Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Silver Surfer. Tom 2 Laura Allred, Michael Allred, Dan Slott
Ocena 8,3
Silver Surfer.... Laura Allred, Micha...

Na półkach: , ,

Na koniec się nawet trochę wzruszyłem. Serio! :)

Na koniec się nawet trochę wzruszyłem. Serio! :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zgadzam się z tymi czytelnikami, którzy napisali, że trzeba przebrnąć przez pierwsze 700 stron, żeby dotrzeć do ciekawego finału. Tak klimatycznego i ciekawego, że rzeczywiście można się zastanawiać, czy to pisał ten sam autor, który w tej cegle zamęczał przez kilkaset stron niezrozumiałymi dialogami, z uporem maniaka namnażał wątki i bezbarwne postaci. Ze względu na te ostatnie 80-90 stron daję te dwie gwiazdki więcej i biorę się za kolejny tom cyklu. Jak Erikson chce, to jednak potrafi wyczarować coś ciekawego. Oczywiście, mam też pewne wątpliwości, bo jednak czeka mnie walka z kolejną cegłą. Czasami zastanawiam się czy ja aby czasem nie jestem za głupi i za bardzo rozkojarzony na tą sagę.

Zgadzam się z tymi czytelnikami, którzy napisali, że trzeba przebrnąć przez pierwsze 700 stron, żeby dotrzeć do ciekawego finału. Tak klimatycznego i ciekawego, że rzeczywiście można się zastanawiać, czy to pisał ten sam autor, który w tej cegle zamęczał przez kilkaset stron niezrozumiałymi dialogami, z uporem maniaka namnażał wątki i bezbarwne postaci. Ze względu na te...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Silver Surfer. Tom 1 Laura Allred, Michael Allred, Dan Slott
Ocena 7,4
Silver Surfer.... Laura Allred, Micha...

Na półkach: ,

Przeczytałem jednym tchem. Groteskowa historia o poszukiwaniu domu i poszukiwaniu siebie w estetyce komiksu o superbohaterze. Jestem na „tak”. Ciekawa kreska nawiązująca do klasyki.

Przeczytałem jednym tchem. Groteskowa historia o poszukiwaniu domu i poszukiwaniu siebie w estetyce komiksu o superbohaterze. Jestem na „tak”. Ciekawa kreska nawiązująca do klasyki.

Pokaż mimo to

Okładka książki Punisher Epic Collection: Kingpin rządzi Mike Baron, Erik Larsen, Shea Anton Pensa, Whilce Portacio, Roger Salick, Larry Stroman
Ocena 7,3
Punisher Epic ... Mike Baron, Erik La...

Na półkach: ,

Kiedyś to było… Czytałem za małolata za czasów kultowego TM-Semic. Oczywiście, nie każdy z albumów. Co wpadło, historie wyrwane z kontekstu. Chwała więc za to wydawnictwo. Seria wytrzymuje próbę czasu. Byłoby z tego dobre kino akcji, nawiązujące do klasyków VHS. Polecam fanom oldschoolowych klimatów. Kreska - niekoniecznie rzuca na kolana, ale who cares. Dynamika i sentyment robią swoje. To jak dobra, grywalna gra, w której grafika nie była najważniejsza.

Kiedyś to było… Czytałem za małolata za czasów kultowego TM-Semic. Oczywiście, nie każdy z albumów. Co wpadło, historie wyrwane z kontekstu. Chwała więc za to wydawnictwo. Seria wytrzymuje próbę czasu. Byłoby z tego dobre kino akcji, nawiązujące do klasyków VHS. Polecam fanom oldschoolowych klimatów. Kreska - niekoniecznie rzuca na kolana, ale who cares. Dynamika i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W beznadziejnym epizodzie dziewiątym mojej ukochanej sagi J.J. Abrams starał się jak mógł zrobić fanom Star Wars dobrze. Jak wyszło - chyba każdy fan „Star Warsów” pamięta i wolałby te bolesne doświadczenie wyprzeć z pamięci. A przynajmniej ja bym chciał, żeby jednak nie stało się to, co się stało… W niefortunnym „The Rise of the Skywalker” pośród festiwalu licznych easter eggów i desperackich ukłonów wobec fanów mogliśmy usłyszeć od Lando Calrissiana, że Luke Skywalker jednak coś tam robił zanim puścił focha i postanowił zamieszkać na wyspie, a konkretnie latał ze swoim czarnoskórym kumplem po galaktyce starając się rozwikłać tajemnice Sithów. Wiadomym się stało, że to oprócz formy przeprosin dla fanów („Spokojnie! Luke nie tylko skopał sprawę z nową akademią Jedi i przez resztę życia jechał na ręcznym na jakiejś wyspie, ale coś tam ciekawego jeszcze robił”) była także furtka do ewentualnego filmu, serialu, książki…

Z jednej strony Adam Christopher miał trudne zadanie, bo na dzień dobry dostał historię, której zaczątek został przedstawiony w najgorszym filmie w historii Gwiezdnych Wojen, a do tego trzeba było tam wpasować jeszcze jakoś Ray (czyli postać, która - niestety – wbrew obiecującym początkom ostatecznie nie dźwignęła nowej trylogii) w wieku dziecięcym. Z drugiej jednak strony – pole do popisu było szerokie. Bo na warsztat można było wziąć Luke’a jako pełnego jeszcze energii mistrza Jedi i Lando nadal w sile wieku, niedługo po zwycięstwie nad Imperium, ale przed nowymi wyzwaniami, czyli to, co większość fanów chciała zobaczyć od dawien dawna. No i Disney zostawił czystą kartę wyrzucając do śmieci wszystko to, co wielu kreatywnych pisarzy stworzyło przez lata wcześniej. Efekt? Całkiem niezły. Co prawda wolałbym jednak, żeby Luke wraz Leią i Hanem walczył z Thrawnem, później ożenił się Marą Jadę itd. ale zawsze można opowiedzieć coś innego, ciekawie i trudno cały czas rozpaczać nad marnotrawstwem Disneya. Co się stało to się nie odstanie. Ale można łatać dziury. Christopher stara się jak może. Powieść czyta się szybko i przyjemnie, co bez wątpienia jest zasługą zarówno obdarzonego dobrym piórem autora jak i sprawnego przekładu. Akcja? Luke trochę mędrkuje i trochę walczy mieczem świetlnym, Lando strzela i lata statkiem kosmicznym, a naprzeciw naszych bohaterów stają nowi, dość ciekawi antagoniści. Historia Ray i jej rodziców - jest niepokojąca, mroczna i chyba dość smutna. Gdyby powstał z tego film, to miałby szansę trafić w gusta tych fanów, których nowa trylogia zawiodła. Autor zostawia także furtkę do kontynuacji swojej opowieści. Może i dobrze. Disney zalicza wpadki, ale czasami także trafia. W przypadku Christophera byłbym na tak. Może nie rewelacja (ale tak szczerze - w moimi odczuciu jest naprawdę niewiele książek z uniwersum Star Wars, które określiłbym mianem naprawdę oryginalnych i rzucających na kolana), ale jest dobrze.

W beznadziejnym epizodzie dziewiątym mojej ukochanej sagi J.J. Abrams starał się jak mógł zrobić fanom Star Wars dobrze. Jak wyszło - chyba każdy fan „Star Warsów” pamięta i wolałby te bolesne doświadczenie wyprzeć z pamięci. A przynajmniej ja bym chciał, żeby jednak nie stało się to, co się stało… W niefortunnym „The Rise of the Skywalker” pośród festiwalu licznych easter...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabierając się za pierwszą część długaśnego cyklu Eriksona miałem zarówno pewne nadzieje, ale i obawy (wiadomix, że podchodząc do takiej "cegły" chciałem się wcześniej zorientować czy warto i przeczytałem trochę recenzji i opinii). I wszystkie moje przewidywania sprawdziły się niemal w 100 procentach. Tak - ta książka ma sporo postaci i wątków więc czasami łatwo się pogubić w tym, kto jest kim i o co chodzi. I trudno to zaliczyć do plusów czytelnikowi takiemu jak ja - często gubiącemu wątki, lubiącego prostotę. Zalety? Uniwersum stworzone przez Eriksona urzeka tak samo jak okładki jego książek - jest mroczne i tajemnicze. Świat jest rozległy i dość oryginalny. Kanadyjski pisarz stara się uciekać od schematów fantasy. Mi co prawda schematy nie przeszkadzają, ale tutaj zaletą jest to, że próba stworzenia czegoś własnego (i w klimacie dark fantasy), co prawda momentami skomplikowanego i zawiłego (co tylko buduje poczucie tajemniczości) kończy się sukcesem. Dalej - postacie. Nie ma mocnego podziału na dobrych i złych; chociaż pojawiają się i karykatury zła. Gdzieś czytałem porównania Eriksona do Martina. Sam wolałbym tego uniknąć. Autor "Ogrodów księżyca" niekoniecznie idzie w jakieś brutalne twisty starając się zaszokować za wszelką cenę czytelnika - co ja odbieram jako kolejny plus.

Reasumując - dla tego niezwykłego świata, paru dość ciekawych postaci, niezłej w gruncie intrygi warto przedrzeć się przez te ponad 600 stron i sięgnąć do kolejnych tomów. Ja przynajmniej taki mam plan.

Zabierając się za pierwszą część długaśnego cyklu Eriksona miałem zarówno pewne nadzieje, ale i obawy (wiadomix, że podchodząc do takiej "cegły" chciałem się wcześniej zorientować czy warto i przeczytałem trochę recenzji i opinii). I wszystkie moje przewidywania sprawdziły się niemal w 100 procentach. Tak - ta książka ma sporo postaci i wątków więc czasami łatwo się pogubić...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Walcząc z myślami. Aforyzmy Brucea Lee w życiu codziennym Bruce Lee, John Little
Ocena 7,5
Walcząc z myśl... Bruce Lee, John Lit...

Na półkach: ,

Raczej dla fanów Bruce’a Lee niż dla osób szukających zestawu jakichś naprawdę oryginalnych aforyzmów. Wg mnie to był wielki człowiek więc czytałem z zainteresowaniem, ale też niczego lepszego poza powszechnie znanym powiedzeniem Bruce’a „Bądź jak woda, przyjacielu” nie znalazłem.

Raczej dla fanów Bruce’a Lee niż dla osób szukających zestawu jakichś naprawdę oryginalnych aforyzmów. Wg mnie to był wielki człowiek więc czytałem z zainteresowaniem, ale też niczego lepszego poza powszechnie znanym powiedzeniem Bruce’a „Bądź jak woda, przyjacielu” nie znalazłem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sprawnie przedstawiony konflikt, który w połowie lat 50. zaistniał między Egiptem, a Wielką Brytanią, Francją i Izraelem. Autor dość szczegółowo przedstawia genezę, wojskową operację, nie uchyla się od komentarza co do poszczególnych ruchów militarnych (i politycznych) stron konfliktu. Książka chyba jednak dla zainteresowanych tematem. Ja o tym konflikcie np. nie wiedziałem kompletnie nic i stwierdziłem, że muszę liznąć nieco wiedzy.

Sprawnie przedstawiony konflikt, który w połowie lat 50. zaistniał między Egiptem, a Wielką Brytanią, Francją i Izraelem. Autor dość szczegółowo przedstawia genezę, wojskową operację, nie uchyla się od komentarza co do poszczególnych ruchów militarnych (i politycznych) stron konfliktu. Książka chyba jednak dla zainteresowanych tematem. Ja o tym konflikcie np. nie wiedziałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż... Temat seksu zawsze łykam jak młody pelikan. Przeczytałem w mig.

Cóż... Temat seksu zawsze łykam jak młody pelikan. Przeczytałem w mig.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dość dobrze się czyta. Ale druga sagi część minimalnie gorsza od pierwszej.

Dość dobrze się czyta. Ale druga sagi część minimalnie gorsza od pierwszej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Alegoryczna opowieść o dorastaniu pod płaszczem fantasy. Niektóre fragmenty można byłoby zakreślać ołówkiem. Mój ulubiony: "Człowiek może poznać cel, do którego zmierza - ale nie potrafi go poznać, jeśli nie odwróci się, jeśli nie powróci do swego początku i nie zawrze tego początku w swoim istnieniu." Duża zaleta powieści: czyta się szybko i przyjemnie. Inspirująca i pobudzająca wyobraźnię powieść.

Alegoryczna opowieść o dorastaniu pod płaszczem fantasy. Niektóre fragmenty można byłoby zakreślać ołówkiem. Mój ulubiony: "Człowiek może poznać cel, do którego zmierza - ale nie potrafi go poznać, jeśli nie odwróci się, jeśli nie powróci do swego początku i nie zawrze tego początku w swoim istnieniu." Duża zaleta powieści: czyta się szybko i przyjemnie. Inspirująca i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odłożyłem na półkę powieść Leszka Hermana z uczuciem satysfakcji. W książkach szczecińskiego pisarza największą wartość odnajdywałem do tej pory w komentarzu wobec rzeczywistości; przede wszystkim świata polityki oraz mediów. Zawsze uciekałem od określania autora „Sedinum” jako twórcy kryminałów, czy sensacyjnych opowieści. Bardziej widziałem w nim świetnego obserwatora i kronikarza. To, co najważniejsze w jego powieściach to zakamuflowane (ale zakamuflowane jedynie pro forma) nawiązania do rzeczywistych wydarzeń i osób. Ale chyba jeszcze bardziej cenię go za doskonałe alegorie.

Tytułowy galeon też jest alegorią. Alegorią tajemnicy, która nigdy nie miała prawa ujrzeć świata dziennego; w końcu alegorią wyrządzonego niegdyś zła, chciwości, pogoni za pieniędzmi i władzą. Chodzi o przeszłość, która – jak to bywa w książkach Hermana – w końcu się o nas upomni.

Oczywiście, żeby zrozumieć o co chodzi, to należy po prostu książkę przeczytać. Wątki budowane na ponad pięciuset stronach powieści łączą się w całość w bardzo interesującym finale. Być może jest to najlepsze zakończenie ze wszystkich książek Leszka Hermana do tej pory.

No i wypada uderzyć się w pierś. Moja opinia ma to piętno, że miałem szczęście kilka lat temu osobiście poznać Leszka Hermana i kilkakrotnie z nim się spotkać lub rozmawiać. Pisarz ponownie podbudował moje ego - tym razem zamieszczając podziękowania dla mnie na ostatnich stronach powieści. Poza tym jedna z epizodycznych postaci w książce to niejaki Bartosz, dziennikarz ze Świnoujścia… Piszę więc „polecam!”, ale sami wiecie, że wszelkie standardy obiektywizmu - nawet w tej krótkie, fejsbukowej opinii - zostały złamane.

Bartosz Turlejski, (były) dziennikarz ze Świnoujścia.

PS Brodę mam, ale czarne włosy to jedynie chciałbym mieć. ;)

Odłożyłem na półkę powieść Leszka Hermana z uczuciem satysfakcji. W książkach szczecińskiego pisarza największą wartość odnajdywałem do tej pory w komentarzu wobec rzeczywistości; przede wszystkim świata polityki oraz mediów. Zawsze uciekałem od określania autora „Sedinum” jako twórcy kryminałów, czy sensacyjnych opowieści. Bardziej widziałem w nim świetnego obserwatora i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dość ciekawa powieść awanturnicza na tle legendy o legendarnym władcy - Arturze. Polemiczna wobec historii, które znamy z kina i telewizji. I to spory atut tej książki. Czegoś jednak tej powieści brakuje. Może ciekawszego bohatera (jest nim towarzysz Artura, a nie sam legendarny władca), może większej dramaturgii... Te bardziej interesujące postacie znikają ze sceny zanim zdążymy je polubić/znienawidzić, żeby oddać pola głównemu bohaterowi, którego losy - mnie osobiście - niezbyt pochłaniają. Sam nie wiem czy brać się za kolejne tomy. Historia zbyt dobra, żeby zaniechać, ale nie tak dobra, żeby z niecierpliwością rzucać się na kolejne części.

Dość ciekawa powieść awanturnicza na tle legendy o legendarnym władcy - Arturze. Polemiczna wobec historii, które znamy z kina i telewizji. I to spory atut tej książki. Czegoś jednak tej powieści brakuje. Może ciekawszego bohatera (jest nim towarzysz Artura, a nie sam legendarny władca), może większej dramaturgii... Te bardziej interesujące postacie znikają ze sceny zanim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorowi udało się oddać mrok universum, ale nie udało się stworzyć postaci, które chociażby w połowie budziły taką sympatię jak kapral Hicks, android Bishop czy niepokojących, ale dających się summa summarum lubić jak ekipa straceńców z „trójki”. Cała historia jest bezpieczna; powiela schemat opowieści o grupie, która musi dotrzeć z punktu A do punktu B, ale „zonk”, bo gdzieś tam panoszą się potwory. Z czytania miałem tyle funu, co z oglądania ostatnich filmów o zmaganiach rodzaju ludzkiego z ksenomorfami, czyli niewiele. „Obcy” jak dla mnie zakończył się na Fiorinie Fury, a później to już było rozmienianie kapitalnej niegdyś historii na drobne. Ta książka też niewiele wnosi.

Autorowi udało się oddać mrok universum, ale nie udało się stworzyć postaci, które chociażby w połowie budziły taką sympatię jak kapral Hicks, android Bishop czy niepokojących, ale dających się summa summarum lubić jak ekipa straceńców z „trójki”. Cała historia jest bezpieczna; powiela schemat opowieści o grupie, która musi dotrzeć z punktu A do punktu B, ale „zonk”, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spodziewałem się czegoś bardziej odjechanego. Jedna z tych "tylko dobrych" pozycji Edwarda Lee. Nawet mistrz nie musi przecież pisać za każdym razem powieści 10/10. Jak wszystkie dzieła autora "Bigheada" - "Potworność" czyta się szybko i przyjemnie. Lekkie pióro, dość ciekawe postaci, intryga, która nie nudzi. Tym razem przemoc i seks - podane w dość oszczędnych, jak na tego autora, dawkach.

Spodziewałem się czegoś bardziej odjechanego. Jedna z tych "tylko dobrych" pozycji Edwarda Lee. Nawet mistrz nie musi przecież pisać za każdym razem powieści 10/10. Jak wszystkie dzieła autora "Bigheada" - "Potworność" czyta się szybko i przyjemnie. Lekkie pióro, dość ciekawe postaci, intryga, która nie nudzi. Tym razem przemoc i seks - podane w dość oszczędnych, jak na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobrze napisany thriller polityczny. Zakończenie raczej oczywiste, ale to mi nie przeszkadza.

Dobrze napisany thriller polityczny. Zakończenie raczej oczywiste, ale to mi nie przeszkadza.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ależ uczucie niedosytu po przeczytaniu piątej książki z serii o Kanie! Karl Wagner stworzył bardzo ciekawy, mroczny świat i intrygującego bohatera, ale jednocześnie w żadnym razie nie zaniedbał drugiego planu. Uczucie niedosytu wiąże się z pytaniami, które narodziły się podczas lektury, nie tylko "Mrocznej Krucjaty", ale i innych odsłon cyklu, w związku z głównym bohaterem i totalnie odjechanym zakończeniem. Czy to był celowy zabieg? Musiałbym zgłębić temat, ale opowieści o Kanie, łącznie z "Mroczną Krucjatą", poleciłbym każdemu fanowi dark fantasy. Klasyka, która wytrzymuje próbę czasu.

Ależ uczucie niedosytu po przeczytaniu piątej książki z serii o Kanie! Karl Wagner stworzył bardzo ciekawy, mroczny świat i intrygującego bohatera, ale jednocześnie w żadnym razie nie zaniedbał drugiego planu. Uczucie niedosytu wiąże się z pytaniami, które narodziły się podczas lektury, nie tylko "Mrocznej Krucjaty", ale i innych odsłon cyklu, w związku z głównym bohaterem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wołoszański tradycyjnie w formie.

Wołoszański tradycyjnie w formie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Urzeka mnie mroczny klimat świata stworzonego przez Wagnera. Gdy czytam kolejne opowieści o demonicznym Kanie, to za każdym razem wraca mi na myśl komiks "Ponad krainą cieni" z cyklu o Thorgalu. Wyludnione miasta, bagniska, pustynie i oczywiście przeklęty główny bohater, który prowadzi swoją beznadziejną walkę ze światem lub ukrywa się gdzieś na skraju świata... "Cień anioła śmierci" to zbiorek krótki, ale to żadna wada.

Urzeka mnie mroczny klimat świata stworzonego przez Wagnera. Gdy czytam kolejne opowieści o demonicznym Kanie, to za każdym razem wraca mi na myśl komiks "Ponad krainą cieni" z cyklu o Thorgalu. Wyludnione miasta, bagniska, pustynie i oczywiście przeklęty główny bohater, który prowadzi swoją beznadziejną walkę ze światem lub ukrywa się gdzieś na skraju świata... "Cień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kupiłem zachęcony inną dobrą książką ze świata Star Wars tej autorki - "Utraconymi gwiazdami". Niestety, opowieść o młodym Obi-Wanie i jego mistrzu wynudziła mnie kompletnie. Intryga niezbyt ciekawa, zwroty akcji z gatunku "who cares?" i dużo pitolenia o mocy. Wymęczyłem.

Kupiłem zachęcony inną dobrą książką ze świata Star Wars tej autorki - "Utraconymi gwiazdami". Niestety, opowieść o młodym Obi-Wanie i jego mistrzu wynudziła mnie kompletnie. Intryga niezbyt ciekawa, zwroty akcji z gatunku "who cares?" i dużo pitolenia o mocy. Wymęczyłem.

Pokaż mimo to