-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2023
2014-08-07
2014-03-06
Anna Ficner-Ogonowska - jest nauczycielką, Alibi na szczęście to jej debiutancka powieść, napisana „do szuflady”. Na szczęście mąż pani Anny potajemnie wysłał książkę do wydawnictwa, a ta bardzo szybko podbiła serca czytelników.
Pewnego sierpniowego dnia Hania, główna bohaterka powieści, straciła wszystko. Jej dotąd szczęśliwe i poukładane życie z dnia na dzień zmieniło się w smutną wegetację. Jedyną osobą, na którą zawsze może liczyć jest Dominika, przyjaciółka bliska jej sercu jak siostra. Gdyby nie jej nie pomoc i wsparcie, Hanka pewnie już dawno by się poddała, a tak jakimś cudem znajduje w sobie codziennie siłę, by wstać z łóżka i jakoś przeżyć kolejny dzień.
Nieoczekiwanie w życiu naszej bohaterki pojawia się młody i ambitny architekt Mikołaj. Hania jednak jeszcze nie uporała się z bolesną przeszłością i boi się zaangażować. Nie wierzy, że może być jeszcze kiedyś szczęśliwa, a rodzące się powoli w jej sercu uczucie paraliżuje ją i powoduje wyrzuty sumienia. Na szczęście Mikołaj postanawia walczyć o tą miłość za nich dwoje. Czy jednak starczy mu determinacji? I czy Hania będzie potrafiła zostawić za sobą traumatyczne wspominania i ruszyć do przodu? O tym musicie się już sami przekonać.
Alibi na szczęście to wzruszająca, pełna nadziei i ciepła opowieść o miłości i przyjaźni. O tym, że bolesne wspomnienia da się z czasem oswoić, a droga do szczęścia nie zawsze jest łatwa. Nie możemy jednak pozwolić, by strach odebrał nam szansę na lepsze życie. Czasami musimy zmierzyć się z własnymi lękami i z odwagą spojrzeć w przyszłość, a los pewnie jeszcze nie jeden raz pozytywnie nas zaskoczy.
Przyznam, że podchodziłam do tej powieści z dużym dystansem i nie miałam w stosunku do niej zbyt dużych oczekiwań. Po prostu miałam akurat ochotę na jakąś romantyczną historię, a Alibi na szczęście było pod ręką. Przerażała mnie trochę objętość. Bałam się też, że całość może okazać się zbyt przesłodzona, jak często zdarza się w tego typu powieściach, ale na szczęście wszelkie moje obawy okazały się bezpodstawne.
Przede wszystkim na uwagę zasługują bohaterowie. Moim zdaniem są mistrzowsko wykreowani, barwni i wyraziści. Nie ma tu zbędnych postaci, odniosłam wrażenie, że każda jest dopracowana, przemyślana i stanowi idealne dopełnienia fabuły. Pokochałam szaloną i bezpośrednią Dominikę, a jej energia i dobry humor udzieliły się także i mnie. Polubiłam mamę Mikołaja i uległam czarowi pani Irenki. Trochę słabiej wypadła w moich oczach Hania i jej zbytnio wyidealizowany ukochany, ale nie można przecież pałać sympatią do każdego. Autorka ma talent jeśli chodzi o tworzenie klimatu w powieści, potrafi też doskonale wpływać na zmysły odbiorcy. Czytając na przykład fragmenty dotyczące pani Irenki niemal czułam na sobie jej mądry wzrok i wdychałam smakowite zapachy płynące z jej kuchni. Teraz doceniam również objętość powieści. Nigdy nie podobało mi się, kiedy bohaterowie po kilku stronach padali sobie w objęcia, po to by po kilku kolejnych przysięgać sobie miłość aż po grób. Tutaj tak nie jest. Akcja rozwija się powoli i w tym przypadku jest to duży plus. Jedyne, co mi przeszkadzało podczas czytania, to zbyt mała czcionka, od której bardzo męczy się wzrok, ale i do tego udało mi się przyzwyczaić.
Podsumowując, Alibi na szczęście to jedna z lepszych książek o miłości jakie czytałam. Pomimo kilku wad - wyidealizowani bohaterowie, szablonowość, jest w tej historii coś magicznego, co nie pozwala się od niej oderwać i cieszę się, że druga część już czeka na półce.
Anna Ficner-Ogonowska - jest nauczycielką, Alibi na szczęście to jej debiutancka powieść, napisana „do szuflady”. Na szczęście mąż pani Anny potajemnie wysłał książkę do wydawnictwa, a ta bardzo szybko podbiła serca czytelników.
Pewnego sierpniowego dnia Hania, główna bohaterka powieści, straciła wszystko. Jej dotąd szczęśliwe i poukładane życie z dnia na dzień zmieniło...
2014-03-14
Kilka dni temu skończyłam czytać Alibi na szczęście - debiutancką powieść Anny Ficner-Ogonowskiej i historia Mikołaja i Hanki wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu postanowiłam zabrać się za kontynuację, czyli Krok do szczęścia.
Powieść rozpoczyna się dokładnie w miejscu zakończenia poprzedniej części. Wydaje się, że starania Mikołaja w końcu przyniosły oczekiwany skutek i coś w jego relacji z Hanką wreszcie się ruszyło. Niestety są to tylko pozory. Dziewczyna nie jest w stanie otworzyć się na miłość, gdyż ciągle rozpamiętuje tragiczne wydarzenia sprzed dwóch lat. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jeśli nie upora się z demonami przeszłości, nigdy nie będzie mogła ruszyć dalej. Czy jednak starczy jej odwagi i siły, żeby rozliczyć się z przeszłością i dać sobie szansę na szczęście? Czy Mikołaj nadal z taką determinacją będzie walczył o uczucie ukochanej?
Tymczasem trwają przygotowania do ślubu Dominiki i Przemka. W Hance na nowo odżywają wspomnienia, które do tej pory wypierała ze swojego umysłu. Na szczęście w tych trudnych dla siebie chwilach może liczyć na wsparcie ze strony bliskich jej osób. To wsparcie jest jej potrzebne tym bardziej, że nieoczekiwanie na światło dzienne wychodzi pewna rodzinna tajemnica. Czy w całym tym zamieszaniu Hania w końcu odnajdzie własne szczęście?
Krok do szczęścia to mądra, pełna ciepła i wzruszeń kontynuacja losów bohaterów poznanych w poprzedniej części. Autorce udało się utrzymać poziom. Powieść jest nieco krótsza niż Alibi na szczęście, ale akcja rozkręca się o wiele szybciej i mam wrażenie, że więcej się tu dzieje. Poznajemy nowe i zaskakujące fakty z przeszłości naszych bohaterek. Szybciej też rozwija się relacja między Hanką a Mikołajem, chociaż w dalszym ciągu los stawia im na drodze liczne przeszkody. Nadal moją ulubioną bohaterką jest szalona i pełna życia Dominika. Większą sympatią zaczęłam darzyć Mikołaja, który nie jest już taki wyidealizowany i w końcu zaczął działać, a nie tylko biernie czekać na to, co się wydarzy. Jeśli chodzi o panią Irenkę, to chociaż nie mogę odmówić jej ogromnej życiowej mądrości i ciepła, to tym razem przesadziła trochę z tym swoim „Hanuś”. Nadmierne używanie tego zdrobnienia powoli zaczęło doprowadzać mnie do szału i miałam ochotę jak najszybciej przeskoczyć fragmenty zawiązane z tą postacią. Co do Hanki, to chyba nic się nie zmieniło - raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły :)
Na koniec pozostaje mi jedynie przyznać, że z wielką chęcią zabiorę się za następną część i liczę na to, że i tym razem autorka mnie nie zawiedzie.
Kilka dni temu skończyłam czytać Alibi na szczęście - debiutancką powieść Anny Ficner-Ogonowskiej i historia Mikołaja i Hanki wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu postanowiłam zabrać się za kontynuację, czyli Krok do szczęścia.
Powieść rozpoczyna się dokładnie w miejscu zakończenia poprzedniej części. Wydaje się, że starania Mikołaja w końcu przyniosły oczekiwany...
Gdzieś na południu Indii rozciąga się niezwykle malownicza kraina zwana Kodagu. Eukaliptusy, sandałowce, palisandry i falujące na wietrze bambusy porastają jej północną część - tą bardziej cywilizowaną, z rozsianymi tu i ówdzie plantacjami kawy. Po drugiej stronie, u podnóża gór krajobraz wypełnia dzika i niebezpieczna dżungla. W niektórych miejscach jednak las wykarczowano i pojawiły się tam skupiska pokrytych strzechą domów, tworzących niewielkie wioski. Właśnie w takim miejscu, pod koniec XIX wieku na świat przyszła maleńka Dewi.
Dewi, jako pierwsza dziewczynka od przeszło sześćdziesięciu lat urodzona w rodzinie Naćimandów, już od najmłodszych lat jest rozpieszczana i uwielbiana przez wszystkich domowników. Jej najlepszym przyjacielem jest Dewanna, osierocony i zamknięty w sobie chłopiec, którego rodzina Dewi wzięła pod swoją opiekę. Dzieci spędzają ze sobą każdą wolną chwilę i stają się nierozłączne. Ten czas beztroskiego dzieciństwa będą wspominać zawsze jako najlepsze lata swojego życia.
Dewi wyrasta na najpiękniejszą dziewczynę w okolicy. Jest niezwykle uparta, niezależna i rozpieszczona. Któregoś dnia bierze udział w uroczystości na cześć Maću, nieustraszonego pogromcy tygrysa. Ta chwila na zawsze ma odmienić jej życie. Choć Dewi jest jeszcze bardzo młoda obiecuje sobie, że jeśli ma zostać czyjąś żoną to tylko Maću, bo nigdy nikogo nie pokocha tak jak jego.
Tymczasem Dewanna, jako niezwykle utalentowany uczeń szkółki misyjnej, dostaje szansę kontynuowania nauki w szkole medycznej i opuszcza rodzinną wioskę. Pragnie zdobyć dyplom lekarza i zaimponować tym Dewi, którą od lat skrycie kocha. Niestety serce jego ukochanej należy do innego mężczyzny, a latami skrywana i tłumiona miłość Dewanny wkrótce doprowadzi do tragicznych wydarzeń…
Sarita Mandanna niespiesznie snuje opowieść, która rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Ciekawą fabułę przeplata barwnymi i szczegółowymi opisami przyrody, które stanowią wspaniałe tło dla tej porywającej sagi. Pisarka posługuje się bardzo obrazowym, plastycznym, miejscami nawet poetyckim językiem, który nie tylko idealnie opisuje bogactwo indyjskich krajobrazów, ale zaskakująco trafnie oddaje uczucia i namiętności targające bohaterami. Pomimo, że w niektórych miejscach opisy bujenaj roślinności Kodagu są naprawdę długie, zupełnie mi to nie przeszkadzało, miałam bowiem odczucie, że przyroda jest tu w pewnym sensie również bohaterem, a nie tylko dodatkiem, czy uzupełnieniem całości. Podobała mi się kreacja bohaterów, którzy nie byli jednowymiarowi, budzili we mnie skrajne emocje i nie dało się ich jednoznacznie sklasyfikować jako dobrych czy złych.
Powieść skłania do zastanowienia się nad ludzkim życiem. Nad tym, jak trudno jest przebaczyć i zapomnieć. Nie powinno się chować w sercu urazy, nawet jeśli zostało się bardzo skrzywdzonym, nie warto rozpamiętywać strat i porażek. Trwanie latami w rozpaczy rani nie tylko nas samych, ale też naszych bliskich. Może warto zaakceptować świat taki, jakim jest i spróbować odnaleźć w nim szczęście?
Tygrysie Wzgórza to urzekająca historia o sile przeznaczenia i wielkiej miłości. To magiczna i przejmująca saga o konsekwencjach ludzkich czynów, o trudnych wyborach, niespełnionych uczuciach i nieprzewidywalności losu. Do lektury zachęcam wszystkich, nawet tych, których niespecjalnie fascynują Indie. Gwarantuję, że powieść zachwyci was i porwie już od pierwszych stron.
Gdzieś na południu Indii rozciąga się niezwykle malownicza kraina zwana Kodagu. Eukaliptusy, sandałowce, palisandry i falujące na wietrze bambusy porastają jej północną część - tą bardziej cywilizowaną, z rozsianymi tu i ówdzie plantacjami kawy. Po drugiej stronie, u podnóża gór krajobraz wypełnia dzika i niebezpieczna dżungla. W niektórych miejscach jednak las wykarczowano...
więcej mniej Pokaż mimo to
Katarzyna Berenika Miszczuk – lekarka, absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Swoją pierwszą powieść zatytułowaną Wilk napisała w wieku piętnastu lat.
Pewnego dnia Julia budzi się w nieznanym miejscu i czuje się totalnie zagubiona. Nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Nie poznaje też własnego odbicia w lustrze i nie pamięta jak się nazywa. Z czasem dowiaduje się, że w pożarze straciła nie tylko dom, ale całą rodzinę. Jej jako jedynej udało się przeżyć, jednak na skutek odniesionego urazu straciła pamięć. Trafiła do ośrodka o nazwie Druga Szansa, który udziela pomocy osobom po wypadkach. Dziewczyna może tam liczyć na specjalistyczną pomoc i być może dzięki współpracy z terapeutką z czasem uda jej się odzyskać utracone wspomnienia.
Mijają dni, a Julia nadal niczego nie potrafi sobie przypomnieć. Mało tego – odnosi wrażenie, że terapeutka ją okłamuje. Na dodatek dziewczyna poznaje Adama, który również jest pacjentem Drugiej Szansy i tak jak ona uważa, że coś tu jest nie w porządku. Z pozoru wszystko wydaje się funkcjonować normalnie, jednak coraz częściej w ośrodku dzieją się dziwne, niewytłumaczalne rzeczy. Julia czuje się coraz bardziej nieswojo i podejrzewa, że coś z tym miejscem jest nie tak, ale czy uda jej się odkryć prawdę i odzyskać własne życie?
Mówiąc szczerze sięgając po Drugą Szansę zupełnie nie wiedziałam czego się mam spodziewać. Nie czytałam poprzednich powieści autorki i miałam cichą nadzieję, że to nasze „pierwsze spotkanie” będzie udane. I takie było. Przyznaję, że dawno żadna powieść tak mnie nie wciągnęła. Okładka sugerowała, że będzie to mroczna, niepokojąca historia i rzeczywiście już od pierwszych stron dałam się porwać tej niesamowitej atmosferze. Zagubienie i przerażenie głównej bohaterki udzielało się także i mnie. Były momenty, że naprawdę trochę się bałam, także ogromny plus dla autorki za umiejętność budowania odpowiedniego klimatu. Muszę też wspomnieć o pełnym niedopowiedzeń zakończeniu książki, które pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań i wątpliwości. Nic nie zostaje wyjaśnione wprost i pozostajemy z uczuciem niedosytu. Jak dla mnie zakończenie idealne, zwłaszcza w przypadku tej historii.
Słabą stroną tej powieści są moim zdaniem bohaterowie – zbyt płascy, jednowymiarowi. Pani Katarzyna posługuje się prostym, łatwym w odbiorze językiem. Zdanie są krótkie i zwięzłe, dzięki czemu całość czyta się bardzo szybko, ale wydaje mi się, że autorka mogła trochę bardziej popracować nad kreacją bohaterów, rozbudować opisy i wtedy naprawdę nie byłoby się do czego przyczepić.
Niektórzy zarzucają tej powieści przewidywalność. „Starych wyjadaczy” faktycznie pewnie nic tutaj nie zaskoczy. Sama bardzo szybko domyśliłam się (przynajmniej w pewnym stopniu) o co chodzi. Ale wiem, że jeśli ktoś nie czytał niczego podobnego, to książka zrobi na nim duże wrażenie. I właśnie takim osobom polecam ją najbardziej.
Katarzyna Berenika Miszczuk – lekarka, absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Swoją pierwszą powieść zatytułowaną Wilk napisała w wieku piętnastu lat.
Pewnego dnia Julia budzi się w nieznanym miejscu i czuje się totalnie zagubiona. Nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Nie poznaje też własnego odbicia w lustrze i nie pamięta jak się nazywa. Z czasem dowiaduje...
Lisa Genova - amerykańska autorka oraz doktor nauk medycznych w dziedzinie neurobiologii, Motyl to jej debiutancka powieść.
Ile razy przeglądając stare fotografie przywoływaliście w pamięci zdarzenia na nich uwiecznione? Czy znacie to uczucie, kiedy patrzycie w oczy bliskiej osoby i przypominacie sobie najpiękniejsze wspólnie spędzone chwile? Ile razy zdarzało wam się wracać po długim czasie w rodzinne strony i czuć się tak jakbyście wcale stamtąd nie wyjeżdżali? Wydaje się, że takie wrażenia są całkowicie naturalne, ale tak naprawdę to informacje zapisane w naszym umyśle dają nam dostęp do tego typu doznań. Co jednak w przypadku, kiedy z każdym dniem nasza pamięć zaczyna nas coraz bardziej zawodzić?
Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Alice Howland, główna bohaterka powieści. Ma pięćdziesiąt lat i czuje się spełniona. Wykłada psychologię na Harvardzie i jest światowej sławy ekspertem w dziedzinie lingwistyki. Prywatnie natomiast jest matką trójki dorosłych już dzieci i żoną odnoszącego sukcesy naukowca. Jest zadowolona ze swojego życia i dumna, że ciężką pracą udało jej się osiągnąć tak wiele. Niestety coraz częściej zdarza się jej zapominać o różnych sprawach. Początkowo tłumaczy to sobie brakiem snu i przepracowaniem. Kiedy jednak któregoś dnia traci orientację w okolicy, którą od lat doskonale zna, decyduje się na wizytę u lekarza. Diagnoza brzmi jak wyrok: Alzheimer o wczesnym początku. Postępująca demencja powoli pozbawia Alice tożsamości i wywraca jej życie do góry nogami. Nasza bohaterka będzie musiała przewartościować swoje życie i nauczyć się żyć każdą chwilą, jaka jej została, póki nie zniknie w otchłani niepamięci.
Motyl to niezwykle wiarygodna i przejmująca historia kobiety, u której zdiagnozowano Alzheimera o wczesnym początku. Jak się okazuje choroba ta nie dotyczy jedynie osób w podeszłym wieku. Jej pierwsze symptomy mogą pojawić się nawet u kogoś, kto ma pięćdziesiąt lat i jest u szczytu swojej kariery, tak jak bohaterka powieści. Alice wie doskonale jak będzie wyglądało jej życie z tą chorobą. Zdaje sobie sprawę, że z niezależnej, odnoszącej sukcesy kobiety zmieni się w osobę wymagająca stałej opieki i pozbawioną samoświadomości. Ciężko jej się pogodzić z taką diagnozą. Jest świadoma własnej bezsilności i tego, że praktycznie nie może podjąć żadnej skutecznej walki. Jedyne, co może zrobić, to jak najlepiej wykorzystać czas, który jej pozostał.
Lisa Genova doskonale nakreśliła postać głównej bohaterki. Wnikliwie i niezwykle wiarygodnie opisała zmagania osoby cierpiącej na chorobę Alzheimera, zachowując jednak w tym temacie ogromną delikatność i wrażliwość. W swojej powieści wspomniała też o leczeniu eksperymentalnym oraz braku grup wsparcia dla chorych. Autorka świetnie radzi sobie także z opisywaniem myśli i uczuć. Emocje targające Alice, jej strach, zagubienie, poczucie bezradności, udzielają się także czytnikowi. Podnosi to autentyczność całej historii i pozwala na lepsze zrozumienie istoty tej strasznej choroby. Co ważne, Genova nie skupiła całej uwagi wyłącznie na postaci głównej bohaterki, ale pokazała także jak w całej tej sytuacji odnalazła się jej rodzina. Alice potrzebowała wsparcia ze strony najbliższych, ale jej mąż i dzieci potrzebowali czasu, żeby zaakceptować nową rzeczywistość i nauczyć się w niej funkcjonować. Ich strach i bezradność zostały tak samo wiernie oddane, jak frustracja i zagubienie Alice.
Motyl to powieść, która bez zbędnych medycznych szczegółów, opisuje sedno problemu. Lisa Genova podeszła do tematu bardzo profesjonalnie. Widać, że dysponuje sporą wiedzą na temat Alzheimera i ma talent do opowiadania wzruszających i życiowych historii. Mnie ta powieść uświadomiła w wielu kwestiach, otworzyła oczy, pozwoliła zrozumieć czym tak naprawdę jest choroba Alzheimera i muszę powiedzieć, że ta świadomość budzi we mnie niepokój…
Lisa Genova - amerykańska autorka oraz doktor nauk medycznych w dziedzinie neurobiologii, Motyl to jej debiutancka powieść.
Ile razy przeglądając stare fotografie przywoływaliście w pamięci zdarzenia na nich uwiecznione? Czy znacie to uczucie, kiedy patrzycie w oczy bliskiej osoby i przypominacie sobie najpiękniejsze wspólnie spędzone chwile? Ile razy zdarzało wam się...
Carolyn Jess-Cooke - wielokrotnie nagradzana poetka i filmoznawczyni, uczy kreatywnego pisania na Uniwersytecie Northumbria.
"Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie. Jestem swoim Aniołem Stróżem…”
Margot po śmierci powraca nie ziemię jako swój własny Anioł Stróż. Jej życie nie było łatwe, zostało zrujnowane przez bolesne doświadczenia z dzieciństwa, błędne decyzje i nietrafione wybory. Jako Anioł staje się obserwatorem wszystkiego, co już raz było jej dane przeżyć. Pomimo, że posiada wiedzę o przyszłości, wie co się wydarzy i zna zgubne konsekwencje swoich czynów, nie może zbyt wiele zrobić. Ma jedynie kochać i chronić Margot. Czy pomimo wszystko będzie próbowała zmienić bieg wydarzeń? Czy może zostanie niemym obserwatorem własnego losu?
Nie napiszę nic więcej na temat fabuły, żeby nie zepsuć nikomu przyjemności z lektury. Muszę powiedzieć, że dawno nie czytałam tak wzruszającej i pięknej książki. Dla mnie jest to historia o nieuchronności losu, sile przeznaczenia, o miłości i przebaczeniu. Czasem trudno jest nam się pogodzić z losem. Spotykają nas w życiu trudne chwile, czujemy się pokrzywdzeni, niesprawiedliwe traktowani, a trzeba zrozumieć, że w tym wszystkim tkwi głębszy sens.
Zawsze przy mnie stój to książka magiczna. Przeplatające się w niej dwa światy, nierozerwalnie ze sobą związane, tworzą niesamowity klimat. Główną bohaterkę obserwujemy jakby z dwóch perspektyw - ziemskiej i anielskiej. Doskonale wyczuwamy wszystkie emocje, które jej towarzyszą, od radości aż po rozpacz i bezsilność. Na uwagę zasługuje także przepiękna okładka, obok której nie sposób przejść obojętnie.
Do lektury zachęcam wszystkich, którzy mają ochotę na chwilę refleksji i chcą popatrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Może w tym wszystkim nie chodzi o to żeby coś zmieniać, ale żeby zrozumieć… Może każdy z nas ma za plecami swojego własnego Anioła Stróża, który codziennie pomaga nam zmagać się z rzeczywistością. W każdym razie warto w to uwierzyć.
Carolyn Jess-Cooke - wielokrotnie nagradzana poetka i filmoznawczyni, uczy kreatywnego pisania na Uniwersytecie Northumbria.
"Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie. Jestem swoim Aniołem Stróżem…”
Margot po śmierci powraca nie...
Barbara i Ralph są tak pochłonięci pracą, że coraz bardziej się od siebie oddalają. Ich małżeństwo właściwie wisi na włosku. Szansą na odbudowanie między nimi relacji i odnalezienie dawnego uczucia ma być wspólne spędzenie Bożego Narodzenia w niewielkim, położonym na odludziu domostwie w północnej Anglii. Niestety po przybyciu na miejsce okazuje się, że para nie może całej uwagi poświęcić na ratowanie swojego związku, gdyż szalejąca śnieżyca odcina dom od cywilizacji. Barbara i Ralph zostają pozbawieni prądu i ogrzewania. Z każdym dniem powoli kończą się też zapasy jedzenia, rośnie napięcie między małżonkami i wizja uratowania ich związku staję się coraz bardziej odległa. Szalejąca za oknem śnieżyca i brak porozumienia z mężem, skłaniają Barbarę do znalezienia czegoś, co zapełni poczucie samotności i pustki. Niespodziewanie znajduje ona dziennik Frances Gray - zmarłej właścicielki domu. Od razu zabiera się za czytanie, nie spodziewając się nawet, że zapiski skrywają niejeden mroczny sekret Westhill House.
Frances Gray udało się przeżyć obydwie wojny światowe. W dzienniku opisała nie tylko swoją historię, ale także nakreśliła losy całej rodziny. Sama była kobietą o bardzo silnym charakterze, na tyle odważną żeby walczyć o prawa wyborcze dla kobiet. Łamała konwenanse, zawsze miała swoje zdanie i do końca była wierna swoim poglądom. Niestety na skutek kilku pochopnych i nie do końca przemyślanych decyzji straciła szansę na związek z mężczyzną swojego życia. Na tej sytuacji skorzysta natomiast jej młodsza siostra Victoria, która wyszła za mąż za dawnego ukochanego Frances. Pozostaje pytanie: jak ta decyzja wpłynęła na relacje sióstr i jak potoczyły się ich dalsze losy?
Uwielbiam sagi rodzinne i nie ukrywam, że Dom sióstr to dla mnie przede wszystkim świetna powieść obyczajowa. Autorce udało się stworzyć niepowtarzalny klimat, chwilami czułam się jakbym sama mieszkała w Westhill house. Wszyscy bohaterowie są bardzo wyraziści i wzbudzają w czytelniku całą gamę emocji. Mnie najbardziej podobała się postać Frances Gray. Choć niekiedy swoim zachowaniem bardzo mnie drażniła, to jej siła i upór z jakim dążyła do celu bardzo mi imponowały. Jest to dla mnie postać pełna sprzeczności. Z jednej strony uczucia odgrywają w jej życiu ważną rolę. Kierując się nimi Frances często podejmuje działania zupełnie nieakceptowane przez otoczenie, działa jednak w zgodzie z samą sobą. Z drugiej jednak strony bohaterka ta potrafi w niektórych sytuacjach odsunąć od siebie pewne uczucia i robić po prostu to, co należy, a nie to, co podpowiada serce. Jedno jest pewne, obok tej postaci nie sposób przejść obojętnie.
Oprócz bohaterów warto zwrócić uwagę na obraz wojny i jej wpływu na losy poszczególnych postaci. Chociaż walka toczy się w imię ważnej sprawy, to tak naprawdę największą cenę zawsze płacą pojedyncze jednostki. Nie ważne po jakiej stronie się walczy, woja zawsze niesie za sobą ogromną traumę.
Jedyne do czego mogę się przyczepić, to za słabo rozbudowany wątek kryminalny i przewidywalne zakończenie, ale jak na początku wspomniałam traktuję Dom sióstr przede wszystkim jako książkę obyczajową, więc to mi zupełnie nie przeszkadzało. Lekturę z czystym sercem polecam każdemu, kto lubi sagi rodzinne i Anglię, zwłaszcza z czasów pierwszej połowy XX wieku.
Barbara i Ralph są tak pochłonięci pracą, że coraz bardziej się od siebie oddalają. Ich małżeństwo właściwie wisi na włosku. Szansą na odbudowanie między nimi relacji i odnalezienie dawnego uczucia ma być wspólne spędzenie Bożego Narodzenia w niewielkim, położonym na odludziu domostwie w północnej Anglii. Niestety po przybyciu na miejsce okazuje się, że para nie może całej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mikael Blomkvist jest dziennikarzem i wydawcą magazynu Millenium. Po opublikowaniu bardzo kontrowersyjnego artykułu na temat jednego ze znanych szwedzkich przedsiębiorców, zostaje postawiony przed sądem za zniesławienie. Niestety nie ma dowodów na poparcie swoich tez w wyniku czego przegrywa sprawę, a jego dziennikarska wiarygodność zostaje mocno nadszarpnięta. Postanawia na jakiś czas wycofać się z życia zawodowego i przyjmuje dosyć zaskakującą propozycję od Henrika Vangera, byłego dyrektora wielkiego koncernu. Mężczyzna zleca dziennikarzowi zbadanie pewnej sprawy sprzed czterdziestu lat, która wciąż nie daje mu spokoju. Chodzi o tajemnicze zniknięcie jego siostrzenicy, Harriet. Mikael jednak nie widzi sensu w rozgrzebywaniu przeszłości, policyjne śledztwo nie przyniosło żadnych rezultatów, przez te wszystkie lata nie znaleziono też ciała dziewczyny. Vangerowi jednak bardzo zależy na rozwikłaniu zagadki i składa Blomkvistowi propozycję nie do odrzucenia.
Śledztwo prowadzone przez Mikaela, chociaż początkowo wydaje się pozbawione sensu i bezcelowe, nieoczekiwanie prowadzi do ujawnienia nieznanych dotąd faktów. W całą sprawę zostaje też zaangażowana Lisbeth Salander - genialna researcherka o dosyć skomplikowanym charakterze, która pomoże Mikaelowi odkryć mroczną tajemnicę rodziny Vangerów.
To by było na tyle jeśli chodzi o fabułę. W ogóle mam wrażenie, że książka jest tak znana, że cokolwiek o niej napiszę, już zostało to powiedziane i nie będzie dla nikogo żadną nowością. Powiem tylko, że owszem podpisuję się pod licznymi pozytywnymi opiniami na temat tej powieści, jednak ma ona według mnie też swoje wady. Przede wszystkim zbyt wolno się rozkręca. Na dobrą sprawę dopiero po przeczytaniu jakichś 300 stron akcja naprawdę mnie wciągnęła. Ponadto autor zbyt dużą uwagę przykłada do bardzo szczegółowych, rozwlekłych opisów, które nic nowego nie wnoszą i niepotrzebnie wydłużają całą fabułę.
Podobała mi się za to kreacja bohaterów. Moją uwagę, przykuła Lisbeth Salender - postać zdecydowanie nietuzinkowa, może nieco przerysowana, ale przez to niezwykle charakterystyczna. Kobiety w literaturze często przedstawiane są jako piękne tło dla głównych bohaterów, którymi są mężczyźni, inaczej jest u Larssona. Tutaj miałam wrażenie, że postać Blomkvista została zepchnięta na dalszy plan właśnie za sprawą Salender, która jest zaprzeczeniem ogólnie pojmowanej kobiecości. To dziewczyna z zagadką - inteligentna, mocno zdystansowana do świata i ludzi, nieufna. Nadaje charakteru całej tej historii. Fabuła jest wielowątkowa i misternie skonstruowana, intryga przemyślana, a zakończenie zaskakujące. Pomimo dużej objętości i dosyć nudnego początku, książkę dosłownie się pochłania i to z wielką przyjemnością. Już rozglądam się za drugą częścią i jestem ciekawa jakie zrobi na mnie wrażenie.
Mikael Blomkvist jest dziennikarzem i wydawcą magazynu Millenium. Po opublikowaniu bardzo kontrowersyjnego artykułu na temat jednego ze znanych szwedzkich przedsiębiorców, zostaje postawiony przed sądem za zniesławienie. Niestety nie ma dowodów na poparcie swoich tez w wyniku czego przegrywa sprawę, a jego dziennikarska wiarygodność zostaje mocno nadszarpnięta. Postanawia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z twórczością pani Anny Ficner-Ogonowskiej pierwszy raz spotkałam się kilka miesięcy temu czytając jej debiutancką powieść - Alibi na szczęście. Historia Hanki i Mikołaja wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu sięgnęłam po kontynuację, czyli Krok do szczęścia. Teraz natomiast przyszła pora na część trzecią.
Hanka w końcu odważyła się otworzyć swoje serce na miłość i zrozumiała, że Mikołaj jest mężczyzną z którym chce spędzić resztę swojego życia. Przy nim powoli wracają jej chęci do życia i umiejętność patrzenia w przyszłość z optymizmem. I chociaż nadal często wraca myślami do tragicznych wydarzeń z przeszłości, to już nie wywołują w niej poczucia obezwładniającej rozpaczy i beznadziei. Wydaje się, że Hanka i Mikołaj nareszcie mogą skupić się na sobie i swojej miłości, niestety, jak to w życiu często bywa, coś ciągle przeszkadza im w cieszeniu się własnym szczęściem…
Hanka odkrywa pewną rodzinną tajemnicę, która wiele zmieni w życiu jej i Dominiki. Nie wie jeszcze tylko jak powiedzieć o wszystkim siostrze, która tymczasem próbuje odnaleźć się w roli żony i matki. Ogromnego wsparcia będzie też potrzebował Mikołaj i jego rodzina, która będzie przechodziła wyjątkowo trudny okres. Na szczęście Hanka może liczyć na pomoc dobrych dusz - ciotki Anny i pani Irenki, która odegra w tej części szczególną rolę.
Zgoda na szczęście, podobnie jak dwie poprzednie części, skradła moje serce. Z ciekawością śledziłam dalsze losy Hanki, Mikołaja, Dominki oraz pozostałych bohaterów. Oczywiście od samego początku wiedziałam jak ta historia się zakończy, ale wyjątkowo nie przeszkadzało mi to ani trochę. Pani Ania potrafi stworzyć w swojej powieści niesamowity klimat. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo zżyłam się z bohaterami, że czytając ich historie, miałam wrażenie jakbym czytała o dobrych znajomych. Właśnie dlatego z łatwością przymykam oko na drobne mankamenty książki i paradoksalnie, to co zawsze mi przeszkadza w powieściach - przewidywalna fabuła, wyidealizowani bohaterowie i ogólne przesłodzenie, tutaj akurat się sprawdziło. A może po prostu czasami takie ciepłe, pozytywne opowieści są nam potrzebne? Życie w końcu składa się z takich właśnie historii, może mniej bajkowych, ale opartych na tych samych wyświechtanych schematach.
Z twórczością pani Anny Ficner-Ogonowskiej pierwszy raz spotkałam się kilka miesięcy temu czytając jej debiutancką powieść - Alibi na szczęście. Historia Hanki i Mikołaja wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu sięgnęłam po kontynuację, czyli Krok do szczęścia. Teraz natomiast przyszła pora na część trzecią.
więcej Pokaż mimo toHanka w końcu odważyła się otworzyć swoje serce na miłość i...