Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Ta książka to taka radość i frajda. Naprawdę super!

Ta książka to taka radość i frajda. Naprawdę super!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

1. Trochę przydługa - historię można by znacznie sprawniej poprowadzić i ograniczyć kwieciste opisy. A tak momentami przynudza.

2. Można się pogubić w bohaterach, tylu ich jest. A do tego autorka widocznie nie może się pożegnać z poprzednimi bohaterami serii, bo są obecni/wspominani niemal na co drugiej stronie.

3. Romanse, dramaty, od początku są w centrum całej akcji. Trochę za bardzo.

4. Ciekawa intryga, zalążki kilku wątków, które mają potencjał. Wygląda to na wstęp do jakiejś większej przygody.

Dary to to nie są, ale też tego nie oczekiwałam. Fani nie powinni być zawiedzeni, a to dopiero początek :)
"Why lie?" <3

1. Trochę przydługa - historię można by znacznie sprawniej poprowadzić i ograniczyć kwieciste opisy. A tak momentami przynudza.

2. Można się pogubić w bohaterach, tylu ich jest. A do tego autorka widocznie nie może się pożegnać z poprzednimi bohaterami serii, bo są obecni/wspominani niemal na co drugiej stronie.

3. Romanse, dramaty, od początku są w centrum całej akcji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,



Na półkach: ,

"Wyzwanie" okazało się pozytywnym zaskoczeniem, w porównaniu z poprzednim tomem wypada naprawdę rewelacyjnie! :)

Akcja rozpoczyna się w momencie powrotu Kelsey do Oregonu i wprawdzie pierwsze 100 stron książki nie powala na kolana - właściwie, raczej potwierdziła wszystkie moje obawy co do kontynuacji. Pełno było naciąganych spraw, przy których po prostu łapałam się za głowę i niepotrzebnie przeciągane były wątki (oczywiście w kwestii spraw sercowych), które są zupełnie oczywiste.

Jednak z momentem opuszczenie Stanów Zjednoczonych, historia kompletnie mnie oczarowała :) Tym razem akcja nie toczy się w samych Indiach, chociaż dalej stanowią piękne tło dla fabuły, natomiast wcale się daleko od nich nie oddalamy - w dalszym ciągu utrzymywany jest egzotyczny klimat książki :) Znowu wraz z bohaterami przeżywamy pełne magii przygody, które pobudzają wyobraźnię i przywodzą na myśl baśni, pełne nawiązań do różnych mitologii i legend, a także towarzyszymy im, gdy spotykają fantastyczne istoty czy podejmują niebezpieczne wyzwania. Chociaż nie wszystko było idealne - czasami miałam wrażenie, że za łatwo im to wszystko idzie, to i tak nie mogłam się oderwać od lektury ;)

Co do postaci, to dalej nie są jakoś specjalnie skomplikowane, momentami płytkie, ale wydaje mi się, że robią postępy. Szczególnie Kelsey się rozwinęła i nie wydawała się już taka irytująca. Do tego cieszyło mnie bardzo, że kiedy przychodziło co do czego, nie stała z boku, tylko naprawdę działała - nawet w walkach! I tym razem powody, dla których wyruszyła w podróż były dla mnie o wiele bardziej przekonujące i zrozumiałe niż zwykły altruizm i bezinteresowna pomoc...
W tej części mamy też okazję spędzić więcej czasu z Kishanem i muszę przyznać, że chociaż z początku nie byłam co do tego przekonana, naprawdę fajnie wypadają z Kelsey - ich niektóre przekomarzanki były naprawdę zabawne, a sam książę okazał się naprawdę ciekawą postacią. Poza tym, zdecydowanie bardziej przemawia do mnie ten typ bohatera ;)

Bardzo spodobało mi się też, jak autorka i główna bohaterka poradziły sobie z trójkątem miłosnym. Dzieje się w tej kwestii, oj dzieje ;) Szczególnie na koniec pani Houck znowu pokazuje jak lubi podręczyć czytelnika! Gdyby jeszcze tyle samo uwagi poświęciła braterskiej więzi między Renem a Kishanem, to byłabym w pełni usatysfakcjonowana. A tak, wypada trochę blado :P

Nie mogę też nie wspomnieć o cudownym wydaniu serii! Wydawnictwo odwaliło kawał dobrej roboty, nie dopatrzyłam się nawet błędów w tekście - no, może jeden, ale to naprawdę nic w porównaniu z niektórymi książkami, w których aż roi się od literówek :P

Naprawdę, pamiętając jakie wrażenie zrobił na mnie poprzedni tom, długo starałam się bronić przed zachwyceniem się tym, ale koniec końców - nie udało mi się :D "Wyzwanie" totalnie mnie kupiło! Warto było przeboleć te pierwsze sto stron, bo potem akcja pędzi aż do samego końca i chociaż nie kończy się jakimś cliffhangerem, to zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy - po które z pewnością sięgnę! ;) Polecam!

"Wyzwanie" okazało się pozytywnym zaskoczeniem, w porównaniu z poprzednim tomem wypada naprawdę rewelacyjnie! :)

Akcja rozpoczyna się w momencie powrotu Kelsey do Oregonu i wprawdzie pierwsze 100 stron książki nie powala na kolana - właściwie, raczej potwierdziła wszystkie moje obawy co do kontynuacji. Pełno było naciąganych spraw, przy których po prostu łapałam się za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetna kontynuacja, z przyjemnością po raz drugi dałam się porwać fantastycznej krainie Nigdynigdy i odkrywać jej kolejne sekrety :) Tym razem wydawały się trochę mroczniejsze za sprawą pobytu Meghan w Tir Na Nog i następstw tej wizyty, ale równie magiczne jak w "Żelaznym Królu".

Akcja jak zwykle pędzi, a skomplikowane relacje między bohaterami gmatwają się jeszcze bardziej, zawracając biednej dziewczynie w głowie. W tej części zdecydowanie podbił moje serce książę Ash i to jego widzę z Meghan. Chociaż z nie mogę też nie lubić Puka, który również miał swoje momenty ;) Nie wspominając już o Grimalkinie, bez którego zupełnie nie wyobrażam sobie tej serii!

Do tego pojawiło się kilka intrygujących wątków, które dopiero czekają na rozwinięcie. Tak więc czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny tom i z całego serca polecam wszystkim tą magiczną serię :)

Świetna kontynuacja, z przyjemnością po raz drugi dałam się porwać fantastycznej krainie Nigdynigdy i odkrywać jej kolejne sekrety :) Tym razem wydawały się trochę mroczniejsze za sprawą pobytu Meghan w Tir Na Nog i następstw tej wizyty, ale równie magiczne jak w "Żelaznym Królu".

Akcja jak zwykle pędzi, a skomplikowane relacje między bohaterami gmatwają się jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odkąd miłość została powszechnie uznana za chorobę, a naukowcom udało się wynaleźć na nią remedium, ludzie zapragnęli się z niej wyleczyć – uniknąć związanego z nią cierpienia i nieprzewidywalności, pragną dla siebie bezpieczeństwa i szczęścia, niczym nie zmąconego. W tym celu po ukończeniu 18 lat, nastolatki poddawane są "zabiegowi", który ma im to bezpieczeństwo i szczęście zapewnić.

Główną bohaterkę, Lenę, poznajemy w momencie, kiedy czeka ją ewaluacja – czyli komisyjna ocena jej osoby, która ma się przysłużyć do późniejszego sparowania z odpowiednim kandydatem. Lena jest typową przedstawicielką swojego społeczeństwa – nie ma żadnych wątpliwości co do wprowadzonego systemu, wierzy, że to wszystko jest dla ich własnego bezpieczeństwa. Boi się miłości, w końcu sama doświadczyła jej przerażających skutków, kiedy jej matka po wielokrotnych nieudanych zabiegach w końcu popełniła samobójstwo, opuszczając ją i jej siostrę. A jednak, zostawiła po sobie tyle ciepłych wspomnień, które Lenie ciężko zignorować, ale ciężko też o nich myśleć w kategoriach dobra i zła.

Lena wydaje się być zwykłą nastolatką – przeciętna, posłuszna, trochę nieśmiała dziewczyna, która pragnie jedynie być szczęśliwa, jak wszyscy. A jednak, muszę przyznać, że z początku ciężko mi się czytało właśnie ze względu na Lenę i jej poglądy – pomimo logicznych wyjaśnień, nie byłam w stanie zrozumieć jej awersji do miłości, niektóre dylematy dla mnie w ogóle nie były problemem, a wątpliwości wydawały się śmieszne. To nieco przeszkadzało mi się wczuć w jej sytuację, nie byłam w stanie patrzeć na jej świat jej oczami, ale nie uważam tego za coś złego. W tym przypadku wydaje mi się, że autorka wykonała kawał dobrej roboty w ukazaniu nam całej drogi, jaką przechodzi Lena w czasie tej historii. Nie jest to droga prosta – nie raz dziewczyna jest rozdarta, zagubiona, wycofuje się czy żałuje, co sprawia, że jej postać wypada bardzo wiarygodnie. A ja tymczasem nie przestawałam się zastanawiać: co takiego się wydarzyło, że aż tak zmieniła się ludzka mentalność?

Lenę otacza z jednej strony najbliższa rodzina, która zdecydowanie popiera walkę z delirią, a z drugiej strony – Hana, jej najlepsza przyjaciółka, z którą jadą na tym samym wózku. Hana jest bardzo barwną postacią, przy pierwszym spotkaniu to ona wydaje się być bardziej otwarta, śmiała i skora do buntu, przy niej Lena wypada naprawdę blado, ale to tym bardziej sprawia, że historia Leny wydaje się ciekawsza – znowu się zastanawiałam, jak to się skończy??

I w pewnym momencie jest jeszcze Alex - no, cud chłopak! Może i nie wprowadza do historii nic, czego już nie znamy, ale z pewnością zamiesza w życiu Leny ;) Podobało mi się jak autorka poprowadziła wątek miłosny – wprowadzony stopniowo, nie brakuje mu tajemniczości, nutki niebezpieczeństwa oraz wielu naprawdę słodkich scen, od których aż mięknie serce. Poza tym, był naprawdę dobrze wypracowany i wyważony – chociaż nie da się ukryć, że to on ma największy wpływ na główną bohaterkę, to nie jest jedynym czynnikiem, ładnie przeplata się z innymi. Cieszę się, że autorka nie ograniczyła się jedynie do jednego rodzaju miłości, ale ukazała też inne jej aspekty.

Chociaż akcja nie jest jednostajna, raz przyspiesza, raz zwalnia, by Lena miała chwilę na refleksje, to czyta się cały czas lekko i przyjemnie. Nie było chwili, bym znudzona odłożyła książkę, co więcej, brałam ją ze sobą wszędzie, gdzie miałabym możliwość poczytania choćby przez 5 minut ;) Dużą zasługą w tym jest ładnie wykreowany przez autorkę świat - chociaż wizja miłości jako choroby wydaje mi się dalej abstrakcyjna, to całość była tak logiczna i spójna, że aż przestałam wykluczać takiej możliwości w przyszłości :D Zobojętnienie, jakie panowało w społeczeństwie zostało przedstawione tak wiarygodnie, że i mnie to momentami przerażało. Zdarzyło się nawet parę zaskoczeń, natomiast akończenie trzymało mnie w napięciu przez kilka dobrych rozdziałów, aż do ostatniej strony, która okazała się okrutnym cliffhangerem - doprowadził mnie do łez!

Nie mogę jeszcze nie wspomnieć o stylu autorki – jestem nim dosłownie oczarowana! Lekki i naturalny, ale jednocześnie taki ładny, momentami wręcz melodyjny (jeśli ktokolwiek wie o co mi chodzi xD), że zdarzało się, że niektóre fragmenty czytałam po kilka razy! Zdecydowanie zachęcił mnie do sięgnięcia po "7 razy dziś", jak tylko będę miała okazję.

Z całego serca polecam, myślę, że to naprawdę ciekawa pozycja w swoim gatunku :)

Odkąd miłość została powszechnie uznana za chorobę, a naukowcom udało się wynaleźć na nią remedium, ludzie zapragnęli się z niej wyleczyć – uniknąć związanego z nią cierpienia i nieprzewidywalności, pragną dla siebie bezpieczeństwa i szczęścia, niczym nie zmąconego. W tym celu po ukończeniu 18 lat, nastolatki poddawane są "zabiegowi", który ma im to bezpieczeństwo i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak zwykle w przypadku historii pani Smith, główna bohaterka jest niepozorną, nieśmiałą nastolatką, która nagle odkrywa o sobie niezwykłą prawdę, która wywraca jej życie do góry nogami. Cassie jest kolejnym tego dowodem – w tej części nie wykazuje się niczym specjalnym, raczej trzyma się z boku i unika konfrontacji. Poza nią, pojawia naprawdę dużo postaci, odgrywających znaczące role w historii – każdy różny, wyjątkowy, z każdym Cassie poznaje się bliżej w swoim czasie, dlatego nie zlewają się w jedną masę. Muszę przyznać, że ciekawi bohaterowie są jedną z mocniejszych stron tej książki. Szczególną uwagę zwracają Diana i Faye. Diana – tymczasowa przywódczyni Kręgu, to ta dobra, pomocna, szlachetna i wzbudzająca szacunek, podczas gdy Faye jest jej kompletnym przeciwieństwem – podstępna, okrutna, żądna władzy, wzbudza raczej strach. Każda ma swoją świtę i zadatki na przywódczynie. Z pozostałych postaci moją uwagę przykuł jeszcze Nick – to zadziwiające, jak autorka jednym zdaniem potrafi uczynić z niego mojego ulubionego bohatera :)

Fabuła tak naprawdę nie powaliła mnie na kolana – nie w pierwszej części. Niewiele się dzieje, praktycznie jest to jeden wielki wstęp do późniejszych wydarzeń, podczas gdy mamy więcej niewiadomych do wyjaśnienia niż faktów. Kiedy w końcu Cassie wstępuje do Kręgu sytuacja jakoś specjalnie się nie poprawia, ponieważ nie dowiadujemy się o nim za dużo – na jakich zasadach funkcjonuje? Za to dostajemy całkiem sporą dawkę historii czarów, historii New Salem bardzo ładnie połączoną z historią czarownic z Salem, to można zapisać na plus. Sama forma czarów w Kręgu też niezbyt mi podeszła – wierszyki, seanse, herbatki ziołowe, magiczne kamienie? Momentami miałam wrażenie, jakby grupa nastolatków po prostu bawi się w magiczne sztuczki, nie czuło się powagi sytuacji. Do tego w międzyczasie rozwija się romans, który chyba najmniej przypadł mi do gustu z tego wszystkiego – zbyt naciągany, zbyt gwałtowny, trochę bezsensowny. Jednak w pewnym momencie w tle zaczyna się toczyć tajemniczy wątek kryminalny, który nadaje historii tajemniczy i niebezpieczny klimat i sprawy zaczynają się całkiem ciekawie układać ;)

Ogólnie, „Tajemny Krąg” czytało mi się całkiem przyjemnie, mimo że czytałam go w formie ebooka. Jeśli ktoś zna już styl autorki, to wie mniej więcej czego się spodziewać. Ze mną właśnie tak było, dlatego nie doznałam jakiegoś wielkiego rozczarowania, ale też zostałam powalona na kolana, ale historia mnie ciekawiła i można powiedzieć, że przeczytałam ją jednym tchem, a księga pierwsza kończy się cliffhangerem, który dosłownie każe sięgnąć po kolejną księgę ;)

Jak zwykle w przypadku historii pani Smith, główna bohaterka jest niepozorną, nieśmiałą nastolatką, która nagle odkrywa o sobie niezwykłą prawdę, która wywraca jej życie do góry nogami. Cassie jest kolejnym tego dowodem – w tej części nie wykazuje się niczym specjalnym, raczej trzyma się z boku i unika konfrontacji. Poza nią, pojawia naprawdę dużo postaci, odgrywających...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja powieści zaczyna się od wizyty w urzędzie… brzmi znajomo? :) Tym razem jednak jest to zwykły Urząd Miejski, w którym Wiktoria załatwia swoje zwykłe ludzkie sprawy. Odkąd wspomnienia Wiki zostały wyczyszczone, dziewczyna wiedzie całkiem normalne życie studentki, po uszy zakochanej w swoim idealnym chłopaku – Piotrusiu. Oczywiście, ktoś obdarzony Iskrą Bożą nie może liczyć na spokojne życie, kiedy namiary na niego posiada dwójka przebiegłych diabłów. Wkrótce Beleth odnajduje sposób, by podstępem zwrócić Wiktorii pamięć i pełnie mocy, aby pomogła w kolejnym pokręconym planie Azazela, mającym na celu podbój świata. Tym razem diabeł zrezygnował z obalania Szatana, a zapragnął zostać… Archaniołem. Czy zwariowanej paczce z piekła rodem uda się przekroczyć bramy Niebios? Nawet jeśli tak, to po ich wizycie, Niebo już nigdy nie będzie takim samym miejscem jak wcześniej…

Przyznam, że mimo że „Ja, diablica” nie powaliła mnie na kolana, to ze zniecierpliwieniem wyczekiwałam kolejnych perypetii tak zwariowanych bohaterów, do których zdążyłam się przywiązać. Szczególnie dwóch: Beleth i Azazel to zdecydowanie najmocniejsza strona tej książki – mimo wszystkiego, co się dzieje wokół, oni ciągle pozostają tymi samymi podstępnymi diabłami, którzy, żeby dostać to, czego pragną, nie cofną się przed niczym. Podczas gdy Beleth i w tej części dalej odgrywa swoją rolę cwanego amanta, tak Azazel ze swoim szczytnym celem zamieszkania w Niebie, został nieco zepchnięty na boczny tor, jeśli idzie o intrygi. Mogłabym być tym zawiedziona (i w sumie przez większość czasu nawet byłam), ale i w takiej roli diabeł dostarczył mi sporo rozrywki :) Posada głównego spiskowca dostała się aniołowi Moroniemu, odwiecznemu rywalowi Azazela. Chociaż uda mu się porządnie namieszać nie tylko w Wyższej Arkadii i można go uznać za anielski odpowiednik Azazela – nie zyskał mojej sympatii, tak jak jego poprzednik :P

Natomiast jeśli chodzi o główną bohaterkę, niewiele się zmieniło – Wiktoria dzięki Iskrze Bożej, razem z Piotrkiem zostali ogłoszeni najpotężniejszymi istotami we wszechświecie i są rozchwytywani przez obie strony: Niebo i Piekło – ale dalej trochę mnie irytowała swoim zachowaniem (chyba, że była w towarzystwie dwóch diabłów, wtedy nie jest taka zła ;)) i nie zawsze podobały mi się jej decyzje. Za słabsze strony, jeśli chodzi o tych dwoje bohaterów, uważam ich moce – obdarzeni Iskrą Bożą są tak potężni, że nie ma rzeczy, której nie są w stanie zrobić. A to, jak dla mnie, było trochę pójściem na łatwiznę – wiadomo, że wszyscy będą ich potrzebować, dlatego będą w centrum wydarzeń, a my razem z nimi. Jednak wolałabym, żeby autorce udało się wmieszać ich w to całe zamieszanie w inny sposób – jako przypadkowych uczestników, bez żadnych dodatkowych atutów.

Od początku nie całkiem przypadła mi do gustu wizja świata, jaki przedstawia czytelnikowi autorka. Mamy tu do czynienia z wyluzowanym, rozrywkowym Piekłem, nudnym, purytańskim Niebem i Tartarem – mrocznym miejscem, do którego trafiają najgorsze dusze. O ile te dwa pierwsze są jakby komediowymi wersjami życia pozaziemskiego z wierzeń chrześcijańskich, to mitologiczny Tartar wprowadził tu trochę zamieszania, ale przynajmniej wyjaśnia, dlaczego w Los Diabolos nie jest otchłanią potępieńców. W tej części akcja głównie ma miejsce w Niebie, które podobnie jak Piekło, ma swoje mocne i słabe strony, ale ogólnie jestem pod wrażeniem wyobraźni autorki i malowniczych opisów, które umilały czytanie. Podobnie jak zwykle zawiła i nieprzewidywalna fabuła i pędząca akcja – mimo że niektóre wydarzenia przewidywałam z łatwością, to często nie miałam pojęcia co za chwilę wykombinują bohaterowie, a zdążyłam się już przekonać, że można spodziewać się po nich dosłownie WSZYSTKIEGO.

„Ja, anielica” z pewnością trzyma poziom poprzedniej części, chociaż mimo wszystko straciła nieco ze swojego klimatu – mimo wszystko wolałam Wiki jako diablicę, a o Belecie i Azazelu naprawdę ciężko myśleć jako o aniołach ;P Trochę się zawiodłam też na wątku miłosnym, ponieważ nic nowego w tej kwestii nie zostało odkryte i trochę się zagmatwało, co nie znaczy, że nie czytałam o nim z przyjemnością ;) Ogólnie, mimo wszystkich wad jakie zauważam, nie potrafię nie lubić tej historii! Dla tych kilku bohaterów, którzy stali się moimi ulubieńcami, niektórych świetnych pomysłów autorki, chwytliwego zakończenia i rozrywki, jaką zapewnia, z pewnością przeczytam kolejną część!

Akcja powieści zaczyna się od wizyty w urzędzie… brzmi znajomo? :) Tym razem jednak jest to zwykły Urząd Miejski, w którym Wiktoria załatwia swoje zwykłe ludzkie sprawy. Odkąd wspomnienia Wiki zostały wyczyszczone, dziewczyna wiedzie całkiem normalne życie studentki, po uszy zakochanej w swoim idealnym chłopaku – Piotrusiu. Oczywiście, ktoś obdarzony Iskrą Bożą nie może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mogłoby się wydawać, że wszystko zaczęło się układać z życiu Katarzyny, Stanisławy i Moniki. Księżniczka zaczęła już się przyzwyczajać do nowej sytuacji, nawet nawiązała kontakt z koleżankami z klasy, a tymczasem największym zmartwieniem kuzynek i Michała Sędziwoja wydają się być… urzędnicy. Odkąd udało im się odnaleźć alchemika, i on zagrzał sobie miejsce w krakowskiej szkole prywatnej jako nauczyciel biologii. Mogłoby się wydawać, że wszystko nie się ułoży, ale dwójka nieśmiertelnych, wampirzyca i była agentka CBŚ w jednym miejscu są jak magnes na kłopoty.

Już od pierwszego rozdziału czytelnik zostaje wciągnięty w dużą ilość wątków, prowadzonych, podobnie jak w pierwszej części, naprzemiennie przez całą historię. Tym razem akcja skupia się głównie na postaci Księżniczki Moniki, która jako długowieczna wampirzyca, przyciąga do Krakowa dwójkę łowców wampirów. Nowe postacie, jak zwykle bardzo dobrze wykreowane, intrygują, ale sam wątek nie powalił mnie na kolana – w większości przegadany, nieco poważniejszej akcji otrzymujemy dopiero pod koniec, ale za to z rozbrajającym finałem ;) Największą jego zaletą była, oczywiście, postać Moniki – mieliśmy okazję poznać ją nieco lepiej niż w pierwszym tomie, jej przeszłość, istotę natury. Chociaż i tak mam mały niedosyt, bardzo lubię tę postać i chciałabym wiedzieć o niej jeszcze więcej ;)

Michał Sędziwój, przyjmując posadę nauczyciela biologii, na dobre wpisał się w grono głównych postaci tej historii i również skupia na sobie znaczącą część tej historii. Jak dotąd, alchemik zaprezentował nam wytwarzanie kamienia filozoficznego, dzięki czemu można otrzymać złoto, a dodatkowo przedłużyć własne życie. Ale to tylko jeden sposób. Jak się okazuje, chociaż nie zdobywa się nieśmiertelności, złoto można wytworzyć w inny, bardziej kosztowny sposób – a tajemnicę tą zna Bractwo Drugiej Drogi i… właśnie Michał Sędziwój. Czy za tą wiedzę przyjdzie przypłacić mu życiem? Bo Bractwo już wysłało jego śladem swoich ludzi. Przyznam, że był to ciekawy wątek, chociaż obfitował w obszerne naukowe opisy i sporą dozę teorii, a wszelkie niebezpieczeństwo zagrażające alchemikowi wydawało mi się zbyt odległe, by się o niego niepokoić – miałam wrażenie po prostu, że nie ma sytuacji, w której Michał Sędziwój by sobie nie poradził ;P

Zdążyłam już bardzo przywiązać się do bohaterów i naprawdę wciągnąć w ich przygody w tajemniczym, pełnym magii Krakowie. I w tym tomie nie brakuje obszernych opisów, dużej dawki informacji z zakresu różnych nauk, broni, sztuki przetrwania – tak charakterystycznych dla tego autora. Chociaż pod pod kilkoma względami ta część podobała mi się nieco mniej niż „Kuzynki”, to jestem bardzo ciekawa co jeszcze nas czeka w ostatnim tomie trylogii, po który na pewno sięgnę.

Mogłoby się wydawać, że wszystko zaczęło się układać z życiu Katarzyny, Stanisławy i Moniki. Księżniczka zaczęła już się przyzwyczajać do nowej sytuacji, nawet nawiązała kontakt z koleżankami z klasy, a tymczasem największym zmartwieniem kuzynek i Michała Sędziwoja wydają się być… urzędnicy. Odkąd udało im się odnaleźć alchemika, i on zagrzał sobie miejsce w krakowskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Calla i Shay znajdują się w siedzibie Poszukiwaczy – ludzi, których uważali za swoich wrogów. Jak dotąd wszystkie ich działania i zapewnienia Opiekunów, właśnie na to wskazywały. A jednak, okazuje się, że Poszukiwacze znają nieco inną wersję historii niż Opiekunowie… i mają własne plany wobec Strażników, które mogą spodobać się Calli, i Potomka. Plany, dzięki którym mają szansę raz na zawsze obalić żelazne rządy Opiekunów i odzyskać wolność.

Tymczasem Calla coraz bardziej przekonana jest co do swojego uczucia wobec Shay’a – i wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że uciekając, zostawiła za sobą swoją rodzinę, klan i… Rena. Rena, który poświęcił się, żeby ocalić jej życie. Nawet będąc z Shay’em, nie może zapomnieć o alfie, który przez tyle czasu był jej przeznaczony. A to tylko utwierdza ją w postanowieniu, że musi wrócić do domu.

Akcja zaczyna się mniej więcej w tym samym momencie, w którym zakończyła się w „Cieniu Nocy” i przez większość czasu niewiele się dzieje, ponieważ wraz z wprowadzeniem nowych bohaterów, musimy poznać ich świat, zasady funkcjonowania i punkt widzenia – wszystko. A Poszukiwacze są naprawdę ciekawą grupą, więc niewiele przy tym tracimy :) Świat nowych sojuszników Calli jest bardzo ładnie skonstruowany, przepełniony magią, która mnie oczarowała – zupełnie odmienną od strasznej magii Opiekunów. Razem z główną bohaterką poznajemy od nich w końcu prawdziwą wersję ich wspólnej historii i byłam przy tym niemniej zaskoczona i zszokowana niż Calla.

Chociaż przez większość książki brakuje mi klanu Calli, tej rodzinnej, przyjacielskiej atmosfery, jaka panowała w ich liceum, to poznajemy wielu nowych bohaterów, którzy też nie są niczego sobie ;) Chociaż, oczywiście, trochę minęło, zanim się do nich przyzwyczaiłam. Najbardziej do gustu przypadł mi Connor, który jest typowym błaznem, a jego żarty momentami wydają się szczeniackie, ale wnosi do książki sporo humoru i jest zaplątany w skomplikowane uczucie, dzięki czemu widać, że ma też swoją głębszą stronę – a do takich typów zawsze od zawsze mam słabość ;)

Za to zawiodłam się trochę na wątku miłosnym. Przez większą część książki Calla jest po prostu niezdecydowana – jest z Shay’em, ale myślami ciągle wraca do Rena. (W ogóle, dziewczyna wydaje się nieustannie zagubiona w tej części – najbardziej irytowały mnie jej szok i zaskoczenie za każdym razem, kiedy dowiadywała się co się dzieje w domu, który porzuciła. Przecież musiała być świadoma konsekwencji swojej decyzji, kiedy ją podejmowała? I że odbije się to na jej najbliższych). Chłopacy też niczym szczególnym się nie wykazali, według mnie – chociaż to może przez to, że Rena nie było przez większość książki ;P Chociaż muszę przyznać, że na szczęście autorka nieco przystopowała z tą całą zmysłowością przy każdym dotyku, spojrzeniu, etc. To wyszło naprawdę na plus – było kilka pikantniejszych scen, ale były naprawdę subtelne ;)

„Blask Nocy” uważam za udaną kontynuację, chociaż jej klimat jest mroczniejszy, akcja brutalniejsza – autorka zaskoczyła mnie tym, że nie boi się uśmiercać swoich bohaterów albo ich krzywdzić, nawet tych pozytywnych – dzięki temu możemy dostrzec jak zły obrót przybierają sprawy i z czym przyjdzie się zmierzyć głównej bohaterce. Akcja z początku powolna, później rozkręca się do tego stopnia, że ciężko nadążyć za wydarzeniami, a pani Cremer na koniec raczy czytelników okrutnym cliffhangerem ;P Bardzo ciekawi mnie jak autorka postanowi zakończyć całą sprawę, więc teraz nie pozostaje mi nic innego, jak oczekiwać na ostatnią część trylogii :)

Calla i Shay znajdują się w siedzibie Poszukiwaczy – ludzi, których uważali za swoich wrogów. Jak dotąd wszystkie ich działania i zapewnienia Opiekunów, właśnie na to wskazywały. A jednak, okazuje się, że Poszukiwacze znają nieco inną wersję historii niż Opiekunowie… i mają własne plany wobec Strażników, które mogą spodobać się Calli, i Potomka. Plany, dzięki którym mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Katarzyna Kruszewska od lat pracuje dla CBŚ. Dzięki najnowszym technologiom za pomocą jednej fotografii potrafi ustalić tożsamość przestępcy. A po godzinach, za pomocą tego samego systemu próbuje ustalić miejsce pobytu jej prababki, która według rodzinnej legendy, nigdy się nie zestarzała. Stanisława Kruszewska wróciła do Polski z długim pobycie w Afryce i zatrudniła się w prywatnej szkole jako nauczycielka francuskiego – jednego z wielu języków, które opanowała do perfekcji w przeciągu czterech stuleci. W międzyczasie oddział polskich żołnierzy w Serbii ratuje młodą dziewczynę napadniętą przez mieszkańców. Dopiero w Polsce ma szansę na normalne życie, z dala od zagrożenia. Bo Monika Stiepankovic – z pozoru niewinnie wyglądająca szesnastolatka – skrywa niebezpieczną tajemnicę. Losy tych trzech nietuzinkowych kobiet, z pozoru zupełnie innych, niespodziewanie splatające się w tej książce pokażą, że trzy panie mają ze sobą więcej wspólnego, niżby się z początku wydawało.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, kiedy rozpoczęłam lekturę, to styl autora – lekki i przystępny, jednocześnie bardzo szczegółowy. Opisami potrafi zbudować atmosferę tajemniczości i jakby wrażenia, że nie wszystko zostało czytelnikowi jeszcze zdradzone. Z początku tylko ogólnikowo napomyka o niektórych wątkach, bohaterowie są anonimowi, by później do nich powrócić i rozwinąć, wdrożyć nas w wydarzenia i życie postaci. Tym sposobem wszystko wydaje się idealnie poukładane, nie sposób się pogubić w historii, ponieważ kolejne wątki wprowadzane są stopniowo – na zasadzie dobieranego warkocza ;) – jak się wyjaśni jedna rzecz, to przychodzi czas na inne. Chociaż wydarzenia są dość przewidywalne, rysuje się pewien schemat, a wątek kryminalny, który toczy się w tle, mnie osobiście nie powalił na kolana, to jednak zupełnie nie przeszkadza w odbiorze – cała historia nadrabia właśnie ciekawym stylem autora i czytałam ją z przyjemnością do ostatniej strony. Szczególnie, że odkrywamy nie tylko przyszłe wydarzenia, ale siłą rzeczy – dużo przeszłych wydarzeń. I tu widać jak dobrze autor czuje się w historii i wykorzystuje ją na korzyść swoich bohaterów.
I muszę wspomnieć o jeszcze jednej perełce, która za każdym razem wywoływała u mnie uśmiech na twarzy – w historię bohaterów autor wplótł samego siebie, swoich przyjaciół i wydawców, związanych z polską fantastyką, jednocześnie zachowując dystans i nie stroniąc od humoru :) Po prostu miodzio :)

Z początku akcja skupia się na głównych bohaterkach – poszukiwaniu Stanisławy i poznawaniu Moniki, dzięki czemu mamy dużo czasu, by się z nimi zapoznać. Autor dużo miejsca poświęca ich zwyczajom, przemyśleniom, spostrzeżeniom i codziennym zajęciom, co było dla mnie równie atrakcyjne, co ich przygody. Ciekawie było zobaczyć jak ludzie mogą się zmienić przez stulecia życia, jakich cech nabrać, żeby przetrwać w coraz trudniejszych warunkach i co mogą pomyśleć o naszych czasach w porównaniu z tymi, które przeżyły. Dlatego niech was nie zdziwi, że znajdziecie w książce opisy broni, walki, chemii i innych niuansów, których ja osobiście się nie spodziewałam, a bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły ;) Długowieczność bohaterek, która powinna być wyzwaniem dla autora, wypadła tu tak naturalnie, że jestem w stanie w nią uwierzyć!

„Kuzynki” to intrygująca opowieść o trójce niezależnych i niezwykłych kobiet, między którymi nawiązuje się nić porozumienia, powoli przeradzająca się w przyjaźń. Książka ma w sumie około 300 stron, ale uprzedzam, że chociaż to wydaje się mało, tak naprawdę nie jest – autor idealnie je zagospodarował, nawet pod koniec akcja trochę mi się dłużyła – spora dawka opisów :) Mimo wszystko, polecam książkę każdemu, kto chciałby zasmakować naprawdę dobrej polskiej fantastyki!

Katarzyna Kruszewska od lat pracuje dla CBŚ. Dzięki najnowszym technologiom za pomocą jednej fotografii potrafi ustalić tożsamość przestępcy. A po godzinach, za pomocą tego samego systemu próbuje ustalić miejsce pobytu jej prababki, która według rodzinnej legendy, nigdy się nie zestarzała. Stanisława Kruszewska wróciła do Polski z długim pobycie w Afryce i zatrudniła się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po rozczarowaniu drugą częścią naprawdę nie wiedziałam czy coś jeszcze pomoże tej serii, ale na szczęście „Namiętność” okazała się pozytywnym zaskoczeniem – akcja tym razem pędzi od pierwszej strony, historia dalej zachowała tajemniczy klimat i znajdzie się w niej niejeden nieodkryty jeszcze sekret, ale przy tym wiele zagadek (w końcu!) się rozwiązuje i można zrozumieć (w końcu!) o co tak naprawdę chodzi. Chociaż nie wiem czy na sam koniec autorka nie rzuciła się na trochę za głęboką wodę z finałem – miałam mieszane uczucia, ale cieszę się, że udało się z niego wynieść naprawdę dużo istotnych informacji, które przekonały mnie jak silna jest miłość Luce i Daniela – i wcale nie jest zwykłym nastoletnim zauroczeniem :)

Po rozczarowaniu drugą częścią naprawdę nie wiedziałam czy coś jeszcze pomoże tej serii, ale na szczęście „Namiętność” okazała się pozytywnym zaskoczeniem – akcja tym razem pędzi od pierwszej strony, historia dalej zachowała tajemniczy klimat i znajdzie się w niej niejeden nieodkryty jeszcze sekret, ale przy tym wiele zagadek (w końcu!) się rozwiązuje i można zrozumieć (w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Naina Czernowa wybierając się na PUM – Państwowy Uniwersytet Magii – skuszona chwytliwą nazwą nie mogła być bardziej rozczarowana. Matematyka? Filozofia? Historia magii? Teoria zaklęć? Z żadnym z powyższych przedmiotów nie wiązała swojej przyszłości. Już lepiej trzeba było iść na ekonomię, przynajmniej znalazłaby się porządna praca.
Mimo to, nauka nawet najnudniejszych przedmiotów nie stanowiła dla Nainy problemu, dlatego też postanowiła dobrnąć chociaż do końca roku, a potem rozejrzeć się za inną uczelnią. Jak się okazało, PUM okazał się wydziałem skrywającym wiele sekretów – chociażby tajemniczy korytarz na szóstym piętrze, o którym nikt nie mógł powiedzieć nic konkretnego, a jedynie powtarzać plotki i co więcej – żaden ze studentów nigdy tego nie sprawdził!
Wiedziona ciekawością Naina, postanawia rozwikłać tą zagadkę, oczywiście pakując się przy tym w niemałe kłopoty. Zostaje wtajemniczona w sekrety o wiele ciekawszej magii bojowej, odkrywając przy tym, że ma do tego wrodzony talent - talent, który wielu chciałoby wykorzystać do swoich celów. I tak, wplątana w intrygę, z której może nie wyjść cało, Naina będzie musiała zmierzyć się z demonami przyszłości, jak i przyszłości.

Sięgając po „Wyższą Magię”, chcąc nie chcąc, spodziewałam się coś na kształt dojrzalszej wersji „Harry’ego Pottera” – zresztą im bardziej zagłębiałam się w lekturę, moje przypuszczenia zdawały się potwierdzać. Tajemnicze piętro? Lekcje magii? Studenci wtykający nos w nie swoje sprawy? Brzmi znajomo ;) Nic bardziej mylnego. Nie licząc charakterystycznych dla rosyjskiej fantastyki ekspresji bohaterów (jeśli ktoś kiedykolwiek czytał, to może wie o co mi chodzi ;P), specyficzne było również podejście autorki do magii. Czary poznajemy raczej od strony „technicznej”: razem z bohaterką zostajemy wprowadzeni w ich podstawy, analizę - służą tu raczej jako przedmiot badań. Sama akcja również skupia się na nauce – towarzyszymy akademickiej przygodzie Nainy od pierwszego roku studiów, aż do pracy dyplomowej i później. Czasami miałam wrażenie, że jakby zamiast magii wstawiło się chociażby medycynę, dostalibyśmy wiernie oddany przebieg dzisiejszej nauki policealnej. Co działa również w drugą stronę - nie raz zastanawiałam się czy tak właśnie wyglądałoby studiowanie magii ;)

Sama Naina jako główna bohaterka spisuje się doskonale – jest ciekawska, uparta, zdeterminowana i dociekliwa. Te cechy zawsze pakują ją w kłopoty, ale za to czytelnik dostaje dawkę całkiem niezłej rozrywki i zrozumiałą, przystępnie opowiedzianą historię. Przez całą książkę jesteśmy światkami niezwykłej przemiany Nainy – i to nie tylko jako studentki, ale również jako człowieka - czego powodem będzie pewien niezbyt sympatyczny pan, którego po prostu nie da się nie lubić. Natomiast jeśli spodziewacie się szalonego studenckiego życia z jej strony, to nie macie na co liczyć ;) Nie licząc faktu, że Naina jest typową prymuską, to poza kilkoma znaczącymi związkami, autorka nie skupia się na relacjach między studentami – bardziej zależy jej na przedstawieniu czytelnikowi innych ważnych dla wątku kryminalnego, który cały czas toczy się w tle.

Całą historię czytało się przyjemnie – otaczała ją aura tajemniczości, która dodawała całości smaczku, intrygi były ciekawie przemyślane i wyjaśnione, a całość jakby stonowana. Co miało też swoje złe strony: od początku do końca wydarzenia szły stałym, jednostajnym tempem, niestety aż do końca. Dlatego z samego początku ciężko było mi się wkręcić w historię, a na koniec rozczarowałam się nieco, licząc na jakiś bardziej spektakularny finał. Mimo wszystko, polubiłam bohaterów i gorąco im kibicowałam, żeby wszystko ułożyło się po mojej myśli, ale sądzę, żebym kiedyś jeszcze wróciła do tej historii, co nie znaczy, że mi się nie podobała – po prostu chyba nastawiłam się na coś więcej. Niemniej, i tak mam zamiar sięgnąć po inne dzieła pani Izmajłowej ;)

Naina Czernowa wybierając się na PUM – Państwowy Uniwersytet Magii – skuszona chwytliwą nazwą nie mogła być bardziej rozczarowana. Matematyka? Filozofia? Historia magii? Teoria zaklęć? Z żadnym z powyższych przedmiotów nie wiązała swojej przyszłości. Już lepiej trzeba było iść na ekonomię, przynajmniej znalazłaby się porządna praca.
Mimo to, nauka nawet najnudniejszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Katsa jest Obdarzona. Oznacza to, że w dzieciństwie objawiła specjalne zdolności, rozwinęła w sobie na wysokim poziomie pewien talent, a objawia się to, że oczy Obdarzonego mają różnorodny kolor. W przypadku Katsy jedno jest zielone, a jedno niebieskie. W Middlanie, ojczyźnie dziewczyny, wszyscy Obdarzeńcy oddawani są na dwór królewski, by swoimi zdolnościami służyć władcy – Randzie – o ile okażą się użyteczni. I to właśnie spotkało Katsę – zabijając przez przypadek swojego kuzyna, utwierdziła króla w przekonaniu, że idealnie się spisze jako jego wysłannik, który ma wymierzać okrutne kary nieposłusznym poddanym. Ponieważ jej Darem jest zabijanie.

Główną bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy jest w trakcie wykonywania tajnej misji – musi uratować więźnia innego dworu, który został porwany podstępem i przetrzymywany jest bezkarnie w lochach. Nie był to rozkaz króla Randy, ale zadanie zlecone przez Radę – tajne stowarzyszenie utworzone przez Katsę i jej najbliższych przyjaciół i sojuszników, mające na celu pilnowanie porządku i wymierzanie sprawiedliwości nie tylko na terenie Middlanu, ale i innych królestw. Podczas tych misji jak może, stara się unikać zabijania, którego szczerze nienawidzi, tak samo jak nienawidzi swojego króla, który ją do tego zmusza.

Ale co, jeśli nie wszystko idzie zgodnie z planem i zamiast samych strażników i żołnierzy, spotyka się tajemniczego obcokrajowca, który okazuje się obdarzonym wojownikiem? Który do tego ją rozpoznał, ale o dziwo, nie miał wrogich zamiarów. Wiedziała, że przez swoją decyzję, żeby go nie zabijać, spotka się z konsekwencjami. Ale nie zdawała sobie sprawy, z jak wielkimi. Wkrótce dziewczyna odkryje, że jej problemy z królem Randą mogą być jej najmniejszym zmartwieniem, a prawdziwe zagrożenie stanowi ktoś, kogo nikt nigdy by o to nie podejrzewał.

Świat skonstruowany przez autorkę jest złożony i ciekawy, a do tego przystępnie przedstawiony, co w tym wypadku jest dość ważne, ponieważ czytelnik zapoznający się z nim ma przed sobą nie lada wyzwanie – musi przyswoić naprawdę sporo informacji. Duża ilość opisów – malowniczych krajobrazów, nieco zacofanych zwyczajów mieszkańców czy brutalnej rzeczywistości, w której obraca się główna bohaterka – bardzo ładnie uzupełnia pędzącą akcję i przygody bohaterów. Jak w pierwszej części książki zapoznajemy się dobrze z dworem w Middlandie, na którym Katsa boryka się ze swoimi problemami z władcą, tak w późniejszych częściach wyruszamy w niezwykłą podróż po świecie, której szczegółów niestety nie mogę Wam zdradzić – musicie przekonać się sami ;)

Podobnie sprawa ma się z bohaterami – każdy jest inny, każdy wzbudza jakieś emocje. Katsa jako główna bohaterka ma naprawdę ciężkie życie. Zarówno przez zadania, jakie stawia przed nią król, ale także przez lęk, jaki czują do niej poddani i wyobcowanie na jakie jest skazana, została zahartowana i zdystansowana do wszystkiego, co zwykłym ludziom wydaje się normalne. Miłość, małżeństwo, dom – tego typu spraw nawet nie bierze pod uwagę. Jej jedynym przyjacielem jest syn króla Randy, jej kuzyn – Raffin, który również nie spełnia oczekiwań ojca oraz służka – Helda, która nic nie robi sobie z niecodziennych zdolności Katsy i jako jedyna uważa ją za zwykłą nastolatkę. Nic więc dziwnego, że kiedy dotąd nieznane uczucie wkrada się do serca dziewczyny, nie ma pojęcia jak sobie z nim poradzić, jak postąpić.

Z początku myślałam, że „Wybrańcy” będą po prostu zwykłą, całkiem przyjemną lekturą. Jednak z czasem okazało się, że mają w sobie to „coś”, co mnie oczarowało i sprawia, że aż nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kontynuację – chociaż to wcale nie jest konieczne. „Wybrańcy” są o tyle ciekawi, że można ich traktować jak zamkniętą część, w razie czego. Bo książka nie jest idealna, wiadomo. Przede wszystkim rzuca się w oczy sposób, w jaki autorka opowiada nam historię – rozdziały są dłuższe, ale podzielone na dużo odrębnych akapitów i nie raz się zdarzało, że ciekawe wydarzenia nagle urywały się, by w następnym akapicie przeskoczyć już do czegoś zupełnie innego, przez co momentami brakuje wszystkiemu płynności. I, oczywiście, narracja może i nie jest pierwszoosobowa, ale ewidentnie z punktu widzenia Kasty, która dużo rozmyśla i analizuje – a to ma swoje dobre i złe strony. A jednak, jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów, a samo zakończenie jest o tyle zaskakujące, że zachęca do sięgnięcia po drugą część. To chyba się liczy :)

Katsa jest Obdarzona. Oznacza to, że w dzieciństwie objawiła specjalne zdolności, rozwinęła w sobie na wysokim poziomie pewien talent, a objawia się to, że oczy Obdarzonego mają różnorodny kolor. W przypadku Katsy jedno jest zielone, a jedno niebieskie. W Middlanie, ojczyźnie dziewczyny, wszyscy Obdarzeńcy oddawani są na dwór królewski, by swoimi zdolnościami służyć władcy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na przyjaźni z Alison Aria, Emily, Spencer i Hanna zyskały wiele. Przede wszystkim, nagle z przeciętnych nastolatek stały się najpopularniejszymi dziewczynami w szkole, a do tego zyskały wspaniałą przyjaciółkę, której mogły powierzać swoje największe sekrety i która tak naprawdę ich piątkę połączyła. Dlatego, kiedy Alison znika bez śladu, dziewczynom ciężko jest się przyzwyczaić do życia bez niej – zaczynają się od siebie oddalać i na swój sposób radzić sobie z tym, co się stało. Nawet po upływie 3 lat, nad dawnymi przyjaciółkami ciąży widmo Alison, kiedy nieoczekiwanie zaczynają dostawać podejrzane wiadomości od A. Co więcej, podejrzany A. pisze o sprawach, o których mogła wiedzieć tylko Alison. Czy to możliwe, że ich przyjaciółka jednak żyje? I na ile prawdziwa była tak naprawdę ich przyjaźń?

Postaci w książce jest całkiem sporo. Szczególnie bałam się o główne bohaterki - czy Alison, Aria, Emily, Spencer i Hanna przy takiej liczbie nie będą zlewać się w jedno albo gmatwać (co się czasami zdarza). A kedmal autorce udaje się wybrnąć z tej sytuacji - każda z dziewczyn jest jest inna, czym się wyróżnia i udaje się nam całkiem dobrze z nimi zapoznać (nawet Alison, która praktycznie niemal w ogóle nie pojawia się w książce), w czym bardzo pomaga zabieg zastosowany przez panią Shepard - każdy rozdział jest prowadzony z punktu widzenia innej bohaterki. Każda przeżywa swoją przygodę i muszę przyznać, że wszystkie na swój sposób mnie zainteresowały, ale najbardziej przypadły mi do gustu historie Emily, która ma bardzo ciekawe problemy sercowe, z którymi rzadko się spotykam w tego typu książkach i Spencer, która boryka się z problemami z idealną siostrą oraz akceptacją rodziny.

Tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać po „Kłamczuchach”, ponieważ należę go tej grupy osób, które nie oglądały jeszcze serialu (zostawiam go sobie na deser po lekturze ;)), a opis nie zdradza wiele. Oczywiście, spodziewałam się tajemnic, sekretów i intryg, ale ich ilość i tak mnie zaskoczyła. Po raz kolejny przekonałam się jak bardzo fałszywe potrafi być życie w małym, bogatym miasteczku. I chociaż niektóre wydarzenia mogą wydawać się dość naciągane, w niektóre ciężko mi było uwierzyć, wszystkie były równie ciekawe i przymykam na to oko. Szczególnie spodobała mi się końcówka, która niby wszystko wyjaśnia, a jednak jeszcze bardziej gmatwa – kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw! I tym bardziej nie mogę się przez to doczekać kolejnej części :)

Autorka ma bardzo przystępny styl pisania i według mnie bardzo dobrze udało się jej oddać mentalność grupy niepokornych, spragnionych przygód nastolatek - czasami aż łapałam się za głowę, czytając o ich perypetiach ;D Rozdziały są krótkie i w każdym dzieje się coś ciekawego, co zmusza czytelnika do zajrzenia na kolejne strony, przez co nie można książki na dłużej odłożyć i czyta się naprawę szybko i przyjemnie. Do tego nie brakuje pikantniejszych momentów i wyczuwa się chemię między bohaterami, co przemawia na korzyść historii i sprawia, że miałam wrażenie, jakby to wszystko nie działo się tylko na papierze, ale naprawdę ;P Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to piękni i seksowni bohaterowie, których znajdziecie tu od groma - czy naprawdę wszystkie nastolatki są takie idealne? No i jeśli kogoś drażnią opisy ubrań i duża ilość marek, to będzie niepocieszony, bo autorka poświęca temu dość sporo uwagi ;P

Jeśli miałabym do czegoś porównać tą historię, to do głowy przychodzi mi jedynie "Plotkara". Ale tajemniczy klimat "Kłamczuch" sprawia, że są one wyjątkowe, a wydarzenia trzymają w napięciu i wzbudzają pewnego rodzaju niepokój (przynajmniej tak było w moim wypadku ;)). Ale przede wszystkim spodobało mi się to, że nie potrafiłam przewidzieć wszystkiego, co się stanie a przyszłość bohaterek dalej pozostaje dla mnie tajemnicą. Jeśli nie macie dość rozpuszczonych, niegrzecznych amerykańskich nastolatków stawiających czoła niebezpiecznym zagadkom, nie zawiedziecie się ;D

Na przyjaźni z Alison Aria, Emily, Spencer i Hanna zyskały wiele. Przede wszystkim, nagle z przeciętnych nastolatek stały się najpopularniejszymi dziewczynami w szkole, a do tego zyskały wspaniałą przyjaciółkę, której mogły powierzać swoje największe sekrety i która tak naprawdę ich piątkę połączyła. Dlatego, kiedy Alison znika bez śladu, dziewczynom ciężko jest się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Po najcudowniejszym roku swojego życia, spędzonym w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart, Harry musi wrócić do Dursleyów na wakacje. Mieszkanie przy Privet Drive jest jednym z elementów życia chłopca, które nie uległo zmianie ani o jotę – wujostwo dalej w najlepsze pomiata siostrzeńcem, z przyjemnością uprzykrzając mu letnią przerwę. Do tego nie jego przyjaciele nie dają znaku życia, a w najgorszym z możliwych momentów wizytę składa mu Zgredek – domowy skrzat i przy pomocy drastycznych środków próbuje skłonić Harry’ego, by ten nie wracał w tym roku do Hogwartu, bo grozi mu tam niebezpieczeństwo. I tak, poprzez splot dość niesprzyjających wydarzeń, może się okazać, że Harry naprawdę nie trafi do szkoły, a przynajmniej nie bez trudności. Co takiego dzieje się w Hogwarcie, że powrót do niego stanowi takie zagrożenie?

"Komnata Tajemnic została otwarta, strzeżcie się wrogowie dziedzica!"*

Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie powrócić do mojego ukochanego magicznego świata! Tym razem autorka nie daje nam chwili wytchnienia – akcja pędzi niemal od samego początku, a my zostajemy wplątani w kolejną intrygę, która na pozór absurdalna, z czasem przeobraża się w naprawdę niebezpieczną przygodę, która może się bardzo źle skończyć. Z biegiem wydarzeń, klimat książki staje się coraz mroczniejszy, autorka ładnie tworzy atmosferę grozy – ja czytając „Komnatę Tajemnic” po raz pierwszy jako jedenastolatka, w środku nocy, naprawdę się przy niej bałam ;P W tej części poznany co nieco z historii Hogwaru i jego założycieli, o której niektórzy woleliby nie pamiętać… Czy może być coś gorszego od śmiertelnego zagrożenia w miejscu, które było dotąd uważane za najbezpieczniejsze?

"Nigdy nie ufaj niczemu i nikomu, jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg."*

Jak zawsze, ucieszyłam się na wszelkie nowinki ze świata czarodziejów, który dla Harry’ego ciągle nie jest do końca zrozumiały. W tym bardzo pomocna okazuje się rodzina Weasleyów, z którą bliżej zapoznajemy się w tej części – naprawdę zabawne było czytać, że dla kogoś naturalnym środkiem transportu jest podróż przez kominki przy użyciu proszku Fiuu czy wysłanie komuś wyjca :D A oprócz rozbudowania znanych nam już postaci, pojawiają się nowe, równie ciekawe i oryginalne, które na pewno zapadną czytelnikowi w pamięć – już dawno nikt mnie tak nie wkurzał jak Gilderoy Lockhart! Jednak wprowadza on całkiem sporo humoru do tej historii, więc jestem skłonna mu to wybaczyć ;)

"Ty będziesz następna, szlamo!"*

Natomiast z drugiej strony, ukazana zostaje mroczniejsza, mniej szlachetna strona magicznego świata. Okazuje się, że nawet tak niesamowita społeczność czarodziejów nie jest pozbawiona swoich uprzedzeń, nietolerancji czy dyskryminacji, nie tylko w kwestii mugoli. Draco, podobnie jak cała rodzina Malfoyów, uważa się za lepszą z powodu „czystej krwi” i pogardza czarodziejami mugolskiego pochodzenia. A także dzięki Zgredkowi, dowiadujemy się o ciężkim żywocie skrzatów domowych, służących na dworach czarodziejów. Nawet w tak magicznym i niezwykłym świecie możemy odnaleźć tak dobrze nam znane problemy doczesności, które towarzyszą również i nam w codziennym życiu.

"Bo widzisz, Harry, to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej, niż nasze zdolności."*

Przy tym wszystkim autorka nie zapomina także o głównym wątku – który mnie osobiście niesamowicie interesował – o konflikcie Harry’ego z Lordem Voldemortem. W tej części dowiadujemy się nieco więcej o tym drugim, jego przeszłości i jego powiązaniach z młodym Potterem. A po tym, czego się dowiedziałam, chciałam tylko więcej, a jednocześnie nie mogłam odpędzić myśli, że skoro już teraz Harry musi stawić czoła takim wyzwaniom, to co jeszcze autorka szykuje dla niego w przyszłości? Kolejna widowiskowa przygoda, od której nie idzie się oderwać aż do ostatniej strony ;)

* wszystkie cytaty pochodzą z książki.

Po najcudowniejszym roku swojego życia, spędzonym w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart, Harry musi wrócić do Dursleyów na wakacje. Mieszkanie przy Privet Drive jest jednym z elementów życia chłopca, które nie uległo zmianie ani o jotę – wujostwo dalej w najlepsze pomiata siostrzeńcem, z przyjemnością uprzykrzając mu letnią przerwę. Do tego nie jego przyjaciele nie dają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że sięgnęłam po tą książkę. Miałam jakiś zastój w czytaniu, a pod ręką napoczęte dwie cegiełki, więc szukałam czegoś niewymagającego myślenia, a poza tym chciałam się przekonać czy ta część naprawdę może okazać się gorsza od swojej poprzedniczki.

Wydawać by się mogło, że po zniknięciu Księcia Demonów, życie w miasteczku Deepdene wróci do normy. Niestety, nie. Znów zaczęły się dziać niepokojące rzeczy – tym razem dochodzi do brutalnych morderstw, których to ofiary są pozbawiane krwi. Czy w takich okolicznościach można to uznać za atak dzikiego zwierzęcia, jak podaje policja? Czy może maczały w tym palce siły nadprzyrodzone?
Poza tym, życie Eve staje się coraz ciekawsze. Najpierw odkryła, że jest potomkinią wiedźmy z Deepdene i ma supermoce, którymi potrafi zabijać demony. A teraz możliwe, że zaczyna coś czuć do Luke’a – swojego przyjaciela i największego kobieciarza w miasteczku. Czy jest szansa na to, żeby on odwzajemnił te uczucia?

Teraz, kiedy już wiem, czego mogłam się spodziewać po tej książce, nie było dla mnie żadnego zaskoczenia. Ci sami mdli, płytcy bohaterowie, ta sama nieskomplikowana fabuła.

Nie sądziłam, że to możliwe, ale Eve i Jess irytowały mnie jeszcze bardziej niż w "Cieniach". Może to dlatego, że wszyscy w Deepdene oczywiście są chodzącymi ideałami, jeśli chodzi o urodę, więc dziewczyny nie szczędziły im zachwytów i komentarzy (zwłaszcza Luke’owi), które czasami sprawiały, że tylko wywracałam oczami. No dobra, właściwie zawsze.
Rozumiem, że dopiero zaczynają swoją przygodę z walką z demonami, Eve dopiero niedawno odkryła swoje nowe zdolności, ale naprawdę współczuję miasteczku Deepdene takiej wiedźmy - ich głupota i naiwność były wprost nieprawdopodobne. Podobnie pewnie myślenie o głupotach w poważnych sytuacjach miało być na swój sposób uroczę, ale pozostawię to już bez komentarza.

Niestety, Luke też się nie popisał w tej części. Już myślałam, że się wyrobił, bo pod koniec "Cieni" naprawdę wydawał się w porządku, ale tutaj przez tą całą przyjaźń z Eve i Jess wylądował po prostu pod ich pantoflem. "Wymiana plotek"? No, błagam.
Podobnie motyw podrywacza, który w końcu dostrzega w dziewczynie coś innego niż ładną buzię i zgrabną figurę, który ogólnie bardzo lubię i tutaj też mnie zainteresował, rozczarował mnie. Nie mówię, że wszystko było beznadziejne, bo zdarzyło się kilka scen, które były naprawdę słodkie, ale ileż można udawać, że się niczego nie dostrzega, naprawdę.

Fabuła również słabsza niż w pierwszej części, a do tego równie przewidywalna. Nic mnie nie zaskoczyło. Jest jednak plus – szybka akcja i mało stron. Wydawało mi się jakby autorka nie poświęciła należytej uwagi… właściwie wszystkiemu. Wszystkie ważne sprawy potraktowała po macoszemu, oczywiście oprócz kwestii nieustającej przyjaźni między Jess i Eve oraz nowoodkrytego uczucia między Eve i Lukiem. Wiele wątków, które miało w sobie jakiś tam potencjał, niestety zostało zmarnowane.

W sumie, czytając "Polowanie" miałam podobne odczucia jak przy pierwszej części, więc nie mogę powiedzieć, że strasznie się zawiodłam. Po prostu się tego spodziewałam. Ale przyznam, ta seria jest świetnym odmóżdżaczem – od razu zachciałam wrócić do porzuconych książek. Chociaż, nie polecam osobom uczulonym na puste, głupiutkie nastolatki, bo czytanie tej historii będzie dla nich torturą.

Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że sięgnęłam po tą książkę. Miałam jakiś zastój w czytaniu, a pod ręką napoczęte dwie cegiełki, więc szukałam czegoś niewymagającego myślenia, a poza tym chciałam się przekonać czy ta część naprawdę może okazać się gorsza od swojej poprzedniczki.

Wydawać by się mogło, że po zniknięciu Księcia Demonów, życie w miasteczku Deepdene wróci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgając po tą książkę, nie spodziewałam się po niej wiele. I nie powiem, żeby pozytywnie mnie zaskoczyła.

Dwie najlepsze przyjaciółki – Eve i Jess – zwariowane na punkcie mody, zakupów i wyglądu, zaczynają jeden z bardziej ekscytujących okresów w życiu – idą do liceum. Żeby tego było mało, w mieście pojawia się dwójka przystojniaków, którzy też się tam wybierają. Takie połączenie może oznaczać tylko dobrą zabawę. Ale co, jeśli dołoży się do tego podejrzane i straszne rzeczy, które zaczynają się dziać w ich mieście?

Początek książki był BEZNADZIEJNY. Oczywiście, jednego dnia Eve spotyka obydwu przystojniaków, którzy od razu zwracają na nich uwagę. Dobrze przynajmniej, że nie odgrywa nieśmiałej szarej myszki, zaskoczonej, że ktokolwiek mógłby się nią zainteresować.

Nie. Eve jest pewną siebie, atrakcyjną nastolatką, świadomą swojego uroku. A do tego głupią. I do tego niezdarną – co stanowi chyba klasyczne połączenie (czasami ta jej niezdarność była tak absurdalna, że aż mnie śmieszyła!). Ale w porównaniu z Jess wypada nawet całkiem znośnie. Chyba rozumiem zamysł autorki - chciała przedstawić dwie nieskomplikowane nastolatki, które w głębi duszy stać na głębsze uczucia (jak chociażby ich przyjaźń – fajnie, że dotrwała do końca, a nie urwała się w połowie i słuch po przyjaciółce zaginął, bo główna bohaterka miała ważniejsze sprawy na głowie). Ale raczej średnio mnie to przekonało. Jak dobrze powiedziała jedna z postaci w książce, takie z nich papużki nierozłączki, że trochę się mylą. No i ta obsesja bohaterek na punkcie zakupów i wyglądu momentami doprowadzała mnie do szału, takie to się puste wydawało. Co jest dość dziwne, bo raczej nie mam zastrzeżeń do takich rzeczy, o ile są fajnie opisane.

Co do męskiego grona – też nic nowego. Luke, przystojny blondyn o urodzie surfera. Syn miejskiego pastora, więc oczywiście musi być zbuntowanym, niegrzecznym flirciarzem (tu muszę oddać autorce, że sama śmiała się z tego stereotypu). Z początku strasznie mnie wkurzał, ale z czasem się wyrobił i chyba był jedyną postacią, którą polubiłam w tej książce. Natomiast Mal – kandydat numer dwa, obowiązkowo był jego totalnym przeciwieństwem. Mroczny, tajemniczy, milczący, a jednocześnie superseksowny. Też mnie wkurzał, chociaż przez większość książki jego udział był dość niewielki.

A jeśli chodzi o fabułę – tutaj też bez szału. Niby odkrywamy mroczne tajemnice, ale nawet jeśli mnie zaskoczyły, to nie wywarły żadnego wrażenie – może dlatego, że zupełnie nie przywiązałam się do bohaterów i nie obchodziło mnie, co się z nimi stanie. W tej całej plastikowej otoczce cud-miasteczka nawet to, co miało z założenia być mroczne i niebezpieczne, wcale takie nie było. Wydawało się po prostu sztuczne i naciągane.

Cóż, ta historia nie zapadnie mi długo w pamięć, to na pewno. Z początku żaden z bohaterów nie przypadł mi do gusty i choć z czasem się wyrobili (albo po prostu się do nich przyzwyczaiłam), to dalej w większości pozostali mi obojętni. Przyznaje, że po tragicznym początku, z czasem było coraz lepiej, a na pewno na tyle ciekawie, że nie chciałam przerywać lektury, ale i tak słabo. Możliwe, że sięgnę po drugą część, bo ciekawią mnie dalsze losy Luke’a, a z opisu wynika, że trochę go będzie.

Przeczytać nie zaszkodzi, ale pod warunkiem, że potrzebujecie natychmiastowego odmóżdżenia.

Sięgając po tą książkę, nie spodziewałam się po niej wiele. I nie powiem, żeby pozytywnie mnie zaskoczyła.

Dwie najlepsze przyjaciółki – Eve i Jess – zwariowane na punkcie mody, zakupów i wyglądu, zaczynają jeden z bardziej ekscytujących okresów w życiu – idą do liceum. Żeby tego było mało, w mieście pojawia się dwójka przystojniaków, którzy też się tam wybierają. Takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Billi jest córką mistrza zakonu Templariuszy - zakonu, który według legendy powinien przestać istnieć już dawno temu. A jednak, przetrwał, choć w nie najlepszej kondycji. Garstka rycerzy kontynuuje swoją misję, tylko tym razem nie bronią Ziemi Świętej, a ludzkich dusz. Prowadzą Bataille Tenebreuse - Mroczny Konflikt z diabłami, demonami, upiorami i innymi złymi istotami czyhającymi na nieświadomych niczego śmiertelników. Czy właśnie takiego życia chciałaby dla siebie piętnastolatka?

Zaczęłam czytać ebooka z postanowieniem, że jeśli spodoba mi się początek, to kupię książkę. A jednak, pierwszy rozdział w ogóle nie zrobił na mnie wrażenia i minęło sporo czasu zanim w ogóle wciągnęłam się w tą historię. Co zawiniło? Nie mam pojęcia.

Całkiem mi się spodobało to wpasowanie historii templariuszy w takie diabelsko-anielskie klimaty we współczesności - logicznie przedstawiona, poparta właściwą mitologią, która też całkiem przypadła mi do gustu. A jednak, mimo tego wszystkiego, kiedy czytałam o grupie facetów biegających w kolczugach z mieczami, toporami i maczugami po ulicach Londynu, to miałam wrażenie, że chyba coś autorowi nie wyszło.

Bohaterowie, poza tym, że faktycznie było ich za dużo, kiedy większość nie odgrywała ważniejszych ról, byli tacy schematyczni, przewidywalni. A ci, którym nie autor nie poświęca zbytniej uwagi - płascy i jakby papierowi. Billi strasznie mnie wkurzała z tymi swoimi fochami na cały świat (wiem, że miała powody, ale nic na to nie poradzę) i tym, że zawsze wiedziała lepiej. Wydawała mi się takim połączeniem Katniss i Dru, tylko w gorszym wydaniu - tamte przynajmniej miały jakiś charakter.
Poza tym, pojawia się, oczywiście, dwóch chłopaków i od razu wiadomo kto jaką rolę odegra w tej historii. Podobnie ojca Billi też można rozszyfrować od razu.

Podobało mi się to, że historia została całkiem realistycznie przedstawiona - było dużo krwi, potu, łez, pomyłek i wpadek. Nie wszystko zawsze się udawało, a za błędy płaciło się wysoką cenę. Autor nie bał się uśmiercać własnych postaci, to też na plus. Ale poza tym, znów - wszystko było tak przewidywalne, że po kolei zgadywałam co się zaraz wydarzy. Za to akończenie - genialne. W porównaniu z tym, jak akcja się wlokła na początku, jak się wszystko rozkręciło, to aż nie mogłam przestać czytać.

No i właśnie. Cała historia wydawała mi się dość nudna, pomimo fajnej mitologii i historii templariuszy, czegoś mi brakowało. Zakończenie, owszem, bardzo super i pewnie sięgnę po kontynuację, chociażby żeby się przekonać jaki autor może mieć pomysł. Przeczytać nie zaszkodzi, niektórym na pewno się spodoba, bo historia trochę się różni od typowych paranormal romance, ale ja nie będę inwestować w tą serie.

Billi jest córką mistrza zakonu Templariuszy - zakonu, który według legendy powinien przestać istnieć już dawno temu. A jednak, przetrwał, choć w nie najlepszej kondycji. Garstka rycerzy kontynuuje swoją misję, tylko tym razem nie bronią Ziemi Świętej, a ludzkich dusz. Prowadzą Bataille Tenebreuse - Mroczny Konflikt z diabłami, demonami, upiorami i innymi złymi istotami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

„– Harry… jesteś czarodziejem.” *

Kto z nas chociaż raz nie marzył o tym, żeby przydarzyło się nam coś niezwykłego, co zmieniłoby nasze życie na zawsze? Ja z pewnością. I Harry również. Odkąd tylko zamieszkał ze swoim okropnym wujostwem, które traktuje go jak piąte koło u wozu, marzył o tym, żeby przybył po niego ktoś, kto wyrwie go z tej parszywej rzeczywistości. Różnica jest taka, że marzenie Harry’ego się spełnia. A kiedy to się dzieje, chłopak myśli, że to sen albo żart. Okazuje się, że jest czarodziejem, a jego rodzice wcale nie zginęli w wypadku samochodowym, jak wmawiali mu Dursleyowie, ale zostali zamordowani przez największego czarnoksiężnika ich czasów. Do tego, został zapisany do szkoły magii i od września zaczyna naukę. Kto normalny by potraktował coś takiego poważnie? A jednak, okazuje się, że to wcale nie sen…

„– I to wszystko można kupić w Londynie? – zdziwił się na głos Harry.
– Jak wiesz, gdzie szukać – odrzekł Hagrid.” *

Sam pomysł na szkołę czarodziejów może nie jest specjalnie oryginalny, ale cała otoczka wokół niego, sprawia, że jest naprawdę wyjątkowy. Autorka miała kilka naprawdę ciekawych pomysłów, z którymi wcześniej się nigdy nie spotkałam, takie jak poczta roznoszona przez sowy czy gra w quidditcha po prostu mnie zachwyciły. Pani Rowling poszła o krok dalej, nie poprzestała na szkole, ale stworzyła całą społeczność czarodziejów z Ministerstwem Magii czy magicznymi miejscami, które można odnaleźć ukryte w Londynie. We wszystko jesteśmy wprowadzani z Harrym, dla którego również jest to nowością, a szczegółowe opisy i ciekawe nowinki, które podrzuca nam autorka sprawiają, że całość wydaje się naprawdę wiarygodna i czytając, cały czas mam poczucie, że naprawdę gdzieś tam taki świat istnieje.

„Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!” *

Tym sposobem zarówno wykreowany świat, jak i Hogwart pokochałam od razu i bezwarunkowo. Jak nie pokochać starego zamczyska, tętniącego magią i praktycznie żyjącego własnym życiem? Postacie na obrazach mogące się poruszać, a nawet wędrować od ramy do ramy; duchy krążące między uczniami (jeden nawet naucza!); schody, prowadzące dokąd im się spodoba, w zależności od dnia tygodnia; drzwi, które da się otworzyć tylko, kiedy się je połaskocze w odpowiednim miejscu albo takie, które jedynie drzwi udają – to i wiele innych ciekawostek można się dowiedzieć z lektury „Kamienia Filozoficznego”. Szczególnie spodobał mi się podział uczniów na cztery domy: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff i Slytherin, z których każdy ma swoją historię, każdy się czymś wyróżnia i wszystkie rywalizują o Puchar Domów i Puchar Quidditcha. To sprawia, że historia jest jeszcze ciekawsza i dodatkowo ją urozmaica.

„Nie ma czegoś takiego jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga… I mnóstwo ludzi zbyt słabych, by osiągnąć władzę i potęgę…” *

Sam Harry jest niezwykle interesującą postacią, z którą każdy czytelnik może się utożsamić. To razem z nim poznajemy nową rzeczywistość, zagłębiamy się w nieznany nam dotąd świat i muszę przyznać, że chociaż młody, Harry był świetnym przewodnikiem. Jego każda reakcja była wiarygodna i ukazywała zarys jego własnego charakteru. Podobnie było z resztą bohaterów i tych pozytywnych, i negatywnych – nie wszystkich można darzyć sympatią, bo autorka bardzo wprawnie potrafi wmanewrować czytelnika w określone reakcje w związku z poszczególnymi postaciami. I tak, Dursleyów po prostu nie da się lubić, Dumbledore jest ostoją spokoju i mądrości, a Severus Snape może w niejednym czytelniku wzbudzić niepokój ;) Co więcej, bardzo spodobała mi się kreacja Lorda Voldemorta jako bohatera antagonistycznego – atmosfera, którą stworzyła wokół niego autorka poprzez już samo złowieszczo brzmiące imię, którego czarodzieje boją się wymawiać i reakcje na samo wspomnienie o nim sprawia, że czarnoksiężnik wydaje się nam groźny na długo zanim się z nim spotykamy. A sam konflikt między nim a Harrym jest o tyle ciekawy, bo sięga ładnych parę lat wstecz i chociaż wydaje się oczywisty, tak naprawdę nie jest dla nas całkiem jasny – co kierowało Voldemortem, kiedy zrobił to, co zrobił?

„Prawda to straszliwa i cudowna rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie.” *

Nie mam też nic do zarzucenia stylowi pisarskiemu pani Rowling – udało jej się udowodnić, że piękno tkwi w prostocie. Nieskomplikowanym, przystępnym językiem opowiedziała nam tak magiczną historię. Szczególnie spodobały mi się jej często dosadne, pobudzające wyobraźnię opisy i wplatane humorystyczne anegdotki, które sprawiały, że książka była lekka w odbiorze. Poza tym, autorka doskonale wie uniknąć marnowania słów – nie stosuje żadnych „zapchajdziur”, każdą sytuację umie ciekawie wykorzystać, a akcja pędzi – w końcu książka, niestety, ma tylko 300 stron.

Już sam Hogwart jest sam w sobie niezwykły, a teraz pomyślcie o wszystkich niecodziennych rzeczach, które autorka wplotła w akcję i którym musieli stawić czoło bohaterowie. Z przyjemnością uczestniczyłam w śledztwie prowadzonym przez Harry’ego i spółkę. A kiedy już myślałam, że już nic bardziej niezwykłego mnie nie spotka, nadszedł czas na finał historii, który idealnie pasował do całości i był jednym z lepszych, jakie miała okazję czytać! Naprawdę, mogłabym czytać w kółko samą końcówkę książki, a chyba nigdy nie miałabym dość – po prostu mnie oczarował! A najlepsze jest to, że część zagadek zostało rozwiązanych, ale jeszcze wiele sekretów czeka na odkrycie w przyszłych częściach ;)

„– Za Harry’ego Pottera… za chłopca, który przeżył!” *

Może i jest to kolejna historia z cyklu: „od zera do bohatera”, w końcu Harry stał się sławny za coś, co nie było nawet jego zasługą i dopiero musiał udowodnić ile tak naprawdę jest wart. Może i jest to dziecinna historia o chłopcu, który pewnego dnia odkrył, że ma magiczną moc. Może i jestem za stara na tego typu historie. A może ta książka jest dziełem szatana, bo mówi o czarach i magii, które ma na celu zdeprawowanie współczesnego społeczeństwa. Nieważne. Kocham tego typu historie i dla mnie „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” jest początkiem naprawdę cudownej przygody, traktującej o najważniejszych wartościach w życiu człowieka: miłości, przyjaźni, odwadze, dobroci, a także walce ze złem i potędze marzeń. Mam do niej ogromny sentyment, bo to od niej zaczęłam swoją przygodę z serią pani Rowling i nigdy nie dam jej się kurzyć na półce ;)

* Wszystkie cytaty pochodzą z książki (kolejno strony: 57, 74, 136, 300, 307 i 22 :)).

„– Harry… jesteś czarodziejem.” *

Kto z nas chociaż raz nie marzył o tym, żeby przydarzyło się nam coś niezwykłego, co zmieniłoby nasze życie na zawsze? Ja z pewnością. I Harry również. Odkąd tylko zamieszkał ze swoim okropnym wujostwem, które traktuje go jak piąte koło u wozu, marzył o tym, żeby przybył po niego ktoś, kto wyrwie go z tej parszywej rzeczywistości. Różnica...

więcej Pokaż mimo to