-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński25 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant2 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać566 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-12-15
2022-05
Od wielu lat uważam, że ludzie są zdolni do wszystkiego i chodzi tu o ten pozytywny wydźwięk i niestety negatywny. O tym drugim na własnej skórze przekonała się Amy, główna bohaterka książki @karolinawilchowskaautor "Apartament Grzechu". Po weselu swojej siostry zostaje porwana przez taksówkarza i przeżywa najgorszy koszmar swojego życia. Jednak Amy nie wiedziała, że ta noc to był jedynie początek I może być jeszcze gorzej. Cudem udaje jej się uciec, a kolejne dni okazują się istnym piekłem, które odbijają się na psychice Amy I jej przyjaciela (a jednocześnie kochanka). Czy uda im się bezpiecznie ujść z życiem? A może porywacz, a także prześladowca Amy, który ma obsesję na jej punkcie, okaże się sprytniejszy od nich i osiągnie swój krwawy cel?
Oj jak dawno miałam wstawić tę opinię, to nawet nie wiecie. Ale już jest! I wiecie co? Na początku muszę powiedzieć, jak bardzo się zdziwiłam, gdy czytałam tę pozycję! Byłam świecie przekonana, że to będzie kolejny erotyk, a wpływ na to miała piękna (lecz wpływająca na osąd XD) okładka. A tu bach! Dostaję thriller z bardzo ważnym tematem, o którym każda kobieta powinna wiedzieć i zdawać sobie sprawę, że takie sprawy mogą się zdarzyć każdej z nas. Książka jest króciutka i ciekawi mnie co autorka wykombinuje w drugiej części.
Osoby, które uwielbiają thrillery, motyw prześladowania z nutką romansu i erotyki będą według mnie bardzo zadowolone :)
Tak, więc polecam serdecznie tę pozycję.
Od wielu lat uważam, że ludzie są zdolni do wszystkiego i chodzi tu o ten pozytywny wydźwięk i niestety negatywny. O tym drugim na własnej skórze przekonała się Amy, główna bohaterka książki @karolinawilchowskaautor "Apartament Grzechu". Po weselu swojej siostry zostaje porwana przez taksówkarza i przeżywa najgorszy koszmar swojego życia. Jednak Amy nie wiedziała, że ta noc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05
Zacznijmy od tego, że ta książka chodziła za mną już długi czas, w sumie odkąd zobaczyłam jej zapowiedź, więc bardzo ucieszyłam się z możliwości jej przeczytania i zrecenzowania dla Was. Już w momencie kiedy byłam na #poznańskietargiksiążki
to zastanawiałam się nad jej zakupem. Jednak stwierdziłam, że jeszcze nie czas i wiecie co to był błąd, bo ta historia przypomniała mi za co lubię tego rodzaju fantastykę, ale po kolei.
Książka opowiada o przygodach jednego ze znanych bohaterów w krainie niejakiego Madsa Voortena, dowódcy znanego oddziału, który w trakcie jednej z potyczek trafią do niewoli krasnoludów. Za sprawą układu, zostaje uwolniony i zmuszony do wykonania pewnego zadania. Mianowicie ma odzyskać dla krasnoludów dosyć ważne dla nich miasto. Jako gwarancję; że charakterny porucznik wywiąże się ze swojego słowa, krasnoludów zostawia w niewoli jego kompanów. Mads nie mając innego wyjścia wyrusza w drogę, podczas której czekają na niego intrygi, walki, pewna niezbyt bystra smoczyca, a także członkowie pewnego zakonu, wyznającego kult Smoczycy, zwani Smoczymi Strażnikami.
Co wyniknie z tego wszystkiego? O tym musicie się przekonać sięgając po 1 tom przygód Madsa Voortena.
Ja zostałam oczarowana klimatem historii, wykreowany światem i główny bohaterem, a także sposobem w jaki SQN wydał tę pozycję (ale ja jestem nieobiektywna w tej kwestii, bo od zawsze podziwiałam wydania tego wydawnictwa, bo są po prostu piękne).
Z mojej perspektywy jedynymi minusami tej historii były czasem przydługie przemowy pułkownika, a także przydługie opisy, ale nie wpłynęło to na moją ocenę, bo książkę czyta się naprawdę bardzo szybko ;)
Recenzja pojawiła się dzięki współpracy z @wydawnictwosqn
Zacznijmy od tego, że ta książka chodziła za mną już długi czas, w sumie odkąd zobaczyłam jej zapowiedź, więc bardzo ucieszyłam się z możliwości jej przeczytania i zrecenzowania dla Was. Już w momencie kiedy byłam na #poznańskietargiksiążki
to zastanawiałam się nad jej zakupem. Jednak stwierdziłam, że jeszcze nie czas i wiecie co to był błąd, bo ta historia przypomniała mi...
2022-04-03
Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, a to co najbardziej podobało mi się, to urywki wspomnień Samaela oraz poprzednich wcieleń głównej bohaterki, która poznajemy pod różnymi imionami, w różnych sytuacjach oraz wykonującą różne zawody czy ogrywającą różne role w społeczeństwie. Pochłaniając tę książkę, czułam się niczym podróżnik, który za pomocą wehikułu czasu, pojawiał się i poznawał wydarzenia historyczne. Wszystko to było możliwe dzięki bardzo plastycznym opisom. Lekkie pióro autorki powoduje, że po prostu płynie się przez tę książkę, a sama historia miłosna głównych bohaterów jest zawiła, ale za to piękna.
To na czym niestety się zawiodłam to wątek egipski, na który miałam ogromną ochotę i którego spodziewałam się, że będzie zdecydowanie więcej. Niestety nie otrzymałam go zbyt wiele, jednak to niewielki minusik, który i tak nie popsuł mojej zabawy przy tej książce.
Jeżeli jesteście miłośnikami historii to uważam, że będziecie się fajnie bawić przy tej pozycji, a zarówno i lubiący romans nie będą na jego brak narzekać ;) W końcu w tej książce chodzi właśnie o poszukiwanie swojej miłości, bez której pewien anioł nie może żyć. Serdecznie Polecam!
Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, a to co najbardziej podobało mi się, to urywki wspomnień Samaela oraz poprzednich wcieleń głównej bohaterki, która poznajemy pod różnymi imionami, w różnych sytuacjach oraz wykonującą różne zawody czy ogrywającą różne role w społeczeństwie. Pochłaniając tę książkę, czułam się niczym podróżnik, który za pomocą wehikułu czasu, pojawiał się i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-28
Julia niedawno wyszła za mąż, lecz aby na pewno jest szczęśliwa tak jak każda młoda żona powinna być? Kobieta nie jest pewna i jest zmęczona wieczną pogonią życia. Studia, dom, pisanie pracy i nowe obowiązki narzucane przez męża. Julka postanawia wyjechać na obóz jeździecki, aby odpocząć. Nie podoba się to zbytnio jej mężowi, lecz nie zatrzymuje jej, a Julka pełna obaw jedzie i już pierwszego dnia poznaje niezwykle przystojnego instruktora Marka. Od pierwszego spotkania coś zaczyna między nimi iskrzyć. Czy Julka posmakuje zakazanego owocu na wyjeździe? Czy mąż będzie przeszkodą, która ugasi jej kiełkujące uczucie do instruktora? A może postawią wszystko na jedną kartę i postanowią oddać się miłości?
To co na pewno zasługuje na uwagę w tej historii, to wszystkie smaczki związane z końmi. Naprawdę jestem zachwycona z jaką dokładnością autorka podeszła do tematu. Poczułam się, jakbym wróciła do stajni, aż na nowo zapragnęłam znaleźć się w towarzystwie koni. Z biegiem przewracanych kartek nawet Julia zaczęła mnie mniej irytować, bo na początku miałam naprawdę dosyć dziewczyny. Trochę mnie irytowała jej postawa, lecz z kolejnymi przeczytanymi linijkami coraz bardziej ją zaczynałam lubić. Co do Marka, instruktora, to nie mam chyba zdania. Stylizowany na typowego podrywacza i kobieciarza, a w pewnym momencie to mnie normalnie zirytował swoim tokiem myślenia. Na szczęście potem nadrobił. Przez historię przewija się sporo postaci, które w pewnym momencie zaczęły mi się zmywać, aż w końcu z pobocznych nikogo nie zapamiętałam. W historii nie brakuje też scen erotycznych, zresztą jak nazwa wskazywała to „Obóz jeździecki dla dorosłych” 😉
„Obóz jeździecki dla dorosłych” jest drugą książką autorki, którą czytałam i pomimo że obie mają podobną objętość, to właśnie w najnowszej powieści widać postęp, jaki autorka popełniła. Bardzo lubię obserwować, jak nasi polscy autorzy się rozwijają. Kreacja bohaterów bardzo dobrze wyszła autorce w tej książce, trochę gorzej było z chemią między bohaterami. Pomimo że od początku spotkania Julki oraz Marka jest opisywane przyciąganie, ja podczas czytania niestety tego nie czułam. Żałowałam też, że książka jest taka krótka, bo bardzo ładnie można było rozwinąć to w nieco dłuższą historię i właśnie poświęcić te parędziesiąt stron na dokładniejsze rozwinięcie wątku romantycznego. Jednak myślę, że dla osób szukających lekkiej i przyjemnej historii na wieczór, szczególnie teraz coraz cieplejszych, podczas, których można bez problemu odczuć klimat powieści, to „Obóz jeździecki dla dorosłych” będzie książką idealną. Przy tej książce można spędzić przyjemny czas relaksu, poznając historię dziewczyny, która zbyt pochopnie podjęła decyzję, a w dodatku koniec was rozbawi, a przynajmniej mnie rozbawił. :D
Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Borgis.
Julia niedawno wyszła za mąż, lecz aby na pewno jest szczęśliwa tak jak każda młoda żona powinna być? Kobieta nie jest pewna i jest zmęczona wieczną pogonią życia. Studia, dom, pisanie pracy i nowe obowiązki narzucane przez męża. Julka postanawia wyjechać na obóz jeździecki, aby odpocząć. Nie podoba się to zbytnio jej mężowi, lecz nie zatrzymuje jej, a Julka pełna obaw...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-14
„Czas płynie szybko jak wodospad,
Kiedyś woda w nim zniknie tak jak i mój żywot.”
Po burzy zawsze przychodzi czas na słońce. To samo tyczy się nieszczęścia w naszym życiu. Zawsze po trudnym okresie znowu wita nas słońce, radość i szczęście. Simona przeżyła ostatnio wielką stratę – poroniła. W dodatku jej mąż cały czas się od niej oddala, zamiast jej pomóc. Kobieta jednak postanawia stanąć na nogi i pomimo żalu oraz smutku wrócić do normalnego życia. Zatrudnia się w nowej pracy jako nauczycielka historii. Już pierwszego dnia spotyka na swojej drodze intrygującego nieznajomego, który przedstawia się jako Alfeusz. Szybko odnajdują wspólny temat i rozpoczynają pogawędkę o ich wspólnym zainteresowaniu. Poruszając temat starożytnej Grecji, wspominają o legendarnej skrzyni zaklętej przez złą wiedźmę. Według przypowieści miała narodzić się dziewczyna, dzięki której klątwa skrzyni zostanie zdjęta, ale tak jak w przypadku burzy i słońca, tak i tutaj istniały dwa rozwiązania. Wybranka miała albo uwolnić zaklętych braci spod klątwy lub jednego z nich obdarować potężną mroczną mocą. Simona nie podejrzewa, że niewinna rozmowa z nieznajomym mężczyzną może odnosić się do jej życia, w którym już zaczęło dziać się coś niedobrego.
„Młody mężczyzna nie wygrał z miłością i ostatecznie odwzajemnił uczucia kobiety.
Gdy brat się o tym dowiedział, zaplanował zemstę z pomocą złej wiedźmy,
u której wybłagał zły urok na bracie.
W zamian miał służyć u niej przez pięćset lat.
Stworzyli czar, który miał uwięzić brata w czasie, czyli miał żyć przez tysiące lat i nie sta-rzeć się, być wiecznie młodym.
Gdyby kogoś pokochał, jego karą byłoby patrzeć, jak jego ukochana starzeje się i umiera.
Kobieta była bardzo niegodziwa i starszego brata ukarała tak samo,
Oczywiście po upływie lat służby.”
Tę krótką książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza połowa opowiada o przygodzie Simony, natomiast druga rozpoczyna się w momencie śmierci kobiety. Rozpoczyna się nowa historia, której bohaterką jest jej córka. Tak jak w pierwszej części historii główną rolę odgrywała skrzynia, tak na kolejnych stronach główne skrzypce odgrywa tajemniczy kamień, który pojawił się pewnego dnia przy główce Ali. Zaniepokojona Simona wpierw go wyrzuciła, lecz kiedy kamień znowu się pojawiał, kobieta zdecydowała się go schować, aż do właściwego momentu.
Podczas tego w równoległym świecie Portnolów panuje epidemia choroby, która zbiera krwawe żniwo wśród mieszkańców. Jedyną nadzieją dla nich jest tajemniczy kamień Ali. W tym celu przez specjalny portal na Ziemię zostaje przeniesiony następca trony Portnolów – Mixan. Młody książę musi znaleźć nieznajomą, kamień, a czas ucieka.
„— Nigdy nie ocenia się ludzi,
jeśli nie znamy ani ich samych, ani ich problemów.”
Zarówno w pierwszej i drugiej części historii nie da się nie polubić bohaterów, a przynajmniej było to tak w moim przypadku. Autorka świetnie wykreowała zarówno Simonę, Alfeusza, Tomka, Alę oraz Mixana. Dzięki dojrzale przedstawionych Simonie oraz Ali doświadczamy jako czytelniczy problemów kobiet, które pozbywają się typowego dla ludzi egoizmu i stawiają dobro innych nad swoje. Obie, zarówno matka i córka stawiają wszystko ponad swoją wygodę.
„Dla niego jesteś nadzieją,
Dla mnie szansą na zdobycie tego, co mi się należy.”
Szczerze to sama nie wiem, co myśleć, o tej krótkiej opowieści. Z jednej strony bardzo mi się podobało. Czytając nie mogłam uwierzyć, że to tylko jest sto stron, bo tyle się tam dzieje! Po przeczytaniu byłam usatysfakcjonowana fabułą, autorka wszystko ładnie opisała i zręcznie zakończyła historię. Dzięki prostemu stylowi oraz niewielką ilością stron książkę dosłownie się połyka. Pomimo motywów fantastycznych autorka porusza poświęcenie, dążenie do celów, ochronę bliskich, walka o uczucie, a także trudność podczas wyborów. Myślę, że osoby młod-sze, nastolatkowie mogą być zadowoleni po lekturze tej historii. Szczególnie polecam „Skrzy-nię z uśpionym przeznaczeniem” do przeczytanie przed snem, jest to krótka, ale bardzo intere-sująca pozycja.
„Niby szczere i prawdziwie kochamy raz, ale ile w tym prawdy?
Czasem możemy kochać kilka osób na nasz własny sposób.
Czas płynie szybko, rok za rokiem, miesiąc za miesiącem, tydzień za tygodnie,
aż zamkniemy oczy i nastanie czas tych, których zostawiamy.”
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Psychoskok <3
„Czas płynie szybko jak wodospad,
Kiedyś woda w nim zniknie tak jak i mój żywot.”
Po burzy zawsze przychodzi czas na słońce. To samo tyczy się nieszczęścia w naszym życiu. Zawsze po trudnym okresie znowu wita nas słońce, radość i szczęście. Simona przeżyła ostatnio wielką stratę – poroniła. W dodatku jej mąż cały czas się od niej oddala, zamiast jej pomóc. Kobieta jednak...
2019-01-01
„– Rozluźnij się – szepnął niewątpliwie ciepły
i uspakajający obcy głos. – Wkrótce się zobaczymy.”
Siedemnastoletnia Megan mieszka sama z matką, swojego ojca nigdy nie miała okazji poznać, a sama rodzicielka nie wspominała o nim. Dziewczyna wiedzie typowe życie nastolatki – szkoła, znajomi. Pewnego dnia wydaje jej się, że czuje czyjąś obecność. Podczas przerwy oraz lekcji słyszy męski głos, który wydaje się jej obcy, ale czy tak jest? W domu natomiast w lustrze dostrzega nieznajomego chłopaka. Po rozmowie z mężczyzną z lustra zasypia, a podczas odpoczynku śni o wydarzeniach, które okazują się, że są jej wspomnieniami z poprzednich wcieleń. Megan dowiaduje się również o tym, że jest aniołem, a tajemniczy chłopak z lustra to jej Światło.
Dziewczyna za każdym razem kiedy wraca do życia, gdyż taki jest przywilej anioła, może wybrać stronę, po której się opowie – Dobro i Zło. Standardowo. Jednak w tym wcieleniu Megan obmyśla plan i podejmuje się zadania, od którego zależy nie tylko jej, ale i innych istnień. Czy wybierze dobrze i czy jej plan się powiedzie?
„– Ślubuję ci być twoim towarzyszem i przyjacielem każdego dnia
i oświetlać twoją drogę,
abyś nigdy jej nie zgubiła i nie zbłądziła.”
Megan stoi przed wyborem: stanie po stronie Dobra u boku matki, czy ponownie wybierze Zło i zostanie prawą ręką swojego ojca. Jest bardzo cennym graczem w tej grze, gdyż wśród swoich sióstr urodziła się jako pierwsza. Jest pierwszym Aniołem, co oznacza, że jej siła jest o lepsza niż jej rodzeństwa. Megan wraz z Adamem będą balansować na granicy Dobra, Zła, Życia i Śmierci, a kiedy przyjdzie im stanąć do walki, czy zdołają wybrać dobrą broń?
„– To nie wygląda tak, jak myślisz.
Za każdym razem jesteś taka sama, jest wiele podobieństw,
ale jesteś też odmieniona w jakimś stopniu przez poprzednią siebie.
Przecież nic nie jest trwałe, ludzka osobowość ewoluuje.”
Po pierwszych paru stronach Megan strasznie mnie irytowała, a najbardziej fakt, jak opisywała siebie, po czym stwierdziła, że dzięki altruizmowi pomagała innym przez co miała dużo przyjaciół. Tu już uruchomił mi się dzwoneczek z tyłu głowy i zaczęłam się modlić, aby główna bohaterka się zmieniła, co na szczęście miało miejsce. Z biegiem historii bohaterka już się tak nie wychwala i da się ją nawet polubić, chociaż ja bardziej polubiłam Adama.
Jedyną niepowtarzalną i najważniejszą wartością w książce jest istnienie Dobra, które wszystkich powinno łączyć. To z niego powstał Arcyanioł i Arcyświatło, które dały życie Aniołom. Z każdym Aniołem na świat przychodziło dla równowagi jego Światło. Zawsze jest przypisane to samo Światło i kiedy Anioł po śmierci rodzi się ponownie jako dziecko, to Światło pojawia się w wieku osiemnastu lat i czeka na Anioła aż ten dorośnie, po czym odnajduje go. Co ciekawe to nie anioły mają skrzydła a właśnie Światła i kimś takim jest właśnie Adam. Postać chłopaka kojarzyła mi się, co śmieszne, z Aniołem Stróżem. Odkąd pojawił się w życiu Megan, to opiekował się, wspierał ją.
„Światło nie może żyć bez swojego Anioła.”
Zabrakło mi takiego wdrożenia się w świat. Według mnie autorka mogła jeszcze bardziej dopracować tę historię i naprawdę powstałoby coś świetnego, a tak miałam wrażenie, że choćby samo miejsce zamieszkania aniołów i świateł jest potraktowane po łepkach, byleby przejść do właściwej akcji. Zdecydowanie zabrakło mi tego klimatu, przez co miałam wrażenie, że dosłownie przeleciałam przez tę książkę.
To samo dotyczyło postaci. Z jednej strony polubiłam Adama, czy Arcyanioła, ale zabrakło czegoś, dzięki czemu będę te postacie wspominać. Coś co utrwaliłoby mi je w pamięci.
Kolejna rzecz to walka ze Złem, a dokładniej ze złą stroną mocy. Dla mnie było za krótko i zbyt szybko. Autorka opisywała to jako trudne zadanie, a odniosłam wrażenie, że główna bohaterka bez problemu wcisnęła się do siedziby zła, wykiwała każdego po drodze i wbiła sztylet w antagonistę.
Podczas czytania dało się również niestety wyłapać błędy – literówki, których nie skorygowała korekta.
Według mnie historia ma duży potencjał i może być naprawdę bardzo dobra, jeśli tylko autorka w następnej części wyciśnie jeszcze więcej z bohaterów. Może jakieś sprawy się pokomplikują, zmieszają i wyjdzie kogel-mogel, który z przyjemnością pochłonę, gdyż nie mówię „nie” tej historii. Wręcz przeciwnie. Jestem ciekawa jak ona się rozwinie i jak autorka poprowadzi kolejne wydarzenia.
„ – Pamiętaj o jednej rzeczy. Żyję dla ciebie i z tobą,
bo masz ważną rolę do odegrania.
Nie zamieniłbym tego życia na żadne inne.”
Książka z jednej strony zaskoczyła mnie, a z drugiej zawiodła. Czytając kolejne strony, było czuć, że jest to debiut autorki. Sama w sobie historia skojarzyła mi się z serią „Upadłych”, której co prawda jeszcze nie czytałam, lecz słyszałam o czym jest.
Nie można odmówić lekkości i prostoty historii, dzięki czemu idealnie nadaje się na poczytanie w wieczory po ciężkim dniu w szkole, na uczelni czy w pracy.
Również bardzo spodobał mi się pomysł na tytułowe Światło i będę wypatrywać kontynuacji historii, która tym razem będzie opowiadać o siostrze Megan – Angel.
Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„– Rozluźnij się – szepnął niewątpliwie ciepły
i uspakajający obcy głos. – Wkrótce się zobaczymy.”
Siedemnastoletnia Megan mieszka sama z matką, swojego ojca nigdy nie miała okazji poznać, a sama rodzicielka nie wspominała o nim. Dziewczyna wiedzie typowe życie nastolatki – szkoła, znajomi. Pewnego dnia wydaje jej się, że czuje czyjąś obecność. Podczas przerwy oraz...
2020-04-18
„Nigdy nie byłam ani odważna,
ani silna.
Wszystko mnie przeraża.
Wystarczył mocniejszy podmuch wiatru,
a ja już biegłam do swojej piwnicy (…)”
Możliwość rozpoczęcia nowej pracy, przez wielu ludzi jest utożsamiane z nowym rozdziałem w ich życiu. To samo tyczy się głównej bohaterki „Nowego Gatunku” Amy, która po śmierci ojca opuściła rodzinne strony, chcąc rozpocząć nowy etap w nieznanym sobie mieście. Umówiona na rozmowę kwalifikacyjną młoda fizjoterapeutka przyjeżdża do miasta, które okazuje się wyludnione. W drodze do nowoczesnego ośrodka zajmującego się innowacyjnymi projektami jest świadkiem makabrycznej sceny. Rzeką przepływającą przez miasto spływają ciała bestialsko zamordowanych ludzi. Wiele zwłok ma ślady po ostrych pazurach, rozszarpane gardła lub podobne rany, które mogłyby świadczyć o śmierci zadanej przez dzikie zwierzę. Przerażona dostrzega wtedy nietypowego wilka, przed którym ucieka i wpada prosto na Alexa – sparaliżowanego od pasa w dół mężczyznę, który również niedawno przybył do miasta, lecz on miał wziąć udział w jednym z projektów, dzięki którym miał wrócić do pełni sił. Przed bestiami pomaga im się skryć tajemniczy staruszek, lecz czy jego intencję są uczciwe? Czy można spokojnie żyć ze świadomością, że jeśli trafi się na złych ludzi, można stać się obiektem doświadczalnym?
„Na walkę o życie człowiek nigdy nie jest w pełni przygotowany.”
Historia skupia się głównie na relacji dwójki bohaterów, którzy pierwszy raz spotykają się w nowym dla siebie mieście i od początku ich znajomości coś ich do siebie ciągnie. Nawiązują nadzwyczajną więź przez co prócz fantasy oraz science fiction dostajemy również namiastkę romansu. Przybierająca na sile więź między bohaterami powoduje, że zainteresowanie kobiety odpowiedzialnej za tworzenie nowych istot staje się większe. I w sumie sama nie wiem co mam myśleć na ten temat, ponieważ z jednej strony nie lubię jak w książkach bohaterowie za szybko wyznają sobie miłość. Jestem zwolennikiem gier, napięć, spięć i tak dalej, ale tutaj to mi właśnie pasowało. Takie typowe „Zing” z „Hotelu Transylwania”. I właśnie to mi się też podobało. Tłumaczyłam sobie to tak, że w końcu książka nie jest romansem, a science fiction i skupia się na czymś innym, dlatego uważam, że właśnie to takie „Zing” idealnie tu pasuje, szczególnie, patrząc na to co dzieje się na kolejnych stronach powieści.
„Dom jest tam,
gdzie jest nasze serce.”
„Nowy gatunek” jest drugą książką Izabeli Zawis, z którą miałam do czynienia i szczerze autorka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Ponad rok temu przeczytałam i zrecenzowałam dla Was debiut „Światło Anioła”, który czytało mi się przyjemnie, lecz miałam pewne zastrzeżenia. W przypadku nowej książki autorki również pojawiłyby się, gdyż czasem czytając miałam wrażenie, że niektóre sceny były zbyt chaotycznie napisane, a niektóre niedopowiedzenia powodowały, że musiałam parę razy czytać dany fragment, aby przekonać się czy nie pominęłam niczego istotnego. Pomimo tego widać, że autorka cały czas się rozwija, a opowiedziana historia powoduje, że czytelnik jest zaciekawiony i zostaje wciągnięty w przygody Amy i Alexa.
Wiele razy już wspominałam o tym, że jestem okładkową sroką i tym razem znowu to powiem, ale okładka „Nowego Gatunku” również ma w sobie to coś, co przykuwa uwagę. Niby jest prosta, lecz dzięki właśnie tej prostocie i idealnie dobranym kolorom zwraca na siebie uwagę. Według mnie jest piękna i idealnie pasuje do treści.
Na niektóre wątki przymykałam oko, wiedząc że w końcu jest to literatura fantastyczna i nawet powodowały, ciekawe urozmaicenie dla wątków, które autorka dla nas przyszykowała.
Podsumowując „Nowy gatunek” jest kolejną książką idealną na zrelaksowanie. Niewymagająca fabuła sprawia, że można się przy niej naprawdę dobrze bawić, zupełnie jak przy ciekawym filmie z gatunku science fiction. Jeśli macie ochotę na historię, mającą nowe podejście do wilkołaków, to myślę, że możecie sięgnąć po tę książkę. Mi się pomysł z wilkołakami bardzo spodobał 😊.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„Nigdy nie byłam ani odważna,
ani silna.
Wszystko mnie przeraża.
Wystarczył mocniejszy podmuch wiatru,
a ja już biegłam do swojej piwnicy (…)”
Możliwość rozpoczęcia nowej pracy, przez wielu ludzi jest utożsamiane z nowym rozdziałem w ich życiu. To samo tyczy się głównej bohaterki „Nowego Gatunku” Amy, która po śmierci ojca opuściła rodzinne strony, chcąc rozpocząć nowy...
2019-04-01
„Od najmłodszych lat kochała konie,
uwielbiała ich zapach,
nawet zapach obornika dobrze się jej kojarzył,
przywoływał dobre wspomnienia.”
Odkąd pamiętam, już jako dziecko, kochałam zwierzęta. Głównie fascynowały mnie psy, koty i konie, co w pewnym sensie jest typowe. Kiedyś nawet uczęszczałam na lekcje jazdy konnej, tyle że było to dawno i już większości nie pamiętam, chociaż mówi się, że jazda konna jest jak jazda na rowerze i nie zapomina się tego.
Tak, więc, gdy tylko dostałam możliwość zrecenzowania tej książki, zgodziłam się bez wahania, ale czy książka sprostała moim oczekiwaniom?
Pasją Ewy od zawsze były konie. Wszystko zaczęło się wraz z posiadaną przez nią klaczą, którą zabrała ze sobą do Anglii i tam już niestety zostawiła. Musiała to piękne zwierzę uśpić. Jednak po powrocie do rodzimego kraju, postanowiła założyć stajnie. Nie spodziewała się jednak, że będzie to duże obciążenie i niekończąca się praca.
W dodatku bohaterka czuje się porzucona, samotna i stara, co powoli zabiera jej radość spędzania w swoim ulubionym miejscu. Ostatnim gwoździem do trumny okazuje się być śmierć jednego z rezydentów pensjonatu. Wtedy też Ewa zaczyna na poważnie zastanawiać się nad sprzedażą stajni. Można powiedzieć, że wypaliła się z biegiem lat i przestaje sprawiać jej to radość, a staje się rutyną, przykrym obowiązkiem.
Do tego dochodzą problemy sercowe bohaterki. Trudna sytuacja z mężem, który opuścił ją, a do tego zdradza z ładniejszymi i młodszymi kobietami oraz interesujący się nią pewien pracownik, z którym wbrew pozorom wiele ją łączy, chociaż Ewa nie zdaje sobie z tego sprawy.
W ten oto sposób dostajemy krótką historię z wątkami romansu oraz lekkiego kryminału, chociaż może w tym ostatnim może trochę przesadziłam. Jednak jakieś tam zaczątki dochodzenia związane ze śmiercią, jednego z lepszych koni w pensjonacie są, tego nie można wykluczyć.
Pomimo małej ilości stron, przez powieść przewija się sporo bohaterów. Od samej właścicielki stajni zaczynając, po pomocnika, dzierżawców, kończąc na mężu kobiety. Postacie klientów Ewy – Vadim i jego córka od początku budziły we mnie niechęć, a ich zachowanie tylko to pogłębiło. Natomiast postać Romana – pracownika, który pomaga Ewie w stajni, zaintrygowała mnie i nawet mogę powiedzieć, że w pewnym sensie zauroczyła. Ukrywający swe uczucia do szefowej, mężczyzna pomału sam nie wie co robić, szczególnie, kiedy na horyzoncie pojawia się mąż Ewy, który próbuje odzyskać i naprawić spalone mosty między nim a żoną. Pozostaje pytanie, co z tym wszystkim postanowi zrobić Ewa?
Po przeczytaniu historii byłam lekko zawiedziona. Naprawdę z ciekawego pomysłu można było wycisnąć jeszcze więcej. Denerwowała mnie bohaterka, która pomimo średniego wieku, zachowywała się jak przysłowiowe dziecko we mgle. Do tego kulejący styl autorki, który nazwałabym surowy, tak jakby nie został poddany obróbce. W tym powtarzające się informacje, przez które odniosłam wrażenie, jakby ktoś autorkę odrywał od pisania, wybijał z toku myślenia i po chwili, jakby wracała powtarzając wspomniane przed chwilą informacje. Jako czytelnik poczułam się potraktowana, jako mało inteligentny odbiorca.
W dodatku zabrakło mi klimatu, który można byłoby świetnie zbudować wokół tej powieści. Wyobraźcie to sobie: poruszane na wietrze gałązki sosen tworzących las o cudownym zapachu, ustępujący miejsca polanie, na której stoi stylowy domek, a nieopodal stajnia z padokiem, a wszystko to doprawione rżeniem koni, szczekaniem psa i śpiewem ptaków. Właśnie tego mi zabrakło.
W książce autorka porusza ważne kwestie, jednak coś nie zagrało, przez co książka trochę straciła, jednak jeśli lubcie konie i podziwiacie te pełne gracji zwierzęta, to być może ta książka jest właśnie dla was 😉
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„Od najmłodszych lat kochała konie,
uwielbiała ich zapach,
nawet zapach obornika dobrze się jej kojarzył,
przywoływał dobre wspomnienia.”
Odkąd pamiętam, już jako dziecko, kochałam zwierzęta. Głównie fascynowały mnie psy, koty i konie, co w pewnym sensie jest typowe. Kiedyś nawet uczęszczałam na lekcje jazdy konnej, tyle że było to dawno i już większości nie pamiętam,...
2019-10-12
„Kiedyś kochała ciemność.
Sądziła, że to właśnie ona jest jej najlepszą przyjaciółką.
Przecież tak było…
Prawda?”
Do czego może doprowadzić jedna kłótnia? I kolejna i jeszcze jedna? Jak bardzo mogą nas dręczyć wyrzuty sumienia, aż zmienią się w pasożyta, który będzie nas powoli zjadać, aż nie zostanie już nic. Maia jest właśnie w takiej sytuacji, a kiedy dochodzi do kolejnej kłótni między nią, a jej chłopakiem, staje się coś strasznego. Piotrek zostaje ofiarą wypadku. Jest w krytycznym stanie i prawdopodobnie już się nie wybudzi. Kiedy dziewczyna się o tym dowiaduje zapada w śpiączkę i traci wzrok.
„Zima nigdy nie była taka piękna…
Wszystko jest piękniejsze, gdy ma się przy sobie osobę,
którą chcę się spędzić całe swoje życie.”
Maia trafia do świata, w którym albo może zostać, albo wrócić na Ziemię, do swojej rodziny i przyjaciel. Musi jednak podjąć decyzję, która nie jest łatwa, a w dodatku ma na nią tylko siedem dni. Jeśli nie pokona ciemności, która ją pogrążą przestanie istnieć. Spotyka tutaj dwie osoby, które są bliskie jej sercu. Pomagają one, naprowadzając dziewczynę na odpowiednią drogę. Wracając do odpowiednich wspomnień, nie analizuje ich z dystansem, a na nowo przeżywa i próbuje zrozumieć, a Damien i pewien nieznajomy, który wydaje się być znajomym pomagają jej odpowiednio przemyśleć sytuację. Pomimo starań chłopców, wybór nadal leżał w rękach Mai.
Debiut, który spokojnie mogę uznać za udany jest historią o nastolatkach dla nastolatków. Prosty język i krótkie rozdziały sprawiają, że książkę szybko się czyta.
„Czasem bywa i tak, że nie mamy siły na nic,
a jednak coś nas zmusza, byśmy szli do przodu,
nie daje nam wyboru.”
Wiązałam dużą nadzieję z tą książką i naprawdę zaczęło się bardzo dobrze, ale gdzieś po połowie, przestało być dobrze i stało się przeciętnie. Pierwsze sto stron połknęłam, nie mogąc oderwać się od historii i chcąc poznać dalsze losy, lecz w pewnym momencie ten zapał zgasł, a Maia zaczęła mnie irytować. Miałam wrażenie, że przez jakąś chwilę bohaterowie wpadli w takie koło i co chwile musieli o czymś porozmawiać.
To co podobało mi się i jednocześnie budziło we mnie emocje to wspomnienia dotyczące jej przyjaciela Damiena. Przekaz, który niesie za sobą ta historia, jednak zalicza historię do tych, które należy, a nawet trzeba przeczytać. „Przekroczyć granicę ciemności” uczy, żeby nie obwiniać się o coś, na co nie miało się wpływu i żyło się pełnią życia, bo trwa ono zaledwie mgnienie oka.
Za udostępnienie egzemplarza oraz za możliwość objęcie go patronatem dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„Kiedyś kochała ciemność.
Sądziła, że to właśnie ona jest jej najlepszą przyjaciółką.
Przecież tak było…
Prawda?”
Do czego może doprowadzić jedna kłótnia? I kolejna i jeszcze jedna? Jak bardzo mogą nas dręczyć wyrzuty sumienia, aż zmienią się w pasożyta, który będzie nas powoli zjadać, aż nie zostanie już nic. Maia jest właśnie w takiej sytuacji, a kiedy dochodzi do...
2020-10-23
Długo wahałam się jaką ocenę dać tej książce. Po przeczytaniu pierwszego tomu myślałam, że nie wysiedzę w oczekiwaniu na kolejne przygody bohaterów. Teraz sama nie wiem co mam myśleć o "Złym Czasie". Być może przez duże wymagania i moje nastawienie trochę się rozczarowałam. Być może przez dużą reklamę tego tytułu, jednak w każdym bądź razie nie jest to zła książka. Mimo wszystko jednak na ten moment uważam, że pierwszy tom był lepszy niż ten. Tutaj przez całą lekturę miałam niedosyt a zachowanie głównej bohaterki mnie irytowało. Poziom trzymał natomiast Phix.
Jednak po kolei.
W pierwszym tomie rozstajemy się z bohaterami, kiedy Blaire zostaje odnaleziona na wysypisku śmieci. Oczywiście zostaje tam porzucona przez Phixa, krótko po tym, jak mężczyzna odkrył, że kobieta go zdradziła. I w tym momencie właśnie rozpoczynamy drugi tom. Zagubiona, zestresowana i co chyba oczywiste przerażona dziewczyna nie wie, co ma dalej robić. Zaczyna wszystkim wmawiać, że nic nie pamięta z ostatnich tygodni, kiedy to ją porwano. Blaire próbuje jakoś sobie to wszystko poukładać i przysłowiowo "stanąć na nogi". Nie pomaga jej w tym wiadomość, że jej ojciec, którego w sumie nienawidziła, został zamordowany we własnym domu. Blaire nie jest przerażona śmiercią rodzica, a raczej tym, że pomimo zabezpieczeń, ktoś zdołał się dostać do domu i bestialsko wpakować mężczyźnie kulkę w głowę.
Nie wiedząc komu ufać, Blaire próbuje się odnaleźć w nowej roli, w roli Szefowej oraz Królowej Koki.
Dlaczego uważam, że ta część jest nieco gorsza od swojej poprzedniczki. "Złe miejsce" dosłownie pochłonęłam czując tę adrenalinę, akcję i niebezpieczeństwo. Tutaj po gromie zapowiedzi, że będzie jeszcze więcej tego, co w pierwszej części, czułam niedosyt, ponieważ nastąpiło wyciszenie. Pomimo że, gdzieś czai się to niebezpieczeństwo, odnosiłam wrażenie, że jest ono tak na granicy tej historii. W "Złym czasie" autorka przedstawia nam jak Blaire sobie z całym bałaganem radzi i fizycznie i psychicznie. Dopiero pod koniec zaczyna się coś dziać. Być może jest to celowy zabieg i ta część miała być takim oddechem przed następnymi wydarzeniami.
Mimo wszystko, tak jak mówiłam, ta książka nie jest zła, lecz patrząc przez pryzmat pierwszego tomu wychodzi trochę gorzej.
Czy polecam?
Tak, ponieważ jest to bardzo fajna książka, dla fanek mafijnych romansów.
Za możliwość przeczytania dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Editio Red.
Długo wahałam się jaką ocenę dać tej książce. Po przeczytaniu pierwszego tomu myślałam, że nie wysiedzę w oczekiwaniu na kolejne przygody bohaterów. Teraz sama nie wiem co mam myśleć o "Złym Czasie". Być może przez duże wymagania i moje nastawienie trochę się rozczarowałam. Być może przez dużą reklamę tego tytułu, jednak w każdym bądź razie nie jest to zła książka. Mimo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-07
„Czy tak właśnie miało być?
Czy los chciał, abym poślubiła tego mężczyznę?
Jeśli tak, to po co?
I na jak długo?”
Po wprawiającym w osłupienie i chęć sięgnięcia po kolejną część zakończeniu pierwszego tomu, w końcu dostajemy kontynuację, jaką jest „Szczęście Diabła”. Po tym jak po Indię na wyspę Forge’a przypływa jego odwieczny wróg Bastien i wmawia dziewczynie, po co tak naprawdę sławny Diabeł się z nią ożenił, dziewczyna zostaje porwana przez Bastiena. Uprowadza królową Midas, odurza środkami i rozpoczyna swoje małe przedstawienie, które ma na celu oddalić Indię od Forge’a. Mężczyzna nie daje rady osiągnąć obranego sobie celu, gdyż Forge działa bardzo szybko i dzięki wpływom, pieniądzom i zdeterminowaniu odnajduje swoją małżonkę. Jednak oboje nie wiedzą, że nie tylko im zaczyna grozić niebezpieczeństwo, lecz także bliskim dziewczyny. Do tego jeszcze dochodzi rodzące się uczucie pomiędzy dwoma silnymi charakterami jakimi są India oraz Forge. Żadne nie zamierza odpuszczać i dąży do postawienia na swoim. W tej części autorka prócz bohaterów, których poznaliśmy w poprzedniej części wprowadza nowych. Między innymi poznajemy postać ojca Indii, który okazuje się być jednym z najbardziej wpływowych osób w Rosji lub odgrywający bardzo ważną rolę przyjaciół Forge’a. Do tego Meghan March ponownie serwuje nam intrygi, uczucie, emocje i niesamowitą akcję, która nie pozwoli oderwać się ani na moment od książki.
„A gdy całuje mnie w usta, wiem już,
że gotów jestem zrobić wszystko,
aby została w moim życiu na zawsze.”
Tak jak wspominałam podczas recenzji pierwszego tomu, seria Forge’a była moim pierwszym spotkaniem z autorką. W tej chwili mam już trzy książki Meghan March za sobą i nadal twierdzę, że ma niesamowity dar do pisania takich historii. Przez książki autorki dosłownie się płynie, dzięki czemu można pochłonąć historię w jeden wieczór. To co nam serwuje w drugim tomie, to tego się kompletnie nie spodziewałam. Nie bez przyczyny ten tom nazywa się „Szczęście Diabła” i właśnie to najbardziej podobało mi się w tej książce. Nie akcja, która również była dobra, nie intrygi, które co chwila i to z każdą przewróconą kolejną kartą wychodziły na jaw, a właśnie SZCZĘŚCIE DIABŁA. To jak autorka poprowadziła rozmyślania Forge’a o tym, jak bardzo Inida staje się dla niego ważna, zasługuje na brawa. Z przyjemnością czytało mi się to, jak ten z pozoru szorstki i brutalny mężczyzna poznaje rodzące się w nim uczucia.
„Bo już nie jesteś dla mnie środkiem do osiągnięcia celu.
Jesteś celem samym w sobie.
Jesteś we mnie.
Jesteś częścią mnie.
Tkwisz w mojej głowie.
We krwi płynącej w moich żyłach.(...)
Jeśli odejdziesz, zabierzesz to wszystko ze sobą.
Wraz z moimi zmysłami i zdrowym rozsądkiem.”
Tak, jak w pierwszym tomie dostaliśmy możliwość poznania nieco historii Indii, tak w kontynuacji autorka skupia się na Jerichu. Już na samym początku dostajemy historię o tym, jak trafił na łódź swojego przybranego ojca. Potem wspomniane rozmyślania na temat kobiety, która zawróciła mu w głowie, a także również wspomnianych wyżej przyjaciół Forge’a. Według mnie to bardzo dobry zabieg, ponieważ March uczłowieczyła go trochę, zrobiła go bardziej przystępnym przedstawiając fragment smutnego dzieciństwa oraz relacje, jakie łączą go z przyjaciółmi. Pomimo całej tej otoczki i powolnych zmianach jakie zachodzą w bohaterze, zastanawia mnie jedna rzecz – czy Jericho Forge odejdzie od chęci zemsty na swoim wrogu. Czy India zmieni go na tyle, że ten będzie w stanie wybaczyć człowiekowi, którego nienawidzi śmierć przybranego ojca? Jestem bardzo ciekawa, jak autorka do tego podejdzie w kolejnym i ostatnim już tomie opisującym historię Jericha i Indii.
„Jeśli wsiądę do łodzi, to stracę coś,
czego już nigdy mogę nie zaznać w życiu.
Ale jeśli zostanę i uwierzę w słowa Forge’a,
to ryzykuję moim sercem.”
„Szczęście Diabła” według mnie udźwignęło poziom i oparło się klątwie kontynuacji. W końcu większość z nas wie, jak często druga część okazuje się o wiele słabsza niż jej poprzedniczka. W tym wypadku na szczęście tak nie jest, a końcówka drugiego tom powoduje, że chciałoby się już sięgnąć po ostatnią część. Na całe szczęście premiera już niedługo, więc nie będzie trzeba aż tyle czekać. Kreacja bohaterów tej książce zyskuje, tak jak wspomniałam, dzięki poruszeniu przez autorkę kilku wątków, przez co jeszcze bardziej polubiłam Indię i Forge’a. Jeśli ktoś jeszcze się waha, czy zacząć czytać tę historię, to szczerze Wam ją polecam, gdyż w otoczce dzisiejszych wydawanych książek jest to historia nieco inna niż wszystkie, a przy której naprawdę można się doskonale bawić. 😊
Za możliwość poznania historii i udostępnienie egzemplarza dziękuję bardzo Wydawnictwu Editio Red.
„Czy tak właśnie miało być?
Czy los chciał, abym poślubiła tego mężczyznę?
Jeśli tak, to po co?
I na jak długo?”
Po wprawiającym w osłupienie i chęć sięgnięcia po kolejną część zakończeniu pierwszego tomu, w końcu dostajemy kontynuację, jaką jest „Szczęście Diabła”. Po tym jak po Indię na wyspę Forge’a przypływa jego odwieczny wróg Bastien i wmawia dziewczynie, po co tak...
2020-05-16
Ostatnio miałam przyjemność przeczytać kolejną niesamowitą książkę, która wyszła spod pióra Rivy Scott. To kolejna gratka dla osób, które uwielbiają mafijne, gangsterskie i erotyczne klimaty. A o czym są „Warci Ocaelnia”? Już Wam mówię. W Wielu przypadkach wiadomo, że nawet jeśli chcemy odciąć się od naszej przeszłości, to nie wiadomo jakbyśmy się starali ona zawsze nas dopadnie, a nawet dosięgnie też naszych najbliższych. Amy McDonald odizolowała się od rodziców i zamieszkała w małym miasteczku w stanie Waszyngton, gdzie wraz z przyjaciółmi prowadzi kwiaciarnie. Dziewczynie bardzo podoba się takie życie, uważa je o wiele lepsze niż poprzednie. Jednak czy cień czynów ojca Amy dosięgnie ją nawet, jeśli usilnie próbowała się tego odciąć? Co się stanie, kiedy dziewczyna spotka się z demonami przeszłości, których myślała, że się pozbyła? Kto okaże się wrogiem, a kto przyjacielem?
„Był jak najgorszy z narkotyków, jak kolejna działka dla ćpuna, lub kolejny kieliszek dla alkoholika. Przerażał mnie, gdyż przez niego stawałam się bezbronna i podatna na ten urok niegrzecznego chłopaka. Już raz dałam się takiemu zwieść, co omal mnie nie złamało, drugi raz bym tego nie wytrzymała.”
Skoro trochę opowiedziałam Wam o Amy, z którą nota bene trudno było mi się czasem zżyć, pomimo że była główną bohaterką, to teraz przybliżę Wam postacie dwóch bohaterów, którzy skradli moje serduszko. Pierwszym z nich jest, jak zawsze w moim przypadku, czarny charakter. Szczerze to nie wiem, dlaczego mnie zawsze takie postacie zachwycają, no ale tak Horhe. Żeby nie było, nie zachwalam go dlatego, że go bardzo polubiłam, ale kreacja tej postaci autorce wyszła naprawdę świetnie. Czytając o gangsterach, porywaczach i mordercach często brakuje mi tej brutalności, ale takiej prawdziwej, że aż przerażającej i to właśnie dostałam w przypadku Horhe. W niektórych momentach, ja się tej postaci bałam. Szczególnie w jednej scenie, szczęka mi opadła, kiedy to posunął się już do ostateczności. Musiałam chwilę poczekać i jeszcze raz przeczytać tę scenę, bo aż mnie wterdy wcięło.
Drugą postacią, była Aston, który był agentem specjalnym. Z tym panem nie polubiłam się od razu. Na samym początku, kiedy się pojawił, nawet wywróciłam oczami na jego zachowanie. Jednak z biegiem historii z dobywał coraz większa moją sympatie. Być może miało wpływ na to jego zachowanie względem swojej córki, kiedy walczył o nią. Jeśli chodzi o Astona, to bardzo spodobała opisana przez Rivę jego przeszłość. Pozwoliło to na dokładniejsze poznanie postaci oraz jej znaczenie w tej historii, bardzo fajny zabieg, który zaspokaja trochę ciekawość czytelnika.
„Nie byłem księciem z bajki.
Byłem pieprzonym diabłem w ludzkiej skórze,
a słodka Emily niedługo się o tym przekona.”
To o czym muszę wspomnieć, to sama końcówka. Dawno już nie przeczytałam w takim tempie ostatnich rozdziałów. Co tam się działo?! Istna bomba emocjonalna. A jak dotarłam do końca? No to zostałam rozłożona na łopatki. Jednym słowem polecam Wam najnowszą powieść Rivy Scott, ponieważ nie będziecie się przy niej nudzić i przeżyjecie prawdziwą emocjonalną przygodę z bohaterami „Wartych Ocalenia”. Ja osobiście liczę na kontynuację, a także na kolejne książki, ponieważ już teraz widać postęp autorki, a co będzie za kilka książek?!
Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos.
Ostatnio miałam przyjemność przeczytać kolejną niesamowitą książkę, która wyszła spod pióra Rivy Scott. To kolejna gratka dla osób, które uwielbiają mafijne, gangsterskie i erotyczne klimaty. A o czym są „Warci Ocaelnia”? Już Wam mówię. W Wielu przypadkach wiadomo, że nawet jeśli chcemy odciąć się od naszej przeszłości, to nie wiadomo jakbyśmy się starali ona zawsze nas...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-14
Czy zaginięcie Kate Rosename jest kolejną zwykłą sprawą, w której nastolatka postanawia uciec z domu. Ginger jest małym i jak to w przypadku takich miejsc bywa spokojnym miastem. Lecz wspomniane zaginięcie dziewczyny nie jest wcale jedynym dziwnym przypadkiem. W nieszczęśliwym wypadku niedawno zginęło małżeństwo, a ich dziecko ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. I właśnie teraz przychodzi czas na Kate Rosename, która zaginęła w podobny sposób, co potomek zmarłej nieszczęśliwie pary. Sprawę dostaje detetkyw Eric Rey oraz starszy posterunkowy Brendan Willy, jednak czy uda im się rozwiązać tę sprawę jeśli los się uweźmie, a niefortunne wydarzenia wcale się jeszcze nie skończyły?
Tak, jak polubiłam detektywa, tak myślałam, że najlepszego przyjaciela zaginionej dziewczyny uduszę. Irytował mnie jego upór, który mógł kosztować życie przyjaciółki, ale w momencie kiedy komuś dla mnie bliskiemu mogłaby się stać krzywda w życiu nie utrudniałabym pracy policji, nawet jeśli miałabym zdradzić tajemnicę tej osoby. Dlatego po części ta postać cechowała się dla mnie głupotą.
"Dziewczyna z pustego pokoju" jest w całym swoim znaczeniu książką sensacyjną. Akcja nawet na chwilę nie zatrzymuje się, przez co książkę dosłownie się połyka. Jednak pojawiają się pewne sprzeczności. Jedną z nich jest bardzo krótki czas na rozstrzygnięcie sprawy zaginięcia dziewczyny, pomimo że całym zajściem interesują się bardzo wysoko postawione osoby. Kolejnym minusem była dosyć spora liczba bohaterów, jak na tak krótką historię, przez co czasem można było się pogubić, lecz przejdźmy teraz do plusów.
Fabuła książki jest bardzo dobrze skonstruowana, prócz małego mankamentu wszystko jest logiczne i łączy się ze sobą w całość. Tak jak wspominałam już od początku dostajemy akcję, która nie jest stopowana przez zbędne i długie opisy. Cała historia prowadzona jest w ciekawy sposób, przez co czytelnik nie może się oderwać, chcąc poznać rozwiązanie tajemnicy, z którą zmaga się detektyw Eric. Jest to bardzo dobrze napisany kryminał, który zapewni Wam rozrywkę, a jednocześnie zaciekawi i porwie nie pozwalając się oderwać ani na moment.
Za możliwość przeczytania dziękuję bardzo wydawnictwu Novae Res.
Czy zaginięcie Kate Rosename jest kolejną zwykłą sprawą, w której nastolatka postanawia uciec z domu. Ginger jest małym i jak to w przypadku takich miejsc bywa spokojnym miastem. Lecz wspomniane zaginięcie dziewczyny nie jest wcale jedynym dziwnym przypadkiem. W nieszczęśliwym wypadku niedawno zginęło małżeństwo, a ich dziecko ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-01
„Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebuję,
jest skomplikowanie sobie życia jeszcze bardziej.
A to właśnie zrobię, jeśli do panującego w nim aktualnie chaosu
dorzucę przepychanki z Lincolnem Riscoffem.”
Whitney po śmierci swojego męża wraca do rodzinnego miasteczka na ślub swojej kuzynki. Jednak powrót do dawnego życia wcale nie jest taki, jak sobie kiedyś wyobrażała. Musi uciekać przed fanami swojego męża, którzy oskarżają ją o przedwczesną śmierć gwiazdy rocka. Obawia się również spotkania z jednym mężczyzną, który dziesięć lat temu był dla niej bardzo ważny, a miłość do niego smakowała zakazanym owocem. Jednak, kiedy wraca jest niczym trzęsienie ziemi, które pozostawia za sobą jedynie zniszczenia. Pomimo tego Lincoln Riscoff nie zamierza po raz drugi się poddać i zrobi wszystko, żeby tym razem zatrzymać przy sobie kobietę, którą kocha najbardziej na świecie. Jednak co zrobi kiedy dowie się o potencjalnym nowym spadkobiercy fortuny swojej rodziny oraz o naruszeniu zwłok ojca, dla testów na ojcostwo?
„-Czyli co dokładnie powinnam zrobić twoim zdaniem?
- Założyć stalowy pancerz, utrzymać się na swej pozycji
i nie pozwolić, żeby Sylvia Rysów decydowała o twojej przyszłości.”
Nie od dzisiaj wiadomo, że najlepsze historie pisze życie, ponieważ są niespodziewane. Jednak oprócz dreszczyku emocji, który może nam towarzyszyć, bywają chwile, których najchętniej byśmy nie przeżyli i wymazali ze swojej pamięci. A co jeśli jeszcze dochodzi do tego waśń dwóch rodzin, które niczym w „Romeo i Julii” się nienawidzą. W „Bogatym i grzesznym” dostajemy swojego rodzaju wstęp do historii, która tak myślę rozegra się w kolejnym dwóch tomach. Zostają nam przedstawieni główni bohaterowie: Whitney oraz Lincoln. Czytając historię śledzimy zarówno historię w przeszłości. Taki zabieg pozwala nam poznać wspomnienia bohaterów i to co ich kiedyś łączyło pomimo niezgodności pomiędzy swoimi rodzinami. W pewnym sensie można by się zastanowić nad relacją, którą otrzymujemy w powieści. Z jednej strony piękne uczucie, które znamy z dramatu Szekspira „Romeo i Julia”. Pomimo przeciwności młodzi ludzie się w sobie zakochują, jednak z drugiej czy nie mamy do czynienia w pewnym sensie z buntem i pragnieniem ciała? Na to trzeba by było zwrócić uwagę w kolejnych tomach, gdyż podczas poznawania historii Lincolna i Whitney można się zastanawiać. Sama decyzja dziewczyny o powrocie i poślubieniu swojego chłopaka, wschodzącej gwiazdy rocka również rzuca co nieco wątpliwości na rzekome uczucie pomiędzy tą dwójką.
„-Uważasz, że ty masz zjebane życie?
To spróbuj sobie wyobrazić, że masz wszystko, co da się kupić,
ale nigdy nie jesteś szczęśliwa.
Że nie masz nikogo, komu możesz zaufać na tyle,
aby go pokochać i dzielić się z nim tym wszystkim.
Myślisz, że moje życie jest tak zajebiście doskonałe?
Otóż nie jest, Whitney.
Doskonałość bezpowrotnie zniknęła z mojego życia w dniu,
w którym wyszłaś za innego mężczyznę.”
Czy dobrze się bawiłam przy czytaniu „Bogaty i Grzeszny”? Tak i powiem jeszcze, że mam problem, żeby powiedzieć, która książka Meghan March jest moją ulubioną. Autorka jest genialna w tym co robi i naprawdę kto jeszcze nie zna jej twórczości, to powinien szybko to nadrobić, a może zacząć właśnie od „Bogaty i Grzeszny”. Co prawda książka sama w sobie nie jest jeszcze arcydziełem, ale koniec tego tomu zapowiada nam prawdziwą bombę w kolejnym. Zupełnie, jakby „Bogaty i Grzeszny” był wstępem, preludium do tego, co nas jeszcze czeka, a wydaje mi się, że to co autorka dla nasz szykuje powali nas na kolana! Tak, więc jak nietrudno się domyślić – czekam na drugi tom!
Za możliwość poznania historii i udostępnienie egzemplarza dziękuję bardzo Wydawnictwu Editio Red.
„Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebuję,
jest skomplikowanie sobie życia jeszcze bardziej.
A to właśnie zrobię, jeśli do panującego w nim aktualnie chaosu
dorzucę przepychanki z Lincolnem Riscoffem.”
Whitney po śmierci swojego męża wraca do rodzinnego miasteczka na ślub swojej kuzynki. Jednak powrót do dawnego życia wcale nie jest taki, jak sobie kiedyś wyobrażała. Musi...
2020-04-27
„Białe zwierzęce źrenice należały do Nazara.
Zabrakło jej tchu,
po raz pierwszy widziała alfę w postaci wilka.
Stał spokojnie obok łóżka.
Marta odniosła wrażenie,
że posturą zajął połowę pomieszczenia.”
Do książek opowiadających o wilkołakach podchodzę z dużą rezerwą. Spowodowane jest to tym, że po prostu już kilka razy zawiodłam się na książkach tego typu. Jednak że, kiedy zobaczyłam rok temu zapowiedź książki „Zemsta pachnie wilkiem” coś mnie do niej przyciągało. Powiedziałam, a dam szansę, czemu nie. Jak wyszło? Czy J.G.Latte zachwyciła mnie swoją powieścią o wilkołakach? Zaraz się przekonacie 😉
Zacznijmy może od tego o czym jest historia. O wilkołakach powiecie, w końcu o tym już napisałam, ale na poważnie już. Książka pisana jest w narracji trzecioosobowej, a główną bohaterką jest Marta, szefowa ochroniarskiej firmy. Postać poznajemy podczas nieudanej randki, z której dziewczyna chce się jak najszybciej ulotnić, a nie mogąc złapać ani jednej taksówki postanawia iść do domu na pieszo przez ciemny park. Nie muszę mówić, że był to bardzo zły pomysł.
Marta, gdyż tak ma na imię, zostaje zaatakowana i zgwałcona. Można by powiedzieć, że los bywa przewortny i ironiczny. Ochroniarka sama nie potrafi obronić się przed napadem, jednak że, jakie szanse miała jeśli gwałcicielami były osoby nadprzyrodzone? Takim zrządzeniem losu Marta zostaje wciągnięta w nadprzyrodzone świat zmiennokształtnych istot i nie tylko!
„Tymczasem Rudy Warkocz przeistoczył się w swą bestię
i ułożył cicho pod drzwiami sypialni,
ciasno podwijając ciemnobrązowy ogon.
Zwierzę spało czujnie,
strzygąc od czasu do czasu uszami
i pilnując wybranki swojego alfy.”
Głównym motorem napędowym dla Marty staje się zemsta, której pragnie na gwałcicielu. Aby osiągnąć swój cel prosi o pomoc poznanego tego feralnego wieczoru mężczyznę, który jest alfą pobliskiego stada. Jak się okazuje mężczyzna, który ją napadł jest odszczepieńcem ze stada białookiego wilka – Nazara, a Marta nie była pierwszą ofiarą gwałciciela. Bohaterka jednak jako jedyna przeżyła atak. Łącząc siły ze zmiennokształtnymi kobieta dążąc do zemsty zaczyna poznawać zwyczaje tych nadzwyczajnych istot, a między nią i alfą zaczyna rodzić się więź. Czy zamiast zemsty znajdzie coś innego?
Wielkim plusem historii prócz samej fabuły jest kreacja bohaterów. Każda z poznanych przez nas postaci jest inna, przez co możemy się z każdą zidentyfikować. Ja osobiście miałam problem, aby wybrać swojego ulubieńca, ponieważ każdy z wilków posiadał jakąś cechę, którą bardzo lubię. Bohaterowie nie są idealni, popełniają błędy, co wydaje mi się, że stają się bardziej ludzcy. Czasem robili pewne rzeczy pod impulsem sprowadzając na siebie kłopoty, lecz to właśnie sprawiało, że nie byli sztuczni. Sama kreacja wilkołaczego stada, no ja się rozpłynęłam. To pokazanie emocji, gestów, które są tak ważne w świecie drapieżników, po prostu bajka!
„Zemsta pachnie wilkiem,
a nie wyrzutami sumienia.”
Uważam, że „Zemsta pachnie wilkiem” jest nie tylko udanym debiutem, lecz także udaną książką z wilkołakami. Czytając historię o zemście Marty zostajemy pochłonięci nie tylko przez magiczną otoczkę, która przenika przez karty powieści ,lecz także dzikość, którą według mnie powinna się cechować każda książka poświęcona wilkołakom. To co też mi się spodobało i niektórzy z uważniejszych mnie obserwujących czytelników mogą wiedzieć, uwielbiam wilki i interesuję się ich życiem sygnałami, życiem stadnym, hierarchią itp. itd. W książce autorka świetnie to przedstawiła, ja byłam oczarowana, jak te charakterystyczne dla wilków cechy zostały przeniesione do tej historii. Wielkie brawa i uznanie. Jedyne co to przez chwilę mi akcja zwolniła w jednym miejscu, tuż przed spotkaniem wiedźmy. Miałam wrażenie, że pomimo ważnej sceny następuje chwilowe rozprężenie akcji. Na szczęście już po chwili wszystko wróciło na odpowiedni tor i książka do końca trzymała w napięciu, pomimo że domyślałam się w jakim kierunku to zmierza. 😊
Serdecznie Wam polecam tę historię, przy której uważam, że będziecie dobrze się bawić śmiejąc lub czując narastające napięcie. Szczególnie dla fanów zmiennokształtnych jest to obowiązkowa pozycja.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„Białe zwierzęce źrenice należały do Nazara.
Zabrakło jej tchu,
po raz pierwszy widziała alfę w postaci wilka.
Stał spokojnie obok łóżka.
Marta odniosła wrażenie,
że posturą zajął połowę pomieszczenia.”
Do książek opowiadających o wilkołakach podchodzę z dużą rezerwą. Spowodowane jest to tym, że po prostu już kilka razy zawiodłam się na książkach tego typu. Jednak że,...
2020-04-16
Ostatnio mam wrażenie, że rynek wydawniczy opanowała literatura kobieca. Bardzo dużo pojawia się romansów oraz erotyków wszelkiej maści. Na pospolitych zaczynając na mafijnych kończąc. „Ta miłość” K.J.Wilk zalicza się do pospolitego romansu. Tym razem bohaterką jest młoda nauczycielka języka angielskiego – Klara, a zaczynamy jej towarzyszyć w dzień zakończenia roku szkolnego. Wraz z przyjaciółką zostaje zaproszona przez znajomego, który ma dla nich propozycję. Wyjazd na mazury, który organizuje znajomy Marcela. Jednak bogaty znajomy nie robi tego bezinteresownie. Bowiem, Marcin ma na celu poznanie i rozkochanie w sobie znajomej Marcela. Mężczyzna obiecał to sobie pewnego dnia, kiedy zobaczył u znajomego zdjęcie dziewczyny. Klara niechętnie przystaje na propozycję wyjazdu, a Marcin nie czeka i wprowadza natychmiast swój plan w życie. Czy uda mu się rozkochać w sobie cichą Klarę?
Książka K.J.Wilk jest naprawdę krótka i to może być wadą tej powieści, ponieważ autorka miała ciekawy pomysł, lecz niestety nie został on dopracowany. Czytając tę krótką historię naprawdę widzi się potencjał, lecz niestety dialogi zgrzytają. Wszystko zbyt prędko się dzieje, a coś co mogłoby być ciekawym zwrotem akcji wychodzi za szybko. Podczas lektury brakowało mi niestety tej słynnej gry pomiędzy bohaterami, a powodem było to, że główna bohaterka za szybko dowiedziała się, co tak naprawdę miał na celu nowo poznany Marcin. Myślę, że gdyby dopracować tę historię, to naprawdę wyszła by z tego porządna historia.
Pomimo tego, że ta historia nie przypadła mi do gustu, będę śledzić postępy autorki, gdyż tak jak wspominałam widzę potencjał i mam nadzieję, że wraz z kolejnymi historiami będzie coraz lepiej.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Ostatnio mam wrażenie, że rynek wydawniczy opanowała literatura kobieca. Bardzo dużo pojawia się romansów oraz erotyków wszelkiej maści. Na pospolitych zaczynając na mafijnych kończąc. „Ta miłość” K.J.Wilk zalicza się do pospolitego romansu. Tym razem bohaterką jest młoda nauczycielka języka angielskiego – Klara, a zaczynamy jej towarzyszyć w dzień zakończenia roku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-15
„Ich ciała zdobi dużo tatuaży i kolczyków,
przy nich ja jestem tą grzeczną,
bo nie mam aż tylu dziar co oni.
Nie żebym nie chciała,
ale ojciec suszy mi głowę,
że jeżeli zrobię kolejny tatuaż,
to mnie wydziedziczy.”
Dzisiaj zamierzam wam opowiedzieć o książce, w której pojawia się motyw miłości zrodzonej z nienawiści, która jest trwalsza niż tatuaż. „Sposób na Francuza” jest pierwszą pozycją autorki, z którą miałam do czynienia i jestem pozytywnie zaskoczona. Historia Aurelii oraz Theo jest napisana lekkim piórem, dzięki czemu od razu zostajemy porwani w świat nieco zwariowanej dziewczyny kochającej tatuaże oraz szybką jazdę na motorze. Z drugiej strony pojawia się ułożony, wyciszony i nieco sztywny Francuz. Co się stanie, kiedy zostaną zmuszeni do współpracy? Co stanie się, kiedy dwoje ludzi różnych niczym woda i ogień się spotkają?
Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy Aurelia (oczko w głowie tatusia) otwiera studio tatuażu spełniając tym swoje marzenia. Razem z przyjaciółmi świętuje swój sukces, przez co na drugi dzień spóźnia się do firmy ojca, gdzie spotyka młodego, przystojnego, ale wyrachowanego Francuza, który okazuje się synem przyjaciela oraz wspólnika jej ojca. Do tego wszystkiego dowiaduje się, że razem z nowo poznanym mężczyzną będę współpracować nad projektem nowo produkowanego zapachu perfum. Jednak czy dogadają się, jeśli oboje wyznają inne zasady pracy? Podczas tej współpracy nie tylko zaczną siebie nawzajem lepiej poznawać, lecz także samych siebie.
„Co, Theo, nie tego się spodziewałeś?
Przykro mi, ale dzisiaj w menu nie ma ropuch.”
Śledząc całą znajomość głównych bohaterów, nie ukrywam, że Aurelia czasem mnie irytowała swoim zachowaniem. Polubiłam bardzo czule nazywanego żabojadka oraz jego przyjaciela Pierra. Zatrzymując się dłużej przy postaciach, skoro o nich już mówię, to naprawdę bardzo podobała mi się ich kreacja, praktycznie każdy miał swój charakter, co tylko dodawało realizmu bohaterom. Tutaj powinnam wspomnieć o babciach Aurelii oraz Theo, te dwie kobiety swoim podejściem do życia i do wszystkiego kupiły mnie, po prostu, kiedy się pojawiały to zawłaszczały swoją całą uwagę tylko dla siebie. Pomimo że naprawdę wiele postaci pojawia się na kartkach „Sposobu na Francuza” to nie zmywają się, każdego się pamięta, właśnie przez oryginalne charaktery.
Prócz tego, że czasem Aurelia irytowała swoim zachowaniem, które prędzej dopasowałabym do szesnastolatki, to czasem zachowanie Theo podpięłabym pod zachowanie kobiety. Często pojawiało się to, kiedy pojawiała się w historii była narzeczona mężczyzny, przez co miałam wtedy wrażenie, że bardziej męska okazuje się Aurelia.
„Jej! Przesadziłem…
Ale widok jej zdenerwowanej,
kiedy tak słodko marszczy ten swój malutki nosek,
jest cudowny i wart każdego poświęcenia.
Nawet gdybym miał dostać kopa prosto w jaja.”
Jeśli chodzi o fabułę, to w sumie niczego nowego nie wprowadza do świata literackiego. Książka jest kolejnym romansem, po który można sięgnąć, aby zrelaksować się. Występują tutaj motywy romansu biurowego, zawziętej i pełnej zawiści byłej narzeczonej, miłości rodzącej z nienawiści czy może bardziej odpowiednim określeniem byłaby niechęć oraz ciąża. Mi bardzo spodobała się historia Aurelii i Theo chociaż brakowało mi jeszcze więcej wyścigów, takie spaczenie po obejrzeniu wszystkich części Szybkich i Wściekłych :D. Jestem ciekawa kolejnych pozycji autorki, na które będę czekać 😊.
Za możliwość poznania historii i udostępnienie egzemplarza dziękuję bardzo Wydawnictwu Editio Red.
„Ich ciała zdobi dużo tatuaży i kolczyków,
przy nich ja jestem tą grzeczną,
bo nie mam aż tylu dziar co oni.
Nie żebym nie chciała,
ale ojciec suszy mi głowę,
że jeżeli zrobię kolejny tatuaż,
to mnie wydziedziczy.”
Dzisiaj zamierzam wam opowiedzieć o książce, w której pojawia się motyw miłości zrodzonej z nienawiści, która jest trwalsza niż tatuaż. „Sposób na Francuza”...
2020-04-08
Ostatnio miałam przyjemność przeczytać bardzo dobry kryminał, który już od pierwszej strony wciągnął mnie i nie puścił aż do końca. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy pewien mężczyzna wyskakuje z okna. Przed popełnieniem samobójstwa pozostawia list pożegnalny oraz zdjęcie pięknej dziewczyny. Całym zajściem zaczyna interesować się dawny przyjaciel denata – detektyw zwany przez wszystkich Krisem. O śmierci dawnego przyjaciela, Jakuba, informuje Krisa ojciec samobójcy. We dwójkę jadą do Krakowa, aby rozpoznać ciało i dowiedzieć się czegoś więcej o zajściu. Sprawa ta jednak nie daje spokoju Krisowi, przez co rozpoczyna swoje prywatnego śledztwo, do którego po jakimś czasie dołącza miejscowy policjant oraz dwoje nastolatków. Czy są gotowi na odpowiedź, którą odkryją? Czy są gotowi na nadciągającą powódź?
To co mi się bardzo podobało to styl i prowadzenie historii. Akcja nie jest rozwlekła, bodajże trwa pięć dni i wartko się toczy. Autor sprawnie porusza się w temacie, który opisuje, a bardzo dobry warsztat i styl, powoduje, że historię się dosłownie łyka. W „Powodzi” każda postać jest inna i świetnie wykreowana, przez co nie mamy do czynienia z kolejnymi klonami literackimi. Czytając i obserwując przygody bohaterów ma się wrażenie, jakby było się czynnym uczestnikiem całej akcji. Kolejnym atutem książki jest bardzo dobrze poprowadzone śledztwo, które mi osobiście skojarzyło się z łączeniem kropek na kartce.
Mi osobiście bardzo spodobała się postać Krisa. Może nie utożsamiałam się z nim, ale autor poświęcił mu bardzo dużo uwagi (trudno się nie domyślić skoro jest głównym bohaterem), ale chodzi mi głównie o uwagę poświęconą jego osobie, myśleniu, życiu itp. Nie był kolejną postacią, z którą czasami mamy do czynienia. W „Powodzi” zostały przedstawione jego problemy rodzinne, miłość do synka, a także wspomnienia z dzieciństwa i ówczesnej przyjaźni z nieżyjącym już Jakubem. Według mnie, takie przedstawienie postaci nadaje jej realizmu, powoduje, że mogłaby być osobą, którą moglibyśmy minąć na ulicy. Do takich postaci zaliczają się również nastolatkowie, którzy przez swój upór dołączają do śledztwa.
Zastanawiająca jest również sama tytułowa „Powódź”, którą zapowiadają skrawki gazet, poprzedzających każdy z rozpoczynających części. Uważam, że to ciekawy zabieg i z jednej strony odwracająca uwagę od prawdziwego znaczenia tytułu, bo w końcu czy chodziło o zwyczajną powódź, czy może tytuł sugeruje nam coś innego?
Uważam, że książka Pawła Fleszara jest bardzo dobrze napisaną powieścią, z którą można spędzić przyjemnie czas. Nie jest to jedna z typowych cegieł, a raczej krótka opowieść, która nie spowoduje u was poczucia nudy, a raczej zaciekawi. Mi osobiście zabrakło takiego mocnego przytupu na koniec, ale mimo tego książka bardzo mi się spodobała i polecam ją z czystym sumieniem szczególnie miłośnikom kryminałów.
Ostatnio miałam przyjemność przeczytać bardzo dobry kryminał, który już od pierwszej strony wciągnął mnie i nie puścił aż do końca. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy pewien mężczyzna wyskakuje z okna. Przed popełnieniem samobójstwa pozostawia list pożegnalny oraz zdjęcie pięknej dziewczyny. Całym zajściem zaczyna interesować się dawny przyjaciel denata – detektyw...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-23
„Obejrzałem się.
W wypełniającej świat jaskrawości,
na drugim końcu widzenia,
dostrzegłem drzewo ośnieżone,
konarami pochylone, zatęsknione,
a na nim istotę latającą, czarną, kruczącą.
- Kim jesteś? – zapytałem.
- Drogą. Czekałam na ciebie.
- Dokąd prowadzisz?
- Za istnienie.
- A gdzie to jest?
- Tam, gdzie już jesteś. Już tam czekasz na siebie.”
Tym pięknym cytatem rozpoczynam dzisiejszą recenzję książki, która jest pierwsza z gatunku podróżniczego, jaką dla Was zrecenzuję. Tak, więc można powiedzieć, że przede mną debiut. Tego rodzaju książki czytam bardzo rzadko, ale czytam, jeśli mnie zainteresują, a tak się składa, że bardzo lubię temat rowerowych eskapad i do tego tajemnic Ameryki, których nie zobaczy się, ani nie przeczyta się o nich w zwyczajnych beletrystycznych książkach. Dlatego, kiedy dostałam propozycję zrecenzowania „Zaistnień” musiałam się zastanowić, czy podołam i wiecie co? Bardzo się cieszę, że dostałam taką możliwość oraz że się zgodziłam, ponieważ spędziłam naprawdę przyjemny czas podczas czytania tej króciutkiej, ale bardzo dobrze i ciekawie napisanej książki.
„Może po prostu lubię być w drodze.
Podobno wędrowne ptaki tak mają.
Odnajdują wewnętrzny spokój i są szczęśliwe tylko wtedy,
kiedy są w ruchu.
Latać nie mogę, więc jeżdżę rowerem.
Jeżdżę, aby jeździć.
A reszta to tylko dodatki.
Do szczęścia.”
Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy mały chłopczyk, którym prawdopodobnie był sam autor, spędza dzień u dziadków i dostrzega dziwną postać, która podaje się za drogę. Tak na dobrą sprawę nie wiemy, jak dokładnie wygląda istota, co może nadawać nutkę fantastycznego klimatu. Po lekko mistycznym wprowadzeniu autor zabiera nas już ze sobą w podróż po Ameryce, gdzie w każdym kolejnym rozdziale przedstawia nam odrębną opowieść. W przypadku tej książki można powiedzieć idealnie trafiając w punkt, że najlepsze historie pisze życie. Czytając kolejne przygody czułam się, jakbym pochłaniała jedną z kolejnych książek w stylu „Przygód Tomka Sawyera” albo „Tomka w krainie kangurów”. Jako dziecko bardzo lubiłam tego typu historię i czytając książkę Piotra Strzeżysza poczułam się jakbym powróciła do przeszłości. Tym bardziej poczułam zachwyt, kiedy dotarło do mnie, że te przygody autor osobiście przeżył i nie ukrywam poczułam leciutką zazdrość.
„Zamknąłem oczy,
otworzyłem się na sen.
Kojący, radosny.
Skrzydła mi urosły.
Wreszcie latałem.”
To co również zwróciło moją uwagę podczas czytania to pasja autora, którą przelał na papier. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie dzięki niej tak dobrze czyta się tę pozycję. Kończąc „Zaistnienia” sama miałam ochotę pójść do garażu wyczyścić i napompować rower, po czym wyjechać na przejażdżkę. Entuzjazm oraz wiedza jaką autor przekazuje w tej historii jest zaraźliwa 😉.
„I choć kiedyś wydawało mi się,
że dwa światy czasem się spotykają
i może trochę się rozumieją,
to im dłużej jeżdżę po świecie,
coraz częściej myślę,
że nie spotykają się nigdy.”
Myślę, że jest to idealna książka na taką sytuację, jaką mamy teraz i że podczas kwarantanny umili ona Wam czas, pozwalając przebyć podróż po Ameryce, poznając ciekawe historie.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Bezdroża.
„Obejrzałem się.
W wypełniającej świat jaskrawości,
na drugim końcu widzenia,
dostrzegłem drzewo ośnieżone,
konarami pochylone, zatęsknione,
a na nim istotę latającą, czarną, kruczącą.
- Kim jesteś? – zapytałem.
- Drogą. Czekałam na ciebie.
- Dokąd prowadzisz?
- Za istnienie.
- A gdzie to jest?
- Tam, gdzie już jesteś. Już tam czekasz na siebie.”
Tym pięknym cytatem...
Ciekawy pomysł na romans, który nie tylko ma na celu zapewnienie rozrywki czytającemu, lecz także ukazanie drugiego dna, wielu sprawom, które nie dla wszystkich w życiu codziennym są oczywiste.
Ryker Lockahart jest bezwzględnym prawnikiem, który uważa, że w jego życiu nigdy nie pojawi się taka kobieta, dla której zrobiłby wszystko. Wtedy na jego drodze staje ona Vee lub prywatnie Vaugh, która prowadzi dom uciech pod nazwą "Niegodziwe Rozgrywki" i wtedy zaczynają się schody. Od słówka do słówka. Od spotkania do spotkania. Od niechcianych uczuć do... miłości?
Wszystko na to wskazuje.
Przyjemnie czytało mi się ten tom i zaraz zaczynam drugi, lecz niektóre rzeczy, jak i sama końcówka są dla mnie mocno naciągane i w przypadku bohaterów można powiedzieć... lekkomyślne? Bez pomyślunku? Nielogiczne?
Mimo wszystko jak już wspomniałam zaraz siadam, do drugiego tomu, bo jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy i zakończy.
Ciekawy pomysł na romans, który nie tylko ma na celu zapewnienie rozrywki czytającemu, lecz także ukazanie drugiego dna, wielu sprawom, które nie dla wszystkich w życiu codziennym są oczywiste.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRyker Lockahart jest bezwzględnym prawnikiem, który uważa, że w jego życiu nigdy nie pojawi się taka kobieta, dla której zrobiłby wszystko. Wtedy na jego drodze staje ona Vee lub...