-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2014-07-01
2013-01-12
2013-01-21
2013-01-07
2013-01-04
2013-09-02
2013-09-15
2014-07-13
2015-04-21
2014-09-20
2013-12-12
2014-04-25
2013-08-09
Osobiście dzielę czytane przeze mnie książki na trzy kategorie:
1)Nie do przetrawienia - to te, które odkładam po połowie czytania, zaraz po stwierdzeniu, że moje szare komórki przystępują do zmasowanego samobójstwa. Wiem, że powinno się zakończyć, książkę, nawet tę iście pustą, ale czasami na prawdę się nie da.
2)Książki na jeden raz - powieści, które szybko mi się czyta, wręcz je połykam i zazwyczaj więcej do nic nie wracam. Zaspokajają moją ciekawość, ale nie są niczym więcej niż odetchnięciem od codzienności na kilka sekund.
3)Książki posiadające duszę - te, które całkowicie pochłaniają zmysły, pozwalając żyć w wyimaginowanym świecie, wykreowanym pomiędzy wierszami dzieła. Zapadające w pamięć nie na miesiąc, ale na lata. Powieści, do których wraca się wielokrotnie, za każdym razem odnajdując coś nowego, co przeoczyło się za pierwszym razem.
To właśnie te ostatnie czytam zazwyczaj najwolniej, nie chcąc przeoczyć choćby przecinka w zdaniu. Zawsze obawiam się, że skończą się one zbyt szybko.
Książkę "Zatruty tron" zaliczam do powieści posiadających duszę i jestem wdzięczna autorce za stworzenie rzeczywistości tak realistycznej, postaci które można dotknąć. Już po przeczytaniu 40-tu stron, wpadłam do wartkiego strumienia akcji. Odliczałam sekundy dzielące mnie od możliwości przeczytania choćby akapitu.
Nie będę rozpisywać się o fabule, postaciach itd. Nie ma słów, które pozwoliłyby mi na wyrażenie mojego szacunku i zachwytu.
Jeszcze raz dziękuję autorce, za napisanie powieści, którą można oddychać.
Osobiście dzielę czytane przeze mnie książki na trzy kategorie:
1)Nie do przetrawienia - to te, które odkładam po połowie czytania, zaraz po stwierdzeniu, że moje szare komórki przystępują do zmasowanego samobójstwa. Wiem, że powinno się zakończyć, książkę, nawet tę iście pustą, ale czasami na prawdę się nie da.
2)Książki na jeden raz - powieści, które szybko mi się czyta,...
2014-05-02
2014-04-02
Do napisania opinii o Elantris podchodziłam kilkakrotnie, bo czy można przelać kotłujące się w sercu uczucia na papier? Przed momentem zakończyłam ostatnie wersety powieści, rozstałam się z jej bohaterami, życząc im szczęścia. Po raz kolejny, ponieważ Elantris czytałam wielokrotnie, odkładam tę książkę zalana łzami. Łzami szczęścia, żalu, dumy.
Właściwie to od strony 620 do samego końca zapomniałam, że istota ludzka powinna cyklicznie wdychać i wydychać powietrze.
Elantris to powieść o miłości, przyjaźni i nienawiści. To historia ludzkich serc, w ich niekończącej się wędrówce przez życie. Historia wewnętrznych transformacji oraz tych bardziej fizycznych walk o lepsze jutro. Brandon Sanderson, padam przed nim na kolana, stworzył cudowną, wielowymiarową powieść, w której zawarł wszelkie emocje świata. Dosyć niebezpieczna kumulacja, jeżeli nie masz przy sobie odpowiedniej ilości chusteczek...Oczywiście nie zabraknie także humoru, który rozładuje napiętą do granic możliwości atmosferę.
Nie istnieją we wszechświecie słowa godne określić to dzieło. Wspomnę więc tylko kilka istotnych rzeczy. Świat przedstawiony w powieści jest majstersztykiem, choć wiadomo, że w jednym tomie( nawet tak sporawym) nie da się opisać wszystkiego tak dokładnie jak byśmy chcieli. Dlatego żałuję, że nie powstało więcej książek w świecie Opelonu, ot choćby coś na temat młodości Hrathena, Sarene czy samego Fjordenu i Wyrna. Nawet postać Dilafa zasługiwałaby na osobną historię.
Sam opis podziałów hierarchicznych Fjordenu jest zachwycający. Podobnie jest z konstrukcją i historią odłamów religijnych w książce, która skłania człowieka do wielu przemyśleń. Tu wtrącę cytat:
"Keseg uczył jedności. Ale co miała myśli? Jedność umysłów, jak uważa mój lud? Jedność miłości, jak głoszą wasi kapłani? Czy jedność posłuszeństwa, w którą wierzą Derethi? W końcu zaczynam się zastanawiać, jak to możliwe, by ludzkość tak skomplikowała całkiem prostą koncepcję."
Dochodzi do tego średniowieczny klimat, dworskie intrygi i życie codzienne. Same smaczki.
Druga kwestia to właśnie postacie. Nie spotkacie tutaj płaskich, jednowymiarowych postaci, jakich w dzisiejszych latach przybywa w literaturze. Każdy z bohaterów ma odmienny charakter, swoją przeszłość i motywację do działań. Nie sposób nie pokochać większości z nich, kiedy z rozdziału na rozdział stajemy się cichymi obserwatorami ich wewnętrznych walk i przemian. Ja osobiście posiadam całą grupę ulubionych postaci, pod przywództwem Hrathena. Zwłaszcza po tym, krótkim fragmencie, który rozbił moje serce na kawałeczki:
"Ciemność zamykała się nad Hrathenem. Odsunął od siebie wszystkie pytania. Jego wzrok i całą świadomość wypełniła zatroskana twarz Sarene. Kobiety, która go zniszczyła. Dla niej odrzucił wszystkie kłamstwa, w które wierzył przez całe życie.
Nigdy się nie dowie, że ją pokochał.
Żegnaj, moja księżniczko, pomyślał."
Opisy w książce są barwne ale nie przesadzone, nie nudzą jak w co poniektórych pozycjach. Całą historię, dla wzbogacenia poznajemy z perspektywy trzech głównych postaci: Raodena, Sarene oraz Hrathena, choć pod koniec tych perspektyw pojawia się nieco więcej. Wygląda to jak przeskakiwanie pomiędzy umysłami postaci. Taka konstrukcja nie wprowadza chaosu, a wręcz pomaga zrozumieć poszczególnych bohaterów w ich dążeniach. Był taki moment, że zrozumiałam(ale tylko na chwilkę) postępowanie Dilafa.
Kolejny z licznych plusów to oczywiście magia! W każdej książce Brandona Sandersona poznajemy inny jej rodzaj i nadziwić się nie mogę jak ten pan to robi. Choć istnieje słowo idealnie pasujące do ludzi jego pokroju- GENIUSZ! Mamy tu specyficzny rodzaj magii, której konstrukcji od podstaw uczy nas Raoden, właściwie uczymy się razem z nim. I niech nikt nie zaprzecza, że w trakcie czytania Elantris nie próbował choć raz narysować w powietrzu dowolny Aon ;). Mamy legendę, upadek magicznego królestwa oraz związane z Dor istoty - Aony (Ashe rządzi ;)).
Nic tylko zabierać się za czytanie!! Osobiście na pewno nie raz jeszcze powrócę do Elantris.
"Nie- odezwała się po chwili.- Kiedy będziecie mówić o tym człowieku, niech wszyscy wiedzą, że zginął w naszej obronie. Mówcie zatem, że oprócz wszystkiego innego, Hrathen, gyorn Shu-Dereth, nie był naszym wrogiem. Był naszym zbawcą."
Do napisania opinii o Elantris podchodziłam kilkakrotnie, bo czy można przelać kotłujące się w sercu uczucia na papier? Przed momentem zakończyłam ostatnie wersety powieści, rozstałam się z jej bohaterami, życząc im szczęścia. Po raz kolejny, ponieważ Elantris czytałam wielokrotnie, odkładam tę książkę zalana łzami. Łzami szczęścia, żalu, dumy.
więcej Pokaż mimo toWłaściwie to od strony 620 do...