-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-22
2024-05-13
2024-05-11
Dominująca, nie mająca skrupułów, dbająca o pozory matka, podporządkowany, ceniący spokój ojciec i dwóch synów, tkwiących w małżeństwach nie dających spełnienia zarówno im samym, jak i ich partnerkom. Starszy – ginekolog, nade wszystko kocha władzę i pieniądze, młodszy – cichy i potulny, pozwolił odebrać sobie prawo do szczęścia.
Jedna niechciana ciąża, jedna bezsenna noc, przypadkowe spojrzenie w okno i wzrok zatrzymany na nieznajomej dziewczynie prowadzonej przez dwóch mężczyzn do pomieszczenia gospodarczego należącego do teściów – tyle wystarczy by mozolnie budowana fasada rodzinnej idylli zaczęła pękać, kruszyć się i odpadać.
„Ludzie, którzy nie toną”, prozatorski debiut Jolanty Sak to historia o rodzinie, która na pozór idealna, za zamkniętymi drzwiami skrywa wiele mrocznych tajemnic. Kłamstwa, zdrady, przemoc, brak tolerancji, chciwość, pragnienie dominacji – zamieniają dom, który powinien stanowić azyl, w miejsce niebezpieczne, z którego chce się niezwłocznie uciec. Autorka z wprawą łącząc wątek obyczajowy z kryminalnym, dotykając trudnych tematów; handel ludźmi, aborcja, homoseksualizm, tworzy interesującą opowieść o wypaczonych relacjach i mrocznej stronie ludzkiej natury. Wartka akcja, prosty język i humor, od którego Jolanta Sak nie stroni, czynią „Ludzi, którzy nie toną” powieścią niezwykle przystępną, którą czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem, aż do zaskakującego i nieoczywistego finału.
Dominująca, nie mająca skrupułów, dbająca o pozory matka, podporządkowany, ceniący spokój ojciec i dwóch synów, tkwiących w małżeństwach nie dających spełnienia zarówno im samym, jak i ich partnerkom. Starszy – ginekolog, nade wszystko kocha władzę i pieniądze, młodszy – cichy i potulny, pozwolił odebrać sobie prawo do szczęścia.
Jedna niechciana ciąża, jedna bezsenna noc,...
2024-05-10
2024-05-08
2024-05-07
2024-05-06
Nie każdy z nas doświadczył pełnego ciepła i miłości rodzinnego domu, nie dla każdego rodzina jest synonimem wsparcia i zrozumienia. Dzieciństwo Meredith Maggs, tytułowej bohaterki literackiego debiutu Claire Alexander, dalekie było od idealnych. Wychowywana w cieniu nieobecności ojca przez nieczułą, przemocową matkę, jedynie w starszej siostrze znajdowała oparcie. Do czasu...
Dorosła Meredith od ponad trzech lat nie opuściła swojego domu, bezpiecznego azylu, który stworzyła. Ukochany kot i Sadie, wieloletnia przyjaciółka, która kiedy tylko może wpada z wizytą, to jedyni towarzysze jej dobrowolnego zamknięcia. Niewymagająca praca zdalna, układanie puzzli, czytanie poezji i pieczenie ciasteczek wypełniają jej czas po brzegi. Kiedy pewnego dnia decyduje się wpuścić do swojego uporządkowanego świata wolontariusza wspierającego osoby samotne, na internetowym forum znajduje nić porozumienia z nowo poznaną dziewczyną, a do drzwi jej domu puka dawno niewidziana siostra – Mer czuje, że życie i ona sama zaczynają się zmieniać.
"Nie jesteś sama, Meredith" to poruszający, utkany z opisów codzienności i fragmentów wspomnień portret kobiety, którą doznane krzywdy, nieprzepracowane traumy i strach skłoniły do izolacji. Claire Alexander w ramach powieści obyczajowej zamknęła historię smutną i bolesną, a zarazem ciepłą i niezwykle komfortową. Lekko i z humorem, ale też z wielkim wyczuciem, wrażliwością i czułością pochyla się nad zagadnieniami traumy, depresji, braku zrozumienia, dojmującej samotności. Autorka pokazuje wielką moc międzyludzkich relacji. Pomoc i życzliwość, szczera rozmowa, bez oceniania i narzucania własnego zdania, nieoczekiwane zaproszenie na imprezę urodzinową – potrafią zdziałać cuda.
Historia Meredith, choć bardzo osobista i intymna, niesie uniwersalne i pełne nadziei przesłanie. Przepracowanie traum jest możliwe. Zrozumienie i akceptacja przeszłości pozwala otworzyć się na życie, zacząć korzystać z możliwości jakie stwarza i czerpać z niego radość.
Jeśli lubicie mądre, wzruszające, niełatwe, ale krzepiące historie, które zostaną z Wami na dłużej – "Nie jesteś sama, Meredith" będzie znakomitym wyborem.
Przełożyła Agata Ostrowska
Nie każdy z nas doświadczył pełnego ciepła i miłości rodzinnego domu, nie dla każdego rodzina jest synonimem wsparcia i zrozumienia. Dzieciństwo Meredith Maggs, tytułowej bohaterki literackiego debiutu Claire Alexander, dalekie było od idealnych. Wychowywana w cieniu nieobecności ojca przez nieczułą, przemocową matkę, jedynie w starszej siostrze znajdowała oparcie. Do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-04
2024-04-30
2024-04-30
Czwartą część historii o amerykańskiej pisarce Lucy Barton osadziła Elizabeth Strout w czasie pandemii COVID-19. Lucy za namową Williama, swojego byłego męża, z którym utrzymuje przyjazne stosunki, postanawia opuścić Nowy York i zamieszkać w Main, w domu nad oceanem. Początkowo traktuje ten wspólny wyjazd jak wakacje, z czasem jednak zaczyna rozumieć, że sytuacja jest poważna, a lockdown potrwa znacznie dłużej niż zakładała.
„Lucy i morze” ujęta w formę, której chyba najbliżej do dziennika ukazuje nie tyle codzienność bohaterów w tym wyjątkowym czasie, co targające nimi uczucia i emocje. Fragmenty rozmów, opisy nadmorskiego krajobrazu i zwykłego domowego życia przeplatają się w powieści z opisami obaw, wewnętrznych przeżyć i refleksji Lucy. Kobieta wciąż mierzy się z żałobą po śmierci drugiego męża, lęka o bliskich, szczególnie o córki, w których życiu wiele się dzieje, a przy których nie może być. Izolacja sprawia, że ciągle wraca myślami do lat swojego dzieciństwa, do ubóstwa materialnego i emocjonalnego, w którym dorastała. Stale towarzyszy jej strach o przyszłość, niepewność jutra, bezradność wobec sytuacji w kraju i na świecie. W stworzoną przez siebie historię Strout wplata wydarzenia, które miały szczególne znaczenie dla społeczeństwa amerykańskiego. Nawiązuje między innymi do sprawy zabójstwa George’a Floyda i protestów, które wówczas wybuchły. Ale choć „Lucy i morze” jest powieścią mocno osadzoną w realiach Stanów Zjednoczonych, jest także powieścią uniwersalną. Pandemiczna rzeczywistość, obawy i lęki z nią związane, poczucie chaosu – niezależnie od szerokości geograficznej, wieku i sytuacji materialnej – towarzyszyły nam wszystkim.
Strout stworzyła ponadczasową opowieści o relacjach międzyludzkich, rodzinie, rodzicielstwie, miłości, przyjaźni, przemijaniu i stracie. „Lucy i morze” to przystępnie napisana historia o poszukiwaniu sensu i potrzebie bycia ważnym. Polecam.
Czwartą część historii o amerykańskiej pisarce Lucy Barton osadziła Elizabeth Strout w czasie pandemii COVID-19. Lucy za namową Williama, swojego byłego męża, z którym utrzymuje przyjazne stosunki, postanawia opuścić Nowy York i zamieszkać w Main, w domu nad oceanem. Początkowo traktuje ten wspólny wyjazd jak wakacje, z czasem jednak zaczyna rozumieć, że sytuacja jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-29
2024-04-28
2024-04-24
2024-04-20
Gracie, Marisol, Erica i Selena są kuzynkami. W dzieciństwie nierozłączne poprzysięgły sobie, że zawsze będą trzymać się razem. Piętnaście lat później trzy z nich nadal się przyjaźnią, a w ich życiu wiele się dzieje. Ericę właśnie porzucił partner, a z nowym szefem nie potrafi się dogadać. Doświadczająca dyskryminacji w miejscu pracy, rozczarowana postawą swojego byłego chłopaka Selena, nie potrafi zaangażować się w kolejny związek. Ma poczucie, że nigdzie nie pasuje. Nieśmiała Gracie, nauczycielka w katolickiej szkole, właśnie po raz pierwszy się zakochała. Kuzynki i zarazem najlepsze przyjaciółki, od urodzenia dzielą troski i radości, są dla siebie oparciem. Tylko Marisol wiodąc (z pozoru) idealne życie u boku bogatego męża, nie czuje się już częścią rodziny. A może tylko tak się jej wydaje... Strata, której wkrótce wspólnie doświadczą, stanie się dla dawnych przyjaciółek szansą na pojednanie. Czy będą umiały z niej skorzystać?
Annette Chavez Macias stworzyła wielowątkową powieść obyczajową z nutą romansu. Słodko-gorzką, napisaną lekko i z humorem, rozpisaną na cztery kobiece głosy opowieść o rodzinie, przyjaźni i odwadze. O trudnym doświadczeniu straty, które łączy i stwarza okazję na nowy początek.
„Duże dziewczyny nie płaczą” to pełna rodzinnego ciepła i miłości historia łącząca amerykańsko-meksykańskie tradycje. Powieść, która pachnie - przygotowywanymi wspólnie, według przekazywanych z pokolenia na pokolenie receptur - meksykańskimi potrawami. W której rozbrzmiewają, wygłaszane po hiszpańsku, napominania i życiowe mądrości seniorki rodu – ukochanej prababci, abuelity.
Pełna prostych prawd, momentami przewidywalna, dość mocno grająca na emocjach. O tym jak ważne są bliskość i wsparcie najbliższych w zmaganiach z codziennymi troskami i przy podejmowaniu ważnych, życiowych decyzji. O tym, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że warto znaleźć w sobie odwagę by zawalczyć o siebie i swoje marzenia.
Gracie, Marisol, Erica i Selena są kuzynkami. W dzieciństwie nierozłączne poprzysięgły sobie, że zawsze będą trzymać się razem. Piętnaście lat później trzy z nich nadal się przyjaźnią, a w ich życiu wiele się dzieje. Ericę właśnie porzucił partner, a z nowym szefem nie potrafi się dogadać. Doświadczająca dyskryminacji w miejscu pracy, rozczarowana postawą swojego byłego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-18
2024-04-17
2024-04-07
2024-04-06
„Nie chodzi o to, że przedwczoraj nie umiałam naśladować układu, po prostu nie chciałam tego robić, po prostu nie miałam ochoty tańczyć w skoordynowany sposób z siedmioma innymi babami i jednym samcem, nie miałam ochoty ułatwiać prowadzącej masturbowania się niespełnionymi marzeniami o występach w balecie, po których została jej tylko posada nauczycielki tańca w dzielnicowym domu kultury, i nie miałam ochoty odgrywać szopki, że tańczymy na poziomie profesjonalnego zespołu baletowego, podczas gdy w rzeczywistości jesteśmy zbieraniną kobitek w świetlicy dla dorosłych, a ludzie po prostu nie rozumieją, że można z własnej woli czegoś nie robić”.
Bohaterkami i zarazem narratorkami „Lektury uproszczonej” są cztery niepełnosprawne intelektualnie, spokrewnione ze sobą kobiety, które mieszkają razem w lokalu socjalnym w Barcelonie. Nati, Marga, Patricia i Ángela - objęte opieką zinstytucjonalizowaną, w sposób bezpośredni, szczery, momentami wulgarny opowiadają o swoim życiu i problemach, z którymi na co dzień muszą się mierzyć, o tym jak są postrzegane i traktowane przez państwo i ogół społeczeństwa. Otwarcie, bez skrępowania i tabu opowiadają o swoich potrzebach i pragnieniach, o postrzeganiu własnego ciała i seksualności.
Cristina Morales stworzyła powieść o nieustannej walce o samostanowienie, godność i szacunek, o cenie jaką osoby z niepełnosprawnością intelektualną muszą płacić za niezależność. „Lektura uproszczona” kipi gniewem i wściekłością. Z każdej strony, tej feministycznej powieści, wyziera poczucie niezrozumienia i niesprawiedliwości. Autorka dotyka problemu całkowitego ubezwłasnowolnienia i przymusowej sterylizacji. Pokazuje w jaki sposób język może ograniczać i wykluczać. Uświadamia jak stereotypowe jest postrzeganie osób z niepełnosprawnością. Wskazuje wady systemu wsparcia i pomocy. Uzmysławia jak wiele jest do poprawy.
Powieść Morales zaskakuje różnorodnością form (protokoły z przesłuchań, fanziny, przemówienia, fragmenty powieści), ciągłą zmianą perspektywy, licznymi przeskokami w czasie. Trudna to proza, wymagająca czasu, maksymalnego skupienia uwagi i otwartej głowy.
„Nie chodzi o to, że przedwczoraj nie umiałam naśladować układu, po prostu nie chciałam tego robić, po prostu nie miałam ochoty tańczyć w skoordynowany sposób z siedmioma innymi babami i jednym samcem, nie miałam ochoty ułatwiać prowadzącej masturbowania się niespełnionymi marzeniami o występach w balecie, po których została jej tylko posada nauczycielki tańca w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-30
"W życiu najwięcej szczęścia daje poczucie sprawczości, a nieszczęścia – jego brak”. Przekona się o tym Alicja Zakliczyńska, tytułowa bohaterka „Prokuratorki”, która mierzyć się będzie nie tylko ze sprawą zabójstwa w biurze wiceministra sprawiedliwości, o dokonanie którego podejrzewany będzie syn polityka, ale także z systemem, którego jest częścią. W tej nierównej walce Alicję wspierać będzie Dorota Drecka, lekarka psychiatrii, a prywatnie jej przyjaciółka. Czy uda im się dotrzeć do prawdy? Czy znajdą w sobie dość odwagi, by doprowadzić sprawy do końca?
Ucieszył mnie fakt, że bohaterowie „Śpiewaczki”, debiutanckiej powieści Macieja Klimarczyka, powracają na kartach Jego drugiej powieści. Niektórzy, jak tytułowa prokuratorka, dostają nowy rys. Alicja Zakliczyńska, która dotąd dała się poznać jedynie na gruncie zawodowym, w „Prokuratorce” odkrywa przed czytelnikiem swoje prywatne oblicze. Ten nieoficjalny rys, zajrzenie do jej mieszkania, przyjrzenie się relacji z partnerem i rodziną, odkrycie trudnej przeszłości, pozwalają nie tyle lepiej ją poznać, co zrozumieć motywacje, sposób postępowania, a w moim przypadku – także obdarzyć ją sympatią. Powraca doktor Jan Drecki ze swoją – wynikającą z wieku i trudnych życiowych doświadczeń – mądrością, bezpośredniością i ciętym językiem, a także jego córka, Dorota, która zawodowo poszła w ślady ojca. Last but not least - powraca również Józef Janicki, aktualnie piastujący urząd wiceministra sprawiedliwości, którego nomen omen, sprawiedliwość w końcu dosięgnie. Zanim jednak się to stanie, zdoła wyrządzić jeszcze więcej zła.
„Prokuratorka” klasyfikowana jako thriller psychologiczny z wątkiem politycznym, w istocie pokazuje jak władza staje się obsesją, a moralność ustępuje miejsca politycznym ambicjom. Choć to literacka fikcja, ma zaskakująco wiele wspólnego z polityczną rzeczywistością, w której do niedawna funkcjonowaliśmy. Układy, kłamstwa, szantaże, mniej lub bardziej wyrafinowane formy manipulacji opinią publiczną. Brzmi dziwnie znajomo, prawda? Autor z psychiatrycznym zacięciem zagląda w mroczne zakamarki ludzkiej psychiki, obnaża głębię politycznych manipulacji. Pokazuje do czego zdolny jest człowiek owładnięty obsesją władzy, jak fasadowe bywa oblicze rodzin polityków, jak mało znaczy ludzkie życie i rodzicielska miłość w obliczu spadku poparcia.
Nowa powieść Macieja Klimarczyka to także obraz tego, do czego prowadzi brak poczucia sprawczości, kontroli nad własnym życiem.
Autor dotyka w „Prokuratorce” wielu istotnych problemów społecznych. Przede wszystkim normalizuje choroby i zaburzenia psychiczne. Uzmysławia, że zachorować może każdy, niezależnie od wieku, płci, wykonywanego zawodu, statusu materialnego. Zwraca uwagę na wciąż niską świadomość społeczną, pokazuje, że przypadki piętnowania i wykluczenia chorych ciągle się zdarzają, że wciąż, nawet w lekarskich kręgach, pokutuje przekonanie, że jeśli czegoś nie widać, to nie istnieje, że „psychiatria to jest szarlataneria, nie medycyna”.
Maciej Klimarczyk bezlitośnie obnaża jak w mniejszych miastach Kościół sprawuje rząd dusz. Pokazuje jak słabo zabezpieczone bywają sieci komputerowe. Interesująco prowadzi wątki dotyczące mitologii słowiańskiej, czy przybliżające kulturę kaszubską. Doceniam feminatywy, znakomicie wykreowane, silne niezależne, inteligentne postaci kobiece. Rozdział 9 – absolutny majstersztyk!
Autor "Śpiewaczki" po raz kolejny oddał w ręce czytelników angażujący, sprawnie napisany, do samego końca trzymający w napięciu thriller, który oferuje znacznie więcej niż znakomicie skonstruowaną zagadkę kryminalną. Trwam w zachwycie i najmocniej polecam.
"W życiu najwięcej szczęścia daje poczucie sprawczości, a nieszczęścia – jego brak”. Przekona się o tym Alicja Zakliczyńska, tytułowa bohaterka „Prokuratorki”, która mierzyć się będzie nie tylko ze sprawą zabójstwa w biurze wiceministra sprawiedliwości, o dokonanie którego podejrzewany będzie syn polityka, ale także z systemem, którego jest częścią. W tej nierównej walce...
więcej Pokaż mimo to