-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-01-25
2023-01-06
2023-02-18
Ta książka to arcydzieło. Nie tyle jako dzieło literackie, ale jako całokształt. Jeśli ktokolwiek z was, zastanawiający się nad kupnem, waha się między e-bookiem a wydaniem fizycznym: niech natychmiast przestanie myśleć o e-booku i zaopatrzy się w to cudeńko w formie papierowej książki. Cena jest warta świeczki, to pozycja przepięknie wydana, z masą ilustracji - a te ożywają w pełni dopiero na papierze. To jest coś, co bibliofil i miłośnik kotów po prostu musi mieć w domowej biblioteczce.
Czaiłam się nad nią od miesięcy, w końcu kupiłam. Kiedy wzięłam ją do ręki, uznałam, że musi poczekać na swoją specjalną chwilę, bo już sama oprawa jest przecudna. Nie wiem, co to za materiał, ale miły w dotyku, wydaje się naturalny. Nie jakaś tektura. Okładka twarda, ze złoceniami, a w środku na każdej stronie duża ilustracja. Pierwszy raz tak mocno podkreślam pracę wydawcy, bo jest tutaj kapitalna. Nawet łamanie tekstu! Miejsce, gdzie na jednej stronie widać pół okrągłego legowiska, a na drugiej opis, w kształcie, jakby miał uzupełnić to legowisko - mistrzostwo świata.
A teraz przejdźmy już do treści i rysunków, bo wszystkie są dziełem autorki. Doskonale uzupełniają treść, pokazują czytelnikowi jej dzieciństwo, potem obecność kotów w historii sztuki, z reprodukcjami obrazów (wykadrowanych głównie na kotach), w czerni i bieli, z dodatkiem granatowej kredki. Zwierzęta bliskie autorce wręcz ożywają na kartach książki, a Hej, któremu książka jest poświęcona, dzięki ilustracjom wydaje się wręcz namacalny. Niemal czułam jego sierść pod palcami. To bardzo intymna historia: o miłości do zwierząt, o dzieciństwie, studiach, pierwszych własnych zwierzętach na czele z Hejem, przywiązaniu do niego, gdzieniegdzie pojawiają się też porady, jak wprowadzić nowego kota do domu, na co zwrócić uwagę przy adopcji kociaka, oraz etapy żałoby.
Cała ta książka to jest taki naprawdę cudowny pomnik poświęcony Hejowi, którym autorka zdecydowała się z nami podzielić, i uważam to za coś wspaniałego. W pełni zaspokoiła moje potrzeby estetyczne i uczuciowe, uzupełnione swobodnym opisem codziennego życia ze zwierzętami. Pod koniec robi się smutno, ja też żegnałam się po swojemu z Hejem, ale pojawia się nadzieja - adopcja dwóch nowych kotek.
To jest właśnie idealna książka, jako przedmiot, dzieło pracy autora (i ilustratora w jednym), łamacza i wydawcy.
Dla większej immersji ja dodałabym nawet jeszcze jakiś krótki przewodnik co do fonetyki hiszpańskiej, bo nie każdy uczy się hiszpańskiego i wie, jak rzeczywiście brzmią imiona ludzi i zwierząt bliskich autorce. Ja w głowie automatycznie czytałam je już na modłę hiszpańską. Uważam, że to ważne, bo imię kota, którego widzimy na okładce, któremu poświęcone jest to dzieło, prawidłowo czyta się Ej, bowiem w hiszpańskim H jest zawsze nieme. A to tylko podkreśla motywację nadania mu takiego imienia, bo jak nic przypomina nasze polskie Ej - Ej, chodź tu! Właśnie dlatego został tak ochrzczony.
Mam zastrzeżenie tylko do dosłownie dwóch rzeczy, dwóch punktów w poradach ze strony autorki. Miała prawa nie wiedzieć, jest miłośniczką kotów, a nie behawiorystką, więc zostawiam tą wiedzę po prostu dla innych kociarzy, żeby nie popełniali tych błędów. Wiedzę zaczerpnęłam od kocich behawiorystów, którzy starają się edukować w internecie.
1. Małych kotków nie wolno zabierać od mamy nieco dłużej, niż twierdzi autorka. Behawioryści zalecają, a prawdziwie troszczące się o podopiecznych fundacje, domy tymczasowe, schroniska, hodowcy nie pozwolą wziąć kotka do domu, nim nie przekroczy 12 tygodni, czyli 3 miesięcy. Dopiero wtedy zakończona jest socjalizacja. Wcześniejsza adopcja może powodować problemy wychowawcze (np. agresję) w przyszłości - częstą przyczynę porzucania zwierząt.
2. Absolutnie nie wolno psikać kota wodą! On nie zrozumie, że to kara, odbierze to jako atak z naszej strony. Koty trzeba rozdzielić niestety licząc się z ranami. Opis wprowadzania nowego kota do domu jest ogólnie dobry, ale bardzo krótki, poszerzyłabym go o wiedzę z tego artykułu, jeśli ktoś na poważnie szuka porad: https://blog.kocibehawioryzm.pl/2017/12/20/socjalizacja-z-izolacja/
3. Nie pojawia się to jako porada, ale widać, że wszystkie koty bliskie autorce wychodzą same na zewnątrz. Zgodnie z dzisiejszą wiedzą jest to niedopuszczalne - kot ma inteligencję trzyletniego dziecka, a jakoś dzieci nie wypuszczamy, żeby się wybiegały. Kot jest zwierzęciem domowym i jest bezpieczny tylko w domu - na zewnątrz, bez opieki, bez smyczy, czeka go zbyt wiele niebezpieczeństw. Hej miał szczęście, że żył tak długo, zwłaszcza, że to noce spędzał na samodzielnych spacerach.
Ta książka to arcydzieło. Nie tyle jako dzieło literackie, ale jako całokształt. Jeśli ktokolwiek z was, zastanawiający się nad kupnem, waha się między e-bookiem a wydaniem fizycznym: niech natychmiast przestanie myśleć o e-booku i zaopatrzy się w to cudeńko w formie papierowej książki. Cena jest warta świeczki, to pozycja przepięknie wydana, z masą ilustracji - a te...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-20
Patrząc na komentarze poprzedników, mam wrażenie, że nikt nie spojrzał na rok wydania książki. W Polsce to 2008, ale oryginał, a więc treść, sposób patrzenia na kota oraz ilustracje, pochodzą z 1985 roku.
Natknęłam się na nią przez przypadek na zajęciach bibliotekarskich na studiach i pożyczyłam od prowadzącej, głównie z ciekawości. Ciekawości, jak wyglądały tego typu książki, patrzące na koty z przymrużeniem oka, dawniej. Mam za sobą już lekturę kilku takich pozycji, napisanych współcześnie: "Typowy kot", seria "Jak wytresować kota" D. Ratajczaka, "Kot. Instrukcja obsługi" D. Brunnera i S. Stalla...
Niezadowolonych dzisiaj przeze mnie recenzowaną starocią odsyłam właśnie do nich, znajdziecie tam aktualną i nieco bardziej merytoryczną wiedzę, z dużą dawką humoru, ale nie oszukujmy się, to są książki pisane dla pośmiania się. Jeśli poszukujecie poradnika, to polecam "Rozmowę z kotem" behawiorystki M. Biegańskiej-Hendryk oraz dowolną książkę o kotach Jacksona Galaxy, znanego kociego behawiorysty, prowadzącego program TV "Kot z piekła rodem".
Nie przedłużając, przejdźmy do meritum. Książka jest bardzo króciutka, czas czytania mocno zawyżony, ale wyznacza go algorytm na podstawie liczby stron i nie uwzględnia faktu, że chyba ze trzy czwarte stron to obrazki. Nie śmiałam się w głos, przyznaję, ale żarty mnie rozbawiły. Tak naprawdę niewiele różnią się od humoru kociarzy widocznego w nowych tego typu publikacjach. W odróżnieniu od tej tutaj nowsze książki pokazują jedynie, jak bardzo zmieniła się wiedza na temat zachowań kotów, oraz świadomość samych właścicieli. Autorzy są o wiele bardziej świadomi takich spraw, jak szkodliwość usuwania pazurków czy też rzeczywista przyczyna, dla której koty wydają się wredne. Powiedziałabym wręcz, że po tej pozycji spodziewałam się o wiele bardziej zaściankowego myślenia, a kot jest tutaj przedstawiony jako pan i władca właściciela - tak jak i w dzisiejszych satyrach. Drobne zgrzyty wynikają po prostu ze zmiany myślenia - wiele elementów życia już się zdezaktualizowało. Dzisiaj koty raczej zamiast namiętnie oglądać telewizję, uwalą się na ciepłej klawiaturze komputerowej, albo przejdą się po niej, odkrywając przed właścicielem niestworzone skróty klawiszowe. Nie będą usiłowały pisać listów na maszynie, ale w internecie krążą filmiki z kotami, które wysłały szefom właścicieli mejle z przypadkowo wciśniętymi znakami. Więc czy naprawdę jest się o co oburzać?
Biorąc pod uwagę kontekst historyczny, książka jest dobra. Zapewnia godzinkę dobrego humoru oraz refleksję na temat tego, jak życie kociarzy pod wieloma względami pozostało niezmienne od lat, a pod innymi - uległo całkowitej transformacji. Zdecydowanie nie należy jej czytać bez świadomości, kiedy powstała treść - inaczej tej refleksji zabraknie, oraz można wziąć sobie do serca porady o żywieniu futrzaka oraz usuwaniu pazurków, które faktycznie są dzisiaj antynaukowe. Nie jest zła, po prostu trzeba być świadomym, co się czyta, i poddawać to krytycznemu myśleniu.
Patrząc na komentarze poprzedników, mam wrażenie, że nikt nie spojrzał na rok wydania książki. W Polsce to 2008, ale oryginał, a więc treść, sposób patrzenia na kota oraz ilustracje, pochodzą z 1985 roku.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNatknęłam się na nią przez przypadek na zajęciach bibliotekarskich na studiach i pożyczyłam od prowadzącej, głównie z ciekawości. Ciekawości, jak wyglądały tego typu...