Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Daje 10/10. Jak przeczytam to dam 11.

Daje 10/10. Jak przeczytam to dam 11.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatni tom trylogii „Nowa Polska” trafił wreszcie w ręce czytelników. Po wydanej w sierpniu 2015 roku „Otchłani” i jej kontynuacji „Wieży” z maja 2016, aż trzy lata musieliśmy zaczekać aby ponownie wraz z Nauczycielem i Iskrą kontynuować podróż podziemnym pociągiem z Wrocławia do legendarnego kompleksu „Riese”. Nie wdając się w szczegóły można tą recencję zawrzeć w jednym słowie - Warto!

Z racji długiej przerwy, dla tych którzy lektury poprzednich części nie odkładali do momentu wydania ostatniego tomu, polecam lekturę dwóch-trzech ostatnich rozdziałów „Wieży”. Akcja Riese bowiem, w przeciwieństwie do wjeżdzającego na stację kompleksu pociągu, wcale nie zwalnia. Rozpędęm opancerzonego składu, sunie przez pierwsze rozdziały książki nawiązując garściami do wydarzeń którymi pożegnała nas „Wieża”. Dlatego aby utrzymać tempo i nie dostać zadyszki, warto przypomnieć sobie zakończenie poprzedniej części.

Wmieszani w tłum niewolników Pamiętający i Iskra przybywają do kompleksu Riese. Podróż okazuje się być wycieczką bez powrotu, gdyż Nauczyciel pała głównie chęcią zemsty za śmierć Niemoty i pragnie zabić tylu Czystych ilu tylko zdoła. To co zastają na miejscu, diametralnie zmienia sytuację i podejście byłego Czarnego Skorpiona do samobójczej akcji w Riese musi zostać zweryfikowane.

Dużymi plusami tej książki, są jak i w poprzednich częściach, utarczki słowne, głównie pomiędzy Iskrą a Nauczycielem, ale także pomiędzy Nauczycielem i dowódcą kompleksu - Pułkownikiem. Te ostatnie, dodatkowo wzbogacone o grę w cytaty z popkultury przełomu XX i XXI wieku. No ale w końcu mamy do czynienia z Pamiętającymi, co przy pełnych ignorancji reakcjach Iskry na ich słowne utarczki, wzbudza dodatkowy uśmiech na twarzy czytającego.

(...)

Jest to więc w sumie, bardzo dobre zakończenie opowieści Wrocławskiej, z nieoczekiwanym finałem, który przynajmniej u mnie pozostawił pewien niedosyt. Choć w dość ciekawy sposób zostało uzasadnione wydanie „Riese” w nowo rozpoczętym przez Insignis cyklu „Uniwersum Metro 2035”. Rozwiązanie całej zagadki, pojawia się na ostatnich kartach powieści i parafrazując klasyka „po nim nie ma już nic...”. Ale cóż, to już historia na zupełnie inną opowieść.

I o ile każdą z wersji Uniwersum Metro rozpoczyna Wielkie BUM! - Apokalipsa, która sprowadziła ludzi do podziemnych tuneli, gdzie egzystują niczym zwierzęta, bez nadziei na lepsze jutro. Tak zakończenie trylogii Szmidta w finale, serwuje czytelnikowi jeszcze większą apokalipsę. Bo tego co zafundował nam Robert nie spodziewała się nawet biurowa sprzątaczka, polerująca „czerwony guzik” w bunkrze pod ...

... Ups, prawie się wygadałem ...

Do przeczytania pełnej wersji recenzji zapraszam na :
SoundtrackiDoEbookow.blogspot.com

Ostatni tom trylogii „Nowa Polska” trafił wreszcie w ręce czytelników. Po wydanej w sierpniu 2015 roku „Otchłani” i jej kontynuacji „Wieży” z maja 2016, aż trzy lata musieliśmy zaczekać aby ponownie wraz z Nauczycielem i Iskrą kontynuować podróż podziemnym pociągiem z Wrocławia do legendarnego kompleksu „Riese”. Nie wdając się w szczegóły można tą recencję zawrzeć w jednym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...)
Małe kresowe miasteczko, otoczone lasami skrywającymi partyzantów, również zazdrośnie skrywa swój mały sekret. W drzwiczkach tabernakulum kościółka w Psigacicach, któryś z poprzednich proboszczy ukrył Grymuar. Małą oprawioną w skórę książeczke, kryjącą mroczne sekrety i zaklęcia.

Głównymi bohaterami opowieści są żołnierze z AK, ale to oddziałowy kapelan na którego wszyscy współtowarzysze broni wołają po prostu Ksiądz wysuwa się na pierwszy plan. Ksiądz będący jednocześnie narratorem tej opowieści, wchodzi w posiadanie wspomnianego już grymuaru. Ta mała niepozorna książeczka może odmienić losy zapomnianego przez Boga oddziału, a może i całej wojny.

I tu zaczyna się magia tej opowieści. Opowieści o braterstwie broni, patriotyźmie i walce z wrogiem ojczyzny. Opowieści w której mały notesik jest kwintesencją nadziei na zwycięstwo, motywatorem do nieustępliwego podejmowania wysiłku w skazanej z góry na porażkę batalii z przeważającymi siłami najeżdźcy.

Grymuar staje się więc ucieleśnieniem wiary w zwycięstwo, punktem zaczepienia dla umęczonych walką i okrucieństwem wojny umysłów żołnierzy. Jednocześnie dla Księdza jest on ziarnem zwątpienia. Czy zaprzedał już duszę diabłu, przeprowadzając rytuały z księgi? Czy wieczne potępienie jednej duszy jest warte poświęcenia dla podbudowania morale ogółu oddziału partyzantów?
(...)
Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

(...)
Małe kresowe miasteczko, otoczone lasami skrywającymi partyzantów, również zazdrośnie skrywa swój mały sekret. W drzwiczkach tabernakulum kościółka w Psigacicach, któryś z poprzednich proboszczy ukrył Grymuar. Małą oprawioną w skórę książeczke, kryjącą mroczne sekrety i zaklęcia.

Głównymi bohaterami opowieści są żołnierze z AK, ale to oddziałowy kapelan na którego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po trzech latach doczekaliśmy się kontynuacji Wrocławskiej epidemii zombie. Tom drugi „Szczurów Wrocławia” nosi podtytuł „Kraty”. I w przeciwieństwie do innych sequeli nie spotkamy w nim wielu bohaterów „Chaosu”, bo jak wiemy większość z występujących tam osób krąży właśnie po Wrocławiu jako bezimienne już żywe trupy. Nadszedł czas na kolejną grupę wylosowanych przez autora „szczęśliwców” którzy mniej lub bardziej chwalebnie, polegną na kartach książki ku uciesze własnej i innych czytelników.

Część odbiorców zarzucała „Chaosowi” podobieństwo do książki telefonicznej, bo jak to w starym dowcipie o milicjantach czytających takową - akcja prawie żadna, ale za to ilu bohaterów.
Były to opinie rzadkie, ale jednak się pojawiały. I jak każda legenda miały w sobie szczyptę prawdy. Mnie też odrobinę ubodło to że „trup ściele się gęsto”, ale taki był plan. Elementem który podzielił czytelników, bylo to że bohaterowie ginęli w „zorganizawanych” co kilkadziesiąt stron masakrach.

Po całym tym czasie który upłynął od premiery pierwszego tomu - mając w rękach „Kraty”, trochę obawiałem się powielenia tego schematu.

Niepotrzebnie.

Jako że od rozpoczęcia „naboru” do obsady drugiego tomu „Szczurów” mineło już trochę czasu, to i podejście autora do „uśmiercanych” wybrańców troszkę się zmieniło. Tu każdy z bohaterów ma swoje 5 minut, czasem nawet uda mu się powiedzieć kilka słów. A każda z opisanych „śmierci” ma swoje uzasadnienie.

Minęło już pierwsze zaskoczenie epidemią, zatem akcja drugiegiego tomu staje się nomen omen mniej chaotyczna. Lekturę drugiego tomu zaczynamy we Wrocławskim Zakładzie Karnym nr 1, skąd obsada więzienia pod dowództwem kapitana Okrutnego wywozi najgroźniejszych osadzonych poza teren ZK. Robiąc tym samym miejsce dla rodzin i bliskich pracowników zakładu penitencjarnego.
Ale jeśli coś może pójść nie tak, to na pewno pójdzie nie tak. Decyzja Okrutnego stanie się bowiem zalążkiem powstania Gangu Sprychy którego poczynania zdominują akcję książki.

Banda zbirów osadzonych za najcięższe przestępstwa - będzie terroryzować mieszkańców Wrocławia, równie skutecznie co rzesze nieumarłych włóczących się ulicami miasta.
Z jedną zasadniczą różnicą. Przed zombiakami łatwiej uciec. Wystarczy oddalić się o kilkanaście metrów, żeby im zniknąć z „radaru”. A jak już raz wpadniesz w oko Fabianowi, Twój los jest przesądzony ...

Jak z pewną dozą okrucieństwa pokazuje nam autor, nie tylko milczące owce zasłużyły na swojego Hannibala.

(...)

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

Po trzech latach doczekaliśmy się kontynuacji Wrocławskiej epidemii zombie. Tom drugi „Szczurów Wrocławia” nosi podtytuł „Kraty”. I w przeciwieństwie do innych sequeli nie spotkamy w nim wielu bohaterów „Chaosu”, bo jak wiemy większość z występujących tam osób krąży właśnie po Wrocławiu jako bezimienne już żywe trupy. Nadszedł czas na kolejną grupę wylosowanych przez autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wracamy do Ezekiela Siódmego. Już nie licencjonowanego komornika na usługach góry. Kolokwialnie rzecz ujmując... wypierdolili go z roboty. Zek po prostu podpadł szefostwu uciekając z Maryam i ukrywając ją i nowo narodzone dziecko przed obiema stronami konfliktu.

No właśnie. Mieliśmy już wędrówkę Zeka po jasnej stronie naszego zatrzymanego w wyniku apokalipsy globu. W tomie drugim nasz znajomy komornik wyprawił się na zaciemnioną stronę Rewersu. Zawarł tam mnóstwo nowych znajomości i tak do końca nie wiadomo po której opowiedział się stronie.

No to jak już widzieliśmy obie strony tego medalu, co jeszcze możemy zobaczyć w tomie trzecim? Oj całkiem sporo nowego stuffu. Uwierzcie lub nie. Ale tego się nie da odzobaczyć!

(...)

Już zakończenie „Rewersu” było zaskakujące. Choć ostatnich słów, które tam padły spodziewałem się na kilka stron przed końcem książki. Ale to co się w „Kancie” od-ten-tegowało to jest po prostu mózgotrzep.

Przeczytacie. Zrozumiecie. Ale jak już wcześniej uprzedzałem. Tego się nie da odzobaczyć...

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

Wracamy do Ezekiela Siódmego. Już nie licencjonowanego komornika na usługach góry. Kolokwialnie rzecz ujmując... wypierdolili go z roboty. Zek po prostu podpadł szefostwu uciekając z Maryam i ukrywając ją i nowo narodzone dziecko przed obiema stronami konfliktu.

No właśnie. Mieliśmy już wędrówkę Zeka po jasnej stronie naszego zatrzymanego w wyniku apokalipsy globu. W tomie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ezekiel Siódmy powraca w drugiej odsłonie „Komornika”. Michał Gołkowski ponownie zabiera nas w podróż po świecie biblijnej apokalipsy. A naszym przewodnikiem po spustoszonych ziemiach, znów stanie się najbardziej lubiany sukinsyn wśród czarnych bohaterów. Gdy w pierwszej części „Komornika” przemierzaliśmy wraz z Ezekielem wypalone słońcem pustynie, kwestią czasu było wysłanie naszego bohatera na ciemną stronę.

(...)

Jeśli zbudowany w poprzedniej części świat wydawał nam się brudny i zniszczony niczym podupadająca sceneria rodem z „Mad Maxa”, to Rewers jest ciemniejszy niż największe urojenia Kinga i Mastertona razem wziętych. A „Labirynt fauna” czy „Kręgosłup diabła” Guillermo del Toro to wieczorynki dla najmłodszych.

(...)

A już tak serio. Jeśli komuś podobała się część pierwsza, to nie muszę go zachęcać. To jest po prostu Kontynuacja PLUS PLUS. Trochę bardziej stonowana od pierwszej książki, stąd porównanie do środkowych części trylogii Jonesa i Star Wars. Tu miało być mroczno. Czasem ten mrok, niczym gwiazdy rozświetlają powoli odkrywane przez autora tajemnice. Czekam zatem na finał na miarę „Ostatniej krucjaty”.

Może pojawi się Ojciec ?

I dlaczego ku*wa, Hawajska ?

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

Ezekiel Siódmy powraca w drugiej odsłonie „Komornika”. Michał Gołkowski ponownie zabiera nas w podróż po świecie biblijnej apokalipsy. A naszym przewodnikiem po spustoszonych ziemiach, znów stanie się najbardziej lubiany sukinsyn wśród czarnych bohaterów. Gdy w pierwszej części „Komornika” przemierzaliśmy wraz z Ezekielem wypalone słońcem pustynie, kwestią czasu było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nadeszła apokalipsa, ale taka prawdziwa biblijna. Nie żadne tam bomby atomowe, czy inne globalne unicestwienie. Miało być z rozmachem a wyszło jak zwykle. Zapowiadany ludziom od dawna dzień sądu ostatecznego nastąpił, ziemia się zatrzymała, spadł krwawy deszcz, umarli powstają z grobów. Ale jak przy każdej dużej akcji zorganizowanej coś musi pójść nie tak... i poszło. Jak przy ostatecznej wyprzedaży. Zawsze coś się nie sprzeda.

Populacja ludzi przekracza znacznie, tą przewidzianą w czasach spisywania przez świętego Jana ostatniego rozdziału Nowego Testamentu. Zaplanowana wieki temu zagłada, okazuje się eventem niedoszacowanym. Ludzie pomimo malowanej pastelowymi barwami wizji zbawienia i życia wiecznego nie bardzo chcą rozstawać się ze swoim życiem doczesnym.

Na ziemie przybywają Wysłannicy, biblijne stwory mające przyspieszyć wyłapywanie ocalałych i krnąbrnie ukrywających się grzeszników. Ale Armagedonowa machina wcale nie nabiera rozpędu, a impreza wcale nie zmierza do końca.

(...)

W mojej ocenie, książka jest ciekawa ze względu na dość luźne podejście do tematu biblijnej apokalipsy. W zasadzie gdzieś tam na lekcjach religii, wspomniane było że kiedyś nastąpi Dzień Sądu i tyle. Gołkowski interesująco rozwija te kwestię, nadając znanej nam współcześnie instytucji komorników zupełnie nowy wymiar. Jako banda siepaczy, mają przecież wybić do nogi ocalałych. Ale jak to w każdym kontrakcie, nikt nie czyta tego co napisano drobnym drukiem na przedostatniej stronie.

(...)

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

Nadeszła apokalipsa, ale taka prawdziwa biblijna. Nie żadne tam bomby atomowe, czy inne globalne unicestwienie. Miało być z rozmachem a wyszło jak zwykle. Zapowiadany ludziom od dawna dzień sądu ostatecznego nastąpił, ziemia się zatrzymała, spadł krwawy deszcz, umarli powstają z grobów. Ale jak przy każdej dużej akcji zorganizowanej coś musi pójść nie tak... i poszło. Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Dwie Karty” Agnieszki Hałas to książka która rozpoczyna cykl „Teatr węży”. Bardzo dobry cykl dodajmy. Świat zbudowany przez autorkę z wielką pieczołowitością zadowoli niejednego wielbiciela fantasy. I choć z początku wyda nam się bardzo prosty, złożony z dobra i zła, srebra i czerni. To kolejne karty (więcej niż dwie) odsłonią przed nami wiele jego odcieni i powoli zostaniemy przez niego bez reszty pochłonięci. Bo świat kreowany przez Agnieszkę Hałas to nie pierwsze lepsze fantasy z trzema wiecznie skonfliktowanymi rasami podstępnych ludzi, wymuskanych elfów i zarośniętych krasnoludów.
(...)
„Dawno temu światem rządziło dziewięciu bogów (...)”, ale to było naprawdę dawno... teraz gdy bogowie po wyczerpującej walce z siłami zła odeszli, pozostała po nich jedynie magia... magia i Zmrocza. Bo Bogowie byli troskliwi i odchodząc nie pozostawili świata zupełnie bezbronnego. Pozostawili ludziom tajemniczą siłę, która niczym pole siłowe chroni materialny świat przed złem i jego niematerialnym wpływem. Ale Zmrocza jest bardzo delikatna i bardzo łatwo zachwiać jej równowagę, którą niczym dwie strony mocy współistnieje wśród mieszkańców wykreowanego przez Agnieszkę Hałas świata.
„(...) Dwie są barwy magii. Srebro i czerń (...)”. W odróżnieniu od świata Star Wars, gdzie to bohater decyduje którą stronę mocy wybiera, tutaj magia wybiera kogo i jaką barwą obdarzy. A do tego, nic nie jest tu oczywiste. Srebro nie musi być uosobieniem dobra. A czerń nie zawsze spowita jest mrokiem zła. I to właśnie wyróżnia „Teatr węży” na tle innych opowieści.
(...)
Razem z Krzyczącym zanurzmy się w opowieść o magii, honorze, lojalności i poszukiwaniu własnej tożsamości.

Czy z całej talii, wystarczą tylko dwie karty żeby odkryć przed człowiekiem jego przeszłość?

(...)

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

„Dwie Karty” Agnieszki Hałas to książka która rozpoczyna cykl „Teatr węży”. Bardzo dobry cykl dodajmy. Świat zbudowany przez autorkę z wielką pieczołowitością zadowoli niejednego wielbiciela fantasy. I choć z początku wyda nam się bardzo prosty, złożony z dobra i zła, srebra i czerni. To kolejne karty (więcej niż dwie) odsłonią przed nami wiele jego odcieni i powoli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Cykl z Wampirem” wreszcie wzbogacił się o kontynuację przygód nieumarłych z warszawskiej Pragi. Po wydanej w 2011 roku książce „Wampir z M3”, a dwa lata później „Wampir z MO”, aż pięć lat czytelnicy musieli czekać na comeback sympatycznych krwiopijców.

Do lektury nowej książki Pilipiuka przystąpiłem jak zwykle optymistycznie. Po pierwsze to przecież Pilipiuk, po drugie wampirzy cykl bawił mnie już od pierwszego tomu. No i jako mieszkaniec warszawskiej Pragi „od dziecka”, miałem okazję powrócić w rejony swojego dzieciństwa. Geograficznie i czasowo. Akcja książki rozpoczyna się bowiem pod koniec lat dziewięćdziesiątych na chwilę przed upadkiem poprzedniej epoki, co zresztą sugeruje tytuł.

Tym razem za sprawą Wielkiego Grafomana - nasze znajome wampiry zostały rzucone w wir przemian roku '89-go. Robotnicy z Drucianki swoją podróż zaczynają od zakładowych wczasów, do których jako wzorowi pracownicy zostali wybrani przez dział kadr. Bo pracowników którzy od 20-tu lat nie brali urlopu (starsze akta personalne poszły już na makulaturę), nie choruje i nie narzeka jakoś przecież trzeba nagrodzić.

Na książkę składa się osiem luźno ze sobą powiązanych, ale chronologicznych rozdziałów. Przygody ślusarza Marka, spawacza Igora i ich podopiecznej, nastoletniej Małgorzaty rozpoczną nadmorskie wczasy A.D.1988. Niejeden pracownik ucieszyłby się na wyjazd do zakładowego ośrodka w okolicach Łeby. Ale tacy pracoholicy jak Marek i Igor z rezerwą podchodzą do pomysłu swoich przełożonych.

(...)

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

„Cykl z Wampirem” wreszcie wzbogacił się o kontynuację przygód nieumarłych z warszawskiej Pragi. Po wydanej w 2011 roku książce „Wampir z M3”, a dwa lata później „Wampir z MO”, aż pięć lat czytelnicy musieli czekać na comeback sympatycznych krwiopijców.

Do lektury nowej książki Pilipiuka przystąpiłem jak zwykle optymistycznie. Po pierwsze to przecież Pilipiuk, po drugie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Zwycięstwo albo śmierć” to interesująca książka. Oprócz rozstrzygnięcia konfliktu z obcymi, sporo w niej także polityki. Brudnej polityki. Rada Federacji dla której celem samym w sobie jest utrzymanie swoich posad, a do jego realizacji nie zawachają się poświęcić głosów (i głów) milionów swoich wyborców to chyba nie najlepszy przykład demokratycznie wybranej klasy rządzącej? Uniwersum stworzone przez mistrza apokalipsy jest jednak twarde. A w tym bezkompromisowym świecie nie ma miejsca na słabości. Henryan Święcki dzięki sprawnie przeprowadzonej ewakuacji kolonistów z Delty Ulietty (patrz Tom 2) stał się bohaterem galaktyki. Czy bezduszni politycy wykorzystają go jak marionetkę do własnych celów, czy też Święcki rozegra tę grę na własnych warunkach robiąc kanclerz Modo w balona ?

Po ostatniej części spodziewać by się można raczej domykania wątków i wyjaśnienia pewnych kwestii. Ale jak sami zobaczycie po przeczytaniu książki Robertowi też ciężko rozstać się z tym uniwersum. Dużo furtek pozostanie niedomkniętych dając pole (fajne słowo) do napisania jeszcze kilku osobnych opowieści.

Dużo zaskakujących zwrotów akcji i nieoczekiwanie wypływających na światło dzienne faktów to mocne strony lektury. Jak również wielowątkowo prowadzona akcja, ale to dla znających książki Roberta Szmidta nie jest żadnym zaskoczeniem. A w tomie czwartym dzieje się badzo dużo, bardzo szybko i bardzo głośno.

Wykorzystując wiedzę zdobytą w poprzednich potyczkach z ma'lahn, flota jest gotowa do ofensywy. Nowe statki generacji piątej, nowa broń. To gwarancja niezłej kosmicznej jatki. Admirał Farland, generał Rutta i Święcki (celowo nie podaję stopnia, przeczytajcie sami), będą musieli stawić czoło nie tylko obcym, ale także rodzimym politykom.

A w wymyślaniu genialnych planów, akurat Henryan ma spore doświadczenie. Czy na przeszkodzie staną mu dość bolesne sprawy osobiste? Czy memoretka z której przemawia głos jego ancestorów wpłynie na podejmowane przez Henryana decyzje? Koniec tej opowieści jest naprawdę zaskakujący.

I jeszcze jedno. Wojownicy kości powrócą! Bóstwo Sięgające Nieba, Hen Ra-Yan jeszcze raz przemówi do Suhurów. I miejmy nadzieję że Rob-Ert J Szmidt przemówi niebawem do swoich czytelników.

Bo to już koniec „Pól dawno zapomnianych bitew”

Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

„Zwycięstwo albo śmierć” to interesująca książka. Oprócz rozstrzygnięcia konfliktu z obcymi, sporo w niej także polityki. Brudnej polityki. Rada Federacji dla której celem samym w sobie jest utrzymanie swoich posad, a do jego realizacji nie zawachają się poświęcić głosów (i głów) milionów swoich wyborców to chyba nie najlepszy przykład demokratycznie wybranej klasy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dzięki książce Pawła Lacha „Pieśń o kruku” mogłem znów przenieść się w czasy brodatych nordyckich wojowników z ich sagami, pieśniami i bajaniami. Autor czerpie garściami z wierzeń i mitologii skandynawskiej. Robi to jednak w sposób na tyle delikatny, że nie przytłacza nas ogromem postaci o skomplikowanych imionach.
(...)
Nie znam pierwotnych tekstów Pawła, ale jeśli kiedyś były to osobne opowieści, to tu zostały bardzo zgrabnie ze sobą połączone. Konstrukcyjnie przypomina mi to książki Zambocha o Koniaszu. Kolejne historie, każda inna od poprzedniej i każda stanowiąca zamkniętą całość, połączone tytułową postacią Bjarniego i jego towarzysza Grimo - zaklętego w kruka ucznia czarnoksiężnika. Zmontowane tak ciekawie, że nie pozwalają odłożyć książki na bok mimo doczytania do końca rozdziału. Przepraszam - pieśni. Bo Paweł Lach niczym wytrawny skald znający swoje rzemiosło, każdą z opowieści wieńczy „zajawką” następnej. Która niczym obietnica kolejnej przygody, mami nas potrzebą wysłuchania choć kawałka dalszej opowieści.
Każdy z dwóch towarzyszy tej wspólnej podróży ma swój cel. I każdy do niego sukcesywnie dąży. Przekleństwo olbrzyma Glamrunga które ciąży na Bjarnim nie pozwala mu znaleźć swojego miejsca na świecie i zmusza do ciągłej podróży. Wraz z rozwojem postaci obserwujemy narastającą frustrację i zgorzknienie bohatera takim rozwojem sytuacji.
Swoistym przeciwieństwem Bjarniego, jest Grimo. Zaklęty w kruka człowiek wydaje się pogodzony ze swoim losem. Nie liczy na to że kiedyś na powrót stanie się człowiekiem, jednak nie ukrywa że jego celem jest dokonanie zemsty na czarnoksiężniku, za którego sprawą został zaklęty w taką właśnie postać. Bjarni jest dla niego odpowiednim narzędziem w osiągnięciu tego zamysłu. Lecz mimo tego że poznajemy jego intencje, a postać kruka jest symbolem i zwiastunem śmierci a także jako zwierzę padlinożercą, to właśnie postać Grima wydaje się budzić większą sympatię czytelnika.
(...)
Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

Dzięki książce Pawła Lacha „Pieśń o kruku” mogłem znów przenieść się w czasy brodatych nordyckich wojowników z ich sagami, pieśniami i bajaniami. Autor czerpie garściami z wierzeń i mitologii skandynawskiej. Robi to jednak w sposób na tyle delikatny, że nie przytłacza nas ogromem postaci o skomplikowanych imionach.
(...)
Nie znam pierwotnych tekstów Pawła, ale jeśli kiedyś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Główny bohater powieści - Ilja, wchodzi w posiadanie cudzego telefonu. Telefonu, który jest rejestratorem życia jego posiadacza. Portale społecznościowe, komunikatory, SMS'y czy poczta, słowem wszystko co służy nam do wymiany informacji ze znajomymi czy rodziną to przecież zapis naszego życia. Czy na jego podstawie Ilja jest w stanie podszyć się pod innego człowieka? Jak skutecznie może symulować przed znajomymi poprzedniego właściciela? Znajomych można zbyć byle „-Nie mam czasu, spotkajmy się za tydzień.”. Ale czy uda się oszukać rodzinę? Dziewczynę? Współpracowników?
Kradzież tożsamości, to w dzisiejszych czasach temat powracający jak bumerang. Wzięcie kredytu na cudzy dowód, czy skorzystanie ze zbliżeniowej karty płatniczej, robiąc niewielkie zakupy na kwoty nie wymagające dodatkowej autoryzacji, to wydawałoby się dość proste oszustwo. Łatwe do wyśledzenia czy unieważnienia. Jak długo jednak bez wzbudzania czyichkolwiek podejrzeń można udawać innego człowieka? Tak żeby nawet rodzice nie zorientowali się że prowadzą konwersację z obcym człowiekiem.
Głównym bohaterem „Tekstu” jest wspomniany już Ilja. Młody człowiek który po niesłusznym oskarżeniu, odsiedział 7-letni wyrok w oddalonym o setki kilometrów od domu łagrze. Jego młode, dobrze zapowiadające się życie zostało nagle w brutalny sposób zakłócone i skierowane na zupełnie nieznane wody. Wśród prawdziwych przestępców, chłonny umysł nastolatka wypacza się. To krzywda na resztę życia.
(...)
Zagłebiając się wraz z Ilją w coraz to starsze obszary historii komunikatorów, maili i sms-ów, w pewnym momencie zatracamy obraz naszego bohatera. Do tego stopnia, że nie wiemy, czyim życiem żyjemy. Ilji, czy poprzedniego właściciela telefonu.
(...)
Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

Główny bohater powieści - Ilja, wchodzi w posiadanie cudzego telefonu. Telefonu, który jest rejestratorem życia jego posiadacza. Portale społecznościowe, komunikatory, SMS'y czy poczta, słowem wszystko co służy nam do wymiany informacji ze znajomymi czy rodziną to przecież zapis naszego życia. Czy na jego podstawie Ilja jest w stanie podszyć się pod innego człowieka? Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Na krawędzi zagłady” to kontynuacja wydarzeń opisanych na kartach „Ucieczki z raju”. Święcki, po ewakuacji kolonistów z Delty Ulietty, oficjalnie podyktowanej mającym wkrótce nastąpić wybuchem pobliskiej supernowej, usiłuje wymóc na dowództwie przydział floty potrzebnej do wywiezienia z planety, pozostawionych w jaskiniach ludzi. Trwa jednak wojna z obcymi, i ani Rada Federacji, ani dowództwo Floty nie są przychylne tej akcji.

Układ Ulietta został już najechany przez statki obcych. Wszelkie ślady bytności człowieka, zostały bezpardonowo zniszczone, a kolonia zrównana z ziemią. Według dowództwa, prawdopodobieństwo że ktokolwiek przetrwał anihilację, jest równe zeru. Powrót na planetę kontrolowaną przez najeźdźców jest więc zbyt ryzykowny, a uratowanie 8 tysięcy ludzi, pozostawionych przez Święckiego w jaskiniach Delty, wydaje się być ziarnkiem piasku na bezkresnej plaży, w stosunku do liczby mieszkańców innych kolonii zagrożonych atakiem obcych, których można w tym czasie uratować.

Ale Henryan Święcki dał im słowo. Słowo honoru oficera floty, że wróci.

Dla oficjeli zasiadających w Radzie Federacji, liczą się tylko słupki, cyferki i statystyczne dane. Z ich punktu widzenia, powrót do zaatakowanego układu jest ekonomicznie nieopłacalny.

Pełny tekst na :
https://soundtrackidoebookow.blogspot.com/

„Na krawędzi zagłady” to kontynuacja wydarzeń opisanych na kartach „Ucieczki z raju”. Święcki, po ewakuacji kolonistów z Delty Ulietty, oficjalnie podyktowanej mającym wkrótce nastąpić wybuchem pobliskiej supernowej, usiłuje wymóc na dowództwie przydział floty potrzebnej do wywiezienia z planety, pozostawionych w jaskiniach ludzi. Trwa jednak wojna z obcymi, i ani Rada...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dalszy ciąg „Opowieści z postapokaliptycznej aglomeracji”, czyli drugi tom „Kompleksu 7215” Bartka Biedrzyckiego, odkrywa przed nami szereg tajemnic z przeszłości. Jeśli spodziewaliśmy się ciągu dalszego przygód bohaterów poznanych w pierwszej części, będziemy musieli na nie jeszcze poczekać do kolejnej części. „Stacja” jest z zamierzenia prequelem. Znajdziemy tu całą masę retrospekcji, autor postanowił bowiem powrócić w czasie do wydarzeń, które w „Kompleksie” zostały zaledwie z grubsza naszkicowane jako tło opisywanych w nim wydarzeń.

Pełny tekst na :
https://soundtrackidoebookow.blogspot.com/

Dalszy ciąg „Opowieści z postapokaliptycznej aglomeracji”, czyli drugi tom „Kompleksu 7215” Bartka Biedrzyckiego, odkrywa przed nami szereg tajemnic z przeszłości. Jeśli spodziewaliśmy się ciągu dalszego przygód bohaterów poznanych w pierwszej części, będziemy musieli na nie jeszcze poczekać do kolejnej części. „Stacja” jest z zamierzenia prequelem. Znajdziemy tu całą masę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając całą trylogię „w jednym podejściu”, można zaobserwować jak zmienia się styl pisania Biedrzyckiego, „Dworzec” to powieść bardziej dojrzała od swoich poprzedniczek. W trakcie lektury „Kompleksu” łapałem się na tym że kilkukrotnie musiałem cofnąć się o kilka akapitów, żeby wyłowić jakiś niedopowiedziany niuans. Finał serii czyta się bardziej „gładko”. Postacie są bardziej przekonujące, a tekst spójniejszy pomimo tego że opowiadana historia rozgrywa się na przestrzeni ponad dwóch dekad, a autor chcąc zamknąć wszystkie niedopowiedziane kwestie, porusza się po tym „dwudziestoleciu powojennym” niczym suwak po osi czasu. Nie mamy jednakowoż wrażenia bezładu, a autor świetnie panuje nad tą translokacją czasową poszczególnych fragmentów tekstu.

Pełny tekst na :
https://soundtrackidoebookow.blogspot.com/

Czytając całą trylogię „w jednym podejściu”, można zaobserwować jak zmienia się styl pisania Biedrzyckiego, „Dworzec” to powieść bardziej dojrzała od swoich poprzedniczek. W trakcie lektury „Kompleksu” łapałem się na tym że kilkukrotnie musiałem cofnąć się o kilka akapitów, żeby wyłowić jakiś niedopowiedziany niuans. Finał serii czyta się bardziej „gładko”. Postacie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niecodzienne połączenie historii polski sprzed odsieczy wiedeńskiej, ze współczesną technologią i elementami twardej fantastyki, sprawia że książkę czyta się jednym tchem. Mnogość autentycznych postaci historycznych, wpleciona w wątki powieści wzmaga tylko jej autentyczność.

Sam pomysł na inwazję jest dość nowatorski, ale zaplanowany dość skrupulatnie i sensownie. Czy XVII wieczne społeczeństwo jest w stanie przeciwstawić swe siły obcym istotom dysponującym technologią o której nawet w dzisiejszych czasach nie myślimy realnie. Opowieść Sawickiego jest krwawa i momentami bezkompromisowa, ale to przecież historia inwazji obcych kolonizatorów, którzy przybywają tu w celu totalnej anihilacji rasy ludzkiej i absorbcji ich umysłów.

Pełen tekst na :
https://soundtrackidoebookow.blogspot.com/

Niecodzienne połączenie historii polski sprzed odsieczy wiedeńskiej, ze współczesną technologią i elementami twardej fantastyki, sprawia że książkę czyta się jednym tchem. Mnogość autentycznych postaci historycznych, wpleciona w wątki powieści wzmaga tylko jej autentyczność.

Sam pomysł na inwazję jest dość nowatorski, ale zaplanowany dość skrupulatnie i sensownie. Czy XVII...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzy historie, trzy opowiadania. Choć w zasadzie to jedna minipowieść i dwa opowiadania. Autor jakby na nowo wprowadza nas do świata, który niby już znamy z poprzednich książek, a mimo to odkrywamy go na nowo i poznajemy tajemnice rządzących nim praw. Wreszcie dowiemy się dlaczego w czasach naszego bohatera do wynajęcia, magia jest zakazana a wszelkie przejawy posiadania odrobiny tych niesamowitych mocy są skrzętnie ukrywane przed resztą świata. Historia ta dzieje się bowiem na długo przed opowieściami którymi dotąd raczył nas mocodawca Koniasza.

Pełny tekst na :
https://soundtrackidoebookow.blogspot.com/

Trzy historie, trzy opowiadania. Choć w zasadzie to jedna minipowieść i dwa opowiadania. Autor jakby na nowo wprowadza nas do świata, który niby już znamy z poprzednich książek, a mimo to odkrywamy go na nowo i poznajemy tajemnice rządzących nim praw. Wreszcie dowiemy się dlaczego w czasach naszego bohatera do wynajęcia, magia jest zakazana a wszelkie przejawy posiadania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...)
Ta wizja świata Grzędowicza, nie przeraziła mnie aż tak bardzo, przecież wystarczy rozejrzeć się wokół siebie jadąc autobusem, tramwajem, pociągiem czy choćby czekając na poczcie w kolejce do wolnego okienka. Ludzie wokół nas mają wzrok wlepiony w ekrany swoich smartfonów, czytając pocztę, grając, czy oglądając coś w sieci. To dzieje się już dziś. Na naszych oczach, tylko że sami gapiąc się w nasz prywatny ekranik z rozrywką jeszcze tego nie widzimy.

Zobaczymy w nowej powieści Grzędowicza świat jakiego nie chcielibyśmy oglądać, zły skorumpowany i pełen ograniczeń narzucanych nam przez wredną klikę polityków, żyjących naszym kosztem i czerpiących pełnię życia. Podczas gdy szare masy, ogłupiane przez wszechobecne zakazy i nakazy, egzystują jak nie przymierzając, pozbawione własnego ja zombie. Świat gdzie prąd i energia są reglamentowane, a własna lodówka – niczym unia europejska – odmawia, wydania ci drugiej porcji jogurtu, bo przekroczyłeś już dzienną dawkę spożywanego cukru i kalorii. To właśnie zjednoczenie państw europejskich jest tu nienazwanym złem, które samo ograniczyło się tymi wydumanymi zakazami. Narzucając swoim obywatelom konsupcjonistyczny ascetyzm, jednocześnie trzymając kastę rządzącą ponad tym.
(...)
Zapraszam na blog do pełnego tekstu recenzji.
http://soundtrackidoebookow.blogspot.com

(...)
Ta wizja świata Grzędowicza, nie przeraziła mnie aż tak bardzo, przecież wystarczy rozejrzeć się wokół siebie jadąc autobusem, tramwajem, pociągiem czy choćby czekając na poczcie w kolejce do wolnego okienka. Ludzie wokół nas mają wzrok wlepiony w ekrany swoich smartfonów, czytając pocztę, grając, czy oglądając coś w sieci. To dzieje się już dziś. Na naszych oczach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzecia polska książka z Uniwersum Metro 2033 po "Dzielnicy obiecanej" Pawła Majki i "Otchłani" Roberta J. Szmidta jest kontynuacją tej drugiej. Do lektury zabrałem się z niemałym zapałem chcąc jak najszybciej poznać dalsze losy Nauczyciela i jego przybranego syna Niemoty w podziemiach postapokaliptycznego Wrocławia.

Tym razem jak zwykle nie zawiodłem się czytając kolejną książkę Roberta, jednak "Wieża" (jak to wieża) przerosła moje oczekiwania i to nie tylko o swoje 49 pięter. Mogę śmiało stwierdzić że tom drugi jest jeszcze bardziej wciągający od "Otchłani". Od pierwszej strony, gdzie obserwujemy wyścig grupy śmiałków wśród ruin miasta i krwiożerczych mutantów, książka nie zwalnia tempa i nie daje nam złapać oddechu w kontynuacji ekscytującej podróży krok w krok za Pamiętającym, przez postnuklearne kanały i ulice Wrocławia.

Dla mnie "Wieża" znacznie różni się od "Otchłani", czuć w niej większą swobodę poruszania się po wykreowanym w poprzedniej części świecie. Pewne ramy nałożone przez Uniwersum są oczywiście zachowane, ale w kontynuacji zobaczymy znacznie więcej niż wąskie kanały Wolnych Enklaw.

"Wieża" jest też brutalniejsza od swojej poprzedniczki. Bo świat po Ataku to nie jest bajka. To brutalny, brudny i okrutny świat walki o codzienne być albo nie być. W nowej rzeczywistości, gdzie każda szczurza tuszka jest nie tylko dobrem konsumpcyjnym ale i walutą, zmutowane pająki można zamówić w barze jak kebab, a zastępujący słodycze gatunek robaków zajada się zamiast deseru, nie ma miejsca na sentymenty. To świat w którym słabych, ciężko rannych czy nieuleczalnie chorych, przy pomocy szybkiego pchnięcia nożem "odsyła" się w lepsze miejsce. A ta okrutna forma eutanazji nie jest tu bynajmniej piętnowana.

Po dotarciu do "Otchłani", starego poniemieckiego kompleksu bunkrów, Nauczyciel dostaje od swoich nowych zwierzchników zadanie. W Nowym Watykanie rozpoczynają się rozruchy i niepokoje. Część jego mieszkańców ucieka poza granice enklawy, a gospodarze Otchłani są bardzo chętni do asymilacji nowych obywateli. Nauczyciel wyrusza więc w powrotną podróż do Wolnych Enklaw celem uzgodnienia swobodnego przejścia dla uciekinierów. Powrót na stare śmieci może jednak okazać się dla niego zabójczy. I to nie za sprawą "Messiego" przez którego tereny Nauczyciel musi przeprowadzić emigrantów z Nowego Watykanu.

Podczas podróży do tytułowej "Wieży", patrzymy jak pod wpływem wydarzeń Pamiętający wróci do swoich poprzednich wcieleń, od Pawła Remera - porucznika jednostek specjalnych, do Ducha, członka elitarnego oddziału Czarnych Skorpionów, postrachu postnuklearnego świata. Intryga budowana z wielką pieczołowitością nie doprowadzi nas jednak do spektakularnego finału w stylu "i żyli długo i szczęśliwie", co sugeruje pojawienie się kolejnego tomu zapewne zamykającego trylogię. Bo jednak sporo tajemnic zostanie ujawnionych i zajrzymy wraz z Duchem za niejedną kotarę, z różnym dla bohatera skutkiem i specyficznym dla Szmidta humorem.

Skutkiem niesubordynacji Remera wobec włodarzy Otchłani będzie podjęcie marszu na szczyt zniszczonego wieżowca Sky Tower gdzie co noc ktoś rozpala ogień budzący nadzieję i zarazem grozę wśród mieszkańców kanałów. Wyprawa do "Wieży" leżącej na terenach zajmowanych od lat przez Lekterytów to w końcu nie kaszka z mleczkiem. Ale dzielny "dziadzia" i irytująca go permanentnie Iskra nie odpuszczą okazji na możliwość choć jednego spojrzenia na panoramę miasta ze szczytu najwyższego budynku Wrocławia.

Nie chcąc zdradzać szczegółów i psuć lektury tym którzy po "Wieże" sięgną, powiem tylko jedno. Książki Szmidta są jak beczka prochu ... z bardzo krótkim lontem.

Pełną recenzję można znaleźć na :
http://SoundtrackiDoEbookow.blogspot.com

Trzecia polska książka z Uniwersum Metro 2033 po "Dzielnicy obiecanej" Pawła Majki i "Otchłani" Roberta J. Szmidta jest kontynuacją tej drugiej. Do lektury zabrałem się z niemałym zapałem chcąc jak najszybciej poznać dalsze losy Nauczyciela i jego przybranego syna Niemoty w podziemiach postapokaliptycznego Wrocławia.

Tym razem jak zwykle nie zawiodłem się czytając kolejną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeśli ktoś miał wątpliwości czy w polskim kanonie twardej s-f może się jeszcze pojawić warta uwagi pozycja, to książka "Łatwo być bogiem" Roberta J. Szmidta na pewno je rozwieje.

Połowa XXIV wieku. Ekspansja rasy ludzkiej w kosmosie kwitnie. Zbadano tysiące światów. Ponad tysiąc planet skolonizowano. Wojna domowa jest już niechlubną przeszłością. To wszystko doprowadziło rasę ludzką do najbardziej oczekiwanego odkrycia, od czasów gdy stopa ludzka stanęła na księżycu. Odkrycia obcej, inteligentnej rasy. A nawet dwóch! I to na jednej planecie.

Kolapsarowiec "Nomada" ma tylko jeden cel. 100 lat po wyniszczającej wojnie domowej, przemieszcza się szlakiem pól dawno zapomnianych bitew, w poszukiwaniu resztek złomu. Pozostałości po wielkich flotach. Niegdysiejszej dumie rasy ludzkiej, teraz zaś resztkach kosmicznego śmiecia krążących wokół niegdyś tętniących życiem światów. Ludzkość znów potrzebuje miejsca. Załoga "Nomady" ma oczyścić orbity wokół nadających się do zamieszkania planet z niebezpiecznego dla ruchu galaktycznego debrisu. Podczas jednej z takich misji, natyka się na niezarejestrowane pole pobitewnych resztek. Złomu który krąży tam od ... 50 tysięcy lat... Czysta ludzka ciekawość prowadzi załogę "Nomady" do odkrycia które może zmienić wszystko...

Wśród pobitewnych szczątek, sondy zidentyfikowały kadłub wraku statku z metali nieznanych ludzkości. Po wejściu na pokład, odnajdują i budzą z hibernacyjnego letargu stworzenie, którego istnienie podważy istotę naszej egzystencji.

Beta. Jedna z planet ukladu Xan 4, to ciekawa jak na ludzkie standardy planeta. Jej niestabilna trajektoria, co pół miliarda lat wprowadza planetę w erę zlodowacenia. Każdy taki cykl prowadzi do totalnej anihilacji życia. Po kilku dziesiątkach milionów lat planeta wracała w pobliże swoich gwiazd stopniowo ocieplając klimat, rodząc nowe życie w nowej formie.

W obecnym ruchu wokół słońc ukladu, na planecie o toksycznej dla człowieka atmosferze, rozwinęły się aż dwie rozumne rasy. Większy z kontynentów planety zamieszkali błękitnokrwiści, pokojowo nastawieni czworonożni Gurdowie. Na mniejszym z kontynentów rozwiajała się w tym czasie wojownicza rasa humanoidalno-owadzich Suhurów.

Pomimo późniejszego startu, rasa Gurdów rozwojem technologicznym znacznie przegoniła zajętych ciągłą walką Suhurów. Ich pokojowe nastawienie i przyrost naturalny popchnęło Gurdów do podbicia mniejszego z kontynentów. Gdzie po odkryciu innej inteligentnej rasy, musieli zmienić podejście do otaczającego ich świata i stać się wojownikami jak ich nowo odkryci wrogowie.

Misja jest prosta - obserwować i pod żadnym pozorem nie ingerować. Mimo to, ktoś próbuje bawić się w Boga. Zwolniony warunkowo z ciężkiego więzienia na pasie asteroid, sierżant Henryan Święcki ma za zadanie zidentyfikować i ujawnić tożsamość ludzi, starających się ocalić jedną z ras przed wyginięciem. Stawką w tym wyścigu z czasem staje się jego życie.

Mistrz apokalipsy tym razem serwuje nam dzieło godne połączonych sił Ridleya Scotta (Alien), Rolanda Emmericha (Księżyc 44), Mike'a Resnicka (Egzekutor) i Jacka Campbella (Zaginiona Flota) razem wziętych. Lektura "Łatwo być Bogiem" to jak oglądanie "Obcego" i "Gwiezdnych Wrót" jednocześnie. Mowa oczywiście o oryginalnym "Stargate" z Kurtem Russellem i starym dobrym "Alienie" z 1979 roku. To po prostu powrót do korzeni starej dobrej fantastyki. Akcja książki jest tak wciągająca że przejście do kolejnego rozdziału jest jak przekroczenie wormhole'a pomiędzy gwiezdnymi wrotami.

Oczekiwanie na kontynuację przygód sierżanta Henryana Święckiego i załogi Nomady, będzie dla mnie nie mniej męczące niż przerwa w nadawaniu "SG-1" w połowie sezonu.

Pełną recenzję można znaleźć na :
http://SoundtrackiDoEbookow.blogspot.com

Jeśli ktoś miał wątpliwości czy w polskim kanonie twardej s-f może się jeszcze pojawić warta uwagi pozycja, to książka "Łatwo być bogiem" Roberta J. Szmidta na pewno je rozwieje.

Połowa XXIV wieku. Ekspansja rasy ludzkiej w kosmosie kwitnie. Zbadano tysiące światów. Ponad tysiąc planet skolonizowano. Wojna domowa jest już niechlubną przeszłością. To wszystko doprowadziło...

więcej Pokaż mimo to