rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Doggerland, fikcyjny zespół wysp położonych na Morzu Północnym, gdzieś między Skandynawią, a Wielką Brytanią. Tutaj właśnie zabiera nas autorka tego debiutu, wielce udanego w mojej ocenie. ⠀
Komisarz Karen Eiken Hornby, główna bohaterka powieści, po nocnym świętowaniu lokalnego święta Oistre, budzi się w pokoju hotelowym u boku swego szefa, którego na co dzień nie darzy przesadną sympatią. Po powrocie do domu z kacem moralnym dostaje telefon, zapowiadający nowe śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa byłej żony swojego przełożonego, Susanne Smeed. Karen, z uwagi na bliskie pokrewieństwo ofiary i szefa miejscowej policji, zostaje wyznaczona do poprowadzenia dochodzenia, którego tropy wiodą do przeszłości i pewnej hipisowskiej komuny. Nasza bohaterka zanurzając się w wir śledztwa, stopniowo odkrywa sekrety mieszkańców. Gdzie kryje się prawda, komu i dlaczego mogło zależeć na wyprawieniu na tamten świat trudnej w obyciu Susanne?⠀
Nie nastawiajcie się podczas lektury na szokujący opisy mrożące krew w żyłach, na akcję biegnącą galopem. Maria Adolfsson prowadzi swą historię niespiesznie, ale bardzo ciekawie, a na zakończenie szykuje nam niebanalny finał. W książce szwedzkiej pisarki wszystko ma swój czas i logiczne następstwa. Może nie ma tu fajerwerków, ale taka narracja bardzo mi odpowiada, a przy lekturze nie sposób było się nudzić. Mamy tutaj żmudne śledztwo, szukanie poszlak i dowodów, sporo refleksji, dialogów pomiędzy postaciami, ale fabuła nic a nic nie nuży. Nie jest to powieść łatwa i dla każdego, ale zapewniam, warto przebrnąć choćby przez opisy krajobrazu wysp, aby odkryć ciemne strony Doggerland i jego mieszkańców. Polecam z czystym sercem i chcę więcej.
Całe szczęście, że kolejne części kryminalnego cyklu mają być wkrótce dostępne na rynku.

Doggerland, fikcyjny zespół wysp położonych na Morzu Północnym, gdzieś między Skandynawią, a Wielką Brytanią. Tutaj właśnie zabiera nas autorka tego debiutu, wielce udanego w mojej ocenie. ⠀
Komisarz Karen Eiken Hornby, główna bohaterka powieści, po nocnym świętowaniu lokalnego święta Oistre, budzi się w pokoju hotelowym u boku swego szefa, którego na co dzień nie darzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„How To. Jak? Czyli absurdalnie naukowe rozwiązania codziennych problemów” to poradnik autorstwa Randalla Munroe, amerykańskiego rysownika komiksów, ale też programisty i inżyniera z doświadczeniem w NASA. Książka zachęciła mnie swym tytułem, ale jak się okazało liczyłem na coś zupełnie innego. Cóż rzec, mnie ten poradnik mocno wynudził. Faktem jest, że jestem na bakier z przedmiotami ścisłymi, a w szkole nigdy nie pałałem miłością do przedmiotów ścisłych😉 Typowy ze mnie humanista, chyba po prostu nie byłem właściwym adresatem tej pozycji. Niemniej jednak liczyłem na poradnik pełen ciekawostek, który mnie wciągnie, porwie formą i treścią, a tymczasem nie mogłem się doczekać, aż dobrnę do końca.
Przytłaczał mnie ogrom pojęć z zakresu fizyki, wzorów i równań, obliczających poszczególne zaplanowane zadania. Zamiast ekscytacji zerkałem na ilość stron do końca, bo jakoś tak mam, że to co zaczynam, zawsze czytam do końca. Na pewno wielkim plusem książki są zabawne rysunki i infografiki, obrazujące treści poszczególnych rozdziałów, a także humorystyczny język, którym posługuje się autor. Niektóre rozdziały były dla mnie ciekawsze, jak ten o zbudowaniu fosy z gorącą lawą wokół domu w celu ochrony przed intruzami i problemy, koszty z jakimi trzeba się przy tym liczyć. Jednak większość treści typu jak skoczyć sobie o tyczce, jak zrobić imprezę na basenie nie posiadając basenu, czy jak rzucać przedmiotami, nie porwało mnie.
Podsumowując: jeśli lubisz fizykę, matmę, zagadnienia techniczne to prawdopodobnie ta książka ci się spodoba i będzie fajną czytelniczą przygodą. Z drugiej strony, jeżeli nie przepadasz za naukami ścisłymi, ale chcesz się do nich przekonać to sięgnij po „How to…”, bo może dzięki temu poradnikowi złapiesz „ścisłego” bakcyla. Myślę, że warto samemu przekonać się, czy ta pozycja trafi w nasz gust. Ja jednakowoż nie miałem wypieków na twarzy, książka nie zachęciła mnie, aby szukać innych pozycji autora.

„How To. Jak? Czyli absurdalnie naukowe rozwiązania codziennych problemów” to poradnik autorstwa Randalla Munroe, amerykańskiego rysownika komiksów, ale też programisty i inżyniera z doświadczeniem w NASA. Książka zachęciła mnie swym tytułem, ale jak się okazało liczyłem na coś zupełnie innego. Cóż rzec, mnie ten poradnik mocno wynudził. Faktem jest, że jestem na bakier z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W moje ręce trafiła powieść „Święci z Qumran”, autorstwa Sławomira Dąbka, będąca pozycją z gatunku fantastyki biblijnej.
Młody Egipcjanin Mennepher, po śmierci ojca i za przyczyną macochy trafia do osobliwego zakonu pustelników w Qumran. Hipokryzja panująca wśród mnichów oraz poczucie bycia lepszymi od ludzi spoza wspólnoty, doprowadzają z czasem do rozterek moralnych naszego bohatera, a w konsekwencji do opuszczenia bractwa. Duży wpływ ma na to spotkanie z „tajemniczym bratem”, którego etyka i wizja życia, prowadzą Mennephera do odkrywania sensu życia i poszukiwania drogi ku Bogu. W kolejnych etapach życia spotka go wielka miłość, śmierć bliskich osób, upokorzenia, ale też spotkania z ludźmi, od których będzie mógł sporo wynieść dla swego jestestwa. Autor w przystępny sposób przybliżył laikowi czasy narodzin chrześcijaństwa, wykorzystując fakt istnienia wspólnoty w Qumran. Niejeden z nas słyszał przecież o tajemniczych zwojach, odnalezionych w grotach nad Morzem Martwym, które wciąż budzą emocje wśród biblistów.
Dąbek, do kolei losów Mennephera w Egipcie i Palestynie, udanie wplótł interesujące wątki, takie jak kształtowanie się religii opartej na naukach Jezusa, znajdziemy tutaj zwiastowanie Ducha Świętego i mnogość teologicznych debat, dających nam okazję do wielu refleksji nad wiarą, Bogiem i sensem istnienia. W książce przewijają się tak znane postaci z Pisma Świętego, jak św. Paweł, św. Szczepan, Jan Chrzciciel, czy też Jakub, poznajemy różnice pomiędzy Faryzeuszami i Saduceuszami. Ciekawie przedstawiony został także wątek integracji judeochrześcijan z poganochrześcijanami.
Książka co prawda nie jest najłatwiejsza w odbiorze, zwłaszcza dla kogoś niezorientowanego w temacie, nieznającego historycznego tła, pełno w niej opatrzonych przypisami cytatów z Biblii, ale zdecydowanie warto zatrzymać się na chwilę, aby przeczytać z uwagą tę powieść. Niektórych czytelników mogą co prawda drażnić zbyt częste teologiczne dysputy, tutaj mam lekki zarzut do autora książki, bo wpłynęło to ujemnie na wiarygodność bohaterów i przez to zbyt mało o nich wiemy.
Podsumowując, jako katolik, przeczytałem tę powieść ze sporym zainteresowaniem, duchowa opowieść na tle panoramy dziejów wypadła bardzo obiecująco, natchnęła do wielu refleksji, zmusiła do wejrzenia w siebie i do rozwijania własnej religijności. Chętnie sięgnę po kolejne książki Pana Dąbka.

W moje ręce trafiła powieść „Święci z Qumran”, autorstwa Sławomira Dąbka, będąca pozycją z gatunku fantastyki biblijnej.
Młody Egipcjanin Mennepher, po śmierci ojca i za przyczyną macochy trafia do osobliwego zakonu pustelników w Qumran. Hipokryzja panująca wśród mnichów oraz poczucie bycia lepszymi od ludzi spoza wspólnoty, doprowadzają z czasem do rozterek moralnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia" Romana Klasy to solidny reportaż, napisany przez praktyka, człowieka, który pracował w zawodzie przez sześć lat i w końcu porzucił pracę, po tym jak przelała się w nim czara goryczy.
Autor relacjonuje nam dlaczego wybrał zawód operatora Centrum Powiadamiania Ratunkowego, pokazując nam jak wyglądały rekrutacja, szkolenie, egzamin, pierwsze dni pracy oraz jak kształtowały się zmiany w funkcjonowaniu numeru alarmowego 112. Obecnie system wygląda tak, że zgłoszenia z numerów alarmowych 112, 997, 998 i 999 trafiają do operatorów zatrudnionych w CPR. Operatorzy przekazują drogą elektroniczną, wszystkie zebrane o zdarzeniu informacje do odpowiednich dyspozytorów ratownictwa medycznego, Państwowej Straży Pożarnej i Policji, którzy decydują o zaangażowaniu odpowiednich jednostek. Tak więc to właśnie operator 112 jest tym, z którym najpierw łączy się osoba dzwoniąca, jest osobą na pierwszej linii ratunkowego frontu.
Roman Klasa, pracując w CRP w Gdańsku zetknął się z wieloma różnymi telefonami, zasadnymi i bezzasadnymi, sytuacjami mrożącymi krew w żyłach, ale i śmiesznymi, z ludźmi potrzebującymi pomocy, jak i z tymi robiącymi sobie głupie żarty. Niestety odebrał też mnóstwo zgłoszeń, kiedy był chamsko wyzywany, gdyż w mniemaniu dzwoniących powinien wszystko wiedzieć, znać dokładną lokalizację telefonu i sprawić, żeby pomoc służb dotarła niemalże natychmiast. Praca, choć ważna dla ogółu i często dająca satysfakcję, odciska mocne piętno na psychice, często nie pozwala zasnąć, wzbudza lęk o siebie i bliskich. Operator po 12-godzinnym dyżurze i odebraniu kilkuset zgłoszeń czuje się zbrukany ogromem nieszczęść, ludzkiego „brudu” i przyjętymi na klatę wyzwiskami, za które przecież nie może zrewanżować się, bo musi być profesjonalistą i skupić się na jak najszybszym udzieleniu pomocy. Pracownik CRP w jednej chwili odbiera telefon od bezmyślnego żartownisia, a zaraz potem od schizofreniczki, potencjalnego samobójcy, ofiary gwałtu lub od ojca, który próbuje ratować dziecko. W dodatku zawód nie jest należycie opłacany, brakuje ludzi na dyżurach, „góra” pozostaje głucha na składane uwagi i prośby, co dodatkowo frustruje. Co mi się nie podobało w przekazie Klasy? Autor wplata w treść nieco za dużo wątków autobiograficznych, wyraża swą nienawiść do ludzi (w mojej ocenie przesadną), pisze o głupim i zepsutym społeczeństwie. Nazbyt często zamiast konkretnych opisów, zaistniałych faktów, natykałem się na nieistotne szczegóły, wtręty o stosunku do polityki, życiu prywatnym autora, itd., co było zupełnie zbędne. Podsumowując, książka to ważny, momentami wstrząsający głos, uświadamiający nam ludziom, którzy wcześniej czy później będą zmuszeni wybrać numer 112, na czym powinniśmy skupić się przy zgłoszeniu, że powinniśmy współpracować, a nie żądać, no i mieć przed oczami, że operator chce jak najbardziej profesjonalnie przekazać nasze zgłoszenie do odpowiednich służb. Głos w imieniu ludzi, którzy wykonują ważną i odpowiedzialną pracę, a nie są zauważani i doceniani. Dla zainteresowanych: na kanale YouTube „Siedem metrów pod ziemią” dostępny jest wywiad z autorem, opublikowany w 2018 r., zachęcam do obejrzenia.

"Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia" Romana Klasy to solidny reportaż, napisany przez praktyka, człowieka, który pracował w zawodzie przez sześć lat i w końcu porzucił pracę, po tym jak przelała się w nim czara goryczy.
Autor relacjonuje nam dlaczego wybrał zawód operatora Centrum Powiadamiania Ratunkowego, pokazując nam jak wyglądały rekrutacja, szkolenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zniknięcie Sary" to moje drugie zetknięcie się z piórem Nadii Szagdaj a zarazem II tom "Kronik Klary Schulz", którego akcja dzieje się w 1911 r., a więc rok po wydarzeniach ze "Sprawy pechowca". Tytułowa bohaterka jest już, wspólnie z ojcem, właścicielką biura detektywistycznego.
Tym razem książka rozpoczyna od tajemniczego zaproszenia na sesję fotograficzną w Danzig, na którą Klara wraz ze swą gosposią wyrusza koleją, pomimo sceptycyzmu najbliższych. Tamże okazuje się, że sprawy nie do końca mają się tak, jak to widniało w zaproszeniu i ktoś zastawił pułapkę na panią detektyw, a powrót do Breslau okaże się nieoczekiwanym koszmarem.
Klara Schulz po powrocie z Danzig nie jest sobą, jest jakby nieobecna i zahipnotyzowana, a tylko dzięki pomocy przyjaciół oraz rodziny będzie w stanie wrócić do gry i stawić czoła rozwikłaniu kolejnej zagadki. W tym samym czasie w Breslau znikają bez wieści dwie młode kobiety: Renate, romska robotnica z fabryki mebli, oraz Sara, córka bogatego lekarza, tak na marginesie przełożonego męża Klary. Zrozpaczeni opieszałością i nieudolnością policji, matka Renate oraz rodzice Sary, zwracają się po pomoc do biura głównej bohaterki powieści. Okazuje się, że pozornie niezwiązane ze sobą ofiary coś jednak łączy, porywacz to niebezpieczna i inteligentna bestyja, a rozwikłanie zagadki kryminalnej będzie wymagało od pary detektywów sporo sprytu, cierpliwości i zaangażowania.
Kolejny raz świetnie bawiłem się przy lekturze kryminału retro Nadii Szagdaj. Interesujące postaci, żywe dialogi, ciekawa intryga oraz podróż do dawnego Breslau, zaserwowana nam przez pisarkę, dają niekłamaną czytelniczą satysfakcję. Oczywiście czytelnik nie znajdzie tu dużej dawki brutalności, obecnej często we współczesnym kryminale, ale trudno czynić z tego zarzut, bo książka ma fajny styl i napisana jest pięknym językiem. Dodatkowo, sentymentalny rys dawnych metod śledczych oraz opis urokliwego Wrocławia sprzed ponad 100 lat, a także zamieszczone zdjęcia, pozwalają zanurzyć się w tej historii bez cienia znużenia. Ze swej strony bardzo polecam, na pewno sięgnę po kolejny tom "Kronik…".

"Zniknięcie Sary" to moje drugie zetknięcie się z piórem Nadii Szagdaj a zarazem II tom "Kronik Klary Schulz", którego akcja dzieje się w 1911 r., a więc rok po wydarzeniach ze "Sprawy pechowca". Tytułowa bohaterka jest już, wspólnie z ojcem, właścicielką biura detektywistycznego.
Tym razem książka rozpoczyna od tajemniczego zaproszenia na sesję fotograficzną w Danzig, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nadia Szagdaj jest autorką cyklu kryminałów retro "Kroniki Klary Schulz". Ostatnio miałem przyjemność przeczytania I tomu serii, czyli „Sprawy pechowca”, którego akcja toczy się w 1910 r. w Breslau, dawnym Wrocławiu.
W pierwszym tomie poznajemy zatem samozwańczą panią detektyw Klarę Schulz. Młoda kobieta jest żoną znanego lekarza Bernarda, matką małego Fritza oraz córką byłego świetnego policjanta Heinricha Krencke. Klara jest utalentowaną rysowniczką, ale zawsze marzyła o pracy w profesji ojca, niestety w tamtych czasach mogła tylko pomarzyć o pracy w policji, mimo starań i poparcia ze strony ojca. Ambicja, upór i determinacja pani doktorowej oraz poparcie Heinricha, sprawiają, że rozpocznie niebawem karierę jako detektyw. Klara dźwiga również wielkie brzemię niewyjaśnionej, okrutnej zbrodni na swej matce, której była świadkiem.
Podczas spektaklu operowego ginie znany baryton. Śmierć, która wydaje się nieszczęśliwym wypadkiem okazuje się w istocie spektakularnie zaplanowanym morderstwem. Dociekliwa i nader bystra Klara, jako świadek wydarzenia pragnie zająć się wyjaśnieniem nietypowego zgonu. Zlecenie, które dostaje wkrótce od przyjaciela zmarłego, daje jej szansę na pokazanie umiejętności i utarcie nosa miejscowej policji, a także pokazanie sceptycznemu mężowi, że bycie detektywem to nie kaprys żony, a powołanie.
Sprawa wydaje się coraz bardziej skomplikowana, dochodzi do kolejnych zgonów, wkrótce sama pani detektyw znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie. W wyjaśnianiu kryminalnej zagadki nie jest zdana tylko na siebie, pomocą służą przyjaciele, jej były psychiatra Dieter (wciąż czujący miętę do Klary) oraz patolog, no i ojciec rzecz jasna. Czy kobieca wrażliwość i niezwykła intuicja Klary, ale też jej impulsywność, która nie zawsze pomaga w śledztwie, pozwolą schwytać mordercę?
Powieść jest dobrze napisana i wciąga w wir wydarzeń, a tytułową bohaterkę bardzo polubiłem. Zwroty akcji, bardzo dobre dialogi, pikantne relacje osobiste Klary z Dieterem (psychiatrą i przyjacielem), intrygująca zagadka kryminalna oraz zaskakujący finał pierwszego tomu, sprawiają, że mamy do czynienia z niebanalnym kryminałem retro. Obsadzenie Klary w roli początkującej detektyw było świetnym zamysłem Nadii Szagdaj. Jej bohaterka jest nietuzinkową kobietą jak na ówczesne czasy, wyzwoloną, kreatywną i cwaną, kiedy sytuacja tego wymaga. Autorka ciekawie kreśli ówczesny Wrocław, podając w przypisach obecne nazwy ulic, co pozwala czytelnikowi na spacer po ulicach, porównanie tego co było i zostało z ówczesnego Breslau. Fajnym dodatkiem są też zdjęcia niektórych obiektów.

Nadia Szagdaj jest autorką cyklu kryminałów retro "Kroniki Klary Schulz". Ostatnio miałem przyjemność przeczytania I tomu serii, czyli „Sprawy pechowca”, którego akcja toczy się w 1910 r. w Breslau, dawnym Wrocławiu.
W pierwszym tomie poznajemy zatem samozwańczą panią detektyw Klarę Schulz. Młoda kobieta jest żoną znanego lekarza Bernarda, matką małego Fritza oraz córką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

25 marca 2020 r. swą premierę miała "Bardzo zimna wiosna", najnowsze dzieło pióra Katarzyny Tubylewicz.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałem się, że trafię na tak dobry kryminał w skandynawskim stylu.
Współczesna Szwecja wczesną wiosną. Na jednym ze sztokholmskich parkingów dochodzi do morderstwa 80-kilkuletniej Grety Sjöwall. Szacowna i zamożna starsza Pani, znana była z działalności charytatywnej, skierowanej głównie na rzecz uchodźców. Greta zresztą przybyła do Skandynawii z powojennych Niemiec w poszukiwaniu lepszego życia. Rodzi się pytanie: kto i dlaczego chciałby jej śmierci? Nienawidzący swej teściowej i liczący na pokaźny spadek Gustaw, znani jej młodzi uchodźcy z Afganistanu, a może ktoś zupełnie inny? Tajemnicę przyjdzie rozwikłać parze inspektorów Jensowi i Björnowi, którzy pracują w warunkach kryzysu w szwedzkiej policji, a gdzieś obok toczą się wojny gangów, mnożą się problemy z imigrantami. W powieści mamy też bardzo ciekawy wątek polski w osobie Ewy Ptak, która uciekając z Polski od sadystycznego męża, zostaje opiekunką wspomnianej Grety.
Katarzyna Tubylewicz serwuje nam szalenie ciekawą intrygę, ale nie poprzestaje na prostym patencie zagadki kryminalnej. Pisarka wplata w fabułę ważkie treści, dotyczące rasizmu, skrajnego nacjonalizmu, braku zrozumienia dla biednych przez sytych obywateli, kwestii uchodźców i problemów jakie wiążą się z adaptacją odmiennych kulturowo przybyszów w Szwecji. Umiejętnie wplatane w fabułę retrospekcje nawiązują do traumatycznych powojennych przeżyć niemieckich kobiet, które doświadczyły gwałtów ze strony żołnierzy amerykańskich oraz upokorzeń od szwedzkich pracodawców, do których trafiły, szukając lepszego jutra. Mamy też tutaj przedstawioną panoramę współczesnej Szwecji, która ma wiele mrocznych stron i nieco odbiega od wyidealizowanej wizji bogatego, skandynawskiego kraju.
Gorąco zachęcam do lektury!

25 marca 2020 r. swą premierę miała "Bardzo zimna wiosna", najnowsze dzieło pióra Katarzyny Tubylewicz.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałem się, że trafię na tak dobry kryminał w skandynawskim stylu.
Współczesna Szwecja wczesną wiosną. Na jednym ze sztokholmskich parkingów dochodzi do morderstwa 80-kilkuletniej Grety Sjöwall. Szacowna i zamożna starsza Pani, znana była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zanim przeczytałem książkę Anny Matwiejewej słyszałem już dawniej o tej zagadkowej i makabrycznej historii. Niemniej jednak z dużą ciekawością sięgnąłem po egzemplarz książki Anny Matwiejewej.
Co stało się w górach północnego Uralu 61 lat temu? Dlaczego śmierć poniosło 9 młodych, zdrowych i doświadczonych ludzi? Co spowodowało ich nagłą ucieczkę z namiotu w środku mroźnej nocy? Kto lub co stało za śmiercią turystów, rakietowe próby wojska radzieckiego, człowiek śniegu, lawina, piorun kulisty, a może była to sprawka UFO? W styczniu 1959 r. grupa studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej w Swierdłowsku (dzisiejszy Jekaterynburg) pod przywództwem Igora Diatłowa wyruszyła w góry północnego Uralu. Wieczorem 1 lutego uczestnicy wyprawy rozbili obóz na zboczu góry Chołatczachl, zwanej Górą Umarłych, aby przeczekać pogarszającą się pogodę. To co nastąpiło później do dzisiaj nie zostało wyjaśnione i stanowi przyczynek do snucia wielu teorii spiskowych.
Akcja książki rozgrywa się pod koniec 1999 r. i w pierwszym kwartale 2000. Powieść rosyjskiej pisarki stanowi połączenie wątku fabularnego, będącego tłem historii, z dokumentami, fragmentami radiogramów, artykułów, zeznań, a także pamiętników członków wyprawy. Matwiejewa stawia hipotezy, ale nie narzuca jednej możliwej przyczyny tragedii (choć podaje wskaźnik prawdopodobieństwa każdej z nich), a uporządkowanie informacji o sprawie pozwala czytelnikowi wysnuć własne oceny i przypuszczenia.
Styl powieści jest bardzo przystępny, książka wciąga i czyta się ją szybko. Przyznaję, że trafił do mnie wątek nadnaturalny, bo oto dręczona dziwnymi snami główna bohaterka, pisarka Anna doświadcza wizji na jawie – wyglądając przez wizjer swego mieszkania dostrzega członków grupy Diatłowa. Stanowiło to fajny motyw, który splótł losy pisarki z losem tragicznej wyprawy, gdyż niedługo później w jej ręce trafiają akta sprawy grupy Diatłowa. Czy można się do czegoś przyczepić? Bardzo zabrakło mi zdjęć z miejsca wyprawy, co znacząco wpłynęłoby na atrakcyjność tej pozycji. Na pewno irytowała mnie nieco fikcyjna postać Anny i jej dziwne postępowanie wobec swego partnera Wadika, który najpierw ją zdradził, a później chciał wkraść się w jej łaski. Miałem chwilami wrażenie czytania jakiejś taniej obyczajówki. Tak więc, jeżeli szukacie powieści o ciekawej fabule to w mojej ocenie doznacie rozczarowania. Autorka wykonała jednak kawał dobrej reporterskiej roboty, w satysfakcjonujący dla mnie sposób zaserwowała mnóstwo ciekawych faktów, przytoczyła autentyczne dokumenty sprawy, co sprawiło, że nie żałuję lektury i mogę polecić książkę.

Zanim przeczytałem książkę Anny Matwiejewej słyszałem już dawniej o tej zagadkowej i makabrycznej historii. Niemniej jednak z dużą ciekawością sięgnąłem po egzemplarz książki Anny Matwiejewej.
Co stało się w górach północnego Uralu 61 lat temu? Dlaczego śmierć poniosło 9 młodych, zdrowych i doświadczonych ludzi? Co spowodowało ich nagłą ucieczkę z namiotu w środku mroźnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Górach Stołowych dochodzi do tajemniczej śmierci grupy szwedzkich studentów. Główny bohater książki, szczeciński dziennikarz Peter, szukając ciekawych eksponatów na pchlim targu, nabywa od romskich sprzedawców tajemniczą metalową skrzyneczkę. Będzie miało to dla niego poważne konsekwencje, bo okaże się, że są tajemniczy ludzie, którym zależy na utrzymaniu tajemnicy Gór Stołowych. Peter wyrusza wraz z przyjaciółmi na poszukiwania zaginionego na dnie jeziora Dorniera DO-24N, który służył podczas II wojny światowej m.in. do transportowania niemieckich cywilów przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Nie dane mu jednak będzie zbyt długo rozkoszować się poszukiwaniami na łonie natury. Policja, tajne służby, CBŚ, tajemnicza organizacja, której członkowie strzegą wielkiego sekretu, dzieje się tu dużo, wg mnie za dużo, ale o tym niżej.
Przyznam, że Pan Boszko-Rudnicki miał całkiem zgrabny pomysł na ciekawy dreszczowiec sensacyjny, bo przecież tajemnica tajnej broni Hitlera wciąż intryguje badaczy i zwolenników teorii spiskowych. Temat zagadek II wojny światowej nadal jest niewyeksploatowany, a pisarze wciąż mogą zainteresować czytelnika sekretami wojny. Jednakże autorowi nie udało się wyciągnąć z tej historii tyle, ile mógłbym spodziewać się po rasowym thrillerze sensacyjnym w duchu moich ulubionych pisarzy, czyli Roberta Ludluma czy Fredericka Forsythe'a. Mnogość wątków, w tym za dużo tych pobocznych, nagromadzenie sporej ilości opisów zbędnych dla toku akcji, spowodowało, że w mojej ocenie autor nie do końca potrafił złożyć wszystko w zgrabną powieść. Zabrakło mi również większego tempa akcji, dosadności, a kiedy trzeba większej dawki brutalności. Brakowało mi równieży ciekawej postaci kobiecej, która mogłaby nadać książce większej pikanterii. Może wyszedł tutaj brak odpowiedniego warsztatu pisarskiego lub dobrego redaktora, który potrafiłby pomóc pisarzowi w wykreowaniu świetnej opowieści.
Wielka szkoda, bo sam pomysł na fabułę był bardzo ciekawy i zwiastował więcej emocji, których mi tutaj zwyczajnie zabrakło. Wyjaśnienie zagadki było nazbyt fantastyczne i nierealne, w efekcie czego zamiast efektu „wow”, wywołało tylko uśmiech na twarzy. Nie będę jednak spojlerował, nie zdradzę czym są tytułowe Szpony diabła, zainteresowanych odsyłam do lektury.

W Górach Stołowych dochodzi do tajemniczej śmierci grupy szwedzkich studentów. Główny bohater książki, szczeciński dziennikarz Peter, szukając ciekawych eksponatów na pchlim targu, nabywa od romskich sprzedawców tajemniczą metalową skrzyneczkę. Będzie miało to dla niego poważne konsekwencje, bo okaże się, że są tajemniczy ludzie, którym zależy na utrzymaniu tajemnicy Gór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

🌹Smithson, małe australijskie miasteczko, główna arena powieściowego debiutu Sarah Bailey, który wg blurbów krzyczących z okładki miał być mrocznym thrillerem. Otóż z przykrością stwierdzam, że niestety nie był nim, był co najwyżej lekkim kryminałem z mocno rozbudowanym wątkiem obyczajowym.
🌹Pewnego ranka przypadkowy biegacz odkrywa w jeziorze zwłoki pięknej Rosalind Ryan, nauczycielki z miejscowego liceum. Policja zostaje postawiona na równe nogi, a śledztwo dostaje główna bohaterka książki - Gemma Woodstock, która wraz ze swym policyjnym partnerem Felixem, chce jak najszybciej dorwać mordercę. Co ciekawe, Pani detektyw była szkolną znajomą denatki, a zdarzenia z przeszłości mogą mieć spory wpływ na wyjaśnienie okoliczności zbrodni. Gemma, często powracająca do mrocznych zdarzeń ze szkolnych lat, stara się rozwikłać zagadkę morderstwa, odkrywając przy okazji kilka małomiasteczkowych sekretów. Romansuje przy okazji ze wspomnianym Felixem, żyjąc jednocześnie w związku ze Scottem i synkiem Benem.
🌹Cóż, początek powieści zapowiadał całkiem ciekawą intrygę. Jednakże im dalej brnąłem przez treść książki, tym bardziej byłem zawiedziony, a powracając do lektury nie miałem wypieków na twarzy😉 Zapowiadanego "mrocznego, hipnotyzującego thrillera" nie uświadczysz tutaj, drogi czytelniku. W dodatku Gemma, miotająca się między romansem z kolegą z pracy, związkiem z ojcem swego dziecka i częstymi wspominkami o swoim byłym z młodzieńczych lat, aż nazbyt irytowała. Sam wątek obyczajowy został za bardzo uwypuklony, usuwając niestety w cień niezbyt zawiłą intrygę kryminalną. Zakończenie też nie rzuciło mną o podłogę.
🌹Potencjał tkwiący w tej historii nie został należycie wykorzystany, a książka licząca 470 stron, była o połowę za długa. Wydanie ma ciekawą okładkę, niestety o treści debiutu Pani Bailey nie da się powiedzieć tego samego. Zapowiadana jest druga część serii z Gemmą. Może kontynuacja będzie w stanie wzbudzić we mnie większe emocje.

🌹Smithson, małe australijskie miasteczko, główna arena powieściowego debiutu Sarah Bailey, który wg blurbów krzyczących z okładki miał być mrocznym thrillerem. Otóż z przykrością stwierdzam, że niestety nie był nim, był co najwyżej lekkim kryminałem z mocno rozbudowanym wątkiem obyczajowym.
🌹Pewnego ranka przypadkowy biegacz odkrywa w jeziorze zwłoki pięknej Rosalind Ryan,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

✴️"Pierwsza krew" Cedrica Sire to druga część cyklu o policjantce albinosce, znanej jako Eva Svarta. Po raz kolejny mamy do czynienia z thrillerem okultystycznym. Dla zainteresowanych, warto zacząć od "Gorączki i krwi", bo wiele wątków z pierwszej powieści cyklu jest tutaj kontynuowanych.
✴️Paryż, zagadkowy pożar, w mieszkaniu zostają odnalezione pozbawione serca, zwęglone zwłoki barona narkotykowego, a w zamrażarce policja odkrywa ciało dziecka. Neuilly-sur-Seine, w pałacyku zamieszkanym przez bogate małżeństwo, żona zabija swego śpiącego męża. W małej miejscowości, gliniarz Alexandre Vauvert zostaje obezwładniony przez tajemniczą kobietę, szepczącą tajemne zaklęcia, a potem odkrywa, związane drutem kolczastym, zwłoki starszego małżeństwa. Czy te zbrodnie może coś łączyć?
Svarta oraz jej dobry znajomy Vauvert, prowadzą trudne śledztwa, ona w Paryżu, on w Tuluzie. Szybko okazuje się, że nie chodziło o porachunki mafijne, ani o zwykłe morderstwa, a wszystkie wydarzenia nacechowane są okultyzmem, rytuałami oraz pradawnymi czarami. Temperamentna Eva będzie musiała ponownie połączyć siły z partnerem z poprzedniego śledztwa. Przyjdzie jej także zmierzyć się ze swą mroczną przeszłością, związaną z mordem swej siostry bliźniaczki. Życie czerwonookiej policjantki jest naznaczone obsesyjnym dążeniem do odnalezienia zabójcy siostry i matki.
✴️ Intryga wciąga, powieść czyta się szybko, a jeśli ktoś lubi odprężające, nietypowe historie kryminalne, mocno obudowane wątkiem paranormalnym, nie powinien być zawiedziony. Jednakże, widywane przeze mnie tu i ówdzie, porównania np. do "Milczenia owiec" uważam za spore nadużycie 😉
Czytelnik ma do czynienia z niezłym dreszczowcem, na pewno nie jest to czołowa pozycja gatunku, a po prostu lekka, ale całkiem dobra rozrywka. Niestety, nie polubiłem głównej bohaterki, która jest mocno zdystansowana do świata oraz ludzi, działa egoistycznie, amfę popija wódeczką😉 a partnerów traktuje z wyrachowaniem.
✴️ Reasumując, Cedric Sire stworzył interesujący cykl i chętnie sięgnę po kolejną część tej historii, mając nadzieję, że znajdę tam więcej fajerwerków, bo ta część nie zwaliła mnie z nóg. Zabrakło mi głębszego wejścia w psychikę bohaterów oraz bardziej skomplikowanej intrygi.

✴️"Pierwsza krew" Cedrica Sire to druga część cyklu o policjantce albinosce, znanej jako Eva Svarta. Po raz kolejny mamy do czynienia z thrillerem okultystycznym. Dla zainteresowanych, warto zacząć od "Gorączki i krwi", bo wiele wątków z pierwszej powieści cyklu jest tutaj kontynuowanych.
✴️Paryż, zagadkowy pożar, w mieszkaniu zostają odnalezione pozbawione serca, zwęglone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam się bez bicia, że lektura "Kostuszki" Carli Mori, była moim pierwszym zetknięciem z polską kobiecą grozą. I to zetknięciem nader udanym🙂
Muszę przyznać, że historia wykreowana przez autorkę była wciągająca, choć przecież tematyka powieści nie należy do łatwych i przyjemnych. Przejmująca tym bardziej, że sam jestem ojcem mojej ukochanej Księżniczki. Bohaterką jest mała Konstancja, która w brutalnych okolicznościach traci matkę, a ojciec jest głównym podejrzanym. W jednej chwili z przytulnego angielskiego świata, dziewczynka trafia do Polski pod opiekę skrzywionych psychicznie babki i ciotki. Kończy się tym samym rodzinna idylla, a rozpoczyna swoiste piekło na ziemi, co zaowocuje poznaniem przez Kostuszkę ciemnej strony życia. Pisarka wplata w treść powieści słowiańską mitologię, co dodaje całości niesamowitego i niepokojącego charakteru. Ciekawym zabiegiem jest również przetykanie losów Konstancji, fragmentami pamiętnika, czytanego przez dziecko, a napisanego przez nieżyjącą już matkę.
Z pewnością nie jest to wybitna powieść, nie straszy też jakoś szczególnie, ale polecam lekturę tym wszystkim, którzy chcą posmakować polskiej grozy w kobiecym wydaniu.

Przyznam się bez bicia, że lektura "Kostuszki" Carli Mori, była moim pierwszym zetknięciem z polską kobiecą grozą. I to zetknięciem nader udanym🙂
Muszę przyznać, że historia wykreowana przez autorkę była wciągająca, choć przecież tematyka powieści nie należy do łatwych i przyjemnych. Przejmująca tym bardziej, że sam jestem ojcem mojej ukochanej Księżniczki. Bohaterką jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Sukkub" Edwarda Lee to pierwsza książka tego autora wydana w Polsce, obecnie ciężka do zdobycia, nawet na rynku wtórnym. To pozycja z półki horroru ekstremalnego, a więc coś zdecydowanie nie dla wszystkich czytelników😉👹💀
Czytałem wcześniej "Ludzi z bagien" tegoż pisarza, nie zawiodłem się, jeśli chodzi o mocną rozrywkę, no i "Sukkub" też mnie nie rozczarował, pozwalając na, jak to bywa u Eda, ostrą jazdę bez trzymanki. "Chora" i nieokiełznana wyobraźnia amerykańskiego autora zabiera nas w brutalną, krwawą podróż, pełną odważnych scen wyuzdanego seksu i przemocy. Cóż, prozę Lee można pokochać albo znienawidzić, niemniej jednak na pewno nie jest ona nudna, a wręcz na swój sposób fascynująca🙂 Wątek z tajemniczym, pradawnym i matriarchalnym plemieniem Ur-loków, praktykujących demoniczne rytuały, dodaje opowieści perwersyjnego, mrocznego kolorytu.
Polecam fanom grozy, żądnym intensywnych doznań, bowiem jako rzecze blurb z okładki: "Sam Kaligula uklęknąłby z szacunkiem przed perwersjami, których będziecie świadkami" 👹😁💀

"Sukkub" Edwarda Lee to pierwsza książka tego autora wydana w Polsce, obecnie ciężka do zdobycia, nawet na rynku wtórnym. To pozycja z półki horroru ekstremalnego, a więc coś zdecydowanie nie dla wszystkich czytelników😉👹💀
Czytałem wcześniej "Ludzi z bagien" tegoż pisarza, nie zawiodłem się, jeśli chodzi o mocną rozrywkę, no i "Sukkub" też mnie nie rozczarował, pozwalając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wprawdzie "Inkuba", najnowszą powieść Artura Urbanowicza już mam w swej biblioteczce, ale postanowiłem zgłębić twórczość laureata IV edycji Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego za rok 2017, począwszy od debiutu, czyli "Gałęzistego" właśnie.
Dwoje studentów z Warszawy, Tomek i Karolina, wybiera się w okresie Wielkanocy na Suwalszczyznę, aby popracować nad swym związkiem. Tomek to racjonalista i dość irytujący typek, a partnerka to jego przeciwieństwo, katoliczka, stroniąca od zabawy i alkoholu. Już od początku pobytu mają pod górkę, gospodarstwo agroturystyczne, w którym mieli nocować okazuje się zamknięte, a właścicielka odsyła parę do otoczonych gęstym lasem Białodębów. Mieszkajace tam piękna Natalia i jej gburowata babcia skrywają, jak się później okaże, mroczną tajemnicę, a otaczające wioskę i okolice lasy okazują się przerażająco złowrogie. Autor zgrabnie wprowadza nas w coraz bardziej duszną i mroczną atmosferę, a akcja wciąga już od pierwszych stron. Wątki mitologii słowiańskiej i kultury suwalskiej, połączone z naprawdę ciekawie opisanymi atrakcjami i przyrodą Suwalszczyzny, pozwalają nam na przeżycie intrygującej grozowej historii z bardzo nieoczekiwanym epilogiem. Książka ma fajny, niepokojący klimat, dostarczając czytelnikowi wielu wywołujących ciary przeżyć 🙂
Gorąco polecam miłośnikom grozy i niebanalnych opowieści!
Ja niedługo zabieram się za "Grzesznika", drugą książkę inteligentnego, sympatycznego autora, którego dane mi było poznać i zamienić kilka słów, no a potem wreszcie "Inkub" 😉 👹💀

Wprawdzie "Inkuba", najnowszą powieść Artura Urbanowicza już mam w swej biblioteczce, ale postanowiłem zgłębić twórczość laureata IV edycji Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego za rok 2017, począwszy od debiutu, czyli "Gałęzistego" właśnie.
Dwoje studentów z Warszawy, Tomek i Karolina, wybiera się w okresie Wielkanocy na Suwalszczyznę, aby popracować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"To", monumentalne, zarówno w formie, jak i treści, dzieło mistrza Kinga, wydane w 1986 r., a w Polsce po raz pierwszy w 1993 r.
Było to moje pierwsze spotkanie z jak się okazało, najlepszą wg mnie powieścią króla grozy.
▪️Siedmioro przyjaciół tworzących Klub Frajerów, dręczonych przez Potwora, który zbiera od lat swe krwawe żniwo w miasteczku Derry w stanie Maine, staje do walki z To. Kreatura, którą potrafią dostrzec tylko dzieci, przybiera postacie ich największych strachów. Tak więc objawia się jako mumia, zamordowany brat, wilkołak czy olbrzymie przerażające ptaszysko. Bohaterowie, najpierw w dzieciństwie, a następnie po 20-stu kilku latach już jako dorośli, muszą zmierzyć się ze swymi najskrytszymi traumami i starać się poskromić tytułowe To, najczęściej przybierające postać klauna Pennywise'a.
▪️"To" jest nie tylko znakomitym horrorem, ale także wspaniałą epicką opowieścią o sile przyjaźni, wielkiej odwadze, dojrzewaniu, przełamywaniu lęków, uprzedzeń i kompleksów oraz odwiecznej walce dobra ze złem. Oczywiście, jak to u Kinga, dostajemy ciekawe postaci w osobach Billa, Beverly, Bena, czy zabawnego Richiego, z doskonale odmalowanym rysem psychologicznym postaci i zajmująco opisanym tłem obyczajowym amerykańskiego małego miasteczka. Szybko wsiąkłem w świat Derry, bardzo polubiłem głównych bohaterów i kibicowałem im w walce z Tańczącym Klaunem. Powieść, mimo aż 1102 stron nie tylko nie nuży, ale wręcz wsysa czytelnika, nie pozwalając odłożyć książki na półkę.
▪️Bez cienia wyrzutu sumienia daję 10/10 tej książce Kinga i gorąco namawiam osoby, którym nie po drodze z horrorem do jej przeczytania. Zdecydowanie warto! Nie zawiedziecie się, a może nawet przekonacie, że groza niejedno ma oblicze i warto zgłębiać ten gatunek literacki🙂📚🤡 👹

"To", monumentalne, zarówno w formie, jak i treści, dzieło mistrza Kinga, wydane w 1986 r., a w Polsce po raz pierwszy w 1993 r.
Było to moje pierwsze spotkanie z jak się okazało, najlepszą wg mnie powieścią króla grozy.
▪️Siedmioro przyjaciół tworzących Klub Frajerów, dręczonych przez Potwora, który zbiera od lat swe krwawe żniwo w miasteczku Derry w stanie Maine, staje do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Dość mnie już tych spiekładuchów, tych popaprańców, co z ludzkiej głupoty i złości na nasz padół przychodzo i niecnotę czynio. Ale bo to już ni ma komu złego odganiać, ludzie tera uczone, w zabobony, jak to gadajo, nie wierzo. Już ino ja jedna została, co się zna na piekielnych sztuczkach. Trza robić, póki sił starczy."
📚Muszę przyznać, że nie czytałem jeszcze tak ciekawej i skrzącej się wspaniałym humorem powieści, przetykanej ludowym folklorem oraz wątkami z mitologii słowiańskiej. Mogłem na powrót przenieść się do krainy spędzonego na wsi dzieciństwa, do którego mam spory sentyment.
Autorka, Joanna Łańcucka, zabiera nas do Capówki, gdzie wiedzie skromny żywot Słaboniowa, wdowa po Hendryku wraz ze swym kotkiem Mruczkiem i żywiną, której dogląda. Nie jest to jednak taka zwyczajna sobie wioska, gdyż tytułowa staruszka, skrywająca mroczną tajemnicę, musi zmagać się ze stworami z piekła rodem, zmorą, strzygoniem, kikimorą, czy też południcą, niosąc pomoc sąsiadom będącym w nagłej potrzebie 🙂 Ba, przyjdzie jej stanąć w szranki nawet z samym szatańskim kozłem👹
Pisarka w niezwykle ciepły i barwny sposób przedstawia perypetie Słaboniowej, matki krzestnej Anetki, jej córki Klaudusi, a także kilku innych wyrazistych bohaterów, kreśląc przy tym humorystyczny portret polskiej prowincji. Czytelnik może wynieść z lektury wiele obserwacji i życiowych refleksji, jak też podpatrzeć jak radzić sobie ze sztuczkami Złego😉 Wszak wielu z nas, wychowanych na polskiej wsi, zetknęło się z instytucją zielarki, szeptuchy, odczyniającej uroki i leczącej z chorób ciała i ducha.
Zakończenie powieści przyniosło spory niedosyt, gdyż chciałoby się więcej i więcej 🙂 Żywię nadzieję, że autorka zabierze mnie jeszcze kiedyś do uniwersum Capówki, gdyż np. wątek Klaudusi aż prosi się o kontynuację. A i Słaboniowa mogłaby jeszcze pokrzyżować szyki niejednemu dyjabłowi😁👹
Kto jeszcze nie miał okazji, tego gorąco zachęcam, aby sięgnął po tę niby lekką, ale mądrą opowieść.

"Dość mnie już tych spiekładuchów, tych popaprańców, co z ludzkiej głupoty i złości na nasz padół przychodzo i niecnotę czynio. Ale bo to już ni ma komu złego odganiać, ludzie tera uczone, w zabobony, jak to gadajo, nie wierzo. Już ino ja jedna została, co się zna na piekielnych sztuczkach. Trza robić, póki sił starczy."
📚Muszę przyznać, że nie czytałem jeszcze tak ciekawej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

📖"Scheda gigantów" autorstwa Marka Zychli, polskiego pisarza, mieszkającego w Irlandii, jest powieścią z gatunku młodzieżowego fantasy, ale i dorosły czytelnik doskonale odnajdzie się w tej historii. Akcja rozpoczyna się w Poznaniu, gdzie podczas szalejącej burzy rozgrywa się starcie sił Dobra i Zła, a rodzeństwo Kuba i Agnieszka zostaje rozdzielone. Następnie poznajemy dorastającego Kubę, który nie do końca czuje się zakotwiczony w doczesnym świecie i coraz częściej ma "śnienia". Porzuca w końcu pracę u boku dziadka w kominiarskim fachu i wyrusza na Zieloną Wyspę, aby u boku kumpli zarobić większe pieniądze i zastanowić się nad przyszłością. Nie dane jest mu jednak rozpocząć pracy jako brukarz. Tuż po jego przylocie z morza wyłaniają się pradawni Giganci, co zapoczątkuje wyniszczającą wojnę między zastępami Dobra i Zła, zarówno w świecie realnym, jak i w Zaświatach, zwanych Anwnn. Mroczna wiedźma Badb nie uznaje kompromisów i wraz z podległą jej armią demonów, pragnie unicestwienia wszystkiego, co nosi w sobie pierwiastek dobra. 📖Przyznaję, że nie czytałem wcześniej niczego pióra Zychli, ale najnowsze jego dziecko mówi mi o sporym talencie autora do kreowania zakręconych, niebanalnych historii. W powieści mamy mieszaninę irlandzkich mitów, galerię niejednoznacznych postaci, mnogość wątków, zwrotów akcji i szalenie ciekawie wykreowane uniwersum ludzi, bogów, skrzatów, potwornych istot oraz Wtranżola - pewnego chomika z ludzkimi dłońmi. Otwarte zakończenie sprawia, że w kolejnej książce powinno być tylko ciekawiej.
📖"Scheda gigantów" to wspaniała opowieść o dojrzewaniu, męstwie, miłości, poświęceniu, ale też podłości, małostkowości i pokusach wynikających ze sprawowania władzy, z dużą domieszką czarnego humoru. Polecam gorąco fanom fantasy, także tym dorosłym, bo powieści daleko do infantylności i zawiera ona w sobie dużo mądrych spostrzeżeń.

📖"Scheda gigantów" autorstwa Marka Zychli, polskiego pisarza, mieszkającego w Irlandii, jest powieścią z gatunku młodzieżowego fantasy, ale i dorosły czytelnik doskonale odnajdzie się w tej historii. Akcja rozpoczyna się w Poznaniu, gdzie podczas szalejącej burzy rozgrywa się starcie sił Dobra i Zła, a rodzeństwo Kuba i Agnieszka zostaje rozdzielone. Następnie poznajemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

📖To było moje pierwsze spotkanie z Jakubem Małeckim i od razu bardzo udane. Z pewnością sięgnę po kolejne pozycje tego utalentowanego pisarza.
📖Bohaterami powieści autora są Maniek i Zuza, dwoje samotnych ludzi, którzy szukają zrozumienia i bliskości. To postaci, mające swój własny horyzont, zmuszone do poradzenia sobie z demonami przeszłości. On to 30-kilkuletni saper, weteran wojny w Afganistanie, cierpiący na zespół stresu pourazowego. Ona, młoda i piękna, pracująca przy dialogach do gier komputerowych. Ich przypadkowe spotkanie na korytarzu, przeradza się we wspólnie spędzane wieczory w oparach alkoholu, gdzie oboje poranieni stopniowo znajdują w sobie wsparcie. Maniek nie może poradzić sobie z traumą koszmarnych przeżyć z misji wojskowej. Dostaje propozycję od wydawnictwa, aby spisał swe wojenne wspomnienia, ale ciężar przeżytych wydarzeń zbyt mocno go przytłacza, powoduje depresję, apatię i bezsenność. Zarówno on, jak i jego kumpel z wojska Miętowy, nie mogą normalnie funkcjonować, gdyż wszędzie, w przechodniach lub zaparkowanych autach, widzą potencjalne zagrożenie. Z kolei Zuza ze strzępów wypowiedzi swej chorej na Alzheimera babci, wyławia sekretną przeszłość swych rodziców, co burzy jej dotychczasowe życie i powoduje, że dąży ona do odkrycia prawdy o minionych czasach.
📖 Książka napisana jest prostym, szczerym i wolnym od patosu językiem, ale przy tym niezwykle poruszająca, do bólu prawdziwa. Powieść świetnie odwzorowuje samotność pojedynczych osób, których inni ludzie nie są w stanie zrozumieć, bo nie przeżywają tego co bohaterowie książki. Jedyne do czego mogę się przyczepić to niektóre zaledwie 3-4 stronicowe rozdziały, które były dla mnie za krótkie, a chciałoby się bardziej wejść w tę powieść, mogłaby być ona o 100 stron dłuższa.
📖 Książce przyznaję ocenę 9/10, dziękuję autorowi za wiele emocji, wzruszeń i skłonienie do wielu refleksji🙂

📖To było moje pierwsze spotkanie z Jakubem Małeckim i od razu bardzo udane. Z pewnością sięgnę po kolejne pozycje tego utalentowanego pisarza.
📖Bohaterami powieści autora są Maniek i Zuza, dwoje samotnych ludzi, którzy szukają zrozumienia i bliskości. To postaci, mające swój własny horyzont, zmuszone do poradzenia sobie z demonami przeszłości. On to 30-kilkuletni saper,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stało się, debiut @t.s_tomson już za mną 🙂 Cóż mogę napisać tak na gorąco? Panie i Panowie zanotujcie sobie nazwisko autora, bo mamy do czynienia ze sporym talentem! Gdyby nie obowiązki rodzinno-pracownicze, przyszedłbym z opinią już wczoraj. No, ale do rzeczy. 📖Nigdy nie trzeba mnie zachęcać do czytania grozy, a tym chętniej sięgam po książki polskich pisarzy, którzy biorą się za ten gatunek literacki. Tym bardziej, że takowych twórców nie mamy zbyt wielu.
📖 Główną areną "Próby sił" jest Tensas, mała mieścina w Luizjanie, gdzie zaczynają dziać się nadprzyrodzone zjawiska, babcia Rose śni bardzo realny sen o małej dziewczynce, a tej samej nocy niejaki Willis popełnia samobójstwo. Akcja dzieje się tuż przed Bożym Narodzeniem, mamy więc motyw sennego miasteczka obsypanego śniegiem, pewnej dziwnie świecącej latarni Migotki, a atmosfera staje się tutaj coraz bardziej mroczna i gęsta. Życie Stephena, jego żony Katie, ich córeczki Amy oraz przyjaciela rodziny Eddiego, wkrótce ulegnie dramatycznemu przyspieszeniu. Okrutny los przetnie ich życiowe ścieżki z brutalnie zgwałconą prostytutką Samanthą, mającym trudne życie Robem oraz trójką gangsterów z Tonym na czele. Czy będą w stanie obronić Amy, której życie wisi na włosku?
📖Autor świetnie buduje napięcie, nie pozostawiając miejsca na dłużyzny, dzięki czemu przeczytane stronice przemykają przed oczami w zawrotnym tempie. Bardzo podobała mi się scena z atakiem wilków👏opisy snów, które nie do końca są tylko sennymi majakami oraz klaustrofobiczny nastrój wymarłego, odciętego od świata Tenson (przywodzący na myśl sceny z genialnej "Upiornej opowieści" Strauba).
Pisarz, kryjący się pod pseudonimem T. S. Tomson potrafił wykreować ciekawy grozowy klimat, totalnie zaraził mnie opowiadaną historią na tyle, że trudno mi było uwierzyć, że to jego debiutanckie dzieło.
Można się oczywiście przyczepić o nieistotne dla odbioru całości detale, bo korekta leży w niektórych miejscach (np. pomylenie pastora z Willisem🙄na str. 172, czy zgrzyty w zdaniach na str. 37 i 151), ale na Boga, widywałem już podobne kwiatki w bardziej renomowanych wydawnictwach niż @wydawnictwo_novaeres😉
Autor wprowadził też humorystyczne wątki, jak np. scena z zakupem broni i grą ciemnych typów w "kłutki"😁. Z kolei bardzo przejmująca jest rozmowa chłopca z Willisem (👏 Panie autorze). W niektórych recenzjach na bookstagramie podnoszono zarzuty o nieumiejętnym pomieszaniu gatunków i nadmiernym wątku gangsterkim, które uważam za zupełnie chybione. Tomson nie ukrywa swej fascynacji i inspiracji Kingiem, ale też nie kopiuje ślepo jego wzorów i w mojej ocenie jest bardzo zdolnym czeladnikiem Mistrza🙂
Podsumowując, "Próbę sił" uważam za nader udany debiut, dający wielkie nadzieje na bardzo dobre powieści autora w przyszłości. Wszystkim wielbicielom grozy, niesamowitych klimatów i nieszablonowych opowieści bardzo polecam zakup powyższej książki, nie zawiedziecie się! Zaufajcie autorowi, dajcie mu kredyt zaufania, a spłaci go Wam z nawiązką swą grozową historią.

Stało się, debiut @t.s_tomson już za mną 🙂 Cóż mogę napisać tak na gorąco? Panie i Panowie zanotujcie sobie nazwisko autora, bo mamy do czynienia ze sporym talentem! Gdyby nie obowiązki rodzinno-pracownicze, przyszedłbym z opinią już wczoraj. No, ale do rzeczy. 📖Nigdy nie trzeba mnie zachęcać do czytania grozy, a tym chętniej sięgam po książki polskich pisarzy, którzy biorą...

więcej Pokaż mimo to