rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Autor i główny bohater książki opisał swoje życie. Najwięcej poświęcił dzieciństwu, i słusznie - to właśnie ten etap jego życia jest najbardziej intrygujący. Nie dlatego, że miał jakieś wyjątkowe dzieciństwo, ale właśnie dlatego, że nie było ono wyjątkowe. Tak wyglądają okoliczności, w których wychowują się miliony Amerykanów z klasy robotniczej. Czytając, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że oglądam czasy Wielkiego Kryzysu. Że to jakiś antyk z pożółkłych fotografii. Tymczasem autor jest młodszy ode mnie, a jego dzieciństwo to czasy, które pamiętam z własnej dorosłości. Po raz kolejny okazało się to, co wiem od dawna: nie ma co się śmiać z rzekomej ignorancji Amerykanów i ich braku wiedzy o Europie, my o Ameryce wiemy niewiele więcej. Warto czasem zajrzeć za kotarę.

Autor i główny bohater książki opisał swoje życie. Najwięcej poświęcił dzieciństwu, i słusznie - to właśnie ten etap jego życia jest najbardziej intrygujący. Nie dlatego, że miał jakieś wyjątkowe dzieciństwo, ale właśnie dlatego, że nie było ono wyjątkowe. Tak wyglądają okoliczności, w których wychowują się miliony Amerykanów z klasy robotniczej. Czytając, nie mogłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam z piętnaście lat temu, jeszcze na studiach. Książkę przyniosła koleżanka i serdecznie mi zarekomendowała. A ja mam tak, że im serdeczniej mi się coś rekomenduje, z tym większą podejrzliwością po to sięgam. Ale nie chciałam być niemiła, zajrzałam i... dwie godziny później zamknęłam tylną okładkę. Tak, ta książka dosłownie mnie wessała. To była jazda bez trzymanki, pierwszy raz czytałam książkę, która była tak... intensywna. Niesamowita powieść łotrzykowska, pełna barwnych przygód, mocnych scen, dosadnego języka i mrocznych tajemnic. Intrygująca, pomysłowa, wartka. Zwykłe kryminały chowają się przy tym ze wstydem. Dla mnie to nie było tylko czytanie o przygodach. Ta książka sama była moją przygodą.

Przeczytałam z piętnaście lat temu, jeszcze na studiach. Książkę przyniosła koleżanka i serdecznie mi zarekomendowała. A ja mam tak, że im serdeczniej mi się coś rekomenduje, z tym większą podejrzliwością po to sięgam. Ale nie chciałam być niemiła, zajrzałam i... dwie godziny później zamknęłam tylną okładkę. Tak, ta książka dosłownie mnie wessała. To była jazda bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przepraszam, ale pisanie o książce zacznę od pisania o innej książce. "A ja żem jej powiedziała" to było cudo, które mnie urzekło swoją trzeźwą i zdystansowaną wizją życia i tego, jak sobie z nim radzimy. Sprawy były poważne, a traktowane z uśmiechem. O rzeczach najważniejszych, a bez koturnu. No i teraz "Powrót z Bambuko". Nadal o rzeczach ważnych, ale dystansu mniej. Uśmiechu prawie nic. Co gorsza, tu i ówdzie wchodzi koturn. Nie, ta książka nie jest zła, ale wygląda tak, jakby Katarzyna szykowała sobie grunt pod karierę "kołcza". To oni wrzucają takie teksty, gdzie wzywają czytelnika do tego czy owego, ośmielają "zmień coś w swoim życiu" itp. I po co? Przecież tę część "zmień coś w swoim życiu" to ja miałam sobie sama powiedzieć. "A ja żem jej powiedziała" dała sobie z tym radę pięknie. "Powrót z Bambuko" - już nie tak.

Przepraszam, ale pisanie o książce zacznę od pisania o innej książce. "A ja żem jej powiedziała" to było cudo, które mnie urzekło swoją trzeźwą i zdystansowaną wizją życia i tego, jak sobie z nim radzimy. Sprawy były poważne, a traktowane z uśmiechem. O rzeczach najważniejszych, a bez koturnu. No i teraz "Powrót z Bambuko". Nadal o rzeczach ważnych, ale dystansu mniej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znakomita, urzekająca opowieść. Opowieść, która przypomina życie. Bo w życiu tak naprawdę nie mamy do czynienia z wydestylowanym ciągiem zdarzeń biegnących koniecznie od początku do końca, z obowiązkowym morałem. Życie to zbiór nieprzewidywalnych zdarzeń, czasem racjonalnych i konsekwentnych, czasem magicznych. Czasem też magicznie konsekwentnych. A wszystko to wcale nie musi się kończyć w jakiś szczególny sposób. Może kończyć się cicho, spokojnie i po prostu.

Znakomita, urzekająca opowieść. Opowieść, która przypomina życie. Bo w życiu tak naprawdę nie mamy do czynienia z wydestylowanym ciągiem zdarzeń biegnących koniecznie od początku do końca, z obowiązkowym morałem. Życie to zbiór nieprzewidywalnych zdarzeń, czasem racjonalnych i konsekwentnych, czasem magicznych. Czasem też magicznie konsekwentnych. A wszystko to wcale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobrze wykonana praca. Harari w zasadzie przedstawia koncepcję, nazwijmy ją, umiarkowaną i zdroworozsądkową. Wszystko to wiemy z wcześniej czytanych książek i artykułów popularnonaukowych. Tu nową jakością jest synteza, napisana barwnym, żywym językiem. Ciekawostki, śmiałe porównania i metafory nadają temu wywodowi słynną jakość amerykańskiej literatury popularnonaukowej, która ma być przede wszystkim atrakcyjna dla czytelnika. Odkrywamy więc niewiele, za to czytamy z przyjemnością.

Bardzo dobrze wykonana praca. Harari w zasadzie przedstawia koncepcję, nazwijmy ją, umiarkowaną i zdroworozsądkową. Wszystko to wiemy z wcześniej czytanych książek i artykułów popularnonaukowych. Tu nową jakością jest synteza, napisana barwnym, żywym językiem. Ciekawostki, śmiałe porównania i metafory nadają temu wywodowi słynną jakość amerykańskiej literatury...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki My, dzieci z dworca ZOO Christiane Felscherinow, Kai Hermann, Horst Rieck
Ocena 7,5
My, dzieci z d... Christiane Felscher...

Na półkach:

Książkę Christiane przeczytałam dawno temu. Jest mroczna, trudna, a zarazem - zupełnie "normalna". Opisuje wydarzenia, których próżno szukać w moim życiu: narkomania, życie uzależnionej prostytutki, które w praktyce równało się seksualnej niewoli, stopniowa utrata ludzkich uczuć, doświadczanie upadku i śmierci. A jednak te szokujące wydarzenia opisywane są z niemal reporterskim chłodem i dystansem. Niemal jak codzienne jedzenia śniadania, mycie zębów i wychodzenie do pracy w biurze. Bez sensacji. Bez emocji. Tym trudniej tę książkę czytać. Polecam - ta lektura otwiera oczy. Pokazuje jak prosto i zwyczajnie życie zmienia się w koszmar.

Książkę Christiane przeczytałam dawno temu. Jest mroczna, trudna, a zarazem - zupełnie "normalna". Opisuje wydarzenia, których próżno szukać w moim życiu: narkomania, życie uzależnionej prostytutki, które w praktyce równało się seksualnej niewoli, stopniowa utrata ludzkich uczuć, doświadczanie upadku i śmierci. A jednak te szokujące wydarzenia opisywane są z niemal...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kubuś to stary przyjaciel. Mój i zapewne Twój też. A przygody Kubusia i jego paczki przyjaciół to klasyczna opowieść dla czytelników bez granic wieku. Dzieci zobaczą w niej przygodę, dorośli docenią głęboką refleksję, jaką można - jeśli się chce - wywołać w sobie pod wpływem pozornie błahych dialogów, takich jak ten oto:

– Puchatku?
– Tak Prosiaczku?
– Nic, tylko chciałem się upewnić, że jesteś.

Kubuś to stary przyjaciel. Mój i zapewne Twój też. A przygody Kubusia i jego paczki przyjaciół to klasyczna opowieść dla czytelników bez granic wieku. Dzieci zobaczą w niej przygodę, dorośli docenią głęboką refleksję, jaką można - jeśli się chce - wywołać w sobie pod wpływem pozornie błahych dialogów, takich jak ten oto:

– Puchatku?
– Tak Prosiaczku?
– Nic, tylko chciałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze? Moim zdaniem to podrasowana (czytaj: posunięta do perwersji) historia romansu Jenny i Forresta Gumpa. Tak, tak. Relacja "grzecznego chłopczyka" i "niegrzecznej dziewczynki" to odpowiednik tego, co łączyło bohaterów filmu "Forrest Gump". Przez całą lekturę nie mogłam się pozbyć tego wrażenia do tego stopnia, że na długo przed końcem pomyślałam: niech no jeszcze wróci do niego śmiertelnie chora, przeprosi za błędy i skona mu w ramionach, a będzie komplet. No i wyobraźcie sobie moją minę. Po autorze tej rangi spodziewałam się więcej inwencji.

Natomiast czytało się gładko :) Gdyby nie to, dałabym jedynkę.

Szczerze? Moim zdaniem to podrasowana (czytaj: posunięta do perwersji) historia romansu Jenny i Forresta Gumpa. Tak, tak. Relacja "grzecznego chłopczyka" i "niegrzecznej dziewczynki" to odpowiednik tego, co łączyło bohaterów filmu "Forrest Gump". Przez całą lekturę nie mogłam się pozbyć tego wrażenia do tego stopnia, że na długo przed końcem pomyślałam: niech no jeszcze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dickowska wizja przyszłości Ziemi to dystopia. Po tym, jak zdewastowaliśmy naszą planetę, żyjemy na niej w żałosnych warunkach lub emigrujemy na Marsa. Z Marsa na Ziemię przybywają z kolei imigranci: androidy, na Marsie używane jako służba, a na Ziemi mogące udawać prawdziwych, niezależnych ludzi.

Rick Deckard - łowca nagród - ściga zbuntowane androidy, tych prawie-ludzi, po drodze próbując zrozumieć świat, w którym żyje. Świat, w którym co chwila dowiaduje się (a my razem a nim), że nic nie jest takie, jak się wydaje: ludzie i ich postępowanie, emocje, motywy, nawet systemy wartości i wreszcie religia - to wszystko po kolei okazuje się żałosnym kłamstwem.

Jak się odnaleźć w rzeczywistości, z której przeziera beznadzieja? Deckard, który próbuje odpowiedzieć sobie na filozoficzne pytania o człowieczeństwo, ostatecznie dochodzi do filozoficznej refleksji w duchu niemal stoickim. Czyli chyba w tym oszukanym świecie wyrasta na prawdziwego człowieka :)

Dickowska wizja przyszłości Ziemi to dystopia. Po tym, jak zdewastowaliśmy naszą planetę, żyjemy na niej w żałosnych warunkach lub emigrujemy na Marsa. Z Marsa na Ziemię przybywają z kolei imigranci: androidy, na Marsie używane jako służba, a na Ziemi mogące udawać prawdziwych, niezależnych ludzi.

Rick Deckard - łowca nagród - ściga zbuntowane androidy, tych prawie-ludzi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No, niestety. Autorka "Biegnącej" chyba postawiła sobie zbyt ambitne zadanie napisania fascynującej opowieści o kobiecie. A zarazem popularnonaukowej rozprawy. A zarazem poradnika dla współczesnych kobiet. Brzmi to jak zbyt wiele grzybów w barszcz? Otóż to.

Niechby to jeszcze było jakoś porywająco napisane - są przecież tacy geniusze, co potrafią nawet trudne sprawy omawiać wartko i ze swadą. Oliver Sacks, dajmy na to. Ale to nie ten przypadek. Nie wiem, czy to sama autorka wypowiada się tak sztywno i nieporadnie, czy też niedźwiedzią przysługę wyświadczyła jaj polska tłumaczka. Ale nie wyszło dobrze.

No, niestety. Autorka "Biegnącej" chyba postawiła sobie zbyt ambitne zadanie napisania fascynującej opowieści o kobiecie. A zarazem popularnonaukowej rozprawy. A zarazem poradnika dla współczesnych kobiet. Brzmi to jak zbyt wiele grzybów w barszcz? Otóż to.

Niechby to jeszcze było jakoś porywająco napisane - są przecież tacy geniusze, co potrafią nawet trudne sprawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno temu i ja przeżywałam przygody. Choćby wtedy, gdy przyjechałam do babci na wieś, sama, bez zapowiedzi, a babci w domu nie było. Za to był pies, odwiązany od budy... Wykonałam prawdopodobnie najszybsze w życiu wejście na drzewo :) I pamiętam to uczucie, gdy ślęczałam na drzewie, kilka centymetrów od moich nóg szalał pies, a wokół mnie pachniały piękne jabłka (bo to była jabłonka).

Takie same uczucia budziła we mnie "Podróż". W tamtych czasach dorośli trudzili się życiem w PRL-u, ale to nie dotyczyło dzieci. My żyliśmy nie w PRL, ale po prostu w Polsce, najpiękniejszej, gdy zaczynały się wakacje i znów można było buszować po lesie, łapać koniki polne na łące, zakopywać się w sianie. Ten nastrój letniej przygody, gdy czuję się prawie współtowarzyszką dwóch chłopaków, przemierzających letnią Polskę - to jest coś, czego nie zamieniłabym na dzisiejsze "wygody" dorosłości.

Dawno temu i ja przeżywałam przygody. Choćby wtedy, gdy przyjechałam do babci na wieś, sama, bez zapowiedzi, a babci w domu nie było. Za to był pies, odwiązany od budy... Wykonałam prawdopodobnie najszybsze w życiu wejście na drzewo :) I pamiętam to uczucie, gdy ślęczałam na drzewie, kilka centymetrów od moich nóg szalał pies, a wokół mnie pachniały piękne jabłka (bo to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z czego się składa "Stacja Centralna"? Trochę z ekstrapolacji zjawisk, które mamy wokół siebie już dziś, trochę z ćwiczeń "kim będziemy w przyszłości", trochę z tych "kim będą obcy, gdy już się pojawią". To wszystko na szkielecie, który najbardziej przywodzi mi na myśl telenowelę. I takie wrażenie robi na mnie "Stacja": fantastyczna i kolorowa, w futurystycznych kostiumach, ale to jednak telenowela. W sam raz na wakacje.

Z czego się składa "Stacja Centralna"? Trochę z ekstrapolacji zjawisk, które mamy wokół siebie już dziś, trochę z ćwiczeń "kim będziemy w przyszłości", trochę z tych "kim będą obcy, gdy już się pojawią". To wszystko na szkielecie, który najbardziej przywodzi mi na myśl telenowelę. I takie wrażenie robi na mnie "Stacja": fantastyczna i kolorowa, w futurystycznych kostiumach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

King ma swój styl. "To" jest tego stylu wybornym przykładem. Choć czytałam dawno, niektóre sceny z Derry Town pamiętam do dziś. Z jednaj strony - mroczna, ciężka atmosfera jak z koszmaru. Z drugiej - coś, czego zazwyczaj w koszmarach nie ma: grupa przyjaciół, którzy postanawiają wspierać się nawzajem w walce o przetrwanie i rozwiązanie zagadki. Te dwie rzeczywistości - horror tajemniczego klauna i dodająca otuchy przyjaźń - walczyły we mnie przez kilka wieczorów, pewnej zimy. Warto było.

King ma swój styl. "To" jest tego stylu wybornym przykładem. Choć czytałam dawno, niektóre sceny z Derry Town pamiętam do dziś. Z jednaj strony - mroczna, ciężka atmosfera jak z koszmaru. Z drugiej - coś, czego zazwyczaj w koszmarach nie ma: grupa przyjaciół, którzy postanawiają wspierać się nawzajem w walce o przetrwanie i rozwiązanie zagadki. Te dwie rzeczywistości -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zrobię, co mi każą" - główny bohater powtarza to jak mantrę. W pierwszym odruchu opanowuje mnie sarkazm. Myślę sobie - dobrze, że kazali mu akurat tatuować, a nie mordować współwięźniów. Szczęściarz, prawda? Inni aż tyle szczęścia nie mieli.

Ale zaraz pojawiają się inne myśli: czy aby na pewno, siedząc sobie w wygodnym fotelu, w środku europejskiego miasta, mam dobrą pozycję do sądzenia człowieka, walczącego o życie? Skąd wiem, że moja historia nie byłaby gorsza, gdyby tak zdecydował los? Czy nie jest tak, że jedynym naszym prawem jest patrzeć i uczyć się o tym, co robi z nas wojna?

To rzeczywiście nie brzmi jak powieść, tylko spowiedź. A skoro spowiedź - to może Lale nie ma czystego sumienia? Nauczył się ratować własne życie nie dla innych, tylko dla siebie. No dobrze, ale dzięki temu mógł pomagać innym. I pomagał, a "kto ratuje jedno życie..."

No tak. Aron nie miał tyle szczęścia.

"Zrobię, co mi każą" - główny bohater powtarza to jak mantrę. W pierwszym odruchu opanowuje mnie sarkazm. Myślę sobie - dobrze, że kazali mu akurat tatuować, a nie mordować współwięźniów. Szczęściarz, prawda? Inni aż tyle szczęścia nie mieli.

Ale zaraz pojawiają się inne myśli: czy aby na pewno, siedząc sobie w wygodnym fotelu, w środku europejskiego miasta, mam dobrą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Katarzyna, no cóż, jest wolnym, poszukującym duchem, a zarazem osobą stojącą obiema nogami na ziemi. I nie ukrywa, że na tę trzeźwą przyziemność wcale się nie zapisywała, ta przyziemność dopadła ją. Dokładnie tak, jak dopada wszystkich nas. Więc owszem - książka niczego mi nie naświetla, niczego nie odkrywa. Ja to wszystko wiedziałam, ja to wszystko przeżyłam. Ale to nie problem, bo Nosowska nie zamierza być Dostojewskim, tylko - jak w tytule - przyszła do mnie na ploty i użalanie się nad życiem. Normalna paplanina dwóch kobiet. Jedną kwestię papla do mnie Nosowska, drugą dopowiadam sobie ja sama. I tak gadamy. Na prostej zasadzie - ja wiem, że ona wie, że ja wiem. I tyle. Robię sobie kawę, przy kubku kładę ciastko i biorę do ręki tę książkę. Więcej nic.

Katarzyna, no cóż, jest wolnym, poszukującym duchem, a zarazem osobą stojącą obiema nogami na ziemi. I nie ukrywa, że na tę trzeźwą przyziemność wcale się nie zapisywała, ta przyziemność dopadła ją. Dokładnie tak, jak dopada wszystkich nas. Więc owszem - książka niczego mi nie naświetla, niczego nie odkrywa. Ja to wszystko wiedziałam, ja to wszystko przeżyłam. Ale to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety, nie będę "obiektywna". Dla mnie Paragraf 22 to arcydzieło pisarstwa lekkiego i treściwego. Ta książka jest zwariowana, amerykańska i hippisowska. A zarazem poważna i kiedy się zastanowić, o czym to tak naprawdę jest... śmiech więźnie w gardle. A już za chwilę można śmiać się znów, jakby nigdy nic.

W moich oczach Paragraf 22 to koktajl z Kafki i M.A.S.H. To miażdżący opis matni, jaką szykujemy sobie jako społeczeństwo. Ale ten opis nie zostawia nas zdruzgotanych, jak "Proces". Amerykańska dezynwoltura pozwala nam zachować wisielczy humor. W końcu przecież "nóż chybił o włos i Yossarian ruszył w drogę".

Niestety, nie będę "obiektywna". Dla mnie Paragraf 22 to arcydzieło pisarstwa lekkiego i treściwego. Ta książka jest zwariowana, amerykańska i hippisowska. A zarazem poważna i kiedy się zastanowić, o czym to tak naprawdę jest... śmiech więźnie w gardle. A już za chwilę można śmiać się znów, jakby nigdy nic.

W moich oczach Paragraf 22 to koktajl z Kafki i M.A.S.H. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od dziecka pasjonowałam się mitologiami. Najpierw obowiązkowe mity Greków i Rzymian, obowiązkowo wg Parandowskiego... To było nadal dzieciństwo, bo te opowieści brzmiały jak baśnie. A zarazem to już nie było dzieciństwo, bo uczyłam się, że te "baśnie" to była czyjaś religia, czyjeś rozumienie świata, czyjaś codzienność! I to było fascynujące. Wyobrażałam sobie, jakby to było: żyć w starożytności, oddawać cześć kapłankom Westy albo składać ofiarę Posejdonowi przed rejsem i uważać to za oczywistość. Potem przyszły bóstwa i zwyczaje Egipcjan, Inków, Hindusów. To są cudowne światy.

I te światy postanowił Gaiman zaprząc do opowiedzenia własnej legendy. Opowieść zaczyna się prawie "niewinnie", pierwsza strona mogłaby być pierwszą stroną prawie dowolnej powieści sensacyjnej. A potem to wciąga jak ruchome piaski. Zanim się zorientujemy, przechodzimy od wydarzeń nieco dziwnych do całkiem niezrozumiałych i niezauważalnie lądujemy w całkowitej, stuprocentowej, mięsistej fantazji!

Do biblioteki oddawałam z żalem.

Tak trzeba pisać, żeby pisać dla mnie :)

Od dziecka pasjonowałam się mitologiami. Najpierw obowiązkowe mity Greków i Rzymian, obowiązkowo wg Parandowskiego... To było nadal dzieciństwo, bo te opowieści brzmiały jak baśnie. A zarazem to już nie było dzieciństwo, bo uczyłam się, że te "baśnie" to była czyjaś religia, czyjeś rozumienie świata, czyjaś codzienność! I to było fascynujące. Wyobrażałam sobie, jakby to...

więcej Pokaż mimo to