią skrajnie zróżnicowane pod względem pochodzenia i gatunku grono, zazwyczaj niewiele się od ludzi różnią, pokazując, że często to, co wydaje się obce i przerażające, tak naprawdę ma z nami więcej wspólnego niż się spodziewamy.


"Kroniki marsjańskie. Człowiek ilustrowany. Złociste jabłka słońca" to znakomicie wydany i napisany zbiór opowieści, w których futuryzm łączy się z aktualnością przedstawionych przez autora motywów, skłaniając odbiorcę do pogłębionej refleksji oraz rozważań na temat miejsca naszego gatunku w przyrodzie. Fantastyka stanowi tu zazwyczaj tylko ciekawe tło dla uniwersalnej, niejednokrotnie wstrząsającej i przygnębiającej tematyki, lecz jej elementy potrafią też zapewnić czytelnikowi rozrywkę i wiele różnorodnych emocji. Proza Bradbury'ego powinna przypaść do gustu każdemu wielbicielowi społecznej problematyki w science fiction, niezależnie od wieku zachwycając i zapadając w pamięć.





Moja ocena:




9/10, 6-"





http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/11/recenzja-kroniki-marsjanskie-czowiek.html

Recenzja została napisana dla portalu Game Exe, można ją przeczytać również tu:

https://gexe.pl/kroniki-marsjanskie-czlowiek-ilustrowany-zlociste-jablka-slonca/art/6847,recenzja

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/11/recenzja-kroniki-marsjanskie-czowiek.html


Recenzja została napisana dla portalu Game Exe, można ją przeczytać również tu:

https://gexe.pl/kroniki-marsjanskie-czlowiek-ilustrowany-zlociste-jablka-slonca/art/6847,recenzja






"Futurystyczne wizje Bradbury'ego"



"Ray Bradbury to pisarz ponadczasowy, wszechstronny i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/11/recenzja-nowy-dom-na-wyrebach-ii.html


Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu:

https://bestiariusz.pl/2019/07/koniec-fatum-strasznego-domostwa-recenzja-ksiazki-nowy-dom-na-wyrebach-ii/





"Koniec fatum strasznego domostwa


Stefan Darda to pisarz znany przede wszystkim z umiejętnego łączenia typowo obyczajowych wątków z subtelnym klimatem grozy. Pierwszy tom jego cyklu „Wyręby” zyskał uznanie zarówno ze strony czytelników, jak i krytyków, dzięki czemu zdobył nominację do Sfinksa i Zajdla. „Nowy dom na wyrębach II” to już trzecia – po „Domie na wyrębach” i „Nowym domie na Wyrębach” – część serii o nawiedzonym domostwie i zarazem jej zwieńczenie. Miałam nadzieję, że oczaruje mnie nastrojowością i będzie stanowić porządne zakończenie cyklu cenionego przez wielbicieli horrorów, tym samym ugruntowując wysoką pozycję prozy Dardy na polskim rynku.

Trzeci tom „Wyrębów” stanowi kontynuację dziejów Huberta Kosmali. Ten przeprowadził się w okolice Lublina i planuje budowę nowego lokum, która niestety nie przebiega do końca po jego myśli. Wszystko wskazuje bowiem na to, że nie udało mu się uciec przed mroczną przeszłością i fatum prześladuje go też i tam, jakby wręcz uporczywie za nim podążało. Niebezpieczeństwo zdaje się narastać, prześladują go również niezwykle realistyczne koszmary i lęk o losy swojej rodziny. Nie do końca wiadomo, co jest tylko straszliwym snem, a co przeraźliwą rzeczywistością. Tymczasem Ewa Firlej ukrywa się przed tajemniczym Mikołajem, a on zajmuje się głównie wykańczaniem ich domu na Wyrębach. W Kostrzewie ma natomiast miejsce fala potwornych, zagadkowych morderstw, zdająca się być w jakiś sposób powiązana z przeszłością bohaterów, co dodatkowo ich niepokoi. Hubert zwraca się w końcu o pomoc do przyjaciela i egzorcysty, gdyż sam nie potrafi się zmierzyć z czyhającym na niego nadprzyrodzonym złem.

Narracja „Nowego domu na wyrębach II” jest prowadzona głównie z perspektywy Huberta i Ewy, gawędziarskim stylem, i skupia się zazwyczaj na przedstawieniu sennych mar Kosmali oraz pamiętniku Firlej. Choć ich historie są różne, łączą ich Wyręby i związane z nimi lęki. Są wiarygodni pod względem psychologicznym, a ich losy śledzi się z ciekawością. Jednakże czasem dość leniwe tempo opowieści sprawia, że fabuła odrobinę nuży. Nie brakuje nastrojowości słowiańskiej demonologii, subtelnej, umiejętnie wykreowanej, atmosfery grozy i napięcia, dobrze znanych czytelnikom z poprzednich części trylogii. Horror Dardy ponownie raczej nie szokuje brutalnością, a stawia na oniryzm, utrzymując wysoki poziom poprzednich części i rozbudowane, intrygujące tło obyczajowe. Dużą rolę odgrywają w nim rozbudowane opisy, szczególnie przyrodnicze, ale i możliwość utożsamienia się odbiorcy z bohaterami oraz ich przeżyciami daje niemałą satysfakcję.

Ostatni tom cyklu, podobnie jak poprzednie, charakteryzuje przystępny, barwny, bogaty język i zderzenie polskiej codzienności, tradycji i mentalności z niezwykłymi wydarzeniami. Nie powinien zawieść żadnego miłośnika pióra Stefana Dardy, jak i wszystkich zwolenników zestawienia powieści obyczajowej z elementami słowiańskiej grozy. Choć zakończenie pozostawia odbiorcę z lekkim niedosytem, nie dając mu odpowiedzi na wszystkie pytania, całość zdecydowanie jest warta uwagi i nie zawodzi. Możliwe, że jeszcze kiedyś powrócę do lektury „Wyrębów”, a zwłaszcza do ich bardziej przerażających fragmentów."





Moja ocena:



8,5/10, 5-





http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/11/recenzja-nowy-dom-na-wyrebach-ii.html


Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu: https://bestiariusz.pl/2019/07/koniec-fatum-strasznego-domostwa-recenzja-ksiazki-nowy-dom-na-wyrebach-ii/

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/11/recenzja-nowy-dom-na-wyrebach-ii.html


Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu:

https://bestiariusz.pl/2019/07/koniec-fatum-strasznego-domostwa-recenzja-ksiazki-nowy-dom-na-wyrebach-ii/





"Koniec fatum strasznego domostwa


Stefan Darda to pisarz znany przede wszystkim z umiejętnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-451-stopni-fahrenheita.html

RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ TAKŻE TU: https://gexe.pl/451-stopni-fahrenheita/art/6651,recenzja




"Spalona przeszłość"



"Ray Bradbury, jeden z czołowych twórców fantastyki, laureat m.in. Nagrody World Fantasy i Nagrody Brama Stokera, skupiał się głównie na science fiction i to właśnie tworami utrzymanymi w tym gatunku zaskarbił sobie największe uznanie ze strony czytelników i krytyki. Wznowione niedawno przez wydawnictwo MAG "451 stopni Fahrenheita" to jedno z jego najpopularniejszych dzieł, otwarcie krytykujące wpływ mediów na społeczeństwo i podkreślające negatywne efekty nieczytania książek. Byłam ciekawa, jak bardzo pesymistyczna i przejmująca okaże się jego literacka wizja i na ile do tej pory się spełniła.

Fabuła "451 stopni Fahrenheita" toczy się w futurystycznej Ameryce, w której książki od lat są zakazane i palone przez specjalnie wyszkolonych do tego strażaków, a ludzie są otumaniani przez nowoczesne media i polityczną propagandę, kontrolującą ich działania i sposób myślenia. Praktycznie nikt nie sprzeciwia się tak przekłamanej rzeczywistości albo nie chce jej zmieniać, bezpiecznie otaczając się kokonem złudzeń i niewiadomych. Tylko nieliczni ukrywają woluminy sprzed lat, skazując się tym samym na ryzyko interwencji, pilnującej ustalonego porządku władzy, i pożaru. Osobą zawodowo wywołującą takie pożary jest Guy Montag. Prowadzi dość przewidywalne i monotonne życie, aż pewnego dnia poznaje tajemniczą Klarysę, która pyta się go, czy czuje się szczęśliwy. Wtedy Guy zaczyna się nad tym zastanawiać, po raz pierwszy odczuwając potrzebę refleksji. Analizuje swoje najbliższe otoczenie i z zainteresowaniem odkrywa skrywaną przez literaturę wiedzę, przynoszącą mu zarówno ukojenie, jak i podsycającą niejednokrotnie niebezpieczną w takim świecie ciekawość.

Bohaterowie książki Bradbury'ego w większości są zaledwie pionkami w grze, nieświadomymi i podlegającymi medialnej manipulacji. Przez to nie zauważają problemów wokół siebie, ułatwiając sobie życie uproszczeniami i różnymi bezmyślnymi nawykami. Sam Montag jest po prostu symbolem zmiany, człowieka nabierającego świadomości, który reprezentuje potrzebę wiedzy i stoi niejako w opozycji do reszty postaci, wyraźnie przedstawiających chory, sztywny i zaburzony system. Stanowią one tylko pretekst dla ukazania kontrastu między skrajnymi postawami, a także przedstawienia szczegółowych komentarzy krytykujących pełną nowoczesnych technologii rzeczywistość, często aż zbyt negatywnych i dość generalizujących. Z jednej strony taka wizja spełniła się w pewnych obszarach życia i jej złe strony przejawiają się w dzisiejszym świecie, ale nie w aż takim wymiarze i nie wśród wszystkich ludzi. Bradbury zadaje mnóstwo celnych pytań i skłania do refleksji, ale zdaje się w ogóle nie zauważać możliwych korzyści płynących z postępu i indywidualizmu niektórych jednostek, nie zawsze podatnych na takie manipulacje. Skupia się w sumie na samych negatywach.

Powieść została napisana dość przystępnym, lecz bogatym językiem, ułatwiającym odbiór ważkiej i niezwykle obszernej tematyki, jakiej podjął się Bradbury. Trzecioosobowa narracja, plastyczne opisy i nieśpieszna, ale intrygująca akcja umilają lekturę, pozwalając na zastanowienie i skupienie się na bardziej zawiłych fragmentach. Na tle zaprezentowanej przez autora wizji świata bohaterowie zachowują się dość zrozumiale, prowadząc ze sobą w miarę realistycznie dialogi, dopasowane do takiej koncepcji rzeczywistości. Choć większość z nich nie zaskakuje i zostało zaledwie delikatnie zarysowanych, nie jest to istotne dla tematów podejmowanych przez pisarza. Całość intryguje i stanowi niezapomniane przeżycie dla ciekawskiego czytelnika, otwartego na socjologiczne oraz filozoficzne rozważania.


Choć powieść Bradbury'ego przedstawia dość skrajną wizję przyszłości i skupia się na samych negatywach płynących z medialnego postępu, stanowi jedno z ciekawszych i do pewnego stopnia wciąż aktualnych dzieł science fiction. Wartością książki jest odważne skłanianie odbiorcy do pogłębionej refleksji. Możliwe, że jeszcze kiedyś do niej wrócę.






Moja ocena:



8,5/10, 5"






RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ TAKŻE TU: https://gexe.pl/451-stopni-fahrenheita/art/6651,recenzja

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-451-stopni-fahrenheita.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-451-stopni-fahrenheita.html

RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ TAKŻE TU: https://gexe.pl/451-stopni-fahrenheita/art/6651,recenzja




"Spalona przeszłość"



"Ray Bradbury, jeden z czołowych twórców fantastyki, laureat m.in. Nagrody World Fantasy i Nagrody Brama Stokera, skupiał się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

https://gexe.pl/hobbit-wersja-ilustrowana/art/6638,recenzja

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-hobbit-wersja-ilustrowana.html


RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ RÓWNIEŻ TU: https://gexe.pl/hobbit-wersja-ilustrowana/art/6638,recenzja



"Początek fantastycznej przygody"


"J.R.R. Tolkiena nikomu nie trzeba przedstawiać. Jego dzieła wchodzą do kanonu literatury fantasy i wciąż inspirują kolejne pokolenia artystów wszelkiej maści, doczekując się ekranizacji i ciesząc się powszechnym uznaniem. "Hobbit", historia spokojnego niziołka odbywającego szaloną podróż, rozgrywa się w czasach poprzedzających dzieje Froda z trylogii "Władca Pierścieni" i opowiada o niezwykłych przygodach jego przybranego ojca, Bilba Bagginsa, który za namową czarodzieja Gandalfa zdobywa się na niezwykłą odwagę. Zostaje m.in. towarzyszem krasnoludów, złodziejem, znajduje magiczny pierścień i niejednokrotnie ryzykuje swoim życiem. Tegoroczna wersja tej niesamowitej powieści ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka i została opatrzona wspaniałymi, klimatycznymi grafikami autorstwa Alana Lee, świetnie oddającymi ducha i barwność wykreowanego przez Tolkiena świata. Chciałam ponownie poczuć magię "Hobbita" i nacieszyć oczy znakomitym wydaniem, jakie zapowiadała przepiękna okładka.

"Hobbit" skupia się głównie na losach niepozornego niziołka, grupy krasnoludów i czarodzieja, którzy niejednokrotnie wędrują przez niebezpieczne rejony, ryzykując swoim życiem i natykając się na wiele niebezpieczeństw grożących im m.in. ze strony goblinów, legendarnego smoka czy tajemniczego Golluma. Sprzyja im szczęście, a dzięki sprytowi Bilba zazwyczaj wychodzą cało z wszelkich tarapatów i znajdują pomocnych sojuszników. Dużą rolę odgrywa tu także mający magiczne właściwości i znaleziony przez hobbita skarb. Ta ponadczasowa historia wciąż wciąga i urzeka, pozwalając czytelnikowi na zatracenie się w świecie fantastycznych kreatur i magii. Jest pełna dynamicznych zwrotów akcji, barwna, lekka, często zabawna i nie ma w niej miejsca na nudę. Lekturę umilają niewielkie, czarno-białe rysunki oraz kolorowe, zajmujące całe strony ilustracje, wspaniale odzwierciedlające klimat książki.

Bohaterów "Hobbita" można w większości podzielić na czarnych i białych, czyli sprzyjających i zagrażających wędrowcom, ale dzięki ich mnogości i charakterystyczności nie wpływa to negatywnie na odbiór historii, gdyż praktycznie każdy z nich przykuwa czymś uwagę czytelnika. Trzecioosobowa narracja, humor sytuacyjny, liczne zwroty akcji, przystępny i zróżnicowany język oraz obfitość występujących w powieści pieśni umilają lekturę i tworzą jej niepowtarzalny nastrój. W odróżnieniu od trylogii "Władca Pierścieni" "Hobbit" ma znacznie lżejszy, bardziej pozytywny wydźwięk, mniej w nim moralnych dylematów i stanowi świetne wprowadzenie do epickiej opowieści o niziołkach i magicznym pierścieniu, która zasłużenie wpisała się w dzieje jako jeden z kamieni milowych fantastyki i najbardziej rozbudowanych fantastycznych uniwersów.

Ilustrowane wydanie "Hobbita" to gratka dla wszystkich miłośników Tolkiena i literatury fantasy, która cieszy ponadczasową, niepowtarzalną treścią oraz kapitalną: genialnie dopasowaną do fabuły i starannie wykonaną, oprawą wizualną. Świetnie prezentuje się na półce i z pewnością jeszcze nieraz do niej powrócę, zarówno po to, by nasycić czytelniczy głód klimatycznej opowieści, jak i by jeszcze raz obejrzeć przepiękne grafiki Alana Lee."







Moja ocena:



10/10, 6




RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ RÓWNIEŻ TU: https://gexe.pl/hobbit-wersja-ilustrowana/art/6638,recenzja

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-hobbit-wersja-ilustrowana.html

https://gexe.pl/hobbit-wersja-ilustrowana/art/6638,recenzja

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-hobbit-wersja-ilustrowana.html


RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ RÓWNIEŻ TU: https://gexe.pl/hobbit-wersja-ilustrowana/art/6638,recenzja



"Początek fantastycznej przygody"


"J.R.R. Tolkiena nikomu nie trzeba przedstawiać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu: https://bestiariusz.pl/2018/09/wysublimowane-szalenstwo-recenzja-ksiazki-zawsze-mieszkalysmy-w-zamku/

i na: http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-zawsze-mieszkaysmy-w-zamku.html






"Wysublimowane szaleństwo"


„Zawsze mieszkałyśmy w zamku” to druga, zaraz po ”Nawiedzonym Domu na Wzgórzu”, najpopularniejsza powieść grozy autorstwa Shirley Jackson. Choć nie doczekała się jeszcze takiego medialnego rozgłosu jak poprzedniczka, w najbliższym czasie planowana jest jej ekranizacja. Znając historię o nawiedzonym domostwie, spodziewałam się po niej podobnie klimatycznej, subtelnej opowieści, która może i mną nie wstrząśnie, ale wzbudzi delikatne odczucie niepokoju i pozwoli mi na kompletne oderwanie się od przyziemnej rzeczywistości. Liczyłam na co najmniej porządnie skonstruowaną, wciągającą lekturę i miałam nadzieję, że treść będzie utrzymana w podobnej atmosferze, co intrygująca ilustracja na okładce.

Fabuła „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” skupia się na losach niezwykłej rodziny Blackwood. Mimo że od lat mieszka w olbrzymiej posiadłości i posiada spory majątek, miejscowi praktycznie od zawsze zdają się jej nienawidzić. Odosobnienie i dziwaczność bogatego rodu potęgują sekrety związane ze śmiercią i otruciem części ich krewnych, za które odpowiedzialna zdaje się być zwłaszcza jedna z sióstr Blackwood – Connie. Choć sąd oczyścił ją z zarzutów, pogłoski o morderstwie nie ucichają, sprawiając, że wraz ze zdziecinniałą Merricat i schorowanym wujem Julianem (jedynymi ocalałymi z tragedii) izoluje się w budynku, skupiając się na zupełnie prozaicznych czynnościach i opiece nad bliskimi. Ich życie toczy się dość spokojnym, jednostajnym, prawie sielankowym rytmem, przerywanym jedynie wyprawami Merricat na zakupy i pojedynczymi wizytami gości, do czasu, gdy nagle odwiedza ich kuzyn Charles. Wtedy ich dotychczasowe zwyczaje zaczynają wywracać się do góry nogami. Te zmiany pociągają za sobą tragedie, a tajemnice sióstr powoli się wyjaśniają, coraz bardziej odgradzając je od reszty świata.

Główna bohaterka powieści Shirley Jackson to ekscentryczna Merricat Blackwood. Pozornie niewinna, delikatna dziewczyna ma mnóstwo niecodziennych nawyków, jest bardzo dziecinna i egocentryczna oraz zamknięta w sobie. Żyje głównie w świecie swoich własnych fantazji, pozostając wroga wobec obcych i wszystkich zdających się zakłócać jej porządek dnia bądź przeszkadzać starszej siostrze, nad wyraz przez nią podziwianej i uwielbianej. To fascynująca i przewrotna osobowość, która stopniowo staje się coraz bardziej niepokojąca. Niemniej wyrazista, choć zdecydowanie bardziej prostolinijna jest Connie. Zdolna do niezwykłych poświęceń, całkowicie oddana rodzinie, zdaje się być nad wyraz odpowiedzialna jak na swój wiek. Pozostałe postacie występujące w „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” od samego początku zdają się zakłócać życie rodu Blackwood i nie potrafią nawiązać z nim żadnej pozytywnej więzi. Obcy, zazwyczaj wrogo nastawieni miejscowi, mają zupełnie inną mentalność i sprawiają, że odseparowanie starego rodu tylko się pogłębia, nawet jeśli faktycznie mają dobre zamiary.

Pierwszoosobowa narracja „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” pozwala czytelnikowi na ujrzenie wydarzeń z wykrzywionej perspektywy Merricat. Dzięki temu może obserwować wszystkie dziwactwa i obsesje dziewczyny, tak lekceważone przez większość osób z jej otoczenia i stopniowo odkrywać tajemnice rodu. Książka Shirley Jackson ma bardzo niepokojącą, czasem wręcz psychodeliczną atmosferę. Choć na początku akcja toczy się dość powolnym rytmem, opisy przeżyć bohaterki i niektóre dialogi zdają się być tak nienaturalne, że wzbudzają w odbiorcy chęć odkrycia, co tak naprawdę kryje się za fasadą tej infantylności oraz przesłodzonych dialogów między bohaterkami. Chociaż w powieści Jackson nie ma jednoznacznie makabrycznych scen, nie brakuje misternych opisów okrutnych fantazji spaczonego umysłu i narastających prześladowań ze strony miejscowych. Porównując to dzieło Jackson do wcześniejszego, moim zdaniem opowieść o rodzinie Blackwood jest bardziej zaskakująca i wywołuje silniejsze emocje. Nie mogę się już doczekać jej ekranizacji.


„Zawsze mieszkałyśmy w zamku” zapamiętam jako wspaniałą, psychodeliczną i przewrotną historię o szaleństwie i izolacji. Zapewniła mi wiele intensywnych wrażeń i w moim odczuciu to zdecydowanie najlepsza powieść Shirley Jackson, a także gratka dla wszystkich wielbicieli subtelnej, acz wyrazistej atmosfery grozy.





Moja ocena:



5/5, 9/10






Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu: https://bestiariusz.pl/2018/09/wysublimowane-szalenstwo-recenzja-ksiazki-zawsze-mieszkalysmy-w-zamku/

i na:
http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-zawsze-mieszkaysmy-w-zamku.html

Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu: https://bestiariusz.pl/2018/09/wysublimowane-szalenstwo-recenzja-ksiazki-zawsze-mieszkalysmy-w-zamku/

i na: http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-zawsze-mieszkaysmy-w-zamku.html






"Wysublimowane szaleństwo"


„Zawsze mieszkałyśmy w zamku” to druga, zaraz po ”Nawiedzonym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja napisana dla portalu Bestiariusz - można ją przeczytać także tu: https://bestiariusz.pl/2019/02/dalszy-ciag-magicznych-intryg-i-uzdrowien-recenzja-ksiazki-cien/


i na moim blogu: http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-cien.html





"Dalszy ciąg magicznych intryg i uzdrowień"



"Adam Przechrzta, autor umiejętnie łączący realia historyczne z urban fantasy, ponownie przedstawia czytelnikom niezwykłe dzieje Olafa Rudnickiego, alchemika, który praktycznie nieustannie ratuje arystokratyczną śmietankę i leczy ofiary magicznych ataków. Rozpoczynając lekturę „Cienia”, czyli trzeciego tomu cyklu „Materia Prima”, nastawiałam się na wartką akcję i masę nieprzewidywalnych wydarzeń, mając nadzieję, że i główny bohater czymś mnie zaskoczy bądź zaszokuje, a zakończenie nie zawiedzie i okaże się równie satysfakcjonujące, co fabuła „Adepta” lub „Namiestnika”.

Fabuła „Cienia” została osadzona w czasach konfliktu między Polską, Niemcami i Rosją. Wrogie armie szykują się do walki i wszędzie panuje atmosfera narastającego zagrożenia, co daje się we znaki również Rudnickiemu. Do pomocy wzywają go zarówno żołnierze, jak i elita. Do rozwiązania jest kilka zagadkowych spraw, a do odkrycia wiele mrocznych sekretów pozornie nieskazitelnych osób. Sława specyficznego lekarza powoli zaczyna dawać mu się we znaki i wplątuje go w wiele misternie knutych intryg, więc nie może narzekać na nudę. Jego mądrość, zdeterminowanie i szczególne umiejętności, a także zaradność i sukcesy zawodowe bardzo sprzyjają mu w trudnych sytuacjach. W międzyczasie toczy też dość bogate życie osobiste, które z czasem się rozwija. Olaf obraca się praktycznie w śmietance towarzyskiej i z zaciekawieniem podchodzi do przedstawionych mu pomysłów na nietypowe użycie Materia prima.

Tym razem Olaf Rudnicki jest mniej zaskakujący i w dużej mierze skupia się też na swoim życiu osobistym. Jego osobowość nie przechodzi już tak znacznej ewolucji. Wydarzenia, których staje się bohaterem, fascynują bardziej niż on sam. Nie stanowi to dużego minusa, ale odczuwalnego podczas lektury. Wciąż posiada wiele niezwykłych cech i umiejętności. Potrafi uleczyć skrajnie skomplikowane przypadki. Przypomina raczej herosa niż postać składającą się z wad i zalet. Drogi Rudnickiego, Szaszy i Anastazji niestety praktycznie się rozchodzą. Bohaterowie drugoplanowi to ponownie bardzo zróżnicowane i intrygujące grono, składające się z nowych postaci, zarówno tych fantastycznych, jak i realistycznych, zaciekawiających czytelnika swoimi przestępstwami, sekretami bądź złożonością.

Akcja „Cienia” zazwyczaj toczy się niezwykle wartkim tempem, z wyjątkiem miejsc, w których szczególnie rozwinięte zostały wątki obyczajowe i społeczne. W moim odczuciu było ich trochę za dużo, przez co czasem mnie nudziły. Sceny uzdrowień Rudnickiego i walk można śledzić z wielką przyjemnością i pod tym względem kunszt Przechrzty zasługuje na uznanie. Dialogi ponownie prezentują się bardzo dobrze, intrygująco, nieraz są pełne humoru sytuacyjnego i zaskakujące. Stanowią jedną z mocniejszych stron tej części. Książka jest wielowątkowa i została napisana przystępnym, barwnym językiem, co ułatwia wciągnięcie się w przedstawioną historię, a nieco idylliczne zakończenie dodaje jej uroku, choć nie do końca satysfakcjonuje.

Zwieńczenie cyklu „Materia Prima” okazało się powieścią intrygującą, pełną akcji i godną uwagi, ale niezachwycającą czytelnika. Fabuła „Cienia” jest nieco słabsza w porównaniu do poprzednich tomów, co nie zmienia faktu, że połączenie fantastyki z historią wciąż udaje się autorowi znakomicie. Gdyby nie kilka drobnych mankamentów i za bardzo rozbudowane wątki obyczajowe, przygody niezwykłego alchemika wciąż stanowiłyby bardzo dobrą i wciągającą historię. Całość będę jednak wspominać całkiem miło.






Moja ocena:




4/5, 8/10"







Recenzja napisana dla portalu Bestiariusz - można ją przeczytać także tu: https://bestiariusz.pl/2019/02/dalszy-ciag-magicznych-intryg-i-uzdrowien-recenzja-ksiazki-cien/

i na moim blogu:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-cien.html

Recenzja napisana dla portalu Bestiariusz - można ją przeczytać także tu: https://bestiariusz.pl/2019/02/dalszy-ciag-magicznych-intryg-i-uzdrowien-recenzja-ksiazki-cien/


i na moim blogu: http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-cien.html





"Dalszy ciąg magicznych intryg i uzdrowień"



"Adam Przechrzta, autor umiejętnie łączący realia historyczne z urban...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-anima-vilis.html


"Czarny humor rządzi światem"


"Krzystof T. Dąbrowski to twórca kojarzony przede wszystkim z horrorem i groteską, sprawdzający się zarówno w tekstach humorystycznych, jak i tych nieco poważniejszych, autor licznych opowiadań, scenariuszy i powieści, ekranizowanych i wydawanych również za granicą. Sama kojarzę jego pióro m.in. z licznych tekstów z antologii i "Anomalii", która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. "Anima vilis" to jego drugi zbiór opowiadań, stanowiący tematyczny miszmasz i przyciągający uwagę szalonym pomarańczem okładki. Sięgając po niego, spodziewałam się literatury stawiającej przede wszystkim na akcję i rozrywkę, czyli coś w sam raz dla miłośników lekkich, wciągających i przewrotnych historii grozy. Co zastałam?

"Anima vilis" jest zbiorem siedmiu, niekiedy ze sobą powiązanych, tekstów. Część z nich, jak właśnie tytułowe "Anima vilis", "Uprowadzenie", czy "Przeznaczenie znajdzie drogę" stawia na zaskakiwanie i rozbawianie czytelnika, w czym moim zdaniem pióro Dąbrowskiego sprawdza się znakomicie, choć oczywiście jest to humor dość specyficzny i obfitujący w bezkompromisową makabrę. Nie brakuje też jednak poważniejszych opowieści - choćby "Losu dopełnienie" to utwór przejmujący i nostalgiczny, stojący niejako w kontraście do większości pozostałych fabuł. Do moich faworytów mogę tu zaliczyć szczególnie "Biwak", gdyż pomimo lekkiej przewidywalności jest naprawdę mocnym i wyrazistym slasherem, nawiązującym w mojej ocenie do klasycznych dla horrorów motywów i humorystyczne teksty o postaci Martynki.

Dąbrowski kreuje bardzo wyraziste, groteskowe charaktery, które przeżywają mnóstwo ekscentrycznych, niejednokrotnie wstrząsających przygód. Stworzone przez niego historie są bardzo emocjonujące - mogą wyzwolić napady śmiechu, uczucie współczucia bądź rozczulenia. Ponieważ generalnie stawiają na szybko toczącą się, czasem lekko absurdalną akcję, powinny przypaść do gustu zwłaszcza fanom wciągających horrorów klasy b i czarnych komedii, ale również czytelnik preferujący bardziej refleksyjne dzieła znajdzie tu coś dla siebie. Sama należę zarówno do wielbicieli horrorów stawiających stricte na rozrywkę, jak i tych krwistych, stawiających na nastrój bądź mrożących krew w żyłach, także taki tygiel konwencji to moim zdaniem zdecydowanie plus "Anima vilis" i pokazuje, że autor jest twórcą niezwykle wszechstronnym, potrafiącym odnaleźć się w różnych konwencjach.


Podsumowując, zbiór opowiadań Krzysztofa T. Dąbrowskiego charakteryzuje przede wszystkim groteska, przewrotność i wciągająca akcja, także przypadnie do gustu zwłaszcza wielbicielom lekkich, barwnych i stawiających na rozrywkę opowieści grozy. W tym przypadku okładka dość dobrze odwzorowuje ekscentryczne wnętrze książki. Choć Dąbrowski potrafi też pisać refleksyjnie, moim osobistym faworytem została tu większość tych tekstów, które raczej dziwią, śmieszą i szokują.





Moja ocena:


7,5/10"

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/09/recenzja-anima-vilis.html


"Czarny humor rządzi światem"


"Krzystof T. Dąbrowski to twórca kojarzony przede wszystkim z horrorem i groteską, sprawdzający się zarówno w tekstach humorystycznych, jak i tych nieco poważniejszych, autor licznych opowiadań, scenariuszy i powieści, ekranizowanych i wydawanych również za granicą. Sama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-inkub.html




"Czar słowiańskiej grozy"


"Artur Urbanowicz to autor, którego powinni kojarzyć wszyscy wielbiciele polskiej literatury grozy. Już jego debiut "Gałęziste", choć wydany przez wydawnictwo ze współfinansowaniem, wkradł się w gusta wielu odbiorców, zasłużenie zdobywając olbrzymią popularność i dzięki temu wkrótce zostanie wznowiony. "Grzesznik" natomiast, druga powieść Urbanowicza, utwierdziła mocną pozycję tego pisarza i zapewniła mu Nagrodę Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego. Kreowane przez niego historie charakteryzują się wciągającą akcją, nastrojowością i zapewniają odbiorcy mnóstwo porządnej, przerażającej rozrywki. Nie ukrywam, że sama należę do ich miłośników, także wydanie "Inkuba" przyjęłam z dużą dozą optymizmu i zaciekawieniem, co tym razem wymyślił twórca. Miałam nadzieję, że i ta książka okaże się czytelniczym strzałem w dziesiątkę oraz zapewni mi wiele intensywnych wrażeń. Co otrzymałam?

Fabuła "Inkuba" została osadzona w małej wiosce na Suwalszczyźnie i przebiega dwutorowo, w czasach współczesnych i kilkadziesiąt lat wcześniej. Pewnego dnia w miejscowości Jodoziory odkryte zostają spopielone zwłoki małżeństwa. Wśród okolicznych mieszkańców na temat tego miejsca chodzą różne niepokojące plotki. Niektórzy dopatrują się tam zjawisk paranormalnych, zdających się wyjaśniać jego złą sławę i liczne przykre, tragiczne wydarzenia, jakie są z nim związane - zniknięcia, zaginięcia, choroby i nie tylko. Wkrótce badający tajemnice wsi dzielnicowy popełnia samobójstwo. Zagadką jego śmierci zajmuje się policjant Vytautas Česnauskis i wspólnie ze swoim partnerem stara się rozwikłać sprawę. W swoich poszukiwaniach cofa się aż do lat siedemdziesiątych i legendy o miejscowej czarownicy. Czy za nieszczęścia wioski na Suwalszczyźnie faktycznie odpowiada wiedźma? Co odkryje Vytautas? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszej powieści Urbanowicza.

Postacie stworzone przez autora świetnie oddają małomiasteczkową mentalność. Wiele z nich wierzy w zabobony, jest przywiązanych do pewnych tradycji i obraca się w dość hermetycznym środowisku. Vytautas Česnauskis jako jeden z bohaterów pierwszoplanowych intryguje, jednakże nie wzbudza szczególnej sympatii. Ma bardzo skomplikowany charakter, czasem sprawia wrażenie niestabilnego emocjonalnie, jest niepewny siebie i niejednokrotnie kieruje się raczej uczuciami niż logiką i rozsądkiem. Taka uczuciowa chwiejność sprawia mu wiele utrapienia. Na polu prywatnym prześladują go więc raczej niepowodzenia. Duże wrażenie na odbiorcy wywierają tragiczne historie rodzin Bondziów, Kanozów i Żyndów. Zdecydowana większość wykreowanych przez Urbanowicza postaci wypada wiarygodnie pod względem psychologicznym, zaciekawia i czymś zaskakuje. Dialogi nie zawodzą, są dobrze dopasowane do sytuacji i osobowości poszczególnych jednostek i w większości przypadków śledzi się je z prawdziwą przyjemnością.

Artur Urbanowicz ponownie wykreował fascynującą, zawiłą, straszną, wciągającą fabułę, która jednak momentami toczy się dość wolnym tempem. Niektóre opisy, choć bardzo barwne, w krótszej wersji mogłyby jeszcze mocniej wbijać się w pamięć i sprawić, że całość sprawiałaby wrażenie toczącej się szybszym rytmem. Powieść sprawnie łączy wątki kryminalne z grozą i obyczajem. Słowiański, lekko demoniczny nastrój sprawia, że lekturę śledzi się z ciekawością, pochłaniając stronę za stroną. Zakończenie zaskakuje i nie wyjaśnia wszystkiego do końca, pozostawiając czytelnika w stanie konsternacji. Jakby tego było mało, ilustracja okładkowa autorstwa Dawida Baldysa jest wprost fantastyczna i świetnie oddaje całościowy nastrój opowieści, pełen tajemnic i narastającego napięcia.


"Inkuba" zapamiętam jako intrygujące, klimatyczne połączenie horroru z kryminałem. Powieść utwierdziła mnie w przekonaniu, że Artur Urbanowicz to jeden z najbardziej utalentowanych polskich pisarzy grozy. Z niecierpliwością czekam na jego kolejne dzieła.







Moja ocena:



5+, 9/10"



CAŁA RECENZJA NA:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-inkub.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-inkub.html




"Czar słowiańskiej grozy"


"Artur Urbanowicz to autor, którego powinni kojarzyć wszyscy wielbiciele polskiej literatury grozy. Już jego debiut "Gałęziste", choć wydany przez wydawnictwo ze współfinansowaniem, wkradł się w gusta wielu odbiorców, zasłużenie zdobywając olbrzymią popularność i dzięki temu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-upiorna-opowiesc.html



"Czasem sekrety bywają straszniejsze od opowieści"


"Peter Straub to amerykański pisarz, który w swoim dorobku ma m.in. książki napisane ze Stephenem Kingiem, jednakże to właśnie z "Upiorną opowieścią" jest kojarzony najczęściej. To na jej podstawie w 1981 r. ukazał się popularny do dziś film grozy. W Polsce za pierwsze wydanie tej powieści odpowiada wydawnictwo Rebis, jednakże prawie cały nakład został wyprzedany, pozostawiając zainteresowanym jedynie możliwość kupna egzemplarza z drugiej ręki. Przez kilka ostatnich lat kultowa historia o klubie opowiadającym sobie mroczne opowieści była więc bardzo trudno dostępna, do czasu jej wznowienia przez wydawnictwo Vesper, które wzbogaciło treść m.in. o wstęp Roberta Ziębińskiego, posłowie Piotra Borowca i ilustrację okładkową autorstwa Macieja Kamudy, wywierającą na odbiorcy znacznie lepsze wrażenie niż ta z osą. Zapoznając się z opisem i wnętrzem dzieła Strauba, miałam wobec niego dość wysokie wymagania i nadzieję, że zaintryguje mnie wciągającym, klimatycznym ghost story.

Fabuła "Upiornej opowieści" została umieszczona w amerykańskiej miejscowości w latach 70-tych XX-ego wieku, gdzie czterech starszych, zamożnych mężczyzn odbywa ze sobą regularne spotkania, żeby opowiadać sobie straszne historie. Te potrafią zjeżyć włos na głowie, ale jeszcze straszniejsza zdaje się być ich własna, prawdziwa, pełna sekretów i niejasności. Można więc powiedzieć, że zmyślone opowieści stanowią dla nich możliwość oderwania się od ciążącego nad nimi brzemienia i ich wyrzutów sumienia. Tymczasem w pozornie spokojnym miasteczku zaczyna dziać się coś niepokojącego i dochodzi do brutalnych mordów na zwierzętach. Fabuła książki skupia się dogłębnie na jednej z opowieści bohaterów, a wkrótce odkrywa też tę realną, sprzed wielu lat. W końcu dopada ich mroczna przeszłość, która od dłuższego czasu dopominała się o swoje. Jeśli chcecie zapoznać się z tajemnicami stowarzyszenia starszych panów i duchami ich przeszłości, sięgnijcie po książkę Strauba.

Powieść Petera Strauba obfituje w wiele intrygujących postaci, zarówno tych pierwszo-, jak i drugoplanowych. Nie brakuje fantastycznych portretów psychologicznych, jednostek wielowymiarowych, pełnych niespodzianek i strasznych tajemnic. Stowarzyszenie Chowder to grono starych przyjaciół, których łączy nie tylko wzajemna sympatia, ale też pewne potworne wydarzenie z przeszłości, jakie mocno ich do siebie zbliżyło. Przez nie w fabule pojawiają się też duchy. Praktycznie wszyscy bohaterowie czymś zaskakują i ciekawią, choć przez ich mnogość czytelnik może mieć czasem problem z odnalezieniem się w historii. Podczas czytania "Upiornej opowieści" wyraźnie czuć odniesienia do powieści gotyckiej i klasycznych motywów z literatury grozy, a akcja przez dłuższy czas toczy się raczej niespiesznym tempem, stawiając na wielowątkowość, rozbudowane tło obyczajowe, stopniowo narastające napięcie i liczne zagadki do odkrycia.

Zastosowany w książce język jest współczesny, ale przy tym dość kunsztowny i wysublimowany. Złożona, pełna zagadek historia autorstwa Petera Strauba to arcydzieło nawiązujące do najlepszych pozycji z gatunku i wymagające sporej koncentracji uwagi ze strony czytelnika, bowiem w tak rozbudowanej fabule można łatwo się pogubić bądź stracić z oczu ciekawszy wątek. Stanowi apetyczny kąsek dla wszystkich wielbicieli ghost story, klasycznych motywów grozy i upiornej atmosfery. Odbiorca zainteresowany ambitnymi horrorami może smakować ją dniami i nocami, choć nie zastanie tu dosadnych, krwawych, mrożących krew w żyłach scen. Kończąc przygodę z dziełem Strauba warto dokładniej wczytać się w posłowie Piotra Borowca, ponieważ nakreśla ono miejsce "Upiornej opowieści" w historii literatury grozy i stanowi dość obszerne źródło informacji na temat powieści gotyckiej.


"Upiorna opowieść" niemalże całkowicie zaspokoiła moje wygórowane oczekiwania, utwierdzając mnie w przekonaniu, że jej popularność jest jak najbardziej zasłużona, a określenie "arcydzieło" bardzo do niej pasuje. Przedstawiona przez Petera Strauba historia jest pełna subtelnego nastroju grozy i wywarła na mnie generalnie bardzo pozytywne wrażenie, zapadając w pamięć.







Moja ocena:



6-, 9,5/10"



CAŁA RECENZJA NA:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-upiorna-opowiesc.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-upiorna-opowiesc.html



"Czasem sekrety bywają straszniejsze od opowieści"


"Peter Straub to amerykański pisarz, który w swoim dorobku ma m.in. książki napisane ze Stephenem Kingiem, jednakże to właśnie z "Upiorną opowieścią" jest kojarzony najczęściej. To na jej podstawie w 1981 r. ukazał się popularny do dziś film...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-miasto-w-morzu-i-inne-utwory.html



"Czarny romantyzm z turpistycznym zacięciem"


"Edgar Allan Poe to jeden z najbardziej inspirujących twórców okresu romantyzmu, prozaik i poeta wyklęty, który w swoich dziełach często łączył pogłębiony psychologizm postaci z dramaturgią i makabrą, skupiając się zwłaszcza na grozie i kryminale, prowokując i zmuszając odbiorcę do refleksji. W Polsce przez lata był nieco niedoceniany, stojąc niejako w cieniu popularności Lovecrafta i autorów twórczości patriotycznej, odstraszając niektórych czytelników brutalnością i ciężkim językiem. Dla mnie jednak pierwsze zetknięcie się z twórczością Poego stanowiło niemalże literackie objawienie i sprawiło, że całkowicie w nią wsiąknęłam, stawiając ponad dzieła innych artystów. Jednym z najpełniejszych i najlepiej wydanych zbiorów prozy Poego na polskim rynku są "Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze", do których wracam do dzisiaj. Niedawno wydawnictwo Vesper pokusiło się też o wydanie zbioru jego wierszy, jak zwykle zwracając przy tym uwagę na staranność publikacji, opatrując ją upiornymi ilustracjami niemieckiego artysty i posłowiem Macieja Płazy.

Nie jestem wielką miłośniczką poezji, na moich półkach zdecydowanie dominuje proza, ale i w wierszach znalazłam sobie niszę, którą wprost uwielbiam, pełną turpizmu, cynizmu, ekstrawagancji, makabry i subtelnego nastroju grozy. Większość poetów, jakich bardzo cenię, inspirowała się zwłaszcza Poem, a mam tu na myśli m.in. Charlesa Baudelaire'a, Bolesława Leśmiana, Tadeusza Micińskiego i współczesnego polskiego artystę - Bartosza Spytkowskiego, noszącego pseudonim "Czerw Zdobywca" (nawiązujący do zamieszczonego m.in. właśnie w "Mieście w morzu..." utworu mistrza klasycznej grozy - "Robak zdobywca"). Liryka Poego była mi dotychczas znana głównie ze źródeł internetowych, więc możliwość ujrzenia jej na kartach drukowanej książki stanowiła dla mnie olbrzymią przyjemność, zwłaszcza że w "Mieście w morzu i innych utworach poetyckich" zawarte zostały również anglojęzyczne pierwowzory wydrukowanych wierszy.

Jeśli ktoś choć trochę kojarzy prozę Edgara Allana Poego, to raczej nie będzie zaskoczony z tematów, jakie pojawiają się w jego liryce. Poe obrazowo i przejmująco podejmuje wątki dotyczące m.in. kruchości życia, idealizmu, miłości, cierpienia i śmierci. Dekadentyzm jego poezji jest wręcz przejmujący. Autor przy pomocy rymów, epitetów, hiperboli i patosu kreuje malownicze, oddziałujące na wyobraźnię utwory. Często charakteryzuje je oniryzm, surrealizm i zmysłowość. Część z nich przypomina ostre manifesty, wyznania uczuć, zawiera nawiązania do antyku. Niejednokrotnie są pełne tęsknoty, żalu i wyrazem targających Poem emocji. Do moich faworytów mogę zaliczyć tu zwłaszcza kultowego "Kruka", "Sen we śnie", "Miasto w morzu", "Robaka zdobywcę" i "Annabel Lee", choć w każdym wierszu odnalazłam coś, co do mnie przemówiło.


"Miasto w morzu i inne utwory poetyckie" to wspaniale wydana perełka dla każdego wielbiciela twórczości Poego i romantycznej, pełnej grozy poezji. Hugo Steiner-Prag stworzył ryciny idealnie komponujące się z zawartością zbioru, a Maciej Płaza zwieńczył go posłowiem, które świetle nakreśla biografię przeklętego poety oraz ujmuje jego twórczość w kontekście wielu przykrych przeżyć z jego życia. Z pewnością niejednokrotnie wrócę do zawartych w "Mieście w morzu..." wierszy i jeszcze raz dam się pochłonąć ich nostalgicznemu klimatowi.




Moja ocena:




6, 10/10"



CAŁA RECENZJA NA:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-miasto-w-morzu-i-inne-utwory.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-miasto-w-morzu-i-inne-utwory.html



"Czarny romantyzm z turpistycznym zacięciem"


"Edgar Allan Poe to jeden z najbardziej inspirujących twórców okresu romantyzmu, prozaik i poeta wyklęty, który w swoich dziełach często łączył pogłębiony psychologizm postaci z dramaturgią i makabrą, skupiając się zwłaszcza na grozie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-omen.html



"Szatan ma ludzkie oblicze"


"David Seltzer to scenarzysta horroru "Omen", wpisującego się obecnie w kanon filmowej klasyki grozy. Dzieło Richarda Donnera z 1976 r. doczekało się ogromnego szumu medialnego i kilku kontynuacji, tym samym jeszcze bardziej popularyzując fabuły z okultystycznymi wątkami, do których fenomenu przyczynił się też m.in. mający premierę trzy lata wcześniej "Egzorcysta". Doborowa obsada, plotki o związanym z filmem fatum i rewelacyjna muzyka przyniosły dziełu o antychryście ogromne dochody i liczne nagrody. Na kanwie swojego scenariusza Seltzer napisał również powieść, rozszerzającą znane z filmu wątki. Przybliżenia jej polskiemu czytelnikowi podjęło się wydawnictwo Vesper, okraszając przy tym treść genialną oprawą graficzną, czarno-białymi, niezwykle klimatycznymi ilustracjami autorstwa Krzystofa Wrońskiego, przyciągającą wzrok, utrzymaną w ognistych barwach okładką Dawida Boldysa ze Shred Perspectives Works i posłowiem Mateusza Zimmermana. Jako wielka miłośniczka filmu byłam bardzo ciekawa dokładniejszej wersji historii o diabolicznym dziecku i jego rodzinie oraz miałam nadzieję, że spodoba mi się co najmniej tak mocno, jak i jej kinowa wersja.

"Omen" przedstawia losy bogatej, zaangażowanej w politykę rodziny. Kariera Jeremy'ego Thorna, pełniącego funkcję ambasadora USA w Wielkiej Brytanii, cały czas się rozwija, przy czym nie słabnie jednak jego miłość do chorowitej żony, Katherine, od lat popadającej na stany depresyjne. To dla niej Jeremy postanowił skłamać i ukryć prawdę o ich zmarłym potomku, bowiem ta od dłuższego czasu rozpaczliwie pragnęła dziecka. Zamiast niego niczego nieświadoma kobieta wychowuje więc zabraną ze szpitala sierotę, która oczarowuje wyglądem, ale wkrótce zaczyna niepokoić zachowaniem i dziwnymi, brutalnymi wydarzeniami, w jakie zdaje się być zamieszana. W opiece nad synem pomaga jej też w końcu ekscentryczna opiekunka. Ma od niej lepszy kontakt z małym Damien'em i często zachowuje się niecodziennie, szybko wzbudzając w pani Thorn zazdrość i podejrzenia służby. Z biegiem czasu sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna i mrozi krew w żyłach, a zamieszana w nią jest pewna satanistyczna sekta.

Bohaterowie powieści Seltzera to grono zróżnicowane charakterologicznie i przyciągające uwagę. Miłość państwa Thorn opiera się trochę na kontraście między zrównoważeniem i ambicją Jeremy'ego a kruchą psychicznie, będącą niejako w tle męża, Katherine. Wzajemnie się uzupełniają i wspierają, w ich życiu osobistym nie brakuje dylematów i problemów. W odróżnieniu od filmowej wersji historii, diabelski Damien znajduje się tu bardziej w tle opowieści, w której prym wiedzie małżeństwo, ich relacje oraz reakcje na niepokojące zachowanie dziecka. Z postaci drugoplanowych wyróżnić mogę zwłaszcza kreację opiekunki antychrysta, ponieważ jest bardzo wyrazista i faktycznie niepokoi, a reszta jest moim zdaniem mniej istotna dla tworzenia klimatu opowieści. Dialogi nie zawodzą i nie nudzą, niejednokrotnie popychając akcję do przodu bądź podsumowując pewien etap życia bohaterów.

Podczas czytania książki Davida Seltzera mogłam przypomnieć sobie wiele wydarzeń z filmu i poznać ich szerszy kontekst. Czuć, że powieść powstała na bazie scenariusza, ponieważ została napisana dość zwięźle, ale bardzo synestezyjnie, obrazowo i przejmująco. Fabuła wciąga, praktycznie nie pozwalając odbiorcy na wytchnienie, obfituje w dramatyczne sceny, nagłe zwroty akcji, biblijne nawiązania i demoniczny klimat. Prawie każdy fragment zdaje się mieć znaczenie dla przebiegu zdarzeń, które można interpretować w mniej lub bardziej nadnaturalny sposób, przez co całość oscyluje między thrillerem a horrorem. Genialnym dodatkiem jest kilkunastostronicowe posłowie Zimmermana, wyjaśniające szczegóły powstania filmu i zawarte w nim odwołania do ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej w USA oraz krótkie posłowie samego autora kultowego dzieła, zawierające refleksję nad rolą stworzonej przez niego historii w kulturze.


"Omen" to niesamowicie wciągająca, sensualna, demoniczna powieść, która stanowi rewelacyjne rozwinięcie scenariusza Seltzera. Powinna przypaść do gustu każdemu miłośnikowi tego filmu i nastrojowych, pełnych akcji powieści grozy z okultystycznymi wątkami. Sama z pewnością do niej wrócę, choćby po to, żeby ponownie wczuć się w tak klimatyczną i niepokojącą historię.






Moja ocena:



5+, 9/10"


CAŁA RECENZJA NA:
http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-omen.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/07/recenzja-omen.html



"Szatan ma ludzkie oblicze"


"David Seltzer to scenarzysta horroru "Omen", wpisującego się obecnie w kanon filmowej klasyki grozy. Dzieło Richarda Donnera z 1976 r. doczekało się ogromnego szumu medialnego i kilku kontynuacji, tym samym jeszcze bardziej popularyzując fabuły z okultystycznymi wątkami, do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-iron-maiden-run-to-hills.html



"Ucieczka na sam szczyt"



"Iron Maiden to klasyczny zespół heavy metalowy, posiadający wiernych fanów i stanowiący ogromną inspirację dla wielu nowszych twórców i zespołów. Od lat zachwyca widowiskiem na koncertach i bogactwem literackich odniesień w utworach, a Eddie, jego maskotka, pojawia się na wielu związanych z grupą gadżetach. Oficjalna biografia Ironów pióra Micka Walla była już wcześniej w Polsce wznawiana i stanowi obszerne kompendium wiedzy na temat grupy. Jako ich fanka miałam nadzieję, że w odróżnieniu od biografii The Doors, autor podejdzie do dziejów formacji bardziej optymistycznie i szczegółowo przedstawi sylwetki jej wszystkich członków, nie skupiając się jedynie na jej liderze, jednakże zwracając też dużą uwagę na samą muzykę Ironów i związaną z nią historię. Co otrzymałam?

Książka rozpoczyna się krótkim wstępem, w której sam autor przedstawia siebie jako oddanego fana zespołu. Pierwsze rozdziały noszą imiona muzyków formacji i nakreślają odbiorcy każdego z nich. Dzięki temu już na samym początku publikacja zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, zaciekawiła i przybliżyła wcześniej nieznane mi fakty. Kolejne skupiają się na wdrażanych w zespole zmianach, koncertach, zjawisku "Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu" i jego historii. Szczegółowo przedstawiają dzieje Ironów, ich inspiracji, wpływu na inne zespoły metalowe. Nie brakuje też informacji o prywatnym życiu artystów, choć czasami wydają się one nieco ugrzecznione. Mick Wall drobiazgowo i konsekwentnie omawia ponadczasowy fenomen Iron Maiden oraz przyczyny niesamowitego sukcesu grupy. Widać, że poświęcił nad publikacją sporo czasu i opierał się na wielu źródłach, dzięki czemu ciekawość odbiorcy zostaje niemalże całkowicie zaspokojona.

Mick Wall snuje swój wywód przystępnym językiem i nie napiętnuje grupy, przez co książkę czyta się z przyjemnością. Raczej unika jej krytyki, skupiając się prawie tylko na samych pozytywach. Trochę czuć więc, że biografia jest autoryzowana i lekko ugrzeczniona. Książka zawiera wkładki z wspaniałymi, czarno-białymi i kolorowymi, fotografiami, dodatek Pawła Brzykcego z dyskografią zespołu (opisujący zwłaszcza dzieje formacji po 2003 r.) i stanowi rewelacyjne, drobiazgowe kompendium dla każdego wielbiciela Iron Maiden oraz szeroko pojętego metalu. Wkład Ironów w rozwój NWOBHM jest naprawdę niezastąpiony, co też świetnie pokazał Wall.

"Iron Maiden. Run to the Hills. Oficjalna biografia" bardzo mile mnie zaskoczyła i w pełni zaspokoiła moją czytelniczą ciekawość. Mick Wall rzetelnie i szczegółowo przedstawił w książce dzieje Ironów, tworząc prawdziwą i imponującą skarbnicę wiedzy dla każdego miłośnika Iron Maiden. W odróżnieniu od biografii The Doors, nie skupiał się tak bardzo na negatywnych aspektach działalności formacji, co mocno przypadło mi do gustu.





Moja ocena:



9/10, 5+"



Recenzja na moim blogu:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-iron-maiden-run-to-hills.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-iron-maiden-run-to-hills.html



"Ucieczka na sam szczyt"



"Iron Maiden to klasyczny zespół heavy metalowy, posiadający wiernych fanów i stanowiący ogromną inspirację dla wielu nowszych twórców i zespołów. Od lat zachwyca widowiskiem na koncertach i bogactwem literackich odniesień w utworach, a Eddie, jego maskotka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-doors-gdy-ucichnie-muzyka.html


"Kiedy droga do sławy łączy się z dążeniem do autodestrukcji"


"The Doors to zespół kultowy, który w swej muzyce łączy niezwykłą poetyckość utworów z rockowym, niejednokrotnie również melancholijnym brzmieniem. Śmierć jego charyzmatycznego lidera i piosenkarza, Jima Morrisona, do dzisiaj owiana jest nutą tajemnicy. Mnie samej The Doors kojarzy się właśnie głównie z jego głosem i nostalgicznym, nieco dekadenckim klimatem. Mick Wall, jeden z najpopularniejszych dziennikarzy muzycznych i autor licznych biografii, kojarzony jest głównie z gawędziarskiego stylu i szczegółowego podejścia do researchu. Sięgając po "Gdy ucichnie muzyka" miałam nadzieję, że jego pióro faktycznie sprawi, że łatwo wciągnę się w publikację oraz poznam dokładną historię grupy, dzieje samych muzyków oraz panujące między nimi relacje. Co zostałam? W jaki sposób Wall podszedł do legendy Morrisona?

Biografia The Doors autorstwa Micka Walla została podzielona na trzy części i skupia się głównie na samym Jimie Morrisonie, zaczynając od opisu wydarzeń dotyczących jego śmierci. Pozostali członkowie pozostają niejako w tle całej opowieści, podatni na jego destrukcyjne działania, wahania nastroju i hulaszczy tryb życia. Autor podchodzi do losów artysty oraz jego publicznej działalności bezkompromisowo i bardzo krytycznie. Nieraz miałam wrażenie, że nawet za bardzo krytykancko i zbyt sensacyjnie, również w przypadku samej twórczości, podkreślając raczej jej wady niż zalety. Chronologicznie omawia szczegółowe fakty związane z historią zespołu i jego dyskografią, wykazując się niezwykłą pieczołowitością w porządkowaniu informacji. Ponieważ największa działalność grupy przypadała na lata związane z ruchem hippisowskim, na kartach książki pojawiają się opisy licznych eksperymentów Morrisona z substancjami psychoaktywnymi, przygodami seksualnymi, jego występy, podczas których podobno często był pod wpływem narkotyków. Sam Jim Morrison w tej publikacji zdaje się niejako odrealnioną, szybko gasnącą gwiazdą, która na własne życzenie spadła na samo dno.

Przedstawiona przez Walla opowieść jest fascynująca, często szokuje bezpośredniością w przedstawianiu faktów i niewybrednym językiem. Mimo jego profesjonalizmu i dogłębnego przedstawienia tematu, odbiorca ma jednak wrażenie, że autor przerzuca całą winę za los grupy na lidera, pozostałych traktując mocno po macoszemu. Zagorzali miłośnicy muzyki The Doors mogą poczuć się wręcz urażeni takiemu podejściu do swojego idola, wyolbrzymiającego wszelkie negatywy i ułomności artysty, a miejscami wręcz prześmiewczego i pozbawionego jakiejkolwiek krztyny wyrozumiałości. Trochę szkoda, że sylwetki pozostałych muzyków zostały tu w większości przypadków jedynie delikatnie nakreślone, gdyż jako czytelnik byłam ich niezwykle ciekawa.

Biografia The Doors pióra Micka Walla to bogate źródło informacji głównie o działalności artystycznej grupy i Morrisonie, do którego autor odnosi się z pozycji krytyka. Choć całość świetnie się czyta, poszczególne osądy autora zdają się nieco zbyt arbitralne i krytyczne, wzbudzając w odbiorcy lekki sprzeciw. Mogę ją polecić zwłaszcza czytelnikom chcącym poznać Jima od bardziej negatywnej strony i szukającym szczegółowych informacji o rozwoju twórczości zespołu.




Moja ocena:



6,5/10, 4- "


Recenzja na moim blogu:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-doors-gdy-ucichnie-muzyka.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-doors-gdy-ucichnie-muzyka.html


"Kiedy droga do sławy łączy się z dążeniem do autodestrukcji"


"The Doors to zespół kultowy, który w swej muzyce łączy niezwykłą poetyckość utworów z rockowym, niejednokrotnie również melancholijnym brzmieniem. Śmierć jego charyzmatycznego lidera i piosenkarza, Jima Morrisona, do dzisiaj...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Im the Man. Autobiografia tego gościa z Anthrax Scott Ian, Jon Wiederhorn
Ocena 7,6
Im the Man. Au... Scott Ian, Jon Wied...

Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-im-man-autobiografia-tego.html


"Życie w dźwiękach thrash metalu"


"Każdy szanujący się fan metalu zna tzw. "Wielką Czwórkę Thrash Metalu", w której skład wchodzą Metallica, Slayer, Anthrax i Megadeth. Zespoły te zdobyły olbrzymią popularność i niejako ukształtowały dalszy rozwój thrashu, inspirując wiele nowych grup. Thrash charakteryzuje się energicznymi utworami i spore wrażenie robi zwłaszcza na koncertach, kiedy porywa fanów do moshu i dobrej zabawy. Sama niejednokrotnie w takich uczestniczyłam, a występ zespołu Anthrax podczas festiwalu Sonisphere w Warszawie do tej pory wspominam bardzo miło. Scott Ian to jego gitarzysta, lider i założyciel, przyciągający uwagę swoją charyzmą, talentem i charakterystycznym wyglądem. Zapoznając się z autobiografią Iana, chciałam poznać jego spojrzenie na gatunek, dzieje rozwoju grupy oraz ciekawostki z prywatnego życia artysty, o którym prawie nic nie wiedziałam. Czy książka spełniła moje oczekiwania?

Autobiografia rozpoczyna się wstępem Kirka Hammetta, gitarzysty Metallici i przyjaciela Scotta Iana, w którym opowiada pokrótce o ich relacji, wspomina jej zabawne momenty i podkreśla wiele pozytywnych cech swojego kumpla. Dalsza część to już subiektywny wywód samego Iana, charakteryzującego się sporym dystansem do swojego życia, humorem, ale także poważnym podejściem do muzycznej działalności. Muzyk szczerze opowiada zarówno o lekkich, jak i trudnych tematach. Wspomina ciężkie dzieciństwo i swoją rodzinę, związki, rozwody, podejście do muzyki. Z refleksją przytacza też swoje doświadczenia związane z używkami i problemy, jakie mu one przyniosły, niejako przestrzegając przed nimi odbiorcę. Opisuje swoje życie prywatne i publiczne. Duże wrażenie na odbiorcy robi zwłaszcza niezwykła pasja i determinacja Iana, która przyczyniła się do wielkiego sukcesu grupy, jego zdolność do wyciągania wniosków z przeszłych doświadczeń i zaangażowanie w życie rodzinne. Artysta przedstawia się w książce jako człowiek z krwi i kości, wzbudzający sympatię, otwarty na ludzi i doświadczenia, wielbiciel twórczości Stephena Kinga, posiadający zarówno zalety, jak i wady, dzięki czemu jego historię śledzi się z przyjemnością.

Przedstawione w autobiografii wydarzenia niejednokrotnie zaskakują bądź rozbawiają, stanowiąc świetną czytelniczą rozrywkę. Dramatyczne i smutne zdarzenia przeplatają się ze śmiesznymi i radosnymi. Książka została napisana przystępnym, ciętym i barwnym językiem, dzięki czemu odbiorca może całkowicie zatracić się w lekturze. Scott Ian jest wielkim pasjonatem komiksów i oddaje im nawet swoisty hołd we własnym, zamieszczonym w omawianej publikacji. Stanowi on wspaniały do niej dodatek i opowiada o spotkaniu Iana z Lemmym Kilmisterem, które skończyło się w dość przykry, ale i pouczający dla niego sposób. W środku znajdują się również wkładki z fotografiami z życia prywatnego artysty oraz koncertów zespołu Anthrax.

"I'm the Man. Autobiografia tego gościa z Anthrax" to rewelacyjna, świetnie wydana pozycja dla każdego miłośnika Antraxu i thrash metalu. Ogrom ciekawostek dotyczących zarówno rozwoju tego podgatunku muzyki, jak i artystycznej drogi zespołu oraz perypetie Iana Scotta stanowią intrygującą dla czytelnika mieszaninę i wzbudzają w nim wiele pozytywnych emocji. Z pewnością kiedyś do niej powrócę, a już zwłaszcza do jej najciekawszych i najzabawniejszych fragmentów.





Moja ocena:



8,5/10, 5+"


Recenzja na moim blogu:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-im-man-autobiografia-tego.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-im-man-autobiografia-tego.html


"Życie w dźwiękach thrash metalu"


"Każdy szanujący się fan metalu zna tzw. "Wielką Czwórkę Thrash Metalu", w której skład wchodzą Metallica, Slayer, Anthrax i Megadeth. Zespoły te zdobyły olbrzymią popularność i niejako ukształtowały dalszy rozwój thrashu, inspirując wiele nowych grup....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-faith-no-more-krolowie-zycia-i.html


"Mistrzowie ekscentryzmu"


"Faith No More to zespół, który od początku zdawał się wyróżniać swoją niekonwencjonalnością i umiejętnością łączenia pozornych sprzeczności. W tym całym szaleństwie była jednak metoda, dzięki czemu projekt z czasem znacznie zyskał na popularności i gdzieniegdzie stał się nawet postrzegany jako kultowy. Maciej Krzywiński, publicysta znany z takich pism jak Metal Hammer i Musick Magazine, postarał się przedstawić polskiemu czytelnikowi dzieje oraz muzyczne inklinacje grupy. Jako miłośniczka wielu jej utworów, byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób zdobyła takie uznanie i co dokładniej na nie wpłynęło. Nastawiałam się na intrygujący przewodnik po jej historii i twórczości, mając nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Co otrzymałam?

Biografia grupy Faith No More skupia się głównie na historycznych faktach dotyczących jej muzycznej działalności, dyskografii, zawiera dużo fragmentów wypowiedzi muzyków. Autor sprawnie, lekko, z humorem i dość szczegółowo przedstawił też losy artystów w kontekście ich współpracy oraz powiązań towarzyskich z muzykami innych formacji, opierając się na materiale z wywiadów z czasopism i nie tylko. Nie szczędził również licznych ciekawostek i anegdot dotyczących dziwactw każdego z nich, niejednokrotnie zaskakując i rozbawiając odbiorcę, zwracając uwagę na kontrasty pomiędzy ich cechami i osobowościami. Przedstawił inspiracje, jakie stały za niektórymi utworami oraz ich tytułami, a także odniósł się w swoich komentarzach do wielu znanych postaci ze świata nauki i nie tylko - na kartach książki wspomniani zostali choćby m.in.: Isaac Newton, Arystoteles, czy Galileusz. Opisał również wydarzenia z koncertów Faith No More, w tym tych mających miejsce w Polsce.

Książka Krzywińskiego jest napisana bardzo charakterystycznym, bezpośrednim językiem, który raczej nie przypadłby do gustu językowym purystom. Niewiele w niej sensacji, za to pełno omówień zdarzeń dotyczących stricte działalności artystycznej muzyków. Wywód Krzywińskiego niejednokrotnie przedstawia szerszy kontekst postrzegania ich muzyki, co jest jego niewątpliwą zaletą, ale miejscami bardzo mocno odchodzi od tematu, zmierzając nawet w stronę abstrakcji i rozbudowanych rozważań o naturze filozoficznej. Odbiorca może mieć czasami wrażenie, że bywają one podobnie ekscentryczne, co omawiany zespół i styl bycia samych artystów.

Biografię Faith No More z pewnością mogę polecić zwłaszcza fanom zespołu, ale także miłośnikom charakterystycznego pióra Krzywińskiego i szeroko pojętej muzyki metalowej. Choć miejscami miałam wrażenie, że komentarze autora trochę zbyt mocno zbaczają z tematu, niejednokrotnie mnie one zaskoczyły i rozbawiły. Duży plus publikacji stanowi zamieszczona na końcu dyskografia oraz wkładki z kolorowymi zdjęciami."



Moja ocena:



8/10, 4+


Recenzja na moim blogu:
http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-faith-no-more-krolowie-zycia-i.html

http://florareadsbooks.blogspot.com/2019/06/recenzja-faith-no-more-krolowie-zycia-i.html


"Mistrzowie ekscentryzmu"


"Faith No More to zespół, który od początku zdawał się wyróżniać swoją niekonwencjonalnością i umiejętnością łączenia pozornych sprzeczności. W tym całym szaleństwie była jednak metoda, dzięki czemu projekt z czasem znacznie zyskał na popularności i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/4007/muzyczna-pasja-i-zakazane-pokusy-recenzja-ksiazki-wola-mnie-ciemnosc-tom-1


http://florareadsbooks.blogspot.com/2018/09/recenzja-woa-mnie-ciemnosc.html





"Muzyczna pasja i zakazane pokusy"



"Agata Suchocka jest pisarką, tłumaczką, piosenkarką, kompozytorką i autorką tekstów. "Woła mnie ciemność" to jej literacki debiut i zarazem pierwszy tom cyklu "Daję ci wieczność", wydany po raz pierwszy w 2015 r., a wznowiony niedawno przez wydawnictwo Initium. Seria ta ukazała się też na rynku amerykańskim, gdzie można już zdobyć kolejne części. Zapoznając się z jej otwarciem i zapowiedziami, oczekiwałam fascynującej, gotyckiej opowieści utrzymanej w klimatach subtelnej grozy, kontrowersyjnej, zawierającej sporo erotyki i nawiązującej do wampirycznej spuścizny Anne Rice, którą bardzo lubię. Byłam ciekawa, czy powieść Suchockiej okaże się balansować na granicy dobrego smaku, zszokuje mnie, zauroczy lub przerazi.

"Woła mnie ciemność" opowiada o losach muzyka pochodzącego z plantatorskiej rodziny z Luizjany, który wyjechał do Europy i pewnego dnia stracił swój dom i cały majątek. Znajdujący się na rozdrożu młodzieniec, Armagnac Jardineux, załamuje się i odnajduje ukojenie w alkoholu, tracąc kontrolę nad swoim dotychczasowym życiem. Gdy, w stanie upojenia, gra w londyńskim barze na fortepianie, spotyka tam młodego skrzypka, Lothara Mintze, oraz jego mecenasa − lorda Huntingtona. Dzięki nim zdobywa coraz większe uznanie, lokum i dostatek. Obracając się w świecie luksusu i zmysłowych przyjemności, zatraca się w coraz odważniejszych seksualnych uniesieniach, odkrywa swoje homoseksualne skłonności oraz zakochuje się w Lotharze, jednocześnie stopniowo odnajdując zawiłe powiązania pomiędzy swoimi przodkami a ekscentrycznym, tajemniczym, przerażającym lordem, zdającym się sprawować nad wszystkim dziwną pieczę. Ma poczucie, że ten w jakiś sposób na niego wpływa i posiada większą władzę, niż mogłoby się pozornie wydawać.

Bohaterowie pierwszego tomu cyklu "Daję ci wieczność" to głównie XIX-wieczna bohema artystyczna. Zależni od swojego sponsora, popadają w dekadentyzm i przekraczają swoje dotychczasowe granice, skupiając się na życiu "tu i teraz", tracąc moralne zahamowania i wchodząc w różne przelotne romanse, zarówno te hetero-, bi-, jak i homoseksualne oraz mono- i poligamiczne. Sceny erotyczne zostały przedstawione szczegółowo, bezpruderyjnie, pomysłowo, ale bez wulgarności, ze smakiem, finezją i wyczuciem, także generalnie czyta się je z przyjemnością. Również emocjonalne relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są przekonujące, wypadają dość wiarygodnie i fascynują. Całość została okraszona nienachalnym, duszącym klimatem wzrastającego napięcia i zagrożenia, a wampiryzm jest niejako w tle, stopniowo coraz bardziej namacalny dla najważniejszych postaci.

"Woła mnie ciemność" to powieść napisana przystępnym, ale bogatym, kwiecistym i sugestywnym językiem. Pierwszoosobowa narracja ułatwia odbiorcy wczucie się w sytuację głównego bohatera oraz niezwykłość i zagadkowość otoczenia, w jakim się znalazł. Dużo tu synestezyjnych, oddziałujących na zmysły odbiorcy, plastycznych opisów, budujących nastrój subtelnej grozy i napięcia. Nie nazwałabym jej horrorem, a raczej świetnym, nieschematycznym i bezkompromisowym romansem w wiktoriańskim, gotyckim klimacie, intrygującym i przełamującym wszelkie tabu, ale nie zmienia to faktu, że jest to fantastyczna, nieprzewidywalna i oryginalna książka, która powinna zadowolić zwłaszcza miłośników twórczości Anne Rice oraz czytelników poszukujących niesztampowych połączeń wysmakowanej, bezpruderyjnej erotyki z tematyką wampiryzmu.


Pierwszy tom cyklu "Daję ci wieczność" trochę mnie zaskoczył, ponieważ spodziewałam się większej ilości grozy, a mniejszej scen erotycznych, ale pisarka wykreowała je z taką wirtuozerią i wyczuciem, że bardzo mi się spodobały i już nie mogę się doczekać jego kolejnej części.








Moja ocena:



8,5/10, 5"






Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją znaleźć tu:

http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/4007/muzyczna-pasja-i-zakazane-pokusy-recenzja-ksiazki-wola-mnie-ciemnosc-tom-1

i na moim blogu:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2018/09/recenzja-woa-mnie-ciemnosc.html

http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/4007/muzyczna-pasja-i-zakazane-pokusy-recenzja-ksiazki-wola-mnie-ciemnosc-tom-1


http://florareadsbooks.blogspot.com/2018/09/recenzja-woa-mnie-ciemnosc.html





"Muzyczna pasja i zakazane pokusy"



"Agata Suchocka jest pisarką, tłumaczką, piosenkarką, kompozytorką i autorką tekstów. "Woła mnie ciemność" to jej literacki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/3914/subtelna-groza-nawiedzonej-posiadlosci-recenzja-ksiazki-nawiedzony-dom-na-wzgorzu

http://florareadsbooks.blogspot.com/2018/06/recenzja-nawiedzony-dom-na-wzgorzu.html




"Subtelna groza nawiedzonej posiadłości"


"Nawiedzony Dom na Wzgórzu" to najbardziej znane dzieło Shirley Jackson. Doczekało się dwóch ekranizacji, w tym popularnej, zrealizowanej z rozmachem, hollywoodzkiej adaptacji "Nawiedzony" z 1999 roku. Książka ta ma praktycznie status klasyki literatury grozy i przez niektórych jest wręcz uważana za jeden z najwybitniejszych jej przykładów. Bardzo dobrze znam film na podstawie tej powieści, więc sięgając po nią samą, nastawiałam się na podobnie nastrojową, pełną niedopowiedzeń opowieść, która raczej nie wzbudzi we mnie przerażenia, ale oczaruje nienachalnym klimatem niepewności i tajemnic.

Powieść Shirley Jackson traktuje o owianym złą sławą, położonym na odludziu Domu na Wzgórzu, do którego przyjeżdża grupa ludzi. Wśród nich znajduje się Eleanor, młoda kobieta mająca w przeszłości styczność z niewyjaśnionym dotąd deszczem kamieni, jaki spadł na jej dom, Theodora, posiadająca podobno zdolności telepatyczne, Luke, przyszły spadkobierca owej posiadłości i dr Montague, badacz zjawisk paranormalnych, chcący sprawdzić, czy w domostwie faktycznie straszy i jak to się przejawia. Czwórka osób wkrótce staje się świadkami niepokojących, nadnaturalnych zdarzeń, a w międzyczasie odwiedza ich tylko chłodna pani Dudley, pełniąca podstawowe funkcje gospodyni domowej, oraz małżonka naukowca, starająca się dokładniej udokumentować dziwne zjawiska. Choć niektóre dni upływają im w poczuciu teoretycznej błogości i odrealnienia, zapewnionym przez smaczne posiłki gosposi oraz ekscentryczny, luksusowy charakter pomieszczeń, w jakich się znajdują, cały czas mają poczucie, jakby dom się na nich czaił i tylko czekał na odpowiedni moment, aby przypuścić ostateczny atak.

Główna bohaterka "Nawiedzonego Domu na Wzgórzu" to bez wątpienia Eleanor. Kobieta niedawno straciła chorą matkę, którą musiała się opiekować aż do śmierci. Czuwanie nad słabą rodzicielką zajmowało jej wcześniej praktycznie każdą chwilę, nie pozwalając naprawdę nacieszyć się własnym życiem i zamykając w okowach rodziny. Prawdopodobnie m.in. przez to sprawia wrażenie niedostosowanej do rzeczywistości i, ciesząc się wolnością, staje się bardzo egocentryczna, impulsywna, nieco infantylna i dziecinna, chce skupiać na sobie całą uwagę nowo poznanych osób. Ułatwia jej to niezwykły klimat posiadłości, zdającej się wybierać właśnie ją spośród wszystkich przybyłych. To ona staje się centrum większości paranormalnych wydarzeń, dom praktycznie wskazuje, że do niego należy. Zachowanie innych postaci też zostało nieco przejaskrawione. Zarówno Theodora, jak i Luke, są oszołomieni ponurym klimatem odludnego domostwa. Zimna, stanowcza, zamknięta w sobie pani Dudley nieustannie podkreśla dziwaczny charakter budynku i strach nowoprzybyłych.

W "Nawiedzonym..." atmosfera grozy jest niezwykle subtelna i odczuwalna praktycznie dopiero w drugiej połowie powieści, w której zjawiska paranormalne się potęgują. Pierwsze strony to opowieść przetykana licznymi wspominkami o codzienności bohaterów, ich wrażeniami z przebywania w nowym miejscu, czasami pełnych humoru dialogami i impulsywnymi zachowaniami. Osoby oczekujące mrożącego krew w żyłach, brutalnego horroru nie znajdą tu niczego dla siebie. To delikatna, piękna historia, pełna plastycznych opisów, niedopowiedzeń, synestezji, bardzo powoli budowanego napięcia, bazująca na strachu przed nieznanym. Wielbiciele ekranizacji z 1999 r. powinni być za to usatysfakcjonowani, gdyż atmosfera książki jest podobna do tej panującej w filmie, przy tym jednak stonowana. Niektórych odbiorców może irytować przejaskrawiona kreacja bohaterów, czasem szczególnie mocno dziecinnych i niepoważnych.


"Dom na Wzgórzu" zachwycił mnie swoim klimatem i, choć miejscami miałam wrażenie, że przedstawiona historia powinna być dosadniejsza, a zachowanie bohaterów bardziej zróżnicowane oraz realistyczne, z wielką przyjemnością się z nim zapoznałam i wychwyciłam sporo podobieństw do jego ekranizacji. Bardzo możliwe, że jeszcze kiedyś do niego powrócę.




(...)

Moja ocena:



4,5/5, 8/10"






Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją znaleźć tu:

http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/3914/subtelna-groza-nawiedzonej-posiadlosci-recenzja-ksiazki-nawiedzony-dom-na-wzgorzu


oraz na moim blogu:

http://florareadsbooks.blogspot.com/2018/06/recenzja-nawiedzony-dom-na-wzgorzu.html

http://literatura.bestiariusz.pl/ksiazki/recenzje/3914/subtelna-groza-nawiedzonej-posiadlosci-recenzja-ksiazki-nawiedzony-dom-na-wzgorzu

http://florareadsbooks.blogspot.com/2018/06/recenzja-nawiedzony-dom-na-wzgorzu.html




"Subtelna groza nawiedzonej posiadłości"


"Nawiedzony Dom na Wzgórzu" to najbardziej znane dzieło Shirley Jackson. Doczekało się dwóch ekranizacji, w...

więcej Pokaż mimo to