Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pierwotnie nie miałam w planach czytania tej historii, jednak motywy książki i sam opis przekonały mnie żeby dać jej szansę. Niestety historia nie okazała się być tak cudowna, jak się na to zapowiadała.

Życie Rity legło w gruzach, kiedy dowiedziała się, że mąż ją zdradza, a do tego za wszelką cenę chce uzyskać od niej wybaczenie. Sytuacja sięga zenitu na pewnym grillu, ale na pomoc rusza jej Tanner, popularny kucharz.

“Za horyzontem” to trzeci tom w serii, jednak można go czytać bez znajomości poprzednich części. Początkowo historia zapowiadała się naprawdę dobrze; podobało mi się pierwsze spotkanie bohaterów i fakt, że mieli udawać parę. Jednak szybko udawany związek przerodził się w coś więcej. Tak, początek był naprawdę obiecujący, jednak im dalej historia się rozwijała, tym zaczęłam coraz mniej być nią zainteresowana. Książka jest krótka, ale akcja w nie rozwijała się dosyć szybko, jednak w niektórych momentach czułam się, jakby ona stała w miejscu i nic się zbytnio nie działo.

Dodatkowo rozwój relacji bohaterów, jak dla mnie, był trochę zbyt szybki. Ich relacja udawana przeszła w coś prawdziwego bardzo szybko, czego nie jestem zbyt wielką fanką. Tutaj relacja Tannera i Rity nabrała od początku bardzo szybkie tempo, a potem tak w połowie historii ich relacja jakby stanęła w miejscu i nic się zbytnio wielkiego nie działo. Gdyby tak autorka trochę bardziej stopniowo zaczęła rozwijać to uczucie między nimi, to z pewnością książka spodobałaby mi się bardziej.

I jeszcze jeden element zbytnio nie przypadł do gustu. Może po prostu ja tego nie zrozumiałam, ale w niektórych momentach poczucie humoru bohaterów było dla mnie trochę takie dziwne. Czułam się, jakbym po prostu nie rozumiała tego, co oni przekazują.

“Za horyzontem” mojego serca nie podbiło. Była to średnia historia. Zapowiadała się naprawdę dobrze, jednak całość książki nie spodobała mi się tak bardzo, jak się tego spodziewałam.

Pierwotnie nie miałam w planach czytania tej historii, jednak motywy książki i sam opis przekonały mnie żeby dać jej szansę. Niestety historia nie okazała się być tak cudowna, jak się na to zapowiadała.

Życie Rity legło w gruzach, kiedy dowiedziała się, że mąż ją zdradza, a do tego za wszelką cenę chce uzyskać od niej wybaczenie. Sytuacja sięga zenitu na pewnym grillu, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Współczesna wersja Romea i Julii, pełna intryg, wzlotów i upadków. A cała otoczka wokół historii daje ogromny vibe serialu Plotkara.

Helena wraca do Nowego Jorku z pewnym zamiarem: chce przywrócić dobre imię swojej zmarłej siostrze i dowiedzieć się dokładnie, co zaszło w noc śmierci jej i jej narzeczonego. Bohaterka jednak nie spodziewa się, że jednocześnie zakocha się w bracie narzeczonego jej siostry.


“Westwell” to jest jedna z tych historii, po których nie spodziewałam się, że zrobi na mnie tak ogromne i pozytywne wrażenie. Jest to historia nie dość, że z piękną okładką to jeszcze jej wnętrze jest równie cudowne. Historia Heleny i Jessiah to historia, którą z pewnością polubią fani enemies to lovers oraz fani historii, w których główni bohaterowie muszą mierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Jest to nie tylko historia, która pokazuje nam piękną relację miłosną, ale także książka, która pokazuje trudności, z jakimi zmaga się bogata elita Nowego Jorku.

Historia ta też pokazuje, jak wielką władzę ma pieniądz i nawet wielka miłość czasami nie będzie w stanie przeciwstawić się przeciwnościom losu i intrygom zwaśnionych rodów. “Westwell” to historia, która wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do samego końca. A sama końcówka jest tak druzgocąca, że złamie serce każdego.

W historii nie tylko urzekło mnie przedstawienie rozwoju relacji pomiędzy Heleną i Jessiah, którzy na samym początku nie potrafili się nawzajem znieść nie tylko przez fakt, że pochodzili z wrogich rodzin, ale też przez to, że Jessiah obwiniał siostrę Heleny za śmierć brata. Jednak bohaterowie szybko zaczęli zdawać sobie sprawę, że ta ich nienawiść nie jest na tyle silna by zatrzymać rozwój miłości między nimi. Oboje zdawali sobie sprawę z faktu, że ich relacja nie ma prawa bytu przez wzgląd na historię wokół ich rodzin, jednak mimo wszystko ciężko im było się przeciwko temu buntować. Ich relacja tutaj została pięknie zaprezentowana. Miała ona w sobie wszystko, czego oczekuję od historii miłosnej, żeby na tyle mnie zaciekawiła, tak mnie wciągnęła, żebym zżyła się z bohaterami.

Zarówno Helena jak i Jessiah to bohaterowie, którzy po dzień dzisiejszy zmagają się z utratą swojego rodzeństwa, a Helena za wszelką cenę chce poznać prawdę wokół ich śmierci. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się wątek tego dochodzenia; wprowadził on lekkiego dreszczyku i tajemniczości. I mam nadzieję, że szybko cała ta sprawa zostanie rozwiązana. Oczywiście mam już pewne swoje podejrzenia i jestem ciekawa, czy są one trafne.

“Westwell” to historia, którą polecam wam z całego serca. Szczególnie jeśli lubicie czytać historie, w których dużo się dzieje i jest pełna intryg. Mamy tutaj też świetnie opisany krajobraz Nowego Jorku. Dzięki właśnie tym opisom poczułam się tak, jakbym oglądała “Plotkarę”, mimo że sama książka nie ma nic wspólnego z tym serialem.

Współczesna wersja Romea i Julii, pełna intryg, wzlotów i upadków. A cała otoczka wokół historii daje ogromny vibe serialu Plotkara.

Helena wraca do Nowego Jorku z pewnym zamiarem: chce przywrócić dobre imię swojej zmarłej siostrze i dowiedzieć się dokładnie, co zaszło w noc śmierci jej i jej narzeczonego. Bohaterka jednak nie spodziewa się, że jednocześnie zakocha się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom historii Judyty i Piotra, w którym jeszcze więcej się dzieje.

Relacja Judyty i Piotra rozpadła się po tym, jak mężczyzna okłamał kobietę. Teraz łączy ich tylko sprawa sądowa. Judyta za wszelką cenę chce go unikać, jednak los sprawia, że ich drogi krzyżują się częściej niż zwykle.


We “Wniosku o wybaczenie ” dowiadujemy się o dalszych losach bohaterów. Piotr zaniechał zaufanie Judyty i w tej części będzie próbował je odzyskać, co nie będzie łatwo rzeczą, ponieważ Judyta tak łatwo nie wybacza, a szczególnie w kwestii zaufania. Bardzo mi się właśnie spodobała nieustępliwość bohaterki, to że nie dała sobą pomiatać i nie pozwalała, aby wszelkie małe gesty Piotra doprowadziły do szybkiego wybaczenia mu.

Tutaj muszę przyznać że wątek romantyczny bardzo mi się podobał. Zostało on bardzo dobrze przedstawiony. Można powiedzieć, że odgrywa on tutaj większe skrzypce niż w poprzedniej części. Podobał mi się rozwój relacji bohaterów.

W tym tomie oprócz właśnie sprawy prowadzonej przez Piotra i Judytę, rozwija się kolejny nowy wątek związany z przyrodnim bratem bohaterki. Bardzo podobało mi się dodanie tego elementu do książki, bo dzięki niemu historia zyskała większego dreszczyku i zdobyła moje większe zainteresowanie. I patrząc na końcówkę tego tomu, już wiem, że w kolejnej części będziemy mieli o wiele więcej na ten temat.

Poprzedni tom całkiem mi się spodobał, jednak druga część o wiele bardziej skradła moje serce. Nie dość, że autorka bardzo fajnie nam rozwinęła całą fabułę; przedstawiła wszystkie wątki i skupiła się tutaj także na rozwijaniu relacji bohaterów; to dodatkowo czytało też się historię bardzo szybko.

Drugi tom historii Judyty i Piotra, w którym jeszcze więcej się dzieje.

Relacja Judyty i Piotra rozpadła się po tym, jak mężczyzna okłamał kobietę. Teraz łączy ich tylko sprawa sądowa. Judyta za wszelką cenę chce go unikać, jednak los sprawia, że ich drogi krzyżują się częściej niż zwykle.


We “Wniosku o wybaczenie ” dowiadujemy się o dalszych losach bohaterów. Piotr...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwoje adwokatów których połączyła jedna sprawa i nie spodziewali się, że z ich bliskiego kontaktu wyjdzie coś więcej.

Piotr i Judyta są oddani swojej pracy. Jednak wspólna obrona jednego klienta stanie się dla nich testem. Czy uda im się oprzeć uczuciu, która zaczyna między nimi kiełkować.

Jest to moje pierwsze spotkanie z książkami autorki i już wiem że z pewnością nie ostatnie. “Paragraf na miłość” to historia, do której nie miałam jakoś zbytnio wysokich oczekiwań, jednak pozytywnie mnie zaskoczyła. Autorka widać, że jest obyta w świecie prawniczym i bardzo dokładnie i starannie przedstawiła nam cały ten świat, a do tego wplotła romans.

Jeśli chodzi o romans w tej historii to muszę przyznać że był on dobry, chociaż w niektórych momentach troszkę mi nie pasował, a niektóre wypowiedzi, a szczególnie Piotra zalatywały cringem. Jednak mimo wszystko uważam, że autorka całkiem dobrze wplotła relacje bohaterów w fabułę książki, która większej mierze skupia się na przedstawieniu świata prawników. Wątek romantyczny tutaj też ratował się faktem, że dało się wyczuć chemię między bohaterami.

Nie będę ukrywać, że początek historii to dość opornie mi się czytało. Myślę, że wynika to trochę ze względu na fakt, jest to inny rodzaj książek do tych, które czytam zwykle. Jednak drugą połowę książki czytało mi się bardzo dobrze i nawet nie wiem, kiedy dotarłam do końca historii. Końcówka oczywiście to cliffhanger i jak tylko skończyłam ją czytać, od razu zabrałam się za czytanie drugiego tomu.

Dwoje adwokatów których połączyła jedna sprawa i nie spodziewali się, że z ich bliskiego kontaktu wyjdzie coś więcej.

Piotr i Judyta są oddani swojej pracy. Jednak wspólna obrona jednego klienta stanie się dla nich testem. Czy uda im się oprzeć uczuciu, która zaczyna między nimi kiełkować.

Jest to moje pierwsze spotkanie z książkami autorki i już wiem że z pewnością nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę mi przykro, że finał historii Alessi i Davida nie spodobał mi się aż tak, jak dwie poprzednie części.

Alessia i David próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Natalie wróciła i wyjawiła David
owi, że mają razem córkę.

Zakończenie drugiego tomu było bardzo szokujące i z niecierpliwością czekałam na premierę ostatniej części. Jednak w momencie, w którym zaczęłam ją czytać, to ciężko mi się było wciągnąć w historię. Nie wiem czy wynika to z faktu, że moje zainteresowanie losami bohaterów się opadło.

Ogólnie mówiąc nie wkręciłam się w książkę. Chociaż trochę się w niej działo; było kilka plot twistów, to nie czułam tego, co podczas czytania dwóch poprzednich tomów. Wątek z córką Davida był dla mnie szokiem jako zakończenie drugiego tomu, tak jednak poznawanie dalszego ciągu związanego z nim jakoś mnie zbytnio nie zaciekawił. Nie wiem może też nie byłam do końca w nastroju do tej historii na ten moment.

Byłam naprawdę zaciekawiona dalszymi losami bohaterów, jednak czytanie tej historii było dla mnie trochę takie czytaniem, żeby po prostu skończyć książkę. Naprawdę chciałam, żeby ta historia mnie wciągnęła i zaciekawiła tak jak poprzednie części, jednak niestety coś po drodze nie wyszło i chociaż książka była przyzwoita to jednak, mimo wszystko nie skradła ona mojego serca tak jak poprzednie tomy.

Trochę mi przykro, że finał historii Alessi i Davida nie spodobał mi się aż tak, jak dwie poprzednie części.

Alessia i David próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Natalie wróciła i wyjawiła David
owi, że mają razem córkę.

Zakończenie drugiego tomu było bardzo szokujące i z niecierpliwością czekałam na premierę ostatniej części. Jednak w momencie, w którym zaczęłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rina Kent nie bez powodu jest jedną z moich ulubionych autorek, a “Vicious Prince” kolejna historia, która to udowadnia.

Teal zgadza się na zostanie narzeczoną Ronana, jednak ma w tym pewien cel związany z jej przeszłością. A sam Ronan będzie za wszelką cenę zmuszał Teal do zerwania zaręczyn, jednak dziewczyna tak łatwo się nie podda.

Książki Riny mają to do siebie, że w każdej jej historii potrafię odnaleźć jakiś element, który skrada moje serce i sprawia, że jej historie zasługują u mnie na najwyższe oceny. Tak też było historią Ronana i Teal, a najbardziej druga połowa historii. “Vicious Prince” zasłużył sobie na maksymalną ocenę, a jak pewnie wiecie, ja bardzo rzadko oceniam książki na najwyższą ocenę.

Dawno nie czytałam książek z wątkiem bully romans, a ta historia pokazała mi, że są jeszcze autorzy, którzy potrafią bardzo dobrze go przedstawić. Relacja Ronana i Teal na początku była toksyczna, jednak nie sprawiała ona, że relacja tej dwójki była zła.

W książce nie brakuje brutalności i z pewnością do przeczytania jej trzeba się przygotować psychicznie; tak jak to jest z poprzednimi książkami w serii.

Moje serce w tej historii skradł najbardziej fakt, że zarówno Ronan, jak i Teal to bohaterowie, których życie nie szczędzi. Ich traumy z dzieciństwa wciąż ich prześladują i dalej nie potrafią sobie z nimi poradzić. Jednakże w momencie, w którym zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu i mimo tego że oboje tego nie chcą to jednak zaczyna się coś między nimi dziać; zaczynają sobie nawzajem pomagać i odkrywać, że ich życie może się zmienić na lepsze.

Oczywiście w historii tej tutaj też nie tylko mamy ból, ale też bardzo dużą dozę pikanterii. Tutaj naprawdę się dzieje, a sama chemia między bohaterami sprawiała, że wszelkie zbliżenia między nimi były HOT.

W fabule nie brakuje też tajemnic, zwrotów akcji. Rina tak świetnie skonstruowała całą książkę, że czytelnik jest w nią wciągnięty od samego początku do końca i nie chce się oderwać od lektury. Mimo że książka ma niecałe 300 stron, to jednak Rina tak sobie świetnie radzi w pisaniu krótkich historii, że nawet nie czuć jakby się czytało coś tak cienkiego. Ba, czasami nawet autorzy w 400 stronach nie potrafią przekazać wszystkiego, co Rina w tych 300. A ostatnie rozdziały byłym takim rollercoasterem emocjonalnym.
“Vicious Prince” to kolejna świetna historia spod pióra Riny, a jeśli jeszcze nie znacie książek autorki to bardzo wam polecam tę serię jaki inne książki autorki.

Teraz z niecierpliwością czekam na ostatni tom serii, który będzie o Silver i Cole’u, o których słyszałam bardzo dużo pozytywnych opinii.

Rina Kent nie bez powodu jest jedną z moich ulubionych autorek, a “Vicious Prince” kolejna historia, która to udowadnia.

Teal zgadza się na zostanie narzeczoną Ronana, jednak ma w tym pewien cel związany z jej przeszłością. A sam Ronan będzie za wszelką cenę zmuszał Teal do zerwania zaręczyn, jednak dziewczyna tak łatwo się nie podda.

Książki Riny mają to do siebie, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mariana Zapata powraca na polski rynek czytelniczy z kolejnym świetnym slow-burnem.

Luna pracuje w warsztacie samochodowym, gdzie zajmuje się ich malowaniem. Jej szef Ripley “Rip” traktuje ją jak powietrze, jednak Luna nie daje się jego szorstkości. A po pewnym czasie ich relacja zaczyna zmieniać się.

Będę to pisać w każdej mojej recenzji książek autorki: Mariana Zapata to mistrzyni w pisaniu slow-burnów. Każda jej ponad 500-stronicowa historia tak cudownie przedstawia ten motyw. Podczas czytania “Luny i pewnego kłamstwa”, byłam tak zaabsorbowana historią, że nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jej połowie. Autorka tak cudownie przedstawiła historię bohaterów, że aż czytałoby mi się o Lunie i Ripie w nieskończoność.

Historia ta jest naprawdę wyjątkowa. Relacja głównych bohaterów w tej książce była tak urocza i cudowna. To, jak Rip opiekował się Luną, każdy jego mały gest wobec nie zdającej sobie z tego sprawy dziewczyny - ugh, to było takie słodkie. Z pewnością na długo zostaną ze mną w pamięci wszelkie zbliżenia między nimi; ich urocze momenty.

Bardzo podobało mi się też, że autorka tak dobrze przedstawiła nam rozwój relacji bohaterów: początkowo się nie znosili, ale ich nienawiść powoli zaczęła przeradzać się w przyjaźń, a następnie w miłość.

Mariana Zapata powraca na polski rynek czytelniczy z kolejnym świetnym slow-burnem.

Luna pracuje w warsztacie samochodowym, gdzie zajmuje się ich malowaniem. Jej szef Ripley “Rip” traktuje ją jak powietrze, jednak Luna nie daje się jego szorstkości. A po pewnym czasie ich relacja zaczyna zmieniać się.

Będę to pisać w każdej mojej recenzji książek autorki: Mariana Zapata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Does It Hurt?” to historia dosyć nietypowa, z oryginalną fabuła, którą całkiem dobrze się czyta.

Sawyer od kilku lat żyje w ukryciu i kradnie tożsamości innych, aby nie została namierzona. Jednak jej życie czeka niespodziewany zwrot, kiedy kradnie tożsamość Enza, a mężczyzna za wszelką cenę chce się na niej za to zemścić.


Po Cat&Mouse Duet od autorki spodziewałam się, że jej kolejna książka to też będzie historia mroczna i tajemnicza, z wieloma zwrotami akcji. I muszę przyznać, że część z moich oczekiwań została spełniona, a część nie do końca.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona oryginalnością tej historii. Chyba nigdy nie czytałam książki, która byłaby tak pokręcona pod względem erotyzmu. I muszę przyznać, że historia pod względem skali pikanterii to mocne 5/5. Było tu naprawdę ostro i gorąco, a niektóre sceny naprawdy kwestionowały moją moralność. Podobał mi się też ten tajemniczy wątek związany z latarnią morską i żyjącym w nim Sylvestrem, gdzie po sztormie trafili Sawyer z Enzem. Chociaż pod koniec historii sprawa z tym bohaterem był już do przewidzenia to mimo wszystko dotarcie do tego momentu było naprawdę ekscytujące i ciekawe oraz trzymało w napięciu.

Historia ta dla mnie była dobra; całkiem przyjemnie spędziłam czas czytając ją. Jednak nie porwała mnie aż tak, jak poprzednie książki autorki. Myślę, że wynika to z faktu, że historią Zade’a i Adeline autorka postawiła sobie wysoką poprzeczkę. Przez to spodziewałam się, że historia Enza i Sawyer będzie na podobnym poziomie.

Częściowo też obniżyłam moją ocenę przez Enza. Mężczyzna na początku historii był wykreowany na czarny charakter z pokręconą osobowością, jednak później jego charakter trochę osłabł i nie dawał już vibe’u mrocznego bohatera.

Mimo wszystko książka i relacja głównych bohaterów mi się podobała. W historii wiele się dzieje, dodatkowo jest dosyć emocjonalna i brutalna. Główni bohaterowie mierzą się ze swoją przeszłością.

Jeśli szukacie oryginalnej historii z tajemnicami, gdzie dużą rolę odgrywają rekiny () to ta książka jest w sam raz dla was.

“Does It Hurt?” to historia dosyć nietypowa, z oryginalną fabuła, którą całkiem dobrze się czyta.

Sawyer od kilku lat żyje w ukryciu i kradnie tożsamości innych, aby nie została namierzona. Jednak jej życie czeka niespodziewany zwrot, kiedy kradnie tożsamość Enza, a mężczyzna za wszelką cenę chce się na niej za to zemścić.


Po Cat&Mouse Duet od autorki spodziewałam się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia, której większość jakoś mocno na mnie nie wpłynęła ani zaciekawiła. Odratowała się jednak końcówką na tyle, że czekam na dalszy ciąg.

Dream zaczyna studia na wymarzonej akademii, dzięki której liczy, że jej kariera artystyczna się rozwinie. Dziewczyna jednak nie spodziewała się, że pechowo stanie się kozłem ofiarnym dyrektora uczelni Rhodes’a Covingtona.

LMMD to historia wobec której miałam bardzo wysokie oczekiwania. Głównie przez fakt, że to historia z jednymi z moich ulubionych motywów, czyli różnica wieku i zakazany związek. Muszę jednak przyznać, że wątki te nie zostały aż tak cudownie przedstawione, jak oczekuję.

Duży wpływ na moją ocenę miała postać Dream. Nigdy nie miałam okazji przeczytać książki, której główna bohaterka aż tak działałaby mi na nerwy i została wykreowana na tak głupią. Zachowanie dziewczyny przez większość historii wkurzało mnie niesamowicie. Dziewczyna myślała jedno, a robiła drugie. Skoro doskonale wiedziała, jak cięty jest na zasady dyrektor Covington, to po co specjalnie robiła wszystko, żeby je łamać, a potem była wielce rozpaczona, bo dostała karę???
Dopiero w ostatnich rozdziałach Dream poszła po rozum do głowy i zaczęła zachowywać się “normalniej”. Mam nadzieję, że w drugiej części jej podejście zmieni się na lepsze i dojrzalsze.

Do postaci Rhodes’a nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest to bohater, którego życie nie szczędziło. Mężczyzna od lat nie potrafi pozbierać się od tragedii, która wstrząsnęła nim i doprowadziła do strachu przed miłością. Czytanie o wszystkim, z czym mierzył się bohater, łapało mnie za serce i było bolesne.

Relacja bohaterów jakoś bardzo mnie nie porwała. Brakowało mi w niej tego dreszczyku emocji, jak to u mnie bywa przy książkach z
zakazaną relacją. Dodatkowo, wejście ich
relacji na wyższy poziom, w moim odczuciu,
było nagle i chaotyczne. Brakowało mi tutaj
płynności.

Początek historii był też bardzo przewidywalny. Dream coś robi, co łamie regulamin, Rhodes ją przyłapuje i daje kare - i takie sceny pojawiły się kilka razy i po dwóch takich zaczęło mnie to już nudzić.
Tak 75% książki było dla mnie słabe.
Brakowało mi w niej większego wpływania na
moje emocje i podbicie serca. Sama końcówka
znacząco podniosła moją ocenę; dużo się w niej działo i była na tyle ciekawa, żebym dała szansę i czekała na drugi tom. Jestem ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów.
Przykro mi, że historia nie porwała mnie tak, jak sie spodziewałam. Mimo wszystko nie
żałuję, ze poświęciłam jej czas; częściowo
dlatego, ze czytało się ją bardzo szybko.
Nie odradzam jej czytania, bo myślę, że warto samemu się przekonać, czy historia ta trafi w wasze gusta.

Historia, której większość jakoś mocno na mnie nie wpłynęła ani zaciekawiła. Odratowała się jednak końcówką na tyle, że czekam na dalszy ciąg.

Dream zaczyna studia na wymarzonej akademii, dzięki której liczy, że jej kariera artystyczna się rozwinie. Dziewczyna jednak nie spodziewała się, że pechowo stanie się kozłem ofiarnym dyrektora uczelni Rhodes’a Covingtona.

LMMD to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie sądziłam, że ta historia aż tak mnie wciągnie.

Cassie i jej talent zostają zauważone przez pewnego agenta FBI, który proponuje jej udział w pewnym projekcie. Jej zdolności profilowania ludzi okażą się kluczowe i dziewczyna nie spodziewała się, że dzięki nim dotrze do wielu prawd.

Jednym z moich celów czytelniczych na ten rok było przeczytanie książki w innym gatunku niż romans i fantasy; tak oto trafiłam na tę historię będącą połączeniem YA i murder mystery. Chociaż zwykle sięgam po książki, w których romans odgrywa dosyć ważną rolę, tak tutaj jego brak na pierwszym planie w ogóle mi nie przeszkadzał.

Autorka stworzyła nam tutaj bardzo ciekawą historię, która trzyma czytelnika w napięciu aż do samego końca. A samo zakończenie jest tak szokujące, że w ogóle nie spodziewałam się, że tak autorka postanowi zakończyć pierwszy tom. Autorka miała naprawdę świetny pomysł na stworzenie tak oryginalnej historii.

Sami bohaterowie zostali świetnie wykreowani i nawet jak na swój młody wiek, np. 17-letnia Cassie, zachowywali się bardzo dojrzale.

Sama jestem sobą zaskoczona, że nie przeszkadzał mi fakt, iż Cassie miała w tej historii dwóch adoratorów - Michael i Dean. Mimo skończenia 1 tomu, dalej nie wiem, którym teamem jestem (a zawsze już do tego momentu mam swojego ulubieńca). Jestem bardzo ciekawa, jak się to potoczy w kolejnych tomach.

“Genialne umysły” to naprawdę dobra historia. Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo zostanę wciągnięta w ten świat; odkrywanie tajemnic, rozwiązywanie zagadek. Autorka po mistrzowsku rozwinęła fabułę; wszystko było ze sobą świetnie powiązane. Książkę czyta się też bardzo szybko i jest to idealna historia na wieczór. A teraz nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

Nie sądziłam, że ta historia aż tak mnie wciągnie.

Cassie i jej talent zostają zauważone przez pewnego agenta FBI, który proponuje jej udział w pewnym projekcie. Jej zdolności profilowania ludzi okażą się kluczowe i dziewczyna nie spodziewała się, że dzięki nim dotrze do wielu prawd.

Jednym z moich celów czytelniczych na ten rok było przeczytanie książki w innym gatunku...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Addicted to you Becca Ritchie, Krista Ritchie
Ocena 6,7
Addicted to you Becca Ritchie, Kris...

Na półkach:

Historia, o której swego czasu było bardzo głośno w zagranicznych bookmediach i cieszę, że zawitała ona też do nas w nowym wydaniu.

Lily i Loren to bohaterowie, którzy padli ofiarą uzależnień, ona od seksu a on od alkoholu. Od trzech lat udają parę, żeby móc się im oddawać. Wydaje się, że dobrze im to wychodzi, do czasu aż zaczynają pojawiać się uczucia.

Do przeczytania tej historii zachęciły mnie zachwyty nad serią Addicted na platformie X. Muszę przyznać, że historia nie była ani zła ani dobra. Dodatkowo wywołała we mnie wiele uczuć, a szczególnie frustracji przez czyny głównych bohaterów.

Najbardziej podpadła mi Lily. Chciałam ją zrozumieć, jej uzależnienie, z którym tak łatwo nie da się wygrać, jednak chwilami dziewczyna już przesadzała.

Przez większość książki byłam nią zirytowana, ale odratowała się ona ostatnimi 50 stronami. Końcówka była bardzo dobra, w końcu zaczęło się coś dziać, a samo zakończenie złapało mnie za serce. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.

Historia, o której swego czasu było bardzo głośno w zagranicznych bookmediach i cieszę, że zawitała ona też do nas w nowym wydaniu.

Lily i Loren to bohaterowie, którzy padli ofiarą uzależnień, ona od seksu a on od alkoholu. Od trzech lat udają parę, żeby móc się im oddawać. Wydaje się, że dobrze im to wychodzi, do czasu aż zaczynają pojawiać się uczucia.

Do przeczytania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydaje mi się, że ta historia była gwoździem do trumny, jeśli chodzi o moje dalsze czytanie książek autorki. I tak na 80% jestem pewna, że “Call Girl” stanie się moją najgorszą książką tego roku.

Aurora, na co dzień studentka prawa, a wieczorami “call girl”. Jednym z jej klientów jest pewien mężczyzna, który wywołuje w niej wiele emocji. Dziewczyna nie ma jednak pojęcia, że w ciągu dnia widzi go kilka razy w tygodniu na uczelni.


Kolejny raz przejechałam się na tym, że książka z moimi ulubionymi motywami niestety nie spełniła moich oczekiwań. Do przeczytania książki zachęciły mnie właśnie one oraz sam opis książki, który wydawał się zapowiadać na historię trochę mroczną i pikantną, w której z pewnością będzie się dużo działo i będzie ciekawie. Niestety już po pierwszych kilku rozdziałach dotarło do mnie, że ta książka nie będzie taka cudowna. Tak szczerze mówiąc to o niej nie można powiedzieć dużo dobrego.

Znalazłam w niej tylko dwie rzeczy na plus:
1. Wątek rozprawy sądowej.
Może wiecie bądź nie, ale bardzo lubię książki, w których przeplata się kilka gatunków, np. połączenie romansu z wątkiem kryminalnym czy właśnie światem prawników. Tutaj spodobało mi się, że mieliśmy tę sprawę z morderstwem i chociaż jej rozwój był lekko przewidywalny, to jednak dobrze mi się go czytało.
2. Szybkość czytania.
Książkę czytałam, w sumie, około 3 godzin. Więc chociaż historia była zła, to jednak fakt, że nie spędziłam nad nią dużo czasu sprawia, że żałuję zbytnio zmarnowanego na nią czasu. \


Ale teraz przejdźmy do najważniejszego, czyli do tego, co z tą książką było nie tak.
Po pierwsze cały romans w książce to moim zdaniem była katastrofa. Spotkania bohaterów były chaotyczne. Było pełno przeskoków, a same zbliżenia między nimi były tak wymuszone i bez smaku. Nie czułam chemii między bohaterami, którą zwykle czuć, gdy czytam historie z zakazanym związkiem. Tutaj między bohaterami nie czułam nic, a ich wszelkie zbliżenia były po prostu złe.
Mam dużo zastrzeżeń do głównego bohatera, Hektora. Tak jak lubię męskie postacie takie władcze i ostre, tak u niego te cechy były aż nadto. Bohater był dla mnie jedną wielką czerwoną flagą i cokolwiek dobrego by nie zrobił, w moich oczach cały czas był złym człowiekiem. I naprawdę nie ma nic na swoje wytłumaczenie.
Kolejny zły element książce to samo rozwijanie się fabuły. Tak naprawdę było tu nawrzucane milion scen bez większego powiązania. A wkroczenie relacje bohaterów na ten wyższy poziom dosłownie pojawiło się znikąd i się zastanawiam, czy naprawdę nie można było tego jakoś lepiej przedstawić.
Wydaje mi się też, że autorka nie wzięła pod uwagę, że przy tak krótkiej książce (290 stron) ciężko jest napisać dobrze skonstruowaną historię. Jakby miała chociaż te 100 stron więcej to może cała fabuła nie wyglądałaby jak zlepek niespójnych momentów. Oczywiście historia ta kończy się cliffhangerem i z pewnością pojawi się druga część, jednak nie będę marnowała na nią czasu, bo jestem pewna, że nie będzie lepsza.
Do postaci Aurory w sumie nie mam żadnych zastrzeżeń. Była to taka bohaterka nijaka.

Jestem bardzo zawiedziona historią ze względu na fakt, że bardzo lubię twórczość autorki, a szczególnie jej pierwsze książki. Tamte historie były naprawdę niezwykłe, jednak te jej najnowsze powieści nie mają już w sobie tego czegoś. A “Call Girl” uświadomiła mi, że czas w końcu powiedzieć dość twórczości autorki, bo to już nie jest to samo, co kiedyś.

Chociaż historię czyta się szybko to nie polecam jej czytać. Nie warto marnować na nią czasu, a szczególnie, że są dostępne inne lepsze książki z motywami takimi, jak tutaj. Na przykład “Pan West” i “Pan Carter” od Leny M. Bielskiej. Te historie też mają mniej niż 300 stron, ale są tak dobrze napisane, że czasu na nich nie zmarnujecie.

Wydaje mi się, że ta historia była gwoździem do trumny, jeśli chodzi o moje dalsze czytanie książek autorki. I tak na 80% jestem pewna, że “Call Girl” stanie się moją najgorszą książką tego roku.

Aurora, na co dzień studentka prawa, a wieczorami “call girl”. Jednym z jej klientów jest pewien mężczyzna, który wywołuje w niej wiele emocji. Dziewczyna nie ma jednak pojęcia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam książki, której zakończenie, aż tak by mnie zaszokowało i na mnie wpłynęło, że nie wiem, jak ja wytrzymam do premiery kolejnego tomu.

Violet po szokującym odkryciu, że jej brat żyje, odkrywa kolejne sekrety. Jej życie nie zwalnia ani na chwilę, a jej relacja z Xadenem wisi na włosku przez fakt, że mężczyzna skrywał przed nią prawdę o Brennanie. Jak potoczą się dalej losy całego Kontynentu?


Drugi tom “Empireum” to kolejna dawka emocji, zwroty akcji oraz nowe odkrycia bohaterów.

Nie będę ukrywać, że do połowy książki czytało mi się historię dosyć opornie. Jakoś nie potrafiłam się w nią wciągnąć i chwilami gubiłam się w tych wszystkich wydarzeniach. Bardzo dużo się działo, dowiadywałam się nowych informacji o całym Kontynencie i myślę, że to częściowo sprawiło mi konfuzję i czytanie szło mi tak ciężko.

Jednak, na szczęście, druga połowa książki była o wiele lepsza. Wydaje mi się, że już mniej więcej zaczęłam się łapać ze wszystkim i dodatkowo pojawiło się coraz więcej zwrotów akcji, co jeszcze bardziej napędzało książkę. Dzięki temu kolejne rozdziały czytało mi się o niebo lepiej niż te początkowe.

Oceniłam ten tom niżej niż “Fourth Wing” głównie właśnie dlatego, że nie wciągnęła mnie ta książka od samego początku, tak jak było z “Czwartym skrzydłem”. Dodatkowo lekko moją ocenę zaniżył fakt, że właśnie w pierwszej połowie “Iron Flame” brakowało mi Xadena i Violet razem. Było bardzo mało zbliżeń między nimi, co wynikało z tego, że Violet kontynuowała swoją naukę w Basgiathcie, a Xaden odbywał misje w innych częściach królestwa. Na szczęście w drugiej połowie książki było ich już więcej.

Tak naprawdę cała historia, w głównej mierze, uratowała się ostatnimi rozdziałami, bo tam był istny armagedon. Tyle się tam działo; było tyle emocji i zwrotów akcji. Było tyle nowych informacji, że ostatnie rozdziały naprawdę czytałam w nerwach, całkowicie wklejona fotel. Tam było tyle różnych wydarzeń, że po prostu nie dało się oderwać od lektury. A sama końcówka jest takim cliffhangerem, że nie mam pojęcia, jak ja teraz cierpliwie będę czekać na premierę trzeciego tomu, którego data nawet jeszcze nie została ogłoszona za granicą.

Dawno nie czytałam książki, której zakończenie, aż tak by mnie zaszokowało i na mnie wpłynęło, że nie wiem, jak ja wytrzymam do premiery kolejnego tomu.

Violet po szokującym odkryciu, że jej brat żyje, odkrywa kolejne sekrety. Jej życie nie zwalnia ani na chwilę, a jej relacja z Xadenem wisi na włosku przez fakt, że mężczyzna skrywał przed nią prawdę o Brennanie. Jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dalszy ciąg perypetii Bri i Reeda mający dwa razy więcej stron niż pierwszy tom? Czy było warto? Odpowiedź: i to jak.

Relacja Bri i Reeda wkracza na zupełnie nowy poziom. Ponownie zaczynają grę, kiedy Reed odnajduje ten niesforny pendrive/świnkę. Czy ich zakazany związek poradzi sobie z trudnościami, jakie na nich czekają?

Na początku trochę obawiałam się ilości stron drugiego tomu. Miałam obawy, że historia będzie się ciągnęła w nieskończoność. Jednakże moje obawy były niepotrzebne, bo o Bri i Reedzie mogłabym czytać w nieskończoność. Nawet jakby książka miała ponad 1000 stron to wciąż byłaby dla mnie niewystarczająca.

Julia stworzyła nam tutaj naprawdę wyjątkową historię. Historia tak dopracowaną, ciekawą i tajemniczą. Dodatkowo jest to także książka bardzo erotyczna, jednak ten element jest tak wprowadzone w historię, że stanowi jej idealne dopełnienie.

„TSOA” ma w sobie wszystko, czego oczekuje od cudownej i świetnej książki, żebym mogła ją polecać każdemu. Tutaj dowiadujemy się jeszcze więcej o bohaterach; duży plus też za to, że poznajemy myśli Reeda. Nie będę ukrywać, troszkę mi brakowało w pierwszym tomie i bardzo się cieszę, że autorka postanowiła pokazać nam je w tej części. Bo nie ukrywajmy, postać Reeda to taka, do której aż lgnie się dostać i dowiedzieć, co siedzi mu w głowie.

Relacja bohaterów wkracza tutaj na zupełnie nowy i bardziej poważny poziom. A bohaterom będzie coraz trudniej bronić się przed pokusą i będą musieli się mocno starać, by ukryć swoją relację.

Nie brakowało tu też zwrotów akcji. Ostatnie strony trzymały mnie w tak ogromnym napięciu. Podobało mi się też to, że autorka nie pisała tutaj tak typowo, jak to się zazwyczaj spotyka w historiach z zakazaną relacją.

Bardzo podobało mi się też to, że kłótnie między bohaterami nie ciągnęły się w nieskończoność i były one rozwiązywane w bardzo dojrzały sposób.

Bez problemu historii dałabym maksymalną ocenę, gdyby nie chwilowe zirytowanie zachowaniem Bri. Oczywiście przymykałam na to oko, ze względu na fakt, że tak została wykreowana bohaterka.

Dylogia „Science” to z pewnością jedno z moich najlepszych odkryć czytelniczych. Historia bohaterów tak mnie zaintrygowała i tak zapadła mi w pamięć, że nigdy o niej nie zapomnę i z pewnością będę do niej wracać. A najchętniej to bym czytała o nich w nieskończoność.

Autorka w idealny sposób zakończyła historię bohaterów i myślę, że każdy jej fan będzie z niej zadowolony.

Dalszy ciąg perypetii Bri i Reeda mający dwa razy więcej stron niż pierwszy tom? Czy było warto? Odpowiedź: i to jak.

Relacja Bri i Reeda wkracza na zupełnie nowy poziom. Ponownie zaczynają grę, kiedy Reed odnajduje ten niesforny pendrive/świnkę. Czy ich zakazany związek poradzi sobie z trudnościami, jakie na nich czekają?

Na początku trochę obawiałam się ilości stron...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z chyba najpopularniejszych booktokowych i bookstagramowych zagranicznych książek, która moim zdaniem zasługuje na ten cały hype, bo to jest naprawdę niezwykła, cudowna i piękna historia.

Życie Stevie i Zandersa zmieni się całkowicie, kiedy bohaterka zostaje nową stewardesą na pokładzie samolotu drużyny. Chociaż początkowo Zanders działa jej na nerwy, to stopniowo zaczyna odkrywać, że mężczyzna nie jest taki, na jakiego kreują go media.

Historia Stevie i Zandersa to moim zdaniem jedna z tych unikatowych i wyjątkowych historii, w której po prostu nie da się nie zakochać. Szczególnie przez fakt, że autorka tak przedstawia nam ich perypetie, że czujemy się, jakbyśmy byli częścią ich życia.

Oboje są ludźmi, których życie nie szczędzi. Którzy mają swoje problemy i jak się poznają i zaczynają do siebie zbliżać, to pragną też zawalczyć o swoje i stać się lepszymi ludźmi.

Bardzo podobało mi się to, jak autorka przez całe trwanie historii pokazywała nam ich przemianę. Przedstawiała ich walkę i to, jak wspólnymi siłami starali się zmienić swoje życie na lepsze.

Dla mnie „Mile High” to historia emocjonalna, ale też bardzo urocza i słodka. Bardzo mi się podobały wszelkie zbliżenia między bohaterami. Oczywiście nie brakowało też spicy scen, które były naprawdę gorące.

Początkowo obawiałam się obszerności książki, bo rzadko kiedy czytam romanse, które mają ponad 600 stron. Jednakże w przypadku „Mile High” ta ilość wydaje się idealna, bo autorka tak całą historię prowadziła, że przez książkę się płynęło. Jak już ją zaczęłam czytać, to nie mogłam oderwać się od lektury i nawet nie zwracałam uwagi na obszerność historii. Każda scena w książce miała swój cel i nic w niej nie było dla mnie zbędne. Akcja toczyła się w idealnym tempie. A sama końcówka idealnie podsumowała historię Stevie i Zandersa.

Oczywiście w historii nie brakowało też hokeja i bardzo podobało mi się to, że autorka nie potraktowała tego sportu przedmiotowo byleby tylko po prostu zdobyć sobie więcej popularności bo romanse hokejowe są ostatnio dosyć popularne. Nie, tutaj autorka bardzo często wspominała o sporcie i dokładnie opisywała mecze. Bardzo podobała mi się precyzja i dokładność, z jaką autorka przedstawiła ten sport.

Historia ta jest naprawdę niezwykła. Nie spodziewałam się, że aż tak skradnie moje serce i uważam, że naprawdę warto ją przeczytać. Chociaż może wydawać wam się, że te 600 stron to jest ogromna ilość, to jak już zaczniecie czytać, to w ogóle nie będzie czuć tej obszerności. Historia jest tak dobrze napisana, że płynnie czyta się każdą ze stron.

Jedna z chyba najpopularniejszych booktokowych i bookstagramowych zagranicznych książek, która moim zdaniem zasługuje na ten cały hype, bo to jest naprawdę niezwykła, cudowna i piękna historia.

Życie Stevie i Zandersa zmieni się całkowicie, kiedy bohaterka zostaje nową stewardesą na pokładzie samolotu drużyny. Chociaż początkowo Zanders działa jej na nerwy, to stopniowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom serii o braciach McKinley, którego początek był bardzo obiecujący, jednak całość książki nie spodobała mi się aż tak bardzo, jak poprzedni tom.

Noemi pragnie wyrwać się od życia w Seattle i nadopiekuńczej rodziny. Wylatuje na staż do Los Angeles, który ma odbyć w firmie znajomych rodziny. Okazuje się, że jej nowy szef to wielki gbur, którego już wcześniej poznała w niefortunnej sytuacji; lądując przypadkiem w jego łóżku. Jak się potoczą losy jej i Lane’a.


Jest to moja trzecia książka autorki i na ten moment „The Perfect Defender” staje się moją najmniej ulubiona historią autorki. Wobec historii miałam dość spore oczekiwania, szczególnie po nielicznych scenkach z głównymi bohaterami, które przeplatały się w pierwszym tomie.

To, co w tej książce się udało to aspekt romansu biurowego. Jestem jego ogromną fanką i bardzo się cieszę, że ten motyw się tutaj udał. Bardzo duży plus także za poruszenie bardzo wrażliwego tematu, jakim jest utrata dziecka. Podoba mi się, że autorka tak właściwie podeszła do tego tematu.

I tak, początek książki był bardzo dobry i obiecujący. Czuć było to napięcie między bohaterami, ich wrogość i te wszelkie docinki był naprawdę dobre. Jednak coś w historii zaczęło się psuć, zaczęli się do siebie zbliżać i zaczęło się dziać coś więcej. Tak jakby to cała aura z początku historii zniknęła i resztę czytało mi się trochę ciężko, bo straciłam to połączenie z nią.

Trochę też nie podobało mi się zachowanie bohaterów w momencie, w którym ich relacja wkroczyła na wyższy poziom. Zachowywali się jak napaleni nastolatkowie i brakowało mi większego skupienia się na tym emocjonalnym aspekcie ich relacji. Tak, pod koniec historii ten aspekt był bardzo dobrze przedstawiony, jednak brakowało mi też go wcześniej.

Dodatkowo dochodzą też prawie ciągłe kłótnie między bohaterami, które pojawiały się często znikąd. Można je było rozwiązać niemal od razu, ale tutaj były one strasznie dramatyzowane. I po kilku takich sytuacjach, te kłótnie zaczęły się robić przewidywalne.

I też nie ma co ukrywać, pod koniec zrobiło się trochę jak w telenoweli. Końcówkę można było przedstawić mniej dramatycznie.

Historia nie była zła, ale jednak coś w niej nie wyszło.

Drugi tom serii o braciach McKinley, którego początek był bardzo obiecujący, jednak całość książki nie spodobała mi się aż tak bardzo, jak poprzedni tom.

Noemi pragnie wyrwać się od życia w Seattle i nadopiekuńczej rodziny. Wylatuje na staż do Los Angeles, który ma odbyć w firmie znajomych rodziny. Okazuje się, że jej nowy szef to wielki gbur, którego już wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia wobec której miałam naprawdę duże oczekiwania ze względu na to, że końcówka poprzedniej części, w której właśnie mieliśmy napomknięcie o bohaterach tego tomu, zapowiadała się na naprawdę cudowną ciekawą historię. Niestety jednak moje oczekiwania nie zostały do końca spełnione.

Anastasia od młodego wieku była przygotowywana do zamążpójścia i po ukończeniu 18. lat został wybrany jej mąż, Vincent Corleone, starszy od niej o 16 lat. Jednak dopiero mając 22 lata, ich dwoje się spotyka i mężczyzna za wszelką cenę chce trzymać ją na dystans, jednak okaże się, że nie będzie to takie łatwe.

„Piętno mafii” to drugi tom serii „Mafia” Adriany Kowalczyk, która zadebiutowała w zeszłym roku i tak jak pierwszy tom historii był dla mnie świetny, tak ta część, niestety, mnie trochę zawiodła.

Jestem ogromną fanką aranżowanych małżeństw i miałam naprawdę duże oczekiwania do tej historii po pierwszej części, gdzie zapoznałam się z głównymi bohaterami. I początek tej książki był obiecujący, jednak im dalej brnęłam w historię, tym bardziej zaczęłam się w niej gubić. A to całe napięcie i chemia między bohaterami z początku ksiażki, zaczęła zanikać.

Tak szczerze mówiąc to ciężko mi powiedzieć, co było takim głównym wątkiem w historii. Było dużo takich elementów, które zostały wprowadzone, ale nie zostałały do końca wyjaśnione, np. właśnie wyjazd głównego bohatera na rok w poszukiwaniu swojego wroga, o którym niewiele się dowiedzieliśmy i potem jego nagły powrót.

Dodatkowo też relacja bohaterów. Jej początki były naprawdę dobre; były mocne i dużo się działo. Było czuć tę chemię i napięcie między nimi, jednak im bardziej się ona rozwijała, to coraz bardziej napięcie między nimi zanikało. Ich późniejsze zbliżenia były dla mnie mechaniczne i bez polotu.

Ogólnie cała historia dla mnie była trochę taka dziwna pod względem stylu. W poprzednim tomie mi nie przeszkadzał, a tutaj było dziwaczne i ciężko było mi się w ogóle połapać, co się dzieje. Niektóre dialogi były też dla mnie cring’owe.

Tej historii czegoś brakowało, bo potencjał ona naprawdę miała, jednak jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia

Dodatkowo też historia była trochę przewidywalna, jednak w moim przypadku nie psuło to całej atmosfery książki, ale też pozytywnie na całą historię nie wpływało.

Historia ta była naprawdę obiecująco. Miałam wobec niej duże oczekiwania, które niestety się nie spełniły. Książka była przyzwoita, jednak dla mnie nie jest to historia, która zapadnie mi w pamięci.

Historia wobec której miałam naprawdę duże oczekiwania ze względu na to, że końcówka poprzedniej części, w której właśnie mieliśmy napomknięcie o bohaterach tego tomu, zapowiadała się na naprawdę cudowną ciekawą historię. Niestety jednak moje oczekiwania nie zostały do końca spełnione.

Anastasia od młodego wieku była przygotowywana do zamążpójścia i po ukończeniu 18. lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Predator” to historia, którą miałam okazję czytać dwa lata temu i się w niej zakochałam. A teraz, czytając jej tłumaczenie, zakochałam się w niej na nowo.

Życie Morany wisi na włosku, kiedy jej chłopak ukradł dysk z największymi sekretami mafiosów i jej małe dochodzenie prowadzi ją do Tristana Caine’a, jednego z najniebezpieczniejszych ludzi, który także współpracuje z wrogiem jej rodziny. Przy ich pierwszym spotkaniu nie obyło się bez polania krwi, ale też zaczęło między nimi iskrzyć.

Historie pisane przez RuNyx to książki, w których nie ma nudy. Autorka tak konstruuje swoje książki, że nie da się oderwać od lektury. Tak też było z „Predator”, który ma tak zawiłą fabułę, tak tajemniczą, która też trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Historia Tristana i Morany to historia wyjątkowa, łapiąca za serca. Ich relacja należy do wybuchowych, napięcie między nimi jest wręcz namacalne, a każda scena zbliżeń między nimi jest jak pokaz fajerwerków. A Tristan został tu przedstawiony jako mroczny, zamknięty w sobie bohater. Jednak im bardziej go poznajemy, tym bardziej go odkrywamy i zauważamy, że jest to mężczyzna zniszczony przez życie. A dodatkowo to bohater, który ma „soft spot”, jeśli chodzi o Moranę. A czytanie o tych wszystkich niewielkich gestach, jakie dla niej robił, naprawdę łapało za serce.

Naprawdę rzadko mi się to zdarza, żeby aż tak wkręcić się w daną historię. Nie ma naprawdę dnia, żebym nie myślała o tej historii. „Predator” to książka tak wyjątkowa, że nie da się jej wyrzucić z głowy. Ta książka jest jak magnes, przyciąga cię swoją fabułą i nie chce puścić.

Oczywiście „Predator” to dark romans, w którym jest mnóstwo mroku. Jednak jest to także coś więcej, do tego mamy elementy światka mafijnego. Poznajemy związane z nim tajemnice, dowiadujemy się, że rodziny bohaterów skrywają pewien bardzo mroczny sekret, w który wplątani zostali nasi główni bohaterowie. Cała ta aura trzymała mnie w napięciu do samego końca. A końcówka była tak przełomowa, że z niecierpliwością będzie się czekać na dalszy ciąg.

„Predator” to historia, którą miałam okazję czytać dwa lata temu i się w niej zakochałam. A teraz, czytając jej tłumaczenie, zakochałam się w niej na nowo.

Życie Morany wisi na włosku, kiedy jej chłopak ukradł dysk z największymi sekretami mafiosów i jej małe dochodzenie prowadzi ją do Tristana Caine’a, jednego z najniebezpieczniejszych ludzi, który także współpracuje z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O książkach Mii można powiedzieć to, że na każdej można się wzruszyć. Tak było też w przypadku tej historii.

Ellie i Gabriel poznają się w barze, w którym dziewczyna pracuje jako striptizerka. Gabriel składa jej nietypową propozycję: żeby dziewczyna nauczyła go, jak przemóc się przed strachem dotyku kobiety.


Historia Ellie i Gabriela to kolejna emocjonalna historia, w której jest niemożliwe, żeby się nie wzruszyć i nie współczuć bohaterom podczas czytania o tym, z czym się zmagają.

Jeśli chodzi o moje odczucia po przeczytaniu książki to muszę przyznać, że tak do około 100 strony ciężko mi się było wkręcić historię. Czegoś mi tam brakowało, jednak w dalszej części książki już zaczęło się dziać i zaczęłam być coraz bardziej wkręcona w historię. Byłam nią tak zaciekawiona; tym, jak się potoczą losy bohaterów, że nie mogłam się oderwać od lektury.

Jeśli chodzi o relację głównych bohaterów to bardzo podobało mi się jej tempo. Podobał mi się fakt, że autorka niczego tutaj nie przyspieszała i nie bagatelizowała problemów, z którymi zmagali się bohaterowie. Bardzo często w książkach spotyka się to, że jak bohater/ka poznaje drugą połówkę to już nagle od razu ich życie się zmienia, nie mają już żadnych problemów. A tutaj właśnie po poznaniu się Gabriela i Ellie, oni dalej do siebie docierają i dalej się zmagają ze swoimi traumami z przeszłości. A połączenie tych dwojga to moim zdaniem połączenie idealne. Są to bohaterowie, których życie nie należało do łatwych i po dzień dzisiejszy ich przeszłość się za nimi ciągnie i dalej z nią walczą.

W tej historii nie brakuje emocji. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autorka przedstawiała zmagania bohaterów. Poświęca bardzo dużo uwagi na przedstawienie ich emocji i zmagań. Oczywiście w książce nie brakowało też pewnych plot twistów, szczególnie podczas ostatnich stron, bo tam naprawdę byłam wciśnięta w fotel, bo nie spodziewałam się, że dojdzie do takiej konfrontacji.

Chociaż historia ta nie pobiła “Archer’s Voice” to mimo wszystko skradła moje serce i z pewnością zostanie ze mną na długo. Jest to historia wyjątkowa i piękna, której ciężko nie polubić.

O książkach Mii można powiedzieć to, że na każdej można się wzruszyć. Tak było też w przypadku tej historii.

Ellie i Gabriel poznają się w barze, w którym dziewczyna pracuje jako striptizerka. Gabriel składa jej nietypową propozycję: żeby dziewczyna nauczyła go, jak przemóc się przed strachem dotyku kobiety.


Historia Ellie i Gabriela to kolejna emocjonalna historia, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Szeptem” na mojej liście do przeczytania widniało od 2021 roku i nawet kupiłam pierwszy tom po angielsku, jednak nie miałam jeszcze okazji tego przeczytać. Ale w końcu się zmotywowałam, kiedy właśnie ogłoszono wznowieni jej wersji polskiej.

Życie Nory zmienia się niemal nieodwracalnie, kiedy w jej szkole pojawia się Patch. Chłopak od początku wzbudza ciekawość w dziewczynie i Nora stara się dowiedzieć o nim wszystkiego. Nie zdaje sobie sprawy, że chłopak okaże się być tak ważną osobą w jej życiu.


“Szeptem” to moim zdaniem jest bardzo dobra książka, czyta się ją bardzo szybko. Bardzo podobało mi się w tej historii połączenia kilku wątków, bo mamy trochę miłosnego wątku Patcha i Nory, dodatkowo napomknięcie o aniołach - element fantasy; i do tego mamy jeszcze wątek morderstwa. Jak zaczęłam czytać książkę, to od razu się wciągnęłam w lekturę i tak jak zwykle przy czytaniu książek z gatunku fantasy mam tak, że czyta mi się o wiele dłużej i ciężej niż czytając lekkie romanse; jednakże w przypadku “Szeptem” nie miałam takiego problemu. Historia była tak napisana, że dało się mniej więcej połapać, o co chodzi. Była też napisana dość prostym i zrozumiałym językiem i czytanie jej było bardzo przyjemne.

Muszę przyznać, że jak na pierwszy tom serii, jestem bardzo ciekawa, jak się ta historia potoczy dalej.

Mamy to wątek romantyczny, jednak, moim zdaniem, w tej części przynajmniej nie jest on głównym elementem fabuły. Tutaj bardziej skupiamy się na aniołach oraz na tym tajemniczym morderstwie i uważam, że te elementy zostały bardzo fajnie rozwinięte.

Nie będę ukrywać, że w tym świecie aniołów ciężko mi było się na początku połapać, bo brakowało mi takiego większego wstępu - wprowadzenia nas ten cały świat. Jednak im dalej historia się rozwijała, tym więcej się dowiadywałam i zaczęłam już mniej więcej łapać, o co chodzi. I liczę na to, że w kolejnych tomach dowiem się o nim czegoś więcej.

“Szeptem” na mojej liście do przeczytania widniało od 2021 roku i nawet kupiłam pierwszy tom po angielsku, jednak nie miałam jeszcze okazji tego przeczytać. Ale w końcu się zmotywowałam, kiedy właśnie ogłoszono wznowieni jej wersji polskiej.

Życie Nory zmienia się niemal nieodwracalnie, kiedy w jej szkole pojawia się Patch. Chłopak od początku wzbudza ciekawość w...

więcej Pokaż mimo to