rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Skazani na ból" to moje drugie spotkanie z twórczością Agnieszki Lingas - Łoniewskiej. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ bardzo przypadła mi do gustu "Randka z Hugo Bosym", która wciągnęła mnie od pierwszej strony, była pełna sarkastycznego humoru (który uwielbiam), emocji i erotycznego napięcia, a nawet potrafiąca zaskoczyć. Ponieważ miała być pełna wzruszeń, rozłożyć czytelnika emocjonalnie na łopatki, sprawić, że z oczu będą lały się łzy, tymczasem nie potrafię zrozumieć skąd nad nią tyle zachwytów. Jedynie sceny opisujące brutalne zachowanie Aleksa i jego kompanów skinheadów potrafiły we mnie wzbudzić jakiekolwiek odczucia. Całość wypada dość słabo. Jest płytka, napisana takim stylem, jakby pisała ją nastolatka posiadająca umysł dojrzałej osoby, pełen życiowej mądrości, co jakoś się gryzło z zachowaniami bądź co bądź nastoletniej Amelii, a do tego dość przewidywalna. Pamiętam czasy kiedy ulice były pełne narkomanów, skinów i panków, którzy budzili postrach, dlatego Aleks też wydaje mi się nierzeczywisty. Przecież wartości, w które wierzą i lojalność wobec kumpli to dla nich świętość!! Czy naprawdę można tak skrajnie się zmienić pod wpływem dziewczyny?! Do tego Żydówki? Zakończenie nawiązujące do wydarzeń kilkanaście lat później zupełnie niepotrzebne i przesłodzone. Niestety tym razem nie było flow. "Skazani na ból" to raczej historia dla nastolatek marzących o wielkiej pierwszej miłości, która będzie trwać do grobowej deski, wierzących w rzeczy, które są mało prawdopodobne w realnym życiu, a jeśli już to stanowią wyjątek od reguły. Widać ja już jestem na takie historie za stara.

"Skazani na ból" to moje drugie spotkanie z twórczością Agnieszki Lingas - Łoniewskiej. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ bardzo przypadła mi do gustu "Randka z Hugo Bosym", która wciągnęła mnie od pierwszej strony, była pełna sarkastycznego humoru (który uwielbiam), emocji i erotycznego napięcia, a nawet potrafiąca zaskoczyć. Ponieważ miała być pełna wzruszeń, rozłożyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Polowanie na Hitlera” to ostatni tom trylogii nazistowskiej autorstwa Steve’a Mahhews’a, która jest bezpośrednią kontynuacją drugiego tomu, czyli losów Führera i jego świty oraz jego osobistej kucharki – Klary Koch, przysięgającej, iż widziała go, jak ucieka z berlińskiego bunkra.

Pisząc fikcję historyczną, Matthews wybiera te fakty historyczne, które pasują do stworzonej opowieści, natomiast opierając się na godzinami analizowanych filmach, materiałach dokumentalnych, książkach oraz wydarzeniach kształtujących życie największych zbrodniarzy wojennych: Hitlera, Klausa Barbiego, Otto Skorzenego, Ilse Koch, Waltera Rauffa, Ericha Priebkego, a także pozostałych autentycznych postaci, zdaje się całkiem trafnie oddaje ich cechy osobowości i charakteru. Podoba mi się, że bezceremonialnie zobrazował, jak Rosjanie świętowali zwycięstwo, nie pomijając brutalnych gwałtów na kobietach. Że nie narzuca swojego punktu widzenia, pozwalając by każdy z czytelników sam rozstrzygnął, czy Hitler popełnił samobójstwo 30 kwietnia 1945 r., strzelając sobie w głowę, czy też tworząc fabułę ze zlepków różnych mitów, plotek, półprawd, konfabulacji, zeznań świadków, a nawet akt FBI uciekł z bunkra tajnym tunelem, następnie dla zmylenia aliantów poszukujących nazistowskich notabli oraz dowodów jego śmierci, wysłał do Argentyny swego sobowtóra o pseudonimie Wolf, jednocześnie ukrywał się w klasztorze w Ustce na polskim wybrzeżu, gdzie planował budowę IV Rzeszy. Wplótł też w wydarzenia Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, organizację “Die Spinne”, jak i postać biskupa Aloisa Hudala, który z ich pomocą odegrał kluczową rolę w ukrywaniu nazistowskich zbrodniarzy, organizował dokumenty i ułatwiał zmianę tożsamości, pomagające w ucieczce tzw. “szlakiem szczurów” do Ameryki Południowej. Pokazuje tym samym, iż w łonie kościoła zdarzały się przypadki godne pogardy, jednak Matthews w przypisie od autora zaznacza, “że niektórzy członkowie kościoła pomagali Żydom i otwarcie występowali przeciw nazistowskiemu reżimowi.”. Wątek Klary i jej siostry Natalii - mieszkającej w Krakowie, współpracującej z polskim rządem, tropiącej i wykonującej egzekucje byłych nazistów jest dość skąpy, ponieważ książka w głównej mierze skupia się na losach największych bestii III Rzeszy po jej upadku, aczkolwiek jest istotny, bo to Klara pomaga sprawdzić, czy to rzeczywiście Hitler ukrywa się w Usteckim klasztorze.

Śmiało można stwierdzić, iż "Polowanie na Hitlera" jest najbardziej sensacyjną częścią całego cyklu, bowiem wywołuje w czytelniku poczucie napięcia i do końca zaskakuje zwrotami akcji. Pozwala zadać sobie kilka naprawdę istotnych pytań niestety również w odniesieniu do współczesnych czasów i wszystkich tych, którzy dokonują zbrodni przeciwko ludzkości. Przeanalizować rolę tych, którzy na różne sposoby wspierali nazistów, bądź dziś sprzyjają zbrodniarzom, jak Hitler widzących w sobie wybrańca przeznaczenia. Napomina, że izraelskie tajne służby niestrudzenie poszukiwały na całym świecie niemieckich zbrodniarzy. Nie pomija również roli aliantów, zwłaszcza amerykańskich służb wywiadowczych, które na początku zimnej wojny werbowały byłych agentów SS, co ukazuje patologiczny obraz ich moralności oraz wstrząsający kontrast pomiędzy długoletnim cierpieniem ofiar a wygodnym, bezpiecznym życiem ich oprawców. Z pewnością nie dający poczucia sprawiedliwości.

Co ważne, można ją przeczytać bez znajomości poprzednich tomów, natomiast, czytając wszystkie trzy, można dokładnie przyjrzeć się tragedii wojny przez pryzmat doświadczeń stworzonych przez autora bohaterów wplątanych w wir prawdziwych wydarzeń i stykających się z autentycznymi postaciami.

“Polowanie na Hitlera” to ostatni tom trylogii nazistowskiej autorstwa Steve’a Mahhews’a, która jest bezpośrednią kontynuacją drugiego tomu, czyli losów Führera i jego świty oraz jego osobistej kucharki – Klary Koch, przysięgającej, iż widziała go, jak ucieka z berlińskiego bunkra.

Pisząc fikcję historyczną, Matthews wybiera te fakty historyczne, które pasują do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jestem głód" to druga wydana w Polsce, najbardziej autobiograficzna książka Petry Dvorakovej - czeskiej autorki bestsellera "Wrony". Zupełnie inna, ale zdecydowanie jest książką równie dobrą, bolesną i poruszającą ważne społecznie tematy. Na pewno jest pozycją dojrzalszą, szczerą, przeznaczoną dla starszego czytelnika.
Bohaterka - Basia - wychowująca się w opresyjnej rodzinie dziewczynka, uzdolniona plastycznie poszukuje własnej drogi, własnych uczuć, własnego ja. Wie, że aby pozostać sobą i nie zatracić się w dusznej relacji z matką, musi uciec, dokądkolwiek i jak najszybciej. Autorka jako czternastolatka wstąpiła do klasztoru, chcąc uciec od rodzinnych problemów, zmagała się z anoreksją, przez dwa lata obawiała się o życie ciężko chorego na białaczkę syna, jej małżeństwo się rozpadło, sama też walczyła o życie. To wszystko spotkało Basię, dlatego można twierdzić, że poprzez książkę "Jestem głód" Petra opowiada nam trzydzieści dwa lata ze swojego intymnego świata, w szczególności mierząc się z mitami i przekazami na temat anoreksji. Z wnikliwością pokazuje, iż jest ona jedynie wierzchołkiem góry, pod którym kryją się inne trudności sprzyjające jej pojawieniu się oraz braku chęci by wyzdrowieć. Ostatecznie daje nadzieję, gdyż mimo, że to poważne i potencjalnie zagrażające życiu zaburzenie – jest uleczalne!
Jak już wspomniałam Dvorakova zwraca uwagę na wiele trudnych tematów, które można analizować całymi godzinami, a nawet dniami. Kolejno po anoreksji ponownie porusza temat skomplikowanych więzi rodzinnych i traum. Unikalnej relacji matka - córka, którą można łatwo zniszczyć, a toksyczne zachowania matki mogą wpływać na całe życie córki. My czytelnicy możemy oceniać bohaterkę, bądź samodzielnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy przypisywanie winy za wszystkie niepowodzenia i trudności rodzicom, a w szczególności – matce jest tylko pretekstem do wytłumaczenia własnych życiowych porażek, być wymówką do uwikłania się w zakazany związek, albo trwania w małżeństwie, w którym seks zamiast pogłębieniem wspólnych relacji i zbliżeniem się do siebie, staje się gwałtem małżeńskim?.
Dvorakova "Jestem głód" uszyła poprzez Basię swoim życiem. Pragnieniami, których szukała przez przez długie lata, które wpierw musiała sobie uświadomić, aby na nowo funkcjonować, by z powycinanych i pozszywanych skrawków swego świata stworzyć nowy - świadomy swego ciała, kobiecości, poczucia własnej godności, szacunku wobec siebie, pewności siebie oraz wyswobodzony ze świadomej rezygnacji z jedzenia. Po prostu szczęśliwy nie tylko z pozoru. Opinie o książce są różne. Jednym się podoba, innym nie. Mnie się podobała bardziej niż "Wrony", więc polecam ją Waszej uwadze.

"Jestem głód" to druga wydana w Polsce, najbardziej autobiograficzna książka Petry Dvorakovej - czeskiej autorki bestsellera "Wrony". Zupełnie inna, ale zdecydowanie jest książką równie dobrą, bolesną i poruszającą ważne społecznie tematy. Na pewno jest pozycją dojrzalszą, szczerą, przeznaczoną dla starszego czytelnika.
Bohaterka - Basia - wychowująca się w opresyjnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaż "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak, opowiadający o dramacie wiejskich kobiet w międzywojniu skończyłam czytać kilka dni temu. Od tego czasu zastanawiałam się, co o nim napisać, ponieważ poruszył w moim sercu wiele strun, zrodził także sporo bardzo osobistych refleksji.
Dzieciństwo i młodość mojej mamy to czasy dalekie od międzywojnia, lecz z jej opowieści wnioskuję, iż życie wielu dzieci oraz kobiet na wsi i wówczas było podobne do życia niektórych bohaterek/ów książki. Śmiem twierdzić, że w niektórych regionach i wiejskich domach wciąż niewiele się zmieniło. Ja wieś wspominam z dużym sentymentem przez pryzmat wakacji spędzanych u śp. dziadków na przełomie lat 80 i 90, gdyż był to czas wspinania się na drzewa, zabaw w kurniku, stodole, biegania od rana do wieczora na świeżym powietrzu, niepowtarzalnego smaku potraw gotowanych na kaflowym piecu, malin i jerzyn jedzonych prosto z krzaka w drodze do lasu czy czereśni siedząc na gałęzi drzewa, pierwszych przyjaźni, ale i trudów związanych z brakiem bieżącej wody, łazienki oraz załatwiania się w wychodku. Czyli czymś, co w porównaniu z mieszkaniem na osiedlu z wielkiej płyty, było bardzo atrakcyjne, natomiast dla moich dzieci, urodzonych i wychowanych w mieście to już zupełnie nieznany świat, jakże inny od im współczesnego, który mogą poznać już tylko dzięki moim wspomnieniom i takim lekturom. Wiecie, wielu ludzi od lat dziwi się, że nasza liczna rodzina trzyma się blisko, wspiera w trudnych chwilach i wszyscy, nawet wnuki moich kuzynek i kuzynów się znają, utrzymują kontakt, spotykają (nie tylko na weselach lub pogrzebach), choć nie mieszkamy blisko siebie, a część rodziny rozsiało po Europie. Myślę, że to właśnie dzięki wychowywaniu się naszych rodziców na wsi, czego tak wiele osób, mieszkających w mieście się dzisiaj wstydzi. Pokolenie mojej mamy poprzez doświadczenie wiejskiego życia, braku udogodnień, nieczęsto biedy, życia w małej społeczności, ale też podporządkowania rodzicielskiej kontroli nauczyło się wielu rzeczy, m.in.: uczciwości, odpowiedzialności, kreatywności, umiejętności poszukiwania sposobów, by rozwiązać problem, oszczędności, szacunku do pracy i drugiego człowieka, czy też właśnie szczególnego przywiązania do rodziny. Sporo tych cech przekazało też nam. Ma to swoje plusy ale i minusy, które zrozumiałam czytając tę książkę. Dotarło też do mnie głęboko ukryte znaczenie pewnego staropolskiego powiedzenia: "Człowiek ze wsi wyjdzie, wieś z człowieka nigdy". Rzeczywiście, mimo ogromnej transformacji społecznej, rozwoju technologicznego, upływu czasu, wciąż tkwi w nas bardzo głęboko wiele pokoleniowych traum, nawyków, wzorców, zaprogramowanych w nas przekazów, które dopiero obecne młode pokolenie próbuje zmienić. Nie wiem, dlaczego akurat ta książka otworzyła mi oczy na pewne aspekty.l, bo przecież nie jest pierwszą książką, którą przeczytałam na temat dawnego życia na wsi.
Może dlatego, iż Joanna Kuciel - Frydryszak przyjęła rolę kronikarza
zapisków konkretnych kobiet, opowieści rodzin o losach swych przodkiń, uzupełniając je fotografiami, umiejętnie splecionymi z informacjami z innych źródeł, nie pozbawiając ich emocji, wywołując autentyczne zainteresowanie ich uczuciami?. Wnikając w ich intymny świat, przejmujący i smutny oraz wiejskie życie, przydała wagi bohaterkom książki. Oddała głos tysiącom polskich kobiet i ich rodzinom. Nie znam historii życia moich babek i prababek, ale mam poczucie, że w jakimś stopniu i im. Pokładam nadzieję w tym, że tak duże zainteresowanie społeczeństwa lekturą, jak i spływające na autorkę laury, spowodują, iż państwo zainteresuje się potrzebami współczesnych kobiet (zarówno mieszkającymi na wsi, jak i w mieście) zechcąc na nie adekwatnie odpowiedzieć. Przecież mimo, że dziś słowa "kobieta mieszkająca na wsi" brzmią dumnie, nad wsią nadal unoszą się echem głosy kobiet, które pozostają niewidoczne i niesłyszane. Chcę wierzyć, że jednak Polska zmienia się na lepsze i w przyszłości takie historie zupełnie nie będą miały miejsca.

Reportaż "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak, opowiadający o dramacie wiejskich kobiet w międzywojniu skończyłam czytać kilka dni temu. Od tego czasu zastanawiałam się, co o nim napisać, ponieważ poruszył w moim sercu wiele strun, zrodził także sporo bardzo osobistych refleksji.
Dzieciństwo i młodość mojej mamy to czasy dalekie od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wczoraj obchodziłyśmy Międzynarodowy Dzień Kobiet, niestety walka o prawa kobiet to nasze tragiczne dziedzictwo, które trwa od wielu pokoleń w wielu krajach.

“Cena wolności” autorstwa Barbary Wysoczyńskiej zdaje się być nawet nie, wspomnieniem czasów zniewolenia naszego kraju, w którym ludzie walczyli o byt i o wolność, gdzie nie wolno było mówić ojczystym językiem, nie było miejsca na prawa kobiet, co hołdem oddanym w szczególności kobietom. Kobietom takim, jak główna bohaterka powieści - Klara Tyszkowska, młoda aktywistka, feministka, buntująca się przeciw tradycji oraz carskiemu uciskowi. Kobietom uważanym za skandalistki, mącicielki, często dotykane ostracyzmem ze strony społeczeństwa, a nawet najbliższych: ojców, braci, a nawet matek. Skupiając jej życie wokół autentycznego tygodnika “Bluszcz” prezentującego program emancypacji kobiet, z którym współpracowały m.in. Maria Konopnicka, Eliza Orzeszkowa i Maria Dąbrowska, jak i Latającego Uniwersytetu, czyli kursów dokształcających po ukończeniu żeńskich pensji, dzięki którym z racji tego, iż kobietom nie wolno było studiować, stawały się one pionierkami na wielu obszarach, ukazuje ich pomysłowość, odwagę, siłę i determinację w osiągnięciu niezależności, możliwości kształcenia się na kierunkach, które je pasjonowały, natomiast były zarezerwowane jedynie dla mężczyzn, mówieniu głośno o swoich uczuciach, potrzebach i poglądach. Życiu po swojemu.

Zorganizowana przez PPS w listopadzie 1904 roku na Placu Grzybowskim w Warszawie przeciwko mobilizacji, będąca pierwszym od czasu Powstania Styczniowego, zbrojnym wystąpieniem przeciwko carskiej władzy, zakończyła się tragicznie dla jej uczestników po obu stronach. Miała też swoje konsekwencje dla Klary i jej przyjaciela Jędrzeja Witebskiego. Na jej drodze staje bowiem rosyjski kapitan Aleksander Kirsanov, przez którego życie młodej kobiety diametralnie się zmieni. Los, który ją dotknął pozwala zrozumieć jej, ale i czytelniczkom, czym tak naprawdę jest wolność, a także fakt, że trzeba za nią czasami zapłacić wysoką cenę, bo wszystko, co jest w życiu naprawdę ważne, ma swój konkretny koszt. Jest świadectwem ceny, jaką płaci się za wolność i miłość, nawet jeśli nie chce się do niej przyznać.

My, współczesne kobiety musimy pamiętać i być wdzięczne naszym przodkiniom za ich determinację i poświęcenie, na często trudnej i pełnej wyzwań drodze w walce o prawa, które dziś traktujemy, jako oczywistość. Docenić postępy i pracować dalej, aby osiągnąć równouprawnienie. By mężczyźni nie decydowali za nas o nas, naszych ciałach i byśmy były za naszą pracę sprawiedliwie wynagradzane.

“Cena wolności” to książka refleksyjna, pełna tragizmu i bólu. Podejmuje bardzo ważne tematy i chociaż nie jest wybitnym dziełem literatury, polecam po nią sięgać, gdyż dziedzictwo walki o niepodległość oraz prawa kobiet jest zarówno tragiczne, jak i inspirujące. Jeśli chcemy osiągnąć to o czym wspomniałam powyżej, musimy odważnie iść w ślady kobiet takich, jak Tyszkowska.

Wczoraj obchodziłyśmy Międzynarodowy Dzień Kobiet, niestety walka o prawa kobiet to nasze tragiczne dziedzictwo, które trwa od wielu pokoleń w wielu krajach.

“Cena wolności” autorstwa Barbary Wysoczyńskiej zdaje się być nawet nie, wspomnieniem czasów zniewolenia naszego kraju, w którym ludzie walczyli o byt i o wolność, gdzie nie wolno było mówić ojczystym językiem, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza część dylogii autorstwa Katarzyny Misiołek pt.: "Ostatni dzień roku" przeczytałam ładnych parę lat temu. Sięgnęłam po nią, ponieważ temat zaginięć i poszukiwań osób zaginionych był mi bliski, a nieczęsto jest poruszany w literaturze. Przyznam, że przedstawienie tematu, przez to, co w takiej sytuacji przechodzi rodzina zrobiło na mnie na tyle duże wrażenie, iż do dziś pamiętałam nie tylko głównych bohaterów, ale też część wydarzeń. Ponieważ mam w tym roku mocne postanowienie doczytać kolejne tomy rozpoczętych serii, a akurat "Dziewczyna, która przepadła" znalazła się w zasięgu mego wzroku na bibliotecznym regale, nie mogłam nie skorzystać z okazji, by zacząć ten plan realizować.

Tym razem autorka przedstawia historię Moniki z jej punktu widzenia. To ona opowiada, jak została uprowadzona. Przez co przeszła w ciągu ostatnich ośmiu lat, będąc przetrzymywaną pod dachem psychopaty, a także o tym, jak czuła się, kiedy została cudem uwolniona i wróciła do rodzinnego domu.

Książka do czasu uwolnienia Moniki trzymała w napięciu. Dość realistycznie przedstawiała motywy i zachowanie oprawcy oraz ofiary. Można było wczuć się w jej sytuację, towarzyszące obojgu emocje, czy też zrozumieć, dlaczego kobieta nie wykorzystała okazji, by zabić zwyrodnialca, który codziennie ją poniżał psychicznie i fizycznie, bezlitośnie obdzierał z godności i zdegradował do roli zabawki.
Trudno jednak wyobrazić sobie traumę z jaką musiała się zmierzyć. Jak ciężko musiało jej być odnaleźć się w zmienionej rzeczywistości. Wśród bliskich, którzy z biegiem wydarzeń i lat również się zmienili, a po jej odzyskaniu stali się nadopiekuńczy. Również pogodzić się z odejściem męża. Uporać z zainteresowaniem mediów, ciekawością ludzi oraz osobami żerującymi na jej dramacie. Do tego odkrywając rodzinne, szokujące tajemnice.
Myślę, że w sporej części Pani Kasi udało się przekazać towarzyszące Monice uczucia, lęki i obawy, lecz jestem przekonana, iż byłoby to bardziej wiarygodne, gdyby proces oswajania się z powrotem do rzeczywistości, odzyskiwania siebie, był bardziej rozłożony w czasie i równie emocjonalnie opisany, jak okres, w którym była więziona. Mam poczucie, że tu działo się to za szybko, a Monika w mgnieniu oka zaczęła zachowywać się, jakby nic się nie stało. Jakby nie wymazano z jej życiorysu ośmiu lat, lecz co najwyżej kilka miesięcy. Towarzyszy mi również wrażenie, iż w pewnym momencie przestała być główną bohaterką, a na pierwszy plan wybiły się jej matka, siostra, a nawet Kuba - (teoretycznie były) mąż. Wszyscy bohaterowie, łącznie z Moniką początkowo wzbudzają sympatię i współczucie, później okazują się nie być kryształami, jakby pisarka chciała nam uświadomić, że ludzie w pewien sposób są źli.
To sprawia, że otrzymujemy połączenie thrillera psychologicznego z literaturą obyczajową.
"Dziewczyna, która przepadła" wciąga i zaskakująco szybko się czyta. Zostało w niej ujętych kilka tematów zmuszających do refleksji, aczkolwiek sam temat przewodni, czyli uprowadzeń i poszukiwań osób zaginionych jest powodem, dla którego warto sięgnąć po obie pozycje. Bez przeszkód można je czytać w dowolnej kolejności, bo jak widać nawet po latach da się odnaleźć w tej historii.
Według mnie można tę opowieść potraktować, jako przestrogę przed porwaniem. Zobrazowanie konsekwencji podejmowanych przez nas decyzji i działań, które odbijają się zwykle bardzo szerokim, bolesnym echem.

Pierwsza część dylogii autorstwa Katarzyny Misiołek pt.: "Ostatni dzień roku" przeczytałam ładnych parę lat temu. Sięgnęłam po nią, ponieważ temat zaginięć i poszukiwań osób zaginionych był mi bliski, a nieczęsto jest poruszany w literaturze. Przyznam, że przedstawienie tematu, przez to, co w takiej sytuacji przechodzi rodzina zrobiło na mnie na tyle duże wrażenie, iż do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć na moim stosie hańby znajdują się książki Magdy Knedler, swą przygodę z jej twórczością zaczynam od audiobooka “Medea z Wyspy Wisielców”, który czyta Filip Kosior.

To historia, wobec której nie mogłam przejść obojętnie, ponieważ bohaterami wplecionymi w fabułę, oprócz autentycznej postaci wybitnej Niemki żydowskiego pochodzenia – Pauli Olendorf, była rodzina Tiele-Wincklerów, silnie związana z wsią, w której mieszkali moi dziadkowie, jak i z dzielnicą miasta, w którym mieszkam. Opowieść, której niesamowity klimat tworzy oprócz tytułowej Wyspy Wisielców, znajdującej się na Jeziorze Sławskim (dawniej woj. Dolnośląskie), czy zamku w Niemodlinie, także należący do wspomnianego arystokratycznego rodu Pałac w Mosznej.

Powieść nawiązuje do mitu o Medei, który Knedler uwspółcześnia poprzez przeniesienie go do Breslau i Dolnego Śląska z początku XX wieku. Główna bohaterka – Medea (Mada) Steinbart została sierotą, kiedy jej matka zmarła, a ojciec nie potrafiący poradzić sobie z problemami najpierw powiesił pięcioro dzieci, a później popełnił samobójstwo i tylko ją udało się uratować. Wychowywała się w żydowskim Domu dla Samotnych Kobiet i Maltretowanych Żon, prowadzonym przez wspomnianą Paulę. To ona opowiadała Madzie o świecie, uczyła ją kilku języków obcych. Samotna dziewczyna, imała się różnych zajęć, próbując przetrwać realia trudnych czasów, pełnych społecznych niesprawiedliwości. Była wielokrotnie poniżana, bezradna, a także pozbawiona perspektyw na lepsze życie. Chciała być kochana i wieść spokojne życie. Została zmuszona do robienia nagannych rzeczy, przez co stała się postacią wywołującą skrajne odczucia. Raz chce się jej współczuć, a za chwilę jej zachowanie skrytykować. Mityczna postać to niezależna kobieta, rządzona swoimi wielkimi pasjami, która potrafi podejmować własne decyzje, stanowi wzór niezależności i jest kobietą, która raczej nie ma skrupułów. Czy bohaterka powieści Knedler jest taka sama? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Losy Medei są niewątpliwie przedstawieniem brutalnych czasów, w których kobieta z nizin społecznych dla wyższych sfer nie znaczyła nic, nawet jeśli znała największe dzieła literatury, języki obce i dysponowała większą wiedzą niż przemysłowcy i właściciele ziemscy, posiadających rozległe dobra i ogromne majątki. Mimo, że wydarzenia opisane przez panią Magdę są fikcyjne, pokazują, iż część ludzi dążyła do zajmowania pozycji w wyższych sferach, sięgając po różne narzędzia, np. intrygi, knowania czy manipulacje. Ci, którym się powiodło, często deprawowała zdobyta pozycja, władza i pieniądze. Wyzbywali się wartości, które powinny być priorytetem: empatia, rodzina, miłość, stateczne życie. Potrafili w jednej chwili kogoś kochać ponad wszystko, nawet zabić z tej miłości, a za chwilę ukochaną osobą pogardzać.
Czyż owy wątek nie jest wciąż aktualny? Po przeczytaniu książki możemy też postawić sobie pytanie, jak duży wpływ na nasze losy mają nie tylko czasy, w których żyjemy, ale też ludzie, którzy nas otaczają?.
Nie mam porównania do poprzednich pozycji autorki, ale tę zdecydowanie mogę zaliczyć jako najlepszą, najwartościowszą i najciekawszą powieść przeczytaną/wysłuchaną do tej pory w 2024 roku. Z niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnych dwóch tomów tworzących trylogię. Przez nią też już zawsze zupełnie inaczej będę patrzyła na członków rodziny Tiele - Winklerów, którzy kojarzą się z ogromnym rozwojem posiadanych gmin, a przez to, jak traktowali ludzi i angażowali się w działalność charytatywną do dziś cieszą się szacunkiem. Czytajcie! Warto sięgnąć po wersję papierową, która zachwyca nie tylko zawartością. Wydawnictwo Zwierciadło zadbało bowiem o niepowtarzalne i eleganckie wydanie z barwionymi brzegami, które będzie się ładnie prezentować na półce.

Choć na moim stosie hańby znajdują się książki Magdy Knedler, swą przygodę z jej twórczością zaczynam od audiobooka “Medea z Wyspy Wisielców”, który czyta Filip Kosior.

To historia, wobec której nie mogłam przejść obojętnie, ponieważ bohaterami wplecionymi w fabułę, oprócz autentycznej postaci wybitnej Niemki żydowskiego pochodzenia – Pauli Olendorf, była rodzina...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zafascynowana pierwszym spotkaniem z twórczością Jakuba Małeckiego ("Święto ognia"), wybrałam "Sąsiednie kolory" spośród nominowanych w plebiscycie Książka Roku 2023 w kategorii literatura piękna, licząc na równie zachwycającą lekturę, na którą będę mogła oddać swój głos. Audiobook czytany przez moją ulubioną aktorkę Danutę Stenkę oraz Filipa Kosiora, wzbogacony o efekty dźwiękowe słuchało mi się z dużą przyjemnością, jednak mimo świetnego pisarskiego warsztatu autora, wyjątkowego klimatu przedwojennego małego miasteczka - Koła - nie jestem w stanie stwierdzić, o czym właściwie ta książka jest. Nie potrafiłam związać się emocjonalnie z żadnym z bohaterów, jak było to w przypadku "Święta ognia". Los każdej postaci, naznaczony jest kolorem melancholii, przygnębienia, smutku, tęsknoty, a uczucia te
udzieliły mi się w trakcie słuchania. Ta ponurość i smutek nie stwarzają poczucia dynamiki, więc chyba dlatego nie dostrzegłam tego, w jaki sposób ich ścieżki życia powiązały się ze sobą wraz z rozwojem wydarzeń. Niestety powieść nie pozostawiła też po sobie nic, co skłoniło by mnie do głębszej refleksji. Jak dla mnie za dużo w niej nierzeczywistości, bajkowości, fantastyki, a tego w literaturze nie lubię. Zwłaszcza w takiej, która porusza temat ważny, mało wdzięczny i mało medialny, o którym nieczęsto się o mówi i pisze.
Fabuła książki po prostu toczy się leniwie, nie wyróżniając się niczym szczególnym, jest jak życie jej bohaterów. Być może kiedyś sięgnę po nią kolejny raz, ale w wersji tradycyjnej. W tej chwili cieszę się, że jeszcze sporo z pisarskiego dorobku autora mam do nadrobienia.

Zafascynowana pierwszym spotkaniem z twórczością Jakuba Małeckiego ("Święto ognia"), wybrałam "Sąsiednie kolory" spośród nominowanych w plebiscycie Książka Roku 2023 w kategorii literatura piękna, licząc na równie zachwycającą lekturę, na którą będę mogła oddać swój głos. Audiobook czytany przez moją ulubioną aktorkę Danutę Stenkę oraz Filipa Kosiora, wzbogacony o efekty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Głosujecie w książkowych plebiscytach? Ja często.
Nie wiem jednak, czy zrobię to w tegorocznej edycji plebiscytu Książka Roku 2023 lubimyczytac.pl, ponieważ wiele z nominowanych książek nie udało mi się przeczytać lub wysłuchać w formie audiobooka, a zostało tylko kilkana dni na oddanie głosu.

“Dziewczyna w czarnej sukience. Historia zbrodni miłoszyckiej” Ewy Wilczyńskiej to reportaż wydany przez Wydawnictwo Agora, nominowany w kategorii debiut.

Opowiada o historii oraz konsekwencjach makabrycznego gwałtu, do którego doszło w noc sylwestrową 31 grudnia 1996 roku. 15-letnia Małgosia bawiła się z koleżankami w dyskotece Alcatraz w Miłoszycach pod Wrocławiem. W pewnej chwili wyszła przed budynek klubu. Kilkanaście godzin później znaleziono ją martwą na prywatnej posesji naprzeciwko dyskoteki, pozostawioną nagą, na siarczystym mrozie, choć jak się okazało błagała o pomoc. Zmarła wskutek wyziębienia i rozległych ran. W tej sprawie oskarżono i niesłusznie skazano Tomasza Komendę, który po 18 latach odbywania kary został oczyszczony z zarzutów i uniewinniony. Niestety niedługo było mu dane cieszyć się życiem na wolności, które nie okazało się bajką. Dwa dni temu, w wieku 46 lat zmarł, przegrywając walkę z nowotworem. Wiadomość o jego śmierci usłyszałam stawiając w recenzji ostatnią kropkę.

Autorka od początku wciąga czytelnika w wydarzenia związane bezpośrednio z zaginięciem i śmiercią dziewczyny. Wykonała kawał reporterskiej pracy latami zbierając materiały, by obiektywnie, z punktu widzenia wielu osób przedstawić fakty dotyczące m.in. prowadzonego śledztwa, próbach dochodzenia prawdy przez rodziców Małgosi, życia Komendy w więzieniu i po wyjściu na wolność, czy też dotyczące nacisków polityków, np. Lecha Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro, którzy również na tej sprawie zbijali polityczny kapitał. Przedstawia sylwetki oraz życie prawdziwych winnych gwałtu ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa - Ireneusza M. oraz Norberta Basiury, których dopiero po 20 latach aresztowano, mimo że można było ich zatrzymać już kilka dni po dokonaniu zbrodni, gdyby nie zaniedbania Policji i Prokuratury, gdyby nie znikały dowody, świadkowie nie byli zastraszani, a śledczy nie lekceważyli rodziców oraz ich pełnomocniczki mecenas Ewy Szymeckiej, zwracających uwagę na nieścisłości w zeznaniach świadków, w tym wyżej wymienionych skazanych. Dziś wiadomo, że skazanie tych dwóch mężczyzn na 25 i 15 lat (w październiku 2023 r. Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy) więzienia nie kończy sprawy. Prokuratura podkreśla, że ślady zabezpieczone na ubraniu Małgosi należą do przynajmniej trzech osób, dlatego zamierza prowadzić śledztwo, do momentu wyjaśnienia wszystkich możliwości dowodowych i ostatecznego zamknięcia sprawy, tak więc niestety, ani Małgosia, ani jej bliscy wciąż nie mogą zaznać spokoju, bo ból będzie towarzyszył im do końca życia. Bardzo im współczuję. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, przez co od tylu lat przechodzą. Tak naprawdę, ofiarą tego bestialstwa nie była jedynie ta biedna, młoda dziewczyna, choć bez wątpienia była pierwszą i największą. To tragedia, która odcisnęła ogromne piętno na życiu wielu osób, a Wilczyńska pokazuje nam ich emocje, codzienność, próby radzenia sobie z traumą, medialnym szumem, system oraz codziennością. W książce znajdziemy również doniesienia o innych zbrodniach, także wstrząsających, które miały miejsce w tamtym czasie w okolicy Miłoszyc i w kraju. Autorka opowiada też o grupach internetowych detektywów, którzy wykazują duże zainteresowanie zbrodnią miłoszycką, analizują ją i wymieniają się swoimi spostrzeżeniami. Nie wiem, czy jakakolwiek inna zbrodnia aż tak zainteresowała opinię publiczną i tego typu grupy, ale być może to pozwoli doprowadzić śledztwo do końca.

Ta sprawa jest bulwersująca pod wieloma względami. Wywołuje wiele skrajnych emocji, a w obliczu zmian prowadzonych przez odsuniętą od władzy 15 października 2023 r. prawicę szczególnie uwrażliwia nas na to, jak ważna jest rzetelność, zaangażowanie, kompetencje i obiektywizm organów ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości. Za ich brak - płacimy wszyscy, a najwięcej ci, którym bezpośrednio rujnuje życie. Reportaż jest naprawdę świetnym reporterskim debiutem, który warto przeczytać, bądź wysłuchać w formie audiobooka, nawet jeśli znało się sprawę zbrodni miłoszyckiej z medialnych doniesień. Polecam

Głosujecie w książkowych plebiscytach? Ja często.
Nie wiem jednak, czy zrobię to w tegorocznej edycji plebiscytu Książka Roku 2023 lubimyczytac.pl, ponieważ wiele z nominowanych książek nie udało mi się przeczytać lub wysłuchać w formie audiobooka, a zostało tylko kilkana dni na oddanie głosu.

“Dziewczyna w czarnej sukience. Historia zbrodni miłoszyckiej” Ewy Wilczyńskiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zagadka upiornego lasu Marta Guzowska, Joanna Gwis
Ocena 8,0
Zagadka upiorn... Marta Guzowska, Joa...

Na półkach:

“Detektywi z Tajemniczej 5. Zagadka Upiornego lasu” to czwarty tom niesamowitych przygód Anki, Piotrka i uroczej Jagi. Teraz do ekipy detektywistycznej dołącza Lidka (którą poznaliśmy w poprzedniej części) ze swoim psem - Lucyną. By wyjaśnić kolejną zagadkę i napisać reportaż z miejsca, w którym straszy, detektywi wybierają się do Nawiedzonego Lasu pod Krakowem, gdyż tam zabłądziła we mgle i nigdy nie wróciła do domu grupa studentów. Czy na pewno zaginęli? Co się wydarzyło naprawdę? Może zostali porwani przez upiory? A może przez kosmitów? Czy las w Witkowicach skrywa jakąś mroczną tajemnicę? Nasi przyjaciele spotykają w lesie hydrologa – Pana Jaromira oraz dwójkę badaczy z Towarzystwa Badań Zjawisk Paranormalnych - Helenę Wiśniewską i Pana Dębskiego, którzy znaleźli się tam w tym samym celu - by wyjaśnić zagadkę zniknięcia studentów. Nieoczekiwanie śledztwo zmienia kurs, bo dzieciakom w czasie, w którym poznawali nowych towarzyszy, ktoś kradnie plecaki ze śpiworami, jedzeniem, bielizną i szczoteczkami do zębów. Znika również Lidka! Sami widzicie, że i tym razem dużo się dzieje. Można się nawet pogubić, jak najmłodsza - Jaga, która nic z tego, co się dzieje nie rozumie. Oczywiście na końcu przeczytamy o tym, co naprawdę wydarzyło się w lesie w Witkowicach odkrywając historię, o której nawet ja - dorosła osoba nie słyszałam. Polecamy i czekamy na kolejny tom “Zagadka Łysej Góry”.

“Detektywi z Tajemniczej 5. Zagadka Upiornego lasu” to czwarty tom niesamowitych przygód Anki, Piotrka i uroczej Jagi. Teraz do ekipy detektywistycznej dołącza Lidka (którą poznaliśmy w poprzedniej części) ze swoim psem - Lucyną. By wyjaśnić kolejną zagadkę i napisać reportaż z miejsca, w którym straszy, detektywi wybierają się do Nawiedzonego Lasu pod Krakowem, gdyż tam...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tajemnica dancingu Martin Widmark, Helena Willis
Ocena 7,5
Tajemnica danc... Martin Widmark, Hel...

Na półkach:

Lasse i Maja jedzą podwieczorek w kawiarni Panini & Bernard. Przy sąsiednim stoliku zasiada pastor i czyta poezję Ronny’ego Hazelwooda. Kiedy Maja chce wtrącić się do dyskusji toczącej się między pastorem a stojącą za ladą Sarą Bernard na temat jednego z wierszy, do kawiarni wchodzi dziennikarz “Gazety Valleby” Sigge Jansson, a za nim troje członków zespołu ELLORS, który ma wieczorem zagrać na dancingu w hotelu. Tym samym, w którym pokój młodym detektywom wynajmuje Sigge, by zdobyli dla niego jakieś smaczki na temat zespołu, o których mógłby napisać w artykule. Zespół daje z siebie wszystko przekonani, że na imprezie pojawi się producent muzyczny, tym samym gwarantując mieszkańcom Valleby świetną zabawę. Rano Lasse i Maja zastają w recepcji rumor. Okazuje się, że zniknął centralny klucz, a z biura cały utarg ze sprzedaży biletów. W hotelu pojawia się komisarz policji. Dzieciaki dzielą się z nim swoimi przypuszczeniami. Podejrzenie pada na jednego z muzyków - Errola Wikinga, ojca czternaściorga dzieci. Czy to rzeczywiście on jest złodziejem?

“Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai. Tajemnica dancingu” to 29 tom serii, której akcja toczy się w małym szwedzkim miasteczku Valleby i jego okolicach, a kórtego głównymi bohaterami są Lasse i Maja. Dzieci chodzą do tej samej klasy i wspólnie prowadzą małe biuro detektywistyczne. Nie wszystkie tomy cyklu czytaliśmy, ponieważ wielu brakuje w naszej bibliotece, niemniej wciąż nie nudzą się mojemu synowi, mimo że przeznaczone są dla młodszych dzieci. Czyta się je szybko, ponieważ czcionka jest duża, rozdziały krótkie, a tekstu stosunkowo mało do ilości ilustracji Heleny Willis, które mnie akurat nie zachwycają. Zagadki są ciekawe, ta okazała się nawet nieco skomplikowana i choć moje dziecko nie zwróciło na to uwagi, w moim odczuciu niepotrzebne jest zamieszczanie na końcu artykułu z gazety, opisującego pokrótce wydarzenia, które tak naprawdę są streszczeniem książki, przez co wystarczy przeczytać tę jedną stronę, by dowiedzieć się bardziej szczegółowo niż w opisie wydawcy o czym opowiada.

Lasse i Maja jedzą podwieczorek w kawiarni Panini & Bernard. Przy sąsiednim stoliku zasiada pastor i czyta poezję Ronny’ego Hazelwooda. Kiedy Maja chce wtrącić się do dyskusji toczącej się między pastorem a stojącą za ladą Sarą Bernard na temat jednego z wierszy, do kawiarni wchodzi dziennikarz “Gazety Valleby” Sigge Jansson, a za nim troje członków zespołu ELLORS, który ma...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak jedzą zwierzęta Martin Lannuzzi, Octavio Pintos
Ocena 9,5
Jak jedzą zwie... Martin Lannuzzi, Oc...

Na półkach:

Czynnością wykonywaną przez wszystkie żyjące stworzenia na świecie jest jedzenie, które jest równie ważne do życia i rozwoju, co sen. Dzięki kolejnej książce wydanej pod patronatem Wrocławskiego ZOO, nakładem Wydawnictwa To.Tamto, autorstwa Octavio Pintos’a i Martina Iannuzzi dzieci mogą dowiedzieć się co jedzą zwierzęta? Jak często spożywają posiłki? Ile potrzebują pożywienia? Jak trawią pokarm? Jakie techniki polowań stosują?

Podobnie, jak w poprzedniej książce duetu pt.: “Jak śpią zwierzęta?”, tak i w tej, piękne i liczne ilustracje będące dziełem współautora Martina Iannuzzi skrywają wiele informacji, takich jak: proporcje, długość życia, rozmnażanie, występowanie, środowisko, w którym żyje dany gatunek, klasyfikacja organizmów (typ, gromada, rząd), status ochrony, sposób odżywiania, nazwa naukowa, natomiast na końcu znajdziemy również odnośniki do stron internetowych instytucji związanych ze zwierzętami, na których można dowiedzieć się jeszcze więcej.

Na 47 stronach tej książki poznamy zwierzęta żyjące w różnych zakątkach Ziemi i w rozmaitych środowiskach, a wśród nich znalazły się: pirania, komar, puchacz, ślimak, koala, wielbłąd, delfin, wąż, tygrys, pingwin, pająk, meduza, koliber, panda, papugoryba, pelikan, jeleń, mrówkojad, struś, hiena, i wiele innych mięso, roślino i wszystkożerców.

Rozpiętość gatunków jest spora. Wiele faktów zaskakuje i nie tylko te odnoszące się do kwestii odżywiania. Jedne, jak na swą wielkość zjadają tyle, że można by je nazwać obżartuchami, inne niczym kucharz podrzucający naleśniki na patelni, podrzucają zdobycz przed połknięciem, jeszcze inne zjadają własne odchody, a niektóre potrafią nawet filtrować wodę, niczym wymienne filtry używane przez nas w domach. Najbardziej jednak zaskoczyło nas, jak wiele i które z wymienionych zwierząt jest narażonych bądź zagrożonych wyginięciem.

Takie książki sprawiają, że dzieci nie tylko wiele się nauczą, ale też pokochają czytanie. Polecam, zwłaszcza w takie pochmurne i deszczowe dni, jak dzisiejszy.

Czynnością wykonywaną przez wszystkie żyjące stworzenia na świecie jest jedzenie, które jest równie ważne do życia i rozwoju, co sen. Dzięki kolejnej książce wydanej pod patronatem Wrocławskiego ZOO, nakładem Wydawnictwa To.Tamto, autorstwa Octavio Pintos’a i Martina Iannuzzi dzieci mogą dowiedzieć się co jedzą zwierzęta? Jak często spożywają posiłki? Ile potrzebują...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tajemnica detektywa Martin Widmark, Helena Willis
Ocena 7,8
Tajemnica dete... Martin Widmark, Hel...

Na półkach:

Pewnie kojarzycie Lassego i Maję, jeśli nie z książek, to może z ich ekranizacji?.
My wróciliśmy po dłuższej przerwie do Valleby - małego szwedzkiego miasteczka, w którym biuro detektywistyczne prowadzą miejscowe dzieci, właśnie - Lasse i Maja.
W 28 już tomie cyklu, pt.: "Tajemnica detektywa" bohaterowie zostają poproszeni przez komisarza policji o przyjazd do sklepu jubilerskiego Muhammeda Karata. Alarm okazuje się fałszywy, lecz w tym samym czasie dyrektorka muzeum odkrywa, że ktoś się włamał i ukradł obraz. Z tłumu gapiów, wyłania się Torket Knot - detektyw, który zatrzymał się w Valleby. Czy rzeczywiście jest wybitnym detektywem? Kto stoi za kradzieżą obrazu?
Lasse i Maja pomagając komisarzowi po raz kolejny nie dadzą się zwieść i rozwiążą zagadkę.

W książce został wykorzystany wątek podszywania się pod osoby niepełnosprawne oraz związku homoseksualnego, więc jeśli ktoś kieruje się uprzedzeniami bądź uważa, że takie tematy nie są odpowiednie dla dzieci w tym wieku, nie powinien podsuwać jej swoim dzieciom. Uważam jednak, że ujęcie tematu w sposób przedstawiony przez autora (dość zdawkowy) może być okazją do rozmowy o odmienności i tolerancji, a nawet wielokulturowości.
Nadmienię jeszcze, iż to kolejna część przetłumaczona z języka szwedzkiego przez Barbarę Gawryluk - dziennikarkę, autorkę wielu książek dla dzieci, współautorkę rewelacyjnych przewodników dla dzieci i dorosłych po Tatrach, Podhalu oraz Prawie, Spiszu i Pieninach, które polecam.

Pewnie kojarzycie Lassego i Maję, jeśli nie z książek, to może z ich ekranizacji?.
My wróciliśmy po dłuższej przerwie do Valleby - małego szwedzkiego miasteczka, w którym biuro detektywistyczne prowadzą miejscowe dzieci, właśnie - Lasse i Maja.
W 28 już tomie cyklu, pt.: "Tajemnica detektywa" bohaterowie zostają poproszeni przez komisarza policji o przyjazd do sklepu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Zagadka zwierciadła Twardowskiego” to trzeci tom serii “Detektywi z Tajemniczej 5 Kontra Duchy” autorstwa Marty Guzowskiej, opatrzona ilustracjami Asi Gwis, w której młodzi detektywi Anka, Piotrek i Jaga tropią zjawiska nadprzyrodzone.

Tym razem Lidka, siedemnastoletnia kuzynka Piotrka i Jagi, ucząca się w klasie dziennikarskiej musi w wakacje napisać serię reportaży o duchach. Razem ze swoim tatą, archeologiem Jankiem, postanawia ruszyć na wyprawę po Polsce śladami niewyjaśnionych zjawisk. Kuzynostwo wraz z koleżanką Anką (która na dobre już zagościła wśród bohaterów), towarzyszy im w wyprawie. Jadą do Węgrowa, bo tam, w kościele, przechowywane jest lustro Mistrza Twardowskiego, czarnoksiężnika, ktory zaprzedał duszę diabłu i na prośbę zrozpaczonego króla Zygmunta Augusta przywołał w nim z zaświatów ducha jego zmarłej żony - Barbary Radziwiłłówny. Lidka chce zobaczyć ducha w zmatowiałej tafli tego renesansowego zwierciadła, wykonanego z białego metalu, stopu srebra, złota, cynku i cyny, oprawionego w czarną drewnianą ramę, na której widnieje napis w języku łacińskim Luserat hoc speculo magicas Twardovius artes, lusus at iste Dei versus in obseqvium est (Bawił się tym lustrem Twardowski, magiczne sztuki czyniąc, teraz przeznaczone jest na służbę Bogu). problem w tym, że ktoś ukradł oryginalne lustro z zakrystii! Takim oto sposobem młodzi detektywi znów mają zagadkę do rozwiązania. Podejrzanymi są: przewodnik – Pan Mariusz, ksiądz proboszcz, pani gospodyni oraz Joasia – studentka chemii, która gra rolę ducha. Kto ukradł zwierciadło? Czy złodziej dokonał kradzieży oryginalnego lustra?

Przygody dzieciaków śledzimy od pierwszego tomu pierwszej serii “Detektywi z Tajemniczej 5” i niezmiennie nam się podobają. Sporo się w nich dzieje, zawierają elementy wiedzy o historii i historii sztuki, wymagają od małych czytelników logicznego myślenia i rozwiązywania zagadek, ponieważ autorka zadaje im różne pytania związane ze śledztwem, na które muszą spróbować odpowiedzieć, a jeśli któreś okaże się za trudne, prawidłową odpowiedź można znaleźć zawsze na początku kolejnego rozdziału. Jak zawsze Pani Marta zamieszcza na końcu książki ciekawostki dotyczące osoby i/lub rzeczy, które są przedmiotem poszukiwań. W tym przypadku dzieci dowiedzą się kim był Mistrz Twardowski, skąd pochodził, jaką umowę zawarł z diabłem, a także o innych legendach związanych ze zwierciadłem. Książki można czytać w dowolnej kolejności, ponieważ każdy tom to osobna historia. Polecam i zapraszam do przeczytania recenzji kolejnego tomu “Detektywi z Tajemniczej 5. Zagadka upiornego lasu”.

“Zagadka zwierciadła Twardowskiego” to trzeci tom serii “Detektywi z Tajemniczej 5 Kontra Duchy” autorstwa Marty Guzowskiej, opatrzona ilustracjami Asi Gwis, w której młodzi detektywi Anka, Piotrek i Jaga tropią zjawiska nadprzyrodzone.

Tym razem Lidka, siedemnastoletnia kuzynka Piotrka i Jagi, ucząca się w klasie dziennikarskiej musi w wakacje napisać serię reportaży o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak śpią zwierzęta Martin Lannuzzi, Octavio Pintos
Ocena 9,3
Jak śpią zwier... Martin Lannuzzi, Oc...

Na półkach:

Sen jest niezwykle ważny dla ludzi, jak i dla zwierząt. Biorąc do ręki najnowszą książkę autorstwa Octavio Pintos’a i Martina Iannuzzi od ToTamto wydaną pod patronatem Wrocławskiego ZOO, nasze pociechy przeniosą się do niezwykłego świata zwierząt, gdzie odpoczynek przybiera unikalne, niezwykłe i fascynujące sposoby snu, znacznie różniące się od ludzkiego, bo będącego często również sposobem na przetrwanie. Poznają zwyczaje snu: ośmiornic, pszczół, mrówek, rekinów, koników morskich, rzekotki, flamingów, motyli, krokodyli, nietoperzy, tukanów, jerzyków, leniwców, goryli, żyraf, kaszalotów, słoni, lwów, niedźwiedzi, kangurów i wielu innych. Dowiedzą się, iż niektóre zwierzęta śpią podczas lotu czy pływania, inne potrzebują zaledwie kilku minut odpoczynku, a jeszcze inne potrafią spać z ciągle otwartymi oczami. Ale to nie jedyne ciekawostki zapisane na jej stronach. Piękne i liczne ilustracje będące dziełem współautora Martina Iannuzzi skrywają wiele innych, nie odnoszących się jedynie do snu, takich jak: proporcje, długość życia, rozmnażanie, występowanie, środowisko, w którym żyje dany gatunek, klasyfikacja organizmów (typ, gromada, rząd), status ochrony, sposób odżywiania, nazwa naukowa. Musicie przyznać, że jak na 47 stron, to bardzo dużo informacji. Na końcu znajdziemy również odnośniki do stron internetowych instytucji związanych ze zwierzętami, na których można dowiedzieć się jeszcze więcej. Autorzy napisali ją z przeznaczeniem dla dzieci od szóstego roku życia, ale na pewno informacje w niej zawarte przydadzą się dzieciom w wieku szkolnym na lekcjach przyrody. Książka świetnie sprawdzi się także jako prezent, ponieważ wydrukowano ją na dobrym gatunkowo papierze graficznym, oprawionym w twardą okładkę.

Sen jest niezwykle ważny dla ludzi, jak i dla zwierząt. Biorąc do ręki najnowszą książkę autorstwa Octavio Pintos’a i Martina Iannuzzi od ToTamto wydaną pod patronatem Wrocławskiego ZOO, nasze pociechy przeniosą się do niezwykłego świata zwierząt, gdzie odpoczynek przybiera unikalne, niezwykłe i fascynujące sposoby snu, znacznie różniące się od ludzkiego, bo będącego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tajemnica pod jemiołą" to trzecia, ostatnia część "Kolekcji pod jemiołą". Nie czytałam poprzednich, więc nie jestem w stanie stwierdzić, co je łączy, ale nie czytając ją, czułam, iż czytam jednotomową historię. Książka opowiada o zdradzie, samotności, którą można czuć nie będąc samotnym, a także o odwadze w poszukiwaniu szczęścia i prawdziwej miłości.
Słowa: ,,Taka dziewczyna. Piękna wewnętrznie i zewnętrznie. Jedna z niewielu kobiet, które nie wiedzą, że są piękne. Chyba takie są Polki. I cała Polska", wydaje mi się, można odebrać jako komplement i przesłanie do Polek i Polaków, abyśmy docenili siebie oraz swój kraj, pozbyli się kompleksów, tym bardziej, że książka jest napisana z perspektywy mężczyzny. To lekka, przyjemna, niewymagająca lektura nadająca się do czytania w zimowy wieczór.

"Tajemnica pod jemiołą" to trzecia, ostatnia część "Kolekcji pod jemiołą". Nie czytałam poprzednich, więc nie jestem w stanie stwierdzić, co je łączy, ale nie czytając ją, czułam, iż czytam jednotomową historię. Książka opowiada o zdradzie, samotności, którą można czuć nie będąc samotnym, a także o odwadze w poszukiwaniu szczęścia i prawdziwej miłości.
Słowa: ,,Taka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakub Sieczko, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, przez sześć lat pracował w stołecznym pogotowiu ratunkowym. Doświadczenie to pozwoliło mu napisać fascynujący reportaż o pracy warszawskiego ratownika medycznego. Pracy trudnej i wymagającej, naznaczonej wyrzeczeniami i skrajnymi emocjami, z którymi trzeba się mierzyć samemu. Pozwalający czytelnikowi wejść w skórę sanitariuszy, którzy z całą pewnością nie są króliczkami z reklamy baterii. Dopada ich zmęczenie, frustracja, wypalenie zawodowe. Idąc na dyżur nie wiedzą, czego się spodziewać, widzą rzeczy, których przeciętny człowiek nie zobaczy w swoim życiu. Zazwyczaj jest ciężko, ale nie wyobrażają sobie, że mogliby robić cokolwiek innego, ponieważ raz na jakiś czas dzieje się coś, co nadaje sens ich pracy i poświęceniu.
Musimy pamiętać, iż wbrew powszechnym oczekiwaniom nie są Bogami! Może po przeczytaniu tego lub podobnego reportażu chcąc wezwać karetkę, ktoś zastanowi się, czy powód, dla którego chce ją wezwać jest naprawdę uzasadniony. Zrozumie, iż nie zjeżdżając pędzącej kartce z drogi, ktoś oczekujący na pomoc nie doczeka jej przyjazdu. Zachowa się w stosunku do ratowników z większą empatią, gdyż często spotykają się z zachowaniem pełnym pogardy i braku zrozumienia, a nawet są brutalnie atakowani, czego oczywiście nie da się niczym usprawiedliwić. Pojmie również, że kiedy żartują, mimo że komuś w danej chwili nie jest do śmiechu, to nie oznacza pogardy, lecz w ten sposób próbują poradzenić sobie z zastaną sytuacją i stresem, nawiązać relację z chorym i patrzącymi im na ręce gapiami. Humorystycznych zdarzeń autor opisuje kilka, przez co w czasie słuchania audiobooka, kilkukrotnie wybuchałam śmiechem. Niestety większość chwyta za serce, nie brakuje też tych pokazujących ludzką bezmyślność, które po prostu wywołują złość.
W tradycyjnej formie liczy zaledwie 120 stron, natomiast audiobook to trzy godziny słuchania głosu Macieja Więckowskiego, wciągającego nas w świat medyków. Polecam

Jakub Sieczko, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, przez sześć lat pracował w stołecznym pogotowiu ratunkowym. Doświadczenie to pozwoliło mu napisać fascynujący reportaż o pracy warszawskiego ratownika medycznego. Pracy trudnej i wymagającej, naznaczonej wyrzeczeniami i skrajnymi emocjami, z którymi trzeba się mierzyć samemu. Pozwalający czytelnikowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

... żeby kochać musimy być wolni, bo bez wolności nie ma miłości. (...)Polacy poradzą sobie bez państwa, co z resztą nie raz udowadniali, ale nie poradzą sobie bez wolności, bo bez niej nie nauczą się kochać." Jacyż to bogowie wrzucają między nas jabłka niezgody, każą brać się za łby w imię fałszywych idei? My nie jesteśmy zawsze dobrzy, a oni nie zawsze bywają źli. Rodzi się w mojej wyobraźni obraz tłumów rzucających się sobie do gardeł Divide et impera - Dziel i rządź, wiedzieli o tym starożytni Rzymianie, o wiele łatwiej rządzić tymi, którzy pałają do siebie nienawiścią boję się, że napuszczanie jednych na drugich skończy się konfliktem wszystkich przeciw wszystkim. Czy z takiej masy da się jeszcze uformować naród? Czym jest naród Ewo? Naród - to ludzie, wyznała z rozbrajającą szczerością. Ludzie, którzy tworzą ojczyznę nie Polacy, nie Niemcy, Ukraińcy, Żydzi, hanysy czy gorole. Po prostu ludzie, których troska o sprawy Polski przejawia się we wzajemnej miłości. Którzy świadomie niosą na barkach jej dziedzictwo i kulturę, którzy biorą pełną odpowiedzialność za jej losy, bo walczyć o wolność to jedno, ale unieść jej ciężar to o wiele trudniejsze zadanie."

“Jutrznia”, czyli trzeci tom trylogi “Wrzeciono Boga” Andrzeja H. Wojaczka, to historyczno – obyczajowa projekcja losów ludzi, których życie wpisało się w epokę burzliwych wydarzeń rozgrywających się na Górnym Śląsku.

Zbliża się piętnasta rocznica wybuchu trzeciego Powstania Śląskiego, a wraz z nią premiera legendarnego spektaklu, który – u progu drugiej wojny światowej – ma przypomnieć o straszliwych konsekwencjach konfliktu zbrojnego. Ewie Majewskiej i jej młodym artystom przyjdzie zmierzyć się z niechęcią środowisk mniejszościowych oraz z agresją rosnącej w siłę bojówki młodzieżowej.

Utkany przez autora obraz Śląska pozbawiony jest mitologizacji powstańców, a wykorzystanie ślonskiej godki i języka niemieckiego, wzmacnia występującą na tym terenie wielokulturowość, opisaną niestety nie jako bogactwo, które nam dawała, lecz jak widać po przytoczonym przeze mnie wyżej cytacie (spisanym z odsłuchiwanego audiobooka, więc z góry przepraszam za ewentualne błędy, w zapisie) obraz rozbijanianej koegzystującej ludności różnych narodowości, przekonań, tradycji i stylów życia oraz prób prowokowania walk między nimi, co sprzyjało rosnącemu w siłę hitleryzmowi. Książkę tę naprawdę można traktować jako antywojenny manifest, protest przeciw tym, którzy dziś działają dążąc do totalitaryzmu, wykorzystując takie same metody.
Historia w całej sadze odgrywa ważną rolę, lecz najważniejsi są w niej ludzie, tym razem ponieważ Tofil przebywa w więzieniu, na pierwszy plan wysuwający się pozostali, świetnie zarysowani bohaterowie, po raz kolejny przechodzący metamorfozę. Są starsi, bardziej doświadczeni przez życie, dręczeni wspomnieniami, znów stają przed dramatycznymi wyborami, ponosząc konsekwencje podjętych w decyzji dziś oraz nie dającej o sobie zapomnieć przeszłości. Którzy w otaczającej ich rzeczywistości starają się zrozumieć, co jest sensem ich życia, jakich granic nie powinni przekraczać, a sam Kłosek doświadcza tytułowej “Jutrzni” – poruszenia duszy, która determinuje jego kolejne działania i chyba głównie dzięki temu, trzeci, ostatni tom, choć się tego nie spodziewałam, porwał mnie najbardziej. Żałuję tylko, że tym razem musiałam skorzystać z audiobooka, ponieważ w mojej bibliotece w tradycyjnej formie dostępne są tylko wcześniejsze dwa tomy. “Jutrznia” okazała się nie tylko, jak już wspomniałam antywojennym manifestem, według mnie to powieść pozwalająca budować społeczeństwo obywatelskie, poczucie śląskiej tożsamości, ucząca wyrażania swoich poglądów innymi metodami niż uciekanie się do przemocy. Podpierając fabułę cytatami z dramatu historycznego “Przeor Paulinów” Wojaczek potęguje wątek patriotyzmu i solidaryzmu. Powieść jest również opowieścią o przyjaźni, porywach pierwszej miłości, sile kobiet, wierności i poświęceniu. Autor umiejętnie wplata w fabułę m.in. słowa ówczesnych szlagierów, sylwetkę Fay Wray - odtwórczyni roli Ann Darrow w filmie King Kong z 1933 roku, śląskie tradycje, informacje na temat Organizacji Młodzieży Powstańczej, co mnie bardzo cieszy, ponieważ lubię w książkach znajdować takie smaczki. “Jutrznia”, ale i wcześniejsze tomy to prawdziwy rarytas, dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Zdecydowanie warto zanurzyć się w tej opowieści o Śląsku, inspirowanej zapiskami z pamiętnika wuja autora. Chciałabym poznać wojenne i powojenne losy jej bohaterów.

... żeby kochać musimy być wolni, bo bez wolności nie ma miłości. (...)Polacy poradzą sobie bez państwa, co z resztą nie raz udowadniali, ale nie poradzą sobie bez wolności, bo bez niej nie nauczą się kochać." Jacyż to bogowie wrzucają między nas jabłka niezgody, każą brać się za łby w imię fałszywych idei? My nie jesteśmy zawsze dobrzy, a oni nie zawsze bywają źli. Rodzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

10 kwietnia 1944 roku dwóch słowackich Żydów: Alfred Wetzler i Rudolf Vrba, uciekło z obozu Auschwitz – Birkenau, by opowiedzieć o tym, co dzieje się za bramą z napisem “Arbeit Macht Frei”.

Wetzler swe wspomnienia po raz pierwszy w formie fabularyzowanej powieści wydał w 1964 roku pod pseudonimem Jozef Lanik (na to nazwisko otrzymał dokumenty po ucieczce). Dużą zaletą tego wydania jest znajdujący się na końcu dodatek – szczegółowe sprawozdanie obu mężczyzn opatrzone fotografiami, planami obozu, krematoriów i komór gazowych, spisami ludzi skazanych na śmierć.

Podczas czytania cały czas udziela się czytelnikowi niedowierzanie. Najpierw to, które towarzyszyło ludziom, którzy mieli przecież jechać tylko do pracy, a przez niemal dwa lata pobytu w obozie doświadczyli głodu, nieludzkiego traktowania, byli świadkami niewyobrażalnych mordów. Później to mieszające się z napięciem, kiedy ukryli się w kryjówce, w momencie opuszczania obozu i ucieczki na Słowację. I w końcu to zespolone z niedowierzaniem, które ogarnęło osoby słuchające ich relacji. Trudno również nie zatrzymać się nad pytaniami zadawanymi sobie przez więźniów obozu, m.in.: “Jakie to dziwne miejsce, rozrasta się choć ludzie się w nim nie rodzili, tu się tylko umierało. Ilu już zginęło przez te dwa lata? Można zmierzyć objętość gazu, w którym zabijali. Można zważyć złoto i kamienie szlachetne, odzież i żywność, które ukradli, a nawet popiół, kości i włosy, które zostały po ofiarach. Ale jak zmierzyć lub zważyć zadane tu już cierpienia i te, które jeszcze czekają na ludzi?”; “Czy może oszaleć, stracić rozum, rozsądek i człowieczeństwo niemal cały naród jednocześnie?”; “Co im powiedzieć? Jak wytłumaczyć, co czuje w tej chwili? Jakimi słowami przekonać, że usłyszeli prawdę? Jak opisać straszne cierpienia, bezgraniczne nieszczęście? Śmierć tylu starców, kobiet, dzieci, mężczyzn? Jakimi metodami unaocznić im straszną nędzę tysięcy ludzi, którzy ciągle jeszcze harują tam we krwi, w pocie i moczu i których dniem i nocą naziści nadal zwożą w transportach? Jak, skoro ludzka wyobraźnia ma granice?”; “Kto uwierzy potem, gdy faszyści zatuszują wszystkie ślady zbrodni?”

Zanurzając się w ponurej atmosferze, dużą część książki czyta się z mozołem, ale pamiętajmy, że bardzo trudno jest inaczej opisać tak traumatyczne doświadczenia, emocje i nadzieje. Poddając swe wspomnienia beletryzacji, Weltzer pragnął w moim odczuciu wzbudzić empatię dla ofiar, zachować ich człowieczeństwo oraz pamięć o zamordowanych, byśmy nigdy o nich i tym, co się tam działo nie zapomnieli. Dlatego proszę nie kręćcie głową czytając słowa “oparta na faktach”. Suchy, faktograficzny zapis znajduje się w dodatku. Jedyne, czego mi zabrakło, to chociażby krótkiej notatki opisującej, czym zajmował się po wojnie i kiedy zmarł Rudolf Vrba, gdyż notatkę o autorze możemy przeczytać na przednim skrzydełku.

Dzięki tym dwóm mężczyznom, którzy uciekli z Auschwitz - Birkenau, by ratować własne życie, lecz przede wszystkim, aby po zdaniu osobistej relacji, jak i dostarczeniu niepowtarzalnych dowodów, potwierdzających informacje z raportów innych uciekinierów (np. Raport W. Pileckiego) - kraje walczące z faszyzmem w końcu dały wiarę, i natychmiast zatrzymały tę świetnie działającą machinę śmierci. Wdrożone “ostateczne rozwiązanie”, skrzętnie ukrywane przez Niemcy przed światem, nawet przed odwiedzającymi obozy koncentracyjne przedstawicielami Czerwonego Krzyża. To autentyczni bohaterowie, którzy dzięki odwadze, determinacji, niezłomności, wierze oraz niezwykłej sile i woli przetrwania przyczynili się do uratowania 120 000 Żydów z Budapesztu przed śmiercią w komorach gazowych.

Zachęcam Was do sięgnięcia po to świadectwo fragmentu historii ludzkości, gdyż jest naprawdę warte polecenia. Do obejrzenia ekranizacji nominowanej do Oscara pt. “Raport z Auschwitz” (z udziałem m.in. Wojciecha Mecwaldowskiego i Jacka Belera), na razie nie mogę Was skusić, ponieważ jeszcze jej nie oglądałam.

10 kwietnia 1944 roku dwóch słowackich Żydów: Alfred Wetzler i Rudolf Vrba, uciekło z obozu Auschwitz – Birkenau, by opowiedzieć o tym, co dzieje się za bramą z napisem “Arbeit Macht Frei”.

Wetzler swe wspomnienia po raz pierwszy w formie fabularyzowanej powieści wydał w 1964 roku pod pseudonimem Jozef Lanik (na to nazwisko otrzymał dokumenty po ucieczce). ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Miłość przyjdzie pocztą" Agnieszki Jeż choć to opowieść o poszukiwaniu miłości, bliskości, szczęścia u boku kogoś, kto będzie przy nas na dobre i złe do przysłowiowej grobowej deski oraz odkrywaniu samego siebie, nie zrobiła na mnie wrażenia i nie zostanie w mojej pamięci na długo. Zabrakło mi w niej emocji i... zakończenia. Podobał mi się pomysł z podrzucanymi prezentami pod drzwi głównej bohaterki - Hanny Dziewańskiej, która właśnie przeprowadziła się z Warszawskiego Ursynowa do Sulejówka, gdzie otworzyła sklep-kwiaciarnię „Dziewanna. Ładne rzeczy”. Kobieta zdała mi się być nieco naiwną, niepewną siebie, zakompleksioną kobietą, która nie potrafiła wziąć życia w swoje ręce, zaprzepaściła swoje szanse na szczęście, a teraz próbuje ustalić amanta zostawiającego upominki, postępując wbrew logice, gdyż jej zegar biologiczny tyka coraz głośniej. To w moim odczuciu bohaterowie poboczni - jej sąsiedzi posiadają więcej charyzmy. Również historie ich życia dla mnie były ciekawsze. Fajnym elementem wprowadzającym do każdego rozdziału się cytaty mające stanowić klucz do zrozumienia ich treści. Autorka wplata w fabułę także kilka bieżących tematów dotyczących Polaków, mieszkańców małych miast i miasteczek, np. uprzedzeń do osób LGBT, smogu, czy dzików buszujących między blokami. Mimo, że akcja toczy się w grudniu w okresie bożonarodzeniowym, niestety nie oddaje zimowego klimatu i nie otula czytelnika magią świąt, a tego m.in. szukam sięgając po książki świąteczne, bo nie cierpię świąt. Jako fanka historycznych powieści autorki żałuję, że nie wkomponowała w fabułę, wydając książkę 100 lat po tym, jak Józef Piłsudski wprowadził się do Sulejówka ciekawostek nawiązujących do tytułu, związanych z podobno najszczęśliwszymi chwilami w jego życiu.
Tak więc piękna okładka i nazwisko autorki, którą się ceni nie zawsze są gwarancją porywającej, zapadającej w pamięci i sercu opowieści. Wierzę jednak, iż znajdą się wśród czytelników osoby, na których perypetie Hanny i pozostałych bohaterów zrobią inne wrażenie niż na mnie.

"Miłość przyjdzie pocztą" Agnieszki Jeż choć to opowieść o poszukiwaniu miłości, bliskości, szczęścia u boku kogoś, kto będzie przy nas na dobre i złe do przysłowiowej grobowej deski oraz odkrywaniu samego siebie, nie zrobiła na mnie wrażenia i nie zostanie w mojej pamięci na długo. Zabrakło mi w niej emocji i... zakończenia. Podobał mi się pomysł z podrzucanymi prezentami...

więcej Pokaż mimo to