Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ben Miller, którego kojarzyć możecie z książki O chłopcu, który zniknął świat, przychodzi tym razem z własną reinterpretacją Opowieści wigilijnej. Klasyczna Dickensowska fabuła dostaje bohatera, o którym wszystkie dzieci chcą się czegoś dowiedzieć, a którego postać jest owiana świąteczną tajemnicą.

Główny bohater, jak większość dzieci, jest zaintrygowany tym, w jakich okolicznościach w święta prezenty trafiają do dzieci. I, o zgrozo! koledzy zaczynają coś przebąkiwać o tym, że Mikołaj nie istnieje, a zabawki kupują dzieciom ich rodzice. Jackson postanawia to sprawdzić i przekonać się, jak odbywa się ta procedura. I przez niezbyt szczęśliwy zbieg okoliczności, Mikołaj zostaje przyłapany przez chłopca, gdy utknął w kominie. Bo wiecie, w normalnych okolicznościach magia elfów (bo do nich według wizji autora należy Mikołaj) pozwala na tak szybkie przemieszczanie się, że niedoskonały ludzki wzrok nie jest w stanie zauważyć świętego, choćby przeszedł tuż przed człowieczymi oczami. 

Jackson dostaje od losu niezwykły fart - nie tylko będzie towarzyszył Mikołajowi w rozwożeniu świątecznych prezentów po całym świecie, ale też wysłucha pięknej historii o zmianie i radości z rozdawania. Bo wiecie, Mikołaj nie zawsze był taki hojny...

Ben Miller ubiera w nową formę klasyczną fabułę, zachowując ramy nadane przez Karola Dickensa. W tej reinterpretacji widać ogromny szacunek dla oryginalnego tekstu przy jednoczesnej fantazji, lekkości pióra oraz humorystycznemu podejściu do postaci i wydarzeń tła. Wspaniała, wzruszająca opowieść świąteczna przeznaczona nie tylko dla dziecięcych niedowiarków. Starsi czytelnicy też będą się dobrze przy niej bawić.

Ben Miller, którego kojarzyć możecie z książki O chłopcu, który zniknął świat, przychodzi tym razem z własną reinterpretacją Opowieści wigilijnej. Klasyczna Dickensowska fabuła dostaje bohatera, o którym wszystkie dzieci chcą się czegoś dowiedzieć, a którego postać jest owiana świąteczną tajemnicą.

Główny bohater, jak większość dzieci, jest zaintrygowany tym, w jakich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nazwana nową jakością wśród książek o megafaunie mezozoiku i kenozoiku, książka Krzysztofa Poznańskiego będzie ucztą dla każdego małego i dużego fana dinozaurów. Autor opisuje życie na Ziemi w dwóch erach, jednak to czas dinozaurów zdominował tematycznie to opracowanie.

Nie ma tu mieszania okresów, ignorowania tego, jakie zwierzęta żyły w kredzie, a jakie w jurze. Nie ma także powtarzania truizmów. Jest za to spokojny opis rozwoju i wymierania fauny zgodnie z chronologią, od wymierania permskiego począwszy. Autor patrzy na historię życia gatunków holistycznie, wiążąc ją z przemianami w obrębie skorupy ziemskiej i wpływem czynników zewnętrznych, takich jak ekspozycja słoneczna czy zmiana odległości Ziemi od Słońca. Obok rozprawiania się z mitami oraz powszechną, acz niedokładną wiedzą, K. Poznański dużo uwagi poświęca polskim odkryciom, takim jak lisowicja czy smok wawelski, a z kenozoiku - wpływowi zlodowaceń na polski krajobraz.

Czy wszystkie dinozaury wyginęły? Czy tyranozaur był najgroźniejszym drapieżnikiem, jaki chodził po Ziemi? Czy morskie pradawne stwory także możemy nazwać dinozaurami? Kiedy powstał pierwszy człowiek? Na te i inne pytania K. Poznański cierpliwie odpowiada, posługując się wywodem naukowym. Książka porządkuje wiedzę popularnonaukową o dinozaurach, ale nie tylko - drugą część opracowania stanowi prześledzenie rozwoju ssaków - megafauny kenozoiku oraz człowieka.

Książka przewidziana jest dla odbiorcy zainteresowanego tematem (jest to dość zaawansowana wiedza i mnóstwo nazw gatunkowych), przynajmniej w wieku nastoletnim.

Nazwana nową jakością wśród książek o megafaunie mezozoiku i kenozoiku, książka Krzysztofa Poznańskiego będzie ucztą dla każdego małego i dużego fana dinozaurów. Autor opisuje życie na Ziemi w dwóch erach, jednak to czas dinozaurów zdominował tematycznie to opracowanie.

Nie ma tu mieszania okresów, ignorowania tego, jakie zwierzęta żyły w kredzie, a jakie w jurze. Nie ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aktorka, której już jedna z pierwszych ról zaważyła na rozpoznawalności, młodziutka Romy, żyjąca pod ścisłą kuratelą rodziców, próbuje zrzucić z siebie brzemię Sisi. Dla wszystkich filmowców jest grzeczną dziewczynką, która może grać inne grzeczne dziewczęta w filmach kostiumowych. Fani i dziennikarze wołają za nią "Sisi!", lustrując niemiłym okiem jej partnerów, a ona chce żyć po swojemu.
Wczesny debiut filmowy dziewczyny z rodziny o aktorskich tradycjach przerwał Romy proces dojrzewania, zupełnie tak samo, jak małżeństwo Sisi zakłóciło naturalny rozwój jej osobowości. Obie zostały rzucone na głęboką wodę i obie musiały nauczyć się walczyć o swoją decyzyjność. Romy Schneider pewnie nie byłaby zadowolona, gdyby wiedziała, że ponad sześćdziesiąt lat po premierze pierwszej części przesłodzonej baśni Ernsta Marischki, odbiorcy wciąż będą w niej widzieć Sisi. Autorka tej powieści biograficznej, Michelle Marly, z łatwością uzasadnia niechęć Romy do cesarzowej Austrii.

Książka obejmuje niedługi okres z życia Romy Schneider, przypadający na zerwanie z nadopiekuńczością rodziców, ucieczkę do Paryża i debiut teatralny Romy. Aktorka będzie musiała sama przekonać się o swojej wartości artystycznej, żeby oddalić od siebie skojarzenia z cnotliwą, grzeczną dziewczyną. Niesformalizowany związek z Alainem Delonem, który jest impulsem do zmian, był przyjęty bardzo krytycznie przez fanów w Niemczech i Austrii, którzy wciąż widzieli w Romy siedemnastolatkę podobną do ukochanej, mitologizowanej nawet, cesarzowej. Jednak Romy chce być aktorką sceniczną i filmową wielkiego formatu, dlatego decyduje się na współpracę z Luchino Viscontim, który umożliwia jej zarówno wystąpienie na deskach teatru, jak również zagranie skandalizującej nagiej sceny w filmie Boccaccio '70. Ten ostatni ma sprawić, że dla innych filmowców Romy przestanie być utożsamiana z Sisi. Jednak nie dla widzów.

Powieść oparta na faktach, ale nie faktograficzna, operująca silnie zsubiektywizowaną narracją trzecioosobową, pokazuje rozterki młodej kobiety, jej zmagania aktorskie na planach różnych filmów i sztuk teatralnych, a przede wszystkim - problematyczny związek z Alainem Delonem. Mimo że ich relacja to istna sinusoida, bez szans na sformalizowanie, to właśnie ona była dla Romy impulsem do zmian, o których opowiada ta książka. Impulsem, który doprowadził ją w konsekwencji do Hollywood, ale to już inna historia, nieobjęta w fabule napisanej przez Michelle Marly.

Aktorka, której już jedna z pierwszych ról zaważyła na rozpoznawalności, młodziutka Romy, żyjąca pod ścisłą kuratelą rodziców, próbuje zrzucić z siebie brzemię Sisi. Dla wszystkich filmowców jest grzeczną dziewczynką, która może grać inne grzeczne dziewczęta w filmach kostiumowych. Fani i dziennikarze wołają za nią "Sisi!", lustrując niemiłym okiem jej partnerów, a ona chce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No i stało się. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Czuję ekscytację, i to prawdziwą, czytelniczą ekscytację z powodu... książki dla młodzieży. Zygmunt Miłoszewski co prawda napisał „Hydropolis” dla niedorosłego czytelnika, ale ja - niezaprawiona czytelniczo ani w thrillerach, ani w science fiction, całkiem jak młody jeszcze czytelnik - stałam się przypadkowym członkiem grupy docelowej tej książki.

Może to się wydać dziwne, że Miłoszewskiego nie znam z jego kryminałów, ale z książki, powiedzmy - pobocznej - Jak zawsze było pierwszym moim czytelniczym zetknięciem się z historią alternatywną jako tłem powieści. „Hydropolis”, powiedzmy sobie szczerze - też nie jest wyborem oczywistym, ale potwierdzającym tylko moje przypuszczenia, że Miłoszewski pisze naprawdę porządne książki i pewnie inne jego powieści też są warte uwagi. Tyle tylko, że ja jestem na bakier z kryminałami...
Gdzieś pod wodą, kiedyś, po jakiejś katastrofie ekologicznej - scenografia „Hydropolis” to porządne science fiction. Jest ona tłem dla walki głównego bohatera o wiedzę. Każdemu, kto ma jakąkolwiek świadomość na temat funkcjonowania sekt, warunki życia w podwodnej kolonii będą przypominać życie w zamkniętej i silnie kontrolowanej społeczności tego typu ugrupowań. Kontrola wykraczająca poza tę znaną z systemów totalitarnych, maksymalne ograniczenie przepływu informacji, do których dopuszczeni są nieliczni, cieszący się szacunkiem pozostałych. Karne przestrzeganie przepisów ("to dla waszego dobra") i zakaz samodzielnego myślenia. Takie prowadzenie narracji, by uwierzyć, że białe jest czarne. A nade wszystko fakt, że ucieczka jest drogą w jedną stronę. Jeśli się wyłamiesz z systemu, nigdy nie wrócisz do rodziny. Wychowywany w takich warunkach Elek traktuje te zasady jak oczywistość. Do czasu, kiedy dostaje ukrytą między słowami niepokojącą informację. Informację, przez którą zaczyna myśleć. A myślenie jest w Hydropolis wysoce niepożądane i jako takie brutalnie tępione.
To książka dla czytelnika powyżej 10. roku życia, a jeśli odbiorcą ma być wrażliwiec, to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Usatysfakcjonuje nie tylko dwunasto- czy piętnastolatka, ale też pewnie niejednego rodzica. Tak stało się w moim przypadku. Panie Miłoszewski, z niecierpliwością czekam na kontynuację.

No i stało się. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Czuję ekscytację, i to prawdziwą, czytelniczą ekscytację z powodu... książki dla młodzieży. Zygmunt Miłoszewski co prawda napisał „Hydropolis” dla niedorosłego czytelnika, ale ja - niezaprawiona czytelniczo ani w thrillerach, ani w science fiction, całkiem jak młody jeszcze czytelnik - stałam się przypadkowym członkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zebranych w zbiór kilkanaście tekstów opowiadających o lub dotyczących starości. Od typowych reportaży (tych jest mniejszość) przez beletryzowane formy literackie aż do wywiadu ze specjalistą psychologiem.

Odbiorca ma możliwość obserwacji życia osób starszych w różnych warunkach - samotnych i mieszkających z rodziną, spędzających czas z rówieśnikami w domach spokojnej starości, pracujących, podróżujących i chorujących. To nie jest książka o śmierci i odchodzeniu, ale właśnie o schyłku życia traktowanym nierzadko jako po prostu kolejny etap - aktywności i odpoczynku.

Autorka, Iza Klementowska, nie traktuje ludzi starszych jak jednolitej grupy. Zwraca uwagę na ich aktywności, słabości czy nawet złośliwości, nie oceniając wyborów, jakie podejmują. Nie ma w tej książce zjawiska starości traktowanego jako wyznacznika pewnych zachowań. Wśród bohaterów jej książki są tacy, którzy oczekują za wszelką cenę atencji i tacy, którzy wciąż piszą listy do swoich dzieci mimo braku odpowiedzi od wielu lat. Są ludzie, których cieszy towarzystwo rówieśników w domach spokojnej starości i osoby, dla których radością jest samostanowienie o swoim czasie. Nuda samotności przeplata się z aktywnością, jakiej nie powstydziliby się ludzie kilkadziesiąt lat młodsi od bohaterów tych miniatur literackich.

Zebranych w zbiór kilkanaście tekstów opowiadających o lub dotyczących starości. Od typowych reportaży (tych jest mniejszość) przez beletryzowane formy literackie aż do wywiadu ze specjalistą psychologiem.

Odbiorca ma możliwość obserwacji życia osób starszych w różnych warunkach - samotnych i mieszkających z rodziną, spędzających czas z rówieśnikami w domach spokojnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oj, książek o przyrodzie jest mnóstwo i przyznam szczerze, że trudno mnie zaskoczyć. Razem z siedmiolatką przerobiłyśmy ich sporo, ale Dziki poradnik przetrwania przekracza wszelkie ramy, z którymi zetknęłyśmy się do tej pory.
Agnieszka Graclik jako klucz do systematyzacji wiedzy o zwierzętach wybrała sposoby, jakimi posługują się gatunki, żeby nie dać się zjeść. Stąd też mnóstwo nieoczywistych zestawień metod, które są powtarzalne w różnych "rejonach" świata zwierząt. Co łączy kameleona z ośmiornicami, dlaczego niektórym gatunkom opłaca się udawać mrówkę (albo udawać, że chodzą o nim mrówki, jak w przypadku kwiatów) albo węża. Olbrzymia dawka uporządkowanej wiedzy podana w atrakcyjnej, a nawet zabawnej formie, z odniesieniem do ludzkich umiejętności i pozostałości ewolucyjnych umożliwiających obronę przez zagrożeniami. Dodatkowo dowiecie się, dlaczego nie warto zabijać chudego pająka o długich nogach (nasosznika trzęsia), jak funkcjonuje mrowisko i jak dba o interesy wspólnoty, dlaczego śledziom opłaca się pływać w ławicy, mimo że nie są z nią emocjonalnie związane i jak gniazda broni kwiczoł 😀

Autorka postarała się wybrać dla odbiorców tak zabawne i specyficzne metody obrony jak zakrywanie swojej norki odwłokiem czy przyczepianie się do rybiego języka, że nawet dorosły odbiorca znajdzie w tej książce mnóstwo wiedzy, którą można błysnąć nie tylko w towarzystwie kilkulatków.

Oj, książek o przyrodzie jest mnóstwo i przyznam szczerze, że trudno mnie zaskoczyć. Razem z siedmiolatką przerobiłyśmy ich sporo, ale Dziki poradnik przetrwania przekracza wszelkie ramy, z którymi zetknęłyśmy się do tej pory.
Agnieszka Graclik jako klucz do systematyzacji wiedzy o zwierzętach wybrała sposoby, jakimi posługują się gatunki, żeby nie dać się zjeść. Stąd też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna odsłona przygód pomysłowej rodziny mieszkającej pod adresem Słonecznikowa 5. Bohaterowie mają niespożytą energię i proste, efektowne pomysły na zabawę, którą można zrealizować w domu lub na podwórku. Nie udało się rodzinne wyjście na grzyby? Zróbcie je w pokoju, a grzyby niech będą z papieru. Nie można zostawić sobie w mieszkaniu zbłąkanego jeża? Zróbcie całą rodzinę z kasztanów, będą świetnymi przyjaciółmi dla pluszowego jeżyka. Samodzielnie można też zrobić latawce - i to w wymarzonym kształcie, a zebranych liści stemple, które będą stanowić klucz do niezwykłych jesiennych obrazów malowanych farbą. Deszczowa pogoda, jeśli nie pozwala poskakać w kałużach, może zainspirować do wykorzystania parasoli jako karuzeli i huśtawki w wesołym miasteczku dla maskotek.
"Słonecznikowa 5. Przyjaciele Tuptusia", podobnie jak poprzednie części przekonuje, że jedynymi ograniczeniami w walce z nudą są granice wyobraźni. Nie trzeba wyjeżdżać, szukać atrakcji poza domem czy zderzać się z niezwykłymi wydarzeniami, by przeżyć świetne przygody podczas zabawy.

Kolejna odsłona przygód pomysłowej rodziny mieszkającej pod adresem Słonecznikowa 5. Bohaterowie mają niespożytą energię i proste, efektowne pomysły na zabawę, którą można zrealizować w domu lub na podwórku. Nie udało się rodzinne wyjście na grzyby? Zróbcie je w pokoju, a grzyby niech będą z papieru. Nie można zostawić sobie w mieszkaniu zbłąkanego jeża? Zróbcie całą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam tak dobrej książki obyczajowej, jeszcze do tego napisanej z niemałym polotem. Poważna tematyka podana w lekkostrawny, a nawet zabawny sposób - dramaty rodzinne, problemy kobiet na rynku pracy, dawka chemii i szkolenia kulinarnego - to najszybsze podsumowanie książki Bonnie Garmus pt. Lekcje chemii.

Początek lat 50. Elizabeth Zott jest naukowcem i pracuje w absolutnie zmaskulinizowanym środowisku chemików, walcząc o uznanie swoich prac. Nie zamierza zakładać rodziny, nie flirtuje, ale nawet jej zdarza się "komplikacja" - poznaje Calvina - naukowca, któremu nie przeszkadza płeć Elizabeth jako pełnoprawnego badacza. Romantyczna historia miłosna? Nie do końca.

Zabawna i lekka narracja (genialne było flirtowanie chemików!) przeplata się z negatywnymi wspomnieniami Elizabeth z okresu studiów i walką o uznanie swoich osiągnięć. Wreszcie - walką z osobistymi przeciwnościami losu. Tytułowe lekcje chemii to nie tylko specyficzny sposób podawania przepisów kucharskich w programie telewizyjnym, do którego doprowadził Elizabeth splot okoliczności ("szczypta chlorku sodu, doprawić piperyną"), to przede wszystkim lekcje wyzwolenia kobiet spod władzy ich mężów. Marzeniem kobiety nie musi, choć może być, zostanie panią domu. Elizabeth daje swoim odbiorcom narzędzie do walki z systemem, który dla niej był tak bardzo niełaskawy. Umiejscawiając akcję u progu drugiej fali feminizmu Bonnie Garmus stworzyła bohaterkę, od której to wszystko mogło się zacząć.

Niekwestionowanym clou powieściowego programu jest pies o nietypowym imieniu (Szósta Trzydzieści), który w książce otrzymał własną partię narracyjną. To pomysłowy sposób na wyjście poza schemat i próba nadania obiektywizmu w powieści napisanej zsubiektywizowaną narracją trzecioosobową.

Dawno nie czytałam tak dobrej książki obyczajowej, jeszcze do tego napisanej z niemałym polotem. Poważna tematyka podana w lekkostrawny, a nawet zabawny sposób - dramaty rodzinne, problemy kobiet na rynku pracy, dawka chemii i szkolenia kulinarnego - to najszybsze podsumowanie książki Bonnie Garmus pt. Lekcje chemii.

Początek lat 50. Elizabeth Zott jest naukowcem i pracuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść Ellen Alpsten to literacki obraz XVIII-wiecznej Rosji, przywołanej z historycznym zacięciem, i jednocześnie literacka fantazja o biografii Marty Skowrońskiej, późniejszej Katarzyny I. Autorka żongluje pomiędzy faktografią a przypuszczeniami, zgrabnie wykorzystując to, co wiadome i to, o czym nikt wiedzieć nie może. Powieść stawia sobie za cel nakreślenie splotu wydarzeń, które doprowadziły do tego, że wiejska dziewczyna zostaje żoną cara Piotra I, a następnie, po jego śmierci, przejmuje władzę w Rosji. Jako tło historyczne autorka relacjonuje dzieje wielkiej wojny północnej oraz przemiany, jakich na terenie państwa wprowadził car - od obyczajowości przez szaloną budowę miasta w niekorzystnych warunkach ostrego północnego klimatu.
Autorka wybrała dla swojej bohaterki szereg cech charakteru, które umożliwiły jej nie tylko przetrwanie, ale także zdobycie uznania otoczenia. Piękna i pewna siebie, trafiła dodatkowo na sprzyjające okoliczności, które postawiły na jej drodze wybitnie namiętnego władcę Rosji. To silna bohaterka powieściowa, emocjonalna, charakterystyczna i nastawiona na działanie. Potrafiła sprzeciwić się mężczyznom, co w czasach, w których żyła, nie tylko nie było oczywiste, ale wręcz niedopuszczalne. Jej wyrachowanie wynika z doświadczenia życiowego i sprawia, że nie jest odbierana przez odbiorcę aż tak negatywnie, jak mogłyby wskazywać na to jej czyny. Trudno się dziwić osobie, która tak dużo przeszła, że wykazuje nieufność wobec innych i dąży do samostanowienia.

Niezaprzeczalną wartość książki stanowią nie tyle opisane wydarzenia z życia Marty/Katarzyny, co dokładny rys warunków bytowych w Rosji z czasów Piotra Wielkiego. Autorka przytacza przy okazji fabuły szczegóły życia dworskiego, mieszczańskiego czy w wojskowym obozie, tworząc spójną literacką całość, istotnie zbeletryzowaną, ale wciąż historyczną.

Powieść Ellen Alpsten to literacki obraz XVIII-wiecznej Rosji, przywołanej z historycznym zacięciem, i jednocześnie literacka fantazja o biografii Marty Skowrońskiej, późniejszej Katarzyny I. Autorka żongluje pomiędzy faktografią a przypuszczeniami, zgrabnie wykorzystując to, co wiadome i to, o czym nikt wiedzieć nie może. Powieść stawia sobie za cel nakreślenie splotu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskoczona tym, co piszę, stwierdzam, że jestem tą książką zachwycona i czekam na kolejną część. Ja, która z założenia nie czyta książek historycznych w ich faktograficznym typie, a do przeczytania tej skłonił mnie jedynie sentyment do wiedeńskości oraz trzyczęściowego filmu z lat 50.
Autorka tego studium o młodej Elżbiecie, Martina Winkelhofer, stawia sobie za cel rozprawienie się z tzw. "mitem Sisi", opierającym się na niecałkowicie zgodnych z prawdą przekazach o jej swobodnym dzieciństwie czy na wykreowaniu, jak w bajkach, negatywnej postaci, jaką w świadomości współczesnych odgrywa matka Franciszka, Zofia. Opierając się na źródłach historycznych, autorka dowodzi, że dzieciństwo Elżbiety nie różniło się zbytnio od warunków życia innych panien jej stanu, choć oczywiście, w porównaniu do sztywnej etykiety dworu cesarskiego, i tak było pełne swobodnych kontaktów międzyludzkich. Tłumaczy, że wybór Sisi przez cesarza nie był przypadkowy czy niezaplanowany - Elżbieta i Helena były przedstawione Franciszkowi jako potencjalne kandydatki na żonę dla młodego władcy. Zaskoczeniem mógł być jedynie pośpiech, z jakim cesarz podjął decyzję i przeszedł do wiążących kroków. Wreszcie M. Winkelhofer stawia w innym świetle zarówno matkę Elżbiety (niesamowicie zlękniona i niepewna siebie kobieta), jak również Zofię, jej siostrę. Matka cesarza, jaka jawi się z pozostawionych listów i pamiętników, jest kobietą stawiającą sobie za najwyższy cel dobro dynastii, świadoma obowiązków Elżbiety wobec męża i kraju, a także jako osoba o niezwykłym wyczuciu i szacunku do drugiego człowieka - o konflikcie z Sisi dowiedzieć się można z listów pozostawionych przez członków dworu, ale nigdy od niej samej. Zofia wcale nie jest tak chłodna, jak to utrwalone w popkulturowych przekazach.

Bez uciekania się do beletrystyki, Autorka stworzyła książkę, którą świetnie się czyta i której chce się więcej, jak w przypadku dobrych powieści. Powoływanie się na rozmaite źródła historyczne, fotografie i obrazy, a nawet zachowane nieliczne stroje cesarzowej, robią wrażenie i sprawiają, że czytelnik naprawdę ma szansę towarzyszyć zagubionej dziewczynie, jaką była Elżbieta na początku małżeństwa z Franciszkiem. Autorka ponadto wysuwa wniosek, że większość problemów z adaptacją Elżbiety do nowych ról (żony, matki, cesarzowej) wynikało po prostu z jej młodego wieku i nieskończonego okresu dojrzewania, na który nałożyła się depresja po śmierci córki i brak wsparcia ze strony otoczenia - bo cesarzowa nie mogła się z nikim spoufalać.

Co było przyczyną śmierci małej Zofii i czy na pewno decyzja o wyjeździe dziewczynki na Węgry należała tylko do Elżbiety? Co naprawdę leżało u podstaw długiego i kosztownego wyjazdu cesarzowej na Maderę? Na czym polegał konflikt między Elżbietą i Zofią i jaki udział w jego eskalacji miał Franciszek?

Pytań, które stawia autorka - a co ważniejsze, na które odpowiada - jest jeszcze więcej. I, biorąc pod uwagę zapowiedź zmiany zachowania Elżbiety, postawienie się ceremoniałowi i umniejszaniu możliwości samostanowienia, które kończą książkę, otwiera kolejne pytania, na które odpowiedzi odbiorca oczekuje w kolejnej części.

Zaskoczona tym, co piszę, stwierdzam, że jestem tą książką zachwycona i czekam na kolejną część. Ja, która z założenia nie czyta książek historycznych w ich faktograficznym typie, a do przeczytania tej skłonił mnie jedynie sentyment do wiedeńskości oraz trzyczęściowego filmu z lat 50.
Autorka tego studium o młodej Elżbiecie, Martina Winkelhofer, stawia sobie za cel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Utrzymana w duchu idei picturebooków książka "Góra Mądrości" to piękna opowieść o otwieraniu oczu na piękno świata, także na piękno pochodzące od innego człowieka. Dostrzeganie rozwiązań, które są blisko, nie jest łatwe, a często nie daje też oczekiwanej satysfakcji zdobycia czegoś cennego. Bardziej doceniamy to, co wymagało od nas wysiłku.

Niedźwiadek i Lisek, główni bohaterowie książki Katarzyny Bielińskiej, posługującej się pseudonimem Mojo Graffi, czekają na rozwiązanie swoich problemów. Niedźwiedź szuka przyjaźni, a Lisek - sposobu na pokonanie strachu przed ciemnością. Wyruszają w podróż do magicznego miejsca, w którym mają zakończyć się ich troski. Jednak, jak to w tego typu opowieściach bywa, nie od razu dostrzegają to, co najważniejsze - siebie nawzajem. Wspieranie się w drodze do wspólnego celu, gdzie miała na nich czekać mądrość świata, staje się właściwym punktem docelowym tej podróży. Dopiero próba rozdzielenia się uświadamia im, co zyskali dzięki swojemu towarzystwu.

Utrzymana w duchu idei picturebooków książka "Góra Mądrości" to piękna opowieść o otwieraniu oczu na piękno świata, także na piękno pochodzące od innego człowieka. Dostrzeganie rozwiązań, które są blisko, nie jest łatwe, a często nie daje też oczekiwanej satysfakcji zdobycia czegoś cennego. Bardziej doceniamy to, co wymagało od nas wysiłku.

Niedźwiadek i Lisek, główni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, że uwielbiam Amy Harmon i na pewno moja opinia o tej książce byłaby gorsza, gdybym nie miała do jej utworów tak emocjonalnego stosunku. Jednak, niestety muszę to przyznać, obiektywnie to nie była tak dobra powieść, do jakich przyzwyczaiła mnie ta autorka. Brakło w niej tego, co jest siłą innych książek Harmon - pięknej prostoty w opisie uczuć i nieprzegadanej akcji. Fabuła rozwija się powoli i szczerze mówiąc, przetrwanie pierwszej połowy książki to jazda dla wytrwałych.
Pierwsza rzecz - określenie gatunku powieści - także może nastręczać trudności. Najbliżej tej książce do fantastyki - akcja dzieje się gdzieś, kiedyś, w świecie, w którym kapłani (świątynni opiekunowie), posługując się runami - znakami - mogą wpływać na rzeczywistość. Jednak nie znajdziesz tu smoków, ludzi żyjących przez wieki, czy stworzeń nieznanych z prawdziwego świata. Autorka zainspirowała się mitologią nordycką i choć klątwa stoi u podłoża całej akcji książki, świat przedstawiony jest dość zwyczajnym obrazkiem rzeczywistości sprzed wieków - bez elektryczności, z zamkami obronnymi i kapłanami, którzy według wierzeń mają dostęp do tajemnej wiedzy i są ciałem doradczym władcy. Zapalony czytelnik książek fantasy nie poczuje satysfakcji, a czytelnik unikający wątków fantastycznych pewnie po tę książkę nawet nie sięgnie. Osobiście liczyłam na to, że można by ją czytać jako romans, ale - choć wątki romansowe występują i są ważne dla toku powieści, to jednak nie wybijają się na prowadzenie wobec kwestii walki o władzę i klęski, jaka spadła na ludzi, o których jest ta książka.

Główny bohater, wychowywany przez wuja na terenie sanktuarium, jest wyjątkowym chłopcem. Bayr jest małomówny, ale silny, obdarzony darem. Jego matka, umierając w złości i rozżaleniu, rzuciła klątwę na krainę, w której dzieje się akcja książki - w Saylok przestaną rodzić się dziewczynki. To jest główna nitka fabularna tej opowieści, co, obok walki o władzę i prześcigania się w pomysłach na zwalczenie złej passy, nie konstytuuje jasno tej powieści. Pozostałe wątki są rozmyte, i, choć mogłyby być ciekawe - autorka nie poświęca im czasu potrzebnego na rozwinięcie.

Przyznaję, że uwielbiam Amy Harmon i na pewno moja opinia o tej książce byłaby gorsza, gdybym nie miała do jej utworów tak emocjonalnego stosunku. Jednak, niestety muszę to przyznać, obiektywnie to nie była tak dobra powieść, do jakich przyzwyczaiła mnie ta autorka. Brakło w niej tego, co jest siłą innych książek Harmon - pięknej prostoty w opisie uczuć i nieprzegadanej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystko, co wpadnie do czarnej dziury, nie ma szans się z niej wydostać. Obiekty kosmiczne różnej wielkości, a nawet światło. Siła grawitacyjna jest wielka i niemożliwa do zatrzymania. Czarna dziura to podróż w jedną stronę. Przynajmniej wszystko na to wskazuje.
Harrison jest dobrym chłopcem, dopóki się nie zdenerwuje. A denerwuje się często i całkiem nieprzewidywalnie. Tak bardzo, że ze złości aż przestaje widzieć otoczenie. Powodów do tego ma wiele, a jakże, a autor książki, Ben Miller, potrafi przekazać to w ten sposób, żeby czytelnik poczuł tę wściekłość głęboko w sobie. Odbiorca ma możliwość poczuć, jak negatywne emocje, kłębiące się w chłopcu, wybuchają, budząc frustrację w otoczeniu.

Pewnego dnia chłopiec dostaje szansę poradzenia sobie ze wszystkimi problemami. Może sprawić, że ich przyczyny znikną. Jednak okazuje się, że jest to droga w jedną stronę, a pozbywanie się kłopotów bez ich rozwiązania, rodzi coraz większe problemy, aż wreszcie prowadzi do nieuniknionego - przypadkowej utraty kogoś bardzo cennego, nawet jeśli ten ktoś czasem jest irytujący.

Książka o fenomenalnej fabule posiada olbrzymi potencjał zainteresowania młodego czytelnika fizyką, bo przyczyną wszystkich wydarzeń jest zasada działania czarnej dziury. Autor podaje minimalną ilość teorii, ale dużo ciekawostek, jak choćby wykorzystanie zaburzonych w czarnej dziurze praw fizyki do podróży w czasie. Dodanie do tego bardzo uniwersalnych wniosków o emocjach i relacjach międzyludzkich sprawia, że trzymamy w ręku bardzo dobrą, wielowymiarową książkę dla młodszej (i dla starszej też) młodzieży. Przy tym wszystkim nawet mniej mi przeszkadza to wykolejenie składniowe w tytule

Wszystko, co wpadnie do czarnej dziury, nie ma szans się z niej wydostać. Obiekty kosmiczne różnej wielkości, a nawet światło. Siła grawitacyjna jest wielka i niemożliwa do zatrzymania. Czarna dziura to podróż w jedną stronę. Przynajmniej wszystko na to wskazuje.
Harrison jest dobrym chłopcem, dopóki się nie zdenerwuje. A denerwuje się często i całkiem nieprzewidywalnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kontynuacja losów przyjaciół, bohaterów Zagadki Purpurowej Orchidei jest młodzieżową powieścią przygodową z elementami thrillera i wyszła przegenialnie. O ile w przypadku pierwszej części brakowało mi soczystości, to tu jest jej dużo, nawet bardzo dużo.
Szkocja, ponure zamczysko otoczone wrzosowiskami - to tu rozgrywają się wydarzenia Klubu Przyrodnika. Młodzi przyrodnicy, zaproszeni przez właściciela zamku, Marcusa Cambella, zostają wplątani w intrygę, od której włos się jeży na karku. W okolicy, do której przybyli, od pewnego czasu dochodzi do pożarów - zawsze wtedy, gdy w pobliżu są osoby zaangażowane w ochronę przyrody. Do tego wszystkiego dochodzi srebrny duch w kształcie jelenia, widywany od czasu do czasu przez przypadkowe osoby.

Zamkowa sceneria, wybrana przez autorkę, sprzyjała stworzeniu powieści z elementami grozy. Podziemia, ukryte komnaty, dźwięki odbijające się echem po ciemnych korytarzach, a nawet tajemnicze zniknięcia - to wszystko doskonale zbudowało atmosferę w książce, która budzi dreszczyk emocji i zaskakuje odbiorcę suspensem. Książka odpowiednia dla odbiorców powyżej 10. roku życia, ale raczej dla tych mniej strachliwych. Urozmaicona szkicami Magdaleny Babińskiej, znanej czytelniczkom serii o Emi i Tajnym Klubie Superdziewczyn.

Pomimo tego, że akcja nie jest związana z wydarzeniami pierwszej części, książka zawiera sporo nawiązań, które będą niezrozumiałe dla odbiorcy, który nie zna Zagadki purpurowej orchidei. Podobnie jak w pierwszej części serii, tak i w tej książce dołączone są ciekawostki przyrodnicze w formie wstawek nazwanych Biuletynem Przyrodniczym. Jednak tutaj, w przeciwieństwie do poprzedniej części, nie współgrają one tak dobrze z treścią powieści.

Kontynuacja losów przyjaciół, bohaterów Zagadki Purpurowej Orchidei jest młodzieżową powieścią przygodową z elementami thrillera i wyszła przegenialnie. O ile w przypadku pierwszej części brakowało mi soczystości, to tu jest jej dużo, nawet bardzo dużo.
Szkocja, ponure zamczysko otoczone wrzosowiskami - to tu rozgrywają się wydarzenia Klubu Przyrodnika. Młodzi przyrodnicy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, że to kolejna książka, którą wydawnictwo Wilga zaskoczyło odbiorców. Powieść posiadająca sporo cech thrillera rodzinnego została napisana dla grupy wiekowej 10+. Dom na klifie, któremu w każdej chwili grozi zawalenie, rodzinna tajemnica z przeszłości, zniknięcie ojca i współczesny rodzinny konflikt braci.
Faith, trzynastoletnia główna bohaterka powieści, opiekuje się swoją matką, załamaną po zniknięciu ojca. Wielomiesięczna depresja opiekunki, pękające ściany domu i sprawiający problemy młodszy brat to zdecydowanie za dużo problemów jak na nastolatkę. Faith wierzy jednak, że dom, któremu grozi zabranie przez morskie fale, można jeszcze uratować, że tata wróci, a mama znów będzie się nimi opiekować. Na razie jednak nic się nie układa, a problemów raczej przybywa niż maleje.

Wielowątkowa opowieść o rodzinnych tajemnicach jest książką, przy której czytelnik będzie czuł niepokój, współczucie, troskę i strach. Fabuła, która mogłaby być szkicem książki dla dorosłych, została przeniesiona na język i emocje niedorosłego odbiorcy, gdzie niektóre emocje i konflikty starszych są ukryte pod płaszczem interpretacji prostolinijnej Faith. Jednak starszy czytelnik bez problemu rozpozna w zachowaniach dorosłych dużo więcej, niż rozumie z nich narratorka.

Przy całej przyjemności z lektury tej książki, pokazującej młodemu odbiorcy jak różne mogą być gatunki powieści i jak różne emocje mogą one wywoływać, mam nieodparte wrażenie, że ta książka byłaby lepszym "pełnoletnim" thrillerem rodzinnym niż jego wersją młodzieżową. Fabularny potencjał Domu na skraju klifu i reprezentowany w nim wachlarz konfliktów i ukrywanych prawd naprawdę zasłużył na rozwinięcie bez ograniczeń literackiej ekspresji, jakie na powieść nałożył wybór kategorii wiekowej.

Przyznaję, że to kolejna książka, którą wydawnictwo Wilga zaskoczyło odbiorców. Powieść posiadająca sporo cech thrillera rodzinnego została napisana dla grupy wiekowej 10+. Dom na klifie, któremu w każdej chwili grozi zawalenie, rodzinna tajemnica z przeszłości, zniknięcie ojca i współczesny rodzinny konflikt braci.
Faith, trzynastoletnia główna bohaterka powieści, opiekuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam takie książki popularnonaukowe! Napisana z humorem i zadziorem opowieść o potencjalnym życiu we wszechświecie, a także o metodach jego poszukiwania. Wyspecjalizowana tematycznie książka jest świetną lekturą nie tylko dla osób, które interesują się astronomią. Dara ó Briain ze swadą właściwą komikowi pokazuje paradoksy poszukiwań inteligentnych cywilizacji na planetach pozasłonecznych, w zabawny sposób kreśląc ograniczenia takich podróży. Ponadto książka uzupełniona jest komiksem, w którym kot bohaterki okazuje się... przybyszem z innej planety. Podążanie tokiem myślowym autora jest pełne niespodzianek, co sprawi przyjemność nie tylko odbiorcy powyżej 10., ale także powyżej 30. roku życia. Autor nie wchodzi w dywagacje astrofizyczne, ale książka zdecydowanie zachęca do uzupełnienia wiedzy o obiektach występujących w kosmosie, które pojawiają się sporadycznie w toku opowieści - o pulsarach, supernowych czy czarnych dziurach.

Uwielbiam takie książki popularnonaukowe! Napisana z humorem i zadziorem opowieść o potencjalnym życiu we wszechświecie, a także o metodach jego poszukiwania. Wyspecjalizowana tematycznie książka jest świetną lekturą nie tylko dla osób, które interesują się astronomią. Dara ó Briain ze swadą właściwą komikowi pokazuje paradoksy poszukiwań inteligentnych cywilizacji na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z lepszych książek do głośnego czytania, z jaką miałam przyjemność się spotkać. Pięknie napisana historia, która niesie mnóstwo dobrego na wielu płaszczyznach - fabuły, emocji, konstrukcji bohaterów, a wreszcie - uniwersalności, bo tym przecież jest pragnienie przynależności do grupy oraz głęboka wiara w marzenia.

Niektóre opowieści dla dzieci, takie do głośnego czytania, zabawne są tylko dla dzieci, a rodziców nudzą śmiertelnie. Oczywiście jest to zrozumiałe i nikt nie oczekuje od książki dziecięcej, że będzie także rozrywką dla dorosłych, ale kiedy już się tak zdarzy, to przecież nie narzekamy, prawda?

I tak jest właśnie z tą książką. Krokodyl Junior, adoptowany przez rodzinę kaczek, wyrusza w podróż, by odnaleźć swoich prawdziwych rodziców. To on jest głównym bohaterem, chociaż najważniejsze przesłanie książki pochodzi od jego towarzyszy - Jaszczuruni oraz adopcyjnego taty. Ten absolutnie poważny temat o tożsamości i przynależności podany jest w sposób atrakcyjny zarówno dla młodego odbiorcy, jak również dla jego opiekuna. Książka obfituje w komizm sytuacyjny, co sprawia, że jej lektura jest lżejsza, niż wynikać by to mogło z jej tematyki.

Przesunięcie akcentu w tytule na bohaterkę drugoplanową to ciekawy zabieg autorki, dzięki czemu uwaga odbiorcy koncentruje się na cechach Jaszczuruni – szczerej marzycielki, która wierzy, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko wystarczająco mocno się tego pragnie.

Sporo w tej książce jest literackiego pomysłu – od koncepcji podziału świata na przestrzeń dla lepszych i gorszych, przez bezwarunkową miłość rodziców adopcyjnych, aż po wielką siłę marzeń.

Jedna z lepszych książek do głośnego czytania, z jaką miałam przyjemność się spotkać. Pięknie napisana historia, która niesie mnóstwo dobrego na wielu płaszczyznach - fabuły, emocji, konstrukcji bohaterów, a wreszcie - uniwersalności, bo tym przecież jest pragnienie przynależności do grupy oraz głęboka wiara w marzenia.

Niektóre opowieści dla dzieci, takie do głośnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Słonecznikowa 5. Przygody piratów Aniela Cholewińska-Szkolik, Marta Kulesza
Ocena 7,3
Słonecznikowa ... Aniela Cholewińska-...

Na półkach:

Kolejna odsłona przygód rodziny mieszkającej przy ul. Słonecznikowej, która pokazuje, jak niewielki wysiłek jest potrzebny, żeby atrakcyjnie spędzić czas wolny. Autorka, Aniela Cholewińska-Szkolik przekonuje, że nie trzeba nawet opuszczać domu czy podwórka, żeby łowić ryby czy udawać pirata - wszystko zależy od interpretacji rzeczywistości i siły wyobraźni.
Rodzeństwo wymyśla sposoby na przeżycie przygód rodem z powieści z dostępnych sobie materiałów - listki unoszące się w kałuży stają się rybkami w stawie, wiszące na sznurkach pranie - żaglami nieprzyjacielskich okrętów, a gałązki i konewka - konstrukcją wodospadu. Ponownie pokazują, jak niewiele potrzeba, żeby się dobrze bawić - kluczem nie są miejsce czy materiały, ale wyobraźnia, bo tylko ona może ograniczać dzieci.

Książka przeznaczona do czytania przez opiekuna raczej dla zaprawionych słuchaczy, ponieważ tekstu jest w niej naprawdę dużo.

Kolejna odsłona przygód rodziny mieszkającej przy ul. Słonecznikowej, która pokazuje, jak niewielki wysiłek jest potrzebny, żeby atrakcyjnie spędzić czas wolny. Autorka, Aniela Cholewińska-Szkolik przekonuje, że nie trzeba nawet opuszczać domu czy podwórka, żeby łowić ryby czy udawać pirata - wszystko zależy od interpretacji rzeczywistości i siły wyobraźni.
Rodzeństwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna powieść dla młodszych nastolatków obojga płci, będąca częścią serii o przyjaciołach, którzy są fanami Sherlocka Holmesa i kryminalno-detektywistycznych zagadek. Katarzyna Ryrych tym razem zaprasza czytelników do Sopotu, żeby razem z Tubą i Patefonem spędzili czas na obozie językowym. Nie obędzie się jednak bez przygód i nie całkiem regulaminowego zachowania.
Tuba, czyli Ola oraz Patefon, czyli... nie wiadomo kto, nawet na wakacjach nie mogą pozbyć się detektywistycznego zacięcia. Zajmą się zarówno kwestią edukacji turystów w sprawie korzystania z małych smażalni ryb, jak również akcją przypominającą o całkowitej ochronie bałtyckich fok. Dodatkowo Tuba będzie miała okazję pochwalić się swoją grą na saksofonie, przy czym dwoje głównych bohaterów pokazuje, że dobrze czują się sami ze sobą, bez integracji z grupą, której zachowanie nie odpowiadało ich preferencjom.

Mam jednak nieodparte wrażenie, że Detektywi na wakacjach byliby lepszą książką, gdyby autorka zrezygnowała z ciągłego podkreślania fizyczności głównych bohaterów - nadmiernej chudości chłopca i nadwagi dziewczyny. Te cechy nie miały wpływu na akcję w takim stopniu, żeby wspominać o nich tak często. Czym innym jest charakterystyka bohatera, a czym innym - budowanie opozycji między główną bohaterką a postaciami tła na zasadzie: gruba, ale inteligentna Tuba i atrakcyjna, ale głupiutka Barbie.

Ponadto, choć nie jest to wyłuszczone wprost ani na okładce, ani na karcie tytułowej, Detektywi na wakacjach są drugą częścią przygód i jako taka nie jest książką samodzielną. A szkoda, bo nic nie stało na przeszkodzie, żeby nie nawiązywać do poprzedniej części i nie posługiwać się niewyjaśnionymi skrótami typu akcja WOW. Spotkanie w nadmorskim kurorcie Michniaka też jest dość problematyczne, ponieważ dopiero po kilku stronach bohaterowie wyjaśniają, że to znany im z Krakowa policjant. Trochę brakuje albo krótkiego wyjaśnienia fabuły pierwszej części, albo takiego rozegrania akcji, żeby to wcale nie było potrzebne. Ewentualnie zaznaczenia przez wydawnictwo, że to kontynuacja książki.

Świetna powieść dla młodszych nastolatków obojga płci, będąca częścią serii o przyjaciołach, którzy są fanami Sherlocka Holmesa i kryminalno-detektywistycznych zagadek. Katarzyna Ryrych tym razem zaprasza czytelników do Sopotu, żeby razem z Tubą i Patefonem spędzili czas na obozie językowym. Nie obędzie się jednak bez przygód i nie całkiem regulaminowego zachowania.
Tuba,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żadnego problemu nie da się rozwiązać z tego samego poziomu świadomości, który go wywołał - te słowa Alberta Einsteina wydają się doskonałym wyjaśnieniem literackiego zamysłu, który stoi u źródeł powieści dla młodzieży Escape room. Christopher Edge podejmuje temat degradacji środowiska przez człowieka stosując świetne przesunięcie fabularne i genialny, absolutnie zaskakujący twist. To zdecydowanie książka, która zapadnie w pamięć także dorosłemu odbiorcy.
Ami dostaje od swojego ojca bilet do najlepszego na świecie escape roomu. Wielbicielka rozwiązywania zagadek jest podekscytowana i nastawiona na zwycięstwo. Razem z poznanymi na miejscu rówieśnikami pokonuje przeszkody w kolejnych pomieszczeniach, ale już w pierwszym okazuje się, że stawka jest większa, niż tylko wygrana w zabawie. Ta gra szybko przestała być zabawą.

Zagadnienie ratowania świata przed niszczycielską działalnością człowieka nie jest nowym tematem w literaturze. Pomysłów fabularnych na realizację takiego zamysłu było sporo, choćby sterylizowanie ludzi (Dan Brown) czy - w literaturze młodzieżowej - edukacja ekologiczna. Christopher Edge, biorąc sobie za klucz do rozwiązania problemu słowa Alberta Einsteina, proponuje tak nowy i świeży pomysł, że po przeczytaniu książki byłam autentycznie zaskoczona. Z jednej strony jest w tej powieści aspekt zabawowy, wątek młodzieżowej rywalizacji - z drugiej - przekroczenie ludzkiej świadomości. I to jest przyczynek do dyskusji oraz powód, dla którego nie da się wobec tej książki przejść obojętnie. Polecam młodzieży powyżej 12. roku życia, rodzicom i wszystkim, którzy lubią książki otwierające na inne sposoby myślenia o rzeczywistości.

Żadnego problemu nie da się rozwiązać z tego samego poziomu świadomości, który go wywołał - te słowa Alberta Einsteina wydają się doskonałym wyjaśnieniem literackiego zamysłu, który stoi u źródeł powieści dla młodzieży Escape room. Christopher Edge podejmuje temat degradacji środowiska przez człowieka stosując świetne przesunięcie fabularne i genialny, absolutnie...

więcej Pokaż mimo to