-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2014-12-05
2014-11-27
2014-09-21
2014-09-01
2014-03-27
Podstawowym błędem ludzi, którzy narzekają na "W Blasku Ognia" jest fakt, że traktują oni to jako oficjalną część kanonu Uniwersum Metro 2033. Owszem, Dmitry Glukhovsky dał projektowi osobiste błogosławieństwo, ale to w dalszym ciągu forma ciekawostki albo po prostu odskoczni od całej serii.
Wbrew pozorom, spora część opowiadań trzyma naprawdę dobry poziom. W innych czuć jednak brak doświadczenia autorów albo wyraźną inspirację grami komputerowymi, a nie powieściami Glukhovskiego, ale zwarta i krótka forma historii zachęca do dalszego czytania.
Sam pomysł i wykonanie tego e-booka stoi na naprawdę profesjonalnym poziomie. Pomimo kilku słabszych opowiadań, całość czyta się szybko i przyjemnie. Niektóre historie kończą się wręcz za szybko więc w planowanej kontynuacji tego projektu, długość rozdziałów mogłaby wzrosnąć kosztem ich ilości.
Chętnie zapłaciłbym niewygórowaną cenę za "W Blasku Ognia". Ale skoro e-book jest rozpowszechniany bez żadnych opłat, grzechem byłoby przejść obojętnie.
Podstawowym błędem ludzi, którzy narzekają na "W Blasku Ognia" jest fakt, że traktują oni to jako oficjalną część kanonu Uniwersum Metro 2033. Owszem, Dmitry Glukhovsky dał projektowi osobiste błogosławieństwo, ale to w dalszym ciągu forma ciekawostki albo po prostu odskoczni od całej serii.
Wbrew pozorom, spora część opowiadań trzyma naprawdę dobry poziom. W innych czuć...
2014-08-15
2014-07-20
Opowieść sama w sobie nie jest zła, ale nie bardzo czuć w niej klimat uniwersum Metra 2033. Przede wszystkim, ze świecą tu szukać jakichkolwiek tuneli i stacji. Poza sporadycznymi fragmentami i dygresjami, akcja dzieje się głównie na powierzchni. Tam z kolei, w odróżnieniu od innych książek z tego samego uniwersum, życie okazuje się być wcale nie takie złe i niebezpieczne. Owszem, promieniowanie nadal jest groźnie wysokie, ale potwory i mutanty prędzej się z człowiekiem zaprzyjaźnią i mu pomogą niż zabiją. Za dużo w tym wszystkim średnio ciekawej filozofii, zjawisk nadprzyrodzonych takich jak duchy i czytanie w myślach, oraz religii, choć ta ostatnia jest jeszcze zrozumiała, biorąc pod uwagę miejsce akcji oraz profesję protagonisty. Krótko mówiąc - za mało Metra w Metrze. Mimo to, całkiem przyjemnie się to czyta.
Opowieść sama w sobie nie jest zła, ale nie bardzo czuć w niej klimat uniwersum Metra 2033. Przede wszystkim, ze świecą tu szukać jakichkolwiek tuneli i stacji. Poza sporadycznymi fragmentami i dygresjami, akcja dzieje się głównie na powierzchni. Tam z kolei, w odróżnieniu od innych książek z tego samego uniwersum, życie okazuje się być wcale nie takie złe i niebezpieczne....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-06-15
2014-05-20
To zdecydowanie najsłabsza powieść w klimatach postapokaliptycznych jaką czytałem. Pełna uproszczeń, braku logiki i płytkich, nic nie wnoszących opisów. Fabularnie również bez rewelacji: przez ponad połowę książki nic się nie dzieje, rozmowy bohaterów są nudne i o niczym, a tytułowa wyprawa łodziami zajmuje dosłownie kilkanaście stron i jest praktycznie schowana gdzieś na trzecim planie. Ze świecą szukać w tej historii czegoś ekscytującego czy wciągającego, mimo że na sam koniec jakby się rozkręcała, po czym nagle kończyła bez ostrzeżenia.
Spodobała mi się natomiast pierwszoosobowa narracja, sprawiająca wrażenie czytania wspomnień kogoś ocalonego z katastrofy. Sama wizja apokalipsy do oryginalnych nie należy - śmiercionośny wirus wybija niemal całą ludzkość. Jednak spodobał mi się fakt, że zarażeni po prostu umierają. Nie powracają jako zombie czy zmutowane hybrydy ludzi, ale najzwyczajniej na świecie padają na ziemię i gniją. W końcu nie od dziś wiadomo, że najgorszymi potworami w postapokaliptycznych wizjach jesteśmy my sami.
To zdecydowanie najsłabsza powieść w klimatach postapokaliptycznych jaką czytałem. Pełna uproszczeń, braku logiki i płytkich, nic nie wnoszących opisów. Fabularnie również bez rewelacji: przez ponad połowę książki nic się nie dzieje, rozmowy bohaterów są nudne i o niczym, a tytułowa wyprawa łodziami zajmuje dosłownie kilkanaście stron i jest praktycznie schowana gdzieś na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-15
Sięgając po tę książę spodziewałem się połączenia "Drogi" MacCarthy'ego oraz "Gdy Zgasną Światła" Scarrowa: przerażająco realistyczna wizja upadku naszej cywilizacji i tułaczka ojca z małą córeczką poprzez zgliszcza USA w poszukiwaniu wybawienia. Jednak fabuła "Sekundę za Późno" okazała się być zgoła inna i wcale nie mniej wciągająca.
Motyw opieki ojca nad córką, mimo że szumnie nagłośniony, tak naprawdę toczył się gdzieś w tle. Zabrakło również motywu podróży ponieważ niemal cała historia opowiada o próbie obrony i utrzymania niewielkiego amerykańskiego miasteczka. Wyszło to całości na dobre, bo to wbrew pozorom wcale nie aż tak popularny motyw w gatunku post-apo.
Głównego bohatera można polubić albo nie. Ja akurat momentami miałem z tym trudności, ale generalnie jest to wiarygodna postać, kierująca się dobrem społeczności, ale w momentach kryzysowych - instynktem przetrwania. W kilku momentach górę biorą suche statystyki i kalkulacje, ale wojskowa przeszłość bohatera zdaje się być tutaj mocnym argumentem.
Książka sama w sobie została wydana bardzo profesjonalnie. Idealnie leży w dłoniach, papier jest elastyczny i idealnie rozkłada się na dwie strony przy czym nie cierpi na tym grzbiet książki. Wpadły mi jednak w oko dwa błędy: pierwszy to mało znacząca literówka, ale w drugim przypadku winę bierze na siebie tłumacz, który kwestię "I'll take shotgun", w sytuacji kiedy bohaterowie wsiadają do samochodu, przetłumaczył na nic nie wnoszące i nielogiczne "wezmę shot guna". Nie każdy o tym wie, ale w takich sytuacjach "to take shotgun" znaczy dokładnie tyle, co usiąść z przodu pojazdu jako pasażer.
Sięgając po tę książę spodziewałem się połączenia "Drogi" MacCarthy'ego oraz "Gdy Zgasną Światła" Scarrowa: przerażająco realistyczna wizja upadku naszej cywilizacji i tułaczka ojca z małą córeczką poprzez zgliszcza USA w poszukiwaniu wybawienia. Jednak fabuła "Sekundę za Późno" okazała się być zgoła inna i wcale nie mniej wciągająca.
Motyw opieki ojca nad córką, mimo że...
2014-05-05
2012
2014-01-24
Pomimo bardzo ciekawych historii zawartych w książkach McCarthy'ego, odbiłem się od jego dzieł przez przekombinowany język, którym są one napisane. Heller wyraźnie wzoruje się swoim mistrzem i powtarza te same irytujące wzorce: znaki interpunkcyjne najwyraźniej go nie obowiązują, podstawy redagowania tekstu też nie bardzo... W jednym zbitym paragrafie, autor potrafi umieścić jednocześnie opis, dialog, myśli bohatera oraz rozpocząć zupełnie nowy wątek. Urywa zdania w środku i zaczyna mówić o czymś zgoła innym. Nagrody i wyróżnienia dla McCarthy'ego sugerują, że taki styl ma swoją rzeszę fanów, ale ja do nich zdecydowanie nie należę. Pomimo to, książka jest bardzo wciągająca i interesująca, szczególnie pod kątem świata wykreowanego przez autora i bitwie przemyśleń jakim oddaje się narrator.
Pomimo bardzo ciekawych historii zawartych w książkach McCarthy'ego, odbiłem się od jego dzieł przez przekombinowany język, którym są one napisane. Heller wyraźnie wzoruje się swoim mistrzem i powtarza te same irytujące wzorce: znaki interpunkcyjne najwyraźniej go nie obowiązują, podstawy redagowania tekstu też nie bardzo... W jednym zbitym paragrafie, autor potrafi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-13
Całkiem ciekawa, zgrabnie napisana historia, która miejscami powiela oklepane do bólu schematy, przez co może być bardzo przewidywalna dla kogoś, kto czytał inne powieści o podobnym temacie. Pierwsza połowa książki jest raczej przeciętna, ale całkiem przyjemnie się przez nią brnie. Druga połowa jest natomiast o wiele mroczniejsza i bardziej wciągająca. Całość może wydawać się nieco naiwna i sztampowa, ale mimo wszystko, lektura sprawia przyjemność.
Całkiem ciekawa, zgrabnie napisana historia, która miejscami powiela oklepane do bólu schematy, przez co może być bardzo przewidywalna dla kogoś, kto czytał inne powieści o podobnym temacie. Pierwsza połowa książki jest raczej przeciętna, ale całkiem przyjemnie się przez nią brnie. Druga połowa jest natomiast o wiele mroczniejsza i bardziej wciągająca. Całość może wydawać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-18
2011-01-01
2011-01-01
2013-07-17
2012-01-01
Książka nie spełniła moich oczekiwań, ale i nie zawiodła. Pan Majka wykreował wspaniałą wizję postapokaliptycznej Polski; czuć w niej ten charakterystyczny dla gatunku klimat, a skąpe niekiedy opisy miejsc i sytuacji dają pole do popisu naszej wyobraźni. Choć nigdy w życiu nie byłem w Nowej Hucie, a w Krakowie spędziłem łącznie 2-3 dni, nie miałem większych problemów z wyobrażeniem sobie opisywanych lokacji.
Ciekawie wyszedł też wątek fabularny, choć tutaj mam już więcej zastrzeżeń. Przede wszystkim nierówne skoki w czasie i ubogi styl pisarski. Przykładowo, cały rozdział nastraja czytelnika na jakąś większą wyprawę głównych bohaterów lub jakąś większą bitwę, a następny zaczyna się już dawno po fakcie, wspominając w jednym czy dwóch zdaniach o wyniku całej akcji.
Ktoś wcześniej wspomniał, że język pisarza jest na poziomie nieogarniętego nastolatka. Nie bardzo się z tym zgadzam, bo nie jest aż tak źle. Są lepsze i gorsze momenty, ale generalnie daje się odczuć brak doświadczenia autora i nienaturalność niektórych momentów. Nie chodzi tu już nawet o samą stylistykę, ale nawet o prowadzenie rozmów czy opisy sytuacji. Mistrzostwem była grupa bezlitosnych morderców, krzycząca za uciekającymi bohaterami "Dorwiemy was, dranie". O psia kostka!
Końcówka książki to plejada pod tytułem "deus ex machina" oraz pocięte, ponaglone zakończenia wątków. Sam epilog nie bardzo mnie zadowolił, a wręcz zirytował, ale to akurat uważam za spory plus dla całokształtu, bo nie dość, że pan Majka oszczędził mi spodziewanego od dawna, szablonowego finału, to jeszcze poczułem to, co mógł w tym momencie czuć główny bohater powieści. Spodobało mi się to rozwiązanie.
Spodobało mi się też to, że nie wszystkie wątki zostały sztucznie ze sobą powiązane na koniec i wyjaśnione. Nie wszystkie lokacje wspomniane w powieści zostały, wbrew jakiejkolwiek logice, odwiedzone i opisane. Nie często autorzy się na coś takiego decydują, a nawet jeżeli już, to spotykają się z krytyką czytelników. Ja bardzo lubię czuć się potraktowany jako inteligenty czytelnik, który nie musi mieć podanego wszystkiego na tacy. Ogromny plus dla pana Majki za to.
"Do Światła" Diakowa również wzbudziło we mnie takie mieszane uczucia, ale "W Mrok" zrekompensowało mi to z nawiązką. Dlatego trzymam kciuki za Pawła Majkę i wiem, że ewentualna kontynuacja historii będzie już tylko lepsza. "Dzielnica Obiecana" nie jest złą książką. Może lekko zawiodła na paru polach, ale z pewnością broni się sama na wielu innych. Warto po nią sięgnąć.
Książka nie spełniła moich oczekiwań, ale i nie zawiodła. Pan Majka wykreował wspaniałą wizję postapokaliptycznej Polski; czuć w niej ten charakterystyczny dla gatunku klimat, a skąpe niekiedy opisy miejsc i sytuacji dają pole do popisu naszej wyobraźni. Choć nigdy w życiu nie byłem w Nowej Hucie, a w Krakowie spędziłem łącznie 2-3 dni, nie miałem większych problemów z...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to