-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant4
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-05-29
8,5/10
Czegoś mi tutaj zabrakło, choć sama nie jestem w stanie określić czego.
Każdemu kto widział serial Wikingowie bardzo łatwo wyobrazić sobie kreowany świat, ale autorka zaopatrzyła go w wątek nadprzyrodzony fantastyczny bazujący na darach od nordyckich bóstw wobec ich magicznych dzieci. Bardzo ważnym aspektem są też przepowiednie i wszystko to razem dało coś świeżego po popularnych ostatnio smokach i fae.
Freya i jej droga są doskonale poprowadzone. Jej charakterek ujawnia się już na początku, ale z czasem z pogodzonej z losem wieśniaczki zmienia się w odważną kobietę chcącą decydować o samej sobie, a jedyne co ją powstrzymuje to obawa o najbliższą rodzinę.
Romans był przy tym wszystkim bardzo satysfakcjonujący, autorka buduje napięcie i przeciąga jego wybuch, choć z tyłu głowy ciągle miałam myśl o tym, jaka relacja oficjalnie ich łączy i trochę mi to przeszkadzało.
Końcówki związanej z Bjornem domyślałam się już od połowy książki, bo te tropy były słabo zatarte, ale był też dwie rzeczy, które mnie zaskoczyły.
Jak na tak bardzo wyczekiwaną przeze mnie książkę, a w dodatku autorki, którą bardzo lubię z fabułą osadzona w świecie nordyckiej mitologii i Wikingów, czytałam ją dość długo, ale to chyba bardziej przez moje własne rozproszenie a nie fakt, że fabuła nie była wciągająca. To nie będzie książka z topiki tego roku, ale na pewno będę kontynuować tę sagę.
8,5/10
Czegoś mi tutaj zabrakło, choć sama nie jestem w stanie określić czego.
Każdemu kto widział serial Wikingowie bardzo łatwo wyobrazić sobie kreowany świat, ale autorka zaopatrzyła go w wątek nadprzyrodzony fantastyczny bazujący na darach od nordyckich bóstw wobec ich magicznych dzieci. Bardzo ważnym aspektem są też przepowiednie i wszystko to razem dało coś świeżego...
2024-05-22
Już pierwszy tom tej dylogii urzekł mnie swoją oryginalnością, systemem magicznym i klimatem. Druga część jako bezpośrednia kontynuacja spodobała mi się pod względem wypełnienia misji równie mocno, a dzięki rozszerzeniu perspektywy na innych bohaterów może nawet bardziej.
To, co jest wartością dodaną tego tomu to oczywiście postać Elma. Aż żałuję, że nie było go więcej w Oknie i z niecierpliwością wyglądałam każdego jego rozdziału, nie tylko dlatego, że autorka zafundowała mu świetny wątek romantyczny, ale i dla samego siedzenia w jego głowie - fantastyczna postać: błyskotliwa, dowcipna, inteligentna, ale również złamana.
Romans, mimo że nie jest on główną osią fabuły, jest poprowadzony idealnie, jak na tak krótką książkę. Jednocześnie Elm i Ione nie byli bezużyteczni, mieli swoje zadanie do wykonania i rzeczy do odkrycia. I tu muszę się poskarżyć na drugą parę - Elspeth i Ravyn nie dostali swojego czasu prawie w ogóle, bo wszystko odebrał im Koszmar .
Elspeth uwięziona we własnym umyślę, z ciałem przejętym przez Koszmar została sprowadzona do postaci pobocznej, której głównym zadaniem jest ukazywanie czytelnikowi przeszłość króla Shepherda i te fragmenty trochę mnie nudziły. Misja odnalezienia dwunastej karty kręciła się przede wszystkim wokół Koszmaru i Ravyna, a samo dziedzictwo kapitana w ogóle mnie nie zaskoczyło.
Finał mnie usatysfakcjonował, całą dylogię gorąco polecam i na pewno będę śledzić jej autorkę.
Już pierwszy tom tej dylogii urzekł mnie swoją oryginalnością, systemem magicznym i klimatem. Druga część jako bezpośrednia kontynuacja spodobała mi się pod względem wypełnienia misji równie mocno, a dzięki rozszerzeniu perspektywy na innych bohaterów może nawet bardziej.
To, co jest wartością dodaną tego tomu to oczywiście postać Elma. Aż żałuję, że nie było go więcej w...
2024-05-04
Choć pierwszy tom serii mnie nie zachwycił, stwierdziłam, że drugi, w którym będziemy mieć do czynienia z "władcą mroku" oraz słodką, różową laleczką może mi się spodobać, a kontrast miedzy dwójką bohaterów mnie zaintrygował, tak samo jak było to w przypadku "My Dark Romeo".
Niestety tutaj podobało mi się dużo mniej mimo iż nie było takich absurdów i cringe'u. Książka czasami mnie bawiła, czyta się ją bardzo szybko, ma zupełnie nieskomplikowaną fabułę - może nawet zbyt mało skomplikowaną. Bazuje na znanych melodiach - scena pisania CV jest rodem wzięta z Legalnej Blondynki. Klub dla dorosłych w Paryżu bardzo przypominał Salacious Players Club. Scena rozprawiania się z wrogiem na jachcie przypomniała mi Devil's Night.
Było też mnóstwo momentów gdy zgrzytałam zębami, bo bracia Weston we wspólnych scenach za często kojarzyli mi się wulgarnymi Sebiksami spod bloku z drogimi zabawkami, a za mało z bezczelnymi, pewnymi siebie członkami elity, na jakich byli kreowani. Plan zniszczenia wroga? Ułóżmy go po pijanemu w hałaśliwym klubie, zamiast na zimno w jakimś ustronnym miejscu. Impreza przed weselem - brakowało tylko, by poklepali się po plecach i mówili do siebie: "jak ja cię szanuję". Te docinanie sobie nawzajem było słabe. Teksty typu "Oesju", czy "- jestem samochodem, - a ja człowiekiem" nie pomagały.
Książka jest dość obszerna, ale czuć, że końcówka jest napisania byle już to skończyć. Za dużo jest w niej opisów ubrań i zakupów torebek, a za mało zgłębienia mroczności natury Setha (co się stało z jego zeszytem do spisywania snów, co z jego koszmarami, czemu to nie zostało pociągnięte?) czy lęków Beverly i tego jak oboje mogli sobie nawzajem pomóc. Choć ich relacja jest jeszcze w tej całej fabule najciekawsza, to niestety nie poczułam szczególnej głębi.
Wątku najmłodszego brata już nie będę kontynuować, bo to najbardziej wkurzający typ w całej książce.
Choć pierwszy tom serii mnie nie zachwycił, stwierdziłam, że drugi, w którym będziemy mieć do czynienia z "władcą mroku" oraz słodką, różową laleczką może mi się spodobać, a kontrast miedzy dwójką bohaterów mnie zaintrygował, tak samo jak było to w przypadku "My Dark Romeo".
Niestety tutaj podobało mi się dużo mniej mimo iż nie było takich absurdów i cringe'u. Książka...
2024-05-06
Kto by pomyślał, że gdy w ubiegłym roku od niechcenia sięgałam po pierwszy tom tej historii, nie mając wobec niej żadnych oczekiwań, cała seria stanie się jedną z moich ulubionych pozycji romantasy.
Trzeci tom oceniam dokładnie jak dwa poprzednie, nie jest to majstersztyk literatury, ale świetna, lekka rozrywka zarówno dla fanów gatunku jak i osób, które chciałby się wkręcić w romantasy.
Przez pierwsze 250 stron zamknięcia Fallon jesteśmy zasypywani akcją, nowymi informacjami i plot twistami i całe szczęście, że w książce jest drzewo genealogiczne, by ułatwiło rozeznanie w tych zawiłych relacjach i lekkim chaosie z tego wynikającym - to mój największy zarzut, bo myślę, że ekspozycja na te wydarzenia mogła pójść sprawniej.
Przyznam, że przedłużające się odseparowanie głównych bohaterów powodowało od dwusetnej strony moją frustrację, ale za to ponowne spotkanie było tym słodsze i warte czekania.
Fallon wciąż jest sobą, wciąż pełno w niej optymizmu mimo czasami bardzo trudnej sytuacji, ale widać, że nabyte doświadczenia czegoś ją nauczyły, a gdy naprawdę wie czego chce to po to sięga. Mimo że często jest określana jako irytująca, mam do niej jakąś wytłumaczalną słabość.
Lorcan to książkowy mąż, nie ważne pod jaką postacią się akurat znajduje. Mogłabym pisać osobny tekst o samej jego zaborczości i zdolnościach z zakresu pościelowej gadki. Nie było jednej akcji, która podważałaby moją dobrą opinie o tym bohaterze.
Choć cieszę się, ze historia Fallon została zamknięta w trzech książkach i nie będzie przedłużana to tak samo cieszę się na zapowiedź perypetii kolejnych bohaterów tego świata, których przedsmak poznaliśmy w nowelce na koniec.
Kto by pomyślał, że gdy w ubiegłym roku od niechcenia sięgałam po pierwszy tom tej historii, nie mając wobec niej żadnych oczekiwań, cała seria stanie się jedną z moich ulubionych pozycji romantasy.
Trzeci tom oceniam dokładnie jak dwa poprzednie, nie jest to majstersztyk literatury, ale świetna, lekka rozrywka zarówno dla fanów gatunku jak i osób, które chciałby się...
2024-05-02
8,5/10
Hasłem przewodnim tej książki będzie: czekając w napięciu na emocjonalny rollercoaster. W moim przypadku on nie nadszedł, ale i tak bardzo zaangażowałam się w te historię.
To, co najbardziej podobało mi się w tej książce to właśnie ta gra, jaką prowadzili między sobą Rune i Gideon. Oboje mieli na uwadze własny interes, oboje kalkulowali, oboje knuli, oboje myśleli, że są o krok do przodu przed przeciwnikiem i oboje oszukiwali samych siebie, że robią jest dla dobra sprawy, gdy przyszło do konfrontacji i walki z własnymi uczuciami. I oboje przegrali.
Rune jak rasowa agentka nie wzdrygała się, by narażać się na opinię głupiutkiej i pustej bogaczki, świetnie manipulując przy tym swoim środowiskiem. Gideon z kolei jest zapatrzonym w przywódcę i swoją misję łowcą z kompleksem niższości, ale to nie jest typ, który jak współcześni prawacy uważa, że tatuaż na ciele kobiety świadczy o jej agresji, tylko ma bardzo dobre powody, żeby nienawidzić czarownic i muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej złożoności jego postaci. Mimo jego poglądów, dalej da się go lubić mimo kija w dupie.
System magiczny i sytuacja polityczna są tu oczywiście tłem do historii miłosnej, ale muszę przyznać, że autorka bardzo sprawnie i oryginalnie wykreowała wątek używania magii krwi wraz z jego ograniczeniami i ceną, jaką trzeba za to zapłacić. Oraz dodatkowymi atrakcjami jakie dawało sprawdzanie gdzie na ciele pojawiają się blizny ;-) Wątek krawiectwa też był czymś nowym i ciekawym.
Było kilka niespójności, jak to, że Rune na co dzień i jako Szkarłatna Ćma używała tego samego konia, że przed rewolucją czarownice bez przeszkód mogły funkcjonować w społeczeństwie, ale po niej trzeba było je bohatersko ujawniać i na nie donosić.
Mimo niedużej objętości uwierzyłam w uczucia rodzące się między bohaterami i końcówka uderzyła mnie z otwartej ręki.
Bardzo, bardzo fajne romantasy.
8,5/10
Hasłem przewodnim tej książki będzie: czekając w napięciu na emocjonalny rollercoaster. W moim przypadku on nie nadszedł, ale i tak bardzo zaangażowałam się w te historię.
To, co najbardziej podobało mi się w tej książce to właśnie ta gra, jaką prowadzili między sobą Rune i Gideon. Oboje mieli na uwadze własny interes, oboje kalkulowali, oboje knuli, oboje myśleli,...
2024-04-28
Czytanie tej książki to była czysta rozkosz. Nie dość, że bardzo podpasowała mi pod względem stylu, to jeszcze fabularnie dowiozła w pełni i spełnia moje wysokie oczekiwania.
Już intensywny, naładowany emocjonalnie prolog zwiastował mocną historię i choć dość szybko domyśliłam się kto z kim i dlaczego, to absolutnie nie zawiodłam się dalszym poprowadzeniem fabuły. Znaczniki szły w ruch i z każdym kolejnym rozdziałem bardziej zanurzałam się w historie obu bohaterek.
To, jak cudownie autorka opisuje emocje targające postaciami wywoływało u mnie wypieki, nawet w przypadku momentów, w których sprawy nie były przekazywane wprost, a przemilczane. To jest sztuka - nie dopowiedzieć czegoś tak, by wpłynęło to na wyobraźnię. Wątki romantyczne jeszcze dobrze tu nie wybrzmiały, ale dają spory kredyt zaufania na kolejne tomy
Kolejnymi zaletami książki są rozbudowany świat, a właściwe światy, które dzieli 1000 lat - i te różnice czasu widać - oraz system magiczny, który opiera się na magii żywiołów, ale jest podkręcony obecnością w tym świecie aniołów, a wszystko to owiane jest dozą tajemniczości.
Obstawiam, że historia pójdzie w stronę podobną do tej, która dostali cesarz Emhry var Emreis i lord Vader, ale zobaczymy jak będzie. Kolejne tomy to u mnie pozycje obowiązkowe.
Czytanie tej książki to była czysta rozkosz. Nie dość, że bardzo podpasowała mi pod względem stylu, to jeszcze fabularnie dowiozła w pełni i spełnia moje wysokie oczekiwania.
Już intensywny, naładowany emocjonalnie prolog zwiastował mocną historię i choć dość szybko domyśliłam się kto z kim i dlaczego, to absolutnie nie zawiodłam się dalszym poprowadzeniem fabuły....
2024-04-23
Często mówi się w kontekście serii książek o klątwie drugiego tomu, gdzie akcja zwalnia, a fabuła przygotowuje czytelnika na wydarzenia finałowe z trzeciego tomu. Tutaj to zupełnie nie miało miejsca, a ten tom jest jeszcze lepszy niż pierwszy.
Pierwszym pozytywem, który rzuca się w oczy już po kilku rozdziałach to narracja. Wciąż jest trzecio-osobowa, ale tutaj dostajemy prawie wyłącznie perspektywę Val, dzięki czemu nie ma już przeskakiwania na pov innych bohaterów w ramach tego samego rozdziału, co mnie osobiście bardzo drażni w książkach.
Samej fabule bardzo dobrze zrobił przeskok o 5 lat do przodu. Val osiągnęła przez ten czas już pewną pozycję w Nikaze (które jest zdecydowanie ciekawszym, solidniej wykreowanym miejscem niż krainy ludzi) i przygotowała plan, który teraz zamierza wcielić w życie, dzięki czemu od razu zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, które wciągają bez reszty. Na szczęście nie zmieniło się jedno: Val wciąż jest bezwzględna, szara moralnie i po trupach dąży do celu.
Uwielbiam w fantastyce wątek magii żywiołów, jest on dla mnie tym, na czym czarodziejstwo by się opierało, gdyby w istocie istniało, a tutaj cała akcja się wokół niego kręci, więc moja dusza wiedźmy jest usatysfakcjonowana, a wykreowany system magiczny z kołem fortuny, znakami, arkanami był jednym z najciekawszych aspektów całej historii.
Bohaterowie są świetni. Nie ważne, czy to sprzymierzeńcy, czy wrogowie, każdy jest na inny, interesujący, ma ciekawy backgroud i to jest ogromny postęp w stosunku do pierwszego tomu, gdzie czasami przewracałam oczami czytając wewnętrzne monologi Jessa i Ryo - choć biorąc pod uwagę, co się z nimi stało, to wcale nie mieli wzbudzać pozytywnych odczuć . Moją faworytką jest tu szalona Vea.
W tym miejscu muszę się poskarżyć na to, jak chytra jest autorka w dawkowaniu czytelnikom scen z Daero. Jednocześnie ta ociupinka wystarczyła, by władca demonów totalnie podziałał na fantazje i zaskoczył tym, jak jest niepewny i ostrożny jest w stosunku do Val. Błagam o więcej go w III tomie.
Książka naprawdę zaskoczyła mnie tym, w jakim kierunku poszła. Wątki akademii, prób, tworzenia zespołu bardzo mi się podobały. Kilka razy ryknęłam ze śmiechu i były dwa momenty, które musiałam rozchodzić: zawiązanie więzi Vi i rozmówienie się z Cesarzową. A jest jeszcze tyle zagadek do odkrycia.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Często mówi się w kontekście serii książek o klątwie drugiego tomu, gdzie akcja zwalnia, a fabuła przygotowuje czytelnika na wydarzenia finałowe z trzeciego tomu. Tutaj to zupełnie nie miało miejsca, a ten tom jest jeszcze lepszy niż pierwszy.
Pierwszym pozytywem, który rzuca się w oczy już po kilku rozdziałach to narracja. Wciąż jest trzecio-osobowa, ale tutaj dostajemy...
2024-04-16
Po każdej kolejnej lekturze tego typu książek mówię sobie, że dość już historyjek o fae/elfach i porwanych do ich krain dziewczynach, skoro nic i tak nie dorównuje Dworom S.J.M, ale potem przychodzi tęsknota i o to znowu ląduję w objęciach fae.
Książka bazuje na znanych wcześniej motywach i jest połączeniem rzeczonych wcześniej Dworów i programu, w którym dziewczyny rywalizują o kawalera do wzięcia. Nie jest na szczęście całkowitą zrzynką z tychże.
Początek był bardzo zachęcający: dziewczyna wyciągnięta z więzienia, po to by wziąć udział w turnieju organizowanym w innym królestwie. Przystojny, olśniewający król-nagroda. Ambitny książę ścigający uciekinierkę. Dowódca staży z niejasnymi motywacjami. W miarę trwania akcji fabuła jednak trochę się rozmywa, a same próby nie były niczym odkrywczym, choć zostały sprawnie poprowadzone. Co do "intrygi" to nie stanowiła najmniejszego wyzwania i nawet nie trzeba być zbyt uważnym, by się jej domyśleć.
Co do bohaterów to brawa za to, że Lor mnie nie irytowała, a Nadir przyciągnął uwagę na tyle, że żałowałam, iż było go tak mało. Jednak to Gabriela uważam za najbardziej interesującego i niejednoznacznego.
Książka ma trochę spice'u, choć mam wrażenie, że autorka ma jakąś dziwną skłonność do scen, w których bohaterowie nakrywaj innych ludzi na seksie. To pewnie miało podkreślić rozwiązłość panującą na dworach, ale raz wystarczył.
Książka jest krótka, traktuje ją raczej jak wstęp do dalszej historii i liczę, że świat przedstawiony zostanie pogłębiony i może jeszcze mnie czymś zaskoczy. Nie spodziewałam się wiele po tej książce, więc i się nie rozczarowałam i całkiem miło spędziłam czas.
Po każdej kolejnej lekturze tego typu książek mówię sobie, że dość już historyjek o fae/elfach i porwanych do ich krain dziewczynach, skoro nic i tak nie dorównuje Dworom S.J.M, ale potem przychodzi tęsknota i o to znowu ląduję w objęciach fae.
Książka bazuje na znanych wcześniej motywach i jest połączeniem rzeczonych wcześniej Dworów i programu, w którym dziewczyny...
2024-04-07
7,5/10
Nocni Łowcy spotykają Facetów w czerni, by na koniec spotkać Łowcę Androidów. Tak po krótce mogłabym opisać to, co dzieje się w tej książce.
Tematyka demonów, egzorcyzmów i dark academia to coś, co bardzo lubię, ale w przeciwieństwie do np. Dziewiątego Domu, tutaj klimat jest bardziej lekki, rozrywkowy, na pewno nie mroczny. Jeśli ktoś spodziewał się deszczyku grozy to zły adres.
Wejście w świat jest bardzo łatwe, gdyż poznajemy go z perspektywy głównej bohaterki Leaf, która do tej pory żyła w nieświadomości istnienia zakonu Black Bird i wraz z opętaniem przez demona zostaje wrzucona w wir wydarzeń, a czytelnik wraz z nią. Z kolei perspektywy Falco oraz Lore'a pozwalają nam zajrzeć za kulisy i spojrzeć na wydarzenia z perspektywy doświadczonego egzorcysty, który przydaje historii powagi i demona, który z kolei jest odpowiedzialny za humor.
Podobał mi się w wykreowane przez autorkę uniwersum. Zakon ma konkretną hierarchę, frakcje, historię i jak w każdej takiej organizacji dopada go zepsucie i konflikt interesów. Podobnie jest ze światem demonów - jest całkiem bogaty i zhierarchizowany. Romans nie jest na głównym planie, majaczy gdzieś z boku i myślę, że wypadłby lepiej, gdyby został przeniesiony dopiero do kolejnego tomu.
Czytanie idzie bardzo szybko, książka ma bardzo dużo dialogów, a opisów tyle ile potrzeba do wyjaśnienia świata. Rozterki bohaterów nie są przeciągnięte, dzięki czemu siedzenie w ich głowach nie jest nużące. Fabułą rządzi przygoda.
7,5/10
Nocni Łowcy spotykają Facetów w czerni, by na koniec spotkać Łowcę Androidów. Tak po krótce mogłabym opisać to, co dzieje się w tej książce.
Tematyka demonów, egzorcyzmów i dark academia to coś, co bardzo lubię, ale w przeciwieństwie do np. Dziewiątego Domu, tutaj klimat jest bardziej lekki, rozrywkowy, na pewno nie mroczny. Jeśli ktoś spodziewał się deszczyku...
2024-03-30
Bardzo chciałam, żeby spodobała mi się ta książka, bo to i romantasy i polska autorka i przepięknie wydana, więc kibicowałam mocno. Niestety mam chyba więcej zastrzeżeń, niż pozytywów do przekazania.
Główni bohaterowie oraz modus operandi wątku romantycznego od razu skojarzyły mi się z Dworami S.J. Mass. Mamy tu Rasso-Tamlina, Valeę-Feyrę, Reada-Rhysanda a nawet Luciena, którym tu był kuzyn Rassa. Była tu nawet smocza wersja Velaris no i motyw odbicia przeznaczonej dziewczyny jednemu chłopu przez drugiego. Niestety do binga brakowało odpowiedników Cassiana i Azriela.
Zawiązywanie się relacji między trójkątem bohaterów odbywał się w galopującym tempie. Przez pierwsze sto stron postaci zamieniają ze sobą raptem parę zdań, ale już pałają do siebie uczuciami jak po miesiącach znajomości. Brakuje błyskotliwych dialogów, czegoś co uprawdopodobni te relacje poza ich zwierzęcym instynktem i tym mitycznym czymś co ich do siebie ciągnie.
Gdyby tu chodziło tylko o Rassa to jeszcze bym przymknęła oko, bo od początku wiadomo, że nie on jest targetem, ale Złoty Smok też nie dowozi. Read pojawia się (nie ma nawet jakiegoś wielkiego wejścia) i od tego momentu nie ma do roboty nic innego poza simpowaniem do Valei oraz okazyjnie podawaniem wskazówek do rozwiązania tajemnicy z nią związanej, a cały ich romans idzie strasznie gładko. Nie było tu żadnych wyzwań.
Z rzeczy pozytywnych: podobało mi się, że jak na tak krótką książkę główna bohaterka dostała niezły rozwój zwiazany z jej zmiennokształtnością i nie jest wszystko potrafiącą Mary Sue, choć potem opiera się głównie na sile swojego przeznaczonego, a nie własnej. Koncepcja rodów zmiennokształtnych, Neneatria i rozmnażania się w Stormvoll też była ciekawa. Sceny erotyczne na plus, cringu nie odnotowałam.
Niestety jakichkolwiek emocji u siebie też nie odnotowałam..
Książka ma narrację trzecio osobową, co normalnie nie stanowi dla mnie problemu, ale w momencie, kiedy w jednym rozdziale, ba, nawet na jednej stronie kilka razy zmienia się perspektywa, z której odbywa się narracja, to dla mnie jest to już irytujące i nieuporządkowane., żeby nie powiedzieć chaotyczne.
Na 380 stronach mamy wprowadzonych wielu pobocznych bohaterów, takich jak członkowie rodów wilków, niedźwiedzi, rodzice Valei, Cristal, co normalnie stanowi o bogactwie wykreowanego świata, ale tu odbyło się kosztem interakcji głównych bohaterów.
Cóż, chciałam, żeby książka była smokiem, a okazał się jaszczurką.
Bardzo chciałam, żeby spodobała mi się ta książka, bo to i romantasy i polska autorka i przepięknie wydana, więc kibicowałam mocno. Niestety mam chyba więcej zastrzeżeń, niż pozytywów do przekazania.
Główni bohaterowie oraz modus operandi wątku romantycznego od razu skojarzyły mi się z Dworami S.J. Mass. Mamy tu Rasso-Tamlina, Valeę-Feyrę, Reada-Rhysanda a nawet Luciena,...
2024-03-26
7,5/10
Motyw bliźniaczek jest nierzadkim tematem powieści fantasy, gdzie często mamy do czynienia z rywalizacją, zamianą miejsc, a także nadprzyrodzoną więzią i rozdzieleniem. Nie inaczej było tutaj, a wszystko to zostało okraszone wątkiem dziedziczenia tronu oraz magią.
To, czego w tej książce nie znajdziemy to podziału na „dobrą” i „złą” bliźniaczkę. Charaktery Rose i Wren są bardzo różne, na co wpływ miało też ich zupełnie odmienne wychowanie – jednaj na dworze w przepychu i bez rodziny, a drugiej w wiedźmiej enklawie, ale blisko krewnych. Obie dziewczęta wzbudzają, mimo tych różnic, jednakową sympatię, co było dla mnie zaskakujące, bo byłam pewna, że będę mieć faworytkę.
Świat przedstawiony nie jest jakoś bardzo rozbudowany (to w końcu lekka młodzieżówka), ale był przemyślany, ma przeszłość, bóstwa, zasady i przepowiednie. To, co najbardziej mi się spodobało to sposób ukazania magii i jej podział. Byłam zachwycona tym, że rzucane przez Wren klątwy naprawdę wybrzmiały i czytelnik miał okazje poznać ich treść, zamiast dostać, jak to często bywa, jakiś demoniczny, niezrozumiały język, czy w ogóle przemilczenie. Magia w książce ma też swoje ograniczenia i ułomności i dopiero czeka na odbudowę, tak jak czarownice czekają na powrót na należne im miejsce.
Wątki romantyczne obu sióstr były urocze i wciągające nawet dla dorosłego czytelnika. Nie miałam odruchu przewracania oczami na kolejny opis któregoś z obiektu westchnień sióstr i wyczekiwałam każdej z takich scen. Shen wysuwa się tu na prowadzenie, ale myślę, ze Tor może skrywać jakąś tajemnicę.
Bardzo przyjemne, komfortowe romantasy. Pozytywne zaskoczenie.
7,5/10
Motyw bliźniaczek jest nierzadkim tematem powieści fantasy, gdzie często mamy do czynienia z rywalizacją, zamianą miejsc, a także nadprzyrodzoną więzią i rozdzieleniem. Nie inaczej było tutaj, a wszystko to zostało okraszone wątkiem dziedziczenia tronu oraz magią.
To, czego w tej książce nie znajdziemy to podziału na „dobrą” i „złą” bliźniaczkę. Charaktery Rose i...
2024-03-20
Tak książka stała się trochę ofiarą własnego sukcesu. Poprzez obfitość cytatów na booktoku moje oczekiwania były bardzo wysokie i niestety fabuła temu nie podołała.
Z pozytywnych rzeczy na wzmiankę zasługuje wątek Zarazy i tego jak wpłynęła na życie w królestwie - a wpłynęła potężnie biorąc pod uwagę, że jego mieszkańcy przyzywaja ją nawet w zastępstwie bóstw. Ciekawe były też umiejętności, nazwy i sam podział na Elitarnych i Zwyczajnych oraz niesnaski jakie tworzył.
Książkę czyta się bardzo szybko. Niestety bardzo nie chciało mi się jej czytać. Sam turniej był gorszą wersja Igrzysk Śmierci i do końca nie było wiadomo, czy mieli się tam zabijać, czy tylko odrywać bransoletki.
Co do bohaterow i ich romansu. To nie jest ani enemis to lovers ani slow burn. Pae i Kai flirtują od pierwszych chwil do samego końca. Ta relacja to linia prosta bez hossy, czy bessy.
Kai to dla mnie flirciarz, który nie potrafi rozmawiać normalnie bez czarowania, i jest tego taka mnogość, że te teksty nie mogą odpowiednio wybrzmieć. To zachowanie beztroskiego księcia i bawidamka kompletnie nie pasuje do profesji, jaką się trudni w imieniu Króla. Jego postawa bawidamka sprawiała, że nie uwierzylam w jego rozterki zwiazane z funkcja Egzekutora. Kitt drażnił mnie dużo mniej i tylko jeśli autorka zwróci się w jego stronę mogę rozważyć kolejny tom.
Pae jest jednocześnie niedożywiona i bardzo sprawna fizycznie. Żyje w slumsach, choć gdzies tam stoi pusty jej rodzinny dom. Te jej niby spryne chwyty na czytanie ludzi były marne i naciagane, brak jej było błyskotliwości, a oszukiwania powinna uczyć się od Nahri z Miasta Mosiądzu.
Przemęczyłam tę książkę, a myślalm, że wysoko w tegorocznym rankingu. Szkoda.
Tak książka stała się trochę ofiarą własnego sukcesu. Poprzez obfitość cytatów na booktoku moje oczekiwania były bardzo wysokie i niestety fabuła temu nie podołała.
Z pozytywnych rzeczy na wzmiankę zasługuje wątek Zarazy i tego jak wpłynęła na życie w królestwie - a wpłynęła potężnie biorąc pod uwagę, że jego mieszkańcy przyzywaja ją nawet w zastępstwie bóstw. Ciekawe były...
2024-03-16
Świeżo po skończeniu czytania, wciąż jeszcze z wypiekami na twarzy, bez dania sobie czasu na ochłonięcie i prawie pijana tą historią muszę przyznać, że ekscytowała mnie każda strona tej książki, a historia spełniła moje oczekiwania.
Pierwsza połowa była ciekawa, choć nieco schematyczna: nauka w akademii, przepustki w weekend, utrzymywanie tajemnicy, nauka, przepustki... ale historia zyskiwała gdy autorka od tych schematów odchodziła. Dostajemy nowych wrogów, nowych sprzymierzeńców, podbudowanie wątków, które potem okażą się ważne.
Druga część to już jazda z pełną prędkością: tajemnice, zagadki, zadania, których waga jest dużo istotniejsza już tylko zyskanie odznaki żelaznej drużyny, ponieważ wróg dosłownie czyha u bram.
Bezsprzecznie największym atutami wciąż są smoki. Tairn przyćmiewa wszystkich, kradnie każda scenę i niejeden książkowy główny bohater chciałby zgarnąć jego teksty i pewność siebie. Andarna z kolei daje się poznać jako zbuntowana nastolatka i ma jeszcze więcej uroku.
Jak łatwo dało się przewidzieć związek Xandena i Violet nie jest usiany różami i zostaje poddany próbom za każdym razem, gdy nowa tajemnica zostaję ujawniona. Muszę przyznać, że sam Riorson podobał mi się w tej części bardziej, a to co wyszło na jaw na koniec daje jeszcze więcej zachęty co do kolejnego tomu.
Doceniam książkę za to, że nie można czuć się bezpiecznie co do bohaterów, zarówno ludzi jak i smoków, za to, że nawet drobne wątki z pierwszego tomu nie są porzucane i zaskakująco wracają. Za to, że nawet gdy Violet na coś wpadnie, to nie dostajemy tego na tacy, tylko trzeba poczekać na to, aż to wybrzmi w jej działaniach. I za humor.
Totalnie przymykam oko na jakieś nieścisłości, na nieco zagmatwany opis bitwy o Basgiath. Te siedemset stron to była czysta przyjemność, która zasługuje na tak piękne wydanie jakie dostaliśmy.
Świeżo po skończeniu czytania, wciąż jeszcze z wypiekami na twarzy, bez dania sobie czasu na ochłonięcie i prawie pijana tą historią muszę przyznać, że ekscytowała mnie każda strona tej książki, a historia spełniła moje oczekiwania.
Pierwsza połowa była ciekawa, choć nieco schematyczna: nauka w akademii, przepustki w weekend, utrzymywanie tajemnicy, nauka, przepustki......
2024-03-07
Za każdym razem, gdy czytam nową powieści Ali Hazelwood to myślę, że lepiej już nie może być i że ten książkowy facet już nie może być bardziej pociągający, fabuła zabawniejsza, a potem się okazuje, że jednak może.
Za każdym razem, gdy czytam nową powieści Ali Hazelwood to myślę, że lepiej już nie może być i że ten książkowy facet już nie może być bardziej pociągający, fabuła zabawniejsza, a potem się okazuje, że jednak może.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-04
Jak zwykle było słodko, uroczo, spicy i odstresowująco. Ta seria to mój odmóżdżacz i nie mam wobec niej żadnych oczekiwań poza dobrą rozrywką. Kocham simpów kosmitów. Kocham moment kiedy khiu zaczynają rezonować.
Jak zwykle było słodko, uroczo, spicy i odstresowująco. Ta seria to mój odmóżdżacz i nie mam wobec niej żadnych oczekiwań poza dobrą rozrywką. Kocham simpów kosmitów. Kocham moment kiedy khiu zaczynają rezonować.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-02
Nie była to taka łatwa lektura, zwłaszcza pierwsza część książki. Nie wiem tylko, czy przez lekki chaos jaki w niej panował, czy przez mój brak skupienia, czytając przed snem. Wiedząc, że to fik Reylo nastawiałam się na coś, co łyknę jednym tchem i wysoko ocenię. Pierwsza część tego jednak nie zapowiadała. Druga część z koeli zaangażowała mnie bardzo romansem.
Mnogość nazw, imion, nazwisk i tytułów i stopni z jaką trzeba zmierzyć się od pierwszych rozdziałów dorównywała wręcz Księżycowemu Miastu. Książce brakuje skorowidza gdzieś z tyłu, bo można było szybko sprawdzić kto jest kim i jaka ma rangę. Do tego jeszcze wymyślne nazwy dla urządzeń i maszynerii, a wszystko okraszone system magicznym. Rzeczy, które powinny działać na plus w światotwórstwie, tutaj trochę nie dowiozły ze względu na leniwe wprowadzenie do świata: mamy trzeciosobowego narratora, który wszystko objaśnia, zmieniając tylko perspektywę bohatera. Wolę, kiedy takie rzeczy są podawane czytelnikowi sprytniej. I tu wchodzi kolejny zarzut: książka ma za dużo opisów miejsc, strojów, jedzenia, a za mało dialogów.
To, co mi się szczególnie podobało, to zastąpienie świata Gwiezdnych Wojen światem Wojen Huraganowych: zmiana technologii w magię, moc w eter, przerobienie kosmosu w bajkową krainę. To, co mi jednak nie pasowało, to księżyce, które były oświetlane tym samym słońcem, ale miały różne fazy i zaćmienia w odrębnych dniach. Nawet w fantasy nie powinno to tak działać.
Polityka i intrygi nie były szczególnie wyszukane, czy zajmujące, ale to się pewnie rozkręci w kolejnym tomie.
No i wątek romantyczny. Ależ to był slowburn. Gdy robili jeden krok do przodu, zaraz stawiali dwa do tyłu. Byli przy tym uparci i ślepi na własne uczucia, ale w przypadku bohaterów, tak młodych i niedoświadczonych było to do przyjęcia. Czuć było nienawiść jaką do siebie pałali, czuć również było ich niezręczność, gdy zaczęli sobie uświadamiać, że się sobie podobają.
To czego bardzo mi brakowało podczas czytania to humor. Były sceny, które prosiły się czasami o spuszczenie pary jakim dowcipem, z którego znane są Star Wars, a tu bardzo tego brakowało.
Niemniej, na pewno sięgnę po kolejny tom, w który mam nadzieję, będzie się łatwiej wgryźć.
Nie była to taka łatwa lektura, zwłaszcza pierwsza część książki. Nie wiem tylko, czy przez lekki chaos jaki w niej panował, czy przez mój brak skupienia, czytając przed snem. Wiedząc, że to fik Reylo nastawiałam się na coś, co łyknę jednym tchem i wysoko ocenię. Pierwsza część tego jednak nie zapowiadała. Druga część z koeli zaangażowała mnie bardzo romansem.
Mnogość...
2024-02-25
Przyjemna, zabawna nowelka, pełna magii z małym dodatkiem flirtu. Taki przedłużony epilog.
Przyjemna, zabawna nowelka, pełna magii z małym dodatkiem flirtu. Taki przedłużony epilog.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-24
Jako fanka slowburnów po pierwszym rozdziale myślałam że nie polubię się z tą książką, ale w trakcie fabuły miłe się zaskoczyłam. Może nie tajemnicami (domyśliłam się tego twistu z okiem) co tym jak został poprowadzony ten romans u jak mnie zaangażował - na tyle, by użyć znaczników.
Trochę frustrujący był sam środek, gdy bohaterowie zostali rozdzieleni, ale ponowne spotkanie całkiem mnie usatysfakcjoniwało.
Scythe okazał się naprawdę solidnym bohaterem, zarówno w działaniu jak i sporośnej gadce.
Miła weekendowa lektura i pewnie zapadnie mi w pamięć bardziej niż pierwsza część.
Jako fanka slowburnów po pierwszym rozdziale myślałam że nie polubię się z tą książką, ale w trakcie fabuły miłe się zaskoczyłam. Może nie tajemnicami (domyśliłam się tego twistu z okiem) co tym jak został poprowadzony ten romans u jak mnie zaangażował - na tyle, by użyć znaczników.
Trochę frustrujący był sam środek, gdy bohaterowie zostali rozdzieleni, ale ponowne...
Nie powinnam być zaskoczona tym, jak bardzo spodobała mi się ta książka, ponieważ już pierwszy, wprowadzający tom mnie urzekł, a jego kontumacja okazała się być jeszcze lepsza.
Przygodowa fabuła w klimacie bliskiego wchodu zostaje pogłębiona o jeszcze więcej polityki i intryg na najwyższych szczeblach Imperium, a dzięki podróży bohaterów przekonujemy się, że ten świat jest naprawdę duży i pełen nietuzinkowych postaci. Dostajemy też więcej magii i uczenia się jej, co szczególnie mi się spodobało.
Moją ulubioną postacią jest tu Helena, do której zapałałam sympatią już w poprzedniej części, a tu dodatkowo dostała własny pov i jak dla mnie to jej zadania i wybory były najtrudniejsze. Miota się między rozsądkiem, a uczuciami, ale nie ma wątpliwości co do jej siły.
Po raz kolejny nie do końca przekonuje mnie w tej historii wątek romantyczny, pewnie przez to, że kibicuję innemu układowi. Ale nie szczęście nie jest on na głównym planie.
Jestem pełna podziwu za wykreowanie tylu sprytnych pomysłów, którymi bohaterowie nie raz ratowali sobie skórę. Najbardziej jednak lubię tę książę za to, że czytelnik w jednym momencie cieszy się, że sam rozgryzł jakąś tajemnicę, po to by za chwilę być zaskoczonym plot twistem, którego się nie spodziewał.
Ponownie język był świetny i ukłony za tłumaczenie.
Nie powinnam być zaskoczona tym, jak bardzo spodobała mi się ta książka, ponieważ już pierwszy, wprowadzający tom mnie urzekł, a jego kontumacja okazała się być jeszcze lepsza.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzygodowa fabuła w klimacie bliskiego wchodu zostaje pogłębiona o jeszcze więcej polityki i intryg na najwyższych szczeblach Imperium, a dzięki podróży bohaterów przekonujemy się, że ten świat jest...