-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2023-03-19
2023-04-10
"....Niesłychane!"
Morderca do wynajęcia (1957, tłum. Jan Kott)
(...)Szczytem komizmu a jednocześnie okazją do satyry na współczesne dramaturgowi prądy intelektualne jest spotkanie Bérengera z mordercą. Zamiast go obezwładnić - Bérenger jest roślejszy i ma broń - zaczyna wchodzić w jego położenie, próbować zrozumieć dlaczego morduje, wczuwa się, wymyślając wszelkiego rodzaju usprawiedliwienia.
Cała recenzja na stronie: https://nakanapie.pl/recenzje/tak-jest-ladniej-ciemniej-teatr-tom-2-nowy-lokator-morderca-nie-do-wynajecia-nosorozec
"....Niesłychane!"
Morderca do wynajęcia (1957, tłum. Jan Kott)
(...)Szczytem komizmu a jednocześnie okazją do satyry na współczesne dramaturgowi prądy intelektualne jest spotkanie Bérengera z mordercą. Zamiast go obezwładnić - Bérenger jest roślejszy i ma broń - zaczyna wchodzić w jego położenie, próbować zrozumieć dlaczego morduje, wczuwa się, wymyślając wszelkiego...
2023-02-08
"Popatrz, już dziewiąta. Na kolację była zupa, ryba, kartofle ze słoniną, angielska sałata. Dzieci napiły się angielskiej wody. Dobrą mieliśmy dzisiaj kolację. Wszystko dlatego, że mieszkamy niedaleko Londynu i nazywamy się Smith."
PAN MARTIN: Edward is a clerck; hist sister Nancy is a typist, and his brother William a shop assistant. (s. 54)
Łysa śpiewaczka. Antysztuka (1949) tł. Jerzy Lisowski
Ionesco wpadł na pomysł napisania Łysej śpiewaczki ucząc się języka angielskiego z angielskiego - a jakże! - podręcznika. Dialogi podręcznikowe jak widać wyprzedzały i inspirowały literaturę absurdu. Ale zagęszczony w tej sztuce absurd nie jest wymyślony. Bo nie tylko Anglicy i Francuzi prowadzą grzecznościowe, nijakie rozmowy o pogodzie i o tym co zjedli. Rozmowy nieistotne, w których każdy z biorących udział nie słucha, co mówi jego partner. Wszyscy tak rozmawiamy, a antysztuka Ionesco tylko to mocniej eksponuje. Nie tylko tematy tych rozmów są nieistotne. Wszystko jest nieważne, zdawkowe, bez głębi, zastanowienia, prawdziwego kontaktu z drugim człowiekiem. (...)
Pełny tekst recenzji na stronie: https://nakanapie.pl/recenzje/ciekawa-historie-prawie-niewiarygodne-lysa-spiewaczka-lekcja-krzesla
"Popatrz, już dziewiąta. Na kolację była zupa, ryba, kartofle ze słoniną, angielska sałata. Dzieci napiły się angielskiej wody. Dobrą mieliśmy dzisiaj kolację. Wszystko dlatego, że mieszkamy niedaleko Londynu i nazywamy się Smith."
PAN MARTIN: Edward is a clerck; hist sister Nancy is a typist, and his brother William a shop assistant. (s. 54)
Łysa śpiewaczka. Antysztuka...
2018-04-08
"Morrel nie posiadał się ze szczęścia."
W miarę pisania Dumas komplikował intrygę, zdarzało się coraz więcej cudownych zbieżności, jakby mu rzeczywiście deus wyjmował postaci i wydarzenia ex machina - czyli ni stąd, ni z owąd. Jednak bardziej mnie zbrzydziło ani to, ani dość natrętne moralizowanie, które - kto wie? - może niektórym czytelnikom może się przydać, lecz ów omnipotentny Monte Christo (pewnie postać skrojona na miarę Napoleona, którego autor jest aż nadto widomie wiernym admiratorem): przewyższający wszystkich duchem, umysłem, bogactwem, znajomością życia i języków - po prostu rycerz bez skazy. Ewidentnie Dumas dał mu rolę Boga czy też anioła sprawiedliwości (co wyartykułował wprost ustami bohatera w poprzedniej części), stawiając go ponad ludzkim prawem i moralnością: ma wiele paszportów, żadnemu władcy nie podlega, jest bajecznie bogaty, trzyma niewolników w kraju, w którym niewolnictwa nie ma, sądzi w imieniu Boga, nie płaci podatków, "uczciwi" rabusie się go słuchają jak niewolnicy, za to swym wrogom - złoczyńcom i karierowiczom, rodzajowi mafii sądowo-polityczno-wojskowej - łaskawie pomaga wzajemnie się wyrżnąć i wytruć. On - demiurg - walczy przeciwko Naturze, która jest bogiem i przeciw światu (czyli ludziom), który jest diabłem. (s.42) Jednak ów książę niezłomny zachowuje oczywiście umiar i bojaźń Bożą, tym różniąc się właśnie od przeciwników. Ale dziwna to szlachetność: wzdycha od lat do jednej ukochanej, a zarazem utrzymuje 3 haremy (w Kairze, Smyrnie i Konstantynopolu) - i nikogo to nie razi. Besserwisserstwo hrabiego, przy jednoczesnej romantycznej ślepocie (ach, jak on nie wierzy, że Hayde go pokocha!) staje się okropnie romansowe: muszą się piętrzyć dramatyczne pożegnania i uczuciowe kulminacje. Jak w hollywoodzkiej produkcji. Więcej intryg, mniej realiów - cóż, szkoda. Mdleje się tu też na potęgę (kobiety) oraz rzuca romantycznie i bezsilnie na krzesła (modni młodzieńcy, jak Albert). Śmieszne, ale mnie mało bawi. A jednak Dumas ma jednoznaczne zdanie o modnej w romantyzmie melancholii: ta ożywia tylko serca pospolite, nadając im rzekomą oryginalność, lecz serca wyjątkowe (jak Dantésa) - zabija (s.332).
Ponadto autor się chyba nieco pogubił w czasie akcji: najpierw Mercedes latami czekała na powrót Edmunda, a teraz się okazuje, że mamy rok 1839 (Mercedes ma 39 lat, mieli się żenić 24 lata wcześniej...miała wyjść za niego jako 15-latka?), więc po 2 latach od jego uwięzienia miała już dziecko z Fernandem...To zaledwie rok, nie lata. Opiekun Benedetta zapomina, że wychowanek morderstwem nie kończy swą karierę przestępczą, lecz od niego właśnie zaczynał, w dodatku popełniając zabijając swą przybraną matkę, a żonę swego opiekuna. Nawet stwierdzenie, że przez kraty oddalone od siebie o 3 stopy (97,5cm) nie da się sobie podać ręki brzmi dziwnie niedokładnie. No, albo taki wyczyn: być zbójem od młodych lat, przejść przez galery, a mimo to przechować przez 25 lat przedartą chusteczkę z haftowanego batystu, gdy się nią czyściło buty - no, brawo! To była jakość materiału - ça ne revient pas.
Jedna z najdowcipniejszych moim zdaniem kwestii pada, gdy niedoszły morderca w rozmowie z księdzem-przebierańcem ze zdziwieniem woła:
- To ksiądz wierzy w Boga?
Zdaje się, że takich wielce zdziwionych, iż w dzisiejszych czasach wciąż jeszcze istnieją jacyś chrześcijanie, mamy dzisiaj na pęczki.
Z ciekawostek nt. Francji w XIX w.: ustawowo dyliżanse nie mogły się na drodze wyprzedzać; żeby wyjechać dyliżansem pocztowym - choćby tylko do innego francuskiego miasta - należało mieć ze sobą paszport; gdy ktoś przyszedł do opery przed podniesieniem kurtyny - znaczyło to, że przyszedł za wcześnie...
Interesująca diagnoza hrabiego, dlaczego służący (więc i urzędnik?) kradnie: bo ma żonę, dzieci, ambicje i spodziewa się, że go zwolnią. Dlatego najlepszy służący jest taki, co nie ma rodziny, ale jest pewny, że się go nie usunie - nie musi być wtedy nawet dokładnie kontrolowany, bo sam będzie się starał utrzymać tak dobre miejsce pracy. Ale nieco mnie dziwi upodobanie autora-bonapartysty, czyli republikanina, dla herbów - jego bohater sam je sobie wymyśla: złota góra z czerwonym krzyżem na błękitnym polu to herb Monte Christo.
Na koniec ciekawe mi się wydaje porównanie romantycznego bohatera Dumasa do postaci Konrada Wallenroda czy Gustawa/Konrada Mickiewicza. Bo podobnej natury jest przemiana naiwnego i dobrego Edmunda Dantésa w poszukującego zemsty hrabiego Monte Christo: jeden musiał umrzeć, by narodził się drugi...
"Morrel nie posiadał się ze szczęścia."
W miarę pisania Dumas komplikował intrygę, zdarzało się coraz więcej cudownych zbieżności, jakby mu rzeczywiście deus wyjmował postaci i wydarzenia ex machina - czyli ni stąd, ni z owąd. Jednak bardziej mnie zbrzydziło ani to, ani dość natrętne moralizowanie, które - kto wie? - może niektórym czytelnikom może się przydać, lecz ów...
1990
"- Co ty tu jeszcze robisz!"
Kundera pomiędzy opowieść o prywatnych dziejach życia obojga bohaterów wplata erudycyjną, eseistyczną opowieść o genezie pojęcia nostalgia (czyli tęsknota za krajem rodzinnym) oraz o innych emigranckich powrotach: poczynając od Odysa, przez Hallgrímsona, na Schönbergu kończąc. Losy Ireny i Josefa służą mu jako egzemplifikacja - uzasadnienie na przykładach. Wykorzystuje je dla przedstawienia młodzieńczych naiwności, jakie naznaczyły ich Itakę, oraz naświetlenia przyczyn ich wahań w wieku dojrzałym. Analizuje plusy i minusy - zarówno emigracji jak i powrotów. Podziwiam jego umiejętność notowania drobnych obserwacji, zwłaszcza tego, co się dzieje między ludźmi. Osobliwie do ujawniania wstydliwych chwil i głupich myśli, które ludzie najchętniej zapominają i ukrywają. On ro wyciąga. A służy mu ku temu w tej powieści młodzieńczy dziennik Josefa. Znamy przecież jego predylekcję do tego zabiegu już z wczesnych opowiadań czy powieści, jak Śmieszne miłości czy Żart.
Cała recenzja na stronie: https://nakanapie.pl/recenzje/opowiesc-jako-prawdziwa-itaka-niewiedza
"- Co ty tu jeszcze robisz!"
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKundera pomiędzy opowieść o prywatnych dziejach życia obojga bohaterów wplata erudycyjną, eseistyczną opowieść o genezie pojęcia nostalgia (czyli tęsknota za krajem rodzinnym) oraz o innych emigranckich powrotach: poczynając od Odysa, przez Hallgrímsona, na Schönbergu kończąc. Losy Ireny i Josefa służą mu jako egzemplifikacja - uzasadnienie na...