-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2015-10
2022-07-03
Świat zachodni rządzi światem. A w zasadzie, to rządzą nim Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Stan ten trwa dłużej, niż większość z nas pamięta (jeżeli pójdziemy śladem autora i uznamy Rosję za część cywilizacji zachodniej). I. Morris postanowił zadać pytania "Dlaczego?" "I jak długo jeszcze?". Nie łatwo opisać tak złożonej kwestii w paru zdaniach, dlatego cofnął się w swej analizie aż do czasów epoki lodowcowej. Następnie porównywał sytuację "Zachodu" (jego definicja jest u Morrisa dosyć płynna, i w zależności od okresu, obejmuje Sumer, Persję, Kalifat Islamski, Imperium Osmańskie i Rosję, w tym ZSSR) ze "Wschodem" (ten praktycznie zawsze ograniczał do Chin i Japonii). Większość tej książki to wędrówka przez wieki z cyklicznymi przeskokami pomiędzy Wschodem i Zachodem. Muszę przyznać, że pobudziła moją wyobraźnię - chociaż jestem historykiem, moje pojęcie o dziejach Chin jest dosyć mgliste; nigdy też nie zwróciłem uwagi na to, jak losy cywilizacji śródziemnomorskiej, a potem zachodnioeuropejskiej, były powiązane z losami Dalekiego Wschodu. Z zaciekawieniem zauważyłem, że gdy upadała cywilizacja epoki brązu, w Chinach upadała dynastia Shang (XI w. p.n.e.); gdy Imperium Rzymskie przeżywało rozkwit, Chiny jednoczyły się pod rządami dynastii Quin i Han, a gdy cesarstwo upadło pod naporem barbarzyńców, w Chinach nastąpił kryzys i podział kraju na 16 królestw. Nawet rozwój chrześcijaństwa częściowo zbiega się w czasie w ekspansją buddyzmu w Chinach. Oczywiście, różnic nie brakuje. Chiny lepiej poradziły sobie z kryzysami późnej epoki brązu i końca starożytności, natomiast najazdy mongolskie były dla nich katastrofą którą Zachód odczuł stosunkowo lekko. Ogólnie, autor postuluje, że świat zachodni był lepiej rozwinięty od Wschodu przez prawie całe swe dzieje aż do VII; przewagę tę miał odzyskać dopiero w wieku XVIII. W swojej analizie Morris przekonująco uzasadnia, że tylko kilka miejsc na świecie nadawało się na rozwój trwałych cywilizacji (basen Morza Śródziemnego; doliny Jangcy i Huang-He; równina meksykańska; Peru; dolina Indusu), z czego wyłącznie dwie miały dogodne warunki do stworzenia światowych imperiów. Szkoda, że nie rozwinął tego wątku, gdyż bardzo jestem ciekaw, czemu Chiny mogły zdobyć władzę nad światem, a Indie już nie. W swoich rozważaniach autor dużo miejsca poświęcił pogodzie (tak, zmiany klimatyczne już parę razy mocno namieszały w dziejach ludzkości) i geografii, dochodząc do wniosku, że Zachód wygrywa, bo miał Morze Śródziemne i bliżej do Ameryki. Tylko tyle i aż tyle.
Druga część książki to już gdybanie. Autor zastanawia się, czy Wschód miał szansę na wygranie wyścigu z Zachodem i jak może się on dalej potoczyć; według wyliczeń autora, Wschód wyprzedzi Zachód ok. 2103 roku i zupełnie zdominuje świat. Podejście to opiera się jednak na absurdalnym założeniu, że nie zmienią się realia, czego trudno oczekiwać. Muszę przyznać, że z trudem przebrnąłem przez tę cześć książki. Już zupełnie mnie zanudził rozdział o wskaźniku rozwoju społecznego, który przewija się przez cały czas na łamach tej książki. Wskaźnik ten ma udowadniać czyjąś przewagę bądź jej brak, jednak sama próba sprowadzenia poziomu rozwoju ludzkości do 4 liczb, gdy praktycznie do XVI nie można mówić o danych pozwalających na prowadzenie jakichkolwiek statystyk, dodatkowo obejmujących obszar bliżej niesprecyzowany (w zależności od okresu, poszczególne krainy stają się częścią "Zachodu" lub "Wschodu" i go opuszczają) jest po prostu absurdem. Przez większą część lektury mi to nie przeszkadzało, ale gdy w dodatku 1 autor zaczął bronić swojego pomysłu, uświadomiłem sobie jakie to głupie.
Czy mogę zatem polecić tę książkę? Trudno powiedzieć. Na pewno nie była to lekka lektura; niektóre przyjęte przez autora rozwiązania sprawiają, że są całe fragmenty, których czytanie jest mordęgą. Nie jest to zarazem praca naukowa, gdyż I. Morris dosyć swobodnie operuje materiałem źródłowym, nieco dobierając fakty pod swą tezę. Mi osobiście nawet to przeszkadzało, bo powyższa lektura pozwoliła mi zwrócić uwagę na kompleksowość zjawisk na świecie i to, jak bardzo nadal jesteśmy zależni od pogody i geografii, jednak obawiam się, że wielu czytelników ta pozycja po prostu odrzuci swą niedostępnością.
Świat zachodni rządzi światem. A w zasadzie, to rządzą nim Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Stan ten trwa dłużej, niż większość z nas pamięta (jeżeli pójdziemy śladem autora i uznamy Rosję za część cywilizacji zachodniej). I. Morris postanowił zadać pytania "Dlaczego?" "I jak długo jeszcze?". Nie łatwo opisać tak złożonej kwestii w paru zdaniach, dlatego cofnął się w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-30
Lektura tej książki nieco mnie zaskoczyła, bo dostałem coś zupełnie innego niż się spodziewałem. Oczekiwałem, że to kolejna bardzo hermetyczna, naukowa pozycja, przez którą będę się przedzierał tygodniami, nieraz sporo nie rozumiejąc, ale i dowiadując się mnóstwa informacji. Dostałem coś zupełnie innego – lekką, pełną błędów i uproszczeń historię dla każdego. Narracja w niej prowadzona jest bardzo dynamiczna, bez większej dbałości o szczegóły i zawiera sporo refleksji zarówno nad dziejami imperiów, jak i przemijaniem oraz współczesnym światem. Trudno to upchać na zaledwie 44 stronach, dlatego specjaliści nie dowiedzą się z niej niemal niczego. Narracja urywa się nagle, bo w 125 r. przed Chrystusem, czyli całe 62 lata przed właściwym upadkiem Seleukidów – jakby autor uznał, że zasługują oni na jego uwagę tylko tak długo, jak długo pozostawali potęgą. Trochę szkoda, bo historia „karlenia” i degeneracji wielkiego niegdyś rodu też może być ciekawa i pouczająca. Mimo tego, przeczytałem ją w jeden dzień, ani na chwilę nie przerywając lektury – jest napisana naprawdę lekkim, pięknym angielskim i stanowi miłą odskocznię od wszystkim poważnych i nieraz nieprzyjemnych w odbiorze pozycji.
Lektura tej książki nieco mnie zaskoczyła, bo dostałem coś zupełnie innego niż się spodziewałem. Oczekiwałem, że to kolejna bardzo hermetyczna, naukowa pozycja, przez którą będę się przedzierał tygodniami, nieraz sporo nie rozumiejąc, ale i dowiadując się mnóstwa informacji. Dostałem coś zupełnie innego – lekką, pełną błędów i uproszczeń historię dla każdego. Narracja w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-20
Wszystko i nic o fantasy – z perspektywy A. Sapkowskiego. Autor w kilku niedługich rozdziałach próbował podsumować fenomen, jakim jest cały gatunek. A że miejsca zbyt wiele nie miał, spłycił go strasznie, pisząc to dodatku tonem: „moja prawda jest najprawdziwsza, zaprawdę powiadam wam”. Może to nieco irytować. Jeszcze bardziej uciążliwe są oryginalne cytaty z łaciny, angielskiego, francuskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Jest naprawdę sporo i prawie żaden z nich nie został przetłumaczony, jakby autor chciał nam pokazać naszą ignorancję. Na szczęście, „Rękopis...” nie jest tylko pomnikiem, jaki Sapkowski próbował wystawić swojej wiedzy, ale też świetnie napisaną lekturą. Komentarze autora są kąśliwe, a opisy bardzo barwne i czytałem je z wielką przyjemnością – nawet wtedy, gdy się z nimi nie zgadzałem. Bardzo podobały mi się rozdziały poświęcone najważniejszym postaciom z legend i bestiariusz. Wprawdzie ta menażeria pochodzi niemal wyłącznie z wierzeń irlandzkich i angielskich (jest również parę haseł germańskich i ruskich, inne rejony Europy pominięto) jednak to bardzo wygodna ściąga dla osób zaczynających swoją przygodę z gatunkiem. Niestety, jest to jedyny ukłon w stronę początkujących, gdyż mimo zapewnień autora, większość przedstawionych w tej książce terminów nie została wyjaśniona i będzie po jej lekturze fantasy nadal będzie dla laików prawdziwą terra incognita.
Wszystko i nic o fantasy – z perspektywy A. Sapkowskiego. Autor w kilku niedługich rozdziałach próbował podsumować fenomen, jakim jest cały gatunek. A że miejsca zbyt wiele nie miał, spłycił go strasznie, pisząc to dodatku tonem: „moja prawda jest najprawdziwsza, zaprawdę powiadam wam”. Może to nieco irytować. Jeszcze bardziej uciążliwe są oryginalne cytaty z łaciny,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06-12
"Szymona Kobylińskiego gawędy o broni i mundurze" to pozycja opatrzona tytułem niezwykle adekwatnym. To zbiorek prawie stu ilustrowanych kart, z których każda została opatrzona taką samą ilością tekstu. Trudno zatem oczekiwać od niego zbyt wielu informacji, tym bardziej że autor nie przykłada większej wagi do trzymania się tematu. W jego narrację wkradło się również trochę błędów i stereotypów (uzbrojenie Słowian wynikało z ich przekładania obrony nad atak; zasada działania broni palnej jest taka sama jak w chwili jej powstania; w 1939 Polska miała tylko nowoczesny sprzęt, ale przez złe zarządzanie było go zbyt mało i inne). Mimo to, nie zabrakło miejsca na sporą ilość ciekawostek, a rozdział o polskim inżynierze/artylerzyście (jak na złość, zapomniałem jego nazwisko) i prekursorze broni masowego rażenia. Nie mógłbym zapomnieć o ilustracjach – w większości przypadków są dobre, ładne (chociaż ubogie kolorystycznie – zwykle czarno-czerwono- białe) i czytelne; wyjątek stanowią ostatnie strony, na których autor chciał zamieścić jak najwięcej z modeli sprzętu i typów mundurów, tworząc mało wyraźny miszmasz. Nie wpływa to zbytnio na moją ocenę – to bardzo ładny, lekki w odbiorze album, w sam raz na jeden dzień.
"Szymona Kobylińskiego gawędy o broni i mundurze" to pozycja opatrzona tytułem niezwykle adekwatnym. To zbiorek prawie stu ilustrowanych kart, z których każda została opatrzona taką samą ilością tekstu. Trudno zatem oczekiwać od niego zbyt wielu informacji, tym bardziej że autor nie przykłada większej wagi do trzymania się tematu. W jego narrację wkradło się również trochę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-16
"Chrystus z karabinem na ramieniu" to zbiór reportaży z kilku krajów niszczonych przez głód i wojnę: Palestyny, Boliwii, Gwatemali, Dominikany i Haiti oraz Mozambiku, uzupełnionych pewnymi refleksjami na temat sposobów działania rewolucji i światowego imperializmu. Początkowo sądziłem, że cała książka została poświęcona Ziemi Świętej, gdyż akcja trzech pierwszych rozdziałów dotyczy właśnie losu Palestyńczyków i ich relacji z sąsiadami – nie tylko Żydami. To zdecydowanie najlepsza i najciekawsza część pracy; wyjaśnia determinację Palestyńczyków w ich walce o niepodległość, różnice pomiędzy nimi a beduińskimi Jordańczykami, skazującą ich w praktyce na osamotnienie oraz relacje palestyńsko-żydowskie. Można się z nich dowiedzieć naprawdę sporo ciekawych rzeczy, o których często mało się mówi. Należą do nich informacje o bardzo dobrych relacjach pomiędzy Palestyńczykami a żydowskimi autochtonami, ludności, która nigdy nie udała się w diasporę i która również ma problemy z nowymi mieszkańcami Palestyny; opowieść o żydowskim terroryzmie z początków XX wieku; wreszcie – o różnicach w mentalności Żydów i Arabów, skazujących tych ostatnich na porażki w konflikcie z mniej licznym, ale bardziej zdeterminowanym sąsiadem.
Kolejne rozdziały, głównie ze względu na mniejszą znajomość realiów, tak mnie nie zainteresowały. Dzieje państwa Ameryki Południowej przebiegają w sumie podobnie, to historia przewrotów wojskowych i powstań komunistycznych. Podczas rozmów z uczestnikami tych walk autor po raz kolejny udowadnia, że najchętniej do boju ruszają wykształceni mieszczanie, podczas gdy ludność wiejska, w szczególności Indianie, skupia się na codziennej egzystencji. Ten fragment pracy nieco mnie irytował, gdyż chociaż nie mogę odmówić Che Guevarze zaangażowania w jego działalność i głębokiego oddania sprawie, to nie potrafię uznać go też za osobę mającą „moralną przewagę” nad przeciwnikiem. Nie da się ukryć, że pan Kapuściński miał inne zdanie na ten temat. Poruszyła mnie natomiast historia Hondurasu. W tym kraju faktyczną władzę sprawowały amerykańskie i niemieckie syndykaty będące właścicielami większości jego gruntów. Ludność miejscowa nie tylko była ich pozbawiona, ale i zmuszono ją do niewolniczej pracy na planacjach firm, które jej ich pozbawiły! Opowieść o nielicznych politykach, próbujących uwolnić swój kraj od tej plagi jest naprawdę przygnębiająca.
Łatwo zauważyć, że książka ta nie dotyczy dziejów konkretnych państw. Poza Palestyną, której sytuacja jest wyjątkowa, każdy z opisanych w niej krajów mógłby zostać zastąpiony jakimś innym. Lektura tej książki nastroiła mnie niestety czarnymi myślami, gdyż czasy i kraje się zmieniają, ale imperia, reżimy i korporacje nie – gdyż i my sami wciąż popełniamy te same błędy.
"Chrystus z karabinem na ramieniu" to zbiór reportaży z kilku krajów niszczonych przez głód i wojnę: Palestyny, Boliwii, Gwatemali, Dominikany i Haiti oraz Mozambiku, uzupełnionych pewnymi refleksjami na temat sposobów działania rewolucji i światowego imperializmu. Początkowo sądziłem, że cała książka została poświęcona Ziemi Świętej, gdyż akcja trzech pierwszych rozdziałów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-23
Niezbyt przepadam za historią alternatywną - co według autora tej książki jest typowe dla polskich historyków, ale ta pozycja dała mi do myślenia. Mimo wielu wad, to naprawdę bardzo dobra książka. Autor, bazujący na pracach kilku polskich wojskowych i dyplomatach z czasów II RP pokusił się na analizę, co by było gdyby... doszło do sojuszu Polski i III Rzeszy. W tej wizji pojawia się kilka wariantów:
1. Według autora najbardziej prawdopodobny - Oś niszcz ZSRR, a potem przegrywa z Aliantami. Polska postępuje jak rzeczywiście postąpili sojusznicy Hitlera, gdy zaczęło mu się nie udawać i przechodzi na stronę Aliantów, dzięki czemu ZSRR upada, a Polska staje się potęgą.
2. Polska wspiera Hitlera, ale Sowieci i tak zwyciężają, a my znajdujemy się w obozie pokonanych, co prowadzi do powstania PRL.
3. Oś zwycięża wojnę, a Polska na zawsze wpada w orbitę wpływów Niemiec.
4. Polska przyjmuje dyktat Niemiec, ale pojawiają się kolejne żądania, wskutek czego dzielimy los Czechosłowacji.
Już samo rozważenie wszystkich (w miarę możliwych) opcji jest sporym atutem tej książki. Nie można zarzucić autorowi, że wybrał tylko te warianty, które były dla niego wygodne, i rozważył też opcje mogące pójść nie po myśli zwolenników przymierza z Hitlerem. To wielki plus. Niestety, był on wyraźnie stronniczy i nie przewidział kilku rzeczy, przede wszystkim zapominając, że po upadku ZSSR Stany Zjednoczone mogłyby nie chcieć ryzykować wojny. Konsekwentnie nazywa też Gdańsk miastem niemieckim, zapominając o jego historycznej polskości. Z nieznanych mi powodów nie uwzględnił też wad w charakterze samych Polaków, zakładając, że nasi politycy będą traktować Ukraińców i Rosjan lepiej, niż naziści. A przecież w 1944 w Polsce pojawiło się znikąd mrowie prawdziwych komunistów - dlaczego w razie upadku ZSSR Polacy mieliby się nie zachwycić nazizmem i dać się opętać szaleństwu mitu o "rasie panów"? Nie ma żadnej gwarancji, że po pierwszych sukcesach nie stalibyśmy się potworami jak Niemcy, zwłaszcza, że już przed 1939 nie darzyliśmy naszych mniejszości zbytnią sympatią… Takich błędów jest całkiem sporo.
Mam też pewne zastrzeżenia co samego stylu książki. Jest on co najmniej kolokwialny. Jak dla mnie, to wielka wada; w końcu, celem autora było skłonienie rodaków do mądrzejszego podejścia politycznego, a pisząc w ten sposób można wiele osób zniechęcić. Poza tym, książka jest za długa lub źle skomponowana. Po ok. 2/3 treści autor zużył wszystkie argumenty, podając odtąd jedynie kolejne przykłady na ich potwierdzenie. Ostatnie rozdziały przeczytałem bez przyjemności i mało brakowało, a bym pominął fragment, który jest dla mnie największym atutem tej książki. Autor w nim udowadnia, że to nie Polska wciągnęła do wojny "Zachód", ale że sama padła ofiarą intrygi Francuzów i Brytyjczyków, którzy od początku dążyli do wojny z Hitlerem - tylko chcieli ją prowadzić cudzymi rękoma. Muszę się przyznać, że nigdy tego nie postrzegałem w ten sposób i zwrócenie uwagi na ten fakt sprawia, że lektura książki "Pakt Ribbentrop - Beck" nie była stratą czasu.
Niezbyt przepadam za historią alternatywną - co według autora tej książki jest typowe dla polskich historyków, ale ta pozycja dała mi do myślenia. Mimo wielu wad, to naprawdę bardzo dobra książka. Autor, bazujący na pracach kilku polskich wojskowych i dyplomatach z czasów II RP pokusił się na analizę, co by było gdyby... doszło do sojuszu Polski i III Rzeszy. W tej wizji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-04
Pod względem konwencji, książka ta nieco przypomina mi eseje Pawła Jasienicy. Luźno trzyma się tematu, jest pełna autorskich przemyśleń i daleko idących dywagacji - nieraz o całe wieki. Jej autor, podobnie jak wyżej wymieniony, bardziej skupia się na uchwyceniu ogólnej tendencji, niż na opisaniu konkretnego etapu w relacjach polsko-niemieckich. W odróżnieniu jednak od pesymistycznego i poważnego Jasienicy, jest bardzo cyniczny, a momentami wręcz złośliwy. Niektóre rozdziały, zwłaszcza początkowe, wręcz kipią od złośliwych uwag względem naszych zachodnich sąsiadów, do których pan Klim odchodzi się raczej nieprzychylnie (przynajmniej na kartach tej książki): jak sam tytuł wskazuje, relacje polsko-niemieckie zostały przedstawione niemal wyłącznie na przykładzie wzajemnych konfliktów (wojny z Cesarstwem za panowania pierwszych Piastów, zmagania z zakonem krzyżackim, rozbiory Polski, zabór pruski, II wojna światowa), których, jak sam autor zauważa, wcale nie było tak wiele - przynajmniej w porównaniu z np. ilością konfliktów polsko-rosyjskich. Autor przy tym wrzuca do jednego worka kilkadziesiąt organizmów państwowych (Austrię, Zakon krzyżacki, Brandenburgię, Saksonię, Bawarię, Marchię Łużycką), przez co nieco zaciemnia obraz ogólny (np. w czasie kiedy Rzeczypospolita prowadziła wojnę z Brandenburią/Prusami była jednocześnie sprzymierzona z Austrią. Zatem, czy relacje polsko-niemieckie były wtedy dobre czy złe?). Poza tym nie zauważyłem większych błędów, a lektura jest naprawdę ciekawa, zatem mogę ją polecić nie tylko pasjonatom historii.
Pod względem konwencji, książka ta nieco przypomina mi eseje Pawła Jasienicy. Luźno trzyma się tematu, jest pełna autorskich przemyśleń i daleko idących dywagacji - nieraz o całe wieki. Jej autor, podobnie jak wyżej wymieniony, bardziej skupia się na uchwyceniu ogólnej tendencji, niż na opisaniu konkretnego etapu w relacjach polsko-niemieckich. W odróżnieniu jednak od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-29
Każdy, kto przeczytał ,,Poczet cesarzy rzymskich", którego książka ta jest bezpośrednią kontynuacją, wie czego się spodziewać. Dla tych którzy jednak do tamtej książki nie sięgneli: ,,Poczet cesarzy bizantyjskich" to zbiór biografii władców zasiadających na cesarskim tronie w Konstantynopolu od 390 do 710 roku (przynajmniej, takie wydanie jest w moim posiadaniu; podobno późniejsze wydania zawierają biografie cesarzy do 1080 r.). Jest więc nieco mylący - w końcu, VII i VIII wiek, to okres kiedy imperium przestało być ocalałym fragmentem cesarstwa rzymskiego i stało się właśnie Bizancjum. Podobnie jak poprzedni tom pocztu, jest literacki esej bez przypisów i odwołań do źródeł. Pisząc go, autor nie skupiał się na wydarzaniach uważanych za najważniejsze przez współczesnych. Starał się on ukazać historię jako proces, cały czas konfrontując ze światem współczesnym. Wszystkie oceny dokonane przez autora są bardzo subiektywne i emocnionalne; A. Krawczuk chciał przede wszystkim ocenić, czy dany władca był dobrym człowiekiem, stąd w książce jest mnóstwo filozoficzno-moralizatorskich wniosków. Główną różnicą, w stosunku do poprzedniczki jest jej objętość - z czasów Bizancjum mamy znacznie mniej źródeł, niż ze starożytności, dlatego kilka razy 20 letnie panowanie zmieściło się na kilku stronach tekstu. Ma to swoje zalety, gdyż dzięki temu styl ,,Pocztu cesarzy bizantyjskich" jest lżejszy niż w przypadku poprzednika, i znacznie łatwiej się go czyta.
Każdy, kto przeczytał ,,Poczet cesarzy rzymskich", którego książka ta jest bezpośrednią kontynuacją, wie czego się spodziewać. Dla tych którzy jednak do tamtej książki nie sięgneli: ,,Poczet cesarzy bizantyjskich" to zbiór biografii władców zasiadających na cesarskim tronie w Konstantynopolu od 390 do 710 roku (przynajmniej, takie wydanie jest w moim posiadaniu; podobno...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10
Nie wiem które to jest wznowienie tej klasycznej już niemal pozycji (Książka ta ma ponad 120 lat i ciągle nie doczekała się polskiego przekładu), ale ciągle to jedna z najważniejszych książek na temat starożytnego Iranu. A właściwie fragmentu jego dziejów pomiędzy najazdem Partów (około 230 p. n. e.) a początkiem rządów rdzennie irańskiej dynastii Sasanidów w 224 r. n. e. Praca ta jest napisana bardzo solidnie i lekka w odbiorze. Autor pobieżnie przedstawił historię zarówno prowincji Partii, jak i ludów które później miały założyć królestwo partów (prawdopodobnie nie byli to jednak Partowie, zdobywcy przejęli nazwę od opanowanego regionu), by przejść do opisu działań kolejnych władców. Ostatnią część książki stanowi opis kultury i społeczeństwa Partów. Pierwsza i trzecia część są o wiele mniejsze od drugiej, zatem pozycję tę można niemal nazwać pocztem królów partyjskich. Jest to zasadniczo dobra książka, ale koszmarnie już przestarzała. Siłą rzeczy nie uwzględnia rezultatów odkryć z XX i XXI wieku, a autor ulega staremu zwyczajowi opisywania historii przy wykorzystaniu wyłącznie greckich i rzymskich źródeł, co bardzo obniża jej wartość. Sporym atutem książki jest jej wiek: dzięki temu, że ma ponad sto lat, została zdigitalizowana i wersję epub można pobrać legalnie bez żadnych kosztów.
Nie wiem które to jest wznowienie tej klasycznej już niemal pozycji (Książka ta ma ponad 120 lat i ciągle nie doczekała się polskiego przekładu), ale ciągle to jedna z najważniejszych książek na temat starożytnego Iranu. A właściwie fragmentu jego dziejów pomiędzy najazdem Partów (około 230 p. n. e.) a początkiem rządów rdzennie irańskiej dynastii Sasanidów w 224 r. n. e....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-06
Esej o ginących w mrokach średniowiecza początkach naszego kraju. Narracja jest żywa i lekka w odbiorze, osądy nieraz ostre i kontrowersyjne, choć nie wywołują tak gwałtownych dyskusji jak te zawarte w następnych tomach z ,,Polską Jagiellonów” na czele. Wielką (jak dla mnie) wadą tej pozycji jest konsekwentne niepodawanie literatury przez autora. Wiem, że jest to esej, bardziej rozważania o historii niż jej analizowanie, ale dzięki choćby śladowej bibliografii łatwiej byłoby dowiedzieć się czegoś więcej na interesujące tematy.
Esej o ginących w mrokach średniowiecza początkach naszego kraju. Narracja jest żywa i lekka w odbiorze, osądy nieraz ostre i kontrowersyjne, choć nie wywołują tak gwałtownych dyskusji jak te zawarte w następnych tomach z ,,Polską Jagiellonów” na czele. Wielką (jak dla mnie) wadą tej pozycji jest konsekwentne niepodawanie literatury przez autora. Wiem, że jest to esej,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-04
Książek Aleksandra Krawczuka zasadniczo czytelnikom przedstawiać nie trzeba, gdyż wychowały się na nich całe pokolenia. Mimo to, uznałem że warto poświęcić ,,Pocztowi cesarzy rzymskich" parę zdań. Po pierwsze, zawiera on biografie wszystkich (chociaż pomniejsi lub niesamodzielni władcy zostali wymienieni tylko w podrozdziałach biografii innych cesarzy) legalnych cesarzy od Juliusza Cezara do Teodozjusza Wielkiego. Po śmierci tego władcy imperium rozpadło się na część zachodnią, istniejącą umownie do 476 roku, i wschodnią, której władcy w poczcie tym nie zostali już uwzględnieni. Słowo ,,legalni" oznacza władców uznanych przez senat, poprzednio panującego władcę, lub uzurpatorów którzy zdołali zdobyć stolicę. To rozwiązanie było konieczne, gdyż w innym wypadku, autor musiałby się zmagać z biografiami dziesiątek uzurpatorów, których pewnie nawet sami Rzymianie nie potrafili policzyć. Autor zrobił wyjątek wyłącznie dla uzurpatora Persenniusza Nigra (poszedł w tym przypadku śladem starożytnej ,,Historii Augusta" która w poczcie cesarzy tego uzurpatora uwzględnia), nie policzył za to współcesarzy niepełnoletnich, przez co prowadzona przez niego numeracja nie odpowiada rzeczywistości. Co do samych biografii, są to odrębne eseje, przez co treść niektórych się powtarza, pełne wtrętów będących biografami znanych ludzi nauki i sztuki. Osobiście, najbardzie poruszająca wydała mi się część od momentu śmierci Kommodusa, przedstawiająca powolny proces upadku imperium. Autor przedstawia go bardzo emocjonalnie, z żalem porównując wielkość Augusta i Trajana z biedą i słabością germańskich marionetek z V w. n. e. Z jeszcze większym smutkiem opisuje on przemianę rzymskiej mentalności, prowadzącej prosto w ,,mroki" średniowiecza - lektura trzeciej części pocztu dobitnie pokazuje, że regres kulturowy, ekonomiczny i naukowy wieków średnich nie jest winą zlikwidowania imperium, a kryzysu w jakim się ono znalazło, a Rzymianie z IV i V wieku bardziej przypominają ludzi z X w. n. e., niż swoich rodaków sprzed pięciu wieków. Nie wszystkim musi się podobać ta moralizatorska koncepcja, przedstawiająca losy Rzymu w przerysowany sposób (upadek imperium był procesem znacznie bardziej złożonym, niż to przedstawiono), jednak to bardzo interesujące wprowadzenie do historii cesarskiego Rzymu i początków średniowiecza.
Książek Aleksandra Krawczuka zasadniczo czytelnikom przedstawiać nie trzeba, gdyż wychowały się na nich całe pokolenia. Mimo to, uznałem że warto poświęcić ,,Pocztowi cesarzy rzymskich" parę zdań. Po pierwsze, zawiera on biografie wszystkich (chociaż pomniejsi lub niesamodzielni władcy zostali wymienieni tylko w podrozdziałach biografii innych cesarzy) legalnych cesarzy od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02
Esej ,,Rzecz o hetmanie Wyhowskim” to ideowy spadkobierca wspaniałej serii Pawła Jasienicy, co widać zarówno w treści, jak i formie, na każdej z kart tej ksiązki. Opowiada ona o najbardziej chyba burzliwych latach w historii Ukrainy – akcja jej rozgrywa się od śmierci Bohdana Chmielnickiego w 1657 roku do obalenia Jana Wyhowskiego dwa lata później. Niby dwa lata to nie dużo, jednak w tym czasie doszło do ugody z wrogimi Polsce Kozakami, zmianie postanowień Unii Lubelskiej i powołania Rzeczypospolitej Trojga Narodów (polskiego, litewskiego i ruskiego), wojny moskiewsko – kozackiej z pogromem Moskali pod Konotopem, wreszcie do upadku unii i polsko – kozackiego przymierza. Jest to przyjemna, łatwa w odbiorze i niebojąca się krytycznych odwołań do współczesności pozycja, korzyści z przeczytania której odczują zarówno zawodowi historycy jak i amatorzy. Niestety, nie ma róży bez kolców i tak też jest w tym przypadku. Książka Łukasza Ossolińskiego, chociaż oparta na źródłach z epoki, pisana jest wyłącznie na podstawie źródeł rosyjskich (rzeczywiście, w tym przypadku bardziej wiarygodnych od polskich i ukraińskich), co jest pójściem na łatwiznę niedopuszczalnym dla szanującego się historyka. Smuci także fakt, że akcja książki urywa się w momencie utraty władzy przez Wyhowskiego i pomija jego dalszą działalność, oraz, co najważniejsze, jego tajemniczą śmierć. Jak wiadomo były hetman kozacki został na rozkaz Jana Kazimierza za zdradę – nigdy jednak nie ustalono na czym miała ona polegać i czy rzeczywiście Wyhowski był jej winny. Autor tą kwestię zbył jednym zdaniem, przez co czytelnicy zafascynowani osobą twórcy Rzeczypospolitej Trojga Narodów muszą zakończyć lekturę z poczuciem niedosytu.
Esej ,,Rzecz o hetmanie Wyhowskim” to ideowy spadkobierca wspaniałej serii Pawła Jasienicy, co widać zarówno w treści, jak i formie, na każdej z kart tej ksiązki. Opowiada ona o najbardziej chyba burzliwych latach w historii Ukrainy – akcja jej rozgrywa się od śmierci Bohdana Chmielnickiego w 1657 roku do obalenia Jana Wyhowskiego dwa lata później. Niby dwa lata to nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-06
2015-12
Niezwykle ciekawa i kontrowersyjna książka, obejmująca szereg wątków z całej polskiej historii, jednak przede wszystkim z okresu II wojny światowej. Zawiera mnóstwo BARDZO ODWAŻNYCH teorii, m.in. o możliwym wpływie niemieckich prowokacji na wybuch powstania w 1944, o domniemanej próbie zawarcia współpracy marszałka Rydza – Śmigłego z Niemcami po katastrofie września 1939, czy też przejściu króla Bolesława Śmiałego na prawosławie. Teorie te są trudne, a właściwie niemożliwe do zweryfikowania z powodu braku źródeł i dokumentów, jednak skłaniają do refleksji. Nieraz bardzo gorzkich. I choćby dla nich warto ją przeczytać.
Niezwykle ciekawa i kontrowersyjna książka, obejmująca szereg wątków z całej polskiej historii, jednak przede wszystkim z okresu II wojny światowej. Zawiera mnóstwo BARDZO ODWAŻNYCH teorii, m.in. o możliwym wpływie niemieckich prowokacji na wybuch powstania w 1944, o domniemanej próbie zawarcia współpracy marszałka Rydza – Śmigłego z Niemcami po katastrofie września 1939,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014
Książki o tak sensacyjnym tytule rzadko okazują się wartościowe, dlatego do tej pozycji podchodziłem z dużą ostrożnością. Nie zawiodłem się jednak, gdyż ,,Mity, błędy i..." są pozycją solidną. Tylko tyle, ale i tak więcej niż od niej oczekiwałem. Zawiera sporo ciekawostek i faktycznie obala sporo popularnych przekłamań. Z drugiej jednak strony, autorzy w wielu sprawach przedstawili jedynie swoją opinię nawet nie próbując jej udowodnić, przez co niektóre hasła wyglądają tak: ,,[popularna opinia] - To nieprawda. W rzeczywistości wyglądało to tak [i tutaj opinia autorów]", przez co sporej części podanych w niej informacji nie można traktować poważnie. Wadą książki jest również jej koncentracja na sprawach anglosaskich, co specjalnie nie dziwi, ale tytuł książki nie brzmi: ,,Mity, błędy i oszustwa w historii Wielkiej Brytanii i USA", prawda?
Książki o tak sensacyjnym tytule rzadko okazują się wartościowe, dlatego do tej pozycji podchodziłem z dużą ostrożnością. Nie zawiodłem się jednak, gdyż ,,Mity, błędy i..." są pozycją solidną. Tylko tyle, ale i tak więcej niż od niej oczekiwałem. Zawiera sporo ciekawostek i faktycznie obala sporo popularnych przekłamań. Z drugiej jednak strony, autorzy w wielu sprawach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autor w swojej książce zebrał mało znane wątki z historii świata. ,,Tyrani i błaźni" to historia szaleństwa, okrucieństwa, strachu i dewiacji. Jest to również próba odtworzenia historii tego, co kronikarze starali się ukryć lub przemilczeć. Pomysł bardzo ciekawy, ale nie wiem, czy autor do końca podołał temu zadaniu. Nie znam się dokładnie na temat wszystkich poruszonych przez autora wątków, ale w tych najbliższych moim zainteresowaniom zauważyłem zwyczajne plotkarstwo. Np. czy objęcie przez króla Aleksandra zwycięzcę zawodów sportowych jest dowodem na ich romans? Nie sądzę. Nawet gdyby to była prawda, trudno na tej podstawie stwierdzić, że tenże, wymieniony tylko raz w źródłach, sportowiec osiągnął dzięki temu związkowi wysoką pozycję na macedońskim dworze... Radzę podchodzić do tej książki ze sporą ostrożnością, chociaż wiele interesujących informacji można znaleźć tylko na jej kartach. Inna sprawa, że znalezienie konkretnych faktów jest niełatwe, podobnie jak niełatwo nieraz nadążyć za tokiem niezwykle zawiłej i chaotycznej narracji.
Autor w swojej książce zebrał mało znane wątki z historii świata. ,,Tyrani i błaźni" to historia szaleństwa, okrucieństwa, strachu i dewiacji. Jest to również próba odtworzenia historii tego, co kronikarze starali się ukryć lub przemilczeć. Pomysł bardzo ciekawy, ale nie wiem, czy autor do końca podołał temu zadaniu. Nie znam się dokładnie na temat wszystkich poruszonych...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to