-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2016-06-15
2016-01-16
2011
2015-07-09
2015-03-18
Will zostaje wysłany na północ Araluenu, by zbadać sprawę tajemniczego czarnoksiężnika, który pojawił się, czy też odrodził się w tamtejszych lasach i nie daje spokoju okolicznym mieszkańcom. Czyżby w tym świecie bez zdecydowanych objawów magii, magia nagle się pojawiła i to od razu w tak konkretny sposób? Przeczytacie, to się dowiecie.
W trakcie lektury usłyszycie o kolejnym narodzie - o Skottach, wojowniczych góralach zamieszkujących graniczącą z Araluenem od północy Pictę. Coś wam to mówi? No chyba.
A poza walorami poznawania kolejnych elementów świata "Zwiadowców" ujrzycie też Willa w nowej, nieoczekiwanej odsłonie i jak zwykle możecie byc gotowi na wartką i wartościową przygodową opowieść, która zawładnie wami dokładnie tak, jak poprzednie tomy tej serii. John Flanagan trzyma poziom. I oby tak dalej.
Will zostaje wysłany na północ Araluenu, by zbadać sprawę tajemniczego czarnoksiężnika, który pojawił się, czy też odrodził się w tamtejszych lasach i nie daje spokoju okolicznym mieszkańcom. Czyżby w tym świecie bez zdecydowanych objawów magii, magia nagle się pojawiła i to od razu w tak konkretny sposób? Przeczytacie, to się dowiecie.
W trakcie lektury usłyszycie o...
2015-03-09
Kolejna część. Jak mówi tytuł - rzecz dzieje się w Skandii. I będzie o nią bitwa. A z kim? Czytając poznacie liczne, bardzo mobilne plemię Temudżeinów - jeśli dobrze znacie historię świata, już powinniście wiedzieć, na kim to plemię jest wzorowane.
Będzie jak zwykle dużo akcji, nagłych zwrotów i niespodzianek. I niezmiennie ten sam - dobry, wręcz bardzo dobry - poziom budowania opowieści.
Flanagan dwa pierwsze tomy serii połączył w jedną całość i to samo zrobił z tomem trzecim i czwartym. Jak to zrobił i po co - dowiecie się dzięki lekturze. Do roboty zatem.
Kolejna część. Jak mówi tytuł - rzecz dzieje się w Skandii. I będzie o nią bitwa. A z kim? Czytając poznacie liczne, bardzo mobilne plemię Temudżeinów - jeśli dobrze znacie historię świata, już powinniście wiedzieć, na kim to plemię jest wzorowane.
Będzie jak zwykle dużo akcji, nagłych zwrotów i niespodzianek. I niezmiennie ten sam - dobry, wręcz bardzo dobry - poziom...
2015-03-03
"Ziemia skuta lodem" to najbardziej mroźna część z dotychczasowych tomów. Rzecz dzieje się w Skandii, (czyli krainie, która jest odpowiednikiem Skandynawii), którą zamieszkują Skandianie, w sposób nieunikniony i zamierzony przez autora kojarzący się ze znanymi tu i ówdzie Wikingami.
Kolejny tom przygód Willa nie zawodzi. Każda nastepna książka jest napisana bardzo równo i za to bardzo podziwiam pana Flanagana. Naprawdę potrafi trzymać poziom. Szczerze mówiąc - spodziewałem się spadku formy już od drugiego tomu, ale przekonałem się, że nie można złego słowa na jego poziom powiedzieć - trzeci tom jest równie mocny jak dwa pierwsze i tak już pewnie pozostanie.
Nie będę zdradzał, dlaczego Will i pewna bohaterka, która po raz pierwszy pojawiła się w drugim tomie, znaleźli się w lodowej krainie, choć jeśli ktoś przeczytał dotychczasowe części i tak już pewnie wie. I nie będę zdradzał, co z tego wyniknie (bo sam nie przepadam za spoilerami - choć nie są one w stanie mi wyrządzić prawdziwej krzywdy, gdyż fabuła nie stanowi rzeczy, na którą zwracam największą uwagę). Poczytacie, to się przekonacie. A warto.
"Ziemia skuta lodem" to najbardziej mroźna część z dotychczasowych tomów. Rzecz dzieje się w Skandii, (czyli krainie, która jest odpowiednikiem Skandynawii), którą zamieszkują Skandianie, w sposób nieunikniony i zamierzony przez autora kojarzący się ze znanymi tu i ówdzie Wikingami.
Kolejny tom przygód Willa nie zawodzi. Każda nastepna książka jest napisana bardzo równo i...
2015-02-25
Druga część "Zwiadowców" trzyma poziom pierwszej części. Jest to świetna powieść akcji i przygody, prezentująca przy okazji ciekawe typy postaci, które mogą być dobrym przykładem dla młodych czytelników. Bohaterowie nie są przy tym wcale przesłodzeni i przeidealizowani. Mają wiele wad, przeżywają rozterki, dylematy i dramaty. I obok niekłamanego bohaterstwa, bywają niekiedy irytujący.
"Płonący most" kontynuuje fabułę pierwszej części związanej z lordem Morgarathem (ciut kojarzącym się z tolkienowskim Morgothem - ale gdzie mu tam do Morgotha). Pojawia się kolejna kraina poza Araluenem - Celtia (skojarzenie oczywiste) i w pewnym momencie poznamy też paru Skandian (domyślcie się, kto to może być).
Przez te nawiązania do historycznych krain i grup narodowościowych "Zwiadowcy", jako seria z gatunku - podobno - fantasy (choć magii tam raczej nie uświadczysz), prędzej kojarzy mi się z alternatywną historią w nieco zmienionych realiach, dostosowaną do młodego odbiorcy.
A ten kierunek na młodego odbiorcę wcale nie jest wadą serii. Równie dobrze może bowiem ona zainteresować odbiorcę, który już tylko myśli, że jest młody (patrz recenzent - w momencie pisania tej recenzji lat 36), albo czytelnika jeszcze starszego, ale wciąż młodego duchem. Wciąga, wciąga i jeszcze raz wciąga. 12 tomów trochę straszy, ale da radę to ogarnąć. Czyta się szybko i z przyjemnością. I nawet z pożytkiem. Co też jest bardzo ważne.
Druga część "Zwiadowców" trzyma poziom pierwszej części. Jest to świetna powieść akcji i przygody, prezentująca przy okazji ciekawe typy postaci, które mogą być dobrym przykładem dla młodych czytelników. Bohaterowie nie są przy tym wcale przesłodzeni i przeidealizowani. Mają wiele wad, przeżywają rozterki, dylematy i dramaty. I obok niekłamanego bohaterstwa, bywają niekiedy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-23
Do serii "Zwiadowcy" pewnie nigdy bym się nie zabrał, gdybym nie wrócił do udzielania korepetycji z języka polskiego. Przypadek chciał, że mój uczeń miał do przeczyatnia i omówienia tom 1., jako swoją szkolną lekturę. "Zwiadowców" co prawda w kanonie lektur (jeszcze) nie ma, ale nauczyciele mają niekiedy prawo wybrać coś sami i właśnie u mojego ucznia na "Zwiadowców" padło.
I dobrze. Bo dzięki temu przypadkowi odkryłem fajną serię, która ominęłaby mnie na pewno, gdyż odczuwałem jakąś niezrozumiałą i przed-sądną niechęć do tych książek. I jak się okazało zupełnie bezzasadną.
Jest to świetna lektura dla młodzieży i nie tylko. O trudnym starcie, o dorastaniu, potrzebie autorytetu, relacji uczeń-mistrz. Jednym słowem ma ona coś z bildungsroman - czyli powieści o formowaniu osobowości. Jest dobrze napisana - nie nazbyt infantylna i zarazem nie nazbyt skomplikowana.
Ciekawe jest to, że "Zwiadowcy" zaliczają się do literatury fantasy, gdzie właściwie nie ma magii. Mają za to wartką akcję i krótkie, żywe rozdziały. Często poruszają istotne życiowe dylematy i odnoszą się do podstawowych wartości - jak lojalność, przyjaźń, walka ze złem, miłość, honor - ale bez zbędnego patosu i w formie strawnej dla współczesnych dzieciaków i każdego, kto lubi literaturę przygodową z przesłaniem.
Bardzo tę serię polubiłem i na tomie 1. na bank nie skończę (w momecie pisania tej recenzji czytam już tom 6., choć zrobiłem sobie małą przerwę po tomie 5., żeby nie zamykać się tylko na "Zwiadowców"). Czytajcie, czytajcie. Nie pożałujecie.
Do serii "Zwiadowcy" pewnie nigdy bym się nie zabrał, gdybym nie wrócił do udzielania korepetycji z języka polskiego. Przypadek chciał, że mój uczeń miał do przeczyatnia i omówienia tom 1., jako swoją szkolną lekturę. "Zwiadowców" co prawda w kanonie lektur (jeszcze) nie ma, ale nauczyciele mają niekiedy prawo wybrać coś sami i właśnie u mojego ucznia na "Zwiadowców"...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1993
Chyba najważniejsza książka w moim życiu. Nie chyba. Na pewno. Bez dwóch zdań. Nie czytałem jej nieskończoną ilość razy, lecz jedynie trzykrotnie, ale niedługo wyruszam na czwartą w moim życiu Wyprawę i mam nadzieję, że, jeśli Bóg pozwoli, nie będzie to Wyprawa ostania.
Mam kolegę, który czyta "Władcę..." rokrocznie i zawsze zaczyna lekturę mniej więcej o tej samej porze roku. Gdybym czytał w takim tempie jak on, czyli 100 stron na godzinę, to robił bym to samo, ale moja stronicowa wydajność jest niestety o niebo mniejsza, więc nie mogę sobie pozwolić na podobną ekstrawagancję, jeśli chcę być w miarę na czasie z inną produkcją literacką.
Ale raz na parę lat odczuwam nieodparte pragnienie przeniesienia się w świat Śródziemia i jest to pragnienie bardzo mocne, co jest jak zew, tajemniczy i nieunikniony, podobny do tego, który odczuwał pewien hobbit, przeczuwający morze, którego przecież nigdy nie widział, a które wołało go i w końcu przywołało. I z reguły nie opieram się temu pragnieniu i ruszam jako dziesiąty, ukryty uczestnik Wyprawy, by przebyć z Drużyną Pierścienia całą drogę, od początku do końca.
Profesor Jakub Z. Lichański, jeden z najwybitniejszych tolkienologów, na którego ćwiczenia z teorii literatury miałem szczęście lata temu uczęszczać, zwykł mawiać, że jeśli spłonęłyby wszystkie książki świata, a ostałyby się "Władca pierścieni" i "Śmierć Wergilego", to nie byłoby nad czym płakać. Arcydzieła Hermanna Brocha jeszcze nie czytałem, więc się co do niego nie wypowiem, ale gdybym miał wybrać jedną książkę, którą miałbym czytać całe życie w kółko, to byłby to właśnie "Władca Pierścieni".
10 gwiazdek to za mało.
Chyba najważniejsza książka w moim życiu. Nie chyba. Na pewno. Bez dwóch zdań. Nie czytałem jej nieskończoną ilość razy, lecz jedynie trzykrotnie, ale niedługo wyruszam na czwartą w moim życiu Wyprawę i mam nadzieję, że, jeśli Bóg pozwoli, nie będzie to Wyprawa ostania.
Mam kolegę, który czyta "Władcę..." rokrocznie i zawsze zaczyna lekturę mniej więcej o tej samej porze...
1991
Uwielbiam wszystkie części "Opowieści z Narnii". Nie wszystkie w tym samym stopniu, ale ogólnie całą historię oceniam na 10. Dlatego każdej z części też daję 10, żeby nie psuć średniej. Są to piękne opowieści o dobru i złu, które mogą zachwycić tak samo dziecko, jak i dorosłego. Wszystkie siedem tomów czytałem dwukrotnie - jako dziecko i jako dorosły - i za każdym razem odkrywałem coś nowego i za każdym razem byłem mocno zauroczony i poruszony treścią, przygodami, symboliką, nawiązaniami do innych tekstów kultury. Polecam wszystkim i każdemu z osobna.
Uwielbiam wszystkie części "Opowieści z Narnii". Nie wszystkie w tym samym stopniu, ale ogólnie całą historię oceniam na 10. Dlatego każdej z części też daję 10, żeby nie psuć średniej. Są to piękne opowieści o dobru i złu, które mogą zachwycić tak samo dziecko, jak i dorosłego. Wszystkie siedem tomów czytałem dwukrotnie - jako dziecko i jako dorosły - i za każdym razem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-24
Początek mojej podróży z Tolkienem. Poźno, bo w siódmej klasie podstawówki, ale to nieważne. Boże, to już 20 lat, a ja ciągle się jaram tą opowieścią i ciągle do niej wracam. Jedna z moich ulubionych książek i mistrzowska powieść przygodowa, do których będę później przyrównywał wszystkie inne. Wiem, że to według niektórych dziecinne fascynować się krasnoludami, smokami i magicznymi pierścieniami, ale nie potrafię powstrzymać dojmującej tęsknoty za czasami i postaciami, których pewnie i nie było, ale pozwalają mi na moment odwiesić garnitur i torbę od laptopa i wskoczyć w samo serce przygody.
Początek mojej podróży z Tolkienem. Poźno, bo w siódmej klasie podstawówki, ale to nieważne. Boże, to już 20 lat, a ja ciągle się jaram tą opowieścią i ciągle do niej wracam. Jedna z moich ulubionych książek i mistrzowska powieść przygodowa, do których będę później przyrównywał wszystkie inne. Wiem, że to według niektórych dziecinne fascynować się krasnoludami, smokami i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2002-01-01
1998-01-01
Gdy przeczytałem opis na okładce, który mówił, że to opowieść o królikach uciekających przed zagładą królikarni i jednocześnie powieść fantasy, to zgłupiałem.
Ale rzeczywiście tak jest, bo króliki mają swoją mitologię, legendarnych bohaterów, o których opowieści przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
Poza tym (zupełnie jak elfy, krasnoludy i inne rasy u Tolkiena) mają swój własny niepowtarzalny język, którego słownik jest zawarty w dodatku występującym na końcu książki.
Opowieść, którą Adams wymyślił dwa swoich dzieci jest nie tylko dla dzieci, ale dla wszystkich, dla których ważne jest zagadnienie poszukiwania swojego miejsca. Jest to jedna z moich ulubionych powieści. Z całym wachlarzem niesamowitych króliczych postaci, tak wiele mówiących nam o nas samych.
Gdy przeczytałem opis na okładce, który mówił, że to opowieść o królikach uciekających przed zagładą królikarni i jednocześnie powieść fantasy, to zgłupiałem.
Ale rzeczywiście tak jest, bo króliki mają swoją mitologię, legendarnych bohaterów, o których opowieści przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
Poza tym (zupełnie jak elfy, krasnoludy i inne rasy u Tolkiena) mają...
2002-01-01
2002-01-01
2002-01-01
2002-01-01
2002-01-01
2013-03-01
Ta książka przeleżała u mnie na półce 13 lat,a w trakcie czytania dwukrotnie ją odkładałem na jakiś rok, więc skończyłem 2 lata po rozpoczęciu czytania. Co nie znaczy, że jest zła. Jest wręcz przeciwnie.
W lasach pojawia się ogromny niedźwiedź, który zostaje uznany za wcielenie oczekiwanego od lat mesjasza. Pozwala on ocknąć się z letargu wierzącemu w niego ludowi, który kiedyś przeżywał chwile świetności, ale podupadł.
Niestety jego pierwotne przesłanie dobroci i miłosierdzia zostaje przekute w dążenie do ekspansji i okrucieństwa. Myśliwy, który go odnalazł i objawił jego obecność światu, będzie musiał przejść wiele sytuacji granicznych zanim zrozumie, po co było to wszystko.
Naprawdę wartościowa opowieść, dziejąca się w wymyślonym przez Richarda Adamsa świecie. Richard Adams to autor doskonałej powieści "Wodnikowe wzgórze" o uciekających przed zagładą królikach, ale w takiej formule też się sprawdził.
Ta książka przeleżała u mnie na półce 13 lat,a w trakcie czytania dwukrotnie ją odkładałem na jakiś rok, więc skończyłem 2 lata po rozpoczęciu czytania. Co nie znaczy, że jest zła. Jest wręcz przeciwnie.
W lasach pojawia się ogromny niedźwiedź, który zostaje uznany za wcielenie oczekiwanego od lat mesjasza. Pozwala on ocknąć się z letargu wierzącemu w niego ludowi, który...
Żaden z tomów z serii "Zwiadowcy" mnie dotychczas nie zawiódł. Tak było też przy lekturze 6. tomu. "Oblężenie Macindaw" to dokończenie historii rozpoczętej w "Czarnoksiężniku z północy" – John Flanagan lubi rozbijać dłuższe historie o zwiadowcach na dwutomowe cykle i tym razem było podobnie.
Nie będę się długo rozpisywał, bo czuję, że będę powtarzał to, co już pisałem w dotychczasowych pięciu recenzjach. Ale napiszę krótko – jest super. John Flanagan ani na moment nie gubi poziomu, jaki pokazał na początku. Nie będę oryginalny, gdy napiszę, że uważam tę serię za jedną z najlepszych opowieści dla młodzieży (ale nie tylko, nie tylko – sam już dawno młodzieżą nie jestem, a połykam, gdy już się przyssę, raz-dwa).
Opowieść wciąga. Wciąga, trzyma i nie wypuszcza. Jeszcze 6 tomów przede mną - jeśli chodzi o pierwszą serię. Tych bardziej obfitych w strony. A można już zacząć czytać serię "Wczesne lata" – pierwszy tom tzw. prequeli - o młodych latach Halta - właśnie się pojawił. Już nie mogę się doczekać, kiedy wpadnie w moje ręce. Ale... po kolei.
Żaden z tomów z serii "Zwiadowcy" mnie dotychczas nie zawiódł. Tak było też przy lekturze 6. tomu. "Oblężenie Macindaw" to dokończenie historii rozpoczętej w "Czarnoksiężniku z północy" – John Flanagan lubi rozbijać dłuższe historie o zwiadowcach na dwutomowe cykle i tym razem było podobnie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie będę się długo rozpisywał, bo czuję, że będę powtarzał to, co już pisałem w...