rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Mam nadzieję, że szyld "literatura faktu" jest tu tanim chwytem marketingowym, a nie rzeczywistością, bo dokonywana wiwisekcja intymnych relacji bez przyzwolenia partnerów jest rażącym pogwałceniem cudzej prywatności. Autorka opowiada o swoich seksualnych podbojach i kolejnych partnerach i w zasadzie o niczym więcej, a szkoda. Bez żalu można sobie odpuścić tę pozycję - ani ciekawa, ani pouczająca, ani nawet szczególnie kontrowersyjna.

Mam nadzieję, że szyld "literatura faktu" jest tu tanim chwytem marketingowym, a nie rzeczywistością, bo dokonywana wiwisekcja intymnych relacji bez przyzwolenia partnerów jest rażącym pogwałceniem cudzej prywatności. Autorka opowiada o swoich seksualnych podbojach i kolejnych partnerach i w zasadzie o niczym więcej, a szkoda. Bez żalu można sobie odpuścić tę pozycję - ani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pilar wyrusza na poszukiwania męża, który wyszedł z domu bez słowa. Ślad prowadzi do jego rodzinnego miasta, Stambułu. Tam kobieta poznaje rodzinę męża, z którą ten z niejasnych przyczyn nie utrzymuje kontaktu. W rozwiązaniu zagadki zniknięcia pomaga jej prowadzony przez męża dziennik snów, który to ze strony na stronę staje się coraz bardziej mroczny.
Pomysł na historię wydaje się ciekawy, koncepcja przeplatania rozdziałów opowiedzianych z perspektywy różnych bohaterów ze stronami z dziennika snów to strzał w dziesiątkę, mimo tego całość nieco siadła. W dużej mierze jest to kwestia patetycznego języka i wydumanych metafor, które w dużym natężeniu zaczynają drażnić i nie pozwalają skupić się na fabule. Całość historii, którą zgrabnie można było zamknąć w +/- 250 stronach rozwleczona na ponad 400 zwyczajnie nuży. Wielokrotnie wspominane są imiona postaci, które zostaną czytelnikowi przedstawione dopiero za kilka lub kilkanaście stron - zdarzyło mi się pomyśleć, że coś pominęłam przy czytaniu.
Postaci z tej historii najzwyczajniej nie da się polubić, mężczyźni pozostają w większości nijacy, a kobiety - irytujące. Dodatkowym minusem były dla mnie wstawki gloryfikacji macierzyństwa oraz wątki piłkarskie, ale to już kwestia indywidualnych upodobań.
Plusy? Piękna okładka i opisy tureckich obyczajów (co prawda nie ma ich zbyt wiele - a szkoda).
Rozdziały z dziennikiem snów miały ogromny potencjał - mogła tam przecież zadziałać nieskrępowana wyobraźnia literacka, niestety są krótkie, mało rozbudowane i więcej w nich odautorskich komentarzy niż samych snów.
W mojej opinii - nie warto. To niezła historia, ale w niestrawnym opakowaniu.

Pilar wyrusza na poszukiwania męża, który wyszedł z domu bez słowa. Ślad prowadzi do jego rodzinnego miasta, Stambułu. Tam kobieta poznaje rodzinę męża, z którą ten z niejasnych przyczyn nie utrzymuje kontaktu. W rozwiązaniu zagadki zniknięcia pomaga jej prowadzony przez męża dziennik snów, który to ze strony na stronę staje się coraz bardziej mroczny.
Pomysł na historię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pamiętam dokładnie, jak w styczniu 2015 roku, na wieść o tym, że nie żyje Tadeusz Konwicki, pomyślałam, że to koniec pewnej epoki. „Tam nic nie wolno, a wszystko ma znaczenie. A tu wszystko można, a nic nie ma znaczenia” - to stworzone przez Rotha porównanie peerelowskiej Polski i Ameryki jak ulał pasuje też przecież do opozycji kiedyś-dziś.
Maria Konwicka sięga wstecz pamięcią i dzięki rodzinnemu archiwum odsłania nam część swojego życia. W książce znajdujemy fragmenty listów, wiele fotografii, notatek, rysunków. Zagłębiamy się w losy rodziny i przyjaciół, zaznajamiamy się prywatnie z tymi, z którymi do tej pory mogliśmy obcować tylko przez pryzmat ich dzieł literackich, filmowych, muzycznych, malarskich. Na kartach „Byli sobie raz” wystąpią – co oczywiste – Konwicki oraz cała plejada sław – Wajda, Tyrmand, Holoubek, Czyżewska, Kosiński, Głowacki, Roth, Brodski, Urbaniak, Dudziak. To opowieści nierzadko bardzo osobiste, prywatne, intymne – poznajemy ich wszystkich bez upiększających filtrów sztuki.
„Byli sobie raz” to książka zbudowana ze wspomnień, anegdot, obrazków z życia warszawskiej bohemy. To podróż przez minione dekady, odtwarzanie atmosfery całego środowiska twórczego. To nie tylko wspomnienie o Tadeuszu Konwickim, to próba oddania artystycznego ducha epoki. Próba zdefiniowania samej siebie, tego na ile tworzy nas otoczenie w jakim wyrastamy i ludzie z jakimi nas styka los. Wiele w tym wszystkim pytań samej Marii Konwickiej o to, kim jestem i dokąd zmierzam – stąd nieuniknione wątki metafizyczne, od których przy takim rozrachunku ciężko przecież się odciąć.
Mimo wielu humorystycznych anegdot nostalgiczna to lektura, bo nie ma już takiego świata, a ludzie, którzy go tworzyli powoli odchodzą w niebyt. Dla wszystkich zainteresowanych polską kulturą absolutny „must read”.

Pamiętam dokładnie, jak w styczniu 2015 roku, na wieść o tym, że nie żyje Tadeusz Konwicki, pomyślałam, że to koniec pewnej epoki. „Tam nic nie wolno, a wszystko ma znaczenie. A tu wszystko można, a nic nie ma znaczenia” - to stworzone przez Rotha porównanie peerelowskiej Polski i Ameryki jak ulał pasuje też przecież do opozycji kiedyś-dziś.
Maria Konwicka sięga wstecz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Niespójna, niestrawna, z niekonsekwencjami fabularnymi. Drażnił mnie bardzo kolokwialny język narracji ("wykurwisty cios", "sprzedać komuś kopa na ryj" i tym podobne kwiatki). Historia przedstawiana z perspektywy wielu osób podzielona jest na krótkie rozdziały, co sprawiło, że nijak nie mogłam się wciągnąć. Odniosłam wrażenie, że ogólny pomysł, o czym właściwie ma być powieść zmieniał się kilka razy.
Mogło być ciekawie, alternatywne wizje świata mają duży potencjał (wystarczy tylko wspomnieć fenomenalny Lód Dukaja), a wyszedł z tego straszny miszmasz. Nawet nie jestem ciekawa końca tej historii. Zdecydowanie odradzam.

Niespójna, niestrawna, z niekonsekwencjami fabularnymi. Drażnił mnie bardzo kolokwialny język narracji ("wykurwisty cios", "sprzedać komuś kopa na ryj" i tym podobne kwiatki). Historia przedstawiana z perspektywy wielu osób podzielona jest na krótkie rozdziały, co sprawiło, że nijak nie mogłam się wciągnąć. Odniosłam wrażenie, że ogólny pomysł, o czym właściwie ma być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czy kiedykolwiek po usłyszeniu sądowego wyroku w jednej z głośnych spraw nie czuliście, że jest on rażąco niesprawiedliwy? Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy w ogóle reprezentująca wymiar sprawiedliwości Temida może naprawić wyrządzone zło?
Taką tematykę podejmuje w swej ostatniej powieści Jakub Żulczyk. Senne, zapomniane przez Boga i ludzi miasteczko w niczym nie przypomina sielskiego obrazu prowincji, "kraju lat dziecinnych". Atmosfera jest gęsta, spowita mrokiem późnej jesieni i zimy. Wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, mimo to osoby z zewnątrz nie mogą być dopuszczone do miejscowych tajemnic, a jeśli już zostaną dopuszczone - nie potrafią zrozumieć.
Fani poprzednich powieści Żulczyka (zwłaszcza Ślepnąc od świateł) na pewno będą usatysfakcjonowani. Żadna z ponad 800 stron powieści nie nuży; niezbyt ładna okładka współgra z treścią, w której próżno szukać klasycznego piękna. Polecam gorąco.

Czy kiedykolwiek po usłyszeniu sądowego wyroku w jednej z głośnych spraw nie czuliście, że jest on rażąco niesprawiedliwy? Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy w ogóle reprezentująca wymiar sprawiedliwości Temida może naprawić wyrządzone zło?
Taką tematykę podejmuje w swej ostatniej powieści Jakub Żulczyk. Senne, zapomniane przez Boga i ludzi miasteczko w niczym nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ogromne rozczarowanie. Z każdą przeczytaną stronicą większe. Postacie niezindywidualizowane, wszystkie mówią takim samym językiem (nawet dzieci). Akcja dzieje się w wielu miejscach, ale żadne z nich nie zasłużyło na choć pobieżny opis, stąd Las Vegas równie dobrze mogłoby być Pcimiem Dolnym. Przeładowanie dialogami sprawiło, że miałam wrażenie, iż czytam szkolne wypracowania. Pomysł na fabułę ciekawy, ale wykonanie niestety takie sobie. Jedynie fakt, że to debiut autora sprawia, że zastanawiam się nad sięgnięciem po kolejny tom - być może dalej będzie lepiej.

Ogromne rozczarowanie. Z każdą przeczytaną stronicą większe. Postacie niezindywidualizowane, wszystkie mówią takim samym językiem (nawet dzieci). Akcja dzieje się w wielu miejscach, ale żadne z nich nie zasłużyło na choć pobieżny opis, stąd Las Vegas równie dobrze mogłoby być Pcimiem Dolnym. Przeładowanie dialogami sprawiło, że miałam wrażenie, iż czytam szkolne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Houellebecq w swojej powieści prezentuje przyszłość Francji, w której władzę przejmują muzułmanie. I jest to niezwykle celna diagnoza aktualnej sytuacji politycznej w Europie - autor nie straszy nas bowiem wszechobecnym dżihadem, prezentuje dość stonowaną wizję rządzących islamistów. Przerażające jest jednak co innego - całkowita bierność społeczeństwa, absolutny brak sprzeciwu wobec następujących drastycznie zmian kulturowych. Ignorancja oraz tytułowa uległość wszystkich - zwłaszcza intelektualistów - jest porażająca, dlatego w kulminacyjnej scenie powieści jedynym pytaniem, jakie dręczy bohatera jest to, ile żon będzie mógł mieć po konwersji. Większych emocji nie wzbudzają zamieszki czy nawet martwe ciała.
Niemoc, apatia, mierność i bierność Europejczyków - lata świetności mamy już dawno za sobą, nie reprezentujemy żadnych wartości, nie jesteśmy przywiązani nawet do własnego zdania. Taki portret maluje nam Houellebecq. I trudno się z tym portretem nie zgodzić. Bardzo podobną wizję współczesnego sobie świata odmalował w Małej Apokalipsie Tadeusz Konwicki; był to świat nieuchronnie zmierzający ku zagładzie, świat, który musiał runąć. Warto zadać sobie pytanie - czy nas to też czeka?

Houellebecq w swojej powieści prezentuje przyszłość Francji, w której władzę przejmują muzułmanie. I jest to niezwykle celna diagnoza aktualnej sytuacji politycznej w Europie - autor nie straszy nas bowiem wszechobecnym dżihadem, prezentuje dość stonowaną wizję rządzących islamistów. Przerażające jest jednak co innego - całkowita bierność społeczeństwa, absolutny brak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Klan czerwonego sorga" to najbardziej znana na Zachodzie powieść Mo Yana, jedyna, która została zekranizowana. W Polsce ukazała się dopiero po zdobyciu przez pisarza Nagrody Nobla.
Losy bohaterów powieści Mo Yana nierozerwalnie łączą się z wielką historią, która bezlitośnie wdziera się w ich codzienność. Jedyną stałą w ich życiu jest czerwone sorgo, pospolite zboże, które jest niemym świadkiem ludzkiego poczęcia i śmierci; to świeckie bóstwo opiekuje się bohaterami, zapewnia im pożywienie i schronienie. Śmierć poza zasięgiem łanów sorga jest w powieści okrutna, bolesna i poniżająca.
Świetna powieść, miejscami bardzo brutalna, drobiazgowo opisująca okrucieństwa wojny chińsko-japońskiej. Sporo tu miejsca poświęcono tematyce wojennej, walkom, potyczkom i mimo że taka topika nieszczególnie mi odpowiada, to ukazana w szerokim kontekście historycznym okazała się interesująca. Według mnie jest to jedna z takich książek, dla których uczymy się czytać. Na pewno warto.

"Klan czerwonego sorga" to najbardziej znana na Zachodzie powieść Mo Yana, jedyna, która została zekranizowana. W Polsce ukazała się dopiero po zdobyciu przez pisarza Nagrody Nobla.
Losy bohaterów powieści Mo Yana nierozerwalnie łączą się z wielką historią, która bezlitośnie wdziera się w ich codzienność. Jedyną stałą w ich życiu jest czerwone sorgo, pospolite zboże, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Te chwile" to powieść interesująca pod względem konstrukcyjnym - w całości zbudowana z krótkich zdań w czasie teraźniejszym, które tworzą pojedyncze obrazki z życia głównej bohaterki. Nostalgiczna i nastrojowa, chociaż niestety, według mnie, dużo mniej ciekawa niż sztandarowa powieść autorki "Księga Diny".
Wszystkim, którzy zastanawiają się nad tym, ile w bezimiennej bohaterce powieści jest z samej Wassmo polecam wywiad z pisarką w Polskim Radiu: http://www.polskieradio.pl/7/173/Artykul/1470338,Herbjorg-Wassmo-uwielbiam-sie-nudzic

"Te chwile" to powieść interesująca pod względem konstrukcyjnym - w całości zbudowana z krótkich zdań w czasie teraźniejszym, które tworzą pojedyncze obrazki z życia głównej bohaterki. Nostalgiczna i nastrojowa, chociaż niestety, według mnie, dużo mniej ciekawa niż sztandarowa powieść autorki "Księga Diny".
Wszystkim, którzy zastanawiają się nad tym, ile w bezimiennej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wszystkie książki dają się łatwo zaklasyfikować, niektóre trudno wtłoczyć w sztywne ramy powieściowych konwencji. Wydaje się to być czymś zupełnie niezrozumiałym dla wydawców, którzy za wszelką cenę chcą przypisać utwór do jakiejś kategorii. Mam wrażenie, że w przypadku "Człowieka z sową" tak się właśnie stało - okładka obiecuje powieść kryminalną, co może zwieść niejednego czytelnika, gdyż otrzymujemy coś zgoła innego.
Główny bohater powieści i narrator większości partii, Michał, rodzi się z pewnym defektem - na jego plecach znajdują się skrzydła, które, skrzętnie skrywane, wyglądają na garb. Coś, co powinno być atutem staje się wadą, sam bohater ma żal, że metafizyczny dodatek bardziej zawadza mu w życiu niż pomaga.
Co ze śledztwem? Są morderstwa, ale bardziej w tle zmagań bohatera z własną tożsamością, wyjątkowością, innością, z trybami wielkiej historii.
"Człowiek z sową" to książka bardzo eklektyczna, mieszająca ze sobą różne stylistyki, przez co nieco nierówna i trudna w ocenie - z jednej strony bardzo podobały mi się wątki lwowskie, z drugiej opisy śledztwa były już mniej interesujące, często zbyt pobieżne. Miałam też niedosyt wątków metafizycznych, tajemnicza sowa znika ze sceny chyba zbyt szybko, zastąpiona aniołami-amatorami.
W samym finale spodziewałam się spektakularnej katastrofy, zupełnego posypania śledztwa i wszystkich obyczajowych wątków, bo na to wskazywałby klimat powieści. Dostałam coś innego; mimo niewielkiego zgrzytu na linii oczekiwanie-rzeczywistość odczytuję to jednak na plus - po cóż czytać, jeśli można przewidzieć zakończenie?
Duży plus za warstwę językową, która w przypadku debiutów bywa często bardzo kiepska. Tu mamy całkiem niezły warsztat, bez większych uchybień gramatycznych czy stylistycznych.
Reasumując - powieść czyta się dobrze, jednak podejrzewam, że wielbiciele kryminałów mogliby poczuć się rozczarowani, raczej jest to coś dla miłośników ciekawego tła historycznego. Polecam szczególnie przez wzgląd na klimat przedwojennego Lwowa.

Nie wszystkie książki dają się łatwo zaklasyfikować, niektóre trudno wtłoczyć w sztywne ramy powieściowych konwencji. Wydaje się to być czymś zupełnie niezrozumiałym dla wydawców, którzy za wszelką cenę chcą przypisać utwór do jakiejś kategorii. Mam wrażenie, że w przypadku "Człowieka z sową" tak się właśnie stało - okładka obiecuje powieść kryminalną, co może zwieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety, wielkie rozczarowanie. Bardzo przewidywalna, miałam wrażenie, że skontaminowano powieści Agathy Christie i sir Arthura Conan Doyle'a i wrzucono je w nową scenerię. Pierwszy raz w życiu usnęłam czytając kryminał, emocje jak na grzybobraniu. Niewątpliwy atut tej historii to to, że jest króciutka, zdążyła się skończyć nim zaczęła męczyć. W każdym razie - nie tego oczekiwałam.

Niestety, wielkie rozczarowanie. Bardzo przewidywalna, miałam wrażenie, że skontaminowano powieści Agathy Christie i sir Arthura Conan Doyle'a i wrzucono je w nową scenerię. Pierwszy raz w życiu usnęłam czytając kryminał, emocje jak na grzybobraniu. Niewątpliwy atut tej historii to to, że jest króciutka, zdążyła się skończyć nim zaczęła męczyć. W każdym razie - nie tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mieszkanka podlaskiej wsi, Sońka, powierza historię swojego życia teatralnemu reżyserowi, Igorowi, który przypadkiem znalazł się w miejscu, o którym zapomnieli i ludzie, i Bóg. Opowieść bohaterki to tak naprawdę tylko jeden epizod, dzieje jej zakazanej miłości do esesmana; Sońka nie opowiada o niczym więcej, jej życie skończyło się bowiem wraz ze śmiercią ukochanego Joachima.
Karpowicz wykorzystuje dobrze znany (chociażby z dzieł Szekspira) motyw świata teatru. Sońka odegrała w życiu jedną, jedyną rolę - o niej więc opowie, reszta jej losów nie jest istotna. Jej rozmówca, Igor przekłada opowieść staruszki na język dzieła teatralnego, czyni z niej sztukę, która wzbudzi podziw i poklask - nie wiadomo zatem, czy wzruszające są dzieje Sońki same w sobie, czy dopiero widziane przez pryzmat spojrzenia Igora.
Miłość, wojna, wieś, wschodnie rubieże i sztuka - poruszając się wśród tych dość już w literaturze polskiej ogranych tematów łatwo "popełnić" dzieło egzaltowane, przesadzone. Karpowiczowi udaje się tego uniknąć, "Sońka" jest subtelna. Ku mojemu zaskoczeniu, w pewien sposób mnie poruszyła. Świetna lektura.

Mieszkanka podlaskiej wsi, Sońka, powierza historię swojego życia teatralnemu reżyserowi, Igorowi, który przypadkiem znalazł się w miejscu, o którym zapomnieli i ludzie, i Bóg. Opowieść bohaterki to tak naprawdę tylko jeden epizod, dzieje jej zakazanej miłości do esesmana; Sońka nie opowiada o niczym więcej, jej życie skończyło się bowiem wraz ze śmiercią ukochanego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

A to Polska właśnie!
Podróż polską Drogą-Matką, tytułową siódemką, staje się pretekstem do rozważań o kondycji naszego kraju, o kultywowanych przez nas mitach, własnych demonach, pragnieniach i powinnościach. Trochę chaotyczna, przeładowana, ale, jak słusznie zauważa Szczerek, w takiej właśnie rzeczywistości żyjemy. Kulturowy śmietnik, gdzie wszystko miesza się, przenika, nie ma granic między historią a legendą, teraźniejszością a przeszłością, kulturą wysoką a popularną, pięknem a brzydotą. To spojrzenie mocno ironiczne, ale jednocześnie bardzo trafne, zwłaszcza w zakończeniu książki, które udowadnia nam, że chaos także może zacząć się sypać.
Świetna diagnoza, dająca do myślenia, a jednocześnie zabawna (Hieronim Łycor jako sarmata doskonały jest wykreowany fantastycznie). Osobiście miałam odległe skojarzenia ze stylem Witkowskiego (zwłaszcza z "Barbarą Radziwiłłówną"). Gorąco polecam ten nowy "Polaków portret własny".

A to Polska właśnie!
Podróż polską Drogą-Matką, tytułową siódemką, staje się pretekstem do rozważań o kondycji naszego kraju, o kultywowanych przez nas mitach, własnych demonach, pragnieniach i powinnościach. Trochę chaotyczna, przeładowana, ale, jak słusznie zauważa Szczerek, w takiej właśnie rzeczywistości żyjemy. Kulturowy śmietnik, gdzie wszystko miesza się, przenika,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W imię lokalnego patriotyzmu, bardzo chciałam dać wyższą ocenę książce autora, który wychował się na tym samym osiedlu co ja. Ale niestety, nie potrafię.
Osiemnastolatkowie w tej powieści są tak dorośli, mają na koncie tyle sukcesów, że niejeden trzydziestolatek mógłby pozazdrościć: oświadczają się, kierują grupą hooligans, wygrywają złote medale, pokonują zawodowych szachistów i matematycznych geniuszy. Oczywiście jeżdżą też dobrymi samochodami. Cuda, kwiat młodzieży. Dla kontrastu, dwunastolatek wprowadzony do powieści posługuje się językiem czterolatka i zdrabnia każdy rzeczownik, jaki tylko wypowiada.
Samej fabuły oceniać nie będę, jako że targetem tego rodzaju literatury od dawna nie jestem, jednakże uznam, że była ona dość przewidywalna (bo i jak może skończyć osoba, która dwa razy przebiega na czerwonym świetle w powieści?).
Język i styl słabiutkie. Egzaltowane wyznania nastolatków sprawiły, że ubawiłam się przednio. Górnolotne opowieści o Bogu to chyba jednak nie jest domena młodzieży - nawet tej bardzo religijnej; dialogi z wulgaryzmami chyba trochę bardziej autentyczne, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto pije piwo za piwem układa zdania wielokrotnie złożone.
O pomstę do nieba wołają błędy, które powinny być wychwycone przy korekcie: przecinki w powieści stawiane są chyba metodą chybił-trafił, występują w miejscach, w których w ogóle nie powinno ich być, a tam gdzie powinny - zieje pustka, zdarzają się błędy fleksyjne, ortograficzne, stylistyczne.
Zdecydowanie jestem już za stara na zabawy z literaturą młodzieżową, zastanawiam się tylko, czy sami nastolatkowie uwierzą w to dosyć naiwne przedstawianie świata w kategoriach czarne-białe. I raczej nie jestem co do tego przekonana.

W imię lokalnego patriotyzmu, bardzo chciałam dać wyższą ocenę książce autora, który wychował się na tym samym osiedlu co ja. Ale niestety, nie potrafię.
Osiemnastolatkowie w tej powieści są tak dorośli, mają na koncie tyle sukcesów, że niejeden trzydziestolatek mógłby pozazdrościć: oświadczają się, kierują grupą hooligans, wygrywają złote medale, pokonują zawodowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

I znów kryminał Witkowskiego, czy też raczej quasi kryminał, bo nie ma szans na wspólne z czytelnikiem rozwiązywanie zagadki morderstw. Pełno tu za to czarnego humoru (takiego który nie jest może najwyższych lotów, ale do mnie jakoś trafia), intertekstualnych nawiązań do polskiej prozy (których rozczytanie nie jest co prawda konieczne dla zrozumienia sensów, ale nadaje powieści pewnych smaczków). Dobrze zapoznać się wcześniej z "Drwalem", ponieważ epizod międzyzdrojski jest wtedy bardziej zrozumiały. Mnie Michaśka coraz bardziej do siebie przekonuje, świetnie się bawiłam przy czytaniu i pretekstowe w zasadzie potraktowanie kryminalnej fabuły wcale mi nie przeszkadzało. Po skończonym "Drwalu" kontynuację tę gorąco polecam.

I znów kryminał Witkowskiego, czy też raczej quasi kryminał, bo nie ma szans na wspólne z czytelnikiem rozwiązywanie zagadki morderstw. Pełno tu za to czarnego humoru (takiego który nie jest może najwyższych lotów, ale do mnie jakoś trafia), intertekstualnych nawiązań do polskiej prozy (których rozczytanie nie jest co prawda konieczne dla zrozumienia sensów, ale nadaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Śliczna powieść, subtelna, niespieszna, delikatna. O miłości i erotyce pisze Wharton w sposób finezyjny, wyrafinowany i piękny. Mówi też o sztuce, tworzeniu i odkrywaniu własnych możliwości, o konieczności zrozumienia tego, co tak naprawdę jest w życiu istotne. Paryska sceneria dodaje wszystkiemu szczególnego uroku. Miłośnicy klimatycznych opisów będą zapewne zachwyceni, ci, którzy wolą wartką akcję - pewnie trochę mniej. Mi bardzo się podobało.

Śliczna powieść, subtelna, niespieszna, delikatna. O miłości i erotyce pisze Wharton w sposób finezyjny, wyrafinowany i piękny. Mówi też o sztuce, tworzeniu i odkrywaniu własnych możliwości, o konieczności zrozumienia tego, co tak naprawdę jest w życiu istotne. Paryska sceneria dodaje wszystkiemu szczególnego uroku. Miłośnicy klimatycznych opisów będą zapewne zachwyceni,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są takie książki, które się nie starzeją. Są też takie, które - mimo iż uznane za klasykę gatunku - gorzej znoszą próbę czasu. "Dracula" zalicza się raczej do tej drugiej kategorii dzieł.
Powieść Stokera składa się z notatek, zapisków, listów głównych bohaterów, uczestników zdarzeń. Wszystkie dotyczą wydarzeń związanych z tytułowym hrabią Draculą, transylwańskim wampirem. I o ile sama fabuła jest całkiem wciągająca, a postacie wampiryczne opisane zostały ciekawie (choć jednak trochę pobieżnie), to ludzcy bohaterowie są nieco drażniący. Zwłaszcza obrazy kobiet bez wad - Miny i Lucy - są mdłe i przesłodzone; oto jakimi słowami opisuje panią Harker jeden z bohaterów: "Ta kobieta to prawdziwe dzieło Boże, które wyszło spod Jego ręki, aby pokazać nam mężczyznom i innym kobietom, że naprawdę istnieje niebo, do którego możemy się dostać i że tu na ziemię również dociera światło. Jest tak szczera, słodka, szlachetna i pozbawiona egoizmu (...)."
Stoker wykreował bohaterów czarno-białych, jednoznacznie dobrych lub jednoznacznie złych, bez zbędnych dylematów moralnych. Jego dzieło od początku nastawione było na masowego odbiorcę. Lata dzielące nas od wydania powieści nie sprawiają, że wzrasta jej wartość, nie podnoszą jej do rangi arcydzieł. Można przeczytać jako ciekawostkę, choć warto pamiętać, że wcale nie jest to pierwsze przedstawienie wampira w literaturze - bez wątpienia jednak jedno z najsłynniejszych.
Nawiasem mówiąc, bliższa jest mi filmowa adaptacja tej książki Francisa Forda Coppoli z 1992 i ją polecam z czystym sumieniem wszystkim, którzy lubią się bać.

Są takie książki, które się nie starzeją. Są też takie, które - mimo iż uznane za klasykę gatunku - gorzej znoszą próbę czasu. "Dracula" zalicza się raczej do tej drugiej kategorii dzieł.
Powieść Stokera składa się z notatek, zapisków, listów głównych bohaterów, uczestników zdarzeń. Wszystkie dotyczą wydarzeń związanych z tytułowym hrabią Draculą, transylwańskim wampirem. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Morfina" to z całą pewnością jedna z tych powieści, która przeczy powtarzanej przez co poniektórych opinii, że polska literatura jest nieszczególnie interesującą.
Z jednej strony jest to powieść mocno osadzona w historycznych realiach, fabuła jest ściśle związana z klęską kampanii wrześniowej w 1939 roku; z drugiej strony zaś mamy pewien uniwersalizm, na spojrzenie z szerszej perspektywy pozwala głos tajemniczej narratorki, która zna i przeszłość, i przyszłość. Kim ona jest? Tego czytelnik może tylko się domyślać (osobiście miałam skojarzenia z boginią Nemezis). Główny bohater, Konstanty Willemann to - tak jak już wiele osób przede mną wspominało - antybohater, którego do działania zmuszają albo najprostsze instynkty, albo okoliczności niezależne od niego samego, on tylko daje się porwać nurtowi zdarzeń. Nie jest to jednak kolejna obnażająca narodowe mity dekonstrukcja toposu patrioty walczącego o wolność ojczyzny, duża porcja czarnego humoru zawarta w powieści sprawia, że diagnozy stawione przez Twardocha nie mają tragicznego wydźwięku.
Świetna pod względem formy, choć niestandardowa narracja w pierwszej chwili wydać się może nieprzystępną (za pierwszym razem - niesłusznie! - odrzuciłam książkę w kąt po zaledwie kilkunastu stronach), ciekawa fabularnie. Zdecydowanie warta polecenia miłośnikom literatury nieco wyższych lotów.

"Morfina" to z całą pewnością jedna z tych powieści, która przeczy powtarzanej przez co poniektórych opinii, że polska literatura jest nieszczególnie interesującą.
Z jednej strony jest to powieść mocno osadzona w historycznych realiach, fabuła jest ściśle związana z klęską kampanii wrześniowej w 1939 roku; z drugiej strony zaś mamy pewien uniwersalizm, na spojrzenie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ten zbiór opublikowanych pośmiertnie 11 opowiadań to kwintesencja stylu pisarskiego Kurta Vonneguta. Dużo jest tu zatem nawiązań do wojny, podobnie jak w "Rzeźni numer pięć" pojawia się motyw bombardowania Drezna, obozów jenieckich czy żołnierzy, którzy nigdy nie zasmakowali prawdziwej walki na froncie.
Moją uwagę szczególnie przykuło opowiadanie o chłopcu, który nie zna innego świata niż ten dotknięty wojną, tj. "Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, 1951". Bardzo podobały mi się też "Pułapka na jednorożca" i tytułowy utwór "Armagedon w retrospektywie".
Oprócz opowiadań książka zawiera też list pisarza z frontu do rodziców, przemowę, której pisarz już nie zdążył wygłosić oraz obrazki wyrysowane ręką Vonneguta. Czyta się błyskawicznie, myślę jednak, że warto wcześniej zapoznać się z innymi dziełami autora, a zbiór ten potraktować jako swego rodzaju podsumowanie jego dorobku twórczego.

Ten zbiór opublikowanych pośmiertnie 11 opowiadań to kwintesencja stylu pisarskiego Kurta Vonneguta. Dużo jest tu zatem nawiązań do wojny, podobnie jak w "Rzeźni numer pięć" pojawia się motyw bombardowania Drezna, obozów jenieckich czy żołnierzy, którzy nigdy nie zasmakowali prawdziwej walki na froncie.
Moją uwagę szczególnie przykuło opowiadanie o chłopcu, który nie zna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Murakami operuje przyjemnym warsztatem pisarskim - jego styl i język sprawiają, że w powieść z gatunku S-F łatwo uwierzyć; trochę jak z Marquezem, u którego nawet deszcz żółtych kwiatów nie burzy realizmu.
Dwa równoległe, kompletnie różne od siebie światy, dwie historie zbieżne jedynie w kilku punktach za sprawą głównego bohatera dopasowują się do siebie niczym elementy układanki. Znów jednak narzekać będę na notę od wydawcy na okładce książki Murakamiego, bo jeśli ją przeczytacie, połączenie obu światów przyjdzie Wam zbyt łatwo i zbyt szybko (całe szczęście, nauczona poprzednimi doświadczeniami, przeczytałam notkę dopiero na końcu).
Trudno mi nie zgodzić się jednak z opinią Tadeusza, że książka (a zwłaszcza świat Hard-boiled) jest trochę przeładowana motywami z różnych stylistyk - eksperymenty, szalony naukowiec, tajemniczy podziemny świat rodem z legend, elementy sensacji, spiski, tajne organizacje - chyba trochę tego za dużo. Zdecydowanie część o Końcu Świata bardziej mi się podobała, była spójniejsza.
Lubię twórczość Murakamiego i czytanie "Końca świata i Hard-boiled Wonderland" sprawiło mi przyjemność, ale mimo wszystko nie zaliczę jej do grona ukochanych powieści, które wyszły spod pióra tego autora.

Murakami operuje przyjemnym warsztatem pisarskim - jego styl i język sprawiają, że w powieść z gatunku S-F łatwo uwierzyć; trochę jak z Marquezem, u którego nawet deszcz żółtych kwiatów nie burzy realizmu.
Dwa równoległe, kompletnie różne od siebie światy, dwie historie zbieżne jedynie w kilku punktach za sprawą głównego bohatera dopasowują się do siebie niczym elementy...

więcej Pokaż mimo to