-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Ku mojemu zaskoczeniu książeczka dotarła do mnie w piątek, choć spodziewałam się jej dopiero za 2 tygodnie, więc zabrałam ją ze sobą na weekend na działkę i przeczytałam w jedno popołudnie, bo jest stosunkowo krótka.
I jestem pod ogromnym wrażeniem, tym bardziej, że napisała ją 19-latka. Kojarzy mi się to z Masłowską i jej "Wojną polsko-ruską" - równie młode objawienie pisarki, która dokładnie wie co chce opisać i w jaki sposób.
Jasne, zgodnie z opisem na okładce można to uznać za opowieść o osamotnieniu i ostracyzmie, bo jak najbardziej tym też jest, ale chyba nie tylko. Mnie uderzyło to, że to tak naprawdę jest wnikliwa powieść o przemocy rówieśniczej ZANIM ta tak naprawdę się pojawia. Drobne symptomy, które zwiastują tragedię. I (jakże ironicznie!) jak niewielka granica dzieli ofiarę od prześladowcy... Przygniotła mnie niepokojąca atmosfera pozornie banalnych zdarzeń. Niby nic się w powieści nie dzieje, zwykła szkolna opowieść - ale odwołujące się do zmysłów opisy nieustannie wzbudzają dyskomfort czytelnika. Nie ma tu śpiewy ptaków, jest zgrzyt długopisu o blat biurka. Nie ma zapachu kwiatów, jest nieokreślona woń chloru. I duszna pogoda, otarta skóra na stopie... Uwierające drobiazgi, które oddają atmosferę niepokoju głównej bohaterki, którą trudno lubić, lecz nie sposób na swój sposób nie rozumieć.
Mamy tylko jedną wątpliwość: czy to na pewno jest książka dla młodzieży. Jasne, jest o młodzieży, ale chyba młodzi ludzie raczej jej nie docenią, chyba że sami posiadają podobną wrażliwość, co bohaterka / autorka. Bardzo jestem ciekawa innych książek pisarki. Wiem, że pewnie marne szanse na ich wydanie, ale będę na to liczyła.
Ku mojemu zaskoczeniu książeczka dotarła do mnie w piątek, choć spodziewałam się jej dopiero za 2 tygodnie, więc zabrałam ją ze sobą na weekend na działkę i przeczytałam w jedno popołudnie, bo jest stosunkowo krótka.
I jestem pod ogromnym wrażeniem, tym bardziej, że napisała ją 19-latka. Kojarzy mi się to z Masłowską i jej "Wojną polsko-ruską" - równie młode objawienie...
Rewelacyjna powieść, znacznie lepsza (i językowo, i fabularnie) od tych wszystkich comfort-gniotów, które obecnie zalewają nasz rynek jak fluidy z pękniętej rury kanalizacyjnej.
Czytałam poprzednią książkę autorki i uznałam ją za całkiem niezłą, ale ta jest naprawdę świetna. Jasne, rozgrywa się w Japonii, mimo że autorka jest Włoszką, ale zdaje się, że wynika to wyłącznie z tego, że tam obecnie mieszka i tam założyła rodzinę. Tak naprawdę opowieść, którą snuje, jest bardzo uniwersalna i mimo poetyckiego języka nie ma w niej nic orientalizującego Japonię i Japończyków. Opowiada o miłości, szczęściu i utracie - tylko tyle i aż tyle. Tym niemniej nie sięga po oklepane, generyczne wątki i prostackie rozwiązania rodem z kawiarni z magicznymi kotami, tylko prawdziwie porusza i wciąga, przynajmniej mnie. Zdecydowanie zasługuje na większe zainteresowanie czytelników niż kolejna opowiastka z wyświechtanymi frazesami i bajecznie kolorową okładką.
Rewelacyjna powieść, znacznie lepsza (i językowo, i fabularnie) od tych wszystkich comfort-gniotów, które obecnie zalewają nasz rynek jak fluidy z pękniętej rury kanalizacyjnej.
Czytałam poprzednią książkę autorki i uznałam ją za całkiem niezłą, ale ta jest naprawdę świetna. Jasne, rozgrywa się w Japonii, mimo że autorka jest Włoszką, ale zdaje się, że wynika to wyłącznie z...
Tak jak zaznaczyła w recenzji Cas, ja również poczułam się oszukana przez opis. Ewidentnie wydawnictwo próbowało "sprzedać" książkę kotami i kawiarnią, astrologię upychając gdzieś między wierszami, podczas gdy bzdety rodem z hippisowskich środowisk i ruchu millenialnego wypełnia 80% książki. Czy gdyby opis mówił prawdę, sięgnęłabym po tę książkę? Staram się czytać wszystko (lub prawie wszystko), co wychodzi związanego z Japonią, więc odpowiedź byłaby twierdząca. Czy sięgnęliby inni? Pewnie nie wszyscy. Czy jest to zła książka? Nie. Na pewno o niebo lepsza niż krindżowa "Zanim wystygnie kawa" i bardziej wciągająca niż bardzo nijaki "Kameliowy sklep papierniczy". Wprawdzie tłumaczenie jest miejscami trochę toporne i nie rozumiem, dlaczego pojawiają się nazwy "Saturnus" czy "Uranus" zamiast "Saturn" i "Uran", ale nadal książkę czyta się dość dobrze - o ile jest się w stanie przełknąć zwalanie winy o wszystko na gwiazdy (jak to w tym memie - nie wiń siebie, nie wiń innych, naucz się feng shui i zacznij zwalać winę na meble...).
Tak jak zaznaczyła w recenzji Cas, ja również poczułam się oszukana przez opis. Ewidentnie wydawnictwo próbowało "sprzedać" książkę kotami i kawiarnią, astrologię upychając gdzieś między wierszami, podczas gdy bzdety rodem z hippisowskich środowisk i ruchu millenialnego wypełnia 80% książki. Czy gdyby opis mówił prawdę, sięgnęłabym po tę książkę? Staram się czytać wszystko...
więcej mniej Pokaż mimo to
Co za lektura! Może wciąż jestem jeszcze "pod wpływem", ale serio, to chyba stanie się moją ulubioną lub jedną z najulubieńszych japońskich powieści!
Co ja mam powiedzieć? Świetna, po prostu świetna. Każde opowiadanie jest całkiem inne - jedne refleksyjna, inne zmysłowe, jeszcze inne trącące abstrakcją - ale poziom wszystkich wyrównany. Ja zakochałam się w tym zbiorze od pierwszego opowiadania.
Coś dla miłośników "Grobowej ciszy", ale mniej ponure, albo "Fotograf utraconych wspomnień", ale bardziej wciągające i bliższe szaremu człowiekowi.
Co za lektura! Może wciąż jestem jeszcze "pod wpływem", ale serio, to chyba stanie się moją ulubioną lub jedną z najulubieńszych japońskich powieści!
Co ja mam powiedzieć? Świetna, po prostu świetna. Każde opowiadanie jest całkiem inne - jedne refleksyjna, inne zmysłowe, jeszcze inne trącące abstrakcją - ale poziom wszystkich wyrównany. Ja zakochałam się w tym zbiorze od...
2024-02-24
Kiedy zabrałam się za ten tom, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Uwielbiam Kawabatę (przynajmniej z tych powieści, które u nas wyszły), czytałam także "Rękę", a tymczasem pierwsze utwory były... tragiczne. Nie wiem, czy to kwestia samego Kawabaty, czy przekładu, ale tu nie chodzi o żadne "niedomówienia" - treść była poszarpana i nielogiczna (na dodatek "Tancerka z Izu", najwyraźniej, nie jest pełnym tekstem, ale nikt nie pofatygował się, żeby czytelnikowi wyjaśnić, dlaczego dokonano skrótu; podobnie w jednym z opowiadań pewna kobieta w jednym dialogu zwraca się do mężczyzny per "panie X", "X-san" i "tu" - ponieważ nie mamy żadnej informacji od tłumacza, że faktycznie zmienia ona sposób mówienia, zakładam niestety niechlujstwo redakcyjne książki). Na szczęście w ok. 1/3 objętości tomu opowiadania nabierają stylu, który tak kocham - i moja początkowa mentalna ocena poszybowała w górę. Wyżej niż 7 nie mogę jednak dać, nie tylko ze względu na te nieudolne pierwsze opowiadania (lub ich przekład), wspomniany brak szerszych wyjaśnień dla czytelnika, ale też liczne literówki, niestety...
Kiedy zabrałam się za ten tom, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Uwielbiam Kawabatę (przynajmniej z tych powieści, które u nas wyszły), czytałam także "Rękę", a tymczasem pierwsze utwory były... tragiczne. Nie wiem, czy to kwestia samego Kawabaty, czy przekładu, ale tu nie chodzi o żadne "niedomówienia" - treść była poszarpana i nielogiczna (na dodatek "Tancerka z...
więcej mniej Pokaż mimo toNadrabiam zaległości z ostatnich trzech miesięcy i choć na kupce wstydu mam jeszcze tytuły starsze od tego, słyszałam o nim tyle dobrego, że po prostu musiałam dać mu pierwszeństwo. Niestety, chyba za bardzo nastawiłam się na piękną, wzruszającą powieść, jak to większość osób zachwalało. Tymczasem przyznam szczerze, że strasznie się przy niej nudziłam. Nie mam nic przeciwko powolnemu tempu akcji, pod warunkiem, że rekompensuje go piękny język (tu jest zwyczajny, ani zły, ani dobry), oryginalne przemyślenia (tu przemyśleń brak), nastrój (ponownie - brak). Tymczasem fabuła to ciąg codziennych zdarzeń typu "Zjadłam śniadanie. Wypiłam herbatę, która była trochę za gorąca. Nie było klientów, więc zasnęłam". Ożywiałam się jedynie w tych krótkich momentach, kiedy była mowa o materiałach piśmienniczych, gatunkach papieru itd. - ale było ich jak na lekarstwo... Na dodatek irytowało mnie bagatelizowanie w gruncie rzeczy tragicznego wątku tego, że ktoś komuś zniszczył życie i rodzinne więzi, a na dodatek z czysto egoistycznych pobudek. Cały dramat ofiary tej sytuacji zostaje sprowadzony do "ojej, przeprosiny wystarczą, będę żyć, jakby nic się nie stało". Książki Tajfunów przeważnie nie podchodzą mi głównie ze względu na swoją dziwaczność (choć są wyjątki - Ukochane równanie profesora czy Grobowa cisza według mnie są świetne), ale ogólnie cenię je za dość oryginalny wybór tytułów. Jednak ta książka jest zwyczajnie... no, może nie słaba, ale przeciętna. Tylko tyle.
Nadrabiam zaległości z ostatnich trzech miesięcy i choć na kupce wstydu mam jeszcze tytuły starsze od tego, słyszałam o nim tyle dobrego, że po prostu musiałam dać mu pierwszeństwo. Niestety, chyba za bardzo nastawiłam się na piękną, wzruszającą powieść, jak to większość osób zachwalało. Tymczasem przyznam szczerze, że strasznie się przy niej nudziłam. Nie mam nic przeciwko...
więcej mniej Pokaż mimo toNareszcie udało mi się przeczytać książkę, która przyszła do mnie krótko po Bożym Narodzeniu i która ciągnęła mnie, odkąd zobaczyłam w necie zdjęcia ze środka. Bo szczerze mówiąc, na architekturze (żadnej, nie tylko japońskiej) się nie znam i wahałam się, czy to będzie tytuł dla mnie, ale duża ilość zdjęć i ramek z ciekawostkami mnie zachęciła. Wprawdzie okazało się, że mylnie osądziłam ilość tekstu w środku - jest go napraaaawdę dużo, ale o dziwo, książkę czyta się przez większość czasu zadziwiająco dobrze, nawet jeśli miejscami (ale tylko miejscami) dostajemy dość dużo terminów budowlanych jednocześnie. Z drugiej strony jest też sporo przejrzystych schematów, więc przy odrobinie skupienia nawet taki laik jak ja się w tym odnajdzie. Ale do rzeczy. Serio uważam, że to naprawdę wartościowa książka na temat, który z jednej strony rzadko kiedy jest poruszany, a z drugiej strony okazuje się tak istotny do zrozumienia kultury japońskiej. Totalnie nie wiedziałam, na przykład, skąd wzięły się japońskie budowle o podwyższonej podłodze, takie typowe dla widoczków z tego kraju, albo jak właściwie działa słynna "słowicza podłoga" (do tej pory sądziłam, że to po prostu skrzypiące deski podłogowe i myślałam "wielkie mi halo, u mnie w mieszkaniu też parkiet trzeszczy"). No a do tego jest naprawdę przepięknie wydana, z całą masą malowniczych zdjęć. Aż się chce do niej wracać.
Nareszcie udało mi się przeczytać książkę, która przyszła do mnie krótko po Bożym Narodzeniu i która ciągnęła mnie, odkąd zobaczyłam w necie zdjęcia ze środka. Bo szczerze mówiąc, na architekturze (żadnej, nie tylko japońskiej) się nie znam i wahałam się, czy to będzie tytuł dla mnie, ale duża ilość zdjęć i ramek z ciekawostkami mnie zachęciła. Wprawdzie okazało się, że...
więcej mniej Pokaż mimo toNie rozumiem zachwytów nad tą książką, mnie osobiście nie przypadła do gustu, a główna bohaterka strasznie mnie irytowała. Niby miała być taką świetną nauczycielką, ale autorka nijak nie daje tego czytelnikowi odczuć, wręcz przeciwnie - panna Oishi zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak, wykazuje zero empatii wobec sytuacji dzieci i ich rodzin. Dziecko jest przezywane? Śmieje się z jego przezwiska. Kogoś spotyka tragedia? Także wybucha śmiechem. Dziecka rodzina nie może sobie pozwolić na wysłanie go do szkoły - namawia je, żeby mimo wszystko poszło (i przy okazji na pewno też pogarsza jego samopoczucie), zaczynają się prześladowania ludzi podejrzanych o poglądy lewicowe - to zaczyna z dziećmi w klasie pogadankę o tym temacie. Nawet do własnej matki ma pretensje o to, że dzięki niej odebrała wykształcenie. Noż... Rozpraszały mnie też wprawdzie drobne, ale dość liczne potknięcia redakcyjne (niezgrabnego tytułu nawet nie wspomnę - kto w języku polskim liczy oczy na sztuki?! Serio myślałam, że widocznie w powieści dwoje bohaterów będzie cyklopami...), błędy interpunkcyjne, źle dzielone wyrazy, niezręczne sformułowania, jak "folkowa muzyka" (a co się stało z wyrażeniem "ludowa"?)... Spodziewałam się więcej po tej książce.
Nie rozumiem zachwytów nad tą książką, mnie osobiście nie przypadła do gustu, a główna bohaterka strasznie mnie irytowała. Niby miała być taką świetną nauczycielką, ale autorka nijak nie daje tego czytelnikowi odczuć, wręcz przeciwnie - panna Oishi zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak, wykazuje zero empatii wobec sytuacji dzieci i ich rodzin. Dziecko jest przezywane?...
więcej mniej Pokaż mimo toNieco lepsza niż pierwsza część, mniej chaotyczna i naciapana tytułami książek (wolę mniej, a sensowniej omówionych niż odklepany ciąg nazwisk), ale dalej dość miałka.
Nieco lepsza niż pierwsza część, mniej chaotyczna i naciapana tytułami książek (wolę mniej, a sensowniej omówionych niż odklepany ciąg nazwisk), ale dalej dość miałka.
Pokaż mimo toNaprawdę niezła książka. Zdecydowanie lepsza niż "Dzienniki japońskie". Ciekawie opowiedziane historie o różnych dzielnicach czy wręcz dzielniczkach Tokio, ze skupieniem na ciasnych zaułkach i zwykłych ludziach. Minusem zdecydowanie będą tu powtórzenia. Nie wiem, może to były pierwotnie odrębne eseje do gazet? W każdym razie całe fragmenty się powtarzają. Z jednej strony pomocne, gdy komuś wyleci jakiś szczegół z pamięci, ale mogą też uwierać. No i od połowy książki korekcie się przysnęło. Panuje taki chaos z przecinkami, że czasem trzeba zdanie na głos przeczytać, żeby je dobrze zrozumieć. W jednym pomieszany szyk wyrazów (ewidentnie jakieś wytnij wklej poszło źle) w ogóle uczynił je niezrozumiałym. Ale ogólnie wrażenia mam pozytywne.
Naprawdę niezła książka. Zdecydowanie lepsza niż "Dzienniki japońskie". Ciekawie opowiedziane historie o różnych dzielnicach czy wręcz dzielniczkach Tokio, ze skupieniem na ciasnych zaułkach i zwykłych ludziach. Minusem zdecydowanie będą tu powtórzenia. Nie wiem, może to były pierwotnie odrębne eseje do gazet? W każdym razie całe fragmenty się powtarzają. Z jednej strony...
więcej mniej Pokaż mimo to
Równie przewidywalny, powtarzalny i melodramatyczny co poprzednie tomy.
A, i jeszcze rozśmieszył mnie motyw, że ktoś (totalny laik, nawet nie lekarz) jedzie do innego kraju szukać dawcy dla znajomego. Jak sobie to autor wyobraża? Chodzenie po ulicy i zaczepianie obcych ludzi? "Przepraszam, nie zechciałby pan może zostać dawcą?"
Równie przewidywalny, powtarzalny i melodramatyczny co poprzednie tomy.
A, i jeszcze rozśmieszył mnie motyw, że ktoś (totalny laik, nawet nie lekarz) jedzie do innego kraju szukać dawcy dla znajomego. Jak sobie to autor wyobraża? Chodzenie po ulicy i zaczepianie obcych ludzi? "Przepraszam, nie zechciałby pan może zostać dawcą?"
Kolejny świetny tom w serii. Nie spodziewałam się, że dowiem się o kitsune czegoś nowego, a jednak! Jest wprawdzie mniej różnorodny gatunkowo od tego o kotach, ale chyba jest też przez to równiejszy. No i wydanie przepiękne. Chyba najładniejsze w serii (ale może tak mi się wydaje, bo książka jest nowa).
Kolejny świetny tom w serii. Nie spodziewałam się, że dowiem się o kitsune czegoś nowego, a jednak! Jest wprawdzie mniej różnorodny gatunkowo od tego o kotach, ale chyba jest też przez to równiejszy. No i wydanie przepiękne. Chyba najładniejsze w serii (ale może tak mi się wydaje, bo książka jest nowa).
Pokaż mimo toMam z tą książką podobny problem, co z "Cherrym Ingramem". To JEST DOBRA książka. Autorka odwaliła naprawdę kawał roboty, żeby prześledzić wszystkie listy bohaterek i odtworzyć ich koleje losu. Tylko ja czułam się przeładowana nieistotnymi drobiazgami, podczas gdy doniosłe wydarzenia, zmieniające historię - i siłą rzeczy życie bohaterek też - zostawały ledwie wspomniane. I dodatkowo jeszcze byłam sfrustrowana tym, jak egocentryczną (nawet jak na standardy zachodnie), próżną i zawistną osobą, sądząc po jej listach, była Tsuda Ume.
Mam z tą książką podobny problem, co z "Cherrym Ingramem". To JEST DOBRA książka. Autorka odwaliła naprawdę kawał roboty, żeby prześledzić wszystkie listy bohaterek i odtworzyć ich koleje losu. Tylko ja czułam się przeładowana nieistotnymi drobiazgami, podczas gdy doniosłe wydarzenia, zmieniające historię - i siłą rzeczy życie bohaterek też - zostawały ledwie wspomniane. I...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-29
"Pełna zaskakującego humoru opowieść o poszukiwaniu pracy, która miałaby sens. Sugestywny obraz obciążeń emocjonalnych, jakie niesie ze sobą konsumpcyjny styl życia." Naprawdę? Chyba czytałam inną książkę. O ile ogólnie czytało mi się dobrze w sensie językowym (nawet mimo przekładu z angielskiego i sporej liczby literówek), to powody dla ciągłego zmieniania pracy przez bohaterkę wydawały mi się absurdalne i mocno przesadzone. Gdyby w realnym życiu ktoś rzucał papierami, bo obawia się pracować z tą a tą osobą (której nawet nie zna), to chyba żadna praca nie byłaby w stanie go zadowolić. A w obliczu prawdziwych problemów pracowników, jak mobbing, molestowanie, pensja nieumożliwiająca pokrycia wydatków życiowych, szklany sufit itd. motywacja bohaterki jest po prostu żenująca. Nie szczególnie przypadło mi też do gustu "eksperymentalne" zakończenie, łamiące 4. ścianę. Przywodziło mi na myśl japońskie seriale, za którymi, szczerze mówić, nie przepadam. Podsumowując - językowo jestem na tak, fabularnie na nie, dlatego daję 5 gwiazdek.
"Pełna zaskakującego humoru opowieść o poszukiwaniu pracy, która miałaby sens. Sugestywny obraz obciążeń emocjonalnych, jakie niesie ze sobą konsumpcyjny styl życia." Naprawdę? Chyba czytałam inną książkę. O ile ogólnie czytało mi się dobrze w sensie językowym (nawet mimo przekładu z angielskiego i sporej liczby literówek), to powody dla ciągłego zmieniania pracy przez...
więcej mniej Pokaż mimo toNie zachwyciła mnie ta książka. Początek był owszem, interesujący i zapowiadał fascynującą lekturę w stylu "Dziewczyny z konbini" lub "Kobiety w fioletowej spódnicy". Jednak mam wrażenie, że w środku autorce zwyczajnie zabrakło pomysłu, jak zapełnić te pół roku "ciąży" bohaterki, i w kółko wałkuje to samo, jak to jej lepiej, gdy ma więcej czasu i co danego dnia zjadła. Końcówka ponownie jest interesująca, ale na tym etapie byłam już tak znużona tą powieścią, że nie wywarło na mnie takiego wrażenia, jak by mogło.
Nie zachwyciła mnie ta książka. Początek był owszem, interesujący i zapowiadał fascynującą lekturę w stylu "Dziewczyny z konbini" lub "Kobiety w fioletowej spódnicy". Jednak mam wrażenie, że w środku autorce zwyczajnie zabrakło pomysłu, jak zapełnić te pół roku "ciąży" bohaterki, i w kółko wałkuje to samo, jak to jej lepiej, gdy ma więcej czasu i co danego dnia zjadła....
więcej mniej Pokaż mimo to
Daję tej książce 6 gwiazdek niejako na zachętę, choć jako osobne dzieło moim zdaniem zasługuje na mniej. Skąd więc ta łaskawość? Ano dlatego, że poprzednia książka autora była znacznie gorsza. Po tej widzę, że stara się pracować nad stylem, opowiedzieć coś ważniejszego, w doroślejszy sposób. Co nie znaczy, że mu to wychodzi. Bo wygląda to tak, jakby napisał główny wątek, zorientował się, że wyszło mu 50 stron, więc zaczął gdzie się da upychać bezsensowne wątki i opisy, które nie tylko nic nie wnosiły do fabuły, ale też często rozbijały cały nastrój danej sceny. Nadmienię też słowo o wydaniu - jak wszystkie książki w serii prezentuje się ładnie, ale w środku nie uniknęła literówki i... błędu ortograficznego! ("Stróżka [sic!] potu" na 230. stronie...)
Daję tej książce 6 gwiazdek niejako na zachętę, choć jako osobne dzieło moim zdaniem zasługuje na mniej. Skąd więc ta łaskawość? Ano dlatego, że poprzednia książka autora była znacznie gorsza. Po tej widzę, że stara się pracować nad stylem, opowiedzieć coś ważniejszego, w doroślejszy sposób. Co nie znaczy, że mu to wychodzi. Bo wygląda to tak, jakby napisał główny wątek,...
więcej Pokaż mimo to