-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
Zanim przez tłum przemknie – pewnie nawet zasłużone – oburzenie na wyłamanie się z bojkotu twórczości Tokarczuk, spróbuję was udobruchać opowieścią o Kotlinie Kłodzkiej. Przymknijcie oczy i spróbujcie wyobrazić sobie płaskowyż ustrojony garścią rozproszonych domków; pomyślcie o bliskości z naturą, o sarnach przemykających między drzewami.
I jak? Czujecie już atmosferę lepkiej, acz komfortowej samotności, którą nasza bohaterka, Janina Duszejko, dzieli z dwojgiem najwytrwalszych sąsiadów wśród zimy?
A jakbym pociągnęła was dalej, wyrwała ze snu złowróżbnym stukaniem w drzwi? Pomknęlibyście ze mną w ciemność, w nieznane, po kolana w śniegu i z duszą na ramieniu?
Jeśli jeszcze nie przescrollowaliście dalej to uznam, że teraz mogę się już bez krępacji podzielić z wami moimi wrażeniami na temat tej książki. Nie było to moje pierwsze spotkanie z Olgą Tokarczuk – chociaż jej poprzednią powieść czytałam może dziesięć lat temu, więc moja ocena była prawie że pozbawiona naleciałości z tamtego okresu. Sięgnęłam po nią ponieważ był to przegłosowany wybór z klubu książki, ale enigmatyczny opis i ciekawy tytuł zdołały przyciągnąć moją uwagę.
Początek również ruszył żwawo – akcja na początku toczy się w ładnej narracji przeplatanej całkiem zabawnymi wstawkami astrologicznymi, co niewątpliwie budzi sympatię wobec protagonistki. Tylko że ta iskra szybko gaśnie i zaczyna brakować tlenu, by ją podtrzymać w płomieniach.
Rzekoma wartość filozoficzna i moralna książki jest dla mnie przesadzona; opiera się trochę na zasadzie zło jest złe. W którymś momencie czas zaczyna upływać bez większych zdarzeń, poznajemy jakieś postacie z tła, niektóre całkiem później nieistotne. I okej, jest pewien wątek tajemnic z tym, że niektóre z nich zdają się wręcz oczywiste, a inne – przynajmniej dla mnie – nieco przesadzone.
Z ciekawostek: na jej podstawie powstał film 𝘗𝘰𝘬𝘰𝘵 w reżyserii Agnieszki Holland. A poza tym to niedawno trafiłam na dramę w mediach dotyczącą jej podobieństwa do jednej z książek Ottessy Moshfegh. Ale you tell me, bo ja jeszcze nie czytałam żadnej.
ig: @tylkotrocheczytam
Zanim przez tłum przemknie – pewnie nawet zasłużone – oburzenie na wyłamanie się z bojkotu twórczości Tokarczuk, spróbuję was udobruchać opowieścią o Kotlinie Kłodzkiej. Przymknijcie oczy i spróbujcie wyobrazić sobie płaskowyż ustrojony garścią rozproszonych domków; pomyślcie o bliskości z naturą, o sarnach przemykających między drzewami.
I jak? Czujecie już atmosferę...
„Obcego” przypomniałam sobie, gdy natrafiłam na niego przypadkiem przeglądając katalog w Legimi. Trochę nad tym myślałam i stwierdziłam, że to jest na tyle dobra książka, że chcę ją tu u siebie umieścić.
I jak zaczęłam zbierać myśli to spisania swojej recenzji, zdałam sobie sprawę z tego, że Camus dokonał tego, co nie udało się Dazaiowi – przekonał mnie do siebie i zachwycił konceptem postaci, której wnętrze również składa się z wątpliwej moralności oraz przedstawia obraz pewnego poczucia bycia 𝘱𝘰𝘻𝘢. 𝘗𝘰𝘻𝘢 normami. 𝘗𝘰𝘻𝘢 społeczeństwem. 𝘗𝘰𝘻𝘢… no właśnie.
Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów dotyczących fabuły, ponieważ ja zupełnie nie spodziewałam się pewnych zdarzeń i tak czytało mi się znacznie lepiej; zamiast tego napiszę, że książka zaczyna się od fantastycznego pierwszego zdania, które – tak swoją drogą – stało się powodem mojego zainteresowania pierwszymi zdaniami opowieści. Słowa te analizowałam w trzech językach i ach, resztę sami znacie, jeśli zdarza wam się przeglądać cytaty z moich postów.
Jak już otrząśniemy się w uroku początku, zostajemy zapoznani z dość enigmatycznym bohaterem, Meursaultem. Jego postawa wobec świata wydaje się niezrozumiała, a czasami nawet trudna do zaakceptowania – ja miałam takie wrażenie, że rzeczy mu się bardziej przydarzają niż że on aktywnie w nich uczestniczy. Prezentuje swoim zachowaniem dość charakterystyczny rodzaj wycofania i umieszczania się nieco na uboczu sytuacji. Utrzymuje bliskie relacje, to prawda, ale wydały mi się one też dość specyficzne i raczej z jego strony płytkie emocjonalnie.
Jeśli kojarzycie Camusa, to pewnie już wiecie, że w jego twórczości często pojawiają się motywy egzystencjalizmu, absurdu, stoicyzmu. I tu ich nie zabrakło, zwłaszcza czuć pewien absurd sytuacji i w jakimś sensie też samego życia.
L'Étranger, The Stranger, The Foreigner, El extranjero, Obcy.
Mnie pochłonął do reszty.
Instagram: @tylkotrocheczytam
„Obcego” przypomniałam sobie, gdy natrafiłam na niego przypadkiem przeglądając katalog w Legimi. Trochę nad tym myślałam i stwierdziłam, że to jest na tyle dobra książka, że chcę ją tu u siebie umieścić.
I jak zaczęłam zbierać myśli to spisania swojej recenzji, zdałam sobie sprawę z tego, że Camus dokonał tego, co nie udało się Dazaiowi – przekonał mnie do siebie i...
Zupełnie przypadkiem w bibliotece w obcym mieście natrafiłam na drugą część serii, która od początku niezbyt mi się podobała. Uznałam jednak, że to przeznaczenie i że muszę dotrwać do końca i poznać zakończenie.
Ta druga część była nieco lepsza - może dlatego, że w końcu coś się działo i zdarzenia następowały jakoś szybciej, sprawniej. Nie mam jednak za wiele do powiedzenia poza tym. Był jakiś ciekawy zwrot akcji, coś tam się podziało.
Serii nie polecam.
Zupełnie przypadkiem w bibliotece w obcym mieście natrafiłam na drugą część serii, która od początku niezbyt mi się podobała. Uznałam jednak, że to przeznaczenie i że muszę dotrwać do końca i poznać zakończenie.
Ta druga część była nieco lepsza - może dlatego, że w końcu coś się działo i zdarzenia następowały jakoś szybciej, sprawniej. Nie mam jednak za wiele do...
Książka wybitnie mi się podobała. Była krótka, dość mglista, a jednocześnie jej klimat pozostał ze mną na bardzo długi czas. Nie zawsze lubię wczytywać się w każdą linijkę i zgadywać, ale ze względu na główny wątek poświęciłam na to sporo myśli. Zastanawiałam się nad pierwszym zdaniem, czytałam je też w oryginalne, porównywałam tłumaczenia - coś "Obcy" miał w sobie takiego, że chciałam odkryć wszystkie jego sekrety. Nie wiem czy mi się to udało, nie wiem czy to w ogóle jest możliwe, ale na pewno sprawiło mi to dużą przyjemność, bo to lektura, w której można sobie dryfować jakiś czas.
A, polecam też słuchowisko w temacie! (można znaleźć na YT)
Książka wybitnie mi się podobała. Była krótka, dość mglista, a jednocześnie jej klimat pozostał ze mną na bardzo długi czas. Nie zawsze lubię wczytywać się w każdą linijkę i zgadywać, ale ze względu na główny wątek poświęciłam na to sporo myśli. Zastanawiałam się nad pierwszym zdaniem, czytałam je też w oryginalne, porównywałam tłumaczenia - coś "Obcy" miał w...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-02
Mimo takiej przeciętnej oceny, książka mi się podobała i przeczytałam ją w całości bez większego odkładania. Jak sam autor wspomina, to jego debiut literacki napisany na bardzo wczesnym etapie, a koneserzy jego powieści na pewno rozpoznają wątki czy nazwiska z innych pozycji.
Polecam osobom, które już się przekonały do Cobena i jeszcze im mało. Nie polecam osobom, które spotykają się z jego twórczością po raz pierwszy, bo siłą rzeczy nie jest to jego najmocniejsza pozycja.
Mimo takiej przeciętnej oceny, książka mi się podobała i przeczytałam ją w całości bez większego odkładania. Jak sam autor wspomina, to jego debiut literacki napisany na bardzo wczesnym etapie, a koneserzy jego powieści na pewno rozpoznają wątki czy nazwiska z innych pozycji.
Polecam osobom, które już się przekonały do Cobena i jeszcze im mało. Nie polecam osobom, które...
2021-01-02
Książka jest chyba najbardziej klasyczną z Cobenowych powieści. Z tego, co kojarzę to doczekała się nawet ekranizacji i wcale mnie to nie dziwi, bo pisze naprawdę dobre kryminały/thrillery, w którym zwroty akcji nie są wcale oczywiste.
Jeśli chodzi o Nie mów nikomu, jest podobnie. Bardzo przyjemna lektura napisana w stylu typowym dla autora (ja osobiście ten styl bardzo lubię, zawsze było dla mnie w nim coś komfortowego).
Książka jest chyba najbardziej klasyczną z Cobenowych powieści. Z tego, co kojarzę to doczekała się nawet ekranizacji i wcale mnie to nie dziwi, bo pisze naprawdę dobre kryminały/thrillery, w którym zwroty akcji nie są wcale oczywiste.
Jeśli chodzi o Nie mów nikomu, jest podobnie. Bardzo przyjemna lektura napisana w stylu typowym dla autora (ja osobiście ten styl bardzo...
Lubię thrillery. Lubię kryminały. Czasami też mam ochotę na krótką formę, gdzie jako czytelnicy jesteśmy wrzuceni w najciekawszy urywek czyjegoś życia. Zaleta zbioru opowiadań - na dodatek pisanych przez różnych autorów - jest taka, że można znaleźć coś dla siebie.
Wyróżniłabym w tej pozycji co najmniej trzy naprawdę świetne opowiadania, które pamiętam do tej pory. Ich fabuła była dla mnie zaskakująca i odkrywcza, wątki inteligentnie poprowadzone. Rzeczywiście pewnie niektóre z opowiadań nie były aż tak wyjątkowe, ale dla samych tych kilku na wysokim poziomie zostawiam taką ładną ocenę. I polecam!
Lubię thrillery. Lubię kryminały. Czasami też mam ochotę na krótką formę, gdzie jako czytelnicy jesteśmy wrzuceni w najciekawszy urywek czyjegoś życia. Zaleta zbioru opowiadań - na dodatek pisanych przez różnych autorów - jest taka, że można znaleźć coś dla siebie.
Wyróżniłabym w tej pozycji co najmniej trzy naprawdę świetne opowiadania, które pamiętam do tej pory. Ich...
Kiedyś gdzieś przypadkowo natrafiłam na kilka porad dla pisarzy, spisanych przez Stephena Kinga. Jedna z nich była o skracaniu swoich tekstów i pozostawianiu tylko tego, co jest niezbędne. Później natrafiłam na tę książkę i tu nawet najbardziej poboczna postać ma pełne backstory, które sięga prawie jego dziada i pradziada. Poza tym bywają całe rozdziały poświęcone wymienianiu różnych przykładów tego, co stało się z poszczególnymi osobami, najdłuższe sidenoty, jakie czytałam i wiele innych.
Może gdyby historia była wspaniała, oryginalna i porywająca to dałoby się przymknąć na to oko. Biorąc jednak pod uwagę taką okej fabułę tylko rozwleczoną na niezliczoną ilość stron to naprawdę trochę przesada. Autor trochę się zagalopował; może był to wynik jakiegoś zakładu, że stworzy super rozwleczoną pozycję, a ludzie nadal to będą kupować i czytać?
Kiedyś gdzieś przypadkowo natrafiłam na kilka porad dla pisarzy, spisanych przez Stephena Kinga. Jedna z nich była o skracaniu swoich tekstów i pozostawianiu tylko tego, co jest niezbędne. Później natrafiłam na tę książkę i tu nawet najbardziej poboczna postać ma pełne backstory, które sięga prawie jego dziada i pradziada. Poza tym bywają całe rozdziały poświęcone...
więcej mniej Pokaż mimo toBardzo przyjemna pozycja; dzięki niej trochę zainteresowałam się malarstwem z okresu, który jest w obszarze zainteresowania fabuły oraz przez chwilę - oczywiście - wróciłam do gry w szachy. Czytałam już jakiś czas temu i nie chcę spoilerować, ale myślę, że książka spodoba się każdemu.
Bardzo przyjemna pozycja; dzięki niej trochę zainteresowałam się malarstwem z okresu, który jest w obszarze zainteresowania fabuły oraz przez chwilę - oczywiście - wróciłam do gry w szachy. Czytałam już jakiś czas temu i nie chcę spoilerować, ale myślę, że książka spodoba się każdemu.
Pokaż mimo to
Jestem wdzięczna książkom, które otwierają przede mną drzwi perspektyw. Jedną rzeczą jest zapoznanie się z zupełniem nowym konceptem – przykład, twoje ciało składa się z mniejszych elementów zwanych komórkami, a każda komórka zwierzęca posiada jądro – a inną przekroczenie linii okalającej niezbite fakty i wybranie się w podróż do świata teorii. Do świata badań naukowych (często zwłaszcza społecznych), który wyraźnie rozróżnia pojęcia „wyniki pokazują” od „wyniki sugerują możliwy związek”.
Może poszłam o krok za daleko, ale gdy uczyłam się do matury z psychologii to największy nacisk miał być właśnie położony na to jak ważne jest krytyczne myślenie przy interpretowaniu wyników. A podkreślam to wszystko wyłącznie dlatego, że przeszukując internet w poszukiwaniu recenzji tej publikacji natrafiłam na krytykę, która jak dla mnie opierała się na takim dość naiwnym, zerojedynkowym rozumieniu tego typu pozycji.
Brian Hare – przyjęty narrator książki – przedstawia przebieg swojej kariery, przybliżając czytelnikom kolejne zwroty, przypadki i olśnienia, które naprowadziły go na trop teorii samoudomowienia ludzi. Tak, dobrze przeczytaliście. Autorzy wskazują na możliwy dobór naszego gatunku pod kątem przyjazności, który nie tylko pozwoli nam wyeliminować z gry o przetrwanie konkurencję (mam na myśli innych 𝘏𝘰𝘮𝘰), ale także doprowadzić nas na sam szczyt i objąć Ziemię w nasze panowanie.
Ale! Jeśli teraz sobie myślicie, że nie interesują was takie kocykowe lektury do poduszki o tym, jak miło jest być miłym to muszę wyraźnie zaznaczyć, że tak pięknie jak na okładkowej ilustracji to nie będzie. Nie pominięto tutaj ciemnej strony naszej natury; i choć zaczynamy od opisów nawet sympatycznych eksperymentów na psie Hare’a o imieniu Oreo, płynnie przechodzimy do głaskania udomowionych lisów, to kończymy na brutalnej rzeczywistości dehumanizacji, w której jesteśmy mistrzami.
Mimo że wiele wymienionych w środku badań jest mi dobrze znanych, wcześniej nie postrzegałam ich w ten sposób; ta lektura zdecydowanie wzbogaciła moje spojrzenie na świat, a jej przyjemny język powinien też podejść osobom, które niekoniecznie lubią przesadnie przegadane naukowe wywody.
ig: @tylkotrocheczytam
Jestem wdzięczna książkom, które otwierają przede mną drzwi perspektyw. Jedną rzeczą jest zapoznanie się z zupełniem nowym konceptem – przykład, twoje ciało składa się z mniejszych elementów zwanych komórkami, a każda komórka zwierzęca posiada jądro – a inną przekroczenie linii okalającej niezbite fakty i wybranie się w podróż do świata teorii. Do świata badań naukowych...
więcej Pokaż mimo to