-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-02-14
2024-01-31
„Legendy” szwedzkiego pisarza Torgny Lindgrena można interpretować na wiele sposobów, a nawet świetnie się przy tym bawić. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam Wasze opinie na temat tych niezwykłych opowiadań i trochę zazdrościłam tej wieloznaczności, praktycznie każdy widział tam coś innego, każdego zaintrygował jakiś inny detal. Piękne to jest w literaturze. U mnie niestety tym razem miłości nie ma, podejrzewam jednak, że moja styczniowa przemiałka życiowa miała znaczący wpływ na odbiór twórczości Lindgrena i nie wykluczam, że będę chciała do tej książki wrócić w momencie, kiedy moja głowa nieco ochłonie. Co prawda denerwujący jest nieco biblijny ton, jaki autor nadaje niektórym historiom, ale kiedy przymknie się na to oko, wyłaniają się kolejne warstwy, które tylko czekają na odpowiednią konstatację. Brak euforii nie oznacza jednak, że nie zdołałam wyciągnąć czegoś dla siebie.
„Być samemu na świecie, to trudne, to WOLNOŚĆ TAK WIELKA i CIĘŻKA, że niemal nie do udźwignięcia”.
Czytajcie CYMELIĘ <3
IG @angelkubrick
„Legendy” szwedzkiego pisarza Torgny Lindgrena można interpretować na wiele sposobów, a nawet świetnie się przy tym bawić. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam Wasze opinie na temat tych niezwykłych opowiadań i trochę zazdrościłam tej wieloznaczności, praktycznie każdy widział tam coś innego, każdego zaintrygował jakiś inny detal. Piękne to jest w literaturze. U mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-05
Kiedy patrzę na nową książkę Jamie Olivera, to myślę sobie, że to wcale nie magiczne duszki, olbrzymy czy śmierdzące trolle, zwane bunami, są tu czymś niezwykłym. Najbardziej magiczne stworzenia z tej historii to paczka przyjaciół. Grono dziewięciolatków, które wolny czas spędza na powietrzu, wymyśla sobie zabawy, jeździ na rowerach, a w lesie szuka przygody. Piękne jest to uniwersum, bez zombie wgapionych w telefony...
Wejdźcie proszę do świata wykreowanego przez Jamiego Olivera, bądźcie po prostu piątą postacią w paczce Billy`ego. Razem odkrywajcie niezwykłą przyrodę w Wodospadowym Lesie, razem przytulcie się do największego dębu, który w nim rośnie i zobaczcie las w zupełnie nowym świetle, bo jeśli będziecie przypatrywać się z uwagą, nie będzie dnia, w którym to miejsce będzie wyglądało tak samo. Jeśli spotkacie niezwykłe istoty, wysłuchajcie ich, bo być może właśnie teraz potrzebują Waszej pomocy, a wielkie problemy najlepiej rozwiązuje się przez wspólnie opracowany plan i działanie.
Historia Billy`ego bawi i uczy. Autor zwraca uwagę na współczesne problemy, które dotykają tak rodziców, jak i społeczeństwo. Uwrażliwia na poszanowanie odmienności, na schematyczność, która w szkole nie przyczynia się do rozwoju i kreatywności. Pod przykrywką przygody przypomina, że ekologia to taka trochę magiczna sprawa, która pomaga zrozumieć, że wszystko na tej planecie działa dobrze, jeśli działa razem, jak duży zegar, gdzie każda część ma swoją rolę. Ziemia to dom i musimy o niego dbać, bo jeśli nie zrobimy tego sami, nie zrobi tego nikt inny.
Autor nie byłby sobą, gdyby w książce nie znalazły się cudowne opisy jedzenia i kilka przepisów, w tym ten na pyszną, płynną czekoladę. Za wspaniałe ilustracje odpowiada Mónica Armiño, przekład Michał Jóźwiak.
IG @angelkubrick
Kiedy patrzę na nową książkę Jamie Olivera, to myślę sobie, że to wcale nie magiczne duszki, olbrzymy czy śmierdzące trolle, zwane bunami, są tu czymś niezwykłym. Najbardziej magiczne stworzenia z tej historii to paczka przyjaciół. Grono dziewięciolatków, które wolny czas spędza na powietrzu, wymyśla sobie zabawy, jeździ na rowerach, a w lesie szuka przygody. Piękne jest to...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-16
W świecie, w którym 99,98% kobiet ma problem z zajściem w ciążę, posiadanie dziecka staje się przywilejem, za który rząd oferuje konkretną gratyfikację. Lepiej płatna praca i luksusowe cztery kąty wydają się kuszące, jednak wszystko ma swoją cenę. Aby zapobiec drastycznemu spadkowi populacji, młode kobiety poddawane są indukcji. Bolesna terapia farmakologiczna często kończy się powikłaniami, a nawet śmiercią. Najgorsza jednak okazuje się ciągła kontrola i strach przed upomnieniem Biura Standardów Rodzicielskich. Zostawienie dziecka samego w pokoju, bądź nieodpowiednie ubranie na spacerze, kończy się naganą, a po kilku monitach niemowlę jest brutalnie odbierane. W takim świecie żyją siostry, Evie i Kit, które podobno jako jedne z ostatnich, urodziły się naturalnie. Kit obserwując dramaty rodzinne, staje się Niewidzialną. Ta rezygnacja z macierzyństwa wiąże się z dość mocnym wyautowaniem społecznym. Do czasu, aż spotyka kogoś, kogo niespodziewanie pokocha, i choć tego nie chciała, zostaje matką...
„Opowieść podręcznej” generuje kolejne dystopijne wizje przyszłości, jedne lepsze, drugie gorsze. „Mroczna kołysanka” plasuje się gdzieś pośrodku. Rzeczywiście ta radykalna kontrola, której poddawane są główne bohaterki, udziela się czytelnikowi, który niemal cały czas odczuwa dyskomfort. Inwigilacja jest większa, niż oferuje aktualnie Pegasus, a to z kartki na kartkę staje się niewyobrażalnym ciężarem. Każdy system, który z założenia ma być pomocny dla społeczeństwa, z czasem ewoluuje do rodzaju narzędzia, którym biczowane są poszczególne jednostki. Znika pierwotna chęć pomocy i wyrozumiałość, pojawia się bezosobowa procedura, która ostatecznie niszczy rodzinę. Jak zawsze w takim układzie pojawia się jeszcze coś. Alternatywa dla najbogatszych. Kit ma wiele do odkrycia, a czytelnik wraz z nią...
IG @angelkubrick
W świecie, w którym 99,98% kobiet ma problem z zajściem w ciążę, posiadanie dziecka staje się przywilejem, za który rząd oferuje konkretną gratyfikację. Lepiej płatna praca i luksusowe cztery kąty wydają się kuszące, jednak wszystko ma swoją cenę. Aby zapobiec drastycznemu spadkowi populacji, młode kobiety poddawane są indukcji. Bolesna terapia farmakologiczna często kończy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-04
Pamiętacie czasy, kiedy najciekawsze rzeczy na Allegro znajdowały się w kategorii WYJĄTKOWO OSOBLIWE? Oj, ciekawe rzeczy można tam było znaleźć, łącznie z używaną bielizną dla koneserów :D Do dziś drzemy z tego łacha. Przy poniedziałku chciałabym podzielić się z Wami dwoma audiobookami, które spokojnie w wyżej wymienionej kategorii, znalazłyby swoje miejsce. Proszę tylko teraz nie przewracać oczami, kiedy padnie pierwszy tytuł, drugi w kolejnym poście.
„Spokój grabarza” już brzmi dobrze. Kiedy dowiadujemy się, że główny bohater to pan Ludwik Popiołek, który mieszka we wsi Mogiłka, czujemy pozytywne wibracje, kosmiczne zen pełną gębą, bo jakby tak wszystko do siebie idealnie pasuje. Tytułowy spokój pan Ludwik osiągnie, kiedy wysłucha wszystkie niespokojne dusze, które bez wygadania się, nie mają szans na wieczny odpoczynek, a każdy człowiek to inna historia, i to jaka!
Będzie wzruszenie, złość, żal, winy ciężkie jak głaz, ale będzie też pełne pogodzenie się z losem, śmiech przez łzy, nawet miłość. Możemy w życiu dotrzeć w różne miejsca, na różne stanowiska, mieć dużo, mało albo nic, kiedy jednak nadejdzie śmierć, każdy z nas będzie dla niej równy. Warto żyć dobrze, żeby łatwiej było odejść...
Świetna powieść obyczajowa. Rozdziały polecam słuchać po jednym, dwa dziennie, by nie przedawkować ;) Lektorka miła dla ucha :)
Pamiętacie czasy, kiedy najciekawsze rzeczy na Allegro znajdowały się w kategorii WYJĄTKOWO OSOBLIWE? Oj, ciekawe rzeczy można tam było znaleźć, łącznie z używaną bielizną dla koneserów :D Do dziś drzemy z tego łacha. Przy poniedziałku chciałabym podzielić się z Wami dwoma audiobookami, które spokojnie w wyżej wymienionej kategorii, znalazłyby swoje miejsce. Proszę tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-16
Mrożek pisał o latającym słoniu. Czytałam niedawno. Absurd, ale genialny. Glukhovsky pisze o pluszowym niedźwiadku, który w przeciwieństwie do Przywódcy Narodu, pragnie dla Ojczyzny szacunku i sprawiedliwości, a potem włączam radio i uszom nie wierzę, kiedy szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych zapytano o to, gdzie produkuje się Izerę, odpowiada — w Górach Izerskich. I myślę sobie, że tej rzeczywistości NIE DA SIĘ POJĄĆ umysłem chłodnym i logicznym, tak jak o sprawach istotnych dla jednostki nie da się napisać bez odwołania do groteski, absurdu i realizmu magicznego.
Oj, nie lubi władza takich pisarzy, którzy tej władzy grają na nosie. Glukhovsky`ego nie lubi tak bardzo, że postanawia ścigać go listem gończym za krytykę działań rosyjskiego rządu i publikowanie zdjęć z ukraińskiego metra, gdzie przed agresją Putina ukrywało się, i nadal ukrywa, tysiące osób. W „Opowieściach o Ojczyźnie” zawoalowana jest cała prawda o współczesnej Rosji, w której niezależne organy władzy nie istnieją, gdzie gospodarka, biznes czy prawo to atrapy, gdzie marionetkowy prezydent niby rządzi, ale nie może wyjść poza ustalone wcześniej schematy, gdzie pali się książki Sorokina a „obywatel jest jak wesz”, któremu „los wykręca ręce, jak chce”.
W mojej ocenie to najlepszy zbiór Glukhovsky`ego. Czytajcie.
IG @angelkubrick
Mrożek pisał o latającym słoniu. Czytałam niedawno. Absurd, ale genialny. Glukhovsky pisze o pluszowym niedźwiadku, który w przeciwieństwie do Przywódcy Narodu, pragnie dla Ojczyzny szacunku i sprawiedliwości, a potem włączam radio i uszom nie wierzę, kiedy szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych zapytano o to, gdzie produkuje się Izerę, odpowiada — w Górach Izerskich. I...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-19
Leonard ma jedenaście lat a świat, jaki zna, zamknięty jest w stalowych kulach, które z każdej strony otacza bezmiar wody. Ten życiodajny płyn jest dla ludzi żyjących pod wodą śmiertelną pułapką. Elek nie zna innego świata, a jednak w głębi duszy tęskni do dna nad powierzchnią, którego nie ograniczają ani ściany, ani sufity, ani śluzy, ani woda wdzierająca się do płuc. Teoretycznie jest wolnym człowiekiem, o ile nie narusza uniwersalnych zasad bezpieczeństwa. Nie tak wyobrażał sobie wolność, którą z dnia na dzień pragnie coraz bardziej.
„Uciekaj. Hydropolis” to pierwszy tom podwodnej opowieści dla młodzieży napisanej przez Zygmunta Miłoszewskiego. To miejsce, które z jednej strony jest schronieniem, z drugiej więzieniem, choć nikt nie śmie tego tak nazwać. Nagminna inwigilacja, nakazy, zakazy, kary za odstępstwa od powszechnie przyjętych norm, nieposłuszeństwo kończy się śmiercią. Monotonia jest czymś, co przygniata mieszkańców Hydropolis tak samo, jak ograniczona przestrzeń dokoła. Nie wiem jak innym dorosłym czytającym tę książkę, mnie na myśl wciąż nasuwała się Seksmisja, totalnie ten sam klimat, takie życie w bańce bez możliwości decydowania o sobie, z wizją groźnego, toksycznego świata na zewnątrz. Czy Elek, mimo młodego wieku, zdoła dociec, czy jest życie poza kolonią? Przekonajcie się, czytając pierwszy tom jego przygód :)
IG @angelkubrick
Leonard ma jedenaście lat a świat, jaki zna, zamknięty jest w stalowych kulach, które z każdej strony otacza bezmiar wody. Ten życiodajny płyn jest dla ludzi żyjących pod wodą śmiertelną pułapką. Elek nie zna innego świata, a jednak w głębi duszy tęskni do dna nad powierzchnią, którego nie ograniczają ani ściany, ani sufity, ani śluzy, ani woda wdzierająca się do płuc....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-03
„Jeśli chcesz, żeby spotkało cię coś nowego, przestań robić ciągle to samo”. Właśnie taką myśl zobaczył pewnego razu nastoletni Niko, kiedy ledwie żywy usiłował wstać z łóżka. I wiecie co? Zrobił to! Wystarczyło zmienić drogę do szkoły i stało się! Każdy krok napawał go jakimś dziwnym entuzjazmem. Zaciekawiony rozglądał się po okolicy, ale jego uwagę skutecznie przyciągała pewna rudera. Chętnie urządziłby jakiś urbex, jednak trzy zamki stanowiły prawdziwe wyzwanie, i pierwszą zagadkę do rozwiązania, zresztą jedną z wielu, jakie przygotował dla niego Wszechświat.
Ten dziwny, niemal rozsypujący się dom, okazał się przejściem do zupełnie innego świata. Jeśli cudem przypomni Wam się teraz jakiś mugol, który kpił z przenikania Harrego przez ścianę peronu 9¾, to śmiało do niego podbijcie i głosem Bogusia Lindy zadajcie mu pytanie — co ty wiesz o tunelowaniu... bo jeśli przeczytacie „Drzwi o trzech zamkach”, to przejście układu fizycznego pomiędzy stanami oddzielonymi barierą potencjału nie będzie dla Was żadną tajemnicą. Normalna sprawa, która ułatwia przemieszczanie. Podobnie jak normalny jest kot Schrödingera, który towarzyszy Niko od drzwi tajemniczego domu, i choć często nagle znika, zawsze jest tam, gdzie dzieje się coś ważnego, żywy i martwy jednocześnie.
Moim skromnym zdaniem Sonia Fernandez-Vidal dokonała niemożliwego, łącząc naukę XXI wielu z przygodami nastolatków, jednocześnie tłumacząc fizykę kwantową i dzieciom, i dorosłym. Trzeba mieć w sobie nutkę szaleństwa, żeby pojąć wszystkie te teorie, i zdecydowanie nie kierować się zdrowym rozsądkiem, który w kwantowym świecie podpowiada zgubne rozwiązania. Kiedy jednak zdołacie uwolnić umysł i zmienić perspektywę, wiele zagadek, które pojawia się w książce, okaże się nagle bułką z masłem. Pozycja poza fantastyczną treścią ma też atrakcyjną oprawę graficzną, która przyciąga czytelnika. Nie mogę się doczekać kolejnych części, a Wam gorąco polecam, czytajcie z dzieciakami :) To idealna książka do szkolnych bibliotek, tak podpowiadam :)
IG @angelkubrick
„Jeśli chcesz, żeby spotkało cię coś nowego, przestań robić ciągle to samo”. Właśnie taką myśl zobaczył pewnego razu nastoletni Niko, kiedy ledwie żywy usiłował wstać z łóżka. I wiecie co? Zrobił to! Wystarczyło zmienić drogę do szkoły i stało się! Każdy krok napawał go jakimś dziwnym entuzjazmem. Zaciekawiony rozglądał się po okolicy, ale jego uwagę skutecznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-07
Zasmucające są najnowsze wyniki badania LEGO Play Well 2022, które jasno pokazuje, że dzieci (uwzględniając w to nawet te w wieku przedszkolnym) spędzają ponad jedenaście godzin w sieci tygodniowo (średnio!), podczas gdy korzystniej dla zdrowia byłoby oddać te godziny zabawie lub innej czynności, dajmy na to czytaniu, albo co lepsza, czytaniu razem z rodzicem, co nie tylko rozwija emocjonalnie, ale również uściśla więź rodzicielską. Na ratunek przychodzi najnowsze dzieło Marty Kisiel i Marcina Minora.
„Bazyl i Licho” to już piąta część przygód niezwykle uroczego czorta i równie słodkiego anioła, z wiecznie zawalonym nosem, bo biedak ma alergię na własne pierze. To jest idealna książka do czytania dziecku na głos i zapewniam, że jeśli uda Wam się poprawnie przeczytać wszystkie teksty Bazyla, to Wasze dziecko padnie na łóżko, trzęsąc się ze śmiechu :) Autorka z niezwykłą starannością ujarzmiła codzienność, wplatając w nią nieco magii i słowiańskiej kultury, która wciąż jeszcze ma mnóstwo do zaoferowania.
Jak każda baśń, tak i „Bazyl i Licho” niesie ze sobą treści edukacyjne, o których można dyskutować po każdym przeczytanym rozdziale. Swoją drogą muszę uważać na łąkowe zające ;) a skoro już o tym mowa, na końcu książki przedstawione są wszystkie niesamowite stworzenia, jakie spotykamy podczas lektury, z objaśnieniem i wizualizacją. Nie ma co ukrywać, że charakterystyczna kreska Marcina Minora nadaje temu wszystkiego dodatkowego glow, przez co ta niepozorna książeczka powinna lśnić jak diament i migać do Was z księgarskich półek. Gorąca polecajka, bo duet i treść na sześć!
IG @angelkubrick
Zasmucające są najnowsze wyniki badania LEGO Play Well 2022, które jasno pokazuje, że dzieci (uwzględniając w to nawet te w wieku przedszkolnym) spędzają ponad jedenaście godzin w sieci tygodniowo (średnio!), podczas gdy korzystniej dla zdrowia byłoby oddać te godziny zabawie lub innej czynności, dajmy na to czytaniu, albo co lepsza, czytaniu razem z rodzicem, co nie tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-05
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których wszystko, co inne, jest złe i do likwidacji. Los bywa jednak przewrotny i na jego drodze staje młoda wojowniczka o pięknym imieniu Wish. Teoretycznie powinni się zwalczać, jednak czy dzieci koniecznie muszą postępować według reguł narzucanych przez dorosłych? Czy wzajemna nienawiść jest czymś wartym przenoszenia jej na kolejne pokolenia? Xar i Wish udowadniają, że opłaca się przełamywać schematy.
Książka „Wojowniczy i Czarodzieje” ukazała dwa lata temu, i tyle czasu mali czytelnicy czekali na kolejną część, która wyszła w czerwcu tego roku, i nosi tytuł „Drugie starcie z Wiedźmami”. Obie książki mają ujednoliconą szatę graficzną, a wnętrza wypełniają dziesiątki klimatycznych rysunków, popełnionych przez samą autorkę, którą dorośli mogą kojarzyć z kina, albowiem to właśnie na podstawie jej książek powstała seria „Jak wytresować smoka”. Nie wiem, jak Wasi znajomi, ale moi oszaleli na punkcie Czkawki i Szczerbatka, dając na Filmwebie niemal same dziewiątki :D Dajcie mi teraz wiarę, że opowieść o Wojownikach, Czarodziejach i Wiedźmach jest równie zabawna i mądra, i może stanowić wspaniałą lekturę dla Waszych dzieciaków (wiek 8-13), a dla dorosłych pretekst do zastanowienia się nad rodzicielstwem, bo choć trudno być idealnym rodzicem, można się przynajmniej postarać, nie powielając błędów książkowych bohaterów. Dobry zestaw na wakacje, polecam!
IG @angelkubrick
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których...
2022-07-05
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których wszystko, co inne, jest złe i do likwidacji. Los bywa jednak przewrotny i na jego drodze staje młoda wojowniczka o pięknym imieniu Wish. Teoretycznie powinni się zwalczać, jednak czy dzieci koniecznie muszą postępować według reguł narzucanych przez dorosłych? Czy wzajemna nienawiść jest czymś wartym przenoszenia jej na kolejne pokolenia? Xar i Wish udowadniają, że opłaca się przełamywać schematy.
Książka „Wojowniczy i Czarodzieje” ukazała dwa lata temu, i tyle czasu mali czytelnicy czekali na kolejną część, która wyszła w czerwcu tego roku, i nosi tytuł „Drugie starcie z Wiedźmami”. Obie książki mają ujednoliconą szatę graficzną, a wnętrza wypełniają dziesiątki klimatycznych rysunków, popełnionych przez samą autorkę, którą dorośli mogą kojarzyć z kina, albowiem to właśnie na podstawie jej książek powstała seria „Jak wytresować smoka”. Nie wiem, jak Wasi znajomi, ale moi oszaleli na punkcie Czkawki i Szczerbatka, dając na Filmwebie niemal same dziewiątki :D Dajcie mi teraz wiarę, że opowieść o Wojownikach, Czarodziejach i Wiedźmach jest równie zabawna i mądra, i może stanowić wspaniałą lekturę dla Waszych dzieciaków (wiek 8-13), a dla dorosłych pretekst do zastanowienia się nad rodzicielstwem, bo choć trudno być idealnym rodzicem, można się przynajmniej postarać, nie powielając błędów książkowych bohaterów. Dobry zestaw na wakacje, polecam!
IG @angelkubrick
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których...
2022-05-24
Orson w cichym zawstydzeniu oznajmia bliskim, że nie zamierza odprawić swojego rytuału. Rodzina szykująca się na najważniejszą uroczystość w całym życiu wujka, odczuwa coraz większą konsternację, a nawet złość. Tymczasem ten w najlepsze przesiaduje w parku, czerpiąc przyjemność z trzymanego w gołych dłoniach ciepłego, papierowego kubka z kawą. Celebruje chwilę. W świecie równoległym rządzą kobiety. Mężczyźni trzymani są w menażeriach na wypadek awarii urządzeń sztucznego zapładniania. Pragnienie bycia matką to drogie marzenie. Na szczęście można kupić godzinę miłości z facetem. Kolejny świat bombarduje nazwami znanych marek, każda z nich może być sponsorem wesela, bo to coś, na co normalnie nie można sobie pozwolić. Jaką cenę płaci się za podpisanie cyrografu? Jak żyć z zaprogramowanym mózgiem? Pytania, setki pytań ciśnie się na usta po skończeniu opowiadań młodego, amerykańskiego pisarza, Matthew Bakera.
„Odwiedź nas w Ameryce” zaskoczyło mnie pomysłem, konstrukcją, mieszanką gatunkową a przede wszystkim dobrym pisarstwem. Przyznam szczerze, że po lekturze pierwszego opowiadania zupełnie nie zaiskrzyło, natomiast przy każdym kolejnym miałam coraz większe oczy i coraz głośniej mówiłam „wow, to było dobre, naprawdę bardzo dobre!” Tak równego poziomu opowiadań dawno nie spotkałam. Najfajniejsze było to, że zupełnie nie miałam pojęcia, w którą stronę zmierzy autor, żeby mnie zaskoczyć, tymczasem on to robił ZA KAŻDYM RAZEM!
Pod satyrą i absolutną abstrakcyjnością tych historii kryje się prawdziwy obraz Ameryki, z wszystkimi jej ułomnościami, problemami i hypem wokół godnego życia, cokolwiek ta definicja oznacza. Nie pozwólcie sobie na przeoczenie tak dobrej książki!
IG @angelkubrick
Orson w cichym zawstydzeniu oznajmia bliskim, że nie zamierza odprawić swojego rytuału. Rodzina szykująca się na najważniejszą uroczystość w całym życiu wujka, odczuwa coraz większą konsternację, a nawet złość. Tymczasem ten w najlepsze przesiaduje w parku, czerpiąc przyjemność z trzymanego w gołych dłoniach ciepłego, papierowego kubka z kawą. Celebruje chwilę. W świecie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-07
Gaja Grzegorzewska, autorka kryminałów, które przyniosły jej Nagrodę Wielkiego Kalibru, postanowiła zmienić kurs i odważnie wystrzeliła w kosmos! Można powiedzieć, że „Selkis” to jej debiut gatunkowy, prawdziwa space opera, w której znajdziemy wątek kryminalny, romans, masową zagładę i początek nowej władzy, do której drogę elegancko wyłożono międzygatunkowymi trupami.
Jak przedstawia się fabuła? Próti Mitéra Gi zamieszkiwana niegdyś przez ludzi przestała istnieć. Doszczętnie wyniszczona została porzucona. Nowy układ reprezentuje obecnie Konsorcjum Handlowe oraz Zjednoczony Sojusz Układu. Wszelkiego rodzaju bunty są brutalnie tłumione. Pragnienie autonomii gasi dyrektywa 221, pozwalająca zabijać ze szczególnym okrucieństwem. Odmienności rasowe są neutralizowane niemal siłą, a kto nie podda się uczłowieczeniu, kończy żywot w kopalniach, w których przeżywa się najwyżej jeden obrót. Selkis jako Scorp żyje tam już obrotów pięćdziesiąt. Jest wyjątkowa i to w końcu zmienia jej żywot. Jej los połączy się z dwoma innymi postaciami. Jedna z nich to postawny żołnierz, humanoid, w przeszłości wykorzystywany do zabaw cielesnych, druga zaś to stara kobieta, doktor Kruger. Oboje chcą chronić Scorpa, a każde z innego powodu. Walka o wolność będzie ciężka i długa. Kto ostatecznie przetrwa na Starcastle?
Nie będę ukrywać, że ta kobieca wersja science fiction odpowiada mi o wiele bardziej, niż czytana ostatnimi czasy "Dzika karta" Michała Cholewy. „Selkis” jest absolutnie wciągająca i gdyby nie momenty, w których musiałam wykonać czynności podtrzymujące życie, czytałabym bez przerwy. Idealne wyważenie proporcji między opisami brutalnej rzeczywistości a wątkami miłosnymi, jest klaustrofobicznie, parno i duszno. Bardzo ciekawy dobór postaci i ich wzajemne relacje, pełne przeróżnych emocji. Świetne podjęte tematy norm, lojalności, moralności, samoświadomości czy wolności. Jeśli szukacie książki, która pozwoli Wam oderwać się na moment od życia, to „Selkis” będzie świetnym wyborem.
IG @angelkubrick
Gaja Grzegorzewska, autorka kryminałów, które przyniosły jej Nagrodę Wielkiego Kalibru, postanowiła zmienić kurs i odważnie wystrzeliła w kosmos! Można powiedzieć, że „Selkis” to jej debiut gatunkowy, prawdziwa space opera, w której znajdziemy wątek kryminalny, romans, masową zagładę i początek nowej władzy, do której drogę elegancko wyłożono międzygatunkowymi trupami.
Jak...
2022-01-22
Czasem jest tak, że chociaż bardzo się staramy, życie gra nam na nosie, co rusz rzucając kłody pod nogi. Nie inaczej jest z głównym bohaterem polskiej powieści graficznej "Pan Żarówka". Na wstępie zaznaczam, że opowieść to dość specyficzna. Klimat surowego PRLu podlewany sosem abstrakcji, surrealizmu i absurdu, w tym wszystkim toczy się życie robotniczego małżeństwa oraz ich dziecka, klasyczne 2+1 + szara rzeczywistość.
Wszystko zmienia się, kiedy ojciec ulega wypadkowi. Udaje mu się przeżyć, ale jakie to życie, kiedy nie można nic zrobić? Na polu bitwy zostaje zapracowana matka oraz dziecko, niestety także i ona, na skutek nadmiaru obowiązków, traci zdrowie i do końca życia pozostanie osobą z niepełnosprawnością. Pewnemu uszkodzeniu ciała ulega również syn, który nabywa niespotykanych nigdzie indziej umiejętności.
Dojrzewanie z rodzicami wymagającymi stałej opieki jest piekielnie trudne, do tego dochodzi samotność, walka z własnymi kompleksami, próba dostosowania się do otoczenia, szukanie celu przeplatane z wątpliwościami, wszystko to jest obrazem, jaki serwuje czytelnikowi autor w swoim debiutanckim komiksie. Moim zdaniem bardzo udanym. Sama bryła tej opowieści jest już pewną metaforą. Kiedy będziecie trzymać ją w ręce, zrozumiecie...
IG @angelkubrick
Czasem jest tak, że chociaż bardzo się staramy, życie gra nam na nosie, co rusz rzucając kłody pod nogi. Nie inaczej jest z głównym bohaterem polskiej powieści graficznej "Pan Żarówka". Na wstępie zaznaczam, że opowieść to dość specyficzna. Klimat surowego PRLu podlewany sosem abstrakcji, surrealizmu i absurdu, w tym wszystkim toczy się życie robotniczego małżeństwa oraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-10
Zaskakujący koniec "Outpostu" zostawia czytelnika z wielkim znakiem zapytania. Zapomnijcie, że początek drugiej części zaspokoi Waszą ciekawość :) Autor przenosi nas do Jego Cesarskiej Wysokości Imperatora i Samodzierżcy Moskiewskiej, Arkadija Michajłowicza. Sale kremlowskie ociekają złotem, zwykłemu człowiekowi zapiera dech w piersiach. Nie inaczej jest z Lisicynem, skromnym żołnierzem, przed którym los kreśli właśnie misję życia. Osobista relacja z buntowniczego Jarosława, oto zadanie, które Car przekazuje mu osobiście. Przekonany o spisku, chce znać prawdę. Pytanie tylko, którą?
Nowi bohaterowie łączą swoje drogi ze starymi, krok po kroku odkrywają świat, którym rządzi szaleństwo. Podróż pochłania kolejne ofiary. Kto z tej misji wróci cało i zdrowo, a może tylko cało?
"Outpost 2" wciągnął mnie na dwa kolejne wieczory. Zaskakujące zwroty fabuły sprawiają, że książki nie chce się odkładać. Autor perfekcyjnie oddał ducha Rosji, która bez względu na koszty ma tylko jeden cel. Chce być Wielka i Niepokonana. Dysproporcja klasowa, gigantyczne zakłamania w przekazie informacji, bezpardonowe odcinanie się od problemów, fałszowanie rzeczywistości, to tematy, które porusza Glukhovsky i tylko zastanawiałam się momentami, zaraz, zaraz, o czym ja tak naprawdę czytam? Fikcja to czy rzeczywistość, czy tam Ład? Fundamentalne pytanie brzmi: "Lepszy zły pokój czy dobra wojna?".
IG @angelkubrick
Zaskakujący koniec "Outpostu" zostawia czytelnika z wielkim znakiem zapytania. Zapomnijcie, że początek drugiej części zaspokoi Waszą ciekawość :) Autor przenosi nas do Jego Cesarskiej Wysokości Imperatora i Samodzierżcy Moskiewskiej, Arkadija Michajłowicza. Sale kremlowskie ociekają złotem, zwykłemu człowiekowi zapiera dech w piersiach. Nie inaczej jest z Lisicynem,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-08
Takiej zimy jak we Wrocławiu miało nie być, jak zwykle założenia naukowców nie do końca się sprawdziły. Miliony istnień unicestwiła broń biologiczno-chemiczna, przy życiu pozostała garstka ludzi i istnienia, które narodziła nowa rzeczywistość. Zarażeni to genetycznie zmienieni ludzie, którzy żywią się żywym mięsem i trupami. W niepozornej piwnicy ukrywa się rodzina, Marek, Kasia i ich córka Julia. Żyją tak już 8 lat. Zdobywanie pożywienia jest coraz trudniejsze, zwłaszcza że niekiedy mrozy sięgają -40°C. Trzeba jeść, żeby przeżyć. Kłopoty zaczynają się wówczas, kiedy dziewczynka zaczyna chorować. Marek wyrusza na wyprawę, która odmieni ich dotychczasową egzystencję. Zarażeni zaczynają formułować stada, wspólne polowania stają się łatwiejsze. Na dodatek po latach srogich zim klimat powoli zaczyna się zmieniać. Ocieplenie sprzyja ewolucji, a ta sprzyja prokreacji. Czy człowiek w nierównej walce z bestiami jest w stanie coś ugrać? Czy bohaterowie tej postapokaliptycznej powieści uratują po raz kolejny swoje życie?
Historię w audiobooku czyta Andrzej Ferenc i jeżeli tekst dla starych wyjadaczy posapo jest zbyt "zwyczajny" to lektor czyni magię, bo ja nie mogłam się oderwać od telefonu. Polecam serdecznie. "Horda" dostępna między innymi na BookBeat (okres próbny wynosi tam 2 tygodnie).
IG @angelkubrick
Takiej zimy jak we Wrocławiu miało nie być, jak zwykle założenia naukowców nie do końca się sprawdziły. Miliony istnień unicestwiła broń biologiczno-chemiczna, przy życiu pozostała garstka ludzi i istnienia, które narodziła nowa rzeczywistość. Zarażeni to genetycznie zmienieni ludzie, którzy żywią się żywym mięsem i trupami. W niepozornej piwnicy ukrywa się rodzina, Marek,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-12
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony bez trudu na powrót siały zniszczenie. Nocą zabijały każdą żywą istotę, szczególnie lubując się w ludzkiej krwi. Sioła i Wolne Miasta chroniły magiczne znaki, mimo to ludzie drżeli z obawy każdej nocy, egzystując w narastających paroksyzmach strachu, który zakorzenił się w ich umysłach na stałe. I tu zaczyna się opowieść o młodym pokoleniu, które ma dość niepewności, uciekania, walki o życie noc w noc, które nie godzi się na śmierć bliskich, na milczącą zgodę na przemoc. "Malowany człowiek" Petera V. Bretta odkrywa przed czytelnikiem nowy, fantastyczny świat, w którym wojna dobra ze złem to tylko przykrywka.
Arlen, Leesha i Rojer to trzon opowieści. Towarzyszymy im od czasów dzieciństwa do wczesnej młodości, kiedy to po latach terminowania bądź samodzielnej nauki, uzbrojeni w życiowe doświadczenie, spotykają się na osi czasu w momencie, kiedy każde z nich potrzebuje umiejętności i wsparcia drugiej osoby. Wspólna walka Naznaczonego, Zielarki i Minstrela dopiero się zacznie, bo Cykl Demoniczny ma aż 5 ksiąg (jeśli wszystkie będą wydane w ten sam sposób, czyli po dwa tomy w jednym).
Pod płaszczem gatunkowym Brett przemyca wiele problemów współczesnego świata. Nierówność społeczna, wykorzystywanie kobiet, stygmatyzowanie każdej cielesnej odmienności, to tylko niewielka część całej układanki, którą kawałek po kawałku odkrywa przed nami autor. Jak każde POZNANIE wymaga to czasu i cierpliwości, jednak czy nie na tym polega zabawa? Jeśli zaś chodzi o kreacje bohaterów, moim faworytem jest stara Zielarka Bruna, która świętą księgę KANONU określiła jasno i dosadnie — księga spisana przez mężczyzn, którzy nie poświęcili ani jednej myśli prawdziwej doli kobiety. Coś Wam to mówi? ;)
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-11
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony bez trudu na powrót siały zniszczenie. Nocą zabijały każdą żywą istotę, szczególnie lubując się w ludzkiej krwi. Sioła i Wolne Miasta chroniły magiczne znaki, mimo to ludzie drżeli z obawy każdej nocy, egzystując w narastających paroksyzmach strachu, który zakorzenił się w ich umysłach na stałe. I tu zaczyna się opowieść o młodym pokoleniu, które ma dość niepewności, uciekania, walki o życie noc w noc, które nie godzi się na śmierć bliskich, na milczącą zgodę na przemoc. "Malowany człowiek" Petera V. Bretta odkrywa przed czytelnikiem nowy, fantastyczny świat, w którym wojna dobra ze złem to tylko przykrywka.
Arlen, Leesha i Rojer to trzon opowieści. Towarzyszymy im od czasów dzieciństwa do wczesnej młodości, kiedy to po latach terminowania bądź samodzielnej nauki, uzbrojeni w życiowe doświadczenie, spotykają się na osi czasu w momencie, kiedy każde z nich potrzebuje umiejętności i wsparcia drugiej osoby. Wspólna walka Naznaczonego, Zielarki i Minstrela dopiero się zacznie, bo Cykl Demoniczny ma aż 5 ksiąg (jeśli wszystkie będą wydane w ten sam sposób, czyli po dwa tomy w jednym).
Pod płaszczem gatunkowym Brett przemyca wiele problemów współczesnego świata. Nierówność społeczna, wykorzystywanie kobiet, stygmatyzowanie każdej cielesnej odmienności, to tylko niewielka część całej układanki, którą kawałek po kawałku odkrywa przed nami autor. Jak każde POZNANIE wymaga to czasu i cierpliwości, jednak czy nie na tym polega zabawa? Jeśli zaś chodzi o kreacje bohaterów, moim faworytem jest stara Zielarka Bruna, która świętą księgę KANONU określiła jasno i dosadnie — księga spisana przez mężczyzn, którzy nie poświęcili ani jednej myśli prawdziwej doli kobiety. Coś Wam to mówi? ;)
@angelkubrick
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-30
Teraz wszystkie mamy, które nałogowo pochłaniały serię "Kwiat Paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk, kupują swoim pociechom "Tajemnicę domu w Bielinach", która tworzy nowy cykl, jakim jest "Klub Kwiatu Paproci", pięknie wydaną przez Wydawnictwo WILGA (szacun za twardą oprawę) :)
Bohaterami tej opowieści jest czwórka dzieciaków, Dąbrówka, Tosia, Leszek i Bogusia, ich mama Kasia, tata Sławek, pies Wafel i ciocia Mirka. Niestety w życiu nie wszystko układa się jak w bajkach. Rodzice rozstają się i cała ferajna, oprócz taty, wyjeżdża na wieś. W Bielinach mieszka stara ciotka, cierpiąca na pewną przypadłość. Ma duży dom, w którym zamieszkuje ktoś jeszcze... Autorka już na samym wstępie zaznacza, że jej współczesność jest nieco inna niż za oknem. Polska to nie Polska, a mieszkańcy kraju wciąż wierzą w starosłowiańskich bogów, co za tym idzie, wierzą też we wszystkie stworzenia, które dzieci znajdują później w tajemniczej księdze, zwanej Bestiariuszem. Jedno z tych magicznych stworów będzie srogo mieszało w życiu całej rodziny.
Autorka przemyca w treści dwa trudne tematy, trwałe rozstanie rodziców oraz chorobę Alzheimera, z którą muszą zmierzyć się mieszkańcy domu. Cierpliwość i zrozumienie staje się kluczowe w obu przypadkach. "Tajemnica domu w Bielinach" to świetnie napisana książka, którą młodszym dzieciom można czytać na głos a starszym podrzucić jako prezent. Wydawca zapowiedział już tom drugi :)
IG @angelkubrick
Teraz wszystkie mamy, które nałogowo pochłaniały serię "Kwiat Paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk, kupują swoim pociechom "Tajemnicę domu w Bielinach", która tworzy nowy cykl, jakim jest "Klub Kwiatu Paproci", pięknie wydaną przez Wydawnictwo WILGA (szacun za twardą oprawę) :)
Bohaterami tej opowieści jest czwórka dzieciaków, Dąbrówka, Tosia, Leszek i Bogusia, ich mama...
2021-11-24
Fani uniwersum World of Warcraft już mogą pisać list do świętego Mikołaja, bo w końcu ukazała się trzecia księga ogromnej kroniki WoW. Podobnie jak poprzednie zachwyca wydaniem. Duży format, gruby, kredowy papier a na nim genialne ilustracje i mapy, które oszałamiają kolorem (na zdjęciach nałożony jest filtr, nie oddaje on intensywności każdej z pokazanych prac).
Na wstępie znajdziemy przypomnienie początków uniwersum, krótko i na temat. Kolejne karty to fabularna, liniowa opowieść historii RTS Warcraft III wraz z dodatkami, dodać jednak należy, że historia nie skupia się tylko na grze, czerpie też z książek oraz komiksów. Grafiki autorstwa Petera Lee, Emily Chen, Stantona Fenga i wielu innych artystów uzupełniają i pogłębiają wrażenia podczas lektury. Tom kończy opis kataklizmu i unicestwienia Deathwinga.
„Kronika. Tom III” to skarbnica nieujawnionej dotąd wiedzy o postaciach i wydarzeniach, które ukształtowały najnowszą historię uniwersum Warcrafta. Aby w pełni docenić przedstawiony tu świat, warto zapoznać się z poprzednimi tomami. Każdy fan gry będzie zachwycony tą wyjątkową księgą.
IG @angelkubrick
Fani uniwersum World of Warcraft już mogą pisać list do świętego Mikołaja, bo w końcu ukazała się trzecia księga ogromnej kroniki WoW. Podobnie jak poprzednie zachwyca wydaniem. Duży format, gruby, kredowy papier a na nim genialne ilustracje i mapy, które oszałamiają kolorem (na zdjęciach nałożony jest filtr, nie oddaje on intensywności każdej z pokazanych prac).
Na...
Wiecie, dlaczego warto sięgać po pisarzy z własnego regionu? Bo nie ma opcji, żeby nie korzystali oni z czegoś, co jest z tym regionem związane, a jeszcze nie spotkałam osoby, która nie poczułaby cienia ekscytacji, czytając w książce o swoim mieście. Dlatego też z radością wypożyczyłam sobie drugą część cyklu o przemyskiej gemmie — bezcennym tysiącletnim artefakcie — wokół którego Stefan Darda stworzył całkiem ciekawą historię. „Druga gemma” zaowocowała moją wyprawą do Przemyskiej Biblioteki Publicznej po najstarszą publikację Stefana Grabińskiego.
„Demon ruchu” to niewielkich rozmiarów książka wydana w roku 1919, która skrywa w sobie nadzwyczaj ciekawe nowele fantastyczne, solidnie podszyte nutami grozy, krążące wokół tematyki kolejowej. Mamy tu na przykład maleńką stacyjkę, w przestrzeni której żyją sobie wspominki. Niewidoczne dla ludzkiego oka, wałęsają się pomiędzy ścianami. Są zjawy, takie jak Smoluch, którego ujrzenie zwiastuje katastrofę. Pasażerowie, którzy utknęli na trasie i odbywają podróż, która nigdy się nie kończy. Grabiński nie boi się fantazjować nawet na temat przyszłości, jest więc nowela dotycząca nowoczesnej stacji, warto sprawdzić, jak bardzo się pomylił, o ile w ogóle :)
W tym wszystkim istnieją też wspaniałe zdania i pięknie połączone SŁOWA, dajmy na to: „Niestety los przykuł go do zielonego stolika i związał SZPAGATEM NUDY ze stosami zapylonych aktów i papierów”. W tekstach znajdują się też wyrazy, które dziś piszemy zupełnie inaczej. Za przykład niech posłuży termin „wytłómaczyć” str. 95 i niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego wówczas stosowane było takie „ó”? :)
A już w ogóle perełką na torcie jest przedmowa pana Józefa Jedlicza. Wysublimowana wypowiedź nie tylko na temat Grabińskiego, ale też kondycji polskiej fantastyki. I znów słowa, które czarują, dajmy na to „aromat suggestji”, no kocham. Albo zapożyczenia, np.: „Grabiński spełnia rolę i misję pioniera nowego genre`u”. Kto dziś tak pięknie pisze? Sprawdzajcie w swoich bibliotekach daty wydań książek, które pożyczacie, te stare kryją w sobie wiele niespodzianek :)
IG @angelkubrick
Wiecie, dlaczego warto sięgać po pisarzy z własnego regionu? Bo nie ma opcji, żeby nie korzystali oni z czegoś, co jest z tym regionem związane, a jeszcze nie spotkałam osoby, która nie poczułaby cienia ekscytacji, czytając w książce o swoim mieście. Dlatego też z radością wypożyczyłam sobie drugą część cyklu o przemyskiej gemmie — bezcennym tysiącletnim artefakcie — wokół...
więcej Pokaż mimo to