Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Spotkamy się we śnie Marta Jednachowska, Jolanta Kosowska
Ocena 7,8
Spotkamy się w... Marta Jednachowska,...

Na półkach:

Mam mieszane uczucia, co do tej książki. Staram się nie oceniać negatywnie polskich autorów, bo sama piszę i mam świadomość, że nie jest to łatwy kawałek chleba. Sięgnęłam po tę pozycję bez większej refleksji, po 1 dlatego, że dotyczy tematu, którym fascynuję się od dawna, po 2 dlatego, że w pierwszej chwili po przeczytaniu opisu miałam myśl: „Cholera, ktoś napisał moją książkę przede mną!”, bo akurat jestem w trakcie pisania 10 rozdziału swojej opowieści w tym samym temacie.

Jakże się zdziwiłam, kiedy odkryłam, że autorki nie mają pojęcia, o czym piszą. Jako osoba, której zdarzyło się śnić świadomie uważam, że jest to opowieść kompletnie oderwana od tego, czym świadome śnienie rzeczywiście jest.

W mojej opinii osoby może nie jakoś szczególnie mocno doświadczonej, ale śniącej świadomie od czasu do czasu:
-przedstawienie śnienia jako „talentu” bohaterki jest absurdalne, bo nawet osoby z naturalnymi predyspozycjami muszą ćwiczyć, robić testy rzeczywistości, a i tak nie zawsze są w stanie przechytrzyć podświadomość;
-„świadome śnienie” opisane jako bajkowy świat, w którym dwie świadomości się spotykają nie ma najmniejszego sensu. Sen jest czysto indywidualną sprawą i nawet jeśli dwie osoby w jakiś mistyczny sposób śnią o sobie, to i tak nie będzie ten sam sen – nie ma możliwości wymieniania się w nim doświadczeniami, które oboje będą pamiętać dokładnie tak samo. Tym bardziej nie ma opcji porozumiewania się np. z kimś w śpiączce, odnajdując go w świecie snu. Nawet wizualizując go sobie we śnie, to będzie tylko nasza projekcja tej osoby, NIE ta osoba (może autorki pomyliły to w teorią Astralu związanego z OOBE? Wciąż nie to, ale już trochę bliżej)
-śnienie o tych samych osobach każdej nocy jest równie absurdalne – sny są niezależnymi opowieściami wykreowanymi przez podświadomość, w które wpadamy bez wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Nie mamy świadomości ani o tym, że się w danym miejscu znaleźliśmy, ani o tym, że daną postać już wcześniej spotkaliśmy w innym śnie (chyba, że jest to ktoś, kogo rzeczywiście znamy – inne osoby stanowią „tło snu”, do którego po przebudzeniu nie przykładamy zbyt wielkiej wagi);
-„budzenie świadomości” przedstawione na zasadzie „o, nie mam telefonu, więc to musi być sen” również wydaje mi się mocno naciągane. Przede wszystkim dlatego, że umysł podsuwa nam najczęściej bardzo realistyczne scenariusze, które mogą wydawać się absurdalne dopiero po przebudzeniu – w śnie wydają się jak najbardziej sensowne. Jeśli bohaterka za dnia trzymałaby telefon zawsze przy sobie, najprawdopodobniej w śnie również by go odnalazła, a jeśli by go tam nie było, to pewnie nie zwróciłaby na to uwagi. Inna sprawa, że zaangażowana w fabułę snu, w ogóle nie pomyślałaby o tym, żeby wyciągać telefon i do kogoś coś wysyłać;
-właściwie wszystko, co rzeczywiście ma znaczenie w świadomym śnieniu, zostaje zepchnięte na boczny tor i w sumie bohaterka nie jest tym zainteresowana. Ona chce tylko śnić o jednym typie, bo jej się spodobał – to tak nie działa xD Każdy śniący jest przynajmniej na początku zafascynowany samym świadomym śnieniem. Oliwia powinna chcieć eksplorować ten świat i jego możliwości, latać (to jest naprawdę genialne doświadczenie!), zamieniać się w zwierzęta, robić to, na co ma ochotę, a co w rzeczywistym świecie jest niemożliwe (np. pogadać ze swoim kotem, ze zmarłym bliskim, z jakąś gwiazdą, zmarłym pisarzem, albo nawet ze swoim własnym ja), a nie uganiać się za jakimś wyśnionym typem. Ganianie za typem ze snów, w czasie kiedy ma cały wszechświat możliwości przed sobą w moim odczuciu czyni ją jedną z najbardziej pustych bohaterek, na jakie kiedykolwiek trafiłam – zwłaszcza w kontekście zakończenia tej historii.

No właśnie, sama historia. Jeśli dla kogoś świadome śnienie jest tylko dodatkiem, to również może czuć się nieusatysfakcjonowany. O czym bowiem jest ta historia:

SPOILER
Oliwia jest niezadowoloną ze swojego związku pisarką romansów. Jej typ cały czas tylko pracuje, nie ma dla niej czasu, a jej pisarstwo traktuje jak hobby (czyli ma ją za utrzymankę). Oliwia zaczyna więc śnić o innym typie. Takim, którego nigdy wcześniej nie znała. Typ zaczyna się pojawiać w każdym jej śnie, aż się w końcu w sobie zakochują. Oliwia nie jest szczęśliwa ze swoim typem i otwarcie twierdzi, że zakochała się w tym ze snów. Zapracowany typ jej się oświadcza, a Oliwia przyjmuje jego propozycję. Czyli chyba jednak go kocha i jest szczęśliwa? Chyba tak, bo po tym, jak chwilę później spotyka naprawdę typa ze snów, to postanawia go przegonić i w konsekwencji zabrania mu pojawiania się w jej snach. Widać, że kawałek złota zmienia wiele w jej hierarchii wartości, bo teraz już jest szczęśliwa z zapracowanym typem i planuje ślub. Z tym, że później znowu śni jej się ten typ, którego kocha, ale nie aż tak bardzo jak zapracowanego typa, więc kazała mu zniknąć. Okazuje się, że typ miał wypadek i wpadł w śpiączkę. Oliwia zaczyna go więc odwiedzać w szpitalu i w snach, całe uczucie do niej wraca i jednak okazuje się, że nie jest szczęśliwa z pierścionkiem na ręce, więc jak zapracowany typ robi jej burę o to, że zamiast przygotowywać się do ślubu, ona przesiaduje u jakiegoś obcego typa w szpitalu, to Oliwka ot tak go rzuca, bo chyba jednak go nie kocha. Teraz ma wolną rękę, żeby sobie śnić o innym typie i siedzieć z nim w szpitalu. W snach oczywiście magicznie przekazuje mu jak się wybudzić, więc typ się w końcu wybudza! Tadam, magia w praktyce! Cud, proszę Państwa! Nareszcie mogą być razem, bo przecież oboje się kochają – happy end, ślub, kwiaty i strzelające szampany. Aaalee nieee. Po przebudzeniu okazuje się, że oni to w sumie chcą iść w inne strony, a tylko w snach czasem się spiknąć. Dlaczego? Ano nikt nie wie. Tu zaś przychodzi na koniec największy plot twist całej opowieści, bowiem okazuje się, że Oliwia to tak naprawdę kocha swojego przyjaciela-pisarza, z którym do tej pory łączyła ją czysto platoniczna relacja. Szok, prawda? No szok, bo wcześniej nie było między nimi ani jednej romantycznej sytuacji, przyjaciel w ogóle nie wykazuje ruchów w tym kierunku, a Oliwii nawet raz nie przeszło przez myśl, że przyjaciel mógłby być kimś więcej. No ale cóż, skoro nie zapracowany ani wyśniony, to może chociaż kumpel po piórze?
Jaki morał z tej historii? Nie wiem. Nie widzę. Może ktoś mnie uświadomi.
koniec SPOILERA

Także w moim odczuciu historia absolutnie nieprzekonująca, świadome śnienie, które nie jest świadomym śnieniem, bohaterowie pozbawieni konsekwencji w działaniu, zakończenie tak żenujące, że można aż parsknąć.
Jedyny plus jest za to, że jednak moja historia jest bezpieczna i w żaden sposób nie będzie wtórna względem tej publikacji ;)

Mam mieszane uczucia, co do tej książki. Staram się nie oceniać negatywnie polskich autorów, bo sama piszę i mam świadomość, że nie jest to łatwy kawałek chleba. Sięgnęłam po tę pozycję bez większej refleksji, po 1 dlatego, że dotyczy tematu, którym fascynuję się od dawna, po 2 dlatego, że w pierwszej chwili po przeczytaniu opisu miałam myśl: „Cholera, ktoś napisał moją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie sposób ukryć, że po ospałym początku akcja zaczyna pędzić. Elka walczy z demonami, grymuarami, damami dworu i najbardziej szanowanymi osobistościami. Nie zabraknie tu młodzieńczego, delikatnego romansu między głównymi bohaterami ani oskarżeń o szaleństwo i zsyłania do wariatkowa. Sporo będzie błąkania po omacku, tajemniczego świata książek, do których można nawet wejść (nie, nie ma ograniczeń – a przynajmniej Elka ich nie ma). Po przebrnięciu przez początek, czyta się nawet przyjemnie, choć sama historia może wydać się ciekawsza wraz ze spadkiem średniego wieku czytelników. Trzeba wziąć jednak pod uwagę aspekt, że jest to pierwsza (albo jedna z pierwszych) książek tej autorki. Jak na początki kariery, to wyszło całkiem fajnie. Zdecydowanie warto obserwować poczynania pani Rogerson, bo mimo niedociągnięć pokazała, że ma głowę pełną pomysłów.
Pełna recenzja na http://beatapisze.pl/magia-cierni-recenzja/

Nie sposób ukryć, że po ospałym początku akcja zaczyna pędzić. Elka walczy z demonami, grymuarami, damami dworu i najbardziej szanowanymi osobistościami. Nie zabraknie tu młodzieńczego, delikatnego romansu między głównymi bohaterami ani oskarżeń o szaleństwo i zsyłania do wariatkowa. Sporo będzie błąkania po omacku, tajemniczego świata książek, do których można nawet wejść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Victoria Schwab to zdecydowanie jedna z najlepszych autorek fantasy, na jaką trafiłam. Jej książki nie wpadają w utarte schematy. Mam wrażenie, że z każdą kolejną stara się przeskoczyć samą siebie... i jej to wychodzi! W tej serii podziwiam wykreowanie świata. Sam pomysł na to, żeby potwory powstawały ze złych uczynków - genialny! Kreacje bohaterów i ich rozterki również bardzo przejmujące. Do tego ciekawy antagonista i mamy przepis na świetną książkę.
Jeśli mam być szczera, to marzy mi się, żeby ktoś kiedyś przeczytał moją książkę i miał po niej taką opinię o mnie, jaką ja mam obecnie o autorce Mrocznego Duetu :)

Victoria Schwab to zdecydowanie jedna z najlepszych autorek fantasy, na jaką trafiłam. Jej książki nie wpadają w utarte schematy. Mam wrażenie, że z każdą kolejną stara się przeskoczyć samą siebie... i jej to wychodzi! W tej serii podziwiam wykreowanie świata. Sam pomysł na to, żeby potwory powstawały ze złych uczynków - genialny! Kreacje bohaterów i ich rozterki również...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pióro Marty Kisiel od zawsze mnie do siebie przyciągało i musiałam sięgnąć po kolejną część Dożywocia. Postacie, które tym razem spotkamy są kompletnie oderwane od wcześniejszej historii i można powiedzieć, że zaczynamy z nimi zupełnie nową przygodę. Nie mówię, że nie są ciekawe i nie łapią za serce. Wręcz przeciwnie, pani Kisiel jest mistrzynią w tworzeniu fascynujących osobowości. Sęk w tym, że "Szaławiła" jest za krótka. Mam wrażenie, że zaczyna się jak normalna książka, a potem pod koniec ałtorka stwierdziła, że już wystarczy i na szybko wystukała zakończenie, które pojawia się... tak szybko... tak z... nikąd? Brak mi tu konkretnego konfliktu. Brak jakiejkolwiek walki ze złem. Główny przeciwnik pojawia się na kilka akapitów przed końcem i zostaje odpędzony w tej samej chwili. Taka końcówka mnie nie satysfakcjonuje :/

Pióro Marty Kisiel od zawsze mnie do siebie przyciągało i musiałam sięgnąć po kolejną część Dożywocia. Postacie, które tym razem spotkamy są kompletnie oderwane od wcześniejszej historii i można powiedzieć, że zaczynamy z nimi zupełnie nową przygodę. Nie mówię, że nie są ciekawe i nie łapią za serce. Wręcz przeciwnie, pani Kisiel jest mistrzynią w tworzeniu fascynujących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę wygrałam w konkursie i dostałam od samej autorki. W przeciwnym wypadku pewnie bym się o niej nie dowiedziała - a szkoda! Dlaczego w naszym pięknym kraju praktycznie wcale nie promuje się debiutantów? Z plakatów wszędzie świecą te same mordy, a gdzieś daleko ukrywa się "Samobójca".
Pierwsze, co przychodzi do głowy, to... jak można się ukrywać z tak minimalistycznie piękną okładką? Jak tylko zobaczyłam ją na grupie czytelniczej, to od razu wiedziałam, że po nią sięgnę (choć podobno nie należy oceniać książki po okładce).
Historia sama w sobie może nie zaskakuje - od początku wiemy, że dwójka głównych bohaterów się w sobie zakocha (na co zresztą długo czekać nie trzeba). Nie przeszkadza to jednak w wykreowaniu historii, którą czyta się bardzo szybko i lekko. Jedyne minusy to niedopracowanie redakcyjne (jest trochę literówek) i zakończenie, które ucina akcję w połowie jej trwania. Patrząc na skrzydełka książki łatwo zauważyć, że w produkcji są dwie kolejne części, ale... autorko! To brutalne ucinać historię w takim momencie! :/ Mam wrażenie, że zasadniczo każdy, kto nie rzucił książki w kąt po pierwszych trzech rozdziałach, będzie chciał sięgnąć po kolejne części choćby z czystej ciekawości, co będzie dalej...

Książkę wygrałam w konkursie i dostałam od samej autorki. W przeciwnym wypadku pewnie bym się o niej nie dowiedziała - a szkoda! Dlaczego w naszym pięknym kraju praktycznie wcale nie promuje się debiutantów? Z plakatów wszędzie świecą te same mordy, a gdzieś daleko ukrywa się "Samobójca".
Pierwsze, co przychodzi do głowy, to... jak można się ukrywać z tak minimalistycznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Łyknęłam na raz. Mimo ciężkiego tematu i opisywania trudnych przypadków, autor wplata w opowieści wiele humoru. Lekki, przystępny do granic możliwości sposób opisu sprawia, że czytanie to sama przyjemność.

Łyknęłam na raz. Mimo ciężkiego tematu i opisywania trudnych przypadków, autor wplata w opowieści wiele humoru. Lekki, przystępny do granic możliwości sposób opisu sprawia, że czytanie to sama przyjemność.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma to jak zrujnować sobie wspomnienie z dzieciństwa, sięgając po książkę, na podstawie której powstał kultowy film. O rany... jakież to jest naiwne i słabe. Sama nie wiem, co mi się w tej historii podobało. Za dzieciaka byłam chyba po prostu mniej wybredna.

Nie ma to jak zrujnować sobie wspomnienie z dzieciństwa, sięgając po książkę, na podstawie której powstał kultowy film. O rany... jakież to jest naiwne i słabe. Sama nie wiem, co mi się w tej historii podobało. Za dzieciaka byłam chyba po prostu mniej wybredna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Miał być Pratchett, a wyszło... ciężko znaleźć odpowiednie określenie na to, co wyszło. Ale czuć, że było pisane na siłę i w bólach. Początek zachęca, ale później jest już tylko gorzej.

Miał być Pratchett, a wyszło... ciężko znaleźć odpowiednie określenie na to, co wyszło. Ale czuć, że było pisane na siłę i w bólach. Początek zachęca, ale później jest już tylko gorzej.

Pokaż mimo to

Okładka książki Czas mumii, czyli serce w bandażach Alex Falcone, Ezra Fox
Ocena 6,1
Czas mumii, cz... Alex Falcone, Ezra ...

Na półkach:

Jak na parodię, wyszło całkiem przyzwoicie. Tylko... chyba jestem już za stara na to, by czerpać pełnię frajdy z takiej lektury.

Jak na parodię, wyszło całkiem przyzwoicie. Tylko... chyba jestem już za stara na to, by czerpać pełnię frajdy z takiej lektury.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza część rozbudziła moją ochotę na więcej. Bez zastanowienia sięgnęłam po kontynuację... i srogo się zawiodłam. Nużących opisów jest jeszcze więcej niż poprzednio. W dodatku główna bohaterka na przemian robi z siebie męczennicę i bohaterkę. Jednak najbardziej irytowały mnie zwroty akcji typu deus ex machina, kiedy to Shade pojawia się znikąd i ratuje wszystkich, albo nagle pojawia się łódź podwodna płynąca... rzeką (SICK!), której oczywiście nikt nie widzi, ale można do niej bez problemu wejść. Ponadto akcja wlecze się jak flaki z olejem. Jak zebrałam to wszystko do kupy, to upewniłam się, że po trzecią część już nie sięgnę.

Pierwsza część rozbudziła moją ochotę na więcej. Bez zastanowienia sięgnęłam po kontynuację... i srogo się zawiodłam. Nużących opisów jest jeszcze więcej niż poprzednio. W dodatku główna bohaterka na przemian robi z siebie męczennicę i bohaterkę. Jednak najbardziej irytowały mnie zwroty akcji typu deus ex machina, kiedy to Shade pojawia się znikąd i ratuje wszystkich, albo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo swojej przewidywalności i schematyczności, całkiem przyjemnie się czytało i jakaś część mnie podszeptywała, żeby przebrnąć przez rozległe opisy i sprawdzić, co wydarzy się na końcu.

Mimo swojej przewidywalności i schematyczności, całkiem przyjemnie się czytało i jakaś część mnie podszeptywała, żeby przebrnąć przez rozległe opisy i sprawdzić, co wydarzy się na końcu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała seria jest przegenialna pod kątem stworzonego świata i splotów fabularnych. Niby chwilami się męczyłam i nudziłam czytając rozległe rozważania bohaterów i ich polityczne zagrywki, a jednak jakaś część mnie wiedziała, że nie mogę odłożyć książki na bok. I nie zawiodłam się. Na końcu wszystko splata się w tak spójną całość! Okazuje się, że nawet najmniejszy szczegół wspomniany gdzieś na początku pierwszej części ma kolosalne znaczenie na końcu... w dodatku to uniwersum! Rany, dawno, naprawdę dawno nie czytałam czegoś tak dobrze skonstruowanego!

Cała seria jest przegenialna pod kątem stworzonego świata i splotów fabularnych. Niby chwilami się męczyłam i nudziłam czytając rozległe rozważania bohaterów i ich polityczne zagrywki, a jednak jakaś część mnie wiedziała, że nie mogę odłożyć książki na bok. I nie zawiodłam się. Na końcu wszystko splata się w tak spójną całość! Okazuje się, że nawet najmniejszy szczegół...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O matko i córko... długo się zabierałam za tę pozycję, a jak w końcu sięgnęłam, to włosy mi dęba stanęły. Tyle dobrego słyszałam o tej serii, a po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów całkowicie zwątpiłam. Nie przyciągają ani bohaterowie, ani fabuła, ani opisy. W dodatku styl autora jest tak męczący, że musiałam się poddać. Mimo chęci nie pokonałam nawet połowy drogi.

O matko i córko... długo się zabierałam za tę pozycję, a jak w końcu sięgnęłam, to włosy mi dęba stanęły. Tyle dobrego słyszałam o tej serii, a po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów całkowicie zwątpiłam. Nie przyciągają ani bohaterowie, ani fabuła, ani opisy. W dodatku styl autora jest tak męczący, że musiałam się poddać. Mimo chęci nie pokonałam nawet połowy drogi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Baaaaardzo długo zajęło mi wkręcenie się w fabułę, ale jak już się wkręciłam, to połknęłam resztę w jeden wieczór ;)

Baaaaardzo długo zajęło mi wkręcenie się w fabułę, ale jak już się wkręciłam, to połknęłam resztę w jeden wieczór ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka niby kierowana do mężczyzn, a jednak polecam ją także każdej kobiecie. Słowa, które złożył ze sobą Eldredge dotknęły także mojego serca.

Książka niby kierowana do mężczyzn, a jednak polecam ją także każdej kobiecie. Słowa, które złożył ze sobą Eldredge dotknęły także mojego serca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Z ciekawości sięgnęłam po pozycję autorki osławionego Crossa i już po kilku rozdziałach zastanawiałam się, czy mam płakać, czy się śmiać. Książka niesamowicie nużąca. Autorka miała genialny plan, żeby połączyć erotykę z fantastyką... i niestety na planie się skończyło, bo wykonanie jest zdecydowanie niedopracowane. Fantastyka jest tu całkowicie zbędna. Nic, absolutnie nic by się nie stało, gdyby ktoś nagle ją usunął podczas redakcji. Książka miałaby tak samo mało sensu, jak w formie obecnej.

Z ciekawości sięgnęłam po pozycję autorki osławionego Crossa i już po kilku rozdziałach zastanawiałam się, czy mam płakać, czy się śmiać. Książka niesamowicie nużąca. Autorka miała genialny plan, żeby połączyć erotykę z fantastyką... i niestety na planie się skończyło, bo wykonanie jest zdecydowanie niedopracowane. Fantastyka jest tu całkowicie zbędna. Nic, absolutnie nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby wszystko ok, czyta się w miarę... ale spodziewałam się czegoś zdecydowanie ciekawszego. Czegoś, co sprawi, że nie będę potrafiła się oderwać od lektury. Tymczasem odkładałam ją wielokrotnie i wracałam do niej tylko i wyłącznie, kiedy nie miałam niczego lepszego do czytania.

Niby wszystko ok, czyta się w miarę... ale spodziewałam się czegoś zdecydowanie ciekawszego. Czegoś, co sprawi, że nie będę potrafiła się oderwać od lektury. Tymczasem odkładałam ją wielokrotnie i wracałam do niej tylko i wyłącznie, kiedy nie miałam niczego lepszego do czytania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po książkę w poszukiwaniu czegoś, gdzie to kobieta przejmuje kontrolę. Niestety bardzo się zawiodłam.

Sięgnęłam po książkę w poszukiwaniu czegoś, gdzie to kobieta przejmuje kontrolę. Niestety bardzo się zawiodłam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

A mogło być tak pięknie... szkoda tylko, że poza zaczerpnięciem ze świata swingersów, zabrakło pomysłu na fabułę. Nic się nie dzieje. Dwie pary po prostu się ze sobą parzą w różnych okolicznościach. Ciężko to nawet nazwać pornosem, bo opisy zbliżeń są w większości tylko zarysowane, a nie opisane.

A mogło być tak pięknie... szkoda tylko, że poza zaczerpnięciem ze świata swingersów, zabrakło pomysłu na fabułę. Nic się nie dzieje. Dwie pary po prostu się ze sobą parzą w różnych okolicznościach. Ciężko to nawet nazwać pornosem, bo opisy zbliżeń są w większości tylko zarysowane, a nie opisane.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła rozwija się jak flaki z olejem, a bohaterki prześcigają się w rzucaniu zabawnymi tekstami, które już po 30 stronach zaczynają być wymuszone i wciśnięte jakby na siłę, byle rozbawić czytelnika. Niby czyta się w miarę dobrze, ale dla mnie to zdecydowanie za mało.

Fabuła rozwija się jak flaki z olejem, a bohaterki prześcigają się w rzucaniu zabawnymi tekstami, które już po 30 stronach zaczynają być wymuszone i wciśnięte jakby na siłę, byle rozbawić czytelnika. Niby czyta się w miarę dobrze, ale dla mnie to zdecydowanie za mało.

Pokaż mimo to