Alex Cotter przez całe życie rozwijała swoją wyobraźnię, jednocześnie utrzymując się ze słów: od sprzedaży książek w W.H.Smith i rozpowszechniania Nagrody Bookera po copywriting i nauczanie kreatywnego pisania. Alex mieszka niedaleko Bath w starym domu z pajęczynami, skrzypiącymi deskami podłogowymi, jednym mężem, dwójką dzieci i rewolucyjnym kotem o imieniu Trocki.
Dotychczasowe życie Faith i Noaha zaczyna się rozpadać. Dosłownie. Ich ojciec wyszedł niespodziewanie i od miesięcy nie wrócił, ich mama pogrąża się w rozpaczy, a ich dom grozi runięciem do morza.
Na domiar złego, Faith słyszy dziwne odgłosy dobiegające z piwnicy. Noah twierdzi, że to morskie duchy, ale duchy przecież nie istnieją! Prawda?
Stary dom na skraju klifu skrywa wiele sekretów. Czy rodzeństwu uda się odkryć je wszystkie i zrozumieć, co tak naprawdę stało się z tatą?
Lubię od czasu do czasu sięgnąć po lżejszą książkę dedykowaną młodszym czytelnikom (by odpocząć od bardziej wymagających tekstów) i czerpać z niej tym większą przyjemność, kiedy również ciut starszy czytelnik może coś z niej dla siebie wyłuskać. "Dom na skraju klifu" niewątpliwie do takich właśnie książek należy.
Wprawdzie nie okazał się aż tak lekki, za jakiego go początkowo uważałam, ale dzięki temu nie wydaje się infantylny. Czytało mi się go niesamowicie przyjemnie. To nastrojowa opowieść o rodzinie i domu, o sekretach i poszukiwaniu rozwiązań, o trudach radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach, w których dziecko nigdy nie powinno się znaleźć. Ale dziecko takie jak trzynastoletnia Faith czy jej młodszy brat Noah podejmują ten trud. I dają sobie radę (oczywiście na tyle, na ile mogą).
Klimat małej, nadmorskiej miejscowości gdzieś w Anglii totalnie mnie kupił! I z pewnością zostanie ze mną na dłużej!
Sięgając po ten tytuł, nie miałam dużych oczekiwań. Spodziewałam się normalnej, prostej młodzieżówki. Tymczasem tematyka książki kompletnie mnie zaskoczyła. Jeśli szukacie lekkiej i łatwej historii – to muszę Was rozczarować, ale źle trafiliście. „Dom na skraju klifu” jest bowiem powieścią, która ma do zaoferowania znacznie więcej.
Narratorką historii jest Faith, która z dnia na dzień musiała szybko dorosnąć. Bardzo ciekawie opisane zostały zmagania nastolatki z własnymi pragnieniami, a także to, jak ukrywa ona prawdę o swojej rodzinie przed całym światem. To bardzo nietypowa bohaterka, na której barki złożona została zbyt duża odpowiedzialność. Muszę przyznać, że w niektórych momentach po prostu czułam smutek i współczułam Faith. Zwłaszcza dlatego, że jej mama miała problemy psychiczne, przez co trzynastolatka nie miała oparcia w nikim dorosłym. A nawet musiała się opiekować jednym członkiem rodziny więcej.
Książka porusza wiele ciężkich tematów, takich jak np. żałoba czy bezdomność. Dlatego myślę, że jest ona skierowana raczej dla starszej młodzieży. Opowiada ona o tym, co w życiu jest tak naprawdę ważne… I o tym, że czasem ludzie robią złe rzeczy dla „wyższych” celów. Razem z postaciami przekonujemy się, czy takie usprawiedliwienie ma sens – i co ma to wspólnego z dawnymi mieszkańcami Strażnicy.
Przyznam, że niejednokrotnie miałam kompletny mętlik w głowie podczas lektury. Autorka w logiczny sposób wyjaśniała nawet najgorsze zachowania postaci, sprawiając, że mimowolnie rozumiałam ich postępowanie. W „Domu na skraju klifu” nie ma jednoznacznych odpowiedzi; bohaterowie mają w sobie wiele odcieni szarości. I nawet najgorsza nauczycielka może czasem zrobić coś dobrego.
Książka przetłumaczona jest dobrze. Moim zdaniem niektóre wypowiedzi były trochę za dojrzałe jak na wiek narratorki, ale mimo wszystko były one zrozumiałe. Jednak w drugą połowę powieści wkradł się chaos. Miałam wrażenie, że to głównie kwestia wielu wątków, które autorka chciała zamknąć… Z różnym skutkiem. Nie wszystkie rozwiązania mi się spodobały, nie mogę jednak odmówić im logiki.
„Dom na skraju klifu” to opowieść o tym, że każdy człowiek może się zmienić. I o tym, że warto czasem zaufać drugiej osobie. Podczas czytania tej książki czułam naprawdę mnóstwo emocji, a jej treść potrafi zaciekawić i wciągnąć. Myślę, że zostanie ona w mojej pamięci i sercu na długo. Polecam.