rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Rozum i Godność Człowieka Krzysztof Gonciarz, Bartek Przybyszewski
Ocena 6,5
Rozum i Godnoś... Krzysztof Gonciarz,...

Na półkach:

Bardzo dobry wywiad - rzeka z ciekawymi przemyśleniami, zwłaszcza dotyczącymi współczesnych mediów i tego, jak funkcjonują w dzisiejszym świecie. Znużyła mnie jedynie trochę końcówka, ale ogólnie polecam każdemu, kto interesuje się mediami czy nowoczesnymi technologiami, zwłaszcza YouTube.

Bardzo dobry wywiad - rzeka z ciekawymi przemyśleniami, zwłaszcza dotyczącymi współczesnych mediów i tego, jak funkcjonują w dzisiejszym świecie. Znużyła mnie jedynie trochę końcówka, ale ogólnie polecam każdemu, kto interesuje się mediami czy nowoczesnymi technologiami, zwłaszcza YouTube.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam egzemplarz zakupiony na WOŚP. Powiem krótko - jeśli w ogóle kupować i płacić za to "dzieło", to tylko teraz, bo dochód idzie na WOŚP, w przeciwnym wypadku jest to strata czasu i pieniędzy. Można mieć wiele zarzutów co do tej książki, począwszy od języka i błędów autorki (nie wierzę, że można mieszkać ponad 30 lat w Polsce i nie posługiwać się poprawnie polskim), poprzez zdjęcia, które szczytem fotografii nie są (a już na pewno nie kulinarnej), aż po same przepisy, które nie są żadnym odkryciem kulinarnym, a wręcz niektóre sposoby przyrządzania wprawiają w osłupienie. Nie jestem mistrzynią kuchni, ale serio, już przy niektórych sposobach przygotowania widać, że dana rzecz nie będzie zjadliwa, a zdjęcia dodatkowo nie zachęcają. Ale najbardziej drażni mnie podejście do Czytelnika. Nie przypominam sobie książki, w której autor traktuje tak protekcjonalnie swojego Czytelnika, żeby nie powiedzieć - traktuje go jak idiotę. Mam tu na myśli "ciekawostki", które chyba dla autorki brzmią jak odkrycie Ameryki, a dla mnie pisanie czegoś w stylu "Bo nie wiem, czy wiecie, ale kiedyś mięso było ciężko dostępne!" jest wręcz zniewagą dla intelektu Czytelnika, który jeśli raczej skończył podstawówkę, to pewne fakty powinien znać. Nie mówiąc o tym, że część rzeczy merytorycznie nie trzyma się kupy, a lepsze ciekawostki kulinarne można znaleźć chociażby na Wikipedii. Do tego historyjki z życia, które wskazują tylko na uprzywilejowanie autorki, choć zapewne część jest podkoloryzowana. Z plusów - jedynie ten szczytny cel w ramach e-booka oraz to, że czyta się szybko.

Przeczytałam egzemplarz zakupiony na WOŚP. Powiem krótko - jeśli w ogóle kupować i płacić za to "dzieło", to tylko teraz, bo dochód idzie na WOŚP, w przeciwnym wypadku jest to strata czasu i pieniędzy. Można mieć wiele zarzutów co do tej książki, począwszy od języka i błędów autorki (nie wierzę, że można mieszkać ponad 30 lat w Polsce i nie posługiwać się poprawnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moim zdaniem świetna biografia. Nie tylko poparta wieloma najróżniejszymi źródłami, ale również pięknie napisana. Niby biografia to literatura faktu, ale jednak tutaj bardzo ujęła mnie narracja pani Grzebałkowskiej. Naprawdę polecam tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś o Beksińskich poza filmem, który niedawno wszedł na ekrany kin.

Moim zdaniem świetna biografia. Nie tylko poparta wieloma najróżniejszymi źródłami, ale również pięknie napisana. Niby biografia to literatura faktu, ale jednak tutaj bardzo ujęła mnie narracja pani Grzebałkowskiej. Naprawdę polecam tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś o Beksińskich poza filmem, który niedawno wszedł na ekrany kin.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to tytuł, na który czekało wielu. W tym także i ja - kilka lat temu obejrzałam anime pod tytułem "Róża Wersalu" (w Europie to anime było znane także pod tytułem "Lady Oscar") i byłam nim wręcz oczarowana, mimo swoich lat (ekranizacja powstała w 1979 roku). Nie myślałam, że doczekam się polskiej wersji tej mangi (bo anime również nigdy nie było oficjalnie wydane w Polsce), a jednak. Stało się to dzięki wydawnictwu JPF, które wcześniej wydało inną mangę pani Riyoko Ikedy, czyli "Aż do nieba", mangę opowiadającą o dziejach księcia Józefa Poniatowskiego. Byłam naprawdę mile zaskoczona, że postanowiono zdobyć licencję na mangę i wydać ją w języku polskim, a to wydanie jest w dodatku wyjątkowo piękne. Nie mogłam się doczekać pierwszego tomu i w końcu od wczoraj mam go w swoich rękach. Powiem krótko - jestem zachwycona.

Rok 1755. W trzech różnych krajach Europy na świat przychodzą trzy osoby, których losy splotą się później w Paryżu. W Szwecji w tym roku narodził się hrabia Hans Axel von Fersen, późniejszy uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. We Francji żona generała de Jarjayes wydaje na świat kolejną córkę. Niezadowolony ojciec daje jej na imię Oscar i postanawia wychować ją na syna. W listopadzie 1755 roku w Austrii zaś narodziła się Maria Antonina Austriaczka, późniejsza królowa Francji, którą spotka tragiczny los. Piętnaście lat później Maria Antonina wychodzi za mąż za Ludwika Augusta, wnuka króla Ludwika XV, a tym samym zostaje Delfiną (następczynią tronu) Francji. Kapitanem jej gwardii jest Oscar François de Jarjayes, która ma za zadanie chronić ją za wszelką cenę. Tymczasem Maria Antonina czuje się nieco zagubiona w nowej roli, a Wersal staje się miejscem pełnym intryg pałacowych i polem walki o wpływy na dworze królewskim. Przypadek sprawia, że Maria Antonina i Oscar poznają hrabiego Fersena, na którego widok serce zabiło mocniej zarówno królowej, jak i jej kapitanowi... Bohaterowie tej opowieści nie zdają sobie jednak sprawy, co czeka ich wkrótce w przyszłości. (...)
Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2016/04/roza-wersalu-tom-1-1972.html#more

Jest to tytuł, na który czekało wielu. W tym także i ja - kilka lat temu obejrzałam anime pod tytułem "Róża Wersalu" (w Europie to anime było znane także pod tytułem "Lady Oscar") i byłam nim wręcz oczarowana, mimo swoich lat (ekranizacja powstała w 1979 roku). Nie myślałam, że doczekam się polskiej wersji tej mangi (bo anime również nigdy nie było oficjalnie wydane w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od razu będę szczera - trochę trudno pisać mi recenzję książki, której autorką jest nie kto inny, jak Zwierz Popkulturalny, czyli blogerka, którą regularnie czytam i cenię większość jej tekstów, nawet jeśli czasem nasze przemyślenia na temat danego filmu lub serialu kompletnie się rozmijają. No i choć to takie... "Gdzie mi do sławy Zwierza", to jest to trudne, ponieważ jeśli ktoś Zwierza nie zna, to niech wie, że ma ona fantastyczny kontakt ze swoimi Czytelnikami. Można do niej śmiało pisać, nawet wysłać kartkę pocztową, spotkać się na konwentach i nie tylko. Po prostu można poczuć nawet internetowo, że rozmawia się z nią jak z koleżanką, a nie jak z blogerką, która ma mnóstwo fanów, która osiągnęła bardzo wiele, występowała kilkukrotnie w telewizji, a teraz udało się jej wydać książkę (czego sama trochę zazdroszczę). Ale powiem też, że czekałam na ten tytuł dopiero od chwili, gdy Zwierz przyznała się, o czym będzie jej powieść. Gdyby była to inna tematyka, to byłoby duże prawdopodobieństwo, że w ogóle bym jej nie tknęła i nawet nazwisko znanego blogera by nie pomogło. Tu było inaczej. Ostatnim razem tak na książkę czekałam, gdy poznałam tytuł kolejnej powieści o Cormoranie Strike'u. Tutaj nie mogłam się wręcz doczekać. "Dwóch Panów z branży" przeczytałam w dwa dni. Czy to dobrze, czy źle? Sama nie wiem. Z jednej strony to lubię sobie dawkować książki, ale z drugiej strony nie był to kryminał, że wolałabym sobie odwlec to zakończenie, żeby nie popsuć sobie zabawy. Książka Zwierza to książka obyczajowa, a takie często czyta mi się właśnie bardzo szybko. I to chyba zaliczam na plus.
Tytułowi panowie to Adam Piasecki i Marian Godlewski, Polak i Żyd, przyjaciele z dzieciństwa, których w roku 1909 wyrzucono ze studiów prawniczych. Wkrótce obaj wpadają na pomysł na życie - pomysł założenia kina, ich zdaniem najważniejszego wynalazku XX wieku, który przetrwa wszystkie inne mody. Choć zadanie wydaje się karkołomne, to panowie w przeciągu trzydziestu lat trwania powieści mają jeden cel - nie zbankrutować. W tym czasie dzieje się wiele, historia splata się z ich życiem osobistym, a ich przyjaźń jest niejednokrotnie wystawiana na próbę.
Znów się powtórzę, ale muszę to powiedzieć: przede wszystkim wielką zaletą jest to, że książkę czyta się naprawdę bardzo szybko. Jest to książka w sam raz na podróż, lekka (dosłownie i metaforycznie), pełna humoru, ale są także momenty wzruszenia i ciekawych zwrotów akcji (osobiście nie spodziewałam się takiego zakończenia, ale też nie sądziłam, że autorka da czytelnikom coś sztampowego). Powieść K. Czajki ma dużo dialogów, narracja jest prowadzona w niewymuszony sposób, przyjazny współczesnemu czytelnikowi. Chyba to sprawia, że powieść dosłownie można przeczytać podczas dłuższego, spokojnego wieczoru. (...) Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2016/05/k-czajka-dwoch-panow-z-branzy-2016.html

Od razu będę szczera - trochę trudno pisać mi recenzję książki, której autorką jest nie kto inny, jak Zwierz Popkulturalny, czyli blogerka, którą regularnie czytam i cenię większość jej tekstów, nawet jeśli czasem nasze przemyślenia na temat danego filmu lub serialu kompletnie się rozmijają. No i choć to takie... "Gdzie mi do sławy Zwierza", to jest to trudne, ponieważ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z przyjemnością czytam i śledzę dalsze losy Cormorana Strike'a, nowego bohatera wykreowanego przez nikogo innego, jak samą J.K. Rowling, wydającą książki pod pseudonimem Robert Galbraith. Fakt, że był to swojego rodzaju eksperyment, że chciała zobaczyć, jak "początkującemu" autorowi pójdzie z wydaniem książki. Jednakże zbyt wcześnie wydało się, kim tak naprawdę jest Robert Galbraith. Wtedy sprzedaż "Wołania Kukułki" gwałtownie skoczyła do góry. Jednakże i najlepsze nazwisko nie pomogłoby, gdyby książka była kiepska. A tak nie jest w przypadku cyklu o Cormoranie Strike'u. Widać tu już doświadczenie w pisaniu, widać swoisty styl J.K. Rowling, ale w przypadku "Żniw Zła" pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest to najlepsza książka z całego cyklu, oczywiście jak do tej pory. Liczę, że będą jeszcze lepsze.
Robin Ellacot w dalszym ciągu pracuje ze Strike'iem, powoli szykuje się do ślubu, a agencja detektywistyczna ma całkiem niezłe powodzenie. Pewnego dnia Robin otrzymuje makabryczną przesyłkę - uciętą kobiecą nogę. Strike podejrzewa, że być może jest to osoba, którą dobrze zna i która z jakiegoś powodu chce się na nim zemścić. Strike i Robin rozpoczynają śledztwo.
W tej książce, trzeba przyznać, dzieje się wiele. Sprawa jest dość skomplikowana, bardzo nietypowa. Tym razem do Strike'a nie zgłasza się nikt, kto chciałby rozwikłać zagadkę, a raczej Strike samodzielnie podejmuje się rozwiązania sprawy, zanim tajemniczy morderca zabije więcej ludzi. (...) Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2016/02/r-galbraith-zniwa-za-2015.html

Z przyjemnością czytam i śledzę dalsze losy Cormorana Strike'a, nowego bohatera wykreowanego przez nikogo innego, jak samą J.K. Rowling, wydającą książki pod pseudonimem Robert Galbraith. Fakt, że był to swojego rodzaju eksperyment, że chciała zobaczyć, jak "początkującemu" autorowi pójdzie z wydaniem książki. Jednakże zbyt wcześnie wydało się, kim tak naprawdę jest Robert...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka również przeczytana kilka lat temu, przyznaję, że na fali popularności filmu. Trochę mnie zdumiało, że film jest właśnie tak rozbudowany. Książkę nazwałabym: dobrą baśnią dla dzieci, średnią powieścią, ale niestety - słabym wprowadzeniem w świat fantasy. Zdaję sobie jednak doskonale sprawę, że Tolkien pisząc Hobbita nie miał jeszcze wyklarowanej wizji tego, co będzie dalej. Jednakże jako baśń sprawdza się świetnie, posiada wszystkie jej cechy. Nie nuży czytelnika, więc moim zdaniem jest to idealna lektura dla starszych dzieci, jednakże starsi czytelnicy, zaznajomieni z innym fantasy, mogą się poczuć nieco zawiedzeni.

Książka również przeczytana kilka lat temu, przyznaję, że na fali popularności filmu. Trochę mnie zdumiało, że film jest właśnie tak rozbudowany. Książkę nazwałabym: dobrą baśnią dla dzieci, średnią powieścią, ale niestety - słabym wprowadzeniem w świat fantasy. Zdaję sobie jednak doskonale sprawę, że Tolkien pisząc Hobbita nie miał jeszcze wyklarowanej wizji tego, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oj, przeczytane... Jakieś dobre 10 lat temu. Osobiście jednak trochę żałuję, że przeczytałam ją wtedy, będąc nastolatką, a nie poczekałam nawet jakieś 5 lat. Dlaczego? Ano dlatego, że dzisiaj sobie zdaję doskonale sprawę, że autor opierał się na różnych teoriach spiskowych, na informacjach nie do końca sprawdzonych, coś na zasadzie "gdzieś dzwoni, ale nie wiadomo, w którym kościele". Wtedy jednak trochę rzeczy wzięłam za pewnik i pamiętam, jaki to był dla mnie szok, czytając, że np. Święty Graal nie jest tym, co utarło się, że jest (choć i tak dla mnie to będzie kielich i koniec). Dzisiaj na tę powieść pewnie spojrzałabym z lekkim politowaniem, ale pamiętam, że mimo wszystko czytało się ją dość szybko. Stąd moja ocena.

Oj, przeczytane... Jakieś dobre 10 lat temu. Osobiście jednak trochę żałuję, że przeczytałam ją wtedy, będąc nastolatką, a nie poczekałam nawet jakieś 5 lat. Dlaczego? Ano dlatego, że dzisiaj sobie zdaję doskonale sprawę, że autor opierał się na różnych teoriach spiskowych, na informacjach nie do końca sprawdzonych, coś na zasadzie "gdzieś dzwoni, ale nie wiadomo, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(...) Anglia, XIX wiek, czasy wiktoriańskie. Posiadłością Phantomahive zarządza hrabia Ciel, który mieszka w pałacu wraz ze swoją służbą, w tym z kamerdynerem Sebastianem Michaelisem. Ciel pełni rolę "psa królowej", czyli na zlecenie królowej Wiktorii rozwiązuje tajemnicze zagadki, z którymi nie radzi sobie Scotland Yard - i nierzadko są one powiązane z siłami nadprzyrodzonymi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że hrabia Ciel ma 13 lat, a jego kamerdyner jest tak naprawdę demonem. Ciel w wieku 10 lat zawarł faustowski pakt z Sebastianem, na mocy którego demon będzie mu służył i pomoże zemścić się na ludziach, którzy zabili rodziców Ciela i skrzywdzili chłopca, a w zamian za to Ciel któregoś dnia pozwoli pożreć swoją duszę demonowi. Kamerdyner jest piekielnie dobry w tym, co robi i jest na każdy rozkaz swojego pana.
Waneko wydało pierwszy tomik Kuroshitsuji w październiku 2011 roku i tej pory też regularnie kupuję mangę. Korciło mnie, aby zaglądać do skanlacji angielskich, lecz z szacunku dla wydawnictwa i dla roboty, jaką wykonuje, nie robię tego. Otrzymujemy bowiem bardzo przyzwoity produkt. Jednakże nie dotrwałabym do tego tomu dziewiętnastego, gdyby nie najważniejsze czynniki, takie jak fabuła i postacie. (...) Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2014/11/kuroshitsuji-mroczny-kamerdyner.html

(...) Anglia, XIX wiek, czasy wiktoriańskie. Posiadłością Phantomahive zarządza hrabia Ciel, który mieszka w pałacu wraz ze swoją służbą, w tym z kamerdynerem Sebastianem Michaelisem. Ciel pełni rolę "psa królowej", czyli na zlecenie królowej Wiktorii rozwiązuje tajemnicze zagadki, z którymi nie radzi sobie Scotland Yard - i nierzadko są one powiązane z siłami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tytuł mnie intrygował, od kiedy go tylko zobaczyłam. I miałam dość złe przeczucia, zwłaszcza, że pisałam pracę magisterską m.in. właśnie o tytułowych "fangirlach". Obaw miałam wiele - a to kolejna powieść z cyklu young adult, to raczej nie będzie nic ciekawego i odkrywczego, a to pewnie przerysuje wizerunek typowej "fangirl", a bo pewnie się skończy romansem... I powiem szczerze - książka mnie pozytywnie zaskoczyła. Wprawdzie część motywów sprawdziła się, jednakże jest to historia z cyklu "coś starego w nowej odsłonie". I chyba takie opowieści lubię najbardziej.
Cath i Wren to dwie bliźniaczki, które mieszkały w Omaha razem z ojcem, który cierpi na chorobę dwubiegunową afektywną. Matka zostawiła je, gdy miały 8 lat. Teraz dorosłe bliźniaczki wybierają się na studia, jednakże po raz pierwszy w życiu decydują się pójść własnymi ścieżkami. Wren chce spróbować wszystkiego w swoim życiu, chce się bawić, imprezować, poznawać nowych ludzi. Cath pozostaje wierna starej pasji, niegdyś dzieloną z siostrą. Jako Magicath publikuje bowiem fanfiction do cyklu o Simonie Snow (cykl jest chyba sam w sobie nawiązaniem do Harry'ego Pottera), które jest niezwykle popularne w fandomie. Za cel dziewczyna stawia sobie napisanie fanfika przed publikacją ostatniej części cyklu. W międzyczasie Cath przeżywa rozterki związane z nowym etapem życia, a także poznaje coraz to nowych ludzi. (...)

Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2015/10/r-rowell-fangirl-2013.html

Tytuł mnie intrygował, od kiedy go tylko zobaczyłam. I miałam dość złe przeczucia, zwłaszcza, że pisałam pracę magisterską m.in. właśnie o tytułowych "fangirlach". Obaw miałam wiele - a to kolejna powieść z cyklu young adult, to raczej nie będzie nic ciekawego i odkrywczego, a to pewnie przerysuje wizerunek typowej "fangirl", a bo pewnie się skończy romansem... I powiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gwiazdka wyżej od takiego "Greya", bo chociaż ta książka nazywa rzeczy po imieniu. Widać, że pisana współcześnie wbrew pozorom i pisana przez faceta - bo są to ewidentnie męskie fantazje o haremie, obserwowaniu seksu lesbijskiego, pozbawianiu dziewictwa, itd. Na szczęście krótkie, więc jeśli ktoś się nie obawia takich tematu i nadużywania słowa "cipka", to można, dla zabicia czasu. W innych przypadkach odradzam.

Gwiazdka wyżej od takiego "Greya", bo chociaż ta książka nazywa rzeczy po imieniu. Widać, że pisana współcześnie wbrew pozorom i pisana przez faceta - bo są to ewidentnie męskie fantazje o haremie, obserwowaniu seksu lesbijskiego, pozbawianiu dziewictwa, itd. Na szczęście krótkie, więc jeśli ktoś się nie obawia takich tematu i nadużywania słowa "cipka", to można, dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nareszcie skończyłam książkę, która męczyła. Po prostu męczyła. Już nawet nie była na tyle kontrowersyjna, na tyle zła, żeby ją czytać z zapartym tchem, przy okazji śmiejąc się z tego, jak to coś jest kiepsko napisane. Była po prostu nudna, choć przy tej części zrozumiałam, co może się podobać fankom tej książki. Co nie znaczy, że ta rzecz, do której jeszcze wrócę, jest opisana w sposób dobry i wiarygodny. A wręcz przeciwnie. I nie oznacza to także, że autorka wystrzegała się błędów. Tych jest znowu cała masa. Niniejsza recenzja będzie również podsumowaniem całej trylogii.
Trzecia część słynnego cyklu o związku Christiana Greya i Anastasii Steele rozpoczyna się opisem ich podróży poślubnej po Europie. Sielanka trwa w najlepsze, mimo wybuchów złości Christiana i kłótni o przysięgi małżeńskie (Ana powiedziała, że nie ślubowała mu posłuszeństwa). Wkrótce okazuje się, że spokój młodego małżeństwa zakłóca kolejny raz osoba, która z jakiegoś powodu prześladuje Anę. Wkrótce okazuje się, że to jej były szef, który się na niej mści. (...)
Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2015/06/el-james-nowe-oblicze-greya-2012.html

Nareszcie skończyłam książkę, która męczyła. Po prostu męczyła. Już nawet nie była na tyle kontrowersyjna, na tyle zła, żeby ją czytać z zapartym tchem, przy okazji śmiejąc się z tego, jak to coś jest kiepsko napisane. Była po prostu nudna, choć przy tej części zrozumiałam, co może się podobać fankom tej książki. Co nie znaczy, że ta rzecz, do której jeszcze wrócę, jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słynne "50 twarzy Greya" przeczytałam już jakiś czas temu, jeszcze zanim w Polsce ta książka stała się tak popularna. W końcu postanowiłam przeczytać część drugą - a powstrzymywało mnie po prostu moje postanowienie, a mianowicie chciałam przeczytać to na czytniku e-booków (nie cierpię czytania na ekranie komputera). I... Mogę powiedzieć wprost, że o ile pierwsza część była naprawdę kiepska, ale szybko się ją czytało, tak druga była męczarnią, jeśli chodzi o czytanie, musiałam sobie ją dawkować, bo to była niezła lektura do poduszki. A to nie jedyny z grzechów tego czytadła.
Akcja książki rozpoczyna się tuż po zakończeniu pierwszej części - Ana i Christian rozstali się, ponieważ dziewczyna doszła do wniosku, że ostry seks to nie dla niej i nie chce już dłużej układu. Jak można się domyślać, po kilku dniach para wraca do siebie, a Christian dochodzi do wniosku, że kocha Anę i chce, żeby była jego dziewczyną, a nie partnerką seksualną. Początkowo mamy istną sielankę, para wybiera się m.in. na bal dobroczynny, gdzie pierwszy raz Grey pokazuje się ze swoją dziewczyną. Wkrótce jednak problemem staje się była partnerka Christiana, Leila, która, jak się okazuje, śledzi Anę. Christian postanawia pilnować dziewczyny za wszelką cenę.
Kiedy tak czytałam tę książkę, w końcu olśniło mnie, co jest tak naprawdę głównym problemem, jeśli chodzi o kreację świata i bohaterów. Jest nim czas powieści. Okazuje się bowiem, że akcja powieści od pierwszego rozdziału "50 twarzy" do końca drugiej książki to, uwaga, niecałe dwa miesiące... Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2015/04/el-james-ciemniejsza-strona-greya-2011.html

Słynne "50 twarzy Greya" przeczytałam już jakiś czas temu, jeszcze zanim w Polsce ta książka stała się tak popularna. W końcu postanowiłam przeczytać część drugą - a powstrzymywało mnie po prostu moje postanowienie, a mianowicie chciałam przeczytać to na czytniku e-booków (nie cierpię czytania na ekranie komputera). I... Mogę powiedzieć wprost, że o ile pierwsza część była...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu "Wołania Kukułki" nie mogłam się doczekać kolejnej książki pani Rowling, wydanej pod męskim pseudonimem Robert Galbraith. I nie zawiodłam się, bowiem kontynuacja spełniła moje oczekiwania. Być może nawet pod pewnymi względami książka ta przebiła poprzednią część, ale autorka jednak nie ustrzegła się kilku mankamentów. Jednakże nie mogę nazwać "Jedwabnika" złym tytułem, bo z całą pewnością tak nie jest.
Tym razem Cormoran Strike po wielkim sukcesie sprawy Luli Landry staje się rozchwytywanym detektywem. Pewnego dnia do jego biura zjawia się Leonora Quine, żona pisarza Owena, która prosi go o pomoc w odnalezieniu zaginionego męża. W trakcie śledztwa okazuje się, że Owen został brutalnie zamordowany, co ciekawe, w dokładnie w taki sam sposób, jak bohater jego najnowszej, niewydanej książki, Bombyx Mori. Strike trafia do półświatka literackiego i próbuje dowiedzieć się, kto jest mordercą pisarza.
Świeże wrażenia po przeczytaniu książki nie pozwalają mi uporządkować myśli. Wydaje się, że pani Rowling ma talent do pisania kryminałów. Tworzy całą atmosferę w niesamowity sposób, usypiając niejako czujność czytelnika. (...) Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2014/11/r-galbraith-jedwabnik.html

Po przeczytaniu "Wołania Kukułki" nie mogłam się doczekać kolejnej książki pani Rowling, wydanej pod męskim pseudonimem Robert Galbraith. I nie zawiodłam się, bowiem kontynuacja spełniła moje oczekiwania. Być może nawet pod pewnymi względami książka ta przebiła poprzednią część, ale autorka jednak nie ustrzegła się kilku mankamentów. Jednakże nie mogę nazwać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są wakacje, więc dobry czas na czytanie książek. I tak sobie organizuję czas - przed południem czytam książki, a po południu coś oglądam. Tym razem była to książka pani Jennifer Worth pt. "Zawołajcie położną". Przyznam, że nie wiem, czy sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie moja siostra, która ją przywiozła. I jak wypada? Całkiem nieźle, choć szczerze, mogło być lepiej.


Ciekawe jest przede wszystkim tło tej książki, bo w zakończeniu autorka mówi o tym, że inspiracją do jej napisania był artykuł w gazecie, w którym dziennikarka napisała, że w literaturze pięknej, choć występuje mnóstwo wizerunków kobiet, to brakuje wizerunku położnej, która jest też ważną osobą w życiu przyszłej matki. Dlatego autorka postanowiła sięgnąć do własnych wspomnień z czasów młodości. W latach 50. XX wieku siostra Jenny pracowała jako położna w ubogiej dzielnicy Londynu, East End. Autorka opisuje rzeczywistość tamtych czasów oraz niektóre przypadki, z którymi miała do czynienia.

Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2014/07/j-worth-zawoajcie-poozna.html

Są wakacje, więc dobry czas na czytanie książek. I tak sobie organizuję czas - przed południem czytam książki, a po południu coś oglądam. Tym razem była to książka pani Jennifer Worth pt. "Zawołajcie położną". Przyznam, że nie wiem, czy sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie moja siostra, która ją przywiozła. I jak wypada? Całkiem nieźle, choć szczerze, mogło być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W trakcie podróży uwielbiam sobie umilać czas, czytając książki. Tak było i tym razem, podczas mojej wycieczki do Krakowa. Zachęcona recenzją koleżanki, a także ogólną aferą związaną z tą książką, postanowiłam się przekonać, o co tyle hałasu. Zwłaszcza, że od czasu przeczytania książki pana Musso interesują mnie wątki kryminalne. Dodatkowo fakt, że tak naprawdę pan Galbraith to nikt inny jak J.K. Rowling, sprawił, że byłam jeszcze bardziej ciekawa. I podobało mi się. Książkę przeczytałam w dwa dni, ogólnie mówiąc, dawkując ją sobie, żeby za szybko jej nie kończyć. A jest to trudne zadanie, bo cholernie wciąga.
W Londynie, pewnego zimowego i mroźnego wieczoru niespodziewanie znana supermodelka, Lula Landry (nazywana Kukułką) popełnia samobójstwo, skacząc z okna swojego mieszkania. W tę wersję nie wierzy jej przybrany brat, John Bristow, który kilka miesięcy zwraca się z prośbą o pomoc do detektywa Cormorana Strike'a, weterana wojennego, który stracił nogę w Afganistanie, a niedawno rozstał się z narzeczoną. Strike niechętnie się godzi na pomoc, ale robi to ze względu na to, że Charlie, przybrany brat Luli, był jego przyjacielem z dzieciństwa. Detektyw postanawia się dowiedzieć, czy faktycznie było to samobójstwo. Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2014/05/r-galbraith-woanie-kukuki.html

W trakcie podróży uwielbiam sobie umilać czas, czytając książki. Tak było i tym razem, podczas mojej wycieczki do Krakowa. Zachęcona recenzją koleżanki, a także ogólną aferą związaną z tą książką, postanowiłam się przekonać, o co tyle hałasu. Zwłaszcza, że od czasu przeczytania książki pana Musso interesują mnie wątki kryminalne. Dodatkowo fakt, że tak naprawdę pan...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Często widzę, że ludzie czytają jakieś książki (właśnie wbrew temu, co się mówi, że Polacy nie czytają. To nieprawda, zależy w jakim towarzystwie się obracasz) i zazwyczaj dopytuję się, co takiego ktoś czyta. Tym razem moja koleżanka czytała książkę francuskiego autora, Guillaume Musso, pt. "Uratuj mnie". Przeczytałam opis na okładce i stwierdziłam, że może być fajne. Ale wcześniej sięgnęłam po inną książkę tego autora, "Telefon od anioła", którą również mi polecała. I... Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dobrej książki, która by miała tyle zwrotów akcji.
"Telefon od anioła" rozpoczyna się niepozornie. Mamy dwójkę bohaterów, Angielkę - Madeline Greene, która aktualnie mieszka w Paryżu z narzeczonym i ma kwiaciarnię oraz Jonathana Lempereura, który prowadzi mały lokal w San Francisco. Przypadek sprawia, że oboje spotykają się na lotnisku w Nowym Jorku. Wpadają na siebie, przez co spadają im telefony. Niestety, przez to, że mają identyczne modele telefonów, zamieniają się nimi, nawet o tym nie wiedząc i wracają do swoich domów. Wkrótce szybko orientują się, że zaszła pomyłka, lecz zanim odeślą sobie telefony, okazuje się, że pokusa jest zbyt duża i każde chce dowiedzieć się czegoś o sobie. Okazuje się, że Jonathan i Madeline mają ze sobą więcej wspólnego, niż im się może wydawać.
Czytaj dalej na: http://recenzjekay.blogspot.com/2014/04/g-musso-telefon-od-anioa.html

Często widzę, że ludzie czytają jakieś książki (właśnie wbrew temu, co się mówi, że Polacy nie czytają. To nieprawda, zależy w jakim towarzystwie się obracasz) i zazwyczaj dopytuję się, co takiego ktoś czyta. Tym razem moja koleżanka czytała książkę francuskiego autora, Guillaume Musso, pt. "Uratuj mnie". Przeczytałam opis na okładce i stwierdziłam, że może być fajne. Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hmm. I mam dużą zagwozdkę, a jestem świeżo po przeczytaniu tegoż dzieła. Tolkien uważał Silmarillion za swoje najważniejsze dzieło, ważniejsze od Władcy Pierścieni, a już na pewno ważniejsze od Hobbita. I może miał rację, bo Hobbit i Władca Pierścieni opowiadają tylko drobne wycinki z obszernej historii Śródziemia, bogatej w ciekawe wydarzenia, nie tylko takie jak Bitwa Pięciu Armii czy Wojna o Pierścień.
Nie wiedziałam, czy pisać, czy będą spoilery w tej recenzji. Doszłam do wniosku, że jednak nie, bo szczerze, ciężko jest mi to streścić. Ciężko też cokolwiek zaspoilerować, po prostu trzeba to przeczytać. Chociażby jako ważny wstęp do Władcy Pierścieni, czy jeśli mówimy o filmowym Hobbicie - to część wątków jest właśnie wyjaśniona w Silmarillionie, a nie jak twierdzą niektórzy - dodane bezmyślnie przez Petera Jacksona. (...)
Całość: http://recenzjekay.blogspot.com/2013/12/jrr-tolkien-silmarillion.html

Hmm. I mam dużą zagwozdkę, a jestem świeżo po przeczytaniu tegoż dzieła. Tolkien uważał Silmarillion za swoje najważniejsze dzieło, ważniejsze od Władcy Pierścieni, a już na pewno ważniejsze od Hobbita. I może miał rację, bo Hobbit i Władca Pierścieni opowiadają tylko drobne wycinki z obszernej historii Śródziemia, bogatej w ciekawe wydarzenia, nie tylko takie jak Bitwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skończyłam czytać książkę, dzięki której miałam okazję zapoznać się z twórczością Williama Whartona. I przyznaję, że mam ochotę na więcej. Mało jest bowiem książek, które traktują o zwykłych sprawach ludzkiej egzystencji w tak niezwykły sposób. I choć minęło ponad 30 lat od oryginalnego wydania, to ta książka nie straciła na swojej aktualności.
"Tato" to książka, która opowiada o trzech pokoleniach rodziny Tremontów. Główny bohater, John, jest artystą i mieszka ze swoją rodziną w Paryżu. Dostaje wiadomość, że jego matka przeszła zawał, a ojciec jest zbyt słaby, by mógł się nią zajmować samodzielnie. Opieka nad starszymi rodzicami okazuje się jednak nie taka prosta.
Choć akcja książki toczy się w roku 1977, to jednak nie straciła ona na swoim znaczeniu, wręcz przeciwnie. Obawiam się, że problem opieki dorosłych dzieci nad starszymi rodzicami będzie coraz powszechniejszy. Mało jest książek, które opisują tę ostatnią rolę rodzica - tę rolę, gdzie niejako on staje się dzieckiem i trzeba się nim zająć.
Trzeba też przyznać, że Wharton mistrzowsko przedstawia świat. Jest miejsce na głębokie przemyślenia, ale też i opisy zwykłych, codziennych czynności. John opisuje swoich rodziców ze swojej perspektywy. Są oni małżeństwem od blisko 50 lat, lecz przedstawiają kompletnie różne osobowości. Matka jest "czarnym charakterem" tej powieści. Ma obsesję czystości, nie ufa nikomu, jest apodyktyczna. Natomiast ojciec to całkowite przeciwieństwo, spokojny i pogodny starszy człowiek, który nie wadzi nikomu.
Podziwiam Whartona za płynność narracji - ma się wrażenie, że siedzi się w głowie bohatera - często przemyślenia na temat aktualnych wydarzeń przerywają jakieś wspomnienia z przeszłości, czy inne, zupełnie niezwiązane z tematem rzeczy. Jest to po prostu przekrojowy obraz rzeczywistości.
Książkę naprawdę polecam każdemu, zwłaszcza, że jak wspomniałam, problem nie stracił na aktualności, a wręcz przeciwnie. I może dlatego też warto się z nią zapoznać. Moja ocena: bardzo dobra.

Skończyłam czytać książkę, dzięki której miałam okazję zapoznać się z twórczością Williama Whartona. I przyznaję, że mam ochotę na więcej. Mało jest bowiem książek, które traktują o zwykłych sprawach ludzkiej egzystencji w tak niezwykły sposób. I choć minęło ponad 30 lat od oryginalnego wydania, to ta książka nie straciła na swojej aktualności.
"Tato" to książka, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moim zdaniem książka jest dobra, ale jako dodatek dla fanów twórczości Tolkiena. Z pewnością niektóre informacje, takie jak obszerne przypisy, nazwy, itd. przydadzą mi się, gdy zechcę napisać fanfica, którego akcja toczy się w Śródziemiu. Jest to zbiór interesujących historii, opisów, dodatków, których Tolkien za życia nie skończył, ale... I ja sama sądziłam, że nie skończę. Lubię Tolkiena za świat, jaki wykreował, którym można się bawić, ale niestety, momentami seksizm w jego opowieściach wyjątkowo irytuje - przykładowo opowieść o Erendis, żonie marynarza jest po prostu opisem toksycznego związku ("Zmierzch" może śmiało konkurować i chyba nawet mitologia grecka się chowa). Być może komuś to nie przeszkadza, ale mi - owszem i nie kupuję tłumaczeń pt. "To były inne czasy". Tolkien jako autor pewne rzeczy rozwinął aż nadto, a inne zaniedbał. Ale chyba najbardziej ciekawymi opowieściami były "Dzieci Hurina" (a właściwie skrócona wersja), opis Wyprawy do Ereboru z perspektywy Gandalfa i opis Istarich. I szkoda, że Peter Jackson nie ma praw do tejże książki, bo sądzę, że zarówno filmowy "Władca Pierścieni", jak i "Hobbit" byłyby jeszcze ciekawsze.

Moim zdaniem książka jest dobra, ale jako dodatek dla fanów twórczości Tolkiena. Z pewnością niektóre informacje, takie jak obszerne przypisy, nazwy, itd. przydadzą mi się, gdy zechcę napisać fanfica, którego akcja toczy się w Śródziemiu. Jest to zbiór interesujących historii, opisów, dodatków, których Tolkien za życia nie skończył, ale... I ja sama sądziłam, że nie...

więcej Pokaż mimo to