Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Viriconium" stanowi powieść, która tuż po przeczytaniu "Skrzydlatego sztormu" (jednej z mikropowieści zbioru) zniechęca, wydaje się nazbyt patetyczna i przerysowana. "Viriconium" to historia, która tuż po przeczytaniu całości... wydaje się czymś niezwykłym, odmiennym, złożonym i przepełnionym wartościami. I mimo że Harrison posiada raczej ciężkie pióro, to nakreśla obraz jednego z najpierwszych w orginalności światów przedstawionych, tworzy monumentalnych herosów, zaskakuje kunsztem opisów - czasami nieco zbyt rozwlekłych, acz za sugestywnych i pełnych. Poza tym to współczesny klasyk, a chociaż magii w nim tyle, co nic, to oczarowuje w pełni (ale wyłącznie po zapoznaniu się z całością).

"Viriconium" stanowi powieść, która tuż po przeczytaniu "Skrzydlatego sztormu" (jednej z mikropowieści zbioru) zniechęca, wydaje się nazbyt patetyczna i przerysowana. "Viriconium" to historia, która tuż po przeczytaniu całości... wydaje się czymś niezwykłym, odmiennym, złożonym i przepełnionym wartościami. I mimo że Harrison posiada raczej ciężkie pióro, to nakreśla obraz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baśnie: Wielki baśniowy crossover Mark Buckingham, Matthew Sturges, Bill Willingham
Ocena 6,1
Baśnie: Wielki... Mark Buckingham, Ma...

Na półkach:

Wiele osób narzeka na trzynastą odsłonę cyklu, ale osobiście nie widzę w nim niczego złego. Być może to już nie są stare "Baśnie", a to z powodu tego, że wszystko, co było wcześniej zakończyło się. Marudni woleliby żeby monotonia ciągnęła się nadal, jednak opowieść musi iść dalej, wytyczać nowe ścieżki oraz wpadać w dziewicze nurty pomysłów. Pewna era skończyła się bezpowrotnie, to nie znaczy jednakowoż że "Baśnie" się skończyły. One po prostu nabrały nowego wyrazu, nowej formy - wcale przyjemnej dla odbiorcy. Nie bądźmy homo ignorantus, chcącego wyłącznie czytać o bohaterze/bohaterach w kółko czyniącym/ch to samo. "Wielki baśniowy crossover" jest inny, ale nie gorszy. A ci, którzy czują sentyment do szeregu dzieł spod znaku "Baśni", ci, którzy są z cyklem od początku - powinni być zachwyceni.

Wiele osób narzeka na trzynastą odsłonę cyklu, ale osobiście nie widzę w nim niczego złego. Być może to już nie są stare "Baśnie", a to z powodu tego, że wszystko, co było wcześniej zakończyło się. Marudni woleliby żeby monotonia ciągnęła się nadal, jednak opowieść musi iść dalej, wytyczać nowe ścieżki oraz wpadać w dziewicze nurty pomysłów. Pewna era skończyła się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Loki, Loki, Loki...
Pamiętam jak z pasją zaczynałem przygodę z tym nordyckim skurczybykiem, kołujących nie tylko swoich konfratrów, ale wszystkich napotkanych na swojej drodze. Póki co, na kanwie całego uniwersum, a czytałem o nim dosłownie (wyjąwszy dodatek - opowiadanko - do komputerowej gry "Loki", ale tego, za żadne skarby świata nie jestem w stanie znaleźć) wszystko, nawet ten epizod z księdzem Rydzykiem; spotkałem tylko jedną postać, która wykiwała go, i całą reszę, nie wyłączając samego siebie. Prócz samego Boga, naturalnie. I gdy nastał czas żałoby, nie spodziewałem się, że może mnie jeszcze kiedyś zaskoczyć tak jak w pierworodnym cyklu. Teraz wiem, że Loki to aż tak zawzięty dupek, że nawet po swojej śmierci nie daje nam, czytelnikom, o sobie zapomnieć. Cieszę się z tego, słyszysz stary - blond, skandynawski - kumplu, cieszę się, że wracasz. I mam nadzieję, iż nie zamierzasz przestać. A odnośnie treści, Kingowska trochę, ale motyw nowego boga - i to kultury popularnej - trafiony idealnie w dziesiątkę. Oczywiście, jak przystało na książkę o popkulturze, nie zabrakło innych środków medialnego przekazu - a jakich.... Przekonajcie się sami.

Loki, Loki, Loki...
Pamiętam jak z pasją zaczynałem przygodę z tym nordyckim skurczybykiem, kołujących nie tylko swoich konfratrów, ale wszystkich napotkanych na swojej drodze. Póki co, na kanwie całego uniwersum, a czytałem o nim dosłownie (wyjąwszy dodatek - opowiadanko - do komputerowej gry "Loki", ale tego, za żadne skarby świata nie jestem w stanie znaleźć) wszystko,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakub Ćwiek nigdy nie podchodzi do twórczej pracy bez solidnego samozaparcia, a pomaga mu w tym – ciekawy substytut kawy – malownicza porcja natchnienia, wielokrotnie odnajdywanego w nietypowy sposób, względnie w nietypowym miejscu. Pomysł na „Ciemność płonie” znalazł – w przenośni i dosłownie – na dworcu. Wśród ciemnych zakątków, gdzie – paradoksalnie – mieszkają bezdomni. Odnalazł także tam nie tylko inspirację, ale odkrył skrawek trybu życia pogardzanej przez społeczeństwo subkultury.
Powieść łączy w sobie elementy rzeczywistego świata, postaci oparte na prawdziwych ludziach i zło, które czai się w morkach zakłamanego świata. Dworzec Ćwieka to symbol utraconego domu, metaforycznie tłumaczącego pojęcie „małej ojczyzny”, pełniącej swoisty schron przed uosobieniem zła – ciemnością.
Autor w niezwykle zręczny sposób przedstawia nam przenikanie przez kolejne warstwy „elitarnego” grona członków dworcowej społeczności, sprawiając, że wystawione czytelnikowi na tacy historie z przeszłości bohaterów, nadają im wcale ludzkiego oblicza.
Czytając, można mieć nieodparte wrażenie, jakby cała akcja działa się naprawdę. Ćwiek pisze bardzo zrozumiałym, przekonującym językiem, lekkim piórem; tworząc opowieść łudząco autentyczną, i stając się jednocześnie współczesnym gawędziarzem.

Jakub Ćwiek nigdy nie podchodzi do twórczej pracy bez solidnego samozaparcia, a pomaga mu w tym – ciekawy substytut kawy – malownicza porcja natchnienia, wielokrotnie odnajdywanego w nietypowy sposób, względnie w nietypowym miejscu. Pomysł na „Ciemność płonie” znalazł – w przenośni i dosłownie – na dworcu. Wśród ciemnych zakątków, gdzie – paradoksalnie – mieszkają bezdomni....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele osób zarzuca Baniewiczowi niedopracowany warsztat i próbę skopiowania fenomenu Wiedźmina. Do tej pory, co prawda, przeczytałem tylko jego dwie pozycję, ale na żadnej się nie zawiodłem. Tu, nawet nie chodzi o sam fakt, tego, że autor silnie odwołuje się do prozy Sapkowskiego, ale nabiera również podobnych AS'owi manier pisarskich, zwłaszcza sienkiewiczowskiego stylu, który moim skromnym zdaniem, powinien częściej pojawiać się w quasiśredniowiecznych powieściach polskiego fantasy. W "Gadzich godach" dostaliśmy to, co powinniśmy dostać - znakomicie wykreowany świat, barwnych i nietuzinkowych bohaterów, intrygę na miarę Martina i, przede wszystkim, opowieść, która nie wiedzie sprawdzonym korytem szablonowej narracji, a próbuje powściągnąć coś nowego, i moim zdaniem, Baniewiczowi się udało, acz na początku ciut za bardzo przedłużył pewien wątek, poza tym, obyło się bez nużących fragmentów.

Wiele osób zarzuca Baniewiczowi niedopracowany warsztat i próbę skopiowania fenomenu Wiedźmina. Do tej pory, co prawda, przeczytałem tylko jego dwie pozycję, ale na żadnej się nie zawiodłem. Tu, nawet nie chodzi o sam fakt, tego, że autor silnie odwołuje się do prozy Sapkowskiego, ale nabiera również podobnych AS'owi manier pisarskich, zwłaszcza sienkiewiczowskiego stylu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kłamca powrócił w fenomenalnym stylu, utrzymując poziom i klimat z dwóch pierwszych tomów!

Jakub Ćwiek pewnego dnia oświadczył, że na podstawie stworzonego przezeń uniwersum ma powstać klimatyczna karcianka, przedstawiająca w komiczny i nieco groteskowy sposób bohaterów przewijajacych się przez treść wszystkich "Kłamców". Owa wiadomość została przyjęta z dość radosną aprobatą, blednącą z dnia na dzień, bowiem wydanie samej gry z dodatkiem krótkiego opowiadanka - przycichło, a cały entuzjazm wygasł. Jednak była to zaledwie cisza przed burzą, gdyż pewnego dnia autor wręcz gwałtownie poczęstował nas informacją, iż karcianka wychodzi w towarzystwie zacnego, choć nieco wątłego tomiku, zawierającego dwie opowiastki oraz nowelkę. I oto, przed nami - nareszcie! - wieli powrót Kłamcy!

Kłamca 2,5 zawiera w sobie wszystko to co pokochaliśmy w poprzednich książkach: po trzykroć przeróżny humor, nietuzinkowych bohaterów, nonszalancje, zwroty akcji, ukrytą prawdę oraz iście jadowite kłamstwa. Co prawda, w pierwszym opowiadaniu, można by było rozwinąć wątek jednej - dość wytwornej - postaci, ale w inwencję twórcy nie będę wnikał, i tak wyszło znakomicie. Ubolewam jednak nad obszernością, która zdecydowanie mogłaby się lekko - bądź grubo - poszerzyć. Nowelka pt. "Machinomachia" to naprawde znakomite podejście autora do tematu nowej technologii, pomieszanej ze starożytnym smaczkiem, a sam pomysł zasługuje na "Oscara".

Coby tu dużo nie słodzić, ani się nader nie rozwodzić, nowy Kłamca to zaiste znakomity powrót, który - miejmy nadzieję - nie zakończy się na rzeczonym tomie, a wskrzesi oryginalną serię doskonałych historii, których jak mi wiadomo, pan Jakub ma jeszcze pod dostatkiem, i żyjmy w nadziei, iż już niedłoug przyjdzie nam się zeń zapoznać.

Książka rewelacyjna! Polecam!


Kłamcianka zaś daje nam wspaniałe godziny przedniej zabawy, którą miast spędzić przed telewizorem czy grami komputerowymi, spędzimy w doborowym towarzystwie, zarówno tym realnym, jak i tym fikcyjnym. Doskonała kreska, idealne proporcje, dogodne reguły gry oraz, wcale przyzwoite i wkomponowujące się w uniwersum triki.

Oba te elementy, książka i karcianka, prezentują się zacnie, i są nieodłącznym elementem każdego fana prozy Ćwiaka oraz konesera gier karcianych, a nawet osób zupełnie postronnych, mających chęć oderwania się od rzeczywistości i wpadnięcia w... zakłamaną rzeczywistość! ;)

Kłamca powrócił w fenomenalnym stylu, utrzymując poziom i klimat z dwóch pierwszych tomów!

Jakub Ćwiek pewnego dnia oświadczył, że na podstawie stworzonego przezeń uniwersum ma powstać klimatyczna karcianka, przedstawiająca w komiczny i nieco groteskowy sposób bohaterów przewijajacych się przez treść wszystkich "Kłamców". Owa wiadomość została przyjęta z dość radosną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć mitologiczny motyw zaledwie od niedawna zaczął świtać w literaturze i komiksie, przynajmniej z mojej wiedzy, to bodaj na pewno jeszcze nigdy nie spotkałem się z wykorzystaniem tego, jakże niezwykłego tematu w postapo czy science fiction, dopóki nie polecono mi tegoż komiksu.
Co prawda sam nie jest pierwszej świeżości, za to nadrabia to klimatem, połączeniem totalitaryzmu przyszłości oraz mitologii, ze szczególnym naciskiem na wierzenia starożytnych Egipcjan.
Komiks jest okrutny, mroczny, niezwykle ciekawy i - o dziwo - biorąc pod uwagę jego bynajmniej, niezbyt obszerną całość, fabuła poprowadzona jest świetnie, w ugodowym stopniu wyjaśnia istotne fakty i może wszystko dzieje się nader szybko, to całokształt prezentuje się wcale zacnie.

Legendarny, kultowy, niezwykły to słowa, które cisną się na usta po wtajemniczeniu się w treść, fabułę, poznając li doskonałą kreskę oraz wykorzystaną barwę, będącą weń nieodłącznym elementem niecodzienności.

Choć mitologiczny motyw zaledwie od niedawna zaczął świtać w literaturze i komiksie, przynajmniej z mojej wiedzy, to bodaj na pewno jeszcze nigdy nie spotkałem się z wykorzystaniem tego, jakże niezwykłego tematu w postapo czy science fiction, dopóki nie polecono mi tegoż komiksu.
Co prawda sam nie jest pierwszej świeżości, za to nadrabia to klimatem, połączeniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Neil Gaiman posiadł niezwykły kunszt lekkiego pióra, i każda nawet najwymyślniejsza historia napisana przez niego wprowadza w świat pobudzający wyobraźnię i wciąga w całości.
Owa opowieść przedstawiana jest z perspektywy siedmioletniego chłopca, mającego własne zdanie i swój wyimaginowany świat. Pewnego dnia poznaje dziewczynkę, która wprowadza go w niezwykły świat, stający się dla niego przez nierozwagę koszmarem, pobudzającym coraz to nowe koszmary.
Ocean to baśń prosta, współczesna, zarówno błacha i poważna. Ukazuje odwagę, poświęcenie i przyjaźń do której zdolne są dzieci.

Neil Gaiman posiadł niezwykły kunszt lekkiego pióra, i każda nawet najwymyślniejsza historia napisana przez niego wprowadza w świat pobudzający wyobraźnię i wciąga w całości.
Owa opowieść przedstawiana jest z perspektywy siedmioletniego chłopca, mającego własne zdanie i swój wyimaginowany świat. Pewnego dnia poznaje dziewczynkę, która wprowadza go w niezwykły świat,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy Pan winien mieć swój Ogród

Jarosław Grzędowicz przedstawia nam świat godny ziemskiego średniowiecza, kultury à la wikingowie i coś w rodzaju Imperium Rzymskiego, skrzyżowanego z feudalną Japonią, tegoż okresu. Książka jest prawdziwą gratką zarówno dla czytelników fantasy i science fiction. A że ja nota bene nie przepadam zbytnio za tą drugą, w tym akurat przypadku zadziwiłem się niesamowicie. Autor stosuje wiele zabiegów, prowadzenie narracji na dwóch płaszczyznach, na dwóch krańcach świata i robi to z finezją godną - a wcale często przewyższającą - imć Sapkowskiego, Tolkiena czy Lewisa. Wszystko napisane jest szczegółowo, fachowo, a i tak czyta się płynnie, wciągająco i podsycająco apetyt. Książka napisana jest lekkim, niepospieszanym przez nic, piórem i otwiera przed nami niezwykle malownicze krainy, nowe kultury i obyczaje, a także własne mitologie, co prawda wzorowane szczątkowo na niektórych z ziemskich pantenonów, ale w tym świecie wszystko do siebie pasuje, no prawie wszystko, jednak to również drobny smaczek, którego nie wypada tutaj umieszczać. W tekście co prawda wystąpują drobne błędy, ale to raczej niedopatrzenie w korekcie i składzie, poza tym również należy pochwalić wizualną część książki i ilustracje, w pełni oddające klimat.
Kto jeszcze nie zapoznał się z ową pozycją, niech śpieszy do księgarni, bodaj biblioteki, bo naprawdę warta jest zachodu.

Każdy Pan winien mieć swój Ogród

Jarosław Grzędowicz przedstawia nam świat godny ziemskiego średniowiecza, kultury à la wikingowie i coś w rodzaju Imperium Rzymskiego, skrzyżowanego z feudalną Japonią, tegoż okresu. Książka jest prawdziwą gratką zarówno dla czytelników fantasy i science fiction. A że ja nota bene nie przepadam zbytnio za tą drugą, w tym akurat przypadku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zima mej duszy to książka ewidentnie wzorowana na klasycznych dziełach polskiego fantasy z domieszką ludowych wierzeń i chrześcijaństwa. Ciekawa, ale w bibliotekach nie brak stert bardziej interesujących.

Zima mej duszy to książka ewidentnie wzorowana na klasycznych dziełach polskiego fantasy z domieszką ludowych wierzeń i chrześcijaństwa. Ciekawa, ale w bibliotekach nie brak stert bardziej interesujących.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Jeziora, Władczyni Czasu i Przestrzeni, Błądząca Pomiędzy Światami. Nic się nie kończy, historia trwa nadal. Bo gdy coś się kończy, coś się zaczyna.. nigdy nic nie umiera, trwa nadal.
Ostatnia część kończąca pewien wątek, wręcz ocieka zwieńczeniem wspaniałej podróży, w której wiele niewiadomych i tajemnic odkrywa się niby kurtyna. Książka w swojej doskonałości pozostawia jeden szkopuł - "apetyt rośnie w miarę jedzenia", w tym wypadku przypadku - "czytania".
Według mnie w rzeczonej historii autor nie napisał, że wszystko skończyło się kategorycznie, skończyła się jedna historia, nic poza tym.
I - co jest tematem wielu dyskusji i kłótni - nigdzie nie napisano, że Garalt UMARŁ! Napisano, że konał, że ledwo łapał powietrze, a nie że umarł na amen!
Poza tym - i krótko - książka wręcz wybitna, często niedoceniona, ale tak jest gdy pewna opowiastka się kończy. W Pani Jeziora nie zabrakło mi niczego, niczego do czego wcześniej przyzwyczaił nas autor, a nawet więcej - wzbogacił i zwieńczył koronnie całe arcydzieło.
Pełne uznanie dla mistrza Sapkowskiego!
Gorąco Polecam!

Pani Jeziora, Władczyni Czasu i Przestrzeni, Błądząca Pomiędzy Światami. Nic się nie kończy, historia trwa nadal. Bo gdy coś się kończy, coś się zaczyna.. nigdy nic nie umiera, trwa nadal.
Ostatnia część kończąca pewien wątek, wręcz ocieka zwieńczeniem wspaniałej podróży, w której wiele niewiadomych i tajemnic odkrywa się niby kurtyna. Książka w swojej doskonałości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Forma jaką u Pilipiuka cenię, krótka, prosta, idealna wręcz na przerwę pomiędzy ambitniejszymi dziełami. Zbiór znakomity na chwile wytchnienia, mile spędzony czas etc.
Nic dodać, nic ująć.

Forma jaką u Pilipiuka cenię, krótka, prosta, idealna wręcz na przerwę pomiędzy ambitniejszymi dziełami. Zbiór znakomity na chwile wytchnienia, mile spędzony czas etc.
Nic dodać, nic ująć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Chrzest Ognia to książka rewelacyjna, nie tylko ze względu na nieodparty urok i arcymistrzowski styl Sapkowskiego, tu pojawia się wiele dylematów, niekończąca się ścieżka, życie z dala od bliskich, przyjaźń między wrogami i poświęcenie. Chrzest Ognia choć tak podobna do poprzednich tomów, różni się odeń znacznie. Historia zmienia swój bieg, pojawiają się nowi, niezwykli bohaterowie, przemykają starzy i wszystko miesza się w niesamowitej kadzi miszmaszu zaserwowanego nam przez autora, który niewątpliwie po raz kolejny udawadnia nam prozą swoją wartość.

Chrzest Ognia to książka rewelacyjna, nie tylko ze względu na nieodparty urok i arcymistrzowski styl Sapkowskiego, tu pojawia się wiele dylematów, niekończąca się ścieżka, życie z dala od bliskich, przyjaźń między wrogami i poświęcenie. Chrzest Ognia choć tak podobna do poprzednich tomów, różni się odeń znacznie. Historia zmienia swój bieg, pojawiają się nowi, niezwykli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieło wręcz wybitne!
Jednak tym razem zaserwowane w dużej porcji z czarodziejami, całą tą ich magią oraz tułaczką i początkiem przygód, drobnej, osieroconej dziewczyny, która pragnie wreszcie przestać być sama!
Nie powiem, przedni tom, jednakowż na koniec zabrakło mi w nim Geralta. Więcej wad nie pamiętam, a o rozgrzeszenie nie będę prosił, bo też nie mam o co prosić, gdyż Czas Pogardy zasługuje na poczciwą notę.
Polecam!

Dzieło wręcz wybitne!
Jednak tym razem zaserwowane w dużej porcji z czarodziejami, całą tą ich magią oraz tułaczką i początkiem przygód, drobnej, osieroconej dziewczyny, która pragnie wreszcie przestać być sama!
Nie powiem, przedni tom, jednakowż na koniec zabrakło mi w nim Geralta. Więcej wad nie pamiętam, a o rozgrzeszenie nie będę prosił, bo też nie mam o co prosić,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki Andrzeja Sapkowskiego mają w sobie magię, i nie piszę w sensie tego, iż wykreowany świat opiera się na magii, lecz o tym, że pióro i przekazana treść kryją w sobie nieodparty urok, który pochłania w całości, który wciąga i nie pozwala wyjść, ani zapomnieć. Mówi się, że wyszukane słowa, niespotykane w innych książkach oraz styl czasami poważny, czasami wręcz rubaszny i prosty, a czasami niemal niezrozumiany jest tylko przykrywką czegoś co zostało napisane bez zastanowienia, w porywie ślepej weny, ale te słowa są gorzkimi, jadowitymi i nieuzasadnionymi sformułowaniami, gdyż pan Sapkowski jest pierwszym, wciąż panujący oraz zapewne nigdy niezdetronizowanym mistrzem polskiego fantasy. Mogącym spokojnie zwać się pisarzem nieosiągalnym, gdyż nie sądzem żeby kiedykolwiek ktoś napisać coś choćby podobnego do prozy AS'a.
Krew Elfów to iście wytworny rarytas wśród literatury fantastycznej, i jeżeli jeszcze się go nie przeczytało, to niech bezzwłocznie sięgnie się po niego, inaczej powiadam wam, będziecie tego żałować, i ominie was wgląd do czegoś idealnego w swej sztuce.

Książki Andrzeja Sapkowskiego mają w sobie magię, i nie piszę w sensie tego, iż wykreowany świat opiera się na magii, lecz o tym, że pióro i przekazana treść kryją w sobie nieodparty urok, który pochłania w całości, który wciąga i nie pozwala wyjść, ani zapomnieć. Mówi się, że wyszukane słowa, niespotykane w innych książkach oraz styl czasami poważny, czasami wręcz rubaszny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Płomień i krzyż moim zdaniem spełnił swoje zadanie. Miał nakreślić pochodzenie Mordimera, historię dzieciństwa i "relacje rodzinne, które... właściwie nie były najlepsze, bo ich po prostu nie było, bodaj były tak nikłe, że jeden spacer z matką to praktycznie wszystko co uświadczył od niej podczas pierwszego opowiadania. Reszta opowiadań, poza drugim i częścią trzeciego, jest nieco nasilona, zdaje się, że autor próbuje stworzyć wątek, dla którego będzie mógł ewentualnie powrócić do owego świata.
Książkę czytało się jednak dobrze, zrozumiale.

Płomień i krzyż moim zdaniem spełnił swoje zadanie. Miał nakreślić pochodzenie Mordimera, historię dzieciństwa i "relacje rodzinne, które... właściwie nie były najlepsze, bo ich po prostu nie było, bodaj były tak nikłe, że jeden spacer z matką to praktycznie wszystko co uświadczył od niej podczas pierwszego opowiadania. Reszta opowiadań, poza drugim i częścią trzeciego,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kłamca. Viva larte Jakub Ćwiek, Grzegorz Nita, Dawid Pochopień
Ocena 6,7
Kłamca. Viva l... Jakub Ćwiek, Grzego...

Na półkach:

Przyznam motyw i historia dość ciekawe, jednak czegoś w nim zabrakło. W komiksie było za mało Ćwieka, za mało czarnego humoru, zresztą wszystkiego było za mało, stanowczo za mało. Myślę, że z całą pewnością dałoby się wzbogacić ów komiks o co najmniej dwadzieścia, trzydzieści stron. Niewątpliwie za mało w nim dialogów, a przedstawienie i walka z azteckim bogiem całkowicie mnie zawiodła, liczyłem na coś więcej, przecież to miała być walka pogańskich bogów! a nie cięcie przez gardło i po zabawie....
Reasumując warto się zapoznać, ale nie liczyć na coś szczególnego.
Kreski ładne, kolory ładne, fabuła ładna, ale pozostaje spory niedosyt. Diametralna różnica tego co dostaliśmy w książkach.
Szczerze mówiąc, komiks przewertowałem w niespełna pietnaście minut, i nie dlatego, że przewracałem kartkę za kartką, tylko dlatego, że wszystkiego jest wcale mało!

Przyznam motyw i historia dość ciekawe, jednak czegoś w nim zabrakło. W komiksie było za mało Ćwieka, za mało czarnego humoru, zresztą wszystkiego było za mało, stanowczo za mało. Myślę, że z całą pewnością dałoby się wzbogacić ów komiks o co najmniej dwadzieścia, trzydzieści stron. Niewątpliwie za mało w nim dialogów, a przedstawienie i walka z azteckim bogiem całkowicie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Neil Gaiman pisze w sposób poważny, jednak robi to niezwykle komicznie, a wiele, z pozoru smutnych i stonowanych wydarzeń zamienia za pomocą swego niezastąpionego stylu w istną komedię, godną Pratchetta.
Powieść niezwykła, intrygująca i lekka, polecam!

Neil Gaiman pisze w sposób poważny, jednak robi to niezwykle komicznie, a wiele, z pozoru smutnych i stonowanych wydarzeń zamienia za pomocą swego niezastąpionego stylu w istną komedię, godną Pratchetta.
Powieść niezwykła, intrygująca i lekka, polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książeczka typowa dla dzieci. Czyta się płynnie, bez zastoju.
Czasem miło jest wrócić do literatury baśniowej, zwłaszcza gdy wychodzi spod pióra Gaimana i związana jest z 'boską' konwecją.
Polecam. Małym, i tym którzy pragną odskoczni od realnego świata.

Książeczka typowa dla dzieci. Czyta się płynnie, bez zastoju.
Czasem miło jest wrócić do literatury baśniowej, zwłaszcza gdy wychodzi spod pióra Gaimana i związana jest z 'boską' konwecją.
Polecam. Małym, i tym którzy pragną odskoczni od realnego świata.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jacek Piekara napisał opowiadania niezwykle humorystyczne, z wartką fabułą i wcale ciekawym pomysłem. Do tego cała otoczka, wspaniały klimat i pozornie arachiczny świat fantasy, utrzymujący wszystkie normy i oczywiście dodający do kanonu czegoś zupełnie nowego, acz mało odkrywczego.
Najważniejsze, iż książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie - pomimo stosunkowo okazałych rozmiarów. A oto przecież chodzi, gdy sięgamy po coś, co ma być całkiem miłym wypełniaczem wolnego czasu.
Gorąco polecam!

Jacek Piekara napisał opowiadania niezwykle humorystyczne, z wartką fabułą i wcale ciekawym pomysłem. Do tego cała otoczka, wspaniały klimat i pozornie arachiczny świat fantasy, utrzymujący wszystkie normy i oczywiście dodający do kanonu czegoś zupełnie nowego, acz mało odkrywczego.
Najważniejsze, iż książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie - pomimo stosunkowo...

więcej Pokaż mimo to