Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Zaznaczając, że nie czytałam wszystkich powieści Aleksandry Tyl i wnioskując po tych, które przeczytałam, stwierdzam, że jest to jedyna polska pisarka, której powieści jestem w stanie czytać bez zażenowania, bez przewracania oczami w reakcji na niewiarygodne sytuacje i cukierkowe zakończenia, bez złości na infantylność i głupotę zarówno autorki, jak i bohaterów i bez przecierania oczu ze zdumienia jak bardzo nieskładna i oderwana od rzeczywistości może być fabuła.
Te powieści są prawdziwe, bo nie są udziwnione nierealnymi zdarzeniami i niewiarygodnymi zakończeniami. Te powieści opowiadają fikcyjne historie, które mogą się zdarzyć naprawdę i przede wszystkim są rzetelnie i rzeczowo napisane. Te powieści zapadają w pamięć i wywołują uczucia, wspomnienia, reakcje. Oczywiście nie zapominam, że są to powieści obyczajowe, literatura popularna czytana dla relaksu lub wypełnienia, czy przyjemnego spędzania wolnego czasu, ale gdyby inne polskie pisarki wzięły przykład od swojej koleżanki po fachu polska literatura obyczajowa zyskałaby wiele, a przede wszystkim reprezentowałaby wyższy poziom literacki.
Historię choć smutna czyta się dobrze i szybko. Może temat nie jest do końca odpowiedni na relaks na leżaku, ale po przeczytaniu nie wpadasz w rozpacz i nie zostajesz przygnieciony ogromem cierpienia bohaterów. Największym minusem tej powieści jest jej główna bohaterka Patrycja - niedojrzała, niemyśląca i momentami odklejona od sytuacji. Jej siedmioletnia córka zdaje się być dojrzalsza, a jej obarczony tragedią mąż jest bardziej praktyczny i myślący o jej dobru, choć powinno być w tej historii zdecydowanie odwrotnie.
Polecam tym, którzy nie lubią słodkich, sztampowych, bezmyślnych obyczajówek z przewidywalną fabułą i hollywoodzkim zakończeniem.

Zaznaczając, że nie czytałam wszystkich powieści Aleksandry Tyl i wnioskując po tych, które przeczytałam, stwierdzam, że jest to jedyna polska pisarka, której powieści jestem w stanie czytać bez zażenowania, bez przewracania oczami w reakcji na niewiarygodne sytuacje i cukierkowe zakończenia, bez złości na infantylność i głupotę zarówno autorki, jak i bohaterów i bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiedyś dostałam ostrzeżenie na temat twórczości Iwony Kienzler, która jest uważana za damski odpowiednik Sławomira Kopra. Książek Pana Kopra trochę przeczytałam i nie uważam ich ani za wybitne prace historyczne, ani za odkrywcze dzieła, a raczej traktuję jako opierające się na plotkach i skandalach czytanki dla niezorientowanego odbiorcy. W związku z takimi rekomendacjami do tej pory omijałam twórczość pani Kienzler szerokim łukiem, jak miało się okazać po przeczytaniu "Polskich władców po ciemnej stronie mocy", całkiem słusznie.
Książka jest wtórna i odtwórcza, nie wnosi nic nowego do historii Polski zwłaszcza dla humanistów, którzy jak zakładam, znają ją w stopniu przynajmniej dobrym. Autorka przepisała trochę od Galla Anonima, trochę od Kadłubka i resztę od nadwornych kronikarzy opisywanych władców i uznała, że dzięki temu przedstawi czytelnikowi nieznane oblicze polskich panujących. Żeby poczuć się autorką swojego dzieła, co jakiś czas wtrąca melancholijne pytania "Co by było gdyby?... nie doszło do wojny, król zdecydował się na inne rozwiązanie, władca podjął inną decyzję, szlachta dokonałaby innego wyboru głowy państwa......itp. Do tego Kienzler rozśmiesza mnie swoim współczesnym podejściem do spraw, które miały miejsce przed wiekami. Jej wielkie zdziwienie i oburzenie np. na Bolesława Chrobrego, świetnie to obrazuje. Otóż według autorki był to władca mściwy i okrutny, a jego okrucieństwo przejawiało się najbardziej na polu bitwy. Nie wiem czego konkretnie oczekiwała od władcy, który musiał bronić Polski przed grabieżą terytorium przez obce wojska. Przypominam także, że wojny średniowieczne, to nie były potyczki na słowa, ani bieganie z karabinem po polach tylko krwawe bitwy przy użyciu toporów, drzewców, maczug itp......szlachetniejsze rycerstwo walczyło na miecze, ale fechtunek rozwinął się w późnym średniowieczu, a za czasu Bolesława Chrobrego pojawienie się na polu bitwy jednostkowego żołnierza dawało mu nikłe szanse na przeżycie, a nowych ziem czy skarbów nie otrzymywało się uprzejmością w stylu "Weź się przesuń drogi Panie, bo ja teraz będę tutaj rządził", tylko krwawą wyniszczającą walką. Ewentualnych jeńców też się nie wymieniało, tylko wyciągnąwszy od nich przydatne informacje zabijało lub okaleczało przez oślepienie, wyrwanie języka, czy odrąbanie kończyny. I nie tylko Bolesław Chrobry takich praktyk się dopuszczał, ale też wielu innych władców.
Kolejne co razi w tej publikacji to ubogie słownictwo. Każdy kronikarz zawsze jest "dziejopisem", a każdy król "udzielnym władcą". Kinzler napisała już grubo ponad 100 książek, a nie zdążyła się dowiedzieć, że język polski jest bogaty w wyrazy bliskoznaczne, które należy używać, choćby po to, aby unikać powtórzeń wyrazowych będących błędem nawet w wypracowaniach szkolnych, o książkach nie wspominając.
Książki słuchałam w audio i to niestety nie dodało jej atrakcyjności. Lektorka Izabela Peres czyta ją jak zakompleksiona uczennica wiejskiej podstawówki. Pomijając głośne przełykanie śliny, zjadanie końcówek, przekręcanie słów i niedbałość w zachowaniu liczby, osoby, czy rodzaju, posługuje się również żałosnym francuskim, dzięki czemu mamy takie kwiatki jak: Fontnenbly, Dumas, czy Margot wymawiane tak jak jest napisane. W czasach kiedy nawet tłumacz google podaje prawidłową wymowę jest to zwyczajnie żałosne.
Podsumowując: mierna historyczka została mierną autorką, miernej książki, którą w wersji audio przeczytała mierna lektorka. Dzięki temu powstał czytelniczo mierny bubel skierowany do miernego, niewymagającego czytelnika i tylko i wyłącznie takim osobom ową książkę polecam.

Kiedyś dostałam ostrzeżenie na temat twórczości Iwony Kienzler, która jest uważana za damski odpowiednik Sławomira Kopra. Książek Pana Kopra trochę przeczytałam i nie uważam ich ani za wybitne prace historyczne, ani za odkrywcze dzieła, a raczej traktuję jako opierające się na plotkach i skandalach czytanki dla niezorientowanego odbiorcy. W związku z takimi rekomendacjami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Warstwa historyczna spójna i nieoczywista, a jednocześnie poruszająca i zapadająca w pamięć. Natomiast warstwa współczesna miałka, płytka, przewidywalna. Zakończenie tak nierealne i cukierkowe, że aż żenujące. Może dlatego, że opowieść wojenną napisało życie, a współczesną autorka.
Plus za niewybielanie Francuzów i nieumniejszanie ich win i roli w zbrodni. Gdyby autorka ograniczyła się tylko do perspektywy historycznej ocena byłaby zdecydowanie wyższa.
Polecam lubiącym powieści historyczne, które nie sprowadzają obozu do roli sanatorium, a więźniów nie ukazują jako kuracjuszy tychże.

Warstwa historyczna spójna i nieoczywista, a jednocześnie poruszająca i zapadająca w pamięć. Natomiast warstwa współczesna miałka, płytka, przewidywalna. Zakończenie tak nierealne i cukierkowe, że aż żenujące. Może dlatego, że opowieść wojenną napisało życie, a współczesną autorka.
Plus za niewybielanie Francuzów i nieumniejszanie ich win i roli w zbrodni. Gdyby autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piękna, literatura piękna. Ponadczasowa. Refleksyjna. Wielowątkowa. Szkatułkowa. Uniwersalna. Napisana wyjątkowym językiem dostosowanym do treści i formy. Uczta literacka nacechowana głęboką mądrością życiową. Do niespiesznego czytania, dozowania, przemyślenia. Wzbudziła apetyt na kolejne tytuły z serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, a przede wszystkim inne książki Autorki. Doskonała do czytania w mroźny, zimowy czas.
Zabrakło mi odrobinę konsekwencji w języku i wyjaśnieniu głównego problemu. Niedopowiedzenia są dobre, ale często kierują myśli i interpretacje czytelnika na tory zbyt oddalone od zamierzeń Autorki. Myślę, że tak jest w tym wypadku. Nie zawsze otwarte zakończenie jest dobrym pomysłem, mimo że w tej opowieści zdecydowanie się broni. Natomiast przypieczętowanie rozwiązania konkretnym, jednoznacznym wyjaśnieniem spowodowałoby dużo lepszy wydźwięk całości, a dzięki temu historia lepiej zapadłaby w pamięć czytelnika.

Piękna, literatura piękna. Ponadczasowa. Refleksyjna. Wielowątkowa. Szkatułkowa. Uniwersalna. Napisana wyjątkowym językiem dostosowanym do treści i formy. Uczta literacka nacechowana głęboką mądrością życiową. Do niespiesznego czytania, dozowania, przemyślenia. Wzbudziła apetyt na kolejne tytuły z serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, a przede wszystkim inne książki Autorki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zdecydowanie więcej wojny niż miłości. Działania bitewne opisywane dość drobiazgowo od znaczących starć, po drobne potyczki. Dla Amerykanina zapewne wyraz dumy narodowej i nieprzeciętnego patriotyzmu, dla czytelnika innej nacji czasem przydługie i nudnawe.
W warstwie fabularnej jedna, moim zdaniem niepotrzebna, przypadkowa scena, która wcale nie musiała się wydarzyć, ale została napisana pod konkretną tezę. Niestety Autor nie wykorzystał potencjału sytuacji i konsekwencje wynikające z niej albo zbagatelizował, albo zminimalizował, czy wręcz pominął., To co jeszcze rozwlekało fabułę, to deliberowanie Charlesa, który przez 3/4 książki podejmuje decyzję, którą w stosunkowo krótkim czasie zmienia. O dojściu do decyzji Autor rozpisuje się szczegółowo, przytaczając w kółko te same argumenty, zmianę decyzji, kwituje jednym zdaniem.
Opowieść nadal polecam nie tylko wielbicielom wojny secesyjnej i tematyki rasowej. Ja zamierzam kontynuować ze względu na zapowiedź ciekawego rozwoju wątków fabularnych, a także, a może przede wszystkim, w związku z różnicami między powieścią, a oglądanym przeze mnie kiedyś serialem.

Zdecydowanie więcej wojny niż miłości. Działania bitewne opisywane dość drobiazgowo od znaczących starć, po drobne potyczki. Dla Amerykanina zapewne wyraz dumy narodowej i nieprzeciętnego patriotyzmu, dla czytelnika innej nacji czasem przydługie i nudnawe.
W warstwie fabularnej jedna, moim zdaniem niepotrzebna, przypadkowa scena, która wcale nie musiała się wydarzyć, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W podziękowaniach autorka pisze, że jest to książka o pracy. Dla mnie jest to książka o relacjach międzyludzkich i grach komputerowych.
Jeśli chodzi o gry komputerowe, to nigdy nie był temat moich szczególnych zainteresowań, nie grałam, ani nie gram, nie wiem co nowego na rynku i nie interesuje się tym światem na żadnej płaszczyźnie. Duży plus dla autorki za to, że w związku z tym fragmenty dotyczące tych zagadnień mnie nie znudziły.
Jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, to książka przynosi kilka nieoczywistych rozwiązań i nieoczekiwanych zwrotów akcji - co również zapisuję po stronie plusów. Natomiast pod względem językowym całe fragmenty mówiące o relacjach są napisane tak kanciasto i sztucznie, że zęby bolą, a jeśli słucha się opowieści w audio to, uszy więdną.
Historia w ostatecznym rozrachunku przyjemna do jednorazowego przeczytania, natomiast pierwsze miejsce w kategorii fikcja w plebiscycie Goodreads za 2022 rok, zdecydowanie dziwi i daje do myślenia: Czy na pewno nie było lepszej pozycji?

W podziękowaniach autorka pisze, że jest to książka o pracy. Dla mnie jest to książka o relacjach międzyludzkich i grach komputerowych.
Jeśli chodzi o gry komputerowe, to nigdy nie był temat moich szczególnych zainteresowań, nie grałam, ani nie gram, nie wiem co nowego na rynku i nie interesuje się tym światem na żadnej płaszczyźnie. Duży plus dla autorki za to, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bibliografia i przypisy dowodzą, że Autorka wykonała olbrzymią pracę. Jeśli ktoś nie zna Sisi, to od tej książki powinien zacząć. To co mnie trochę wybijało z rytmu to fakt, że biografka najpierw prowadzi historię chronologicznie, a później nagle się rozmyśla i dalsze rozdziały traktuje zagadnieniowo przez co, trochę gubimy się wśród dat, niektóre wydarzenia zostają ujawnione wcześniej, bo tak pasowało do tytułu rozdziału, niektóre są omówione dwa razy, bo Autorka do nich wraca.
Jeśli chodzi o Elżbietę Bawarską, to z tej biografii wyłania się osoba kapryśna, egoistyczna, skupiona na sobie i swoich często wydumanych problemach. Największy stawiany jej zarzut to bierność w sprawowaniu urzędu. Mając tak wielki wpływ na swojego małżonka - Franciszka Józefa - mogła wiele, nie zrobiła praktycznie nic. Brigitte Hamann przedstawia ją jako osobę wykształconą, mądrą i skorą do podejmowania nowych intelektualnych wyzwań. A ja widzę trzpiotkę zapalającą się do wszystkiego jak małe dziecko, ale kiedy ekscytacja mija cesarzowa się męczy i odpuszcza. Hipochondryczkę wiecznie chorą na prawdziwe i urojone dolegliwości, które stają się wymówką dla reprezentowania cesarstwa i narodu podczas oficjalnych uroczystości. Zapatrzoną w siebie wiecznie skrzywdzoną paniusię w pretensjach. Najpierw wygodną wymówkę dla niedojrzałej emocjonalnie panienki była teściowa, potem znienawidzony dwór, a na końcu cały świat. Mogła być wielka i zostać zapamiętana jako ponadprzeciętna, uwielbiana władczyni. Wolała żyć w świecie fantazji, .podróżować bez celu i pisać grafomańskie wiersze pełne żalów i pretensji do wszystkich, tylko nie do siebie. Urodziwa wydmuszka
Franciszek Józef to urodzony służbista z ponadprzeciętnym poczuciem odpowiedzialności za kraj. Pracoholik, do którego taka żona nijak nie pasowała, żeby nie powiedzieć, że była mu kulą u nogi. Mimo wszystko nie jest mi Go żal.
Książka bardzo wnikliwie pokazuje losy tych dwojga. Gdyby jeszcze korekta poprawiła błędy językowe, gramatyczne, a zwłaszcza ortograficzne lektura byłaby dużo przyjemniejsza. Niemniej jest to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się monarchiami europejskimi, a także dla wszystkich, którzy wybierają się do Wiednia śladami historii.

Bibliografia i przypisy dowodzą, że Autorka wykonała olbrzymią pracę. Jeśli ktoś nie zna Sisi, to od tej książki powinien zacząć. To co mnie trochę wybijało z rytmu to fakt, że biografka najpierw prowadzi historię chronologicznie, a później nagle się rozmyśla i dalsze rozdziały traktuje zagadnieniowo przez co, trochę gubimy się wśród dat, niektóre wydarzenia zostają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z młodości pamiętam serial na podstawie tej powieści z Patrickiem Swayze i Jamesem Read'em. Po książkę postanowiłam sięgnąć dopiero teraz w nowym wydaniu, a ściślej wysłuchałam audiobooka czytanego przez Filipa Kosiora.
W konwencji, klimacie, charakterystyce postaci i rozłożeniu akcentów opowieść bardzo przypomina "Przeminęło z wiatrem", zapewne także dlatego, że dotyczą tego samego okresu historii Stanów Zjednoczonych.
Doceniam autora za to, że nie opowiada się po żadnej ze stron. Uczciwie przedstawia argumenty zwolenników i przeciwników abolicji, ale także nie lituje się i nie wybiela Afroamerykanów, ani nie tłumaczy i nie usprawiedliwia ich oprawców.
Natomiast jeżeli chodzi o stosunek autora do kobiet, to mam wrażenie, że sam się nie umie zdecydować jakie postaci chce stworzyć. W rezultacie wychodzi na to, że nawet postępowa, wyzwolona, wykształcona kobieta poddaje się woli mężczyzny, który tylko dlatego, że jest odmiennej płci uzyskuje nad nią władzę i staje się jej panem. Nie partnerem, nie przyjacielem, nie pomocnikiem, tylko zarządcą, a często przez swoje ograniczenia i narzucone przekonania - hamulcowym jej rozwoju.
Nie jest to lektura, którą każdemu będę polecać, bo nie każdy musi ją znać, ale ja po następne części na pewno sięgnę.

Z młodości pamiętam serial na podstawie tej powieści z Patrickiem Swayze i Jamesem Read'em. Po książkę postanowiłam sięgnąć dopiero teraz w nowym wydaniu, a ściślej wysłuchałam audiobooka czytanego przez Filipa Kosiora.
W konwencji, klimacie, charakterystyce postaci i rozłożeniu akcentów opowieść bardzo przypomina "Przeminęło z wiatrem", zapewne także dlatego, że dotyczą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia mierna w porównaniu do pierwszej części. Te same postaci, które w ogóle nie dojrzały: Ana - ciągle głupiutka, pusta lalunia, którą każdy wykorzystuje. Zmiana polega na tym, że tym razem sama o sobie mówi, że jest głupia, co kompletnie nie przeszkadza jej nadal głupio robić i dawać się wykorzystać. W pierwszym tomie, to bawiło, potem śmieszyło, teraz - irytuje.
Fabuła identyczna jak w poprzedniej części: te same osoby, szukają cennego przedmiotu, znów w Niemczech, znów w czasie wojny i znów jakieś tajemnicze spiski im przeszkadzają.
W porównaniu do pierwszej części akcja mniej dopracowana, bardziej skupiająca się na romansach i bohaterach niż na szczegółach historycznych i samych poszukiwaniach.
Liczne błędy logiczne i przekłamania historyczne nie dodają tej opowieści wiarygodności: "po zamknięciu berlińskiej uczelni w 1943 roku studenci mogli kontynuować naukę na wydziale architektury w Polsce, we Wrocławiu". Serio? Chyba tylko w chorej wyobraźni niedouczonej autorzyny, bo na pewno nie w prawdziwym życiu. "istniejące przed rewolucją bolszewicką cesarstwo rosyjskie". Każdy wie, że w Rosji nie było cesarstwa, tylko carat, a to zasadnicza różnica. Błędy na poziomie szkoły podstawowej nie tylko nie zastanowiły samej autorki, ale również nie zaniepokoiły korektorów, przykre.
To co raziło najbardziej to nieustające współczucie dla biednych Niemców: "niemieckie dzieci chodziły głodne", "niemieckie kobiety były gwałcone", "Berlin został zrównany z ziemią, piękne budynki zostały zniszczone przez naloty". "niemieccy naukowcy musieli ratować się ucieczką, a ci, którym się nie udało byli aresztowani i torturowani, wysyłani do obozów pracy, "Berlin podniósł się z wojny dopiero w 1989 roku"...... i tak dalej i tak dalej...... W pierwszym tomie, autorka jeszcze się krygowała i przyznawała, że to Niemcy rozpętali wojnę i zniszczyli cywilizowany świat, choć już miała zapędy wybielania Nazistów dzieląc ich na dobrych i złych. W tym tomie już nawet nie udaje komu kibicuje i komu współczuje, czyj los ją wzrusza i porusza. Jestem jak najdalsza od ponoszenia pokoleniowej odpowiedzialności za winy naszych przodków, ale fakty powinny zostać zachowane i być zapamiętane dla przyszłych pokoleń, aby uniknąć podobnych masakr w przyszłości. Tymczasem pisarzyny pokroju pani Montero zakłamują rzeczywistość i za chwilę wszystkim wmówią, że to Niemcy z agresorów stali się ciemiężonymi, a wojnę to w ogóle rozpętali Polacy na spółkę z innymi narodami słowiańskimi.
Z posłowia dowiadujemy się, że to nie jest ostatnia część opowieści, ale na obecną chwilę nie mam ochoty sięgać po kolejne, ani też nie czekam na nie z utęsknieniem, gdyż nie spodziewam się, aby w następnym tomie autorka wykazała się odpowiedzialnością, jaka ciąży na autorach powieści historycznych. Zwłaszcza że w tym tomie pokazała, że z takiej odpowiedzialności w ogóle nie zdaje sobie sprawy.

Historia mierna w porównaniu do pierwszej części. Te same postaci, które w ogóle nie dojrzały: Ana - ciągle głupiutka, pusta lalunia, którą każdy wykorzystuje. Zmiana polega na tym, że tym razem sama o sobie mówi, że jest głupia, co kompletnie nie przeszkadza jej nadal głupio robić i dawać się wykorzystać. W pierwszym tomie, to bawiło, potem śmieszyło, teraz -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początek był rewelacyjny, w środku bywało różnie, zakończenie rozczarowuje, głównie dlatego, że zagadka i niektóre wątki nie zostały rozwiązane. Dodatkowa gwiazdka za interpretację Joanny Jeżewskiej, która czyta audiobooka, ale jedna gwiazdka mniej za tytuł nieadekwatny do treści.
Powieść uważam za dobrą lekturę na długie jesienno-zimowe wieczory: wciągająca fabuła - głównie ta dotycząca przeszłości; dobrze utkana intryga i kilka zaskakujących zwrotów akcji na pewno składa się na przyjemną lekturę. Polecam i sięgam od razu po kontynuację.

Początek był rewelacyjny, w środku bywało różnie, zakończenie rozczarowuje, głównie dlatego, że zagadka i niektóre wątki nie zostały rozwiązane. Dodatkowa gwiazdka za interpretację Joanny Jeżewskiej, która czyta audiobooka, ale jedna gwiazdka mniej za tytuł nieadekwatny do treści.
Powieść uważam za dobrą lekturę na długie jesienno-zimowe wieczory: wciągająca fabuła -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dobra wielowątkowa opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach. Wątki historyczne wplecione w życie zwykłych mieszkańców Wschodniej Afryki w rzeczywisty sposób na nich wpływają, a nie są tylko trzeciorzędnym tłem, jak w wielu innych opowieściach tego typu. W audiobooku można wysłuchać mistrzowskiej interpretacji, której podjął się Adam Ferency. Wszystko to powoduje, że otrzymujemy doskonałą lekturę na kilka jesiennych wieczorów.
Serdecznie polecam.

Bardzo dobra wielowątkowa opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach. Wątki historyczne wplecione w życie zwykłych mieszkańców Wschodniej Afryki w rzeczywisty sposób na nich wpływają, a nie są tylko trzeciorzędnym tłem, jak w wielu innych opowieściach tego typu. W audiobooku można wysłuchać mistrzowskiej interpretacji, której podjął się Adam Ferency. Wszystko to powoduje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Infantylna opowiastka dla naiwnych. Książka nie wnosi nic nowego do wiedzy na temat Hitlera i jego poczynań w Polsce w czasie II wojny światowej. Moim zdaniem bardziej zdziwiony swoimi "odkryciami" jest autor niż jego czytelnicy.
Styl opowieści jest infantylny do granic absurdu, przypomina rozmowę dzieci, a nie ważnych polityków. Oczywiście biorę przy tym pod uwagę, że Hitler oczekiwał od swoich ludzi poddaństwa, szacunku, podkreślania jego statusu i służalczości, ale autor przypomina sobie o tym "jak wiatr zawieje", a jak już sobie przypomni, to realizuje to w sposób tak sztuczny i infantylny, że z poważnej rozmowy robi pogawędkę małych dzieci bawiących się w króla i poddanych. Czasem w tych infantylnych gadkach dorosłych ludzi przemknie jakiś, utrwalany przez lata, stereotyp o nieudolnych Polakach i Wielkich Niemcach.
Ja się na takie bzdury nie nabieram. Liczyłam na dobrze udokumentowane historie i dużą dawkę wiedzy historycznej, a dostałam odgrzewany kotlet oprawiony w infantylne dyskusje dorosłych ludzi. Żenada.
Książki słuchałam w audio i znów oprócz właściwego tekstu słyszałam przełykanie śliny, szelest kartek i dziwne odgłosy jakby przesuwanej starej taśmy filmowej? Jednym słowem wykonanie audiobooka też pozostawia wiele do życzenia.
Poważnym osobom, szukającym nowych informacji zdecydowanie nie polecam. Gdyby to była powieść historyczna, to dla mniej wymagającego czytelnika spełniłaby swoją rolę, ale jako książka popularnonaukowa, oparta na faktach z gatunku historia II wojny, niestety się nie broni.

Infantylna opowiastka dla naiwnych. Książka nie wnosi nic nowego do wiedzy na temat Hitlera i jego poczynań w Polsce w czasie II wojny światowej. Moim zdaniem bardziej zdziwiony swoimi "odkryciami" jest autor niż jego czytelnicy.
Styl opowieści jest infantylny do granic absurdu, przypomina rozmowę dzieci, a nie ważnych polityków. Oczywiście biorę przy tym pod uwagę, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najrzetelniej napisane świadectwo zbrodni hitlerowskich dokonanych na więźniarkach Ravensbrück, jakie przeczytałam. Jednocześnie kolejne świadectwo jak w obliczu prawa oprawcy unikają kary i potwierdzenie, że życie nie jest sprawiedliwe, a ludzkość szybko zapomina. Lektura obowiązkowa dla wszystkich umiejących czytać. Polecam.

Najrzetelniej napisane świadectwo zbrodni hitlerowskich dokonanych na więźniarkach Ravensbrück, jakie przeczytałam. Jednocześnie kolejne świadectwo jak w obliczu prawa oprawcy unikają kary i potwierdzenie, że życie nie jest sprawiedliwe, a ludzkość szybko zapomina. Lektura obowiązkowa dla wszystkich umiejących czytać. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka została mi polecona jako przezabawna i pełna ciekawostek, którymi można zabłysnąć w towarzystwie. Czytałam ją długo i cieszę się, że w końcu skończyłam, czy raczej dobrnęłam do końca.
Pierwsza część dotycząca ewolucji świata roślin i zwierząt jest przeokropnie nudna i ciągnie się jak flaki z olejem. Poczucie humoru też raczej słabe i podane w sposób, którego w książkach nie lubię. Autor gwiazdkuje tekst, który powinien mnie rozbawić, zdziwić, wystraszyć lub zastanowić, a następnie robi przypis, w którym łopatologicznie tłumaczy dlaczego to powinno mnie rozbawić/zdziwić/wystraszyć/zastanowić. Takie zachowanie autora mówi mi o tym, że traktuje swoich czytelników jak niedouczonych, którym wszystko trzeba wytłumaczyć jak kolokwialnie mówiąc: krowie na miedzy. Sądzę, że postępowanie autora jest błędne, ponieważ tego typu ludzie nie czytają książek popularnonaukowych, do jakich ta pozycja aspiruje. Dodatkowo wiele z tych, zdaniem autora "śmiesznych ciekawostek", wcale nie bawi, a wyjaśnienie służy tylko temu żeby autor nam udowodnił jaki jest mądry i w swoim - często błędnym - mniemaniu zabawny. Jako czytelnik świadomy czytanego tekstu wolę zdecydowanie humor wynikający z kolejnych zdań, a nie z megalomańskich - wielokrotnie - przypisów odautorskich.
Jeśli chodzi o ciekawostki, też słabo. Autor podaje wiele ciekawostek, ale niestety niedokładnie wyjaśnia dlaczego dany proces zachodzi. Np. dowiadujemy się, że samiec błazenka (taka ryba) po śmierci samicy zmienia płeć na żeńską. Ale dlaczego? Bo tak. Autor nie wyjaśnia dlaczego dzieje się tak tylko u ryb, albo tylko u tego konkretnego gatunku ryb, po prostu stwierdza fakt i już. Dla mnie dużo ciekawsze byłoby dokładne wyjaśnienie dlaczego do tego dochodzi akurat u tych organizmów, niż samo stwierdzenie faktu. Takich przykładów jest wiele i są one ściśle związane z opowieścią prowadzoną w tej książce. Dlatego wyczytanymi tutaj ciekawostkami trudno zabłysnąć w rozmowie towarzyskiej, ponieważ cóż z tego, że (zakładając, że tak ambitny temat jak ewolucja gatunków wypłynie na poważnie w towarzyskiej rozmowie), w tym samym czasie na ziemi żyli Neandertalczycy, Denisowianie i Homo Sapiens, którzy się wzajemnie krzyżowali, aż do momentu, w którym homo sapiens wyeliminował konkurentów i ostał się jako jedyny przedstawiciel gatunku ludzkiego do naszych czasów, skoro nie jest to na tyle przejrzyście wytłumaczone, iż jedyną odpowiedzią może być stwierdzenie, bo tak było napisane w książce.
Druga część dotycząca ewolucji człowieka jest dużo lepsza. Autor już tak nie napina muskułów i nie przykrywa braków nieśmiesznymi żartami. Zapewne dlatego, że ewolucja człowieka jest dość dobrze udokumentowana faktami, a do tego przebiega cały czas i dostarcza coraz bardziej zaskakujących i nieoczywistych ciekawostek. Gdyby cała książka była utrzymana w tonie drugiej części, moja ocena byłaby zdecydowanie wyższa.
Przeczytałam, ale nie jest to pozycja, która zmieniła moje myślenie i przeorganizowała mój świat. Polecam osobom zainteresowanym biologią ewolucyjną, ale z pewnym doświadczeniem i wiedzą z tej dziedziny. Dla początkujących może być nudna i nużąca.

Książka została mi polecona jako przezabawna i pełna ciekawostek, którymi można zabłysnąć w towarzystwie. Czytałam ją długo i cieszę się, że w końcu skończyłam, czy raczej dobrnęłam do końca.
Pierwsza część dotycząca ewolucji świata roślin i zwierząt jest przeokropnie nudna i ciągnie się jak flaki z olejem. Poczucie humoru też raczej słabe i podane w sposób, którego w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo ważna książka, zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji w Polsce.
Książka teoretycznie o bardzo głośnym wiele lat temu zabójstwie Jolanty Brzozowskiej, a naprawdę o hipokryzji, chęci dorobienia i wylansowania się na cudzym nieszczęściu, a przede wszystkim książka o uleganiu manipulacji i podatności na manipulację medialną. Mimo że wydarzenia opisane w reportażu miały miejsce prawie 30 lat temu, zachowania i reakcje ludzkie w nim opisane, to nadal nasza teraźniejszość i to właśnie jest największa tragedia Polaków. Nie uczymy się na błędach, nie wyciągamy wniosków, nie zmieniamy swojego zachowania. Ani jednostkowo, ani tym bardziej zbiorowo.
Reportażu nie można ocenić na zasadzie podoba się/nie podoba się, można jedynie docenić ważność tematu i poziom refleksji jaki wywoła. Tutaj i temat i wydarzenia są wyjątkowo ważne. Niestety sprawdza się też zdanie, które powtarzam przy każdej tego typu lekturze. W moim odczuciu książka nie dotrze do osób, do których w pierwszej kolejności dotrzeć powinna, a nawet jeśli zostanie przez te osoby przeczytana, to nie zostanie zrozumiana, a prawidłowe wnioski nie zostaną wyciągnięte. Widać to już choćby po niektórych opiniach napisanych w tym miejscu. To co szokuje mnie w takich razach najbardziej, to fakt, że ludzie, którzy czytają sporo, nie potrafią tego robić ze zrozumieniem.
Polecam otwartym, myślącym, empatycznym osobom. Nie polecam zatwardziałym malkontentom bez wiedzy i umiejętności wyważenia i dostosowania kary do faktycznej, a nie wymyślonej i/lub wmówionej opinii publicznej przez media i różnych hipokrytów-lanserów, winy.

Bardzo ważna książka, zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji w Polsce.
Książka teoretycznie o bardzo głośnym wiele lat temu zabójstwie Jolanty Brzozowskiej, a naprawdę o hipokryzji, chęci dorobienia i wylansowania się na cudzym nieszczęściu, a przede wszystkim książka o uleganiu manipulacji i podatności na manipulację medialną. Mimo że wydarzenia opisane w reportażu miały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wstrząsająca opowieść. Audiobook w mistrzowskim wykonaniu Adama Woronowicza.

Wstrząsająca opowieść. Audiobook w mistrzowskim wykonaniu Adama Woronowicza.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tą książką. O ile dla osób urodzonych w latach 2000+ mogą to być rzeczy nieznane, może szokujące, albo niepojęte, to ludzie urodzeni do połowy lat 80-tych poprzedniego wieku widzieli takie sytuacja jak opisane w tym reportażu na własne oczy, albo o nich słyszeli. Dlatego dziwią mnie tym bardziej zachwyty ze strony osób 60-70+, a entuzjastycznych opinii w tej właśnie grupie wiekowej nie brakuje.
Dziwi mnie też wstrząsający, a zarazem pełen zdziwienia ton tej książki. Autorka często tak opisuje zdarzenia jakby nie umiała sobie podobnych sytuacji wyobrazić. Podczas gdy naprawdę nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby wpaść na to, że skoro małe dziecko jest wysyłane z owcami czy krowami na pastwisko, to może dojść do jakiegoś nieszczęścia, że jeśli kobieta jest biedna, to ciężko haruje w gospodarstwie, przy tym nie dojada, jest zaniedbana, że ponieważ była potrzebna do pracy w domu nie skończyła żadnej szkoły, nie umie pisać, ani czytać więc jest podatna na zabobony i manipulacje np. ze strony bogatych dziedziców czy właścicieli folwarków, a tym bardziej księży. Bieda, ciemnota i zacofanie to stan normalny na polskiej wsi do połowy XX wieku, a nie powód do wielkiego zadziwienia. To, że Polska dzieli się na Polskę A i Polskę B, też nie jest niczym odkrywczym zwłaszcza, że stan taki utrzymuje się do dzisiaj i jak widać nawet prawie 20 letnia obecność Polski w Unii Europejskiej nie pomogła, bo nie chodzi tylko o pieniądze i stworzenie warunków do rozwoju, ale przede wszystkim o zmianę mentalności i myślenia ludzi z biedniejszych obszarów naszego kraju. Niestety lansując wzorce płynące z takich programów jak "Rolnicy z Podlasia" czy "Chłopaki do wzięcia", jeszcze długo nie dokonamy tej największej zmiany.
Czytając omawianą książkę, a raczej słuchając jej, miałam nieodparte wrażenie, że to wszystko już było i ja to wszystko już czytałam w innych pozycjach, niekoniecznie literaturze naukowej czy reportażach. Nic mnie nie zaskoczyło, nic mnie szczególnie nie dziwiło, niewiele było tutaj dla mnie rzeczy wcześniej nieznanych. W 3/4 treść była dla mnie oczywista i odtwórcza
To co dodatkowo obniża, w mojej ocenie, wartość tego reportażu, to rozciąganie opowieści o pojedynczych kobietach do granic możliwości, a na pewno do granic rozsądku. Autorka kilka, a nawet kilkanaście razy wraca do tych samych historii, do tych samych wniosków, powtarza te same stwierdzenia. Powodując, że jako czytelnik czułam się jak idiotka, której trzeba to samo kilka razy powiedzieć, bo nie zrozumie. Gdyby usunąć wszystkie fragmenty, w których autorka przywołuje te same opowieści i powtarza raz napisane opinie z 500 stronicowej książki zostałaby nowelka wypełniona oczywistościami i frazesami, które chyba tylko autorkę zaskakują i wprawiają w zdumienie. Podobne zabiegi już Frydryszak stosowała w swojej poprzedniej Książce "Służące do wszystkiego". Dodatkowo tutaj dość często odwołuje się do tamtej książki, nie wprost, ale przytacza opowieści i fakty, które już wcześniej w "Służących...." czytałam, a że nie mam sklerozy, to poczułam się oszukana. A ja zdecydowanie nie lubię kiedy mnie ktoś oszukuje i traktuje, jak głupią.
Rozdział o tym jak rzekomo Polacy traktowali Żydów, tak mnie zirytował, że aż brak mi słów. Jestem przeciwna takiej generalizacji i wrzucaniu wszystkich do jednego wora. Zastanawiam się czy Autorce, w którymkolwiek momencie pisania tej części książki przeszło przez myśl, że swoimi poczynaniami zakłamuje prawdę historyczną i umniejsza a wręcz przekreśla dokonania milionów Polaków, którzy z narażeniem życia pomagali, sami będąc w trudnym położeniu, potrzebującym bez względu na narodowość? Pomyślałaś kobieto, że potomkowie takich osób ciągle żyją i mogą czytać twoją książkę? Z tego jak potraktowałaś temat, widać, że nie pomyślałaś. Niemyślący reporter może narobić więcej krzywdy niż wioskowy analfabeta, którego obecność na polskiej wsi w początkach poprzedniego wieku tak bardzo przeżywasz i której jeszcze bardziej nie potrafisz zrozumieć.
Reportażu wysłuchałam w audio w wykonaniu Marii Peszek, która często się myliła, połykała końcówki, albo zmieniała wyrazy, a przez to sens całych zdań. A poza tym jej tembr głosu i błędna modulacja nie pasowały do czytanej treści i zaburzały odbiór słuchowiska.
Gdyby była to jedyna książka o tej tematyce na polskim rynku wydawniczym mogłaby ewentualnie dodać jedną gwiazdkę za zbiorcze ujęcie tematu. Na szczęście tego typu publikacji w ostatnim czasie wyszło wiele wierzę, że dużo lepszych, i że czytelnicy zanim wyrobią sobie ostateczne zdanie na temat obrazu polskiej wsi, po nie sięgną. Ja na pewno.

Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tą książką. O ile dla osób urodzonych w latach 2000+ mogą to być rzeczy nieznane, może szokujące, albo niepojęte, to ludzie urodzeni do połowy lat 80-tych poprzedniego wieku widzieli takie sytuacja jak opisane w tym reportażu na własne oczy, albo o nich słyszeli. Dlatego dziwią mnie tym bardziej zachwyty ze strony osób 60-70+, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak się złożyło, że w ostatnim czasie czytałam kilka książek dotyczących historii średniowiecznej Anglii, a dokładniej Yorków i Lancasterów. Wydarzenia opisane w tej pozycji znałam już zatem z innych źródeł, w tym także historycznych i popularnonaukowych. Dlatego ta powieść kompletnie mnie nie zachwyciła.
Jedyne na co zwróciłam uwagę, to na odmienne postrzeganie ówczesnych postaci przez główną bohaterkę, w porównaniu do innych czytanych przeze mnie tekstów. Jakobina Luksemburska, nie występuje tu jako niedoceniona bohaterka swoich czasów, ale jako plotkara i lizuska cudzoziemskiej królowej. Małgorzata Andegaweńska to niedoświadczona i momentami dziecinna, nieznająca realiów Anglii żona króla. Małgorzata Beaufort to nic nieznacząca żona przyrodniego brata króla i do tego brata wątpliwego pochodzenia, z synem, przyszłym następcą tronu, który również nie do końca potrafi udowodnić swoje korzenie. Natomiast główna bohaterka, zarówno w mniemaniu autorki, jak i swoim własnym uchodzi za kobietę władczą, sprawczą, główną rozgrywającą wydarzenia na swoją korzyść i potężną, mądrą kobietę na scenie politycznej. Niestety w moim odczuciu to tylko pobożne życzenia autorki i samej bohaterki. Cecylia według mnie to przede wszystkim chciwa, żądna władzy i zaszczytów, a przede wszystkim bogactwa i pozycji żona swojego męża, która nie waha się własnego męża do wspomnianych celów użyć i jak trzeba to również w niewybredny sposób o jego czynach nie tylko myśleć, ale i mówić. Chciałaby uchodzić za poważnego gracza, a nie stroni nie tylko od słuchania plotek, ale i od ich wymyślania i rozpuszczania. Mimo swojego trudnego losu nie wzbudziła mojej sympatii i zapamiętam ją raczej jako cwaną megalomankę, niż oddaną patriotkę.
Wysłuchałam książki w audiobooku, co nie do końca było udanym doświadczeniem. Lektorka myliła daty, "zjadała" końcówki wyrazów, a do tego montaż też czasem "ucinał" końcówki zdań. Kolejny audiobook zrobiony dość niedbale. Ostatnio często na takie trafiam i nawet zastanawiam się czy tak jak książki w polskich wydaniach roją się od różnorakich błędów językowych, tak teraz standardem słuchowisk ma być niechlujna realizacja i niedbały lektorat?
Dla osób zaznajomionych z tematem książka może okazać się wtórna i oparta na plotkach, niesprawdzonych, ani nie udowodnionych nigdy przesłankach, które tutaj uchodzą za pewnik. To są największe minusy tej pozycji, które znacząco wpływają na odbiór całości. Rozumiem, że jest to powieść, a nie rzetelny zapis wydarzeń i pewna doza wyobrażeń autorki jest dozwolona, jako swobodna interpretacja, ale uważam, że fakty historyczne powinny być oddane zgodnie z prawdą, a nie być zmanipulowane na korzyść bohaterki i dla "podkręcenia fabuły".

Tak się złożyło, że w ostatnim czasie czytałam kilka książek dotyczących historii średniowiecznej Anglii, a dokładniej Yorków i Lancasterów. Wydarzenia opisane w tej pozycji znałam już zatem z innych źródeł, w tym także historycznych i popularnonaukowych. Dlatego ta powieść kompletnie mnie nie zachwyciła.
Jedyne na co zwróciłam uwagę, to na odmienne postrzeganie ówczesnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tej książce dowiedziałam się z youtube'a. Niestety nie od czołowych polskich booktuberów, którzy jej nie zauważyli ani w roku premiery, ani później, ale od Karoliny Samson prowadzącej kanał lifestyle'owy. Nie oglądam wszystkich treści przez nią tworzonych, ale podróżnicze, kulturalne, a w tym czytelnicze - zawsze chętnie.
Książka jest warta przeczytania nie tylko przez osoby lubiące reportaże o odległych krajach, w których panuje inny od zachodniego system polityczny, ale też przez wszystkich wrażliwych na cierpienie jednostki.
Reportaż przedstawia życie w komunistycznej Korei Północnej od lat 60-tych poprzedniego wieku, po początki nowego stulecia i jest kolejnym dowodem na prawdziwość powiedzenia Hemingwaya, że "człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać".
Powinna być obowiązkową lekturą wszystkich decydentów politycznych (którzy pewnie nigdy jej nie przeczytają), oraz wszystkich wielbicieli rządów dyktatury (którym może otworzy oczy).
Polecam.

O tej książce dowiedziałam się z youtube'a. Niestety nie od czołowych polskich booktuberów, którzy jej nie zauważyli ani w roku premiery, ani później, ale od Karoliny Samson prowadzącej kanał lifestyle'owy. Nie oglądam wszystkich treści przez nią tworzonych, ale podróżnicze, kulturalne, a w tym czytelnicze - zawsze chętnie.
Książka jest warta przeczytania nie tylko przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po kilku poważniejszych lekturach: reportażach, biografiach, książkach popularnonaukowych chciałam przeczytać coś lżejszego, obyczajowego, odprężającego. Niestety po raz kolejny okazało się, że w literaturze popularnej panuje mit, że książka lekka musi być głupia, słaba, źle napisana i nie do końca logiczna. Przykładem, że ów mit ma się świetnie jest twór "Po prostu Marta".
Bohaterka okropnie denerwująca pusta, głupia, rozpieszczona, leniwa lala, która ma wszystko podane pod nos i nic nie musi. W związku z tym zajmuje się rozdzielaniem włosa na czworo, rozkminianiem bezsensownych teorii, knuciem głupich dziecinnych spisków i przemyśleniami, które kompletnie nic nie wnoszą do fabuły. Rozumiem jako czytelnik jakie było zamierzenie fabularne tej historii i jaka puenta miała z niej wybrzmieć. Niestety dla tego "dzieła," czytałam dużo lepsze historie o radzeniu sobie z traumą w postaci choroby, śmierci, czy nieprzewidzianego zdarzenia jakie spotyka bohatera. Do tego bohaterowie tych historii byli lepiej skonstruowani, prezentowali jakieś życie wewnętrzne, a ich zachowanie było odpowiednio umotywowane, co pozwalało mnie jako czytelniczce ich zrozumieć, zżyć się z nimi i dopingować w pokonywaniu trudności. W wypadku Marty niestety nie mam takich doświadczeń. Mam wrażenie, że w ciele dorosłej kobiety zamieszkała mała, dziecinna, nieogarnięta życiowo dziewczynka, która kierowała poczynaniami bohaterki. Nie interesowało mnie zupełnie jak ta historia się zakończy, nie przeżywałam "dramatów" Marty i nie kibicowałam jej.
Dodatkowo tekst robi wrażenie, jakby Autorka dopiero uczyła się pisać. Pomijając liczne błędy językowe w odmianie wyrazów, w tym także imion, literówki i dziwne konstrukcje wyrazowe, mamy tu także wielkie błędy czy raczej byki logiczne: "Marta zrobiła 40 błędów w teście językowym, więc jej matka uznała, że córka jest słaba z matematyki"; "Mau i Adriana wyszli z galerii zostawiając Martę w towarzystwie znawców sztuki i udali się do pobliskiego baru na drinka. Wchodząc do baru Mau zauważył, że Marta siedzi przy stoliku w kącie sali wraz z rozbawionym towarzystwem". Nawet nie wiem jak to skomentować.
Podsumowując książka nielogiczna, słaba, niewarta uwagi.Takie teksy powstają na kursach pisania dla przyszłych pisarzy, którzy w ramach kursu nabywają umiejętności i doskonalą swój warsztat, a po ukończonym kursie tego typu gnioty wyrzucają do kosza z rumieńcem żenady i zażenowania, że kiedyś mogli coś podobnego napisać i uważali, że uprawnia ich to do zajęcia się zawodowo pisaniem książek.

Po kilku poważniejszych lekturach: reportażach, biografiach, książkach popularnonaukowych chciałam przeczytać coś lżejszego, obyczajowego, odprężającego. Niestety po raz kolejny okazało się, że w literaturze popularnej panuje mit, że książka lekka musi być głupia, słaba, źle napisana i nie do końca logiczna. Przykładem, że ów mit ma się świetnie jest twór "Po prostu...

więcej Pokaż mimo to