-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2023-02-26
2023-07-20
2024-04-20
2023-09-22
2018-11-24
2020-03-08
W telegraficznym skrócie napisałabym: Belfast. Irlandia Północna. Bomby. Puby. Miłość. Męska przyjaźń.
W subiektywnej ocenie, dodam, że od ponad połowy książki miałam stan: Chwilo trwaj! Chcę czytać dalej, jednak szkoda się rozstać z bohaterami. Bo jest ciekawie i zabawnie ! Bo bohaterowie, podobnie jak ja stoją u styku beztroski z niezależnością. Marzą, pragną i działają w kierunku realizacji uniwersalnych dla 30-latków marzeń. Bo miałam poczucie zrozumienia. Wrażenie, że czytam o sobie, albo kimś bliskim.
Książkę nazwałabym łobuzerską. Gdyż dużo w niej bójek, wewnętrznego miotania się, drgań, pragnień i kłód. Jednak jest to podane w tak żartobliwy i napisałabym męski, zadaniowy sposób, że fantastycznie spędza się czas z tą lekturą. "Ulica marzycieli" to istny łobuz z duszą romantyka, którego urokowi nie sposób się oprzeć ;)
Czytając można się przenieść w klimat piątkowego spotkania przy piwie z grupą starych, dobrych przyjaciół. Pamiętam, jak niektóre fragmenty powtórnie odczytywałam na głos, gdyż chciałam, aby inne osoby też miały fun. (I miały! Cały opis pobytu w Stanach jednego z bohaterów to istna petarda ! Opis spaceru po Nowym Jorku, nadaje się do uwiecznienia na zdjęciu i odczytywania dla poprawy humoru ;) )
Mnie lektura z pewnością zaintrygowała ! Najfajniejsze jest to, że przed lekturą po opisie z tyłu okładki, nie spodziewałam się, że, aż tak polubię bohaterów wraz z ich perypetiami. Utożsamiałam się z pragnieniami Jake, zaś Misiek, to koleś, którego nie da się nie lubić. Przezabawny. Mały i szorstki Roche (istny łobuziak) jest postacią drugoplanową jednak frapuje nie tylko Jake'a, ale i czytelnika.
Wartością książki jest z pewnością opis konfliktu katolików z protestantami. To jak wygląda atmosfera i życie w Belfaście. Jednak jak dla mnie był on rozwojowym, ciekawym i podtrzymującym w lekkim napięciu tłem problematyki głównych bohaterów.
Mam do tej książki wyjątkowy sentyment, gdyż zainspirowała mnie do zrealizowania szalonej i odważnej podróży ku szczęściu. Dotknęła ukrytych pragnień.
Szczerze polecam ! Idealnie przedstawiony męski świat, dlatego sądzę, że ta książka, może być idealnym prezentem dla panów.
Moja perełka literatury.
W telegraficznym skrócie napisałabym: Belfast. Irlandia Północna. Bomby. Puby. Miłość. Męska przyjaźń.
W subiektywnej ocenie, dodam, że od ponad połowy książki miałam stan: Chwilo trwaj! Chcę czytać dalej, jednak szkoda się rozstać z bohaterami. Bo jest ciekawie i zabawnie ! Bo bohaterowie, podobnie jak ja stoją u styku beztroski z niezależnością. Marzą, pragną i działają...
2019-06-28
Moich "achów i ochów" nad tą książką nie ma końca. Książka od pierwszej strony trafiła w mój gust literacki, a z każdą przeczytana kartką było coraz lepiej. W okolicach jej połowy, stwierdziłam, że jest duże prawdopodobieństwo, że ta pozycja będzie najlepszą książką, przeczytaną przeze mnie w tym roku. W fazie jej czytania polecałam ją dosłownie KAŻDEMU ! Z niebywałą częstotliwością gościła na moich ustach. Po przeczytaniu, kupuje ją w prezencie. Wiem, że może się podobać i zaciekawić.:)
Początek „Chrobota” ma tę zaletę, iż wsiąkasz w jego treść. Czujesz się jak bohater książki. I tak kolejno podczas jednego wieczory byłam: Finem jeżdżącym na łyżwach do szkoły, Kolumbijką z kokainowego raju, chłopakiem z Zimbabwe, któremu niestraszna dzika przyroda, dziewczyną z Ugandy chodzącą kilometry po pitną wodę, Japonką skazaną na perfekcję, Amerykaninem ze środkowo- zachodniego stanu (nie mylić z Nowym Yorkiem czy Kalifornią) z typowo amerykańskiego collagu i dziewczynką z Kalkuty, która jeszcze nie wie, że to kto zostanie jej mężem zostało już ustalone.
Za sprawą „ Chrobota” urodziłam się w siedmiu totalnie różnych krajach, a z każdą przeczytaną kartką w nich dorastałam. Wiem, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym urodziła się w innym miejscu na świecie. Zaczynałam porównywać i jakoś tak mniej chciało mi się narzekać, a doceniać.
„Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”.
Uwielbiam książki o krajach do których marzę udać się z wizytą. Realizując czerwcowe wyzwanie czytelnicze portalu LC, sięgnęłam po "Chrobota", myśląc o Japonii. A tu taki miły psikus! A tu takie WOW! Podróż dookoła świata. I chyba jednak, to nie fragmenty o Japonii stały się moimi ulubionymi ;)
Podsumuję moją opinię o książce jednym słowem – FANTASTYCZNA !
Pozostając w sferze wyobraźni, napiszę kolejno:
Fantastic/ Fantástico/ Fantastinen/ ファンタスティック (Fantasutikku)/ Ajabu/ शानदार Shaanadaar/ Naka
Moich "achów i ochów" nad tą książką nie ma końca. Książka od pierwszej strony trafiła w mój gust literacki, a z każdą przeczytana kartką było coraz lepiej. W okolicach jej połowy, stwierdziłam, że jest duże prawdopodobieństwo, że ta pozycja będzie najlepszą książką, przeczytaną przeze mnie w tym roku. W fazie jej czytania polecałam ją dosłownie KAŻDEMU ! Z niebywałą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-23
2017-06-07
2017-04-09
2016-02-21
Jest to pierwsza autobiografia sportowca, którą kiedykolwiek przeczytałam. Książkę dostałam w niespodziewanym prezencie, zapewne dlatego, iż obdarowująca mnie osoba, wie doskonale, że lubię oglądać Wielkie Szlemy w TV. Pomysł był strzałem w 10 ! Do tej pory, wspominam go jako jeden z najfajniejszych i najtrafniejszych niespodzianek. Jednakże dopóki, dopóty, „Open. Autobiografia tenisisty” nie trafiła w moje ręce, nie sięgnęłabym po nią. Po prostu, nie była mi znana. W wieku, gdy Andre Aggasi był czynnym sportowcem, ja grywałam w gumę na podwórku. Następnie, kojarzyłam go jako słynnego tenisistę, tego ze spoko fryzurą. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, Andre, z pewnością byłby moim ulubionym graczem. Bowiem na poszczególnych etapach książki wyłania się obraz posłusznego dziecka, temperamentnego młodzieńca oraz ciepłego, dojrzałego mężczyzny. Piękny, ostateczny szlif. Kształtowany przez codzienne treningi (wbrew sobie), presję z wielu stron, talenty i kompleksy, wygrane i porażki, ale i miłość i przyjaźń. W ogóle, w życiu (i książce) Agassiego ważni są ludzie. Osoby wokół niego. Bardzo podoba mi się to !
Książka przypadła mi do gustu, także z uwagi na inne aspekty. Tytuł będący nawiązaniem do tenisa i jednocześnie idei przyświecającej wydaniu autobiografii przez Agassiego, jaką jest niewątpliwie OTWARTOŚĆ i szczerość. Idealny ! Z książki dowiemy się wielu (zaskakujących) rzeczy, także tych, z których Agassi nie może być dumny, o których nie mówi się łatwo. Szacunek za to ! Interesujący jest cały przekrój życia Agassiego m.in. prezentacja dzieciństwa, relacja z ojcem i rodzeństwem, opisy turniejów, monologi wewnętrzne w trakcie żmudnych spotkań i treningów, wspomnienia kreacji jego charakterystycznego wizerunku, życie uczuciowe, męskie przyjaźnie i okres po zakończeniu kariery. Jest tego dużo ! Agassi zadbał o precyzje w opisie faktów autobiograficznych. Kolejnym interesującym wątkiem będącym daleko w tle, jest miasto z kasyn słynące – Las Vegas, ale i charakterystyka atmosfery Wielkich Szlemów, w zależności od miast (części świata), w których te turnieje się odbywają.
Muszę przyznać, że fragmenty książki o Steffi Graf są szczególne, i są moimi ulubionymi. Czuć w nich miłość, szacunek i podziw Andre dla Steffi. Rozwój ich związku i to, w jaki sposób Andre opisuje Steffi, jej charakterystyczny sposób bycia, bądź zachowanie na korcie (notabene, tylko zakochany facet zwraca uwagę, na takie szczegóły ;-)), dla mnie z perspektywy kobiety, jest urocze. Czuć kontrast życia przed Steffi i wspólnie ze Steffi. Z autobiografii Agassiego, ukazuje się piękny i istotny morał, mianowicie: jak życie człowieka wchodzi na właściwe tory w momencie poznania właściwego partnera. Jak dużo kwestii to ułatwia, wzbogaca, uspokaja niepotrzebne emocje i jak mistrzowsko się wzrasta !
„Open. Autobiografie tenisisty” już poleciłam bratu. Polecam także i Wam. Wiele interesujących wątków, temperamentny narrator – nie tylko dla fanów tenisa, sportu czy Agassiego ! Ubolewam, iż Steffi Graf, nie wydała (auto)biografii, gdyż chętnie bym po nią sięgnęła, by poznać jej punkt widzenia. Tymczasem autobiografia Agassiego zwróciła moją uwagę na gatunek z kategorii: biografia sportowca.
Jest to pierwsza autobiografia sportowca, którą kiedykolwiek przeczytałam. Książkę dostałam w niespodziewanym prezencie, zapewne dlatego, iż obdarowująca mnie osoba, wie doskonale, że lubię oglądać Wielkie Szlemy w TV. Pomysł był strzałem w 10 ! Do tej pory, wspominam go jako jeden z najfajniejszych i najtrafniejszych niespodzianek. Jednakże dopóki, dopóty, „Open....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-05
Barcelona. "Barszalona".
Książki o Barcelonie czytam chętnie. Przyciągają mnie jak magnes, z chęci poznania różnorodnych odsłon tego miasta. Aga Sarzyńska, w swojej książce, zabiera czytelnika w podróż po multikulturowej Barcelonie, w klimacie rodem z filmu "Biutiful" (dwa razy tytuł tego filmu pojawia się w książce). Nie ma Gaudiego i kolorowych mozaik. Sagrada Familia przedstawiona jest jedynie na okładce książki. Wewnątrz, treść książki, a w niej: seks, tanie wino, barowo-uliczne "przyjaźnie" i bohaterowie, barwni niczym mozaiki Gaudiego. Ponadto, los emigrantów, stracone nadzieje, samotność, przeplatane (żeby nie było, aż tak smętnie) z fiestą do kwadratu. Opis szemranej dzielnicy Raval podany w lekkiej formie.
Zaletą książki jest to, że czyta się ją szybko i zawiera ciekawe porównania. Kto, miał przyjemność rezydować w Barcelonie, wyłapie smaczki kulturowe charakterystyczne dla tubylców, które zostały wplecione między wątkami: jak dwa całusy na przywitanie, stosunek Katalończyków do Walentynek, zamiłowanie do spędzenia czasu wolnego w barze i wiele, wiele innych.
"Barcelona o poranku", "Walentynki", "From Russia with love", "Pakcelona", "Hello, mam na imię Samba" to moje the best of the best rozdziały tej książki. Dwa ostatnie zasługują na szczególne wyróżnienie, z uwagi na ich edukacyjny charakter. Zagadka, ulicznych sprzedawców apaszek i samotnych Pakistańczyków spotykanych w turystycznych miejscach Barcelony i sklepach z pamiątkami, została rozwiązana.
Książkę oceniam na 6 gwiazdek.
Bonus w postaci dodatkowej gwiazdki przyznaję za miejsce akcji.
Może się podobać, może też drażnić. Rozumiem i jedną i drugą grupę czytelników. Warto, przeczytać i ustosunkować się samemu :-)
Osobiście, żałuję, że jej nie kupiłam.
Barcelona. "Barszalona".
Książki o Barcelonie czytam chętnie. Przyciągają mnie jak magnes, z chęci poznania różnorodnych odsłon tego miasta. Aga Sarzyńska, w swojej książce, zabiera czytelnika w podróż po multikulturowej Barcelonie, w klimacie rodem z filmu "Biutiful" (dwa razy tytuł tego filmu pojawia się w książce). Nie ma Gaudiego i kolorowych mozaik. Sagrada Familia...
2018-03-11
Zakochałam się w "Pocztówkach z Grecji", podobnie jak zakochałam się w Grecji po urlopie spędzonym w tym kraju. Książka sprawiła mi wiele dobrego. Sprawiła, że w okresie przedwiośnia, ponownie przeniosłam się do Grecji. Mało tego, ta książka, przeniosła mnie w rejony Półwyspu Bałkańskiego, gdzie jeszcze mnie nie było! Czy może być coś przyjemniejszego ?
Efharisto ! (Dziękuję!)
Książka zawiera piętnaście przecudownych opowiadań, z różnych części Grecji, które opisując (nie tylko) piękno danego regionu, przybliżają greckie tradycje, historię, zwyczaje. Ciekawią. Zdecydowanie gaszą i ponownie rozbudzają apatyt na Grecję! W opowieści wplecione są greckie słowa i piękne zdjęcia, co potęguje tamtejszy klimat. Według mnie opowiadania to najlepsza część tej powieści.
Jednakże, "Pocztówki z Grecji" posiadają wiele plusów. Jednym z nich jest oryginalna forma tej powieści. W książce są: i kartki z pamiętnika, i opowiadania i fabuła powieści. Wszystko to w estetycznej oprawie graficznej. Umieszczona jest, także mapa Grecji, która wizualizuje podróż głównego bohatera, jednocześnie przypominając Czytelnikom terytorium Grecji. Wątek egzystencji ze złamanym sercem, pokrzepi osoby z podobnym problemem.
Miłośnicy książek sceptycznie nastawieni do "happy endów" i à la bajkowych fabuł, będą musieli przymknąć oko na początek i koniec tej powieści. (Ja to zrobiłam). Jednak nie oszukujmy się, któż nie lubi "happy endów" (przynajmniej w prawdziwym życiu ;-)).
Książkę szczerze polecam.
Uwaga, możesz stać się grekofilem !
Zakochałam się w "Pocztówkach z Grecji", podobnie jak zakochałam się w Grecji po urlopie spędzonym w tym kraju. Książka sprawiła mi wiele dobrego. Sprawiła, że w okresie przedwiośnia, ponownie przeniosłam się do Grecji. Mało tego, ta książka, przeniosła mnie w rejony Półwyspu Bałkańskiego, gdzie jeszcze mnie nie było! Czy może być coś przyjemniejszego ?
Efharisto !...
2021-03-15
2021-11-05
2019-01-16
Na wstępie zaznaczę, iż nie jestem obiektywna w ocenie. Kiedy około dwa lata temu obejrzałam film „Kwiat wiśni i czerwona fasola”, zyskał on miano jednego z moich ulubionych filmów. Wzruszył mnie. Bardzo mnie wzruszył. Zagrał na dobrych strunach mojej duszy.
Kiedy pod koniec zeszłego roku, odkryłam, iż książka, na podstawie której, został nakręcony film, który tak bardzo mnie zachwycił, trafiła do polskich księgarni. Niewiele czasu minęło, a już byłam w jej posiadaniu. Książka jest pięknie wydana. Japoński minimalizm i elegancja w jednym.
Ta opowieść ma w sobie dużo pierwiastka miłości.
Miłości do gotowania. Miłości do bliźniego. Miłości do pracy. Miłości do młodego pokolenia. Miłości do życia ! Choć bywa ono cierpkie, a czasami wręcz trujące.
Po lekturze, na trudne egzystencjonalne pytanie: Czym jest miłość ? Odpowiedziałabym, miłość to Tokue - jedna z bohaterek książki „Kwiat wiśni i czerwona fasola”.
Ta opowieść jest lustrem, w którym czytelnicy moją okazję przyjrzeć się sobie.
Skłania do refleksji.
Otwiera oczy na potrzeby osób wykluczonych.
Rozwija empatię i pokorę.
Szczerze polecam !
Jest to niewielkich rozmiarów książka i wzruszający, spokojny film do których się wraca. Społeczeństwo potrzebuje takich dzieł, bo w nich jest samo dobro i miłość <3
Moje ulubione fragmenty z książki „Kwiat wiśni i czerwona fasola” Durana Sukegawa:
„Przyznała, że też nie słyszy głosu fasolek. Ale być może kiedyś się uda, jeśli człowiek będzie w to wierzyć. „Nie ma dla nas innego sposobu na przeżycie, musimy być jak poeci”, tak mówiła. Sama rzeczywistość sprawia, że pragnie się śmierci. Jeśli chcemy przekroczyć własne ograniczenia, trzeba żyć z myślą, że to wykonalne”. (str. 171)
„ Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?”. Bo wiecie ja rozumiałam, co będzie dalej. Że jak raz zdiagnozują u kogoś trąd, to już nigdy nie wyjdzie na wolność. Sama bałam się trędowatych. Ale żebym to ja…” (str. 101)
„- Jeszcze nikt nie pracował tutaj z takim oddaniem.
-Wszystko trzeba robić od początku do końca, inaczej zmarnujemy tylko czas, który już włożyliśmy w pracę”. (str. 27)
Na wstępie zaznaczę, iż nie jestem obiektywna w ocenie. Kiedy około dwa lata temu obejrzałam film „Kwiat wiśni i czerwona fasola”, zyskał on miano jednego z moich ulubionych filmów. Wzruszył mnie. Bardzo mnie wzruszył. Zagrał na dobrych strunach mojej duszy.
Kiedy pod koniec zeszłego roku, odkryłam, iż książka, na podstawie której, został nakręcony film, który tak bardzo...
2019-02-07
2019-12-25
„Raz na wozie, raz pod wozem” - takie jest życie. Taka, jest historia opisana w „Szaleństwach Brooklynu”.
Opowieść podana jest, w taki sposób, że zanim czytelnik się obejrzy, będzie w połowie lektury. Bez potrzeby użycia chusteczek, za to z rozpaloną chęcią poznania dalszego ciągu historii.
Dystans, humor, rodzina. Przyjaciele i miłość, ale i tolerancja wobec błędów bliskich nam osób - to antidotum na dołki, doły, wąwozy. Na podstawie (pokręconych) losów bohaterów książki, autor „Szaleństw Brooklynu”, chce przekazać czytelnikom tę maksymę. Zamysł wyszedł doskonale, z powodzeniem. Gdybym miała opisać książkę jednym słowem, nazwałabym ją antydepresantem. Jest w niej przygoda, intryga, życie codzienne oraz zaskakujące zwroty akcji. Język, którego używa narrator. Jego sposób widzenia rzeczywistości jest do pozazdroszczenia. Bądź moim przyjacielem, chciałoby się rzec :)
Zdecydowanie polecam !
Afirmacja życia, pomimo, iż fortuna kołem się toczy.
„Raz na wozie, raz pod wozem” - takie jest życie. Taka, jest historia opisana w „Szaleństwach Brooklynu”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOpowieść podana jest, w taki sposób, że zanim czytelnik się obejrzy, będzie w połowie lektury. Bez potrzeby użycia chusteczek, za to z rozpaloną chęcią poznania dalszego ciągu historii.
Dystans, humor, rodzina. Przyjaciele i miłość, ale i tolerancja wobec błędów...