rozwińzwiń

W mojej rodzinie każdy kogoś zabił

Okładka książki W mojej rodzinie każdy kogoś zabił Benjamin Stevenson
Okładka książki W mojej rodzinie każdy kogoś zabił
Benjamin Stevenson Wydawnictwo: W.A.B. kryminał, sensacja, thriller
432 str. 7 godz. 12 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Tytuł oryginału:
Everyone in My Family Has Killed Someone
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2024-04-24
Data 1. wyd. pol.:
2024-04-24
Data 1. wydania:
2022-10-29
Liczba stron:
432
Czas czytania
7 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788383196428
Tłumacz:
Grażyna Woźniak
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
16 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
163
163

Na półkach:

Do tej książki zachęcił mnie intrygujący tytuł. Na całe szczęście na nim się nie skończyło, bo treść w pełni mnie usatysfakcjonowała. Historia zjazdu rodzinnego w górskim pensjonacie w Australii, gdzie każdy ma coś do ukrycia, a może raczej coś, z czego nie dokońca jest dumny i czego nie chce ujawniać pozostałym członkom klanu jest kryminałem z najwyższej półki. Niby klasycznym, bo trzymających się zasad gatunku, a jednak jakością zupełnie nową, okraszoną suspensem, zwrotami akcji i dużą dawką humoru. Autor miał ciekawy pomysł na narrację i sposób jej prowadzenia, dając już tu popis swojego poczucia humoru, bo osobą, która ją prowadzi i stara się rozwikłać zagadkę za zagadką jest Ernest Cunningham, który zajmuje się pisaniem książek na temat tego jak pisać historię detektywistyczne. Jest więc niejako obeznany z tematem i radzi sobie całkiem dobrze. Świetnie wyszły wzajemne powiązania między członkami rodziny i mogę stwierdzić, że każdy jej członek przyklasnął by znanemu powiedzeniu, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, bo takiej zgrai jak Cunninghamowie próżno szukać w innych kryminałach, nawet u Agathy Christie. Wszystko tu jest zagmatwane i skomplikowane, a jedne tropy prowadzą do innych i tak do samego zakończenia, które zadowoli chyba każdego fana tego typu opowieści. Rzadko sięgam po kryminały, jeśli już to te rodzimych pisarzy, ale ten dał mi dużo zabawy, będąc dowcipny i zmyślny do ostatniej strony. Niby to tylko wariacja na temat klasycznej powieści kryminalnej, a jednak coś bardzo WOW, podane w niezwykle inteligentnej formie! Rozrywka na najwyższym poziomie gwarantowana!!!
Za książkę dziękuję @wydawnictwo_wab

Do tej książki zachęcił mnie intrygujący tytuł. Na całe szczęście na nim się nie skończyło, bo treść w pełni mnie usatysfakcjonowała. Historia zjazdu rodzinnego w górskim pensjonacie w Australii, gdzie każdy ma coś do ukrycia, a może raczej coś, z czego nie dokońca jest dumny i czego nie chce ujawniać pozostałym członkom klanu jest kryminałem z najwyższej półki. Niby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1787
1453

Na półkach:

„W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” to niesamowicie intrygujący kryminał, który łączy w sobie elementy inteligentnego humoru, napięcia oraz rodzinnych tajemnic. Autor stworzył naprawdę oryginalną historię, która angażuje czytelnika od pierwszej strony i nie pozwala o siebie zapomnieć!

Genialna kreacja bohaterów, a do tego cała masa niewiadomych- to pierwsze co przychodzi mi na myśl po lekturze książki. Bawiłam się przy niej doskonale i niejednokrotnie głowiłam się o co w tym wszystkim chodzi. Chciałabym, żeby w moje ręce trafiało więcej tak pomysłowych i charakterystycznych tytułów.

Czarny humor dodaje tej historii charakteru i to zdecydowanie jest coś co uwielbiam!

Podsumowując, znakomita kreacja bohaterów, wyjątkowa i oryginalna fabuła, a do tego jedna wielka niewiadoma. Czego chcieć więcej? Całym sercem polecam! 🖤

„W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” to niesamowicie intrygujący kryminał, który łączy w sobie elementy inteligentnego humoru, napięcia oraz rodzinnych tajemnic. Autor stworzył naprawdę oryginalną historię, która angażuje czytelnika od pierwszej strony i nie pozwala o siebie zapomnieć!

Genialna kreacja bohaterów, a do tego cała masa niewiadomych- to pierwsze co przychodzi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
584
263

Na półkach: , , , ,

Niesamowita i zabawka historia :)

Niesamowita i zabawka historia :)

Pokaż mimo to

avatar
551
539

Na półkach:

To miało być tylko kolejne rodzinne spotkanie.
Weekend spędzony w towarzystwie najbliższych, trzaskającego w kominku ognia i otaczającego ośrodek białego puchu.
Przecież przez te kilka dni nie może wydarzyć się nic złego. Prawda?

Ależ to było nietypowe! Stevenson serwuje nam pełnokrwisty kryminał, który bezsprzecznie czerpie z klasyki gatunku (i skrupulatnie trzyma się reguł),a przy tym przełamuje wszelkie utarte schematy. Ta historia i jej struktura to po prostu czysty powiew świeżości!

"W mojej rodzinie każdy kogoś zabił" rozpoczyna się mocnym tąpnięciem i chociaż bałam się, że po niesamowicie klimatycznym wstępie ciężko będzie utrzymać tak wysoki poziom w dalszej części lektury, to autorowi zdecydowanie się to udało. Piekielnie charakterne, zapadające w pamięć postaci, osobliwe modus operandi, którym wprawnie operował morderca i motyw locked-room, który osobiście należy do jednego z moich ulubionych - wszystko to stworzyło naprawdę intrygującą mieszankę, która z każdą kolejną stroną stawała się coraz bardziej zawiła. Przyznam, że już dawno nie miałam do czynienia z tak angażującą, wymagającą łączenia wielu wątków i tropów lekturą, a przy tym... doskonale się bawiłam. Ponadto całość okraszona została "nutą" czarnego, niejednokrotnie wywołującego na mojej twarzy szeroki uśmiech humoru. Poproszę o więcej!

To jak, odważycie się wybrać do odciętego od cywilizacji, pochłoniętego przez śnieżną zamieć kurortu narciarskiego? Obiecuję, że rodzina Cunninghamów skutecznie umili Wam tamtejszy pobyt, polecam!

To miało być tylko kolejne rodzinne spotkanie.
Weekend spędzony w towarzystwie najbliższych, trzaskającego w kominku ognia i otaczającego ośrodek białego puchu.
Przecież przez te kilka dni nie może wydarzyć się nic złego. Prawda?

Ależ to było nietypowe! Stevenson serwuje nam pełnokrwisty kryminał, który bezsprzecznie czerpie z klasyki gatunku (i skrupulatnie trzyma się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1202
1023

Na półkach: , , , , , ,

Australia to upał, duże przestrzenie, miasta z widokówek, koala i dziobak, jednym słowem luz i spokój. Otóż niekoniecznie i nie do końca. Będzie śnieg, dużo śniegu, będzie pensjonat z ciasnymi domkami, miejsce schowane w głębi map i zjazd rodziny, która ma za uszami więcej, niż niejedno małe państewko. Humor, żart i komediowy sznyt autora? Oczywiście. A poza tym sporo prawd i wcale niewesołych zdarzeń. A co ma do tego 'medalowy' gołąb z okładki? O, do tego trzeba dotrzeć czytając do ostatniej kropki. A jeśli jesteśmy przy kropce, to i ona ma ogromne znaczenie.

Od razu powiem jasno - bawiłam się świetnie. Było ciekawie, angażująco i zaskakująco. Powieść to inteligentna, myląca tropy, wprowadzająca do rodziny poprzez wydarzenia z przeszłości i intrygująca osobą narratora, który jednocześnie jest bohaterem i detektywem na miarę wspomnianych w tekście mistrzów - Agathy Christie, Le Carry'ego i innych. Ten to narrator, autor poradników dla twórców kryminałów, ma wiedzę teoretyczną, standupowe poczucie humoru i rodzinę, której podpadł po procesie brata. Po trzech latach przychodzi mu uczestniczyć w powitaniu Michaela, który wychodzi z więzienia z niewiadomym nastawieniem. Miejscem spotkania jest zaś, z niejasnego powodu, górski kurort. Stawić ma się cała armia Cunninghamów, wraz z przyległościami. Ach, co najważniejsze!, zaraz na początku pojawi się trup. Nierodzinny.

Opis sugeruje prostą formę opartą na dobrych wzorcach, ale "Washington Post", nazywając książkę 'wariacją na temat klasycznej powieści kryminalnej', nie mógł trafić celniej. Raz - od pierwszej strony uczestniczymy w zjeździe rodzinnym i w procesie twórczym. Dwa - autor trzyma się kodeksu z lat 30tych, nakazującego i zabraniającego pewnych zabiegów literackich, i robi to tyleż zabawnie, co przekonująco. Trzy - dodatkowe komentarze i uwagi narratora są nie tylko bystre i zabawne ale też poszerzają naszą wiedzę o mistrzach gatunku czy zwrotach zaczerpniętych z klasyki. Jednym słowem, sprawa kryminalna toczy się swoim ciekawym torem, zaś mijany krajobraz dodaje tyle smaku, że nudzić się nie sposób.

Fabuła książki bynajmniej nie należy do prostych. Trzeba czytać uważnie, polegać na pamięci i spostrzegawczości, liczyć trupy, wracać do zakończonych małżeństw i relacji, nawet wygrzebywać z ziemi stare trumny (i nie jest to metafora). Autor dba o to, byśmy nie zgubili się w labiryncie zdarzeń, połączyli śmierci i zaginięcia sprzed trzydziestu lat z teraźniejszością i nie zapomnieli o wydarzeniach, które po długim czasie wrócą niczym duchy (ale bez duchów!). Będzie krew, kłamstwa i spotkania z ex-partnerami, będzie śnieg, ogień i popiół, będzie też seryjny morderca. Nie zapomnijmy też, że wszyscy bohaterowie są zabójcami, choć niekoniecznie mordercami. Dzieje się, oj dzieje...

Cała sensacyjna warstwa opiera się na rodzinie. To ona jest tu dobrem i złem, potęgą, która daję siłę i która bezwzględnie niszczy. Nie brakuje więc w tym "gołębim puchu" miejsca na zadawnione żale i tajemnice zamiatane pod dywan.
Lektura daje poczucie znakomitego i angażującego odpoczynku, w czasie którego tyle samo razy parskamy śmiechem, co marszczymy brew w zadumie lub intensywnym łączeniu kropek. I tak wracamy do gołębia i kropki. Małe znaki wielkiej wagi. Sama siebie zaskakuję pisząc, że chyba właśnie pokochałam australijski kryminał łamany przez humor. I tyle. Kropka.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B

Australia to upał, duże przestrzenie, miasta z widokówek, koala i dziobak, jednym słowem luz i spokój. Otóż niekoniecznie i nie do końca. Będzie śnieg, dużo śniegu, będzie pensjonat z ciasnymi domkami, miejsce schowane w głębi map i zjazd rodziny, która ma za uszami więcej, niż niejedno małe państewko. Humor, żart i komediowy sznyt autora? Oczywiście. A poza tym sporo prawd...

więcej Pokaż mimo to

avatar
761
407

Na półkach: , ,

Po "The Traitor Baru Cormorant" zachciało mi się czegoś szybkiego i zupełnie innego, więc uznałam, że czas skreślić jakieś mystery z tbr. Lekko się przeliczyłam - lektura była co prawda wartka... Ale dopiero gdzieś w ostatniej 1/3. Do tego czasu czytało się dość mozolnie, w dobrym stylu, ale jednak powoli i bez wyraźnego powodu - dość długo zajmuje, zanim pojawia się meritum książki, czyli faktyczne morderstwo do rozwiązania.

Książka ma do tego aspekt meta - narratorem jest gość piszący książki o pisaniu kryminałów - więc ma sporo komentarzy na temat gatunku. Ani mnie to grzało ani ziąbiło, natomiast ktoś bardziej obeznany może mieć z tego więcej frajdy.

Stąd tak ogólnie polecam, ale ostrożnie - raczej osobom, co więcej w gatunku czytają niż taki casual jak ja.

Po "The Traitor Baru Cormorant" zachciało mi się czegoś szybkiego i zupełnie innego, więc uznałam, że czas skreślić jakieś mystery z tbr. Lekko się przeliczyłam - lektura była co prawda wartka... Ale dopiero gdzieś w ostatniej 1/3. Do tego czasu czytało się dość mozolnie, w dobrym stylu, ale jednak powoli i bez wyraźnego powodu - dość długo zajmuje, zanim pojawia się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
151
57

Na półkach:

Książka reklamowana jest jako „dowcipna wariacja na temat klasycznej powieści kryminalnej” i myślę, że jest to całkiem zgrabne sformułowanie. Trzeba przyznać, że koncepcja jest oryginalna – mamy tu wszechwiedzącego narratora, będącego zarazem głównym bohaterem, który opowiada nam całą historię. I to opowiada ją w sposób niezwykle bezpośredni, często zwracając się bezpośrednio do czytelnika. Pomysł jest ciekawy, wykonanie niezłe, ale mnie jakoś ten koncept nie chwycił za serduszko. Bardzo długo nie mogłam się przyzwyczaić do sposobu narracji, nie kupowałam tych wszystkich przemądrzałych wrzutek naszego narratora-bohatera. Ale ja już stara jestem i cenię sobie klasyczne narracje.
I niestety sposób przedstawienia tej historii wpłynął mocno na mój odbiór. Nie mogłam dać się porwać tym wszystkim zaskakującym wydarzeniom, które spotykają bohaterów na nietypowym zjeździe rodzinnym, podczas którego świętują powrót jednego z członków z więzienia. Którego dodatkowo wsadził do niego brat, co mocno rzutuje na jego relacje z despotyczną matką. Trzeba jednak przyznać, że paleta bohaterów jest niezwykle barwna, prawie każda postać jest bardzo charakterystyczna i ciekawie rozrysowana, dzięki czemu historia naprawdę może wciągnąć.
Mamy tutaj trochę zagadkę zamkniętego pokoju, bowiem rodzina nagle zostaje uwięziona w górskim ośrodku narciarskim z powodu potężnej śnieżycy. Taki żywioł ma oczywiście przemożebny wpływ na psychikę i zachowania bohaterów, którzy w obliczu sił natury i jej bezwzględności ujawniają swoje prawdziwe, głęboko skrywane oblicza. Mimo iż historia ma sporo różnych wątków, to jest bardzo spójna i co najważniejsze – zaskakująca.
Jako krakuska z wyboru nie mogę nie docenić okładowego gołębia, który odgrywa w tej historii naprawdę wyjątkowo ważną rolę. To także jeden z ciekawszych i oryginalniejszych wątków, co na pewno zwiększa atrakcyjność historii. Naprawdę wszystko byłoby cudowne, gdyby nie ten irytujący narrator. I bardzo mi szkoda, że tak mocno wpłynął na moją ocenę całości, bo w przypadku innego przedstawienia historii, piałabym z zachwytów nad świetnością książki. A tak – historia jest całkiem dobra, warto po nią sięgnąć, jeśli cenicie nietypowe podejście do narracji. U mnie się nie sprawdziła.

recenzja pochodzi z bloga: poprostumadusia.pl

Książka reklamowana jest jako „dowcipna wariacja na temat klasycznej powieści kryminalnej” i myślę, że jest to całkiem zgrabne sformułowanie. Trzeba przyznać, że koncepcja jest oryginalna – mamy tu wszechwiedzącego narratora, będącego zarazem głównym bohaterem, który opowiada nam całą historię. I to opowiada ją w sposób niezwykle bezpośredni, często zwracając się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
561
546

Na półkach:

Nieszablonowe poczucie humoru, jakim obdarzony jest autor, a jednocześnie z zamiłowania stand-uper dało doskonałe tło tej nieco przytłaczającej historii. Bowiem tak jak w tytule, każdy kogoś zabił. Czy zatem mówiąc o pozbawieniu życia może być zabawnie? Autor pokazuje, że jak najbardziej. Na początku przy okazji wprowadzenia czytelnik, jak na tacy ma podane poczucie humoru, by później zrobiło się nieco bardziej poważnie, a w efekcie niebezpiecznie. Jednocześnie pomysł na książkę, jaki serwuje Stevenson, wymaga nie lada skupienia, bo choć tło do historii (wysokogórski pensjonat) zdaje się być wąskie, wydarzeń jest mnóstwo, a jednocześnie są one ze sobą ściśle związane.

Ern szykuje się do rodzinnego zjazdu. Śmietanka towarzystwa, która ma się zjechać, bez wątpienia traktuje go jak zakałę rodziny po tym, co się wydarzyło przed trzema laty. Cumningham'owie nie zapominają i choć bohater raczej nie jawi się jako ten czarny charakter, najwięcej żalu wylewa się właśnie na jego postać. Matka, ojczym z córką, ciotka wraz z mężem, była żona, również była żona brata - wszyscy oczekują najważniejszego gościa, a pojawia się... trup, który skutecznie zaburzy to osobliwe spotkanie. Czy można czuć się bezpiecznie na odludziu, gdzie wszystko pokrywa płacz śniegu, a śnieżyca odcina wszelki kontakt ze światem? Czy wśród wyżej wymienionych kryje się morderca?
Jakie sekrety kryją poszczególni bohaterowie?

Pomysł odciętej od świata chaty na odludziu, szczególnie w górach i przy zamieci śnieżnej przewija się dość często w książkach, szczególnie w thrillerach. I dobrze, bo to wdzięczny, ciekawy kierunek. Natomiast w czymś na kształt komedii kryminalnej spotykam się pierwszy raz. Miejsce jednak robi atmosferę, podkręca ją sam autor nieco spojlerując i bawiąc się z czytelnikiem zdradziwszy raz za razem czego można spodziewać się w dalszej części. Uważam, że zastosowane chwyty (zarówno te humorystyczne, jak i te kryminalne) są wyważone, choć im dalej w powieść, tym robi się bardziej poważnie i zawile. Może nieco oszczędniej w opisach i wewnętrznych rozterkach autora dodając tym samym nieco pikanterii akcji, z drugiej jednak strony okazuje się, że każdy monolog autora jest istotny dla rozwiązania zagadki, która dla co uważniejszego czytelnika przebija już niemal od samego początku w zakresie sprawcy. Nieco trudniej jest z potencjalnym motywem.

Nieszablonowe poczucie humoru, jakim obdarzony jest autor, a jednocześnie z zamiłowania stand-uper dało doskonałe tło tej nieco przytłaczającej historii. Bowiem tak jak w tytule, każdy kogoś zabił. Czy zatem mówiąc o pozbawieniu życia może być zabawnie? Autor pokazuje, że jak najbardziej. Na początku przy okazji wprowadzenia czytelnik, jak na tacy ma podane poczucie humoru,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
394
198

Na półkach:

Nazwisko Cunningham wielu kojarzy się z łamaniem prawa. I nic dziwnego, ludzie oceniają tę rodzinę nie tylko po podejrzanej przeszłości, ale również teraźniejszości - w końcu jeden z nich znajduje się w więzieniu. Ernest Cunningham niechętnie wybiera się na zjazd rodzinny w ośrodku narciarskim, który w założeniu miał polepszyć relacje między nim, a innymi członkami rodziny, a który szybko zamienia się w koszmar.

Książka została napisana przez stund-upera i przyznaję, że ten fakt - oprócz chwytliwego tytułu - wzbudził moje zaciekawienie, jednocześnie doprowadzając do głosu pewne obawy. Zupełnie niepotrzebnie. Otrzymujemy inteligentnie napisaną, dowcipną, z dobrze zakrojoną intrygą, zdecydowanie wyróżniającą się na tle innych kryminałów pozycję.

Akcja została przedstawiona z perspektywy Ernesta w narracji pierwszoosobowej. Już ten sposób poprowadzenia historii przełamuje pewne schematy, ponieważ narrator często zwraca się do nas, czytelników, prowadzi z nami grę, wzbudza nieustanne zaciekawienie, stosuje dowcipy sytuacyjne oraz słowne - bez cienia przesady, z rozsądkiem, w sposób wyważony i zdecydowanie intrygujący.

Napis na okładce nie pełni jedynie roli tytułu przyciągającego wzrok - jest to zapowiedź prawdy, którą Ernest przedstawia nam powoli, skrupulatnie, dzieląc się z nami swoimi emocjami oraz obawami. Akcja nie pędzi na łeb na szyję, mimo to książkę czyta się szybko, z rosnącym zainteresowaniem, a intryga zdecydowanie zmusza do myślenia. Po spokojniejszym początku, mającym na celu wprowadzenie nas w sytuację, pojawiają się zwroty akcji oraz zaskoczenia. Na jaw wychodzą rodzinne tajemnice, których jest całkiem sporo.

Wszystko to zostało przedstawione wiarygodnie, ze smakiem i bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na tę książkę. Może mnie nie porwała, ale naprawdę dobrze się przy niej bawiłam.

Nazwisko Cunningham wielu kojarzy się z łamaniem prawa. I nic dziwnego, ludzie oceniają tę rodzinę nie tylko po podejrzanej przeszłości, ale również teraźniejszości - w końcu jeden z nich znajduje się w więzieniu. Ernest Cunningham niechętnie wybiera się na zjazd rodzinny w ośrodku narciarskim, który w założeniu miał polepszyć relacje między nim, a innymi członkami rodziny,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
190
144

Na półkach:

Wydawca zapowiadał „pełną inteligentnego humoru i zawiłych intryg” powieść i nie będę ukrywać, że samo to stwierdzenie bardzo mnie kupiło. I cieszę się bardzo, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, ze względu na to, że bawiłam się na niej naprawdę dobrze, a prowadzenie historii i rozwiązanie zagadki wypadło naprawdę genialnie.

Rodzina Cunninghamów nie jest zwyczajną rodziną, każdy z nich bowiem... kogoś zabił. Poznajemy ich w momencie, kiedy wszyscy stawiają się na swoistym zjeździe rodzinnym. Zatrzymują się w ośrodku położonym w górach, w którym zastaje ich śnieżyca. To jednak nie dlatego nie będą chcieli się stamtąd ewakuować. Wydarzenia poznajemy z perspektywy Ernesta, który bardzo często zwraca się do czytelnika w bezpośredni sposób, prowadząc go przez całą historię. W niektórych rozdziałach wracamy do przeszłości, a wszystkie opisywane wydarzenia mają dać czytelnikowi odpowiedź na pytanie, kto, kogo i dlaczego zabił.

Muszę przyznać, że to było 432 strony fantastycznego czytania, świetnej przygody okraszonej naprawdę dobrym, subtelnym humorem. Przede wszystkim ten humor pojawia się w momentach bezpośredniego zwrotu do czytelnika i jest to naprawdę wyważone – nie ma tu miejsca na kpinę czy żartowanie z trupów. Niemniej, humor w połączeniu z osobą Erna, który przekazuje nam historię i całą gamą barw Cunninghamów, daje nam naprawdę świetną zabawę.

Narrator-bohater już na samym początku zaznacza, że każde zdanie, każdy rozdział jest w tej opowieści wskazówką. I faktycznie tak jest! Właściwie wszystkie elementy zagadki dostajemy podane na tacy, żadna z informacji nie jest przed czytelnikiem zatajana. Niemniej, trudno to wszystko połączyć w zgrabną całość. Pojawiają się kolejne wskazówki, znajdujemy kolejne zamordowane osoby, ale nadal nie jesteśmy w stanie zrozumieć, o co w tym wszystkim może chodzić. Dopiero na samym końcu, przez kilka, lub nawet kilkanaście stron, Ern wyjaśnia nam każdy najmniejszy szczegół, podając rozwiązanie wszystkich zagadek.

„W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” to na pewno powiew świeżości na rynku wydawniczym. Jest to zdecydowanie nietypowa historia, nie można jej nazwać typowym kryminałem, ale też nie pokusiłabym się o nazwanie tej historii komedią kryminalną. Jest to swego rodzaju wariacja, którą czyta się fanatycznie, którą dosłownie się chłonie i chociaż czasem pojawiają się poważne tematy, odczuwa się w niej tę lekkość.

Ja jestem zupełnie kupiona! Dostajemy ciekawą zagadkę, motyw swoistego locked room (chociaż Cunninghamowie nie do końca są tam locked),świetnie wykreowanych bohaterów, których moralność możemy poddać analizie, a wszystko to napisane w niecodziennej formie, utrzymane w zabawnym tonie. Naprawdę wszystko się zgrywa w tej historii, nic nie jest przesadzone i razem tworzą bardzo ciekawą całość. „W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” to historia, którą warto poznać!

Wydawca zapowiadał „pełną inteligentnego humoru i zawiłych intryg” powieść i nie będę ukrywać, że samo to stwierdzenie bardzo mnie kupiło. I cieszę się bardzo, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, ze względu na to, że bawiłam się na niej naprawdę dobrze, a prowadzenie historii i rozwiązanie zagadki wypadło naprawdę genialnie.

Rodzina Cunninghamów nie jest zwyczajną...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    80
  • Przeczytane
    18
  • Teraz czytam
    3
  • Recenzenckie
    2
  • 2024
    2
  • Audiobook 2024
    1
  • Posiadam
    1
  • Shortlist
    1
  • Wydane w 2024
    1
  • Ebook do kupienia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki W mojej rodzinie każdy kogoś zabił


Podobne książki

Przeczytaj także